LogowanieZarejestruj się
News

Spotify ma już 40 milionów abonentów – z tego 1/4 płaci regularnie abonament. Kiedy hi-resy?

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
spotify-logo

Przy dziesięciu milionach subskrybentów możemy już mówić o stabilnej, wielkiej bazie konsumentów, którzy wybrali taki właśnie sposób na opłacanie muzyki, którą słuchają na co dzień. Widać, że usługi streamingowe powoli, ale nieubłaganie, wypierają dotychczasowy model oparty na kupowaniu pojedynczych utworów, albumów, co szczególnie powinno martwić Apple ze swoim kramikiem iTunes. Najbliższe miesiące będą przełomowe odnośnie przyszłości konsumpcji muzyki w Internecie  - albo Apple zmieni dotychczasowy model, oferując hi-resy w swoim sklepie, dodatkowo uzupełniając swoją ofertę o usługi abonamentowe, dodatkowo wyposażając najnowsze gen. handheldów w pełną obsługę lepszego jakościowo audio, albo… podzieli los wcześniejszych hegemonów, w rodzaju Napstera, tracąc bezpowrotnie swoją pozycję, udziały na rynku. Fizyczny nośnik stanie się niszą i to taką w retro stylu, co zresztą przyznają obecnie zarówno producenci sprzętu jak i wytwórnie… wycofanie się z produkcji wyspecjalizowanych czytników laserowych (Philips) dowodzi, że ostatecznie żegnamy CDA jako wiodący, czy jeden z głównych nośników muzyki. To już nieodwracalnie przeszłość i tylko patrzeć, jak nowe generacje klasycznych segmentów audio (wzmacniacz plus odtwarzacz) znikną ze sklepowych półek. Właściwie już teraz obserwujemy takie zjawisko – albo wzmacniacze wyposaża się w interfejsy cyfrowe oraz sieciowe, albo odtwarzacze zamiast napędu optycznego otrzymują moduły łączności, aplikacje do sterowania z poziomu handhelda etc. To będzie, czy wręcz już jest główny nurt. Dodajmy do tego zalewające rynek stacje muzyczne, głośniki bezprzewodowe i mamy mniej więcej obraz tego, co się dzieje w branży.

Spotify to niewątpliwie awangarda tych zmian, choć wg. mnie do pełni sukcesu brakuje odważnego otwarcia na (bardziej) wymagających klientów. Na razie jedynie norweski WiMP pozwolił na strumieniowanie w jakości HiFi (kompresja bezstratna) i po dwóch miesiącach korzystania z tej usługi mogę powiedzieć jedno – to nie ma prawa się nie przyjąć, to na pewno zastąpi fizyczny nośnik i to szybciej i w jeszcze bardziej bezwzględny sposób niż downloady. Zwyczajnie, ludzie w końcu zaczną płacić za muzykę określoną, miesięczną opłatę i będą w pełni usatysfakcjonowani. Będą, bo poza dostępem do ogromnej bazy muzyki, otrzymają coś jeszcze, coś czego do tej pory nie mieli – możliwość nieskrępowanego poszukiwania, zaznajamiania się z tym co się dzieje we współczesnej muzyce, możliwość eksploracji tego, jakże ważnego, elementu współczesnej kultury. I będą to mogli zrobić bez żadnych, powtarzam żadnych, finansowych ograniczeń, mając dodatkowo możliwość bezproblemowego korzystania z tych przepastnych zbiorów oraz możliwości poszukiwania, swoistego edukowania na każdym, posiadanym sprzęcie, w każdym miejscu, w każdej chwili. Tego nikt do tej pory nie oferował – nareszcie odpada argument o słabszej jakości, o kompromisach – można wreszcie mieć i to (dostęp, gigantyczną bibliotekę) i to (jakość dźwięku). Dodajmy do tego nowe, atrakcyjne możliwości słuchania czy zapoznawania się z muzyką (profile, playlisty, sugestie, współdzielenie swoich upodobań, pasji itd. itp.) a będziemy mieli pełen obraz rewolucji jaka zachodzi w branży. Tego nie da się powstrzymać i bardzo dobrze, bo może w końcu (może) artyści będą się promować live, podczas tras koncertowych, podczas bezpośredniego kontaktu z publicznością, fanami, w ten sposób weryfikując swoje umiejętności, swoją klasę. To powrót do źródeł, do tego co najistotniejsze.

Muzyka zapisana, oferowana w ramach serwisów będzie „wallem”, fanpagem danego artysty, prezentującym jego dokonania, pozwalając na stały kontakt z twórczością, jednocześnie stanowiąc zaproszenie do kontaktu na żywo. I nie wątpię, że to właśnie ta forma będzie dla nas, odbiorców, najlepsza, najatrakcyjniejsza, pozwoli na pełną swobodę wyboru oraz – właśnie – kontaktu z ulubioną muzyką (oraz aktywnego poszukiwania tego, co w niej najlepsze, najistotniejsze, odnajdywania wciąż na nowo zapisanego w niej piękna). Już teraz to powiązanie widać, już teraz serwisy zaczynają aktywnie promować bliższe relacje słuchacz – artysta, a to tylko z czasem się pogłębi. I nie oszukujmy się, to właśnie taka forma stanie się zapewne obowiązującym standardem w relacjach muzyk – publiczność, bo idealnie wpisuje się w rozwój technologii, w styl życia milionów konsumentów.

Pozostaje więc tylko trzymać kciuki za rozwój tego typu usług i mieć nadzieję, że wytwórnie, przemysł muzyczny, w końcu zrozumiał w czym rzecz, wyciągnął odpowiednie wnioski i wreszcie przestał obrażać się na rzeczywistość, pogodził się z tym co jest. Na muzyce nadal można zarabiać, a systemy abonamentowe mogą (zastępując, wypierając zarówno legalne formy kupowania na własność muzyki, jak nielegalne jej pobieranie), przy swojej popularności przynieść odpowiednio wysokie dochody. W końcu mówimy tutaj o czymś, co finalnie można porównać do płacenia rachunków za prąd, za gaz… może trochę przesadzam, ale tylko trochę, na pewno lwia część konsumentów mając do wyboru niewielką, miesięczną opłatę i dotychczasowe formy dystrybucji, wybierze abonament. To przesądzone i nie ma już powrotu do tego, co było. To co było będzie niszą, modą na słuchanie w stylu retro, wybieraną często z powodów sentymentalnych, a w przypadku garstki, także jakościowych (mam tu na myśli high-end, który twardo obstaje za fizycznymi nośnikami, w którym pliki, strumieniowanie pełni funkcję uzupełniającą, z rzadka zastępując płyty).

