Autor: Antoni Woźniak
|
Kategoria: Aktualności, Audio, PC Audio, Slider
|
| Źródło:
HD-Opinie.pl, NAD
Lubię tę markę. Korzystam z produktów Kanadyjczyków (firma z Anglii, przeniosła się swego czasu za Atlantyk) od wielu lat, doceniam bardzo dobre brzmienie w korelacji z bardzo przystępną ceną oraz …hmmm konsekwentne podejście do oferty (konserwatywny z wyjątkami design, nadowskie, prawdziwe waty etc.). Firma od paru ładnych lat rozwija swoje produkty w głównym nurcie postępu jaki dokonuje się w branży, postępu związanego z graniem z pliku, z dostępem do sieci, z integracją urządzeń (docelowo wszystkich) w ramach spójnego ekosystemu. Siostrzana marka BlueSound to konsekwencja wielu lat doświadczeń z wprowadzania na rynek sprzętu audio z wysoce efektywnymi końcówkami pracującymi w klasie D, z wielofunkcyjnymi (początkowo) uniwersalnymi pilotami, a następnie aplikacjami sterującymi, z przetwornikami C/A, bezprzewodową transmisją dźwięku etc. Przy czym to wszystko o czym napisałem pojawiało się w NADzie często szybciej niż u konkurencji, katalog produktów był znacznie bardziej rozbudowany niż u wielu specjalistów z branży. Firma zachowała dość unikatowy status kogoś, kto łączy ultranowoczesne z …tym co bardzo klasyczne, tradycyjne. Stąd tunery, przedwzmacniacze gramofonowe oraz gramofony w stałej ofercie, stąd czysto analogowe końcówki oraz wzmacniacze. Tak, to prawda, wiele docenionych przez użytkowników, media urządzeń (w tym, zdobywające uznanie poparte licznymi nagrodami i świetnymi recenzjami, najmniejsze integry C31x BEE) do dzisiaj z powodzeniem stanowi fundament niejednego, często całkiem rozbudowanego i kosztownego systemu. Oczywiście pamiętamy doskonale chlubną historię firmy, jej legendarne dokonania z najbardziej rozpoznawalnym, najsławniejszym wzmacniaczem 3020 (do dziś wiernie mi służy pre 1020). Na łamach HDO popełniłem dłuższy artykuł, recenzję na temat nowoczesnego „następcy”, modelu D3020, który zwiastował nadejście nowego NADa, ultranowoczesnego NADa, sprzętu, który ma być właśnie, jak w tytule, „FUTUREPROOF”. Wiele rzeczy „przećwiczono” w linii premium tj. serii Master. To tam trafiały nowinki (z zakresu wzmacniania sygnału oraz jego obróbki C/A). To także kawał świetnej, wartej opisania w osobnym artykule, historii postępu, wprowadzania zmian, które podążały za szalenie szybkim, zmieniającym się rynkiem audio (wraz z nastaniem ery Internetu).
No i stało się. 13 września NAD zaprezentował zupełnie nowe, następne pokolenie swoich integr, wzmacniaczy z którymi przede wszystkim kojarzona jest firma. To właśnie te ampy, a dokładnie te z cyferką 3 są najbardziej charakterystycznym elementem oferty, czymś, z czym kojarzymy NADa. To fundament (nawet jeżeli obecnie, patrząc przez pryzmat sprzedaży, nie do końca odpowiada to prawdzie), kościec katalogu, coś od czego zaczynamy. Wzmacniacz. Po prostu. No właśnie mimo że mówimy wzmacniacz, dzisiaj właściwie trudno o precyzyjną definicję dopiero co zaprezentowanych produktów. Czym jest nowa seria zatem? Integrą? Tak. Ale nie tylko, bo mówimy o integrze analogowo-cyfrowej o otwartej architekturze (to jedna z pierwszych firm z branży, która postawiła na modułowość), z własnym ekosystemem (to nie nadużycie) rozwiązań, ze wspólnym mianownikiem, który zwie się BluOS. To kluczowy element, kluczowy, bo właśnie otwarty na zmiany, pozwalający na użytkowanie NADa przez dziesiątki lat (tak, tak jak legendarnego 3020) bez obawy, że za moment będzie ten klamot mocno wczorajszy. Zaraz ktoś zaprotestuje i powie, przecież mówimy o wzmacniaczu, o drucie ze wzmocnieniem, przecież to nie źródło (które za moment może faktycznie być przestarzałe, wystarczy że ktoś nie napisze już aktualizacji, nie mówiąc o ograniczeniach hardwareowych). Cóż, czasy się zmieniły i dzisiaj wszystko nam się integruje. Chodzi zarówno o integracje pt. nie mnożenie bytów, jak i integrację w ramach spójnego, sterowanego wygodnie z poziomu aplikacji systemu, gdzie „efektor” czytaj źródło, wzmacniacz, głośnik często, gęsto występuje w formie JEDNEGO urządzenia. To co pokazuje NAIM, Devialet, B&O, czy taki gigant jak Yamaha (i wielu innych w branży) daje mocno do myślenia. Nie chodzi tutaj tylko o inny segment, o jakąś modę, a o coś więcej… audio zmienia się, dostosowuje, ewoluuje dopasowując do realiów XXI wieku. Bo musi, bo nie ma wyjścia, wspomniany Internet, całkowita zmiana dystrybucji muzyki wymusza daleko idące zmiany.
