LogowanieZarejestruj się
News

Spotify wycofuje wsparcie dla Connect: Yamaha, B&O, Denon, Onkyo…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2018-02-07 o 09.01.20

Zastanawiam się czym spowodowany jest taki, antykonsumencki, ruch ze strony Spotify’a? Ostatnio ktoś rzucił (analityk wróżący z fusów), że w wakacje Spotify straci pozycję lidera na rzecz Apple w Stanach. Jabłkowa firma wprowadziła właśnie, po dwóch miesiącach od pierwotnie planowanej daty premiery, swój „inteligentny” głośnik. Piszę „inteligentny”, bo w obecnej postaci jest to wczesna beta, tak jak w wiecznej becie jest Siri (daleko Apple do Google i Amazona, daleko), dodatkowo mimo opóźnienia nie ma AirPlay2, a to oznacza, że możecie zapomnieć o multiroomie (tak, tak właśnie), możecie zapomnieć o łączeniu w pary dwóch głośników (stereo) i obecnie możecie korzystać z przedpotopowego AirPlay pierwszej generacji (tylko point to point, bufor 2 sekundowy …sic! Do tego opóźnienie de facto uniemożliwiające synchronizację, gdy chcemy pożenić to z obrazem). Sumując, leniwce z Apple wprowadziły na rynek produkt pozbawiony (co najmniej do chwili dużej aktualizacji oprogramowania). Spotify nie robi sprzętu, natomiast Spotify oferuje streaming praktycznie w każdym streamerze, kinie, inteligentnym głośniku, czy generalizując w każdym sprzęcie audio podpiętym do sieci. No prawie, ale zasięg ma naprawdę zacny i nie ma drugiego serwisu, który byłby tak zintegrowany z obecną na rynku elektroniką.

Do wczoraj. Nie widzieć czemu, odpowiedzią na spóźniony ruch Apple, na wypuszczenie produktu „tylko dla jabłkolubów”, zamkniętego w jabcowym ekosystemie na cztery spusty, jest decyzja o wycofaniu wsparcia dla własnego protokołu (mówimy zatem o pełnej integracji właśnie, bo Spotify Connect to protokół, własny, pozwalający na stream w nowoczesnej formie, bez opóźnień, bezpośrednio na urządzenie, bez pośrednictwa handhelda – tylko sterownika / pilota) w wielu klamotach, wielu czołowych producentów audio. Na liście figurują firmy: Onkyo, Denon, Marantz, Bang & Olufsen, Pioneer oraz Yamaha. Kina domowe, osieciowane wzmacniacze, głośniki bezprzewodowe itd itp. …wszystko to zaraz starci dostęp do Spotify Connect, albo (w najlepszym wariancie) będzie wymagało pilnej aktualizacji. Jak wspomniałem, mówimy o integracji strumieni Spotify’a w klamocie, bez konieczności wykorzystania smartfona, tabletu do strumieniowania (tylko sterowanie).

Oficjalnie powodem opisanej powyżej sytuacji jest „aktualizacja własnej platformy, back-endu” przez Spotify’a. Nowa wersja nie jest kompatybilna wstecz i wymaga pilnej jw. aktualizacji, przy czym wiele urządzeń (coś tam rzecznik mówił o „starych” klamotach audio oraz telewizorach, ale de facto chodzi o lwią część sprzętu ze wsparciem dla Spotify Connect jaki trafił do klientów przez ostatnie dwa lata) straci dostęp, przestanie obsługiwać protokół. Tylko w niektórych przypadkach możliwe będzie dokonanie upgrade w klamocie, przy czym muszą zainstnieć dwie okoliczności: po pierwsze musi być to urządzenie zdolne do przeprowadzenia takiej operacji, po drugie producent musi być zainteresowany wprowadzeniem nowości w swojej linii produktowej. Czy będzie? Śmiem wątpić, szczególnie że leniwce z Apple będą teraz mocno się spieszyć, by wprowadzić AirPlay2 na rynek. Jak najszybciej. Integracja pomysłu Apple na stream w klamotach audio i audio/wideo (funkcjonalnie będzie odpowiednikiem Spotify Connect z plusem w postaci bezstratnej transmisji) może być mocno ułatwiona, bo to tylko oprogramowanie, nowy kod, a nie – jak to miało miejsce w AirPlay 1 gen – kwestie sprzętowo-licencyjne. To znaczy jakaś licencja, czy certyfikacja też jak najbardziej będzie, ale ma być szybciej, łatwiej, prościej. Apple robi to późno, do tego wchodzi z produktem, który może być konkurencją dla wielu alternatyw na rynku, ale… to Apple, oni tak działają, a Spotify właśnie ułatwia im zadanie.

Jak widzicie teraz i w przyszłości może się okazać, że to co w instrukcji, na pudle i reklamie ma się nijak do rzeczywistości. Ktoś może usunąć daną funkcjonalność i jako konsument nie będziecie mogli nic na to poradzić. Ktoś powie… o co tyle krzyku, wystarczy kupić dongla (Chromecast Audio). Tani jest i już. Problem w tym, że nie każdy ma ochotę na takie rozwiązanie, poza tym jak coś jest zintegrowane to jest i działa, a jak nie jest… Chromecast wymaga zasilania. To nie jest opcja dla każdego, trudno tu mówić o elegancji, kiedy coś tam musi sobie wisieć na kabelku (kabelkach). Słabe to. Bardzo. Niektórzy producenci już zapowiedzieli wycofanie integracji strumienia Spotify w swoich produktach. Będzie bałagan? Będzie. Konsumenci się wkurzą? Wkurzą.

PS. Dostałem potwierdzenie, że Yamaha oraz Denon wprowadzą aktualizacje w większości (?) swoich produktów, które na starcie obsługiwały Spotify Connect.

PPS. Sonos będzie aktualizował swoje głośniki, nie stracą wsparcia dla protokołu.

Reference 4… protools w służbie muzykofila ;-)

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2018-02-01 o 22.33.58

Pamiętacie True-Fi? Nie? Kalibrator pod słuchawki uwzględniający m.in. destruktywny upływ czasu, skutkujący degradacją słuchu u wapniaków (skala kończyła się na 60+). Poza tym kawał fajnego softu z presetami dla ponad stu modeli słuchawek. Fajna, pouczająca zabawa, ciekawe doświadczenie, ale my tu nie o tym, choć nawiązanie nieprzypadkowe, bo też soft, też kalibrujący, od tego samego developera Sonarworks, ale na zupełnie innym poziomie. Poziomie Pro. Bo Reference, moi drodzy, to coś, co oczywiście można wykorzystać do pracy zawodowej (inżynier dźwięku, studio, te sprawy), ale można też – bo czemu by nie – skorzystać z potęgi tego softu w warunkach domowych. To nie tylko kalibrator z presetami, nie tylko multum opcji ustawień, możliwości precyzyjnego (na takim poziomie robią to inżynierowie odpowiedzialni za produkt, a tu można sobie z tych opcji skorzystać) strojenia efektorów i to nie tylko tych z przygotowanymi, gotowymi konfigami. Lista obejmuje te same modele, co w True-Fi, ale jak wspomniałem, nic nie stoi na przeszkodzie, by posługując się pokrętłami, suwakami poeksperymentować z czym popadnie. Szczególnie kusząca opcja otwiera się w przypadku kolumn głośnikowych, bo software dostępny jest zasadniczo w dwóch wariantach – tylko dla słuchawek (99$) i dla kolumn & słuchawek (249$). Polecam zaznajomić się z najbardziej rozbudowanym wariantem. Mamy wersję próbną, testową z możliwością użytkowania przez 21 dni, także czasu sporo.

Reference 4 czytaj kalibrator pro

Nie tylko słuchawki

Umc, umc, umc ;-)

Narzędzie pozwala naprawdę na wiele. Poza kalibracją i to wielowariantową, bo poza presetami, mamy możliwość skorzystania z osobnego modułu pomiarowego (współpraca z mikrofonem), zmianą predefiniowanych setów, własnymi nastawami, są jeszcze gotowe tryby EQ do których dopasowujemy własną krzywą, referencyjną (jakżeby inaczej ;-) ). Jak to w protoolsach bywa jest opcja mono, jest clipping, jest osobna regulacja barwy, możliwość podbicia poziomu sygnału, a wszystko to w ładnym, przejrzystym i nieprzedobrzonym (jakże często te protoolsy są zwyczajnie nie do ogarnięcia, bo ktoś zapomniał o zaprojektowaniu dobrego UI i UX do bani) programie narzędziowym z szybkim dostępem do wyboru danego modelu słuchawek na pasku (tam też szybko konfigurujemy zasoby sprzętowe tj. przetworniki). Ciekawą rzeczą są symulacje (autokalibrator) „typowych” klamotów (słuchawek, kolumn). Rzecz jasna możliwe jest wprowadzanie dodatkowych plug-inów, symulacji, presetów. Można też wybrać parę filtrów w zaawansowanych opcjach. Dla nas jednak istotną kwestią jest możliwość bardzo głębokiej ingerencji w zachowanie podpiętego sprzętu za pomocą opisywanego narzędzia. Na drodze softwareowej możemy modelować zachowanie podpiętych słuchawek, toru głośnikowego, symulować warunki środowiskowe, stroić pod kątem paru popularnych (tak, tak jest kalibracja ala Beats Audio :-) ) metod ustawiania przetworników / głośników pod określone preferencje (te popularne, jak i arystokratyczne, kto co tam lubi ;-) ). Przednia zabawa, można w ten sposób co nieco dowiedzieć się nie tylko o pracy inżynierów dźwięku, pracy w studiu nad materiałem oraz u wytwórcy sprzętu, przy projektowaniu audioklamotów, ale skonfrontować swoje doświadczenia i wyciągnąć pewne wnioski.

