LogowanieZarejestruj się
News

Audio na CES 2016: trendy, nowości, ciekawostki (uwaga aktualizacje)

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
ces_2016

W Las Vegas to nie dźwięk jest najważniejszy. Od zawsze na największych na świecie targach elektroniki konsumenckiej pierwsze skrzypce odgrywał obraz oraz to, co w danym momencie „na fali”… od wielu lat są to różnego rodzaju urządzenia mobilne, od jakiegoś czasu także najnowsze technologie z zakresu inteligentnego domu oraz tzw. Internetu rzeczy. To, plus wciskająca się wszędzie automatyka, której wdrożenie prowadzi do pojawienia się autonomicznej elektroniki użytkowej (vide drony, motoryzacja) to kluczowe kierunki rozwoju technologii. Kto wie, czy na końcu tej ewolucji nie zobaczymy czegoś na kształt AI? Dodajmy do tego witrualną rzeczywistość (powtórka z przestrzelonego 3D?), druk 3D (to na pewno zrewolucjonizuje wiele branż) plus miliardy akcesoriów wszelkiej maści i mniej więcej mamy obraz tego, co wystawiane jest w Mieście Grzechu. Nas, co oczywiste, interesuje przede wszystkim audio i to na nim skupiliśmy uwagę. To, że dzisiaj w branży dzieje się wiele nikogo specjalnie nie trzeba przekonywać, jesteśmy w trakcie ogromnych zmian w zakresie dystrybucji, zmienia się także wiele w dziedzinie sprzętu, urządzeń audio z jakich na co dzień korzystamy.

Ok, po tym czerstwym wstępie, przejdźmy do konkretów… co zatem jest dzisiaj na topie, co będzie w 2016 roku wyznaczało trendy w dziedzinie audio? Patrząc na wystawców, na to co pokazują, widać wyraźnie, że mobilność wraz ze streamingiem stanowią kluczowe elementy układanki. To plus moda na winyl daje obraz. Winyl? W praktyce (serio!) to właśnie na czarnej płycie zarabia się dzisiaj konkretne pieniądze… a strumieniowanie? a downloady? a CDA? Wszystko to jest pod kreską, choć streaming jako taki pnie się w rankingach,  ale nadal na tym się nie zarabia (vide sprawozdania finansowe Spotify, Deezera, czy Pandory). CES 2016 bardzo ładnie, jak w soczewce, skupia to, co dzisiaj się w branży naprawdę liczy, co jest ważne i będzie ważne. Retro, żerowanie na nostalgii, to coś co jest i będzie stałym, choć niszowym (w kontekście całego rynku) tematem. Obecnie jest winyl (i raczej tak już zostanie), dla osób z przepastnym portfelem są szpulowce, taśma magnetofonowa, natomiast płyta kompaktowa chyba nie ma w tym rozpamiętywaniu, w tych powrotach do przeszłości szans i jej czas wyraźnie przemija (choć nie da się wykluczyć, że to jeszcze wróci, ale najpierw musi nastąpić całkowity rozbrat, jak z winylem, sprzedawanym na kilogramy w latach 90-tych i na początku XXI wieku).

Winyl z plikami za pan brat. Pomysł Sony na gramofon XXIw (tak, jest tu miejsce dla DSD!)

Spodziewałem się pojawienia się takiego produktu. Wiedziałem, że te wszystkie (tanie) gramofony z wbudowanym portem USB to dopiero początek. I tak też się stało. Bo pomysł Sony, choć absolutnie nie jest oryginalny, to jednak pokazuje że można zaproponować rozwiązanie łączące dwa światy i to w optymalny, bo jakościowo najlepszy z możliwych, sposób. Oczywiście można się zżymać (i poniekąd słusznie), że sam nośnik, tzn. płyta winylowa, to jeden wielki kompromis (porównując do innych form zapisu), ale kwestie techniczne to jedno, a to co słyszymy często ma się do teorii nijak. Ludzie lubią słuchać czarnej płyty, z różnych powodów (jakość to tylko jeden z aspektów, w tym wypadku niekoniecznie kluczowy) lubią i właśnie teraz, wraz z renesansem nośnika, pojawia się miejsce dla takich produktów jak gramofon PS-HX500.

Sony jak mało która firma w branży wyznaczała główne kierunki rozwoju rynku audio, biorąc udział, albo będąc głównym promotorem wszystkich ważniejszych technologii (aż do momentu pojawienia się Internetu – w tym przypadku Sony… cóż… zawaliło sprawę). Nowy gramofon to sprzęt wyposażony w port USB, ale w odróżnieniu od wielu innych tego typu urządzeń na rynku, w tym przypadku USB pożeniono z najlepszym kontrolerem tego interfejsu oraz przetwornikiem A/D, co pozwala na rejestrację dźwięku w 24 bitach, zarówno w PCM (WAV) jak i …DSD. To pierwszy raz, kiedy Sony daje możliwość rejestracji dźwięku w formacie, które samo opracowało i promowało, promowało tak nieskutecznie, że płyta SACD nie zastąpiła (jak miało być w domyśle) poczciwego kompaktu.

Możemy zatem zrobić idealną kopię czarnego krążka dysponując technologią zdolną do konwersji analogowego sygnału na cyfrowy w najlepszej jakości. O zaletach DSD pisałem na łamach wielokrotnie, przypomnę tylko, że pliki tego typu potrafią brzmieć świetnie, choć wcale nie oznacza to ich przewagi jakościowej nad materiałem zapisanym w PCM. Nie. Natomiast faktycznie tego typu materiał często brzmi obłędnie, lepiej od plików zapisanych w bezstratnej kompresji w PCM. Tutaj można po podłączeniu do komputera, korzystając z dostarczonego oprogramowania, przenieść winyle do plików DSD i następnie zgrać całość do jakiegoś przenośnego, high-endowego grajka (któryś z nowych Walkmanów, produkty Astell & Kern i wielu innych producentów celujących w ten segment) lub po prostu smartfona z odpowiednim oprogramowaniem (i jakimś wzmacniaczo/dakiem na uwięzi). To takie połączeniu dwóch światów w nowej formie, choć jak wspomniałem, ta nowość to tylko i aż dodanie lepszego, bardziej zaawansowanego przetwornika wraz z odpowiednim oprogramowaniem.