Co zatem pokazał NAD dwa dni temu? Pokazał coś, co koresponduje z tym, co napisałem powyżej. Nowe wzmacniacze oparto na końcówkach pracujących w klasie D (autorskie rozwiązanie, wcześniej przećwiczone w serii Master) oraz wbudowane przetworniki C/A, przedwzmacniacze gramofonowe (świetny, skądinąd ruch) oraz Bluetooth (oferujące dobrą jakość, ze wsparciem dla kodeka AptX) i zależnie od modelu WiFi/LAN (to ostatnie to opcja). To w standardzie, a poza podstawowym, najtańszym klamotem, kolejne dwie integry otrzymały kieszenie na moduły MDC. To patent firmowy, od kilku lat rozwijany, pozwalający na unowocześnianie sprzętu. Najważniejsze (i odkrywcze) nie jest zastosowanie modułowości, a sposób w jaki NAD podszedł do kwestii wsparcia, oprogramowania. Mój, wcale nie sieciowy (bez LAN/WiFi), choć jw. bardzo nowoczesny, NAD D3020 otrzymuje aktualizacje firmware (m.in. nowe możliwości w zakresie kina), co tylko pokazuje jak dobrze firma rozumie teraźniejszość oraz jak dobrze przygotowuje użytkownika sprzętu ze swoim logo na wyzwania przyszłości. To, co stanowi różnicę, sporą różnicę, to system BluOS, coś co możemy sobie zintegrować w wielu urządzeniach marki, coś co teraz będzie głównym upgrade nowych NADów. Każdy dostosowany do modułu sieciowego (LAN/WiFi) umownie wzmacniacz, przeistoczy się w autonomiczne źródło audio z wielostrefowym, otwartym softwarem, który jako pierwszy (gdy idzie o cały przekrój katalogu, liczbę oferowanych urządzeń) daje właścicielom NADów pełne wsparcie dla MQA. To może (choć to jeszcze nie przesądzone) robić cholernie dużą różnicę. Nie ulega wątpliwości, że szerokie wdrożenie nowego sposobu dystrybucji oraz masteringu plików audio w sieci to, patrząc przez pryzmat wsparcia, obsługi na poziomie hardware’u, DUŻA RZECZ. Chodzi tutaj o pełną obsługę, dekodowanie w klamocie (najnowszym wzmacniaczu) tego, przyszłościowego rozwiązania, a także pełną kompatybilność (wraz z jednym, wspólnym sterownikiem) z całym wachlarzem produktów NADa (& BlueSound). Strefy, małe głośniki strumieniowe, instalacje wielokanałowe (to także, jeden z ważnych aspektów dokonującego się rozbratu z kablem – nowe otwarcie dla systemów wielokanałowych) i coś, co nadal nazwiemy stereo HiFi, systemem audio, tyle że w ultranowoczesnej formie. Wspomniałem o wielokanałowości nie bez przyczyny. NAD oferuje w ramach modułów MDC kartę rozszerzeń z portami HDMI. To – póki co – jedyny, jedynie słuszny, sposób na przesył dźwięku w standardach wielokanałowych, przesył (o ile takie rozwiązanie wprowadzono) sygnału jednobitowego (DSD/SACD) oraz – ogólnie – integrację z urządzeniami wizyjnymi. Oferta modułów za pewne będzie stale aktualizowana, będzie można liczyć na to tytułowe „futureproof”.