Symulacja typowych, standardowych (czy to w domu, czy u audiofila, czy w studio) efektorów

Przejrzysty, prosty, zrozumiały interface

Tak, czasami zadajemy sobie pytanie, dlaczego dzisiejszy materiał, dzisiejsza muzyka brzmi w taki, a nie inny sposób, dlaczego realizatorzy podejmują takie, nie inne decyzje. To samo tyczy się wyborów dokonywanych na etapie projektowania kolumn, słuchawek, elektroniki. Uwzględnia się trendy, uwzględnia sposoby – przepraszam za określenie – konsumpcji i finalnie mamy to co mamy. Można sobie parę rzeczy, przy okazji, uświadomić. To narzędzie do pracy, tak, ale dzięki bardzo prostej, powiedziałbym wręcz zapożyczonej z konsumenckich apek, konstrukcji, nie przeładowaniu, nie przekombinowaniu, ogólnej prostocie Reference 4 może być ciekawym narzędziem w rękach muzykofila ,amatora. Bardziej jako wcale potężny konfigurator dla naszego systemu, w opcji z kolumnami, zamykającego temat, a z uwzględnieniem dodatkowego modułu pomiarowego (Reference 4 Measure – opcjonalna instalacja) czegoś, co pozwoli nam na dokładne ustawienie toru w naszych warunkach lokalowych. Można spokojnie użyć tego z dowolnymi klamotami, nie tylko tymi z gotowymi presetami (to dla leniwców ;-) ). Patrząc na dostępną dla usera autokalibrację stukilkudziesięciu modeli słuchawek, widzę, że developer chce zachęcić do użytkowania także osoby niezwiązane zawodowo z dźwiękiem. I bardzo dobrze, bo znajdziemy tam sporo konsumenckich, popularnych modeli, takich które można spotkać „pod każdą strzechą”. Cena 99$ (same słuchawy) nie jest zaporowa*. To tylko 24$ więcej od True-Fi (dla ludu).

Na zakończenie, tytułowe rozwiązanie jest dla zainteresowanych cyzelowaniem, poszukiwaczy, dłubantów ;-) …dla kogoś kto dużo i często zmienia, wymienia, kombinuje, albo… dla bezkompromisowca, który chce te swoje klamoty najlepsze na świecie i w ogóle najlepiej grające ustawić tak, że no mucha nie siada.

Dla reszty jest świetne True-Fi.

Symulujemy

Panel konfiguracyjny nie może być chyba prostszy, a wszystko co trzeba zawiera

Pod ROONem, pod VOX Playerem, wiele programów audio skorzysta z tego toolsa

 

* za głośniki, jak wspomniano, ekstra 150…

Autonastawy dla K701 oraz HD650, są też HiFiMANy HE-400i, dla zwolenników Audeze też się coś znajdzie, na teraz 114 modeli (poniżej, w rozwinięciu, lista)

Symulacje dla kolumn oraz słuchawek

» Czytaj dalej

PrimeSeat: pierwszy stream DSD na serio

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2018-01-30 o 15.21.33

Na serio, bo choć początki (jeszcze w 2016) były mizerne, bardziej była to ciekawostka przyrodnicza, u nas działająca gorzej niż źle, to dzisiaj sytuacja przestawia się zgoła inaczej. Wystarczy wdepnąć tutaj, pobrać aplikację dostępową, poświęcić chwilkę na konfigurację i już. Działa to zarówno pod Win jak i macOS, wymagane jest odpowiednio szybkie łącze, najlepiej w okolicach 11-12Mbps minimum, co dzisiaj nie powinno być problemem. Ważne, to łącze musi być stabilne, pewne, bo stream 1 bitowy wymaga skokowo wyższej przepustowości od takiego Tidala (gdzie, dzięki kontenerowi MQA, transfer jest na poziomie 1400-1500kbps maks.) i jw. trzeba zapewnić odpowiednie zaplecze. Ważna uwaga praktyczna, jak WiFi to gigabitowe (5GHz), bo sieć (2,4Ghz – draft n/n) nie za bardzo się nadaje do zabawy w słuchanie takiego strumienia. Będzie rwało, sprawdziłem u siebie (WiFi taktuję zawsze jako pomocnicze medium, główne to gigabitowy LAN) także po drucie te 1 bitowe streamy uskuteczniamy. Każdego dnia mamy zmieniający się repertuar, całość oparta jest na paru strumieniach do wyboru, prezentujących przede wszystkim klasykę (choć była też ambientowa muzyka w steamie dostępna). Głównie wytwórnia Blue Coast Music, ale także koncerty live , raczej duże składy, symfoniczna… trudno się dziwić takiemu repertuarowi, bo właśnie klasyka i jazz stanowią główne gatunki wydawane w formacie DSD dzisiaj (i wczoraj, w czasach płyty SACD).

Krótko i na temat

Link: PrimeSeat

Każdy stream to określone parametry, mamy zazwyczaj dwie wersje 1 bitowego strumienia (64/2,8 oraz 128/5,6) oraz, czasami hi-resowe PCM (88,4 / 176,8). Strumień się buforuje, generalnie, nawet przy szybkim łączu trzeba chwilkę odczekać na rozpoczęcie odtwarzania. Jak nie mamy stabilnego, szybkiego łącza to cała zabawa mija się z celem… dropy, oczekiwanie na wznowienie. Nie polecam. Także trzeba zadbać o zaplecze, by móc się cieszyć znakomitym jakościowo materiałem strumieniowanym z serwerów w Japonii. W sytuacji, gdy dysponujemy dobrym, pewnym łączem możemy porozkoszować się naprawdę doskonałej jakości streamem audio. Twórcy serwisu bardzo polecają japońską (jakże by inaczej ;-) ) elektronikę, ale jak wspomniałem wcześniej, nie chodzi tutaj tylko o lokalny patriotyzm. Akurat DSD w Japonii jest bardzo popularne, wielu producentów specjalizuje się w tematyce, sprzęt często stworzony jest właśnie na potrzeby tego formatu. I nie mam na myśli odtwarzaczy SACD (tu wręcz można mówić o dominacji Samurajów), ale także DACów czy streamerów, bo choć obsługa DSD jest dzisiaj praktycznie w każdym przetworniku dostępna, to właśnie Japończycy robią to na najlepszym możliwym poziomie. Nie raz, nie dwa udowodnili to, bo nie tylko KORG, ale także przykładowo Furutech, czy rozwiązania z segmentu pro-toolsów oferowały i oferują najbardziej rozbudowane opcje odtwarzania takiego materiału. Tak, mówimy o trybie native (bez konwersji, bez DoP), mówimy także o specjalnym oprogramowaniu i wyspecjalizowanych sterownikach (Korg z AudioGate). Nie dziwi zatem to, że ten pierwszy, tego typu serwis, działa właśnie tam… w Japonii.

Strumień DSD, poza opcjami w tabelce, można wybrać nawet DSD256 (11.2)…

Polecam szczerze, bo plikowego 1 bitowego materiału jak na lekarstwo, jest to nisza, oczywiście można grać obrazy płyt DSD, można użyć zmodyfikowanej PS3 (model fat – grubaska) z opcją rippera, można zakupić nieco muzyki w paru kramikach, ale generalnie jest tego mało. Stream popularyzujący alternatywę dla PCM, generalnie popularyzujący muzykę w wysokiej jakości to coś, czemu warto przyklasnąć, szczególnie wtedy, gdy ta popularyzacja jest ogólnie dostępna, darmowa, ma służyć każdemu zainteresowanemu. Każdy DAC z obsługą (DoP) odtworzy nam te strumienie, choć jw. producent poleca, wyróżnia na swojej witrynie przetworniki KORGa. Aplikacja nie ma jakiejś wyszukanej formy, pewne elementy UI wskazują na współpracę z KORGiem (nie byłoby to nic zaskakującego, patrząc przez pryzmat kto kogo), najważniejsza jest w tym wszystkim oczywiście muzyka, a tu nie ma to, tamto, tylko faktycznie mamy naj, naj. Blue Coast Records to specjalista formatu DSD, label wydający w tym formacie, z chyba poza 2L największym doświadczeniem w tej dziedzinie. Pamiętam unikalny stream SACD/DSD/fullHD z serwisu Deutsche Grammophon na odtwarzaczach Oppo (105D – patrz test). Szkoda, że z tego zrezygnowano w nowej odsłonie (patrz test 205), wielka szkoda, to chyba jedyna rzecz jakiej żałowałem egzaminując nowy player Oppo (Netflix jest dostępny praktycznie wszędzie, jego brak w takim źródle, choć zauważalny, jest łatwy do niwelacji, o DG nie da się powiedzieć tego samego …niestety).

