LogowanieZarejestruj się
News

ADL w redakcji: słuchawki H128 @ DAC/AMP GT40A z gramofonowym pre

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
ADL H128 & GT40A

Furutech to kable. Pierwsze skojarzenie jest oczywiste. Kable, zasilanie, akcesoria… od paru sezonów, pod marką ADL, także elektronika oraz słuchawki. Nie ma tego dużo, raczej mało nawet, ale to co Japończycy wprowadzili na rynek zasługuje na opis, na test. O GT40 słyszałem z okładem rok temu. Niewielki przetwornik cyfrowo-analogowy ze wzmacniaczem słuchawkowym – zaraz pomyślicie” tego jest na kopy” – niebanalny, oryginalny, bo wyposażony w gramofonowe pre. Tak, w gramofonowy przedwzmacniacz. Po co ten przedwzmacniacz w cyfrowym urządzeniu, które ma współpracować z jakimś komputerem i grać pliki, zapytacie? Ano po to, by połączyć oba światy, świat wirtualny, cyfrowy, nienamacalny, strumieniowy, bitowy z tym, co od dekad znane, rozpoznane – z fizycznym nośnikiem, tym który wydaje się najlepiej przetrwał próbę czasu i dzisiaj powraca w wielkim stylu. Z winylem. Z czarną płytą.

Kocham swój gramofon miłością bezgraniczną. To urządzenie ma duszę, ma w sobie coś, co zawsze powoduje, że słuchanie muzyki nie jest czymś obok, w tle, na marginesie, a jest w centrum, jest najważniejsze, absorbuje, wciąga, zmusza do pełnego poświęcenia uwagi odtwarzanemu materiałowi. Oczywiście gramofon, z racji obsługi, jest właśnie takim źródłem – powiecie – ale wg. mnie to nie tylko kwestia obsługi, konieczność słuchania muzyki w tradycyjny sposób (tj. album vel projekt vel opowieść), nie tylko to, to coś więcej… muzyka odtwarzana w ten sposób nie pozwala nam na brak uwagi, zaangażowania, wręcz zmusza do zajęcia miejsca przed kolumnami (ostatnio słucham także na słuchawkach w ten sposób, wcześniej robiłem to sporadycznie – mój błąd!) i odbycia podróży, włączenia emocji, uczestnictwa.

GT40A daje nam możliwość słuchania i tak i tak, to znaczy zarówno na słuchawkach (wtedy wystarczy nam do słuchania wyłącznie gramofon i tytułowy sprzęt oraz rzecz jasna jakieś słuchawki) jak i na kolumnach. To ostatnie dzięki możliwości podłączenia wzmacniacza (wyjście liniowe), wtedy podpinamy jakąś integrę/końcówkę i gramy. Samo wejście analogowe może pełnić dwojaką funkcję (gramofon, czyli z korekcją, jak i zwykłe wejście dla dowolnego źródła). Do tego USB i już – w sumie po co w dzisiejszych czasach dodawać inne złącza, gdy te dwa źródła tzn. komputer oraz gramofon załatwiają sprawę? Srebrny krążek bardzo lubię, ale to że go bardzo lubię i poważam (spora kolekcja, do tego parę wybranych dyskografii ulubionych artystów na SACD) nie oznacza, że jest on dzisiaj potrzebny, że ma przed sobą przyszłość. Wręcz przeciwnie – patrząc na to co się dzieje na rynku, można powiedzieć że nie ma. I (coś czuję) niestety nie powtórzy drogi winylu, który powrócił. To nie jest coś, co można by porównywać, kompakt to coś kojarzonego (poniekąd błędnie, ale co z tego?) z cyfrą, to nośnik nie mający nawet ułamka vintage’owego potencjału czarnej płyty. GT40A jest zatem od strony funkcjonalności „złotym środkiem”, czymś idealnie wpasowującym się pod dzisiejsze potrzeby, wymagania oraz… mody. Tak, są słuchawki, jest gramofon, jest komputer. Jest wszystko co się liczy dzisiaj, co jest obecnie wymagane, potrzebne. Zasilaczyk impulsowy jaki dostajemy to coś, co można będzie z czasem wymienić na coś solidniejszego (tak, myślę tutaj o niezawodnym Tomanku). Nie ma tu sterowania zdalnego, biurkowa forma wskazuje w jakim otoczeniu będzie ten DAC/AMP najlepiej widziany (systemy audio kategorii desktop).  Można będzie dzięki skrzyneczce przenieść nasze czarne płyty w świat cyfry, co rzecz jasna ucieszy wszystkich, którzy mają ochotę na własne ripy, stworzenie własnej kolekcji muzyki zerojedynkowej z posiadanych, czarnych krążków.