Czym jest, a czym nie jest nowy Surface Pro 3? Nasze trzy grosze…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
surface-pro-3-hero-900-80

Microsoft z podziwu godnym uporem próbuje wypromować swoją wizję urządzenia, które zastąpi komputer osobisty, będzie swoistym łącznikiem świata handheldów (dotykowe ekrany, tablety) oraz PC. O erze post-pc napisano już wystarczająco dużo, warto jedynie wspomnieć, że nadal utrzymuje się trend spadkowy odnośnie sprzedaży komputerów i raczej nie ma szans na odwrócenie tej sytuacji. Dla Microsoftu jest to bardzo poważne wyzwanie, bo spadająca liczba nowych komputerów to mniejsze zapotrzebowanie na oprogramowanie systemowe oraz użytkowe, na Windowsa, na Office, na pozostałe produkty sotwareowe, które stanowią fundament oferty MS. Fakt, ostatnimi czasy firma z Redmond zrobiła wiele, by przestać kojarzyć się wyłącznie z oprogramowaniem… to usługi oraz kilka kategorii sprzętu ma obecnie stanowić równorzędne elementy oferty giganta, firma chce zaoferować swoim klientom kompletny, kompleksowy ekosystem oparty na swoich produktach. To prawda, jednak bez względu na to, czy MS będzie liczącym się graczem na rynku smartfonów (zakup Nokii), czy uda mu się skutecznie rywalizować z Sony (Xbox One), wreszcie zmienić model dystrybucji (usługi, przetwarzanie w chmurze), to nadal Windows, Office będą stanowiły jedno z głównych źródeł dochodów… jedną z kluczowych grup produktów, bez której trudno będzie sobie wyobrazić rynkową egzystencję Microsoftu. I choć Windows, Office zmieniają się, ewoluują, dostosowują do obecnie panujących trendów (wprowadzenie Office dla iOSa, Office dostosowanego do obsługi na dotykowych ekranie), to będą zawsze kojarzyły się z produktami stricte komputerowymi.

No właśnie – komputerowymi – nie dziwi zatem wspomniany na początku upór, chęć przekonania klientów do własnego rozwiązania, do hybrydy łączącej tablet z komputerem w formie urządzenia wyposażonego w Windowsa (pełnego, tzn. takiego, którego znamy z komputerów osobistych, a nie dedykowanego tabletom RT) oraz Office (co ciekawe, to Apple otrzymało jako pierwsze Office dla dotykowców, to co oferuje MS dla swoich urządzeń to wersja desktopowa, przystosowana głównie do obsługi za pomocą klawiatury, myszy / gładzika, a nie ekranu dotykowego). Stąd taka, a nie inna droga, jaką obrała firma z Redmond. Surface Pro to właśnie próba pogodzenia wody i ognia, stworzenia hybrydowego sprzętu, który z jednej strony zadowoli zwolenników konsumpcji multimediów, komunikowania się ze światem oraz surfowania w sieci na lekkim, mobilnym sprzęcie, działającym maksymalnie długo na baterii oraz (z drugiej) tych, którzy chcą peceta, peceta nieco inaczej zaprojektowanego, wyposażonego w dotykowy wyświetlacz, ale nadal peceta, z pełnym dostępem do oprogramowania dla platformy Windows, z interfejsami pozwalającymi na wygodną obsługę dotychczas użytkowanego (na PC) oprogramowania oraz na zastosowanie dowolnych peryferiów. Peceta, który będzie de facto kompaktową wersją popularnych ultrabooków, urządzenia charakteryzującego się konstrukcją bez ograniczeń spotykanych w przypadku typowego handhelda – tabletu przystosowanego głównie do konsumpcji treści, a nie do kreacji, do pracy.

To już trzecie podejście do tematu. Po pierwszym, ciężkim, działającym nieakceptowalnie krótko na baterii (w praktyce 4h) Surface, po znacznie lepszym (ale nadal dalekim od doskonałości) Surface Pro 2, z niższą wagą (jednak nadal względnie grubą obudową), z lepszym czasem działania na baterii (jednak dużo krótszym od najlepszych tabletów oraz ultrabooków) przyszedł czas na wersję …ostatecznie (?) dopracowaną, nie tylko  po prostu lepszą, ale wg. Microsoftu, realizującą w pełni koncepcję hybrydy. I faktycznie, na pierwszy rzut oka widać, że wyciągnięto wnioski z bardzo umiarkowanego (delikatnie rzecz ujmując) przyjęcia poprzednich generacji tego sprzętu. Po pierwsze (wreszcie!) zrezygnowano z ekranu 16:9, który w przypadku tabletów może się sprawdza (wspomniana konsumpcja, choć wg. mnie tablety Apple radzą sobie tutaj świetnie, a ich proporcje 4:3 są idealnie dopasowane do funkcji, do codziennego użytku tego typu urządzenia), ale w sytuacji gdy mówimy o ekranie komputerowym nie sprawdza się w ogóle. Po drugie wreszcie dopracowano kwestię obsługi sprzętu, gdy ten nie spoczywa na biurku, tylko np. na kolanach. Wcześniejsze Surface miały z tym nie lada problem – brak stabilności, niedopracowane standy, powodowały brak stabilności. Zbyt ciężkie urządzenie po prostu kompletnie nie nadawało się do pracy w trybie typowym dla laptopa, czytaj komputer na kolanach. Była to wada, według mnie przekreślająca te urządzenia w roli sprzętu do (mobilnej) pracy, co między innymi było jedną z głównych przyczyn chłodnego przyjęcia Surface przez klientów. Powiedzmy sobie szczerze, tablety w konsumpcji treści były (i nadal są, choć już nie tak jednoznacznie) lepsze od hybryd, w końcu jaka by ta hybryda nie była to musi ona pracować pod kontrolą komputerowego systemu operacyjnego, a z tym wiąże się określona specyfika obsługi (mysz/gładzik, klawiatura – najlepiej fizyczna), działania (dłuższy czas uruchamiania, krótszy czas pracy) oraz umiejętności czy wiedzy użytkownika na temat obsługi sprzętu i oprogramowania.