Elektronika rodzimego Sony… 

Oczywiście posłuchałem sobie na nowych Sundara i były hektary przestrzeni, oj były, generalizując trochę, podchodziłbym do tematu ze słuchawkami pozwalającymi na uzyskanie maksymalnie przestrzennego przekazu, takimi które to pokażą. Planary i elektrostaty są tutaj naturalnym wyborem, choć i wśród dynamicznych konstrukcji znajdzie się kilka, które na pewno pokażą o co chodzi. Spokojnie. Rzecz jasna nikt nie zabroni strumieniowania na tor stacjonarny, można posłuchać na kolumnach, ba może to być wręcz podstawowa opcja. W końcu to dobrej klasy HiFi może nam najpełniej pokazać zalety 1 bitowego formatu, a jeżeli jeszcze mamy możliwość skorzystania w torze z opcji mch to …też warto, choć z tego co widzę, stream jest głównie stereofoniczny (ale może natrafiłem na takie materiały). Zasadniczo nowości pojawiają się co dwa, trzy miesiące, także kolekcja póki co dość skromna, ale myślę, że to się w przyszłości zmieni. Jest wielu zwolenników tego formatu i choć nie ma mowy o popularyzacji porównywalnej np. z MQA, to plikowe DSD będzie sobie egzystowało, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. W końcu, kto jak kto, ale Japończycy nie pozwolą zapomnieć o 1 bitowym graniu i tak to się będzie przewijało.

Polecany KORG (native DSD)

Polecam, jako ciekawostkę…

» Czytaj dalej

Planary HiFiMAN SUNDARA pierwsze wrażenia

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20180130_172040774_iOS

Dojechały i nie ściągam. To HE-400 tylko lepiej, więcej, bardziej. Słuchawki oczarowały mnie totalnie. Po pierwsze przegenialna przestrzeń. Jest taki utwór na nowej płycie Meat Beat Manifesto, gdzie pojawia się cykliczny przydźwięk, coś jak dalekie klapnięcie, zarejestrowany tak, jakby był obok, blisko, dalej, z tyłu, poniżej. To słychać. Słychać tak, że słuchając tego kawałka po raz pierwszy byłem pewien, że coś mi dziwnego w chałupie wyszło i zdjąłem odruchowo nauszniki. Jeżeli ortodynamiki to przede wszystkim dobra, albo bardzo dobra przestrzenność, tutaj mamy to na wybitnie dobrym poziomie. Bryły, umiejscowienie, powietrze, scena… niebywałe. Nie użyję słowa na „ha”, bo zawsze, gdy się o czymś takim pisze, używa się i temat zamknięty. A tu nie ma czego zamykać, bo te słuchawki otwierają przed nami muzykę w sposób do tej pory trudno, a w tym budżecie, w ogóle, nieosiągalny. Niesamowite! Moje 400-setki też potrafią zagrać przestrzennie, ale nie mam wątpliwości, że SUNDARA to progres i to nie marginalny, a zasadniczy progres w tym względzie. Bardzo polecam (patrz zdjęcia) przetwornik z trybem native dla DSD (u nas Korg DS-100). Nagrania 1 bitowe to właśnie dopełnienie całości. Na takim materiale potencjał tych słuchawek zostanie w pełni uwidoczniony (usłyszany). Wczoraj miałem w planie parę publikacji, a cały niemal dzień spędziłem przyklejony do MBA z dwoma interfejsami. Po piorunie grało (TAC-2) oraz na wspomnianym KORGu grało. Oczywiście porównywałem z 4-setkami i mimo tego, że nowe zagrały właściwie od razu po wyjęciu z pudełka (widać, że egz. nowy, nieużywany) to mogłem cieszyć się dojrzalszym brzmieniem, doskonalszym, pełniejszym w porównaniu do poprzedników.

Z HPA1, ale też z lampiszonem posłuchamy

Mmmm :)

Sundara z MiniWattem @ Brimarach (NOSy) za pośrednictwem krosownicy z wyjściem słuchawkowym 6.3mm gra

Możemy też posłuchać z HE-Adaptera (XLR… tylko skąd skombinować odpowiedni kabel do tych nauszników, hmmm?) i nie omieszkamy sprawdzić (bezpośrednio wpiętego w wyjścia głośnikowe naszego MiniWatt-a)
W opcji z krosownicą, lampiszona wykorzystuję jako końcówkę mocy (maks. w prawo), a sterowaniem głośności zajmuje się widoczny M1HPA (doskonały pre-amp btw) 

Sundara są bardzo wygodne, znacznie wygodniejsze nie tylko od redakcyjnego modelu 400 (po poprawkach), ale także słuchanego 400i (nowa konstrukcja), znakomicie leżą na głowie. To pierwsze słuchawki jakie mam od dawna na głowie, w których nie występuje problem bolącego czubka łepetyny, coś co często daje mi się we znaki w przypadku dużych nauszników. Pałąk skonturowano tak, jakby go… nie było. Czyli najlepiej jak to było możliwe. Pady dobrze izolują, nic nie uciska, nic nie gniecie, znakomicie dobrano materiał wg. mnie, bo nie są ani za miękkie, ani za twarde, dodatkowo (choć to mocno subiektywne, bo wchodzimy na poziom zróżnicowania budowy ciała, anatomii użytkowników) idealnie przylegają, obejmując uszy, zapewniając z pałąkiem pewne trzymanie się łba. To ważne, bo te słuchawki mają wielki potencjał w mobile (o czym za moment), a tu ważne jest, by z jednej strony zapewnić komfort, a z drugiej solidne trzymanie się głowy. Obie te rzeczy mamy tutaj zapewnione, oczywiście nie ma mowy o pełnej izolacji, bo to otwarta konstrukcja, jak 99% planarów. Pamiętajcie zatem, że idealnym miejscem będzie strefa ciszy ;-) w Pendolino (o ile jakieś jeszcze jeżdżą), leśna polana, pustawa o tej porze roku plaża ;-)

Wspomniałem o nowej płycie MBM. Tam cholernie ważny jest bas. Wielowymiarowy, budujący klimat, stanowiący fundament na którym się buduje… bas. Te słuchawki, nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości, są Ziemią Obiecaną dla bass-heada. Jako, że się zaliczam ;-) znaczy się jak cienko na dole to się nie liczy i do zapomnienia, te Sundara polubiłem z miejsca. Bo tu się dzieje dobrze, bardzo dobrze, świetnie się dzieje. Nisko, bardzo nisko i właśnie wielowymiarowo, wieloskładnikowo ten bas nam się objawia i już wiemy, że „jesteśmy w domu” (cytując Hana – nie lubię, bardzo, tych nowych – cóż, wapniak ze mnie i tyle). Wraz z przestrzenią buduje to przekaz, klimat, stanowi o wyjątkowości tych słuchawek. Bo, tak właśnie, uważam że w tym budżecie pojawia się coś wyjątkowego. To pierwsze wrażenia, ale trudno mi zachować dystans, co w sumie, patrząc przez chwilę na chłodno nie dziwi… wicie, te HE-400, te HD-650… Ważne, nie ma tu czegoś, kosztem czegoś innego. Te słuchawki to koherentny, spójny przekaz, a nie że brakuje. Także można się cieszyć, ja się cieszę, bo to jakby pod moje gusta te słuchawki uszyli. W przypadku HiFiMANa widać sumienne odrabianie lekcji, ciągły postęp, ciągłe doskonalenie. Od siermiężnych nauszników pierwszych generacji, po najnowszy wypust, producent dąży do osiągnięcia …harmonii? No właśnie, to chyba właściwie słowo, bardzo ważne słowo, bo harmonia, czyli cały zespół cech, na które składa się wybitny produkt soczewkuje nam się tutaj, w przypadku tytułowego modelu. Leci właśnie Aphex Twin… ale to gra dołem, ale to gra!!! I jeszcze ta stereofonia!

Jak najbardziej!