Co się zaś tyczy słuchawek, to pierwszy kontakt był bolesny (mocny nacisk na uszy, dość twarde pady). Z czasem okazało się, że nie jest tak źle, jak mi się wydawało, a same słuchawki są wg. mnie wyjątkowe. H128 stawiam na równi z Momentum, a nawet wyżej od Momentum, takie są dobre. To taki sam, nieco euforyczny, dynamiczny, otwarty, radosny sposób grania, muzyka płynie swobodnie, bas jest tutaj niewątpliwie faworyzowany, stanowi główne danie, ale przekaz jest całościowo spójny i niezwykle wciągający. Przyjdzie czas na dokładniejszą analizę, opiszę jaki to patent zaserwował Furutech w swoim, póki co, najwyższym modelu nauszników. Teraz dodam tylko, że sprężystość, organiczna namacalność niskiego zakresu jest obezwładniająca w tych słuchawkach. To jest cholera coś niesamowitego, jak te nauszniki potrafią kopnąć od dołu, jest to ommm, ommmf, ale takie poukładane, takie pod kontrolą, bez nieładu, że aż się nie chce tego z łba zdejmować. Gra to w sposób tak przyjemny, że ani się spostrzeżemy, a tu zamiast albumu, pięć przesłuchanych – tak to działa. Teraz katuje Roona, który jest NIESAMOWITY i o którym przeczytacie niebawem duży artykuł. Będzie to pierwszy taki tekst o serwisie, usłudze omawiający rzecz całościowo, dodatkowo pogłębiony o moje przemyślenia na temat przyszłości branży audio. Jak wspomnieli na ToneAudio to game changer, szkoda tylko że każdy tekst o tym niesamowitym projekcie dotyka jedynie niewielkiej części możliwości, tego czym w sumie jest ten… front end. Nie mam wątpliwości że właśnie tak, dokładnie tak, będzie się słuchało muzyki niebawem. Połączenie, integracja wszystkiego w ramach jednego miejsca, jednej usługi. Ok, więcej przeczytacie niebawem. Roon powoduje, że nie odchodzę od komputera (no kiedy muszę, to to robię, wtedy, na wynos, jest Tidal i przede wszystkim Loop – idealne uzupełnienie dla Roona, który to jest wybitnie stacjonarny, czy może raczej nie na wynos właśnie) i przetwornik gra w salonie właśnie z takiego źródła, na zmianę z komputerem w gabinecie. Komputery ostatnio u mnie nie grały za często (albo gramofon, albo handheld grał), teraz jednak to się zmieniło i to chyba na trwale. H128 świetnie sprawdzają się jako fotelowo/kanapowe nauszniki, a z GT40A tworzą świetny duet. Na wynos grają bez dodatków z handheldami i radzą sobie równie dobrze co Senki. Tak, to idealna alternatywa dla Momentum, tych kablowych, bo bez kabla tutaj rzecz jasna się nie obejdzie. W ofercie ADL znajdziecie ponadto tańszy model nauszników, dokanałówki oraz przenośne wzmacniaczo-daki. Poniżej fotogaleria z tytułowymi produktami…

» Czytaj dalej

Matrix mini-i PRO+: DAC oraz wzmacniacz słuchawkowy w nowej odsłonie (model 2015)

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Matrix_Mini_i_Pro_plus_front

Nowa, odświeżona wersja bardzo dobrego DAC/AMPa właśnie debiutuje na rynku. Testowaliśmy oba modele AD 2014 i byliśmy pod wrażeniem ich możliwości brzmieniowych oraz rozbudowanej funkcjonalności. Nowa odsłona to pełne wsparcie dla plików DSD oraz parę dodatkowych, znaczących zmian, które wprowadził przy okazji tuningu producent. Postaramy się rzecz przetestować na naszym portalu, bo to w sumie zupełnie nowy przetwornik, tylko w formie nawiązujący do poprzedników. Poniżej informacja prasowa na temat nowości Matriksa…