Nowy Surface 3 ma szansę, choć sama koncepcja wcale nie musi wypalić, to znaczy ludzie mogą okazać się o(d)porni na wizję zaproponowaną przez Microsoft, wizję osadzoną w świecie PC, wizję zintegrowania obu światów (handheldy oraz PC) z wykorzystaniem sztandarowego software MS. Sprzęt pracuje dłużej (podobno nawet 9 godzin, co byłoby już optymalną wartością, nie dawałoby powodu do narzekań), da się go używać jak klasycznego laptopa (stand, wyważenie), ma bardzo dobrą, fizyczną klawiaturę z niezłym gładzikiem, dysponuje jw. ekranem nie tylko do konsumpcji treści, ale normalnej pracy (proporcje ekranu wynoszą 3:2). Nadal jest cięższy oraz mniej poręczny niż najnowsze modele tabletów, ale nie jest to przepaść, poza tym mówimy o urządzeniu, które z definicji ma stanowić odpowiednik mobilnego komputera, a więc coś, co będziemy często wykorzystywać do pracy na kolanach, względnie na biurku, a więc stacjonarnie. Patrząc na specyfikację:

» Czytaj dalej

AKR-03 Roxane – topowe IEMy od Astell&Kern

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
product6226

Tak się jakoś złożyło, że co chwila tylko to AK nam się na portalu pojawia. Cóż, widać ofensywę producenta i to dosłownie i w przenośni… najpierw wielka premiera topowego AK240, następnie zapowiedź nowych AK100 II oraz AK120 II. Wreszcie nowe słuchawki (kiedy, ach, kiedy pojawi się jakiś model nauszny, niech by przenośny, ale nie do aplikowania „do” tylko właśnie „na”?) i to nie byle jakie, ale od razu topowe, najdroższe, naj, naj… kosztujące 6999 złotych IEMy AKR-03 Roxane. Na pewno sprawdzimy jak wypadają w konfrontacji z S-EM6 oraz kosztującymi 12,5 tysiąca „tubowymi” dziełami sztuki japońskiego Final Audio Design. Bardzo jestem ciekaw tej konfrontacji, w sumie wychodzi powoli na to, że douszne zaczynają przeganiać te nauszne (cena) i to bardzo konkretnie. Przecież za 10 tysięcy złotych kupimy praktycznie każdy model nauszników, no może oprócz topowych Staksów (tam trzeba doliczyć kosztujący drugie tyle wzmacniacz). Dodajmy do tego customy i to takie za kilka tysięcy złotych i już widzimy, że mobilne słuchawki zaczynają skutecznie atakować segement high-end (słuchawkowy rzecz jasna).

W tym tygodniu pojawi się wreszcie zapowiadany test S-EM6, konstrukcji – przypomnijmy – sześcioprzetwornikowej. W przypadku Roxane mówimy o zminiaturyzowanym układzie… 12 przetwornikowym. Mniejsza, jaki to ma wpływ na brzmienie, ale warto zastanowić jak na tak małej przestrzeni upchnięto drivery? Tutaj musiano zastosować niebanalne sposoby upakowania poszczególnych elementów, przy zachowaniu niebywałej precyzji. Oczywiście najlepsze dostępne materiały (włókno węglowe), regulacja niskich tonów oraz parę innych patentów. Czy będzie to najlepiej brzmiący IEM na rynku? Niewykluczone, choć jak wspomniałem konkurentem są topowe „tuby” Japończyków, kosztujące, bagatela, niemal dwa razy tyle co Roxane! Poniżej informacja prasowa. Trochę dziwi zapowiadane pobieranie 30 złotych bezzwrotnego wadium (choć pamiętajmy, że mamy tutaj do czynienia z konstrukcją douszną, a takie – z definicji – nie są wystawiane do odsłuchu (kwestie higieny oraz specyfika konstrukcji) – choć z drugiej strony, ktoś kto zakłada możliwość wyłożenia 7000 za IEMy, chętnie sobie przed zakupem rzeczony produkt odsłucha, a kwota 30zł będzie w kontekście ceny pomijalna. W rozwinięciu zdjęcia oraz prasówka.

» Czytaj dalej

Nowe modele DAPów Astell & Kern: AK120 II & AK100 II. Tylko u nas najświeższe informacje!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
500x1000px-LL-e23be259_ak120II