Intymnie, kobiece wokalizy, gęsto, zamykamy oczy…

Mobile. Grało @ iPad Air 2. Bez wsparcia. Z dziurki. I wiecie co? Te słuchawki można bez obaw pożenić z takim źródłem bez wsparcia. iPad robił za end-point ROONa, nie używałem żadnego DSP tym razem, czysty sygnał, odtwarzany za pośrednictwem przetwornika oraz amplifikacji iPada. O tym, że ten model tabletu i parę innych, generacyjnie zbliżonych handheldów brzmi dobrze, wypada wybitnie dobrze w pomiarach, o tym wszystkim przeczytacie, jak obiecywałem, na łamach HDO, teraz jednak skupię się na opisywanych słuchawkach i ich brzmieniu. Blisko maksymalnej skali, fakt, ale było już bardzo głośno, dla mnie za głośno. Czysto, bez ograniczeń w zakresie rozdzielczości czy dynamiki, bardzo dojrzale to brzmiało. Szokująco dobrze. Patrząc na to szerzej, te tutaj mogą być wykorzystywane swobodnie, także z telefonem (SE) choć tutaj było ciut mniej (nie, żaden iPhone, sprawdzone z także iP7, przez gównianą przejściówkę, żaden nie daje rady, niestety), wyskalowanie amplifikacji w tym modelu iPhone (i pewnie, generalizując, we wszystkich smartfonach Apple jw) wskazuje na ograniczenia nałożone przez reżim czasu działania na akumulatorze. Na tablecie można więcej i jest więcej (można jw. komfortowo słuchać @ iPadzie). Z telefonem zatem żeniłbym z amp-dakiem (choć pewnie trafią się fajne, androidowe fony z mocnym ampem), z tabletem nie ma takiej potrzeby. Wiadomo, można też inaczej, znaczy się DAPa jakiegoś, a że ostatnio prawdziwa klęska urodzaju w tym segmencie zapanowała, jest w czym wybierać (za 600-700 złotych kupicie coś ze wszystkim i jeszcze więcej). Dołączany do kompletu kabel mówi: idź na spacer. Jest lekki, elastyczny (nie to, co te druty w pierwszych generacjach orto HiFiMANa), z bardzo solidnym, kątowym jackiem. I nie jest długi. Jak chcemy dom i przykładowo z wyra to albo alternatywne okablowanie, albo taki jak redakcyjny, supersolidny, niedrogi przedłużać z pancernymi gniazdami REAN. I gra. Będę jeszcze na wynos testował, sprawdzę z przetwornikiem USB m2Techa z telefonem, będzie jeszcze o iPadzie we właściwej recenzji.

Chromecast Audio daje radę tym słuchawkom, można wpiąć i słuchać!

Z zapasem

Eleganckie pudło z luksusową wyściółką niestety nie zawiera. Czego nie zawiera? Ano nie zawiera nosidełka, nawet jakiejś płóciennej sakwy, no tego nie ma. Pewnie i tak nie będziecie z głowy tych słuchawek zdejmować ;-) bo coś czuję, że to towar mocno uzależniający, ale gdyby jednak to trzeba we własnym zakresie kombinować. W środku znajdziemy jeszcze ładnie wydaną książeczkę opisującą pokrótce historię oraz DNA firmy. Na kartkach znajdziemy także parę podstawowych informacji z czym to się je (instrukcja). Wspomniany powyżej kabel zaopatrzono w adapter na dużego jacka, można od razu podpiąć pod elektrownie i warto to zrobić, oj mówię Wam, że warto. Teraz grają @ M1HPA bezpośrednio z CORE (imac) @ donglu m2Techa w roli DACa i jest po prostu fantastycznie. Było wyżej o KORGu, bo też ten wczorajszy odsłuch wymagał maszyny do DSD… a wymagał nie tylko dlatego, że przestrzeń, że hektary, ale także dlatego, że nowe odkrycia się zadziały. To miejsce, o którym przeczytacie w kolejnym wpisie, jest mi znane, ale dopiero od niedawna (a ciągle to aktualizują i słusznie, bo wcześniej serwis był nieużywalny) PrimeSeat zasługuje na baczniejszą uwagę. Co ja piszę zasługuje, to rzecz obowiązkowa dla zwolenników 1 bitowego grania. Stream DSD, ale nie taki z czapy, a przez Japończyków uskuteczniany, a oni, jak wiadomo, perfekcjoniści, jak już się za coś wezmą to cyzelują, cyzelują, doprowadzając do perfekcji niedoskonałą materię… no właśnie. Trzeba było, co prawda, przez przejściówkę na LAN wchodzić finalnie na laptopie, bo …przez WiFi były problemy (uwaga samo łącze to minimum 11-12Mbps, ze stabilnym transferem), ale warto było. Bardzo warto. Na paru fotach znajdziecie co nieco poniżej, a więcej w osobnym jw. wpisie będzie. Japończycy mówią KORG i ja tam nie będę z nimi polemizował ;-) Faktycznie w takich okolicznościach przyrody, generalnie (generalizując) tylko japońska elektronika wchodzi w grę (jest tam o tym, na stronie, to chyba nie tylko lokalny patriotyzm przemawia za takim postawieniem sprawy). Grał też ZOOM, bo po piorunie na VOX playerze grającym ze wsparciem plugina Reference 4 (kolejny, osobny wpis o tym na dniach: rewelacja, rewelacja, rewelacja) z presetem przygotowanym dla HE-400i (i modami) oraz bez tych usprawniaczy, udowodnił TAC-2 jak piekielnie dobrym klamotem pod słuchawki (przede wszystkim) jest. Pisałem, że taki mobilny set ZOOM & HE-400 z MBA stanowi mój, często gęsto, pkt odniesienia. Cóż, bardzo dobry efektor zdetronizowany. Sundara @ tym secie to kosmos!

KORG, wiadomo, native 1bit, TAC-2 bo po piorunie grają te słuchawki, tak…
HE-400 musiały uznać wyższość nowych SUNDARA. Wychodzi mi, że w każdym możliwym aspekcie musiały

Jak widzicie, wspomniałem powyżej o paru cholernie intrygujących rzeczach, które położyły mi póki co plan innych testów, publikacji. Znowu soft*?! No znowu, ale jak wyżej stream DSD w dojrzałej, DZIAŁAJĄCEJ, formie z dedykowaną aplikacją dostępowo-odtwarzającą oraz Reference 4 dla pro, ale ja nie pro, bo to pro-tool jest, tak, też od tych ludzików od True-Fi, ale tam wszystko auto, a tu wszystko ręcznie i dla amatorów, muzykofilów jak znalazł. Wiadomo, automatów nie poważamy ;-) a dodatkowo tam jest tyle dobra, tyle ciekawych rzeczy do eksploracji, że no grzech nie zaznajomić się (wersja dla słuchawek niewiele droższa od True-Fi btw). Także spokojnie, pojawi się strasznie opóźniony tekst o POLARISIE, a lecą do nas nowe klamoty, w tym obiecywany (ale nie dotarł wcześniej, będzie teraz) Matrix Mini-i Pro 2S na nowej generacji kości ESS (9026). Wszystko, co do tej pory do nas trafiło @ Sabre 9038, powodowało palpitację serca. Tak, kość same z siebie nie gra, tyle że wcześniej ESS pichcił analitycznie, a teraz inaczej, wg. mnie znacznie sensowniej, bo połączył detal/rozdzielczość z muzykalnością, analogowym sznytem, gra to po prostu ciekawiej. Będzie ten wszystkomający Matrix, sprawdzimy jak sobie poradzi nie tylko na aktywnych nEarach, nie tylko wpięty we wzmacniacze, ale także z jacka odtwarzając muzykę za pośrednictwem tytułowych SUNDARA.

Coś czuję…

PrimieSeat @ KORGu :)

A tu na ZOOMie via Vox Player ze wsparciem rewelacyjnego pluginu Reference 4

* …można siedzieć w pierwszym rzędzie zupełnie za darmo :) Co się tyczy Reference 4 to 99$ za słuchawki sobie liczą

» Czytaj dalej

Sundara… następca HiFiMAN HE-400 już niebawem @HDO

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2018-01-26 o 11.10.33

Mamy potwierdzenie od rodzimego dystrybutora, firmy RAFKO – niebawem do nas trafią. Będzie test porównujący nasze ulubione HE-400 z tytułową nowością, która ma 4-setki zastąpić. Ta nowość, Sundara (inaczej szczęście) to kompaktowe, lekkie planary, takie także na wynos, pewnie znacznie bardziej na wynos niż wspominane powyżej redakcyjne, które formą nawiązują (ale my baaardzo lubimy ten hifimenowy old-school ;-) ) do „gabarytów”, opisanych u nas dawnych flagowców HE-6. HiFiMANy HE-400 uwielbiam, uważam za jedne z najbardziej udanych słuchawek w ofercie producenta, bo też najłatwiejszych (swego czasu) do wysterowania, najuniwersalniejszych nauszników, dających prawdziwą radochę (nic nie męczy, łatwo wchodzi) ze słuchania.

Mam ulubiony, trudny do pobicia, set z thunderboltowym interfejsem ZOOM TAC-2, który z tymi słuchawkami tak czaruje, tak daje czadu, że stanowi nierzadko pkt odniesienia dla znacznie droższych konfiguracji z dużo kosztowniejszymi słuchawkami. I nie jest na straconej pozycji, oj nie jest. Gra to po prostu zabójczo dobrze. Tani DAC po piorunie z najtańszymi planarami HiFiMANa. A jak będzie z Sundara?