Informacja prasowa

Matrix, producent sprzętu audio dla melomanów, wprowadził na rynek zmodernizowaną wersję urządzenia Mini i PRO, łączącego funkcje przetwornika i wzmacniacza słuchawkowego. Poprzedni model z 2014 roku zyskał uznanie klientów m.in. za przystępną cenę oraz zastosowany chip DA ESS Sabre, oferujący głębię i wierne odwzorowanie dźwięku, a przede wszystkim zgodność ze standardem DSD.
DSD (Direct Steram Digital) to system używany na płytach Super Audio CD, charakteryzujący się dźwiękiem o znacznie lepszych parametrach w porównaniu z klasyczną płytą CD-Audio. Natomiast DXD (Digital eXtreme Definition) to profesjonalny format audio, zachowujący najwyższą jakość dźwięku, używany w m.in. studiach nagraniowych. DXD jest 24- lub 32-bitowym sygnałem PCM, próbkowanym z częstotliwością 352,8 kHz. W tegorocznej, najnowszej wersji Mini-i PRO+ usprawniono szereg istotnych parametrów urządzenia: dodano zgodność ze standardem PCM w wyższej rozdzielczości 32 bity/384kHz oraz wprowadzono standard DoP, uzupełniający wcześniej obsługiwany ASIO przy odtwarzaniu DSD 64/128/256. Zaimplementowano bardziej stabilną wersję asynchronicznego interfejsu serii XMOS U z ulepszonym sterownikiem DoP, odtwarzającym 1-bitowy sygnał cyfrowy DSD256.

Sercem przetwornika Mini-i PRO+ jest 8-kanałowy, 32-bitowy konwerter cyfrowo-analogowy ESS Sabre Ultra ES9016, zapewniający symetryczne wyjścia na każdym kanale, oraz programowalny układ CPLD, współpracujący z podwójnym oscylatorem i efektywnie redukujący zakłócenia jitter, a także gwarantujący cyfrową integralność sygnału. Przetwornik posiada filtr zakłóceń emitowanych przez sieć zasilającą oraz poprawiony, wysokiej jakości ekranowany transformator toroidalny, jaki i wielostopniowy filtr z regulowanym torem zasilania, skonstruowany przy użyciu rezystorów z niskim dryftem temperaturowym i pojemnością audio, co poprawia szczegóły dźwięku.

Urządzenie posiada elegancką, aluminiową obudowę i waży ok. 1,3 kg. Głośnością lub wyborem źródła, z którego korzysta Mini-i PRO+, steruje się niewielkich rozmiarów, metalowym pilotem zdalnego sterowania, działającym na podczerwień. Na frontowej ściance umieszczono wyświetlacze OLED, ułatwiające poruszanie się po menu konfiguracyjnym i odczyt parametrów odtwarzanego sygnału. Z tyłu urządzenia znajdziemy wejścia cyfrowe:
- USB w rozdzielczości 16-32Bit /44.1kHz, 48kHz, 88.2kHz, 96kHz, 176.4kHz, 192kHz, 352.8kHz, 384kHz , w trybie DoP: DSD 64/DSD256 w trybie ASIO.
- koaksjalne i optyczne Toslink 16-24-bitowe o częstotliwościach próbkowania: 44.1kHz, 48kHz, 88.2kHz, 96kHz, 176.4kHz oraz 192kHz.
- AES/EBU, obsługujące sygnały o szerokości próbki danych: 16-24 Bit i częstotliwościach próbkowania: 44.1kHz, 48kHz, 88.2kHz, 96kHz, 176.4kHz, 192kHz

Podczas pracy w trybie USB urządzenie obsługuje zarówno systemy Mac OS w wersji x10.6.4 i wyższych, jak i Windows XP/Vista/7/8/8.1 – w tym wypadku zachodzi konieczność instalacji odpowiednich sterowników. Wyjścia liniowe analogowe obejmują: niesymetryczne RCA (L/R) o poziomie wyjścia 2V RMS przy 0dBFS, symetryczne XLR (R/L) o poziomie wyjścia 4V RMS przy 0dBFS, oraz wyjście słuchawkowe stereo jack 6,35 mm o impedancji wyjściowej 12 Ohm, umieszczone na przednim panelu urządzenia. Pasmo przenoszenia wynosi od 20Hz (+0.01dB) do 20000Hz (-0.03dB), stosunek sygnał/ szum osiąga wartość 115dB 0dBFS (nieważony) oraz 117dB 0dBFS (ważony). Zawartość zniekształceń THD+N nie przekracza 0.0006 proc. przy 1kHz0dBFS, przesłuch 125dB przy 1kHz.