Nowe modele trafią na rynek już niebawem, prezentacja obu urządzeń na monachijskim high-endzie. Najpoważniejszą zmianą jest wprowadzenie systemu operacyjnego opartego na Androidzie. Innymi słowy mamy to, co otrzymał wcześniej topowy AK240 (nasz test znajdziecie tutaj), poza tym DAPy przeszły poważny lifting – prezentują się wg. mnie wyśmienicie (patrz zdjęcia poniżej, w rozwinięciu newsa). Oczywiście nadal mamy do czynienia z aluminiową obudową, dodatkowo (z tego co widzę) wprowadzono jako standard wyjście zbalansowane 2.5mm TRRS. Monolityczna, prosta forma, precyzyjne pokrętło głośności, 3.5mm audio jack, pojedynczy port micro USB oraz …jeden slot dla kart pamięci microSD. Na razie nie jest znana dokładna specyfikacja urządzeń. Pytanie ile i czy w ogóle przewidziano w najnowszej odsłonie odtwarzaczy AK własną pamięć wewnętrzną do przechowywania muzyki? Prawdopodobnie oba DAPy otrzymają po 64GB przestrzeni na dane. Poza tym wiemy, że po pierwsze, dzięki Androidowi będziemy mogli liczyć na opcję sieciową (bluetooth oraz – prawdopodobnie tylko w AK120 II – WiFi), po drugie nowy system operacyjny pozwoli ujednolicić wsparcie (co oznacza, że możemy liczyć na częste aktualizacje, usprawnienia, rozwój software pod kątem dodawania nowych funkcjonalności). Czym nas jeszcze iriver zaskoczy w nowej rewizji swoich high-endowych playerów? Wiadomo, że nowy AK100 II będzie dysponował 3Ω impedancją, taką samą jak w modelu Ak120… sprzęt pierwszej generacji dysponował impedancją = 22Ω. Ponadto oba urządzenia natywnie będą odtwarzały materiał DSD64/128. Dzisiaj bez tego (marketingowego) elementu nie ma mowy o wypuszczeniu na rynek nowego urządzenia. Warto przy tym pamiętać, że odtwarzanie takiego materiału ma poważne konsekwencje (negatywne) dla długotrwałości pracy na baterii. Ten czas jest i tak dość krótki (patrz test AK240), w w przypadku DSD dodatkowo maleje. Miejmy nadzieję, że ten aspekt został w AK120 II oraz AK100 II wzięty pod uwagę i oba urządzenia będą w stanie grać dłużej na wbudowanych akumulatorach.

Podsumowując, premiera nowych odtwarzaczy osobistych może wydawać się cokolwiek zaskakująca. W końcu poprzednicy są stosunkowo nowymi produktami, które niedawno trafiły na rynek (mam tu na myśli przede wszystkim AK120, który w tytanowej odsłonie pojawił się na sklepowych półkach kilka miesięcy temu). Firma – widać – kuje żelazo póki gorące, zachęcona entuzjastycznymi (zazwyczaj) recenzjami, poza tym nie zapominajmy, że nowe odtwarzacze wprowadzają rewolucyjną zmianę – otwarcie na streaming, oparte na Androidzie firmware. Sporo tego, ciekawe jak to się przełoży na cennik (ceny poprzedników pewnie spadną)? No i sprawa bardzo ważna, o której wspomniałem już przy okazji testu znakomitego AK240 – iriver chce otworzyć swój (albo we współpracy dać dostęp do…) sklep z nagraniami hi-res. To krok w stronę zaoferowania klientom całościowego rozwiązania. Jeżeli baza nagrań będzie odpowiednio duża, a w przyszłości pojawi się opcja strumieniowania (abonament?) iriver stworzy unikalny ekosystem dla wielbicieli bezkompromisowego brzmienia na wynos… Poniżej parę zdjęć prezentujących nowe urządzenia (pierwotnie opublikowanych na japońskim http://www.phileweb.com/)

AKTUALIZACJA: Sprawdziło się niemal co do joty, to o czym napisaliśmy przed tygodniem. Dobra wiadomość jest taka, że oba odświeżone modele otrzymały WiFi w standardzie. Innymi słowy ujednolicono sprzęt od strony software, możliwości streamingowych i bardzo dobrze. Generalnie, o czym wspominaliśmy, nastąpiło ujednolicenie z topowym AK240 (ten sam DAC: Cirrus Logic CS4398), zarówno od strony softwareowej jak i hardwareowej. W przypadku AK100 II mamy pojedynczy chip, zaś AK120 II ma dwa takie ukłądy (dual mono). Jest obsługa DSD, jest wbudowana pamięć flash (64 w 100-ce, oraz 128GB w 120-ce).

» Czytaj dalej

iPod to już przeszłość?

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
no_ipod

Patrząc na wyniki sprzedaży, tak mogłoby się wydawać. Po co utrzymywać linię produktów, która coraz gorzej się sprzedaje, traci udziały… Produkt, który był pierwszym, przynoszącym firmie krociowe zyski, stał się symbolem rewolucji (cyfrowa dystrybucja muzyki, iTunes), może niebawem całkowicie zniknąć z rynku. Może zniknąć, bo Apple zwyczajnie nie będzie się opłacało utrzymywanie produkcji sprzętu, który zalega na sklepowych półkach. Faktycznie, w obecnej formie, iPod nie ma za bardzo sensu. Nie ma, bo po pierwsze dzisiaj coraz częściej do głosu dochodzi streaming, a tego iPody nie są w stanie zaoferować (nawet Touch, który wyposażony jest przecież tylko w moduł WiFi), po drugie jeżeli mówimy o odtwarzaniu muzyki z plików, to kompresja stratna nie jest dzisiaj „na topie”, na topie są hi-resy, cała branża mówi o poprawie jakości oferowanej muzyki (i bardzo dobrze), a iPody to przede wszystkim stratne AAC (iTunes), po trzecie wreszcie dzisiaj muzyka to także social media, to dodatkowe usługi i funkcjonalności nie bardzo pasujące do obecnie oferowanej linii produktowej (może poza iPodem Touch). Sumując, iPody takie jak Nano, Shuffle czy Classic oraz pod pewnymi względami także Touch nie mają widoków na przyszłość, te produkty nie będą się dobrze sprzedawać, nie ma na to szans.