O tym przekonamy się niebawem i porównamy, sprawdzimy także z tym co obecnie w redakcji gra, zarówno z klasyką na dynamicznych przetwornikach jak i flagowcami Audeze. Nie będzie taryfy ulgowej, będzie mocno urozmaicony test, bo przewiduję sporo mobilnego grania skorelowanego z odkryciem, które może wielu wydać się kompletnie z czapy… niektóre jabłkowe tablety, niektóre telefony (tak, te starszej daty, nie najnowsze) grają nie tylko dobrze z dziurki (o tym w sumie wiemy od dawna), ale wręcz bardzo dobrze i są na to konkretne dowody (nie tylko własne uszy), bo w pomiarach wypada to lepiej od wielu zewnętrznych przetworników, „poprawiaczy”. To dla mnie i pewnie dla wielu z Was coś nowego, prawda. Nie traktujemy wbudowanych w telefony czy tablety układów audio poważnie (generalizuje), bo też z definicji to kompromis, to nie to i szukamy tych, wspomnianych, „poprawiaczy”, tworząc jakieś kanapki, nosząc ze sobą dodatkową elektronikę… a może nie zawsze jest to takie konieczne, takie potrzebne. Będzie o tym, zarówno w kontekście testu HiFiMAN Sundara, jak i osobnego artykułu „iPad Air 2 brzmi dobrze… z dziurki, dobrze brzmi”.

Wracając do tytułowych słuchawek, ich sercem jest zupełnie nowa membrana, jak wspomina dystrybutor, o 80 procent lżejsza od tej z modelu HE-400. A to oznacza kompletnie nową jakość brzmienia: szersze realne pasmo przenoszenia, szybszy i dokładniejszy dźwięk. Sprawdzę, zweryfikuję! :-) Dodatkowo poczynione zmiany w konstrukcji mają gwarantować bogactwo detali, wybrzmień, ciepła. Dystrybutor pyta: Czy super szybkie i super dynamiczne słuchawki mogą być jednocześnie krainą łagodności? Sundara pokazuje, że to możliwe. To też obadam.

Kolejną nowością jest hybrydowy pałąk, który charakteryzuje się precyzyjną regulacją, niską masą oraz niezwykłą wygodą użytkowania. Metalowe wykonanie z proszkowym malowaniem to pewność solidności i klasycznego wyglądu na długie lata.

Super lekka membrana pozwoliła na stworzenie słuchawek o skuteczności 94 decybeli, co pozwala na swobodne podłączenie ich do przenośnego odtwarzacza muzyki lub telefonu wyposażonego w mocne wyjście słuchawkowe. Sundara najlepiej sprawdzi się z lekkimi przenośnymi wzmacniaczami z przetwornikami DAC na pokładzie. OK, a z iPadem Air 2 dla przykładu to się nie sprawdzi? Jak wyżej, będzie grała także z dziurki soute. Dlatego Sundara standardowo została wyposażona we wtyk 3.5mm mini-jack (w komplecie przejściówka na 6.3mm duży jack). No i prawidłowo, bo te słuchawki mają grać jw. ze sprzętem mobilnym, a w domu, jak przyjdzie ochota, to sobie przez adapter podepniemy, a że podepniemy to pewne, bo TAC-2 czeka, DS-100 od Korga czeka i – wreszcie – nasza standardowa elektrownia Musical Fidelity HPA1 też czeka.

Cena? Ano HE-400 były wyceniane, szczególnie ostatnio, bardzo atrakcyjnie. Tutaj mamy nowość, tutaj jest drożej, ale umownie nadal w okolicach 2k (czyli umownie „entry level” w planarach ;-) ). No dobrze, to ile? Ano tyle – 2099zł.

ELAC Argo B51 Wireless czyli bezdrutowe KEFy zupełnie inaczej. Lepiej?

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Elac2

Ha! Nikt o tym produkcie nie wspomniał, a przecież to jedna z najciekawszych rzeczy z zakresu audio jakie się ostatnio pojawiły. Pokaz ELACa na CES z tymi kolumnami wielu wprawił w osłupienie. Ale jak to?! Takie małe (ale o bardzo słusznej wadze, bo tam… o tym za chwilę) grzmoty, monitory kompaktowe I TAKI DŹWIĘK?! No i gdzie się podziały kable, jak te ścianki dziwacznie wyglądają? O co chodzi? Moi drodzy, chodzi o to, o czym tu przy okazji KEFów wspominaliśmy (patrz tekst): o kompletny system audio zaklęty w głośnikach, tyle że tutaj zupełnie inaczej. Nie znajdziecie wbudowanego streamera, nie znajdziecie komputera w środku. Nie. To pierwsze takie, aktywne, kolumny które są analogowe w formie, a jednocześnie bezprzewodowe w treści. TRANSPARENTNE. Nie ma tutaj mowy o konwersji ADC, o DSP, a jednocześnie te Argo są na wskroś współczesne, nowoczesne, bo też de facto stanowią kompletny efektor realizujący szlachetną, niektórzy powiedzą utopijną, ideę: KAŻDY przetwornik skojarzony ze swoim wzmacniaczem, synergetycznie pożeniony, zestrojony, przezroczysty dla źródła, nie zmieniający sygnału, nie przetwarzający sygnału, chyba że… sobie tego zażyczymy. Czysty analog, z trzema wzmacniaczami o mocy 150, 70 i 30W dla każdego z zamontowanych głośników (Uni-Q nie jest tutaj tym, co kojarzycie… tak, ta sama idea integracji wysokotonowca wpasowanego w średniotonowca, ale rzecz przemyślana, zaprojektowana od nowa). ELAC zastosował tutaj swój patent BASH tj. zasilanie zbliżone w zakresie efektywności do klasy D, ale to stare, dobre A/B, żadne tam cyfrowe moduły. Trzy. Tak, małe grzmoty full trójdrożne. Małe, trójdrożne, klasa A/B. Mein gott! Dalej, dali filtry (obcięcie 60 oraz 80Hz), co by sobie suba, jak przyjdzie ochota, w tor wdrożyć. Z tym subem to w sumie, przy takich kolumnach wcale niekoniecznie, coś czuję, ale też wiem, po ostatnich przygodach z dźwiękiem wielokanałowym (będzie o tym na HDO, oj będzie, temat rzeka… FLAC 5.1, dostępne DFF/DSF w mch… jest czego słuchać i warto temat rozpoznać, mówię Wam bardzo warto!) i jestem generalnie na tak, nawet nie jeden, a dwa suby i nie tylko do kina, rozrywki, ale do muzyki także, jak najbardziej. Przypomnę tylko, że ROON od 1.3 obsługuje multichannel i jeżeli tylko warunki na to pozwalają to zmienia nam się diametralnie światopogląd, korekta następuje znacząca, bo nagle świat stereo (tak przez nas wielbiony) okazuje się zwyczajnie ułomnym, niedoskonałym odbiciem rzeczywistości. Jak niedoskonałym można przekonać się, gdy posłuchamy sobie odpowiednio przygotowanego materiału. Otwiera oczy. Uszy oczywiście też.

Piękne kolumienki. Małe, ale opad szczęki jak już coś puszczą. Podstawki za dodatkowe 400$

Dobra, dość o tym, miało być o B51 (militarne skojarzenia od razu same się nasuwają, nieprawdaż, bo +1 i mamy stare, nadal jare B52 (loveit), a dajmy do tego 51 +10 i mamy jedyną obecnie w natowskim arsenale taktyczna broń atomowa… bombka taka, po modyfikacjach inteligentna, wiecie). Wracamy. Gdzie zatem ten brak druta, bo że aktywne – wiemy, że bez DACów – no napisałem, że tylko analogowo się wpinamy (XLR/TRS – i pełen balans, albo SE tj. RCA i nic więcej!) no to, gdzie tu ten bezdrut, jak drut, drut. Ano, właśnie, ELAC pojechał po bandzie, bo stwierdził, że te wszystkie WiFi, te zaśmiecone 2,4GHz, te kanały zawalone dziesiątkami SSIDów to jednak gorzej niż gorzej i zdecydował się na transmisję… radiową (oczywiście kolumny&moduł, nie świat, o czym dalej). No, pamiętam dokładnie, baaardzo fajne, choć nieco problematyczne, ale bardzo dobrze brzmiące RC od Sennheisera (słuchawki radiowe, takie do m.in. AV, jakby nam przyszła ochota oglądać coś po północy a tu wszystko śpi). To sobie wykombinowali, że takie Wirelessy będą w sam raz, bo kompletnie obok tego całego szumu, śmiecia, z dedykowanym łączem radio tylko i wyłącznie dla kolumienek. I nie obligatoryjnie (tak, jak macie analogowe źródło i chcecie by tor pozostał purystycznie ANALOGOWY, to moduł sobie w ogóle wyłączacie…. bardzo proszę), a jako coś, co nam te klasyczną koncepcyjnie konstrukcję połączy ze światem zer i jedynek, ale na własnych jw. warunkach (nazwali to ustrojstwo dodatkowe, ten hub, Discovery Connect, ładnie prawda?). I już. Strumienie zintegrowane. Nieźle.