W ofercie C4i cena detaliczna Matrix Mini-i PRO+ wynosi 2199 zł.

 

» Czytaj dalej

Oppo na wynos: recenzja planarnych nauszników PM-3 & DAC/AMPa HA-2

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20150410_000942998_iOS

Słuchanie muzyki poza miejscem zamieszkania obecnie można pogodzić z bezkompromisową jakością dźwięku. Testowaliśmy m.in. produkty irivera (AK), znakomite słuchawki przenośne, często nieustępujące jakościowo modelom stacjonarnym (przykładowo – świetne monitory douszne Westone, czy ostatnio opisane bezprzewodowe wokółuszne Sennheisery jak i wiele, wiele innych produktów z kategorii „na wynos”). PonoPlayer jakiego ostatnio miałem okazję chwilę posłuchać (odtwarzacz hi-res firmowany przez Neila Younga) uświadomił mi, że to granie przenośne na odpowiednim poziomie jakościowym to już nie niszowy, a stały, prężnie rozwijający się kierunek rozwoju branży audio. I to mimo złośliwych, kąśliwych uwag, recenzji, czy może „recenzji” jakie zalały sieć po wprowadzeniu do sprzedaży wspomnianego Pono odtwarzacza, będącego symbolem zachodzących w branży zmian. Obecnie na muzyce dystrybuowanej można zarobić w dwojaki sposób: w Internecie, oferując streaming w ramach płatnego dostępu, lub sprzedając pliki (w jakości lepszej od będącego do niedawna standardem mp3/128), względnie decydując się na – właśnie – niszowego, nie masowego konsumenta, oferując fizyczny nośnik pod postacią czarnej płyty. To albo lwia część rynku, albo niewielki wycinek, obiecujący wycinek, z dużym potencjałem, wzrostem sprzedaży (winyl), który pozostanie jednak niszą. W przypadku Internetu coraz częściej liczy się jakość, ludzie chcą płacić za dostęp do muzyki, płacić za nią, jednak coraz częściej wymagają czegoś lepszego od skompresowanej stratnie empetrójki.

Internet… pliki, strumieniowanie to domena komputerów, handheldów, to współczesne źródła muzyki, to sprzęt który najczęściej – jak pokazują statystyki – służy do odtwarzania muzyki. Tak dzisiaj słucha się, z tego się dzisiaj korzysta i bardzo często głównym, czy wręcz jedynym sposobem obcowania z muzyką są przenośne urządzenia, względnie komputer (też coraz częściej mobilny). Tak to wygląda i tak będzie wyglądać, to znaczy ten stan nie tylko się utrzyma, ale wręcz tendencja ucieczki od fizycznego nośnika, tradycyjnego sprzętu audio, klasycznych źródeł tylko się pogłębi. Zmiany w dystrybucji, nowy sposób konsumowania muzyki całkowicie przeorientowały rynek i trudno się dziwić, że producenci audio obecnie na wyścigi wprowadzają produkty dopasowane do nowych realiów. Przetestowany przeze mnie zestaw mobilny firmy Oppo – słuchawki planarne PM-3, będące najlżejszymi, najbardziej kompaktowymi, najlepiej dopasowanymi do wymogów grania mobilnego ortodynamikami na rynku oraz wyglądający niczym banknot 1000 dolarowy HA-2 idealnie wpasowuje się w opisane powyżej trendy, jest odzwierciedleniem idei bezkompromisowego grania bez względu na okoliczności, wszędzie gdzie przyjdzie nam na to ochota. To – warto sobie to uświadomić – potężna zmiana w zakresie naszych możliwości słuchania i szerzej obcowania z muzyką.