Rzecz jasna, aby poczuć różnicę nie wystarczą EarPodsy, nie wystarczy przenieść do odpowiedniego formatu zgranej płyty. Tu niestety nie ma drogi na skróty, choć nie trzeba wcale ponosić wielkich kosztów (jakiś odtwarzacz strumieniowy podpięty do stereo w domu, jakiś jw. DAC/AMP wpięty między lepsze słuchawki a grajka/smartfona). Tak czy inaczej jakość plików zmontowanych z płyt w DSD w porównaniu z mp3-kami powinna każdemu uwidocznić różnicę wynikającą z bezstratnego zapisu oraz dodatkowo (także) ze skorzystania przy tworzeniu audio pliku z dobrego jakościowo, pierwotnego źródła. I tutaj, warto głośno to powiedzieć, bardzo ważną kwestią jest sam krążek – czy jest to jakiś kiepsko wydany, z cyfrowego, stratnie skompresowanego materiału, winyl, taki winyl, który przekreśla całą ideę przenoszenia muzyki z fizycznego nośnika do pliku (w celu uzyskania dobrego jakościowo, cyfrowego odpowiednika), czy dobre jakościowo wydanie. Obecnie bywa z tym różnie.

Sam gramofon to pełna automatyka, jest praktycznie bezobsługowy, kładziemy płytę i gramy. Klasyczna forma, przypominająca wiele produktów Pro-ject’a czy Regi. Nie podano ceny, sam produkt ma trafić do sprzedaży dopiero w wakacje. Tak oto historia (słyszę ten rechot wyraźnie) zatacza koło. Ciepły, organiczny, namacalny, żywy, „analogowy” dźwięk z nośnika egzystującego od kilkuset lat (końcówka XIX wieku) „powraca” w najnowszym wydaniu, w tym sensie powraca, że sami możemy sobie ten dobrze znany dźwięk „przywrócić” z krążka, zapisując go w najlepszym możliwym do uzyskania w domowych warunkach wydaniu.

Takie buty…

 

AKTUALIZACJA 1: Planary jeszcze mniejsze, jeszcze lżejsze i jeszcze… tańsze. Nowości Audeze oraz HiFiMANa oraz „ucyfrowione” gramofony

AKTUALIZACJA 2: świat zmierza w kierunku całkowitej rezygnacji z kabla jako medium przesyłającego sygnał audio/wideo. Najnowsze produkty bezprzewodowe potwierdzają ten trend w całej rozciągłości. Ważne – ich wprowadzenie, to nie tylko prosty rozbrat z przewodem. To zupełnie nowe możliwości! Dowód? Bezprzewodowe IEMy Bragi DASH, Onkyo, czy coś, co może zdefiniować słuchanie (czegokolwiek) całkowicie na nowo… prototypowe Doppler Labs Here. Idzie nowe! To pewne!

» Czytaj dalej

Apple wprowadzi wreszcie hi-resy do Apple Music / iTunes?

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
AM@hi_res

O tym, że planują poinformował zazwyczaj dobrze zaznajomiony z tematyką „co tam w Cupertino” portal The Verge. Portal, który słynie z jabłkolubnego podejścia, bardzo, ale to bardzo bezkrytycznego zazwyczaj. Ma wobec tego jabłkolubstwa dostęp do wierchuszki Apple, co oznacza newsy „z pierwszej ręki”. O czym napisał zatem TV? Ano, w przyszłym roku, czyli właściwie już za moment (najbliższa konferencja odbędzie się zapewne tradycyjnie w marcu) Apple ma wreszcie wprowadzić do swojego kramiku z muzyką oraz usługi streamingowej coś lepszego od AAC 256kbps. Te informacje o lepszej jakości materiału korespondują z tym, o czym ostatnio parę razy wspominaliśmy na HDO – idzie nowe, a to nowe to słuchawki wyposażone w moduły C/A, łączące się z handheldem cyfrowo (w przypadku Apple chodzi o interfejs Lightning). To oznacza rewolucyjną wręcz zmianę w sposobie odtwarzania muzyki ze smartfona oraz tabletu. Źródło zostaje sprowadzone do roli transportu, a to jaką jakość otrzymamy zależne będzie tylko i wyłącznie od słuchawek jakie założymy na głowę. Ma to sens, głęboki sens, choć rodzi oczywisty problem z koniecznością zakupu takich słuchawek, nie tanich słuchawek chyba, że… producenci pójdą za przykładem firmy Audeze i wprowadzą kable ze zintegrowanym DAC/AMPem (cyfrowa technologia wzmocnienia sygnału pozwala na dowolną miniaturyzację tego elementu), dodatkowo oferującego funkcje sterowania oraz odbierania połączeń. Wszystko w jednym. Tak będzie wyglądała moim zdaniem przyszłość mobilnego słuchania, a stanie się to szybciej niż nam się wydaje, a to głównie za sprawą wprowadzenia lepszej jakości w serwisach streamingowych.

Apple Music z hi-resami to Spotify z hi-resami. Mamy Tidala, dojdą nowi, popularniejsi gracze i będziemy mieli standard - co najmniej jakość CDA, albo i więcej. To „więcej”, w przypadku Apple, ma wyglądać tak, że część zbiorów będzie udostępniona w nowym (?) kodeku, będącym albo zmodyfikowaną wersją obecnego ALACa (bezstratny format), albo czymś zupełnie nowym (MQA?) z jakością na poziomie 24 bit 96 kHz. Według mnie to dobry wybór parametrów jakościowych oferowanego materiału, bo po pierwsze większość hi-resów to właśnie 24/96, po drugie taki materiał choć zajmuje dużo więcej przestrzeni, wymaga dużo większego transferu danych od kompresji stratnej, to jednak nie oznacza 1 i więcej gigabajta na album jak w przypadku plików DXD/DSD. Poza tym, jak wspomniałem, być może Apple zastosuje metody kompresji jakie już pojawiły się na rynku (MQA), co pozwoli de facto na podobną zajętość, transferu jak to miejsce obecnie, w przypadku stratnych plików AAC. Warto przy tym zauważyć, że od dawna Apple otrzymuje od wytwórni materiał o jakości taśmy matki, najlepszy dostępny i z takiego przygotowuje materiał do publikacji w kramiku, strumieniowania w AM. Czyli są już od paru lat gotowi na to, by wreszcie wprowadzić lepszą jakość do swoich usług, sklepu. Oczywiście można zastanawiać się jaki progres przyniesie ta zmiana, w porównaniu choćby z Remastered for iTunes? Moim zdaniem RfiT jest na poziomie jakościowym streamingu z Tidala. Cóż, zobaczymy, czy raczej usłyszymy różnicę, albo jej brak zdaje się, że już za 3-4 miesiące.

Rezygnacja z audio jacka w nowym iPhone nie wydaje się w kontekście tego co powyżej wcale taka nieprawdopodobna. Pytanie, co zrobią z AirPlay’em (nie twierdze, że muszą coś koniecznie zrobić, ale protokół ma ograniczenie 16/44 i nie jest obecnie gotowy na strumieniowanie muzyki w lepszej jakości)? Cóż, przekonamy się być może już na wiosennej konferencji, kiedy Apple (być może) zaprezentuje opisane powyżej zmiany w iTunes / AM.