Każdy przetwornik ze swoją końcówką

Czysto, prosto i analogowo: symetrycznie/nie plus niezbędne ustawienia, klasycznie, bez udziału DSP, bez „ruszania” sygnału

Amplifikację umieszczono w takich, jakby podstawkach, separując prąd/zasilanie od zamontowanych w niewielkich objętościowo skrzynkach przetworników, efektorów. Patrząc na wnętrze tych niezwykłych monitorów widzimy prostotę, widzimy głośniki zamontowane wraz z portem BR (tylko pod woofer), osobną komorę dla, tak, tak nieprzypadkowo w cudzysłowie „Uni-Q” oraz zwrotnicę, a cała elektrownia, jak wspomniałem poniżej, w podstawach. Z tyłu, poza filtrami, jest gain, jest EQ, wybór źródła… wszystko to dokonujemy bez elektronicznej ingerencji w sygnał, w pełni analogowo, bez konwersji sygnału C/A/A/C/…, no bez żadnych sztuczek. Czysto. Transparentnie. Na pewno to zestaw aktywny pod dowolnej klasy, nawet naj, naj, gramofon (tylko dzisiaj o płyty analogowe trudno, bo wszystko niemal z plików jest wydawane), ale też każdy klamot, każdy skorzysta, także ten cyfrowy, bo jest duża szansa, że te Argo będą doskonale różnicować. Sprzęt różnicować, materiał różnicować, no przybliżą, a nie oddalą nas od sedna. Producent chciał stworzyć coś bardzo małego, grającego DUŻYM DŹWIĘKIEM. I to, jak wynika z relacji, udało mu się perfekcyjnie osiągnąć. Zapowiadają też podłogówki, ale szczerze… dla mnie taki system w kolumnach, właśnie takich małych, oszukujący prawa fizyki, trójdrożny, bez ograniczeń mocowych (raz jeszcze 150, 70 i 30… 250W i wszystko w jednej paczce!) to prawdziwe COŚ! Zresztą jak ktoś taki zestaw za 2000$ porównał do wściekle drogich (jednych z najdroższych w ogóle) monitorów TADa to ja nie mam pytań, tylko chcę te Argo kiedyś usłyszeć. KEFy muszą tworzyć, czy na swój sposób zinterpretować (tak, jak analogowo to też nie ma to, tamto, jest ADC, wspomniałem o tym) ELACzki reprodukują. Wiernie. O KEFach jeszcze niebawem na marginesie wspomnę właśnie w tym kontekście, bo moje słuchanie tego zestawu uwzględniało źródło podpięte pod wejście analogowe w kolumnach (przetwornik m2tech-a EVO2). Tutaj jest drut ze wzmocnieniem. Pure. DOPASOWANY, ZAPROJEKTOWANY pod te efektory. Trzy. Czego chcieć więcej? I jeszcze ten międzykolumnowy link bezprzewodowy oparty na RF, a nie na sieci komputerowej. Kompletnie inaczej. No właśnie, dodajmy do tego wspomniany moduł, hub bezdrutowy, Discovery Connect, który sobie pod te analogi podpinamy (opcja 99$), co z automatu oferuje nam Spotify Connect, AirPlay i ogólnie komunikowanie się z całym cyfrowym wszechświatem (via WiFi, jak i via BT: świat i RF: kolumienki). Komplet.

Czujecie o co chodzi? KEFy ze swoją cyfrową zwrotnicą, korekcją w domenie zero-jedynkowej, w czasie rzeczywistym, to niebieska pigułka, a ELAC Argo to klasyczna, analogowa, CZERWONA PIGUŁA*.

Co byście wybrali moi drodzy? Pozostanie w Matriksie, czy może jednak wypisanie się z tego całego wirtuala, nawet gdyby miało trochę zaboleć? Niebieska czy czerwona? Hmmm? ;-)

 

PS. Twórca kolumn, Andrew Jones, nie pozostawia złudzeń: WiFi w stereo (połączenie bezdrutowe kolumn)? Nie, to nie ma sensu, absolutnie nie! Alternatywa to RF, albo kablem LAN spinamy. Pamiętacie? Mówiłem o tym, opisując KEFy, że skrętka obligatoryjnie. W sumie wychodzi na to, że te analogowe ELAC są bardziej Wireless niż KEFy

* tą niebieską można sobie w Argo tak opcjonalnie, ale z możliwością pełnego powrotu do rzeczywistości ;-)

Tu popodpinane, ale, jak Discovery w torze, to faktycznie tylko zasilić trzeba

Moduł (tu z dodatkiem audio serwera). Zintegrowany w ROONie od wersji 1.3 oprogramowania

Mmmm :)

Zapowiadana wersja podłogowa 

NAD aktualizuje D3020: v.2 uzupełniamy o gramofon, słusznie, usuwając USB… niesłusznie

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
NAD_D_3020-510x300

Pamiętacie? NAD D3020, mały wzmacniaczyk prawie że wszystko mający? (patrz test, macie tam też z prawej strony o innym, testowanym u nas, nowoczesnym NADzie, o C338 macie) Prawie, bo poza licznymi złączami cyfrowymi i analogowymi, bezprzewodowym interfejsem sinozębnym, temu małemu grzmotowi brakowało jednego istotnego elementu, dopełnienia (a miał takie coś protoplasta, legendarny C3020, oj miał). Tak, tak tytułowego gramofonu brakowało, a konkretnie to bezpośredniej integracji gramofonu ze wzmacniaczem. Nowa wersja v.2 ma przedwzmacniacz gramofonowy, nie trzeba zatem kombinować z dodatkowym pudełkiem i w sumie mamy wszystko, komplet… chociaż nie, coś jednak przy okazji odjęli. Co? Ano komputerowe odjęli, bo D3020 v.1, przypominam, miał USB (24/96), a tutaj, co prawda, nowa kość DAC obsługuje nawet 24/192, tyle że komputerowego interfejsu już nie uświadczycie. Ciekawe. Z jednej strony zrozumiałe, że często, gęsto ktoś mający ochotę na granie z pliku będzie chciał podpiąć jakiś streamer, jakiś lepszy przetwornik, ale tutaj w nawiązaniu do legendy chodzi przecież o integrację wszystkiego w ramach JEDNEJ skrzynki. Trochę jednak tego nie rozumiem. Optyk zawsze się przyda, ale już koaksialne raczej rzadko się dzisiaj wykorzystuje, a tu cięcie dotknęło USB, nie elektrycznego gniazda. Dziwne. Jest Bluetooth z AptX. Fajnie, to bardzo przydatne, najszybciej dostępne, najwygodniejsze rozwiązanie, gwarantujące podłączenie także komputerów (w nawiązaniu do wyautowanego USB), prawda, ale jednak stratne, ale jednak niekoniecznie pozwalające uzyskać optymalną jakość nawet w zakresie obsługiwanej specyfikacji (handheldy, wiadomo, wcale liczne nie obsługują, a z komputerami też różnie to bywa). Dlaczego w takim razie nie zdecydowano się pójść za ciosem i dać w pełni „wireless-a”, uzupełnić nową wersję o Chromecast-a? Byłby to strzał w dziesiątkę. Niestety nie jest, bo WiFi nie ma (był/jest w droższym, zbudowanym w podobny sposób D7050). Szkoda. Wtedy ten brak USB łatwiej byłoby zrozumieć, szczególnie że malutki, cyfrowy 3020 wyraźnie sugeruje nam gabinet, małe pomieszczenie, gdzie ten komputer może być tuż obok, pod ręką. U mnie grało to sobie od pewnego momentu (aktualizacji aplikacji DS Audio) bardzo dobrze podpięte do serwera Synology (bezpośrednio via USB właśnie) w gabinecie właśnie. Minimalizm, brak mnożenia bytów – to chyba główny zamysł stojący za tym produktem? A tutaj pozostaje mało przydatne SPDIF (już się w kompach optyka właściwie nie spotyka, buuu Apple, buuuu, kiedyś był to standard u Was a teraz wstyd – nie ma), albo BT (bez AAC… aptX nie jest niestety standardem na rynku) odnośnie plikowego grania. Regres, nie progres.

Jak widać trochę skrytykowałem, ale też wydaje mi się, że NAD nie przemyślał do końca jakim ampem ma być „nawiązanie do legendy”. A przecież to bardzo proste, bo wystarczy przypomnieć sobie czym C3020 był… był kompletnym rozwiązaniem na ówczesne czasy. Kompletnym. I dlatego go ludzie pokochali. Dla mnie i pewnie dla niektórych winyl jest przydatnym dodatkiem i takim, właśnie, nawiązaniem do klasyki (to za pre stary 3020 był wychwalany – wiem coś o tym, bo mam 3020 bez końcówek, czytaj 1020 czyli samo pre z obsługą igły i to świetna rzecz, potwierdzam), ale to ma być klamot zamykający temat (dla kogoś, kto chce małego ampa, nie ma potrzeby zagracania przestrzeni). Tutaj nie zdecydowano się na proste, szybkie i TANIE uzupełnienie, integrując Cast, a jednocześnie obcięto v.2 o wspomniany interfejs komputerowy. Patrząc na to jak się prezentuje nowość na zamieszczonych przez producenta zdjęciach dostrzegam także pewne oszczędności w zakresie materiały, spasowanie / jakość montażu. Cóż, NAD chwali się obniżką ceny o całe 100$ (teraz zamiast 2199 powinno być, bo ja wiem, 1499?) w odniesieniu do v.1, ale widać że musiało to pociągnąć za sobą pewne zmiany jakościowe, niestety „in minus”. Widać to na przykładzie spasowania obu połówek obudowy, poza tym zamiast gumowych wykładzin na bokach mamy tani plastik. Szkoda. 