Dzisiaj nie ma już sensu podział na to co w domu (stacjonarnie, w lepszej jakości, bez kompromisów) i na to co poza domem (do niedawna w tle, w gorszej jakości, bez tych możliwości jakie dawał stacjonarny system). Obecnie można zdecydować się na mobilny zestaw, który w pełni, podkreślam, w pełni zadowoli wybredne ucho, a przy tym będzie oferował swobodę na niespotykaną skalę oraz dostęp do muzyki bez ograniczeń związanych z nośnikiem, fizycznym zapisem w pamięci… Przetwornik mobilny/ wzmacniacz słuchawkowy HA-2 oraz planarne słuchawki wokółuszne PM-3 symbolizują gigantyczne przeorientowanie rynku audio jakie obserwujemy i z tego powodu warto im się przyjrzeć dokładniej, bo według mnie taki system to już nie „coś do przenośnego słuchania”, a oczywista alternatywa dla stacjonarnego toru. Wraz z komputerem, w warunkach domowych, z aktywnymi zestawami głośnikowymi otrzymujemy spójną, nowoczesną odpowiedź na odejście od fizycznego nośnika – coś, co jest za pan brat z plikiem, streamingiem, co zajmuje mniej przestrzeni, jest energooszczędne (to nie moda, to konieczność) i dopasowuje się do dzisiejszego sposobu funkcjonowania, życia. Tu liczy się na równi forma i treść, to musi być wygodne, bezproblemowe, świetnie się prezentować, a dodatkowo integrować z towarzyszącą nam na co dzień elektroniką użytkową. I tak właśnie to wygląda w przypadku przetestowanego zestawu. To nie tylko wygląda, nie tylko oferuje odpowiednio wysoką jakość brzmienia, ale właśnie wpasowuje się w rzeczywistość, w to co dzisiaj i jutro będzie stanowiło lwią część rynku – pliki, streaming, handheld, komputerowe audio, bezprzewodowe granie itd itp.

Nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić do lektury naszego najnowszego artykułu opisującego najnowsze, tytułowe produkty Oppo…

» Czytaj dalej

Mobilne Oppo: amp/DAC HA-2 oraz ortodynamiczne PM-3 w redakcji

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Oppo_mobilnie_2

Zaczynamy testy zestawu mobilnego firmy Oppo. Po dwóch modelach planarnych słuchawek pod tor stacjonarny, po wzmacniaczu a właściwie systemie dla nauszników (AMP/DAC/streamer Bluetooth) HA-1 producent zaprezentował zestaw dla zwolenników grania na wynos: amp/DAC HA-2 oraz planarne słuchawki PM-3. Pierwsze wrażenia bardzo pozytywne. Po pierwsze wygląda to wszystko jak banknot 1000 dolarowy, jakość, precyzja wykonania, materiały to absolutnie najwyższa półka. Począwszy na opakowaniach, pełnym wyposażeniu, a kończąc na wyczynowych parametrach testowany system przenośny Oppo to coś wyjątkowego. To mogę napisać na wstępie. Odnośnie brzmienia na razie wypowiadać się nie będę, bo dopiero co założyłem słuchawki na uszy, a amp/DACa właśnie podpiąłem pod iPada Mini. To będzie nasze główne źródło muzyki, poza tym zestaw przetestuje z MacBookiem, a dodatkowo sprawdzę jak układa się współpraca z androidowym tabletem (Nexusem 7). W przypadku iPada HA-2 dogaduje się z tabletem Apple natychmiast, bez żadnych „ale”, oczywiście podłączony jest cyfrowo, dołączonym w komplecie kablem Lightning-USB. Pierwsze co się rzuca w oczy, czy raczej na uszy, to bardzo szeroki zakres regulacji wzmocnienia… można osiągnąć wysokie natężenie dźwięku, na tyle wysokie, że aż niebezpieczne dla uszu (ustawienie gain na high). Poza tym HF Player firmy Onkyo (najbardziej zaawansowany soft do odtwarzania hi-resów dla iOSa) pozwala na konwersję wyczynowego materiału hi-res audio, tj. DSD 64/128 (do PCM, a eksperymentalnie także PCM -> DSD), odtwarzanie muzyki z plików 24/192 (w przypadku iPada mamy via Lightning obsługę 24/96) oraz dopasowanie wyjścia pod określony typ słuchawek. Na Androidzie zagramy z świetnym USB Audio Playerem.

Sam wzmacniacz-DAC prezentuje się jw. znakomicie. Obszyta skórą, elegancka, aluminiowa obudowa, wszystko spasowane z najwyższą starannością. Zdjęcia (patrz niżej) dobrze obrazują w czym rzecz. Słuchawki PM-3, podobnie, świetnie wykonane, lekkie (najlżejsze planary na rynku, lżejsze od testowanych EL-8), do tego bardzo dobrze tłumią otoczenie (konstrukcja zamknięta). Oczywiście nie omieszkam sprawdzić jak się te Oppo mają do Audeze, będzie zatem porównanie PM-3 oraz wspomnianych EL-8. Zobaczę jak Audeze zagra przy wspomaganiu ze strony HA-2, ile taki kompan wniesie pozytywów, jak mocno zmodyfikuje brzmienie amerykańskich nauszników. Wreszcie sprawdzę jak PM-3 zagrają z moim stacjonarnym torem słuchawkowym, czyli posłuchamy muzyki nie tylko z plików, ale także z kompaktów i winyli, a do tego podepnę tytułowe słuchawki do wzmacniacza lampowego i zobaczę co z tego wyniknie. Wzmacniacz nagrzewa się nieco podczas odtwarzania (wykorzystuję zarówno amplifikację jak i wbudowany moduł C/A).