C338
Nowe wzmacniacze to, kolejno: C338 (odpowiednik serii 315/6) oraz C368 i 388. Największe różnice występują w przypadku pierwszej integry, która nie ma wejść na moduły, która jednakowoż jest w dużej mierze odpowiednikiem opisanego u nas D3020 (na marginesie, teraz to „klasyczna cyfra” – taka firmowa klasyfikacja, dla odróżnienia od tego, co nowe), tyle że w bardziej klasycznej formule (a nie czegoś, co bardzo odważnie zrywa z klasyką właśnie – wtedy, gdy debiutowała seria Dxxx, obejmująca DACa D1020 oraz integry D3020 i D7050 – wręcz nowatorsko), przy czym podobnie jak D7050 dysponuje także WiFi. To wymiary typowego audio klamota, ale wszystko zaprojektowano od podstaw, tak aby ten wzmak był gotowy na potrzeby użytkownika dzisiaj (jutro), bez konieczności zawracania sobie głowy kolejnymi zakupami (zbędnymi). Nie chodzi tylko o oszczędność, chodzi także o coś więcej – o wygodę, o spójny i w efekcie także lepszy (od strony brzmieniowej) efekt. Każda komplikacja toru… tak, pamiętamy, poza tym warto przypomnieć sobie na jaką minę można wejść, gdy sprzęt (różnych marek) zupełnie nie będzie do siebie pasował. Stracony czas i pieniądze. Tutaj jest inaczej. Co ciekawe to inaczej nawiązuje to tego, czemu NAD stara się być wierny: zaoferuj coś nowoczesnego, dobrego i uczciwie wycenionego. To ma być i jest sprzęt dla mas. Stąd nawiązanie (patrz obrazek prezentujący całą nową serię) do klasyki, do 1972 roku (tak, to właśnie wtedy ). Firma nie szermuje hasłami ultrazaawansowanych, kosmicznych technologii, technobełkotem jaki udziela się wielu innym producentom z branży, którzy wymieniając na pudełkach setki rzeczy, które to rzekomo ich sprzęt ma/wspiera, zapominają o tym, co kluczowe – o podstawach. Stąd, w opisie nowości znajdziemy mocno akcentowane przywiązanie do zaprojektowania odpowiedniej ścieżki sygnału, precyzyjnego sterowania natężeniem dźwięku, odpowiednią separacją poszczególnych elementów oraz – tym razem mocno uwypuklonej – integracji gramofonowego przedwzmacniacza. W czymś, co może przemienić się w ultra na czasie, autonomiczne, „wszystkomające” źródło muzyki. No proszę! To właśnie piękne nawiązanie do tego, co przecież najważniejsze – do dźwięku, do muzyki, do możliwości skorzystania przez nabywcę z tego, co oferuje mu rynek, tego co najlepsze, czy tego na czym mu po prostu zależy, z czego nie chce rezygnować. FOREVER CLASSIC, takie hasło widnieje przy nowych produktach. Coś w tym jest, nieprawdaż? Połączenie klasyki z nowoczesnością bez kompromisów? Takiego, całościowego podejścia do tematu, ze święcą szukać u innych w branży.
C368
C388
D3020 potrafi zagrać równie wciągająco, angażująco, przyjemnie co moje klasyczne NADy. Inżynierowie osiągnęli to wykorzystując zupełnie inne metody, zupełnie inny sposób wzmocnienia sygnału i efekt okazał się nie tylko akceptowalny (miałem obawy, co zresztą wyrażałem na łamach), ale po prostu bardzo dobry, taki jakiego bym sobie życzył. W nowych NADach mamy końcówki Hypex UcD. To ultranowoczesne rozwiązanie, ultra bo super efektywne, pozwalające z jednej strony na uzyskanie bardzo wysokiej mocy oraz dynamiki, przy niewielkim zapotrzebowaniu energetycznym (znak czasów). Udało się nie tylko zachować, ale polepszyć linearność w szerokim zakresie częstotliwości (polecam bardzo dokładne pomiary D3020 i D7050 @ Stereophile), a dodatkową korzyścią jest uniwersalność (w NADach od zawsze bardzo chwalona) tzn. możliwość napędzenia kolumn o bardzo różnej charakterystyce. Seria Master była forpocztą, to co zaoferował NAD w budżetowym HiFi jest rozwinięciem wcześniejszych prac, ich ukoronowaniem. Wspomniane pomiary pokazują, że faktycznie udało się uniknąć wielu niebezpieczeństw związanych z nadmiernym szumem oraz zniekształceniami (jakie towarzyszyły nam od zawsze w przypadku końcówek A, A/B), jednocześnie zachowując to, co w klasycznych konstrukcjach było pożądane.