Moc się nie zmieniła, jest 30W (prawdziwe, nadowskie, inni dali by w spec 50-60, albo nawet 100). Na szczęście jest także pozostawione wyjście dla aktywnego suba (to może być zamiast głośników w komputerach, gotowe rozwiązanie dla 2.1 w salonie… sam tak wykorzystywałem pierwszy wariant z dużym powodzeniem), jest wyjście z pre i poprawiacz basu (Bass EQ), pozwalający na podkręcenie dołu w jakiś biurowych mini monitorkach. Sprzęt trafia do nas z pilotem IR, który ma możliwości uczenia się komend, można dzięki gramofonowemu pre od razu położyć igłę, pozostaje żałować, że mamy tu zamiast, a nie dodatkowo. Fajnie, że pilot zdalnego jest, ale gramofon i tak ręczni obsługujemy, a kompa brak (sterowania z uczeniem nie wykorzystamy w pełni zatem). D3020 to fajny pomysł na dźwięk w kompaktowej formie, z możliwością integracji wszystkich efektorów (kolumny stereo, sub oraz słuchawki) w efektywnej, ekologicznej formie druta ze wzmocnieniem. W najnowszym wariancie zamiast kompa macie gramofon (tak, tak czego to modność, cytując małą księżniczkę, nie robi, na co nie ma wpływu… na wszystko ma i kształtuje), nie macie USB, macie 100 dolców w kieszeni, nie macie takich materiałów, takiej dbałości jak w poprzedniku. Coś za coś.

 

PS. Wróciłem. Przez najbliższe dwa tygodnie nadajemy regularnie, a potem się zobaczy ;-) …oby na stałe, a nie na chwilę. „Przygody” odcisnęły swoje piętno i będzie pewnie bardziej krytycznie, może nawet trochę cynicznie. Wybaczcie.

Tym razem bezprzewodowo: RHA MA750. Testujemy!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20180112_092121947_iOS

Wielu mówi, jak na uszach to bez drutu. Faktycznie, obecnie coraz częściej konsumenci wybierają wygodę. Nawet jeżeli wiąże się to z nieco gorszą jakością to i tak wygrywa komfort braku dyndającego kabelka. Testowaliśmy na łamach produkty Szkotów. Znakomite T20i (IFA), bardzo udane T10i i kontrowersyjne CL750. No właśnie, słuchawki, które do nas trafiły ostatnio nawiązują do tych kontrowersyjnych. Wskazówka odnośnie SQ? Nie będę zdradzał na tym etapie jak grają, ale zbieżność nazw nie jest przypadkowa. Jak zwykle, jak to w RHA, możemy spodziewać się na bogato i jest na bogato. Pełne wyposażenie, obejmujące kilkanaście aplikacji: gumki, pianki (Comply)… wzorowo. I typowo dla nich. Metalowe obudowy przetworników z magnesami (jak w Beats X ;-) ), samoukładający się pałąk na karku (tam mieści się spora bateria, przycisk parowania & on/off), wygodny pilot z pełną kontrolą odtwarzania i odbierania rozmów – od strony ergonomii oraz jakości materiałów i projektu trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia.

Będzie, jak zwykle, na bogato

To są rzeczy, na które zwracamy uwagę „na dzień dobry”. Tytułowe słuchawki to jednak coś znacznie bardziej zaawansowanego, to nowe patenty na hi-resowe granie. Hi-resowe? Mówimy o transmisji stratnej, bo Bluetooth, ale tutaj dali najbardziej zaawansowany kodek aptX HD, który oferuje najlepsze parametry transmisji sygnału. Niskie opóźnienia, szerokie pasmo, mamy możliwość transferu plików 24 bitowych audio (poparte stosownym znaczkiem na pudełku ;-) ), a producent zachwala, że przetworniki są „zoptymalizowane” pod kątem muzyki o najlepszej jakości, innymi słowy wspomina o postawieniu akcentów na precyzję, rozdzielczość oraz wierność przekazu. Ma to duże znaczenie, jest kluczowe dla zrozumienia „co miał autor na myśli” w przypadku tych słuchawek.

Sprawdzę jak sobie radzą pod OSX, czytaj z najlepszym transferem, z kodekiem aptX. Porównam z naszymi redakcyjnymi Momentum Wireless oraz przewodowymi IEMami z linii Momentum. Najlepiej będzie sprawdzić możliwości tych słuchawek via VOX Player z VOX Cloud… będą hi-resy na wynos, zobaczymy jak to jest z tym certyfikatem 24bit, co to realnie daje. Zestawimy to z odtwarzaniem na jabłkowych handheldach (a więc tylko podstawowy kodek SBC, nie ma tu wsparcia dla AAC), dokonam porównania i oceny. Poniżej rozpakowanie, krótka fotogaleria…

 PS. Zamiast USB micro mamy (wreszcie!) USB-C do ładowania.

» Czytaj dalej

Słuchawki VISO także bez kabla. Nowe HP70 od NADa. Zaawansowane DSP!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Screen-Shot-2018-01-10-at-17.39.47

Coś nam się monotematycznie chwilowo zrobiło. NAD dwa dni temu dał mi cynk, że przygotowuje coś specjalnego. Jako, że użytkuję model HP50, który bardzo sobie chwalę, bo to jedne z najlepszych w swojej kategorii (przystępnych cenowo) słuchawek mobilnych w zakresie SQ to zapowiadana nowość wygląda na coś z zupełnie innej beczki. Po pierwsze nie ma kabla, po drugie może być na kablu, po trzecie jest ANC ale też może go nie być (deaktywacja) i to wszystko można będzie dowolnie sobie konfigurować . BRAWO! 95% konkurencji nie daje takiej możliwości, co jest zupełnie niezrozumiałe, bo nie zawsze ANC potrzebujemy, więcej, nie zawsze chcemy, a wpływ na reprodukcję ma to, to wielki – chyba nikogo nie trzeba o tym przekonywać. Także trzyzakresowa konfiguracja (Tri-Mode) działania słuchawek w określonych trybach (strumień/BT, z i bez ANC, czysta pasywka) to wg. mnie strzał w 10-kę. Jak chcemy by elektronika w słuchawkach miała wpływ na to, co słyszymy to możemy słuchać zarówno z aktywnym tłumieniem, jak i bez niego (wzmacniacz w słuchawkach pozostaje aktywny). Jednak to dalece nie wszystko co przygotowali inżynierowie NADa w swoich najnowszych nausznicach. Mamy aptX HD (czyli jeszcze mniejsze opóźnienia i obsługa 24bit w kodeku, przy czym pamiętajmy że NADAL JEST TO STRATNY sposób transmisji, jest więc lossy podobnie jak MQA zresztą), mamy pełne sterowanie odtwarzaniem oraz odbieraniem rozmów z trybami dopasowania do okoliczności przyrody wbudowanej amplifikacji w  trakcie gadania, mamy lekką, składaną konstrukcję z na szczęście wzorowanym na HP50 projektem muszli… piszę na szczęście, bo to bardzo dobra konstrukcja, ergonomicznie bez zarzutu, b. wygodna. Ważne – to słuchawki wokółuszne, nie nauszne, także wygoda będzie na pewno bez zarzutu (podobnie jak w HP50). Te duże, masywne musze to w sumie takie dwie małe kolumny zawieszone między uszami, z widocznymi, dużymi, wręcz obfitymi, miękkimi padami. „Kanapa”, albo „wielgachny fotel” coś czuję…

To, co poza wspomnianym konfigurowaniem pracy słuchawek, jest w tym modelu oryginalne, to zaimplementowana dodatkowo funkcja korekcji w ramach wbudowanego silnika DSP. Nazwali to RoomFeel (siostrzane PSB wykorzystuje to w swojej elektronice, korekcji słuchawek własnej produkcji, instalacjach głośnikowych), przy czym nie jest to tylko (w najnowszej odsłonie) aktywna redukcja odgłosów z zewnątrz, izolacja, a właściwie dopasowanie pracy przetworników dynamicznych w muszlach z korekcją w czasie rzeczywistym. To dopasowanie ma zapewnić, zdaniem konstruktorów NADa, dużo bogatszą, bardziej naturalną reprodukcję dźwięku (jak w kolumnach tj. akustyka wnętrza, „room gain”, dopasowanie pracy przetworników do modów pomieszczenia w którym grają). Niestety nie ma nic więcej na temat zaszytej w tym rozwiązaniu technologii, jestem ciekaw jaki dokładnie patent stoi za tym rozwiązaniem. NAD wspomina, że silnik DSP daje w przypadku HP70 możliwość bardzo zaawansowanej korekcji pracy całego układu, oczywiście w aktywnym trybie działania (pasywny tryb działania oczywiście obywa się bez tych dodatków). Firma jest oszczędna w dokładnym przedstawieniu tego rozwiązania, szkoda, bo jak wspominałem na łamach HDO takie rzeczy będą niebawem często, gęsto zaszyte zarówno w samym sprzęcie, jak i współpracującym z nim oprogramowaniu (docelowo będzie to miks technik, z możliwym ciągłym rozszerzaniem funkcjonalności za pomocą plug-inów, aktualizacji software). W częste, czy w ogóle jakieś tam aktualizacje samego firmware nauszników specjalnie nie wierzę (Sennheiser obiecywał, że tak to będzie z Momentum Wireless (patrz test), że tam się zaktualizuje moduł, ale nic takiego nigdy nie nastąpiło, mimo apletu do ściągnięcia z firmowej strony, który teoretycznie daje możliwość aktualizowania słuchawek), ale programy do odtwarzania muzyki, takie kombajny jak ROON, to co innego – tutaj to oczywista, oczywistość. Także z miłą chęcią zgłębię temat i wezmę te słuchawki na warsztat, jak tylko będzie to możliwe i sprawdzę ocb.