Nie mam za wiele czasu na test, stąd zestaw Oppo ma obecnie priorytet. Nie oznacza to wszakże, że nie pojawią się za moment nowe publikacje. Obiecywałem test m.in bezprzewodowych Sennheiserów. W ciągu najbliższych trzech dni możecie spodziewać się artykułu. W przygotowaniu jest także coś o optymalnym PC pod audio (tabletPC jako źródło) oraz długo odkładany tekst o Squeezeboksie z uruchomioną opcją grania via USB (modyfikacja EDO, dodatkowo w torze pracuje konwerter M2Techa hiFace 2, mamy zatem do czynienia z systemem złożonym z SB Touch @ EDO, konwerterem w torze, połączonym z DACiem Arcama). Do tego wszystko na zasilaniu Tomanka. Chodziło w tym wypadku o pełne wykorzystanie modyfikacji (granie plików 24/192). To może być docelowe źródło streamingowe (NAS, Internet – szczególnie po uruchomieniu opcji WiMP HiFi, o czym wspominałem niedawno, w oprogramowaniu SB) nawet w przypadku toru za kilkadziesiąt tysięcy. Wiem, wiem, dla producentów streamerów za kilkanaście i więcej tysięcy to nie jest dobra wiadomość ;-)

PS. Ciekawy efekt wprowadza podbicie basu w HA-2, dźwięk na PM-3 nabiera ciała (bez podbicia jest spokojnie, po załączeniu robi się euforycznie). Przy czym niczego nam to nie psuje, bas nie wychodzi przed szereg, to raczej takie przyprawienie potrawy… pozostaje załączone, szczególnie że repertuar który akurat odtwarzam sporo zyskuje na takim dosmaczeniu.

» Czytaj dalej

Źródło. Oppo BDP-105D. Nasza recenzja…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Oppo_1

Z Oppo miałem już wcześniej styczność. Znakomity odtwarzacz multiformatowy BDP-95, poprzednik opisywanej 105-ki, jaki dane mi było porównać z kilkoma bardzo dobrymi źródłami cyfrowymi (patrz wcześniejsza zapowiedź testu) pokazał dobitnie na co stać producenta. Myślałem, że to bliskie perfekcji urządzenie, które może stanowić główny element toru, łącząc wszelkie formaty, nośniki „pod jednym dachem”. Okazało się, że się myliłem. Nie chodzi tutaj o to, że nowy model, wiadomo, musi być od poprzednika lepszy, lepiej wyposażony, ale o to, że 105-ka zawiera w sobie tak naprawdę cztery znakomitej jakości urządzenia:

- multiformatowy odtwarzacz audio-wideo (BD/SACD/HDCD/DVD-A/DVD/CD), z możliwością odtwarzania multimediów z sieci (i to jak! O tym przeczytacie poniżej…) oraz Internetu
- przetwornik cyfrowo-analogowy oparty na kości ESS Sabre 9018, z wejściem dla komputera (czytaj high-endowy DAC)
- przedwzmacniacz (wyj. analogowe) oraz wysokiej klasy wzmacniacz słuchawkowy (można grać w wyjścia słuchawkowego w jakości oferowanej przez samodzielne amplifikacje słuchawkowe, takie jak nasz redakcyjny M1HPA)
- procesor kina domowego z zaawansowanym układem obróbki obrazu Darbee, osobnym przetwornikiem C/A ponownie opartym na jednej z najlepszych kości dostępnych na rynku, tj. ESS 9018, wyjściami analogowymi 7.1 oraz dwoma wejściami i dwoma wyjściami HDMI (czytaj: high-endowy procesor A/V)