PS. Niebawem wielka aktualizacja artykułu o Roonie. Wprowadzili m.in. obsługę Squeezeboksa / LSM!!! REWELACJA! Poza tym oprogramowanie jest już 64 bitowe, zmodyfikowali konfigurowanie DACów, wiele usprawnień. Ten front-end naprawdę jest bezkonkurencyjny. Miażdży.

Onkyo i Pioneer z superDAPami. W tym miesiącu premiera DP-X1 & XDP-100R

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Onkyo DP-X1_1

Mówimy o urządzeniach z najwyższej półki, z tym że Pioneer to tańsza odmiana odtwarzacza osobistego z pojedynczą kością Sabre, zaś Onkyo to high-end pełną gębą z baterią (dwóch) kości przetwornika Sabre 9018, w konfiguracji jeden przetwornik przypadający na jeden kanał (cała konstrukcja to pełne dual mono patrz spec.). Nie mogę się doczekać rynkowej premiery tych DAPów, wierzę że Japończycy staną na wysokości zadania, tym bardziej wierzę, że w obu przypadkach będzie mariaż Androida z najlepszym obecnie, mobilnym oprogramowaniem do odtwarzania dowolnego, w tym najwyższej jakości, materiału muzycznego – HF Player. Ten software, w obecnej formie, nie ma sobie – piszę to z pełnym przekonaniem – równych. Wart jest wydania 9 euro, a w przypadku tytułowego sprzętu będziecie to mieli rzecz jasna w standardzie (na bazie tego softu zbudowano firmowe odtwarzacze w tych DAPach). Sprzęt pokazano po raz pierwszy na IFA 2015, jednak dopiero teraz ma swoją rynkową premierę. Czego tam nie będzie? Oj wszytko będzie, zresztą popatrzcie na specyfikację z wyszczególnieniem różnic między modelami.

Najpierw to, co różni oba modele:

Onkyo DP-X1: dwa przetworniki (2x, po jednym na kanał) ESS Sabre ES9018K2M, dwa wzmacniacze (2x, po jednym na kanał) ESS Sabre 9601K  (konfiguracja BTL oraz ACG). Wyjścia zbalansowane 2.5mm, oraz SE audio jack 3.5mm. Moc wyjściowa: 150mW+150mW (zbal.), 75mW+75mW (SE). Obsługa słuchawek od 16Ω do 600Ω – coś czuje, że tutaj faktycznie nie będzie słuchawek, których ten DAP nam nie obsłuży. Żadnych ograniczeń.

Pioneer XDP-100R: 1x ESS Sabre ES9018K2M, 1x ESS Sabre 9601K, audio jack 3.5mm. Moc wyjściowa: 75mW+75mW. Wsparcie dla słuchawek 16Ω do 300Ω.

DP-X1 & XDP-100R wspólne cechy:

Android 5.1.1 (różne skórki, ten sam soft do odtwarzania)
CPU: Snapdragon 800 2.2ghz Quadcore
Ekran 4.7″ 1280*720 HD (312 PPI)
2GB RAM
32GB wew. pamięci
Dwa sloty dla kart Micro SD (SDXC) – maks. 512GB
Komunikacja: WiFi 802.11ac, DLNA Bluetooth AptX
Dostęp do: Google apps, Spotify, Tidal, Deezer, etc.
Obsługa dźwięku: odtwarzanie MQA, PCM 384khz (DXD) DSD 256
Ust. gain: Low/Normal/High
Cyfrowe wyjście via usb – DoP DSD 256 oraz PCM do 384khz (DXD)
Tryb usb OTG
Potencjometr ze 161 krokami (!!!)

Ustawienia dźwięku:

- 11 zakresowy korektor parametryczny
- upsampling 384khz (w pełni konfigurowalny)
- konwersja z PCM do DSD 128 w locie
- dwa filtry cyfrowe: szybki i wolny
- rozbudowany DSP (możliwości programowania wraz z aktualizacjami oprogramowania)
- ustawienie balansu osobno dla lewego jak i prawego kanału

Czas odtwarzania hi-res to minimum 16 godzin! Całość obudowy wykonana w aluminium. Waga to słuszne 203 gramy, wymiary: 130 x 76 x 13mm.

Godni przeciwnicy dla high-ednowych HiFiMANów oraz Astell & Kern? Na to wygląda. Szczególnie ten Onkyo zwraca na siebie uwagę, możliwości ma wyczynowe. Znakomicie, że w końcu pojawiają się DAPy z softwarem systemowym dającym w praktyce dostęp do dowolnego źródła dźwięku z sieci. Pisałem o tym wcześniej, że pojawienie się takiego sprzętu to wyłącznie kwestia czasu. Oczywiście osoby poszukujące w pełni uniwersalnego źródła, takiego które łączy w sobie cechy wysokiej klasy grajka jak i urządzenia służącego do komunikacji i tak wybiorą smartfona z dodatkiem mobilnego DACa i trudno z takim podejściem polemizować, w końcu nie każdy chce mnożyć byty. Tyle, że argument o graniu wyłącznie z pamięci odtwarzacza przestaje być aktualny – wystarczy sparować z telefonem grajka i już można grać z Tidala. I o to chodzi! Do tego cała pamięć przeznaczona na najlepszy jakościowo materiał, jaki znajduje się w naszej kolekcji i można ruszać w świat, mając dostęp do CAŁEJ swojej muzyki (właściwie to brakuje tutaj Loopa, choć otwartość na inny software może pozwolić na doinstalowanie takiego oprogramowania w przyszłości). W sumie, mając dostęp do prywatnej chmury, nie ma przeciwwskazań do trzymania całej biblioteki, nawet kilkuset gigabajtowej, dostępnej w każdej lokalizacji. Archiwa muzyczne hi-res dostępne z chmury, przy obecnie oferowanych 30-50GB transferu miesięcznie (tak, tyle można obecnie bez przeszkód uzyskać od operatorów w kraju) zaczyna nabierać sensu. Najlepszy jakościowo materiał na takim, jak powyżej, DAPie robi różnicę. Po prostu robi.

Będę polował na te odtwarzacze, postaram się je jak najszybciej przetestować.

» Czytaj dalej

Test Revo SuperConnect. Super radioodbiornika. Super.

