Kilka nieprzespanych nocy, morze wypitej kawy, wory pod oczami… taki był finał naszego porównawczego testu dwóch nietuzinkowych produktów – odtwarzaczy mobilnych z najwyższej półki. Oba DAPy, tzn. AK240 firmy Astell & Kern (iriver) oraz HiFiMAN HM-901 otwierają według mnie nowy rozdział w segmencie przenośnych odtwarzaczy, czy szerzej (tak właśnie powinniśmy klasyfikować te urządzenia) mobilno-stacjonarnych źródeł audio, audio hi-res. Warto na wstępie uświadomić sobie, że wysoka cena tego sprzętu jest wypadkową możliwości, użytych w obu odtwarzaczach komponentów oraz (szczególnie w przypadku droższego modelu irivera) nowych funkcji, które będą stanowiły moim zdaniem standard dla tego typu konstrukcji. Do testu podeszliśmy kompleksowo. Po pierwsze odpowiedni dobór materiału. Wyłącznie pliki hi-res i to te najlepsze w naszej kolekcji, muzyka z HD-Tracks, od Chesky’ego, Linn’a oraz 2L. Po drugie słuchawki. Szeroki przekrój konstrukcji, od nausznych (K701, HD-650, Momentum, HE-400) po dokanałówki (EarSonic S-EM6, RE-600, AKR-01…), aby można było ocenić faktyczne możliwości brzmieniowe obu odtwarzaczy przy wykorzystaniu szerokiego wachlarza bardzo różnych konstrukcji. Po trzecie sprzęt towarzyszący, czytaj opcja stacjonarna ze specjalnie przygotowanymi komputerami (laptop Asusteka oraz dwa Maki: Air oraz Pro). Wreszcie po czwarte (ważne!) oprogramowanie… tutaj nie obyło się bez kombinowania, nie wszystko szło gładko jak po maśle, ale o tym w dalszej części recenzji.
Od razu, na początku, napiszę że oba odtwarzacze są najlepszymi źródłami przenośnymi z jakimi dane mi było obcować. Zarówno oba modele Astell&Kern (100, 120), które na krótko miałem sposobność posłuchać, jak i wszystkie przetestowane przeze mnie HiFiMANy (serii 600 oraz 800) oraz inne grajki (zmodyfikowany przeze mnie iPod Classic oraz handheldy „uzbrojone” w przenośne AMP/DACi FiiO, Matriksa oraz paru innych firm) nie mogą równać się z opisanymi poniżej konstrukcjami. Dlaczego od razu, tak na wstępie, piszę o tym, niby zdradzając finał (jak się Szanowny Czytelnik przekona, wnioski są dużo bardziej złożone i wcale niekoniecznie jednoznaczne!)? Otóż chcę oba produkty umieścić we właściwej skali, chcę określić właściwy punkt odniesienia, już teraz, na początku, co ułatwi opisanie odtwarzaczy i pomoże czytającym na wyrobienie sobie opinii o obu produktach. Nie jest to zadanie proste, bo też to taka terra incognita – raz, że nikt do tej pory nie oferował przenośnych źródeł za kilka tysięcy dolarów (w Polsce za 5-6 tysięcy w przypadku HiFiMANa oraz 10 tysięcy w przypadku Astell & Kern), dwa taka cena stawia bardzo wysoko poprzeczkę… za tyle możemy, co ja piszę, musimy żądać perfekcji. Czy to się producentom tych najdroższych odtwarzaczy udało. Otóż nie, nie udało się, do perfekcji nieco brakuje, choć to co najważniejsze – brzmienie – jest tutaj poza wszelką konkurencją. Jak ktoś chce najlepszego źródła dźwięku w wersji kieszonkowej, najlepszego brzmieniowo, to ma obecnie dwa (może trzy, niestety Chord Hugo nadal do nas nie dotarł …wielka szkoda) typy. Ok, to teraz warto uzasadnić te słowa. Zapraszam…