No dobrze, Apple ma zatem dwa wyjścia. Pierwsze, najprostsze i chyba najbardziej prawdopodobne, to uśmiercenie tej grupy produktów, wycofanie iPodów z oferty. W końcu od odtwarzania muzyki jest dzisiaj smartfon, względnie tablet, ale przede wszystkim iPhone i tego się trzym(ajm)y. Drugie rozwiązanie wymagałoby od Apple poważnego zaangażowania w dwóch dziedzinach – raz, trzeba by było wprowadzić hi-resy do swojej oferty (a przynajmniej kompresję bezstratną, muzykę w formacie ALAC o parametrach 16/44), dwa usługę abonamentową z dostępem do całej swojej kolekcji z ewentualną opcją jakości płyty CDA. Te dwie rzeczy mogłyby na nowo tchnąć życie w iPoda, czy raczej nowe iPody, wyposażone w opcję streamingu (w wariancie minimum – lokalnie via WiFi (z AirPlay) oraz via Bluetooth (może by tak aptX wprowadzić?) – czyli strumieniowanie do urządzeń audio oraz na odtwarzacz, bez opcji mobilnej) oraz możliwość nawigowania w ramach serwisu / kolekcji (albo pełen iOS, albo okrojony, czy przykrojony do tego typu funkcjonalności). Niekoniecznie więc musiałby to być nowy iPod Touch, być może lepszym rozwiązaniem byłby player z systemem ala iPod Nano czy obecne Apple TV (a więc ograniczonym funkcjonalnie do odtwarzania kontentu z określonych źródeł, także z Internetu). Warunkiem koniecznym byłoby natomiast zastosowanie bardzo dobrego przetwornika (hi-resy, bezstratna jakość materiału), wzmacniacza, modułu bezprzewodowego (w opcji mobilnej także, wzorem iPada, z możliwością strumieniowania danych z Internetu) i bez wyjątku (nawet, gdyby tych iPodów miało być parę modeli, nie jeden) szybkiej i pojemnej pamięci masowej flash. Rzecz jasna Apple, zgodnie ze swoją filozofią, raczej na pewno nie wprowadziłoby kart pamięci, przy czym duża przestrzeń na dane byłaby tutaj nieodzowna, szczególnie w sytuacji, gdy mówimy o bezstratnej kompresji, gdy mówimy o hi-resach. Nie byłoby tu więc miejsca na jakieś grajki z paroma gigabajtami pamięci.

Taki hipotetyczny iPod (iPody) mogłyby przyciągnąć uwagę klientów, szczególnie gdy uświadomimy sobie, jak szybko wyczerpuje się bateria w smartfonie odtwarzającym lepszą jakościowo muzykę, nie mówiąc już o streamingu. Jeżeli nowe urządzenie naręczne Apple, będzie także (co jest praktycznie pewne) umożliwiało podstawową kontrolę, sterowanie innym sprzętem z logo jabłka, taki odtwarzacz osobisty miałby jakieś szanse na rynkową egzystencję. Warto przy tym wspomnieć, że rynek DAPów stale się rozszerza (mimo spadku iPoda), choć mówimy tutaj nie o typowych „mp3-kach”, a sprzęcie z wyższej półki. W sumie, w sytuacji gdyby Apple wprowadziło powyższe usługi i lepszą jakość muzyki, firma musiałaby równocześnie zaproponować produkty zdolne do wykorzystania nowych możliwości. Nowe iPody wpisywałyby się w to doskonale, pod warunkiem rozszerzenia ich możliwości (jw.) a ideałem byłoby także przystosowanie takiego sprzętu do względnie długotrwałego działania na baterii (przy stale wyłączonym wyświetlaczu, braku innych niż odpowiedzialne z odtwarzanie, względnie komunikację, procesów jest to wykonalne, łatwiejsze niż w przypadku iPhone czy iPada).

Przejęcie Beats Audio, o którym wcześniej wspomniałem, jest symptomatyczne. Oczywiście należy mieć nadzieję, że nowe produkty, nowe słuchawki (oraz głośniki) będą w stanie pokazać nową, lepszą jakość brzmienia (obecne słuchawki BA do tego zupełnie się wg. mnie nie nadają). Niewykluczone, że zakup popularnego producenta słuchawek (oraz całej reszty lifestyleowych audio produktów ) oznacza, że iPod będzie miał jeszcze swoje pięć minut. Byłoby fajnie, bo to nie tylko kultowy produkt, ale odnośnie jakości dźwięku, po prostu dobry wybór, lepszy niż wiele konkurencyjnych rozwiązań. Tyle tylko, że aby rzecz utrzymać w sprzedaży trzeba dużych zmian jak wspomniałem powyżej. Bez tego iPod zniknie, bo zwyczajnie mało kto go kupi… Wraz z „b” można wykreować na nowo zapotrzebowanie na muzyczny odtwarzacz (bo coś jest modne, warte pokazywania się (z tym czymś) oraz na (nie)tanie słuchawki jak i na rozbudowany, kompletny serwis muzyczny iTunes z hiresami (sklep), z usługą strumieniową w abonamencie, z kolekcją nagrań (własnych) w chmurze (Match) oraz z inteligentnym radiem internetowym (iRadio). Wtedy, taki osieciowany iPod będzie miał jak najbardziej sens. Wraz z hipotetycznym, rozbudowanym funkcjonalnie Apple TV oraz głośnikami bezprzewodowymi Apple będzie mogło zaoferować całościowe rozwiązanie z segmentu domowego  systemu rozrywkowego AV. Zdobyć salon – to niewątliwie kusząca perspektywa dla jabłkowego giganta.

 

Cirrus Logic & Wolfson teraz razem. Fuzja dwóch największych producentów układów audio

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
fuzja

Amerykanie mają zamiar zakupić szkockiego Wolfsona za prawie pół miliarda dolarów. Sporo. Ale też warto pamiętać, że obecnie na rynku liczą się praktycznie trzy wielkie firmy oferujące układy audio: dwie tytułowe oraz Texas Instruments (kostki Burr-Brown). Stąd taka fuzja oznacza spore przetasowania na rynku, powstanie potentata, produkującego przetworniki C/A, wzmacniacze operacyjne, procesory DSP i setki innych, krzemowych produktów, a to wszystko w czasie gwałtownego wzrostu zapotrzebowania na tego typu układy. Dzisiaj, w dobie cyfrowej dystrybucji audio, streamingu, rosnącej sprzedaży handheldów oraz pojawienia się nowych nisz (nowe produkty z dziedziny car audio, systemy multiroom…) to bardzo ważne, wręcz jedno z najważniejszych wydarzeń dotyczących branży audio (w ogóle) a nawet całego rynku IT. Koniec, końców te układy muszą znaleźć się w praktycznie każdym produkcie z segmentu elektroniki użytkowej, który trafia obecnie na sklepowe półki. 