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2015-06-28 o 17.20.24

Trochę nam się ta recenzja zagubiła gdzieś po drodze. Niedobrze. Bo Revo potrafi robić świetne, lifestylowe urządzenia audio, to sprzęt z naprawdę wysokiej półki, a tytułowe radyjko dodatkowo wyróżnia się w ofercie tego producenta wyjątkowo. Niedobrze więc, że z takim poślizgiem, dobrze że w końcu. I tego się trzymamy :) SuperConnect to taki radioodbiornik na miarę XXI wieku z wszystkim, tzn. z radiem cyfrowym, analogowym, internetowym oraz integracją z serwisami streamingowymi z jednej strony, jak również cydrowe źródło do grania z handhelda, komputera, serwera sieciowego. To wszystko w arcyzgrabnej formie, takiej, jaką powinno charakteryzować się piękne, klasyczne radio – jest drewno (boki, góra i dół obudowy) oraz aluminium (przód i tył). Wszystko spasowane z wielką starannością, wykonane na najwyższym poziomie. Szczerze? Jeżeli miałbym szukać czegoś gustownego w takiej właśnie formie, radia z siecią, to Revo byłoby jednym z pierwszych adresatów tych poszukiwań. Ten odbiornik ma w nazwie super i cóż, producent nie przesadza z tym super, bo faktycznie słuchać można bez względu na to, skąd nadają. A przecież to jest istota odbiornika – żeby odbierał sygnał, najlepiej z dowolnego źródła. SuperConnect to potrafi. Innymi słowy od strony formy i możliwości (technicznych, przyłączeniowych) jest tutaj absolutnie wszystko. Pozostała kwestia brzmienia. Czy ten multiodbiornik potrafi, będąc typowym źródłem monofonicznym, zagrać angażującą, w taki sposób, by słuchający go miłośnik wysokiej jakości dźwięku nie miał powodów do narzekań?

O tym przeczytacie poniżej, wspomnę także nieco o zaznaczonych we wstępie możliwościach. Testowałem wcześniej wieżę tego producenta, głośnik bezprzewodowy z dokiem. Wypadł bardzo przekonywająco, bardzo nam się spodobał. Dzisiaj bez integracji z plikiem, jak widać, trudno zaistnieć na rynku. Bardzo trudno, choć tacy Włosi z Tivoli pokazują, że jednak da się. Szkoda tylko, że klasyczne, tradycyjne radio, rozgłośnie to w większości – przez analogię – taka sama siekanina, chłam, jak obecna telewizja. Tylko kanały premium, względnie tematyczne oferują coś wartościowego, w przypadku tradycyjnych rozgłośni jest gorzej – bo dzisiaj trudno takim podmiotom utrzymywać się na rynku, muszą walczyć o egzystencję, a to niestety przekłada się na fatalny dobór muzyki, poprzetykanej głupkowatymi wstawkami prowadzących audycję… zmieniaczy playlist, z oczywistym dodatkiem w postaci super głośnych reklam. Tak to niestety wygląda, na szczęście SuperConnect daje dostęp do tematycznych stacji internetowych, do cyfrowego radia DAB+ (które to oferuje nie tylko dobry jakościowo dźwięk, ale stara się przyciągnąć słuchaczy czymś innym, niż standardowa sieczka). Można zatem znaleźć coś dla siebie, nie będąc skazanym na to co w eterze (piszę to ze smutkiem, bo całe moje dzieciństwo to – w dziedzinie >słucham muzyki< – przede wszystkim radio właśnie, z kaseciakiem głównie na wynos i sporadycznie z gramofonem z wiadomych przyczyn – bo to przecież zabawka dla dorosłych jest, a nie dla szczyla). Tak czy inaczej, tutaj sobie posłuchamy do woli, z czego nam przyjdzie ochota. I o to chodzi! Zapraszam.

» Czytaj dalej

Oppo wprowadzi Tidala do swoich stacjonarnych odtwarzaczy

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
oppotidal

Bardzo dobra wiadomość dla właścicieli odtwarzaczy stacjonarnych firmy Oppo. Wasze multiformatowe, wieloźródłowe skrzynki będą po aktualizacji jeszcze bardziej wieloźródłowe, a to za sprawa wprowadzenia przez producenta w najnowszym oprogramowaniu dostępu do serwisu steramingowego audio Tidal. Samego serwisu nie muszę chyba przedstawiać, to jedyny obecnie serwis streamingowy oferujący strumieniowanie w jakości bezstratnej. Dzięki obsłudze usługi możliwy będzie dostęp do ponad 25 milionów utworów, w tym ok. 70-80% w jakości bezstratnej wprost z odtwarzacza Oppo, bez konieczności korzystania z komputera lub handhelda. To bardzo wartościowy upgrade, który wraz z możliwościami odtwarzania fizycznych nośników oraz strumieniowaniem z dysków NAS kompleksowo rozwiązuje kwestię dostępu do wszelkich, muzycznych źródeł z poziomu odtwarzacza. Wspomniałem w naszej recenzji najwyższego, topowego modelu BDP-105D, że jest to źródło docelowe. Uzupełnienie oprogramowania odtwarzaczy Oppo o Tidala tylko potwierdza naszą ocenę, to obecnie najlepsze źródło od strony wyposażenia oraz możliwości jakie znajdziemy na rynku (mam tu na myśli model BDP-105D oferujący największe możliwości, w tym świetny wzmacniacz słuchawkowy oraz wysokiej klasy tor audio, dodatkowo jedne z najlepszych przetworników cyfrowo analogowe na rynku, pasywną konstrukcję itd itp.)

Kiedy możemy spodziewać się nowej funkcjonalności? Producent wspomina o połowie czerwca. Trzymamy za słowo. Usługa stanie się dostępna po aktualizacji oprogramowania. Dostęp jak i rejestracja w serwisie Tidal odbywać się będzie poprzez aplikację OPPO MediaControl (skądinąd bardzo sensownej, patrz nasza recenzja) dostępną na platformę iOS oraz na Androida. W ten sposób siedząc wygodnie w fotelu posiadacze odtwarzaczy OPPO będą mogli cieszyć dostępem do wielomilionowej jw. bazy, która sukcesywnie się powiększa i rozrasta. Rzecz jasna do poprawnego działania niezbędne będzie wykupienie abonamentu miesięcznego uprawniającego do korzystania z biblioteki muzycznej online (Tidal nie przewiduje ograniczeń liczby urządzeń powiązanych z kontem z tego co się orientuje). Niechlubnym wyjątkiem jest, a może był w tym aspekcie serwis Deezer, gdzie można było w ramach abonamentu „podpiąć” jeden, jedyny stacjonarny sprzęt audio, co w dobie wielostrefowych systemów audio wygląda zupełnie niepoważnie. Dzięki mobilnej aplikacji będzie można nawigować po zbiorach Tidala, korzystając z naszego telefonu lub tabletu odtworzymy nasze ulubione playlisty, albumy, szybko zapoznamy się z nowościami fonograficznymi jakie trafiły na rynek, miały swoją premierę. Dzięki udostępnieniu ekskluzywnych materiałów na wyłączność (vide ostatni koncert Prince) otrzymujemy kompletne rozwiązanie, platformę pozwalającą cieszyć się muzyką z wielu źródeł, w tym także internetowych, dostępnych w  ramach miesięcznego abonamentu. Dodatkowo nie zapominajmy o klipach wideo (w bardzo dobrej jakości obrazu i dźwięku), jak również promowaniu młodych artystów (Tidal Discovery) oraz obiecujących premierach (Tidal Rising) jakie oferuje tytułowy serwis muzyczny.