Ten player nie tylko odtworzy nam wszystko, ale zrobi to na takim poziomie, że zakup oddzielnych komponentów będzie wg. mnie zupełnie nieracjonalny, pozbawiony sensu. Popatrzmy: dobrej klasy DAC oparty na 9018 to co najmniej 2-3 tysiące złotych (właściwie na myśl przychodzi mi tylko i wyłącznie Audio-gd w takim budżecie, za inne rozwiązania zapłacimy 2-3 razy więcej pieniędzy), odtwarzacz sieciowy grający na poziomie tytułowego Oppo to wydatek minimum 5-6 tysięcy złotych (poniżej uzasadnię dlaczego aż tyle, dlaczego 105-ka zostawia w tyle całą konkurencję w tej dziedzinie) i niech będzie że ten odtwarzacz ma już wbudowany napęd BD/DVD, choć to rzadkość, do tego trzeba za to ekstra dopłacić, wzmacniacz słuchawkowy to kolejne 2-3 tysiące złotych, a nie zapominajmy o procesorze obrazu, de facto wyposażeniu zbliżonym do pre-ampów kina domowego z najwyższej półki (lekko licząc od 6-7 tysięcy w górę). Bez problemu, budując sobie taki właśnie jw. system, dojdziemy do kwoty 20 tysięcy z okładem, przy czym nie uwzględniam tutaj niezbędnych wydatków na połączenie tego wszystkiego kablami, dodatkowym wysupłaniem sporej kasy na zasilanie etc. Oppo BDP-105 umożliwia osiągnięcie tego samego efektu (wg. mnie nawet lepszego, bo odpada szukanie synergii, odpada problem niedopasowania kabli, w konsekwencji – komplikacji toru) za dużo, dużo mniejsze pieniądze. To okazja. To okazja tym większa, że nie jest to urządzenie z manufaktury („tak, mamy to w produkcji, ale kolejka na kilkadziesiąt osób, najbliższy termin realizacji to za dwa lata, w grudniu popołudniu”), a od dużego, prężnego producenta elektroniki użytkowej. Od firmy, która w swoim portfolio ma dziesiątki produktów, gdzie powtarzalność produkcji, wysoka jakość jest wpisana w standard, nie jest czymś przypadkowym. Do tego wsparcie i serwis… to ogromnie ważne sprawy, na tle wspomnianych manufaktur z może romantycznym, ale w sumie często niepoważnym podejściem do produkcji i polityki posprzedażowej, takie Oppo to po prostu ktoś, komu możemy zaufać. Tutaj aż prosi się o analogię do „japończyków”, do takiego Marantza na przykład, gdzie wiem, że jak coś sobie od nich kupię to jestem ich KLIENTEM, czytaj najważniejszą osobą na świecie. Takim ludziom się ufa, z takimi firmami jest się przez całe życie.

Odtwarzacz Oppo prezentuje się wybornie, to pasywny (bez wentylatorów), po brzegi naładowany najlepszymi komponentami a/v, sprzęt, sprzęt w eleganckiej, wysmakowanej formie. Tak właśnie powinno projektować się elektronikę użytkową, zarówno tę z niższej, jak i z wyższej półki! Jak wspomniałem, DBP-105D jest sprzedawany po okazyjnej cenie, bo niecałe 8 tysięcy złotych to moim zdaniem promocja. Za takie pieniądze niczego porównywalnego w tym segmencie nie kupicie, co więcej, jak już wcześniej nadmieniłem, nie uda Wam się zintegrować wielu funkcji w jednej skrzynce, w takim stylu, w takiej formie. Nie ma czegoś takiego. Oppo 95 był świetny, ale 105D jest jeszcze lepszy. O wiele lepszy! Niesamowite. To pierwsze urządzenie audio, pierwsze źródło, a właściwie ŹRÓDŁO, które otrzymuje od nas znaczek „DEAD END”. Nie wiem na co i po co było by wymieniać 105-kę na …no właśnie, na co? Chyba tylko w sytuacji całkowitej rezygnacji z fizycznych źródeł (ale też – po co?), albo wyrzucenia cyfry przez okno i zakupienia AFO z przyległościami wraz z kolekcją kilku tysięcy winyli. Ok… tak… wtedy, powiedzmy, że mógłbym to (spróbować) zrozumieć. Nie pozostaje mi zatem nic innego jak uzasadnić te peany, dokładnie (bo też przetestowałem rzecz kompleksowo) opisując tytułowe urządzenie, pokazując jaki w tej dużej, ciężkiej skrzyni (oj lubimy takie źródła, lubimy! :) ) drzemie potencjał. Zapraszam do lektury…