Dzięki zakupowi Cirrus Logic będzie najważniejszym graczem odnośnie układów audio dla smartfonów oraz tabletów. To właśnie Wolfson ma w portfolio takiego giganta jak Samsung, a nowe, zapowiedziane kości (24 bit, o bardzo wysokich parametrach) mogą poważnie wpłynąć na popularyzację sprzedaży plików hi-res i rozwinięcie usług streamingu w bezstratnej jakości (być może nawet powyżej 16/44). Na razie transakcja czeka na zatwierdzenie przez regulatorów, o ile nie będzie problemów, finalizacja nastąpi jeszcze przed wakacjami. Ciekawe jaki to będzie miało wydźwięk w przypadku innych wielkich producentów elektroniki użytkowej? Mam tu na myśli zarówno wiodące firmy audio, jak i tych, którzy konkurują ze wspomnianym Samsungiem na handheldowym polu. Na razie poza serią Galaxy oraz paroma producentami z Chin (Oppo) nikt oficjalnie nie zapowiedział produktów zorientowanych na odtwarzanie muzyki w najwyższej jakości, co rzecz jasna nie oznacza wcale, że takie produkty niebawem nie trafią (szerokim strumieniem) na rynek. Kto wie, czy niebawem nie będziemy mówili o rynkowym standardzie (odtwarzanie muzyki hi-res, wysokiej jakości tor audio) w masowych produktach, smartfonach oraz tabletach czołowych producentów handheldów. W iPhone oraz iPadzie stosuje się rozwiązania Cirrus Logic, tytułowa fuzja może mieć zatem wpływ na decyzje takich firm jak Apple, związane ze specyfikacją przyszłych urządzeń. O ile Apple będzie chciało utrzymać w produkcji swoje iPody, rzeczą oczywistą jest / będzie wprowadzenie dużo lepszych (niż wcześniej stosowane) układów C/A oraz wzmacniaczy do oferowanych przez siebie odtwarzaczy. O iPodzie, o przyszłości tych urządzeń przeczytacie powyżej…

Przejęcie Beats Audio przez Apple sposobem na własny serwis streamingowy?

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Apple&Beats Audio

Jak wiadomo, Apple bardzo chce wprowadzić tego typu usługę i trudno się dziwić. iTunes przestał rosnąć, wręcz przeciwnie – traci. Coraz mniej ludzi decyduje się na zakup muzyki w dystrybucji cyfrowej i potentat jakim niewątpliwie jest jabłkowy kramik z muzyką boleśnie odczuwa odpływ klientów, którzy wolą zamiast płacić po 10-20 dolarów za album (kompresja stratna) uzyskać dostęp do kilkudziesięciu milionów utworów za ok. 10 dolarów miesięcznie. Beats Audio wystartowało w 2014 roku z własną usługą streamingową, która co prawda nie zdobyła na razie nawet ułamka rynku, ale – co dla Apple może oznaczać kluczową kwestię w razie zakupu – ma prawa do wielkiej kolekcji nagrań z możliwością oferowania ich za pośrednictwem systemu abonamentowego. To coś, czego bardzo brakuje Apple. Jak wiadomo wytwórnie nie chcą za żadne skarby (tzn. pewnie zgodziłyby się, ale kwoty byłyby naprawdę astronomiczne) na rezygnację z przychodów jakie daje iTunes. W dobie  generalnego odwrotu od fizycznego nośnika to właśnie dystrybucja cyfrowa muzyki w formie downloadów stawała się ważnym składnikiem przychodów wielkich wytwórni. Tyle, że obecnie trzeba się szybko dostosować do zmieniającej sytuacji, a przemysłowi fonograficznemu – jak wiemy – przychodzi to bardzo opornie. Apple miało gigantyczne problemy by odpalić swoje iRadio (które wszakże nie jest żadnym konkurentem dla Spotify, Deezera czy innych serwisów – to po prostu radio internetowe z rozbudowaną funkcjonalnością coś ala Pandora), dodatkowo usługa iTunes Match (skądinąd ciekawa, oryginalna na tle tego co się dzisiaj oferuje) nie przyciąga tak ludzi jak wspomniane usługi streamingowe.

Nie przyciąga, bo od strony funkcjonalności niczego – poza możliwością integracji własnej kolekcji muzycznej – nie oferuje. Może i byłaby to ciekawa alternatywa, gdyby nie to, że nadal mamy do czynienia z kompresją stratną… nie niesie to zatem żadnej wartości dodanej, poza (kulawo) działającą opcją porównania oraz zastąpienia naszych kawałków tymi z kolekcji iTunes. Działa to – powiedzmy sobie szerze – tak sobie, tzn. nie ma co liczyć na to, że nasze zbiory zostaną „przeniesione” jak 1 do 1, bo raczej odwrotnie wiele rzeczy pozostaje bez okładek, mamy niezły bigos (bałagan) i w sumie, obecnie bardziej jest to ciekawostka przyrodnicza niż konkurencja dla takiego Spotify i reszty. Kwestia „legalizacji” zbiorów też przestaje mieć obecnie jakiekolwiek znaczenie, gdy kolekcjonerzy mp3-ek mogą sobie do woli strumieniować oraz zapisywać w pamięci swoich przenośnych urządzeń muzykę zapisaną w często lepszej (choć nadal stratnej) jakości w abonamencie za kilka dolarów.