LOOP – streaming bez kompromisów, nasze wrażenia, nasza opinia

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
LOOP

O LOOPie wspomniałem parę dni temu w tym wpisie. Nowa usługa streamingowa LOOP pozwala na nieograniczony ilością miejsca (czytaj nielimitowany) dostęp do własnej kolekcji hi-resów oraz – ogólnie – muzyki zapisanej bezstratnie. Korzystam na co dzień z Tidala, jedynego obecnie serwisu streamingowego oferujacego strumieniowanie w jakości bezstratnej. Powiem tak – Tidal to bardzo dobre radio internetowe, jakościowo wyróżniające się na tle innych serwisów tego typu, ale do strumieniowania z LOOPa zwyczajnie nie ma podskoku. To inna bajka. I nawet nie chodzi o to, że Tidal to często brak święcącego HiFi (odtwarzamy wtedy materiał skompresowany stratnie o parametrach 320kbps w przypadku strumienia mp3 lub 256kbps w przypadku AAC), że część biblioteki niestety nie jest loseless. Chodzi o coś innego. Odtwarzane z własnej audio chmury (tak to będę od teraz nazywał) pliki, nawet CD Ripy brzmią ZNACZNIE lepiej. Znacznie. To nie jest subtelna różnica, a wyraźnie wyczuwalna, co tłumaczę sobie zastosowaniem przez Tidal zmiennego bitrate, generalnie niższego od wzmiankowanego transferu na poziomie 1411kbps. Tak to wygląda z technicznego punktu widzenia. Tak czy inaczej najważniejsze są w tym wszystkim nasze uszy i one bezbłędnie informują nas gdzie brzmi lepiej. Lepiej brzmi z LOOPa.

LOOP działa bardzo dobrze, tzn. odtwarzanie nie ulega przerwaniu w budynkach (3G/4G) oraz miejscach, gdzie zazwyczaj mam problem z działaniem Tidala, dzięki bardzo pokaźnemu buforowi. Generalnie na odtwarzanie musimy czasami chwilkę poczekać (widzimy wtedy napis Loading…), ale potem muzyka płynie już bez przeszkód do naszego odtwarzacza. Jeżeli odtwarzamy album, playlistę albo wybieramy tryb mieszany to oprogramowanie dba o to, by muzyka odtwarzana była bez konieczności czekania na dane, bez irytujących przerw. Inaczej będzie rzecz jasna, jak podczas odtwarzania zmienimi zdanie i wybierzemy inny album, inną playlistę etc. Wtedy ponownie trzeba będzie chwilkę poczekać na zapełnienie bufora. Widać, że Loop korzysta z własnej bazy metadanych, bo cześć kolekcji uzupełnił mi o brakujące elementy (skuteczność oceniam na jakieś 80-90%, a więc całkiem nieźle). Można rzecz jasna tworzyć własne playlisty (wcześniej utworzonych oprogramowanie nam nie obsłuży), korzystać z opcji mieszania utworów w przypadkowej kolejności (słabo to obecnie funkcjonuje, bo algorytm wybiera jedną, określoną kolejność odtwarzania, nie ma wielu wariantów, czy przypadkowości w tym mieszaniu, a przecież właśnie o to w mieszaniu chodzi, nieprawdaż?).

To co wgniata w fotel to, jak wspomniałem, jakość. Rzecz jasna mamy ograniczenia po stronie samych odtwarzaczy – w moim przypadku jest to iPhone 5S oraz iPad Mini Retina. Strumieniowanie w przypadku takich źródeł oznacza kompromisy. iPhone, każdy iPhone, to maksymalnie obsługa audio o parametrach 24 bit 48KHz, iPad zaś oferuje odtwarzanie materiału 24/96 bez downsamplingu. Nie jest źle, ale nie są to możliwości, które znajdziemy w niektórych urządzeniach na Androidzie (tu prym wiodą niektóre modele handheldów Galaxy od Samsunga), gdzi można grać 24/192. Bez względu na to czy muzyka płynie z jakiegoś iCośtam czy androidowego sprzętu, warto zadbać o odpowiednie słuchawki (tu progres, biorąc pod uwagę bezkompromisowość materiału źródłowego, będzie bardzo wyraźny) oraz… o odpowiednio dobrą amplifikację. Wzmacniacz słuchawkowy, przenośny, pozwoli wydobyć z tego co leci z Loopa wszystko, co najlepsze. To co zamontowano w smartfonach oraz tabletach często nie pozwala na dobre napędzenie słuchawek, dobrych słuchawek – mam tu na myśli zarówno rachityczna moc wbudowanych w telefony/tablety wzmacniaczy, ich niewystarczającą dynamikę, ogólnie, niewyszukane parametry słuchawkowego wyjścia, jakie zamontowano w naszych handheldach. Dobry wzmacniacz to wg. mnie ważniejszy element od zewnętrznego DACa, mający większy wpływa na jakość, większy od wyprowadzenia cyfrowego sygnału z naszego telefonu czy tabletu do zewnętrznego przetwornika (są jednak od tego pewne, że tak powiem, odstępstwa, czego dowodzi wbudowany w bezprzewodowe słuchawki Sennheisera DAC – połączenie kablem USB jest wg. mnie najlepsze brzmieniowo i to nie tylko w porównaniu z połączeniem bezprzewodowym, ale także analogowym, na kablu). Dźwięk strumieniowanych hi-resów muzyka brzmi w sposób zbliżony (przy dobrym wzmacniaczu i dobrych słuchawkach, jak wspomniałem powyżej) do tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni słuchając na stacjonarnym torze. To różnica wg. mnie nie tylko zauważalna, ale wyraźna, bezdyskusyjna. Jest dużo lepsza dynamika, jest w tym graniu powietrze, jest swoboda, ani cienia kompresji, pełny komfort, głębia, świetna stereofonia, przestrzeń. To wszystko, w porównaniu z typowym streamingiem, jest albo spotęgowane, albo zwyczajnie pojawia się właśnie tylko i wyłącznie w takich okolicznościach, tzn. dopiero w przypadku takiego strumienia czujemy, że to granie na najwyższym jakościowo poziomie. Cóż, wygląda na to, że słusznie upierałem się, że bez modułów 3G/4G wszelkie, wysokiej klasy DAPy, nie mają (na dłuższą metę) racji bytu. Ograniczenia pojemnościowe audiofilskich odtwarzaczy audio, połączone z brakiem możliwości połączenia się z siecią to oczywiste ograniczenia. Dzisiaj ludzie chcą strumieniować, chcą mieć szeroki wybór, pełen dostęp co zapewniają serwisy, co można (także) osiągnąć za pomocą takich usług jak LOOP. Cała kolekcja, wszystkie dyskografie, rzeczy których na próżno szukać w bibliotekach Spotify z osobistej audio chmurki? To jest to! Do tego taki Tidal oferujący nowości wydawnicze. Tak, to ma sens.