HP70 mają działać 15 godzin (nie jest to żaden rekord, a wręcz przeciwnie, szczególnie w dzisiejszych czasach, ale ten wynik tłumaczy to co powyżej… silnik DSP działający w czasie rzeczywistym, korygujący pracę słuchawek) w trybie aktywnym, jak i z załączoną łącznością bezdrutową, w przypadku pasywki możemy skorzystać z niej nie tylko jak bateria nam padnie, ale także wtedy, gdy uznamy że możliwości wbudowanego wzmacniacza są dla nas niewystarczające i postanowimy podpiąć HP70 na kablu do jakiegoś stacjonarnego, czy mocarnego mobilnego ampa. To konstrukcja zamknięta, także nawet bez ANC możemy liczyć na izolację od otoczenia, słuchawki ważą 320g …są, mimo swoich gabarytów, niezbyt ciężkie, a trafią na rynek już niebawem, bo w lutym. Cena jaką zaśpiewali Kanadyjczycy (w USD niestety, nie kanadyjskich dolarach ;-) to 399$. Czyli mniej więcej tyle ile sobie wołają inni za najlepsze modele bezdrutowe z ANC. Odnośnie wspomnianego PSB to właśnie ta firma była odpowiedzialna za ostateczne strojenie tego modelu. Możemy spodziewać się naprawdę dobrego produktu, pamiętam M4U (PSB) i to niewątpliwie jedne z najlepszych sinozębnych, aktywnych słuchawek na rynku. Zresztą wspomniany Tri-Mode to dokładnie to, co zastosowano we wspomnianych powyżej słuchawkach. Od strony różnych patentów ułatwiających życie to tożsame konstrukcje, zastosowano w nowych NADach przykładowo opcję wyciszania sygnału (dedykowana funkcja, jedno przyciśnięcie, a nie zmiana potencjometrem) pozwalającą usłyszeć rozmówcę, uniknąć rozjechania na ruchliwej arterii w środku miasta etc. 

PS. Pałąk niby wygląda tak samo (faktycznie sama konstrukcja tego co na głowie zbliżona jest do tego, co zastosowano w HP50), ale jednak różni się sposobem integracji, zawieszenia muszli… inaczej to wygląda, jakby prościej (lubię te metalowe, o zróżnicowanej geometrii zakończenia pałąka w 50-kach, ale te tutaj też prezentują się bardzo nobliwie, ładnie). BTW ciekawe jak z kulturą pracy ANC, czy szumi (większość szumi), czy jest skuteczny (czuję, że jest)?

PPS. Nie mogę się doczekać możliwości przetestowania tego modelu u nas (podobnie mam obecnie tylko z Senkami 660 oraz 820, przy czym następcy 650 na pierwszym miejscu u mnie)

PPPS. Testowaliśmy parę modeli takich słuchawek na naszych łamach. Poza wspomnianymi Senkami np. Definitive Technology Symphony

Douszne planary w przystępnej cenie? Audeze z nowymi iSINE LX

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
iSINE_LX_ProductShot1

Dostępne od zaraz, kosztujące 199 a nie 300, czy 500 czy 1200 dolarów… tak, nowe planary douszne Audeze mogą okazać się sprzedażowym hitem. Pod warunkiem, że ktoś sobie je na uszy nałoży i przekona się jak wiele dobrego (słuchaliśmy, jeszcze prototypowych iSine 10 oraz 20 na IFA dwa lata temu) wnosi ortodynamiczny przetwornik w zminiaturyzowanej postaci. Żadne IEMy, nawet wielodrożne armatury, wyczynowe takie, nie dadzą Wam namiastki tego, co usłyszymy za pośrednictwem tych oryginalnych konstrukcji. Tak, wiadomo o co chodzi… o przestrzeń chodzi. Mimo, że ucho zajęte jest przez aplikację (pianka albo gumka), mimo zatkania kanału słuchowego, mimo że to miniaturowe (w porównaniu z typową membraną stosowaną w ortodynamicznych nausznikach) przetworniki to wrażenia są naprawdę obłędne: głębia, stereofonia, holograficzne efekty mamy tu w pakiecie. IEMy linii iSINE faktycznie definiują na nowo to, co można usłyszeć na mobilnych, przenośnych słuchawkach dokanałowych, to nowa, lepsza jakość. Poza tanimi tytułowymi, są wspomniane, droższe 10 i 20 oraz flagowa konstrukcja iLCD4 (błędnie identyfikowana wcześniej jako duże LCDeki z dodatkiem specjalnie opracowanego dla flagowca kabla Cipher).

Te 199$ to rozsądna propozycja – jeżeli grają porównywalnie z droższymi to warto sprawdzić, może się okazać, że już innych IEMów nie nałożycie (przesadzam, forma może przeszkadzać, ale dźwięk, SQ będzie trudny do pobicia, czy nawet odwzorowania)

No właśnie Cipher. To bardzo ciekawe rozwiązanie, także przez nas już opisywane i sprawdzone (relacje z AVS ’16 oraz IFA ’16). Lightningowy kabelek z przetwornikiem C/A (24bit), ampem, sterowaniem & mikrofonem (Siri), specjalnie pod jabłkową elektronikę zaprojekotowany, z firmową apką do dosmaczania i konfigurowania – tak, taka forma niewątpliwie świetnie się sprawdza, bo nic nie musimy upychać (dodatkowo) po kieszeniach, nie musimy także martwić się o kolejne urządzenie wymagające podładowania baterii. Apka co prawda wtedy (’16) wieszała się, same słuchawki nie były czasami rozpoznawane, ale pewnie ten element w końcu Amerykanie dopracowali. Taki kabel może być opcjonalnie kupiony wraz z iSINE LX (wtedy płacimy 259 dolców za komplet). Według mnie warto i nie tylko dlatego, że od iP7 musicie wychodzić cyfrą odnośnie audio, bo przejściówka to jakiś ponury żart (jakościowo i ergonomicznie to całkowita kompromitacja vide nasz wpis), ale przez wzgląd na bardzo dobre parametry tego ustrojstwa i gwarantowaną poprawę dźwięku (lightningowych słuchawek jakoś tak na lekarstwo, na marginesie). Tam jest zaszyty także fajny silnik DSP z bogatymi konfiguracjami pracy, rozbudowanym EQ. Same IEMy wyglądają bardziej, ja wiem, nowocześnie, czy atrakcyjnie, ale nadal to dwa „skrzydełka”, czy może bardziej małe tarcze, które ekranują nam małżowiny. Wygląda się z tym nieszczególnie, ale też na pewno nie mniej pociesznie niż z AirPodsami w uszach ;-)

Taka forma jak najbardziej

No dobrze to może coś o parametrach? Wygląda to, jak widzicie poniżej, bardzo smakowicie:

Jak widać nie ma żadnych cięć odnośnie przetworników. Słuchawki ważą zaledwie 20g, są więc nieco lżejsze od wcześniejszych modeli. Mamy wszystkie opatentowane przez Audeze technologie, prawdopodobnie SQ będzie zbliżone, różnice na granicy percepcji, subtelne przynajmniej w obrębie serii iSINE. Nie wątpię że wyczynowe iLCD brzmią lepiej, być może wyraźnie lepiej, ale kosztują tysiące USD, podczas gdy te tutaj tylko 200. Także relacja koszt – efekt wiadoma. Samo Apple zaś nie daje użytkownikom najnowszych swoich handheldów opcji dobrej, lepszej jakości po kablu także dlatego, że układy C/A montowane obecnie w iCośtam wypadają gorzej od tego, co montowano kiedyś (najlepiej było w okresie rynkowej egzystencji iPhone 5/5s oraz iPadów 4/Air/Air2 & Mini 2/3/4) btw. Jest taki człowiek w sieci, który to mierzy, bada i słucha ;-) Także cyfrą wychodzimy z portu lightningowego i słuchamy, bo w przeciwnym razie albo kompromis w postaci BT, albo degradacja jakościowa via przejściówka (z DACzkiem za parę centów). Dobra dość o Apple…

…czekamy na premierę w Polsce.

Są lżejsze, mają ciekawiej rozwiązany i pewnie wygodniejsze minipałąki, białe obudowy wyglądają atrakcyjnie (choć rzucają się w oczy, pewnie o to chodzi, co nie… Audeze ;-) ?)