Pisałem niedawno o 24 bitowym iTunes - wg. mnie to jest być, albo nie być sklepu z muzyką Apple. Jeżeli szybko nie zostanie to wprowadzone, za rok, dwa nikt nie będzie pamiętał o tym przeżytku, bo zwyczajnie nikt nie będzie chciał płacić za to samo (właśnie dokładnie za to samo – wystarczy przekonać się jakie ograniczenia odnośnie własności niesie kupowanie muzyki w iTunes). Obecnie już 30 milionów ludzi płaci abonament, a wzrost liczby użytkowników płatnych subskrypcji liczony jest w dziesiątkach, a nawet setkach procent. Apple nie ma wyjścia, musi wejść w ten rynek, albo zupełnie wypadnie z tego, bardzo przecież dla siebie ważnego, segmentu. I tutaj pojawia się Beats Audio… to marka rozpoznawalna na całym świecie, mniejsza o to czy zasłużenie (jakość produktów), czy nie… grunt że o BA słyszał każdy. Słuchawki (o których mam wyrobioną, mocno negatywną opinię – czy to się teraz zmieni?) oraz inne produkty audio (tzn. głównie mam tu na myśli jakieś głośniki bezprzewodowe oraz produkty car audio) to jest wg. mnie ważny, ale nie najważniejszy element za który chce zapłacić Apple. Oczywiście czerpanie zysków ze sprzedaży słuchawek (a te sprzedają się bardzo dobrze) to dobry argument za przejęciem BA, ale właśnie kwestia nabycia praw do usług abonamentowych związanych ze strumieniowaniem muzyki wydaje się tu być najważniejsza. Cóż, zobaczymy co z tego wyniknie, wiadomo że rozmowy zbliżają się do finału, pada suma ponad 3 miliardów dolarów, jakie Apple mogłoby zaoferować za przejęcie Beats. Będzie to zatem (o ile dojdzie do transakcji) największe tego typu przejęcie w historii firmy z Cupertino. Zresztą Apple było do tej pory mocno krytykowane, że kupuje głównie małe firmy, że nie jest bardziej agresywne w przejęciach. W końcu ktoś dysponujący ponad 100 mld dolarów w gotówce może sobie pozwolić na zakup praktycznie dowolnego przedsiębiorstwa IT. Pytanie jak to wpłynie na dotychczasową politykę firmy, zakładającą 100% wchłonięcie danej marki i oferowanie zakupionych rozwiązań pod swoim szyldem. Szczerze wątpię, aby Apple pozbyło się głównego atutu jakim jest znaczek b jak Beats (raczej nie zobaczymy białych czy przeźroczystych opakowań z „Beatsami”, to ta marka zastąpiła w świadomości słuchających na wynos kultowe, białe pchełki Apple) oraz wszystko to, co udało się do tej pory sprawnemu biznesmenowi Dr. Dre… byłoby to zupełnie nielogiczne. Co innego serwis streaminowy – ten na 100% w takiej sytuacji przeszedłby metamorfozę, stając się częścią iTunes i to częścią priorytetową.

Pytanie, ile sobie Apple policzy za możliwość strumieniowania muzyki w systemie abonamentowym, czy będzie skore rozszerzyć tego typu usługę także na inne treści oferowane w ramach swojej cyfrowej dystrybucji? Rzecz jasna z wytwórniami filmowymi może być (jeszcze bardziej) po grudzie, ale w sumie branża nie ma wyjścia i koniec, końców musi się jakoś dogadać. Taki Netflix podkopuje pozycję Apple w tym zakresie, podobnie jak to czyni Spotify, więc jest się o co bić. Najbliższe parę miesięcy będzie niewątpliwie bardzo gorące, Apple na pewno będzie zależało aby przynajmniej wspomnieć o nowych usługach w ramach iTunes podczas jesiennych konferencji, gdy zostaną zaprezentowane nowe modele telefonów (pamiętajmy iPhone to ponad 50% przychodów firmy – najważniejszy produkt, bez którego nie ma Apple, czy raczej nie ma giganta Apple). No i kolejna, ważna, o ile nie najważniejsza rzecz – Wearable – nowa, osobista elektronika, bliska premiera iWatch’a … Apple przejęło mistrzów nad mistrzami, zdolnych do wmówienia milionom, że „b” to najlepsze, co mogą założyć na siebie (swoje uszy). Jimmy Iovine oraz Dr. Dre z nową, ubieralną elektroniką z logo jabłka? Może o to tu chodzi? Może to wstęp do wielkiego „next big thing”? Oby tylko nie oznaczało to jednego – sam produkt nie jest na tyle innowacyjny, na tyle pożądany, by mógł sobie sam poradzić, stąd wsparcie różnej maści „celebrytów”, magików od marketingu etc. Niebawem wszystko się wyjaśni…

 AKTUALIZACJA: Transakcja doszła właśnie do skutku. Co ciekawe, pojawiły się pogłoski, że zakup nie obejmuje praw do muzyki oferowanej przez Beats Audio w ramach serwisu streamingowego (!) Rodzi to oczywiste pytanie – po co Apple producent słuchawek (nawet tak popularnych jak BA) oraz czy nie dałoby się lepiej zainwestować ponad 3 miliardów dolarów? Aktualizacja #2 Wygląda na to, że zakup obejmuje prawa do serwisu streamingowego, choć kwestia praw do zaoferowania tego typu usługi przez Apple (pod szyldem iTunes) po zakupie Beats Audio pozostaje otwarta (dyskusyjna). Aktualizacja #2: Rozmowy jeszcze trwają, nic nie jest na 100% przesądzone!

 

Letnia promocja HiFiMANa „Zabierz je na wakacje. Gdzie tylko zechcesz”

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
hifiman_he_400_1

Z okazji rozpoczynającego się sezonu letniego HiFiMAN ogłasza start kampanii promocyjnej pod tytułem: „Zabierz je na wakacje. Gdzie tylko zechcesz”. W ramach kampanii HiFiMAN będzie zachęcał audiofilii do korzystania z uroków audiofilskiego sprzętu słuchawkowego poza domem, a w szczególności na wakacyjnych wyjazdach. W celu ułatwienia tego typu podróży HiFiMAN oferuje promocję w ramach której do wszystkich nausznych słuchawek gratis dokładany jest pokrowiec podróżny („case travel”) o wartości 159zł. Aby móc korzystać z uroków wymagających planarnych słuchawek HiFiMAN wskazane jest posiadanie odpowiednio mocnego, jednocześnie przenośnego źródła, stąd HiFiMAN oferuje swoje odtwarzacze w nowych obniżonych cenach:

  • HM-601 LE 4GB – z 1099 na 999zł
  • HM-601 Slim 8GB – z 1249 na 1199zł

Dodatkowo przewidziano nowe ceny na dwa najpopularniejsze modele planarne, które HiFiMAN poleca do używania z przenośnymi odtwarzaczami własnej produkcji:

  • HiFiMAN HE-400: cena promocyjna: 1690zł, regularna cena: 1899zł
  • HiFiMAN HE-500: cena promocyjna: 2899zł, regularna cena: 3295zł

Promocja obowiązuje do 30 czerwca 2014 roku lub wyczerpania zapasów.