Nie jest to usługa pozbawiona wad. Nie, można parę wymienić, kilka rzeczy wymaga dopracowania. Transfer własnej muzyki do chmury jest cholernie słaby. 300-400kbps maksymalnie, średnio nie więcej niż 250-300 to naprawdę ból czterech liter. Jak sobie zechcemy przenieść całą kolekcję hi-resów to mamy nie lada wyzwanie. To będą dni, nie godziny, to potrwa. Downloader jest kiepski, to znaczy lubi się przywiesić, działa mułowato, dobrze że przynajmniej jest prosty, nie wybajerzony – tak czy inaczej do poprawy. Można alternatywnie wrzucać muzykę z poziomu odtwarzacza. No właśnie, odtwarzacza… Odtwarzacz VOX bardzo lubię, w obecnej wersji działa bardzo dobrze, oferuje integrację z SoundCloud, pozwala na obsługę dowolnego materiału lokalnie oraz zdalnie z serwera (w tym omawianego Loopa) oraz integrację z bibliotekami iTunes. Do tego scroblowanie z Last.FM oraz rozgłośnie internetowe. I tu niestety muszę się przyczepić – rozumiem mechanizm płatności w aplikacji, dodatkowe funkcjonalności, ale tak jak mogę zapłacić te 5$ miesięcznie za audio chmurę (50 za rok z góry, jak ktoś ma ochotę), to jakoś nie widzę uzasadnienia dla płacenia takiej sumy za odblokowanie rozgłośni internetowych. To jest wszędzie oferowane za darmo, a tu trzeba za to płacić. Jedyne, co mogłoby uzasadniać takie działanie to jakiś bardzo usystematyzowany, uporządkowany dostęp do rozgłośni oferujących najlepszą jakość streamingu, z jakimiś unikalnymi perełkami (które w morzu strumieni trudno odkryć, znaleźć). Cóż, widać developer szuka możliwości zarobienia dodatkowych paru groszy. Jego prawo, ale ja z tego nie skorzystam raczej, właśnie z wyżej wymienionych powodów. Moża grać tylko z Maka, mobilne platformy to także tylko i wyłącznie iOS – spore ograniczenie, ale developer ma pracować nad wersją dla Androida. Niestety o Windows Phone można na razie zapomnieć (może nowa dziesiątka przyniesie przełom, tzn. będzie można bez problemu korzystać z portów androidowych, poza tym wobec syntezy Windowsa na wszystkich platformach odpalimy dowolną usługę, odtwarzacz na microsoftowym telefonie). LOOP to nie jedyna, gorąca nowość w zakresie dostępu do muzyki. Za moment możecie spodziewać się opisu kolejnej, bardzo interesującej, wręcz rewolucyjnej usługi streamingowej. Czegoś co wszystko łączy i mam tu na myśli nie tylko różne strumienie (serwisy), ale także daje w pełni multiplaformowe możliwości, świetnie integruje nasz domowy sprzęt audio (ten z siecią). O czym mówię? Ano o czymś, co nazwano Roon. Dzieje się, oj dzieje w tym stramingu i trudno się dziwić. To, jak wspomniałem, teraźniejszość i przyszłość rynku, całej branży. Wspomniany Roon to coś, co niektórzy zdążyli już okrzyknąć absolutną rewelacją(lucją), następcą LMS (Logitech Media Serwer – który, dzięki po pośmiertnemu rozwojowi, wsparciu ogromnej rzeszy użytkowników, przeżywa obecnie „drugą młodość” vide oprogramowanie dla wyspecjalizowanych komputerów audio, setkach pluginów, dodatków jakie można uruchomić na tej platformie), czymś co całościowo rozwiązuje problem dostępu do muzyki. Na wyrost te zachwyty? Cóż, zobaczymy. Na razie rzecz testuję, podobnie jak LOOPa, z którego już raczej nie zrezygnuję, bo jak wspomniałem powyżej, idea prywatnej, osobistej audio chmurki, zintegrowanej z dobrym oprogramowaniem odtwarzającym dźwięk to dokładnie to, czego potrzebuję. Poniżej zrzuty z aplikacji mobilnych oraz komputera prezentujące opisaną usługę oraz software…

 

» Czytaj dalej

Jakby tu wykończyć konkurencję? Najlepiej w stylu Apple, uczciwie inaczej (darmowo? A fe!)

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
itunes-vs-spotify

Parę dni temu świat długi i szeroki obiegła wiadomość o próbie wykoszenia konkurencji streamingowej przez wielkie Apple za pomocą niecnych praktyk, moralnie i etycznie wątpliwych – w rozmowach z gigantami branży, cupertyńska firma użyła „złotego argumentu”, że jak darmo to boli gardło i streaming muzyki bez opłat to zło wcielone, gomoria, nietakt i takie Spotify (no bo jakżeby inaczej, w końcu główny konkurent na polu usług strumieniowych audio, bo największy) powinno czym prędzej dostać zakaz oferowania takiej opcji, nawet poszatkowanej reklamami, jak to ma obecnie miejsce. No pięknie, pięknie, to się nazywa regulowanie rynku wedle własnego widzimisię i „mojszego” interesu. Bo, że interes jest to jasne, że duży to też, najbardziej dynamicznie rozwija się właśnie ta metoda dystrybucji muzyki i ktoś, kto ma największy kramik z empetrójkami na planecie, może zwyczajnie nie chcieć przyjąć do wiadomości, że czasy jakby inne, że ludzie nie będą płacić kilkunastu dolców za album w kompresji stratnej, który na marginesie po zapłaceniu wcale nie jest taki do końca ich na własność, tylko jakby na wieczyste użytkowanie. Mniejsza. Apple tym razem na tyle mocno przegięło, że sprawą zainteresował się Departament Sprawiedliwości i ogólnie wszyscy święci. Z eBookami też mocno zaśmierdziało i skończyło się w sądzie, skończyło się koniecznością wypłacenia kary. Niestety obawiam się, że ktoś tu działa z pełnym wyrachowaniem i zdaje sobie sprawę, że nawet konieczność zapłacenia kary i tak się wrzuci w koszta, bo stawka to nie dziesiątki, nie setki, a miliardy dolarów. I o to toczy się gra. Przykre w tym wszystkim jest jedno – nikt nie liczy się z nami, konsumentami. My jesteśmy tylko od płacenia, najlepiej jak najczęstszego, a jeszcze lepiej za to samo… tu jest pies pogrzebany, bo system dostępowy, abonamentowy, daje swobodę wyboru, utrudnia, czy wręcz mocno ogranicza dyktatorskie zapędy branży fonograficznej, wielkich wytwórni, które mają na pierwszym miejscu zysk, niestety na drugim także mają zysk i na trzecim również. Możliwość promocji niezależnych artystów, talentów, ludzi którzy wcale nie mają ochoty wchodzić do mainstreamu, a jednocześnie chcą zaistnieć, stać się rozpoznawalni, to jeden z ważnych aspektów dokonującej się rewolucji w dystrybuowaniu i w ogóle, szerzej, w muzyce, tworzeniu, jaka się obecnie dokonuje.