BluOS MDC
Najtańszy model to PRAWDZIWA REWELACJA wg. mnie. Co prawda nie ma BluOS-a, ale co powiecie na model ze zintegrowaną siecią WiFi (jest Google CAST! Poza tym możemy strumieniować z komputerów, NASów w ramach uPnP)? Jest także, wspomniany powyżej, Bluetooth (aptX) pozwalający na szybkie sparowanie z dowolnym źródłem. To jedyna znana mi integra z wbudowanym, pełnym modułem sieciowym, do tego z gramofonowym pre, z możliwością (jakże ważną!) integracji źródeł analogowych. Nazwali to „dać to, co potrzebne, jak trzeba” i dali! Poza tym mamy wejścia cyfrowe integrujące nam wszystko co nowoczesne, dzisiejsze i to nie w niewystarczajacej zazwyczaj liczbie dwóch, a czterech wejść SPDIF (2x optyczne i 2x koaksialne). To się nazywa integra XXI wieku, prawda? Do tego sterowanie z apki. Nie zapomniano o wyjściu słuchawkowym (ciekawe, czy będzie lepsze od tego w D3020), mając w pamięci jak popularne dzisiaj i wszędobylskie są słuchawki (którymi posługujemy się, często z konieczności, także w domu). To sprzęt skrojony na miarę, na dzisiejsze potrzeby.
Dwa droższe modele to wspomniane moduły MDC. To większa elastyczność, większy koszt (także przy uwzględnieniu kosztu nabycia stosowanych modułów), przy zachowaniu jeszcze większej gotowości na to, co przyniesie nam w audio przyszłość. Mamy w standardzie Bluetooth, natomiast integracja Internetu via LAN, wsparcie dla MQA, przeistoczenie integry w sieciowe źródło audio wymaga dokupienia modułu. Otwartość na strefy, na współpracę z urządzeniami NADa/BlueSound to coś, za co przyjdzie nam dodatkowo zapłacić, co jednakże jest w każdym momencie użytkowania wykonalne, co daje nam gwarancję, że te klamoty po prostu się nie zestarzeją, że zawsze będą na czasie. Wspomniane MDC z HDMI (przełącznik 4 portowy z wsparciem dla 4K, w sumie dwa warianty tego modułu), czy z dodatkowymi wejściami analogowymi oraz z cyfrowymi wejściami z USB to raczej do tej pory bardzo rzadko spotykane rozwiązania (a w takiej rozpiętości, chyba jedyne), pozwalające dopasować nowego NADa do własnych potrzeb. Znacznie większa (wręcz kosmicznie wielka) jest moc, jaką oferują dwa wyższe modele (odpowiednio 200 oraz 400W). Oczywiście BluOS (nie tylko obsługa, ale też, właśnie – system), sterowanie z handheldów, kolorowe wyświetlacze na froncie (gustowny, niewielki, monochormatyczny w C338) to rzeczy korespondujące z nowoczesną formą nowych integr, ale sama forma oraz wspomniane wyposażenie w analogowe interfejsy oraz obsługę gramofonu to stare, dobre HiFi. NADowi udało się, z tego co widzę, połączyć i zintegrować to co kluczowe i może teraz spokojnie czekać na reakcję konsumentów. Moim zdaniem, te nowe klamoty idealnie wpisują się w dzisiejsze i przyszłe potrzeby. Ceny? C338 ma kosztować 650 dolarów, model 368 wyceniono na 900, zaś 388 będzie dostępny za 1600 dolarów. Jak widać, przyszłość kosztuje, z drugiej strony takiej integracji dzisiaj, w takiej cenie, nikt nie oferuje…