 

Zapowiedź wielkiego testu dokanałówek: Westone UM30 Pro, EarSonic SM64…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Westone UM30 PRO_1

To nie jedyne dokanałówki, które doczekają się omówienia na HD-Opinie.pl. W ramach jednego, zbiorczego artykułu przeczytacie również recenzje HiFiMANa RE-600 oraz Astell&Kern AKR-01. W sumie więc publikacja będzie obejmować opis czterech różnych konstrukcji (ww. oraz tytułowe Westone UM30 Pro i EarSonic SM64, modeli z wyższej półki. Osobnego artykułu doczekają się EarSoniki S-EM6… to opublikujemy jeszcze w bieżącym miesiącu. Ostatni z wymienionych produktów jest na tyle intrygujący, ciekawy, że postanowiłem poświęcić mu osobny tekst – zasługuje na to. Wspomniane recenzje będą także opisem usług streamingowych – obecnie sprawdzamy wszystkie dostępne w Polsce serwisy: WiMP, Spotify oraz Deezer, jak również te, które można przy pewnych zabiegach, słuchać w naszym kraju (Pandora, iTunes Radio)… być może wykluje się z tego duże omówienie, na razie będę opisywał nasze wrażenia podczas testowania wymienionych powyżej dokanałówek. Na tym skupiłem swoją uwagę, co nie oznacza że nie podpięliśmy słuchawek pod tor stacjonarny. Owszem, zrobiłem to, z tym że dokanałówki podpięte były pod testowanego u nas NADa D3020, nie podpinałem ich do M1 HPA, bo według mnie nie miałoby to większego sensu. Cyfrowa integra NADa była tutaj jak znalazł – strumieniowałem muzykę z naszego serwera NAS za pośrednictwem podpiętego (analogowo) NuForce AirDAC… opartego na transmisji SKAA, adaptera współpracującego z komputerem oraz handheldami Apple. Nasz test tego urządzenia możecie znaleźć tutaj. Rzecz jasna głównie słuchawki grały na AK240, HM-901 oraz iPodzie / iPhone. Poniżej krótka fotogaleria z nadesłanymi niedawno produktami Westone oraz EarSonika…

» Czytaj dalej

Testujemy produkty Bowers & Wilkins: słuchawki P3, P5 oraz głośniki AirPlay Z2 (Zeppelin Mini), A5

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
P5_2

Na naszych łamach znajdziecie recenzję topowego głośnika Zeppelin Air, teraz przyjdzie kolej na produkty z niższej półki – nową wersję Zeppelina Mini oraz głośnika A5 (oba produkty oferują strumieniowanie w ramach technologii AirPlay), jak również słuchawki nauszne – model P3 oraz P5. Niewykluczone, że listę uzupełnimy o nowe P7 oraz głośnik bezprzewodowy A7 (produkty znajdujące się na szczycie oferty B&W w zakresie słuchawek oraz bezprzewodowych głośników). Punktem odniesienia będzie nasze redakcyjne cygaro, które można uznać za sprzęt referencyjny w swoim segmencie. Zobaczymy co wyjdzie z porównania tych urządzeń. Moim zdaniem Bowers powinien zaoferować coś dla użytkowników Androida – na razie cała oferta budowana jest pod kątem Apple. Pomijanie wielu potencjalnych klientów nie jest dobrym pomysłem. Rzecz jasna można ściągnąć aplikacje z Google Play umożliwiającą streaming w ramach AP, jednak firma powinna stworzyć według mnie linię produktową przeznaczoną dla użytkowników innych platform (złącza microUSB, technologie DLNA/uPnP, wprowadzenie opcji strumieniowania via Bluetooth z obsługą aptX).

Pod tym względem konkurencja oferuje więcej (przykładem testowane u nas produkty Harman Kardona, które można uznać za wzorzec uniwersalności). Brzmieniowo B&W jest, co tu ukrywać, lepsze, czasami dużo lepsze, ale od strony funkcjonalności nie jest już tak dobrze. Wsparcie też nieco kuleje (choć obecnie jest z tym lepiej), pamiętam problemy z Zeppelinem przez pierwsze parę miesięcy użytkowania. To drogi sprzęt i tutaj nie powinno być żadnych problemów, a jeżeli takowe się pojawią (-ją) obowiązkiem producenta jest ich jak najszybsza eliminacja. Warto przy okazji wspomnieć, że obecnie strumieniowanie w ramach AirPlay, korzystanie z bezprzewodowych głośników to często możliwość słuchania muzyki o jakości płyty CD (np. WiMP HiFi), a nawet odtwarzania gęstych formatów, hi-resów (zazwyczaj wsparcie dla materiału 24/96). Przyszłość przyniesie dalsze rozszerzenie funkcjonalności, szczególnie w sytuacji, gdy Apple zdecyduje się na sprzedaż w iTunes plików hi-res. Można zatem spodziewać się dynamicznego rozwoju tego segmentu rynku. Odnośnie zaś słuchawek, B&W podobnie jak praktycznie wszyscy wielcy producenci audio, próbuje zainteresować swoimi produktami wymagających melomanów, z tym że celuje głównie w tych słuchających na handheldach, nie w domu (ewentualnie model P7 można uznać za coś do stacjonarnego słuchania, pozostałe produkty to sprzęt typowo mobilny). Poniżej krótka galeria przedstawiająca opisane powyżej produkty…

» Czytaj dalej