Problem w tym, że wielcy, z Apple na – kto wie – czy nie na pierwszym miejscu (Apple było forpocztą zmian, gdy plik stawał się alternatywą dla płyty, teraz jest reakcjonistą, walczącym z rewolucją, bo przecież ta rewolucja zagraża jego interesom) są w kontrze, stają naprzeciw, chcą utrudnić, przynajmniej opóźnić to, co nieuchronne. Już same założenia i dotychczasowe działania Apple w zakresie własnych usług jasno wskazują, kto tu stara się zastopować, utrudnić zmiany w branży. Podobno na WWDC ma się odbyć premiera, nowe otwarcie usług i produktów muzycznych firmowanych jabłkowym logo. Serwis, radio, nowa aplikacja, integracja tego wszystkiego w ramach swojego ekosystemu to spore wyzwanie, szkoda że firma nie koncentruje na tym uwagi, starając się wykosić nieładnie konkurencję. Kto broni Apple zaoferować podobnej usługi u siebie… stop, no wiadomo, taka usługa może być kolejnym argumentem, by już nic z iTunes Store nie kupować. To może kramik dotychczasowy przekształcić w świątynie melomanów o mocno wybrednych gustach i uchu. Też nie bardzo, bo Apple to masówka, mainstream, to pop a nie jakaś nisza, jakiś margines. Tu się musi sprzedawać w milionach. Apple niewątpliwie ma problem, szczególnie że bardzo późno wchodzi na nieznane sobie grunty (trudno iTunes Radio uznać sukcesem, to raczej porażka, prestiżowa porażka, to samo można powiedzieć o iTunes Match, które nie stało się forpocztą dla abonamentowej usługi strumieniowej, nie stało się popularne).

Spotify chce 20 maja ubiec Apple, pokazując COŚ, co w domyśle przyćmi pomysły Cooka i sp. Mówi się o klipach wideo, o alternatywie dla najpopularniejszego serwisu tego typu, YouTube (na które Apple też nie znalazło i już chyba nie znajdzie odpowiedzi), które zresztą jest także najpopularniejszym serwisem streamingowym audio (i nie tylko chodzi tutaj o klipy, w ogóle, wielu w ten sposób słucha muzyki, co napawa lekką grozą, zważywszy na standardowo fatalną jakość dźwięku). Apple musi jakoś się znaleźć i jak widać próbuje, nie zawsze czysto, na za pięć dwunasta, pogrywać, próbuje znaleźć sobie miejsce i przygotować się do tego, co przyniesie najbliższa przyszłość. Statystki nie kłamią, odwrót od kupowania muzyki w sieci w tradycyjnym modelu dystrybucji to już stała tendencja, z roku na rok pogłębiająca się. Fajnie by było, gdyby najbogatsza firma świata pokazała, wymyśliła coś równie rewolucyjnego, jak onegdaj rewolucyjnym było iTunes/iTunes Store. Z przecieków jednak wyłania się obraz typowy dla dzisiejszego A. Ot, kolejna megakorporacja, która nie jest w stanie zaskoczyć, jest natomiast w stanie bardzo mocno bić się o swoje interesy, nie zawsze fair (w biznesie też obowiązuje taka reguła… podobno), sugerując innym (wytwórnie) co należy zrobić, aby samemu odnieść oczywistą korzyść, czytaj, wykończyć konkurencję.

Playstation plus Spotify = usługa streamingowa dla konsol Sony

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
spotify-playstation-banner_1000x500

Kompletny niewypał jakim okazało się Music Unlimited, usługa dostępowa Sony, przygotowana z myślą o konsolach PS3/PS4, niebawem przejdzie do historii. Japończycy wyciągnęli w końcu właściwe wnioski i od marca (być może nawet od lutego) nietrafiona, firmowa usługa zostanie zastąpiona przez wspólny serwis Sony oraz Spotify… de facto, będzie to po prostu odpowiednio napisana aplikacja dostępowa do serwisu Szwedów. Ten, jest obecnie, najpopularniejszym na świecie rozwiązaniem tego typu. Usługi strumieniowe to dzisiaj jedyna metoda dystrybucji muzyki, która generuje przyrost, w niektórych krajach (Norwegia np.) jest to już 75% udziału na rynku fonograficznym. Będzie można korzystać z abonamentu Premium plus, dla użytkowników Playstation przygotowano specjalne oferty (początkowo dostęp bezpłatny, dla osób korzystających z subskrypcji MU darmowy do odwołania), oczywiście będziemy mogli odtwarzać nasze ulubione playlisty na obu konsolach. Usługa trafi początkowo do 14 krajów (w tym najprawdopodobniej do Polski), następnie do wszystkich, w których funkcjonuje PlayStation Now. Ciekawe, czy użytkownik bez wykupionego PS+, z opłacanym abonamentem premium na Spotify będzie mógł korzystać z aplikacji dostępowej? Zobaczymy, być może będzie po prostu dostępna aplikacja do ściągnięcia, dla abonentów abonament z upustem, albo wręcz gratis.

Warto wspomnieć., że Music Unlimited był niewypałem nie tylko przez zamknięcie w ramach jednego ekosystemu, platformy, ale także dlatego, że Sony w bezdennie głupi sposób wprowadzało MU, ograniczając dostęp do kilku krajów, omijając wiele takich, w których usługi tego typu cieszą się sporą popularności. W Polsce, przykładowo, serwis był i jest niedostępny, a przecież debiutował bodaj sześć lat temu… kawał czasu! Co więcej, Sony jak zwykle z ciekawego pomysłu, nowatorskiego, bo wtedy takich rzeczy jak Spotify czy Deezer zwyczajnie nie było na rynku, zrobiło coś, co przeszło bez echa, nie wykorzystano szansy i teraz trzeb szukać partnera, który oferuje tego typu usługi. Tak czy inaczej, bardzo dobra wiadomość, szkoda tylko, że Sony nie poszło tutaj za ciosem, dogadując się ze Szwedami w sprawie strumieniowania muzyki w lepszej jakości, tj. kompresja bezstratna, a może nawet hi-res. Mówimy głównie o urządzeniach stacjonarnych, ze stałym dostępem do szerokopasmowego Internetu. Coś czuję, że Sony ponownie nie wykorzysta szansy. Cóż, niebawem przekonamy się jak wygląda Spotify na Playstation. Mnie tam się marzy w przyszłości dział z albumami SACD/DSD. To by było coś! W przypadku tego formatu to właśnie Sony jest głównym dysponentem praw, głównym dystrybutorem oraz producentem. Cóż, zobaczymy czy Szwedzi zdecydują się na uruchomienie serwisu HQ w ramach swojej oferty. Jakby nie patrzeć, to 65 milionów potencjalnych klientów – tyle osób dysponuje którymś z dwóch, wymienionych powyżej, modeli PS.

Podobno to działa. Meridian MQA – zapis hi-resów w plikach o wadze MP3

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2014-12-14 o 13.55.07

To by była dopiero rewolucja. Zamiast ładować set gigabajtowe karty, tworzyć odtwarzacze z pół tera w obudowie (czytaj: płacić horrendalne kwoty za coś, co niestety obecnie wydaje się absolutnie konieczne – za dużą przestrzeń na dane), zmniejszyć zapotrzebowanie zmniejszając wielkość plików hi-resowych do wartości kojarzących się z zapisem MP3. Czy to w ogóle wykonalne, możliwe? Ludzie z Meridiana są przekonani, że ich najnowszy pomysł pozwoli na taką właśnie redukcję hi-resów. Co wiemy zatem o tej, potencjalnie rewolucyjnej, technologii? MQA to bezstratne kodowanie, które daje możliwość zapisu plików zapisanych pierwotnie jako FLAC, ALAC lub WAV o parametrach 44,1 kHz aż po 768 kHz, 24 / 32 bitach oraz ich dekompresji, przy bardzo ograniczonym zapotrzebowaniu na przestrzeń / transfer. Ma to być idealne rozwiązanie w przypadku serwisów streamingowych, które mogłyby zaoferować strumieniowanie muzyki o jakości masterów bez konieczności wykupu przez użytkownika ogromnej paczki danych, czy wręcz nielimitowanego dostępu (co może okazać się problematyczne, bo w wielu krajach po prostu nie ma takiej możliwości, oferty na rynku). Ważne, nowy sposób kompresji dźwięku miałby zadebiutować już na początku 2015 roku. Pytanie, z czym wiąże się wprowadzenie takiego zapisu, czy po stronie klienta konieczna jest odpowiednio duża moc obliczeniowa (tak to, z tego co udało mi się ustalić, będzie wyglądało), jak to wygląda w kwestii kompatybilności (czy wystarczą aktualizacje oprogramowania w urządzeniach?)??? To kluczowe pytania, odnośnie komputerów pewnie nie będzie problemu z szybkim wdrożeniem, co innego odnośnie handheldów oraz odtwarzaczy sieciowych, innych źródeł. Na razie oficjalna strona projektu bazuje głównie na ogólnikach. Warto poczekać na oficjalną premierę oraz podanie pełnej specyfikacji MQA. Ma to być rozwiązanie bezkompromisowe i na to liczymy, bo najwyższa jakość dźwięku bez ograniczeń pod kątem transferu, przestrzeni nośników jest tym, na co wszyscy czekamy… Poniżej, krótka prezentacja wideo.

» Czytaj dalej

Test systemu bezprzewodowego NuForce Air DAC (aktualizacja!)

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
nuforce-air-dac-itx

AirPlay rozleniwia. Stworzony przez Apple, bezprzewodowy system transmisji obrazu i dźwięku pozwala obecnie na niemal całkowite wyeliminowanie kabli. Ma to swoją cenę – o ile proste, firmowe transmitery w rodzaju AirPort Express czy Apple TV nie są zbyt kosztowne, to już stacje muzyczne swoje kosztują. Na szczęście obecnie AP staje się standardem w elektronice użytkowej i coraz więcej odtwarzaczy stacjonarnych, amplitunerów, a nawet wzmacniaczy otrzymuje takie udogodnienie. To niewątpliwie bardzo wygodne rozwiązanie, oferujące naprawdę przyzwoitą jakość dźwięku. Na rynku można znaleźć alternatywę pod postacią zestawów, sprzętu wspierającego transmisję Bluetooth. Nie jest to jednak najszczęśliwsze rozwiązanie odnośnie audio. Konieczność parowania urządzeń, możliwe interferencje / zakłócenia, a przede wszystkim jakość dźwięku pozostawiają sporo do życzenia.

Oczywiście także w tym wypadku mamy do czynienia z ewolucją – obecna wersja apt-X sprawdza się o niebo lepiej od poprzednich standardów (transfer audio), ale pozostaje problem obsługi, kompatybilności z tym standardem. Innym możliwym wyborem jest specjalnie stworzony na potrzeby audio rodzaj technologii bezprzewodowego przesyłu dźwięku SKAA. To dedykowana technika, pozwalająca na eliminację paru bardzo ważnych dla uzyskania odpowiedniej jakości dźwięku ograniczeń (szczególnie w kontekście porównania z BT) – po pierwsze niczego tutaj nie parujemy, sprzęt łączy się całkowicie przezroczyście dla użytkownika, w pełni automatycznie, po drugie niezwykle małe opóźnienie (wręcz rekordowo małe) przekłada się na niezakłóconą transmisję, wreszcie jakość muzyki jest – co potwierdziło się podczas testów – na bardzo wysokim poziomie.

Dość powiedzieć, że czasami wolę słuchać ripów CD z małej skrzyneczki podpiętej pod wzmacniacz, niż z klasycznego, bardzo dobrego odtwarzacza C515BEE. Dźwięk imponuje czystością, skalą – naprawdę to znakomity system transmisji, wg. mnie lepszy od jabłkowego (AirPlay sprawdza się bardzo dobrze, żeby nie było wątpliwości, ale transfer w technologii SKAA oferuje lepsze brzmienie, o czym przeczytacie poniżej). NuForce zaprezentował swoje rozwiązanie oparte na wspomnianej powyżej technice bezprzewodowego transferu audio. To AirDAC – odbiornik oraz maksymalnie cztery, współpracujące z nim nadajniki. Dla handhelda (na razie Apple, choć podobno niebawem ma do sprzedaży trafić nadajnik pod Androida) oraz PC. Przetestowaliśmy wersję handheldową, w niedalekiej przyszłości uzupełnimy opis, zamieszczając wrażenia płynące z użytkowania nadajnika dla komputera. Zapraszam do lektury…

» Czytaj dalej