» Czytaj dalej

Zapowiedź artykułów: Oppo BDP-105D, Sennheiser Momentum Wireless (On-Ear), FiiO K10&11 oraz…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
HD-Opinie

W ciągu najbliższych paru dni (wreszcie będzie czas na to!) pojawią się zapowiadane artykuły z naprawdę znakomitymi produktami. Na pierwszy ogień multiformatowy Oppo BDP-105D, najbardziej zaawansowana wersja odtwarzacza multiformatowego z procesorem obrazu, dwoma przetwornikami C/A Sabre Ess-9018, wzmacniaczem słuchawkowym (to nie dodatek, a kompletne, wysokiej klasy wyjście słuchawkowe), dwoma wejściami oraz wyjściami HDMI, super szybkim procesorem (to na razie jedyny odtwarzacz sieciowy, pozwalający na natychmiastowy dostęp do kolekcji muzyki na NASie (ok. 2TB, do tego filmy, seriale zajmujące drugie tyle etc.), będący jednocześnie wysokiej klasy przedwzmacniaczem cyfrowym z wyjściami zbalansowanymi oraz wielokanałowymi. Ten sprzęt, w odniesieniu do oferowanych możliwości, jest wart każdej, wydanej nań złotówki. Patrząc na konkurencyjne rozwiązania, Oppo sprzedaje swoje skrzynki po okazyjnej cenie, nie kupicie nic co daje taką funkcjonalność, taką jakość w takiej cenie. Wybitne źródło, coś co zasłużyło na nowy znaczek przyznawany przez nas urządzeniom z kategorii „mogę z tym żyć”, czyli takim, które mogą stanowić docelowe rozwiązanie (naprawdę warto przeznaczyć pieniądze niekoniecznie na niekończące się, ciągłe dopieszczanie, na zmiany w systemie…. a przeznaczyć je na muzykę, na płyty, szczególnie gdy komuś akurat po drodze z gramofonem, to dopiero frajda!). Opublikujemy niebawem grafikę, a laur dla nielicznych (naprawdę nielicznych) urządzeń testowanych na HDO będzie się zwał „DEAD END”, czyli koniec drogi ;-)

Bezprzewodowe Sennheisery Momentum to jeden z powodów, dla których musiałem zmodyfikować plany testów i publikacji. Mają na liczniku jakieś sto kilkadziesiąt godzin, właściwie przyspawałem się do tych nauszników, chcąc je jak najlepiej poznać (nie bez przyjemności, wielkiej przyjemności ;-) ), sprawdzając jak grają nie tylko w trybie bezprzewodowym, ale także na kablu (USB) oraz z handheldami na iOSie oraz Androidzie (tutaj przydały się bardzo alternatywne aplikacje w stylu USB Audio Player na Andka… polecam, to świetny soft, pozwalający w pełni wykorzystać potencjał przenośnych słuchawek z górnej półki). Mogę powiedzieć tyle: to produkt bliski perfekcji, bliski… to bezprzewodowa referencja i mogę (mając odsłuchane bezprzewodowe Audio Techniki, AKG oraz Bose) powiedzieć z pełną odpowiedzialnością: chcesz słuchawek, czy precyzyjniej bezkompromisowego systemu słuchawkowego dla komputera oraz handhelda w wersji bezdrutowej to masz jeden, jedyny produkt na rynku, który ma szansę w pełni cię zadowolić. Jeden. Każdej z alternatywnych opcji czegoś brakuje, tutaj udało się stworzyć słuchawki bliskie perfekcji.

Wreszcie FiiO. Artykuł pt. „FiiO atakuje, żadnego respektu nie czuje” (nawiązanie do wiadomego songu, wiadomej, kultowej ekipy), dobrze oddaje odczucia po przeprowadzonych testach. Szczególnie E10k Olympus 2 to coś, co stanowi nowy punkt odniesienia w swojej kategorii cenowej. Za takie pieniądze, generalnie, nie kupimy urządzenia, które nie będzie charakteryzowało się sporym,i kompromisami. To ten pułap. Tyle, że właśnie ten produkt pokazuje, że można za śmiesznie małe pieniądze nabyć DACa, który zawstydzi dużo droższą konkurencję, który potrafi zagrać na poziomie „to dźwięk dojrzały, bez żadnych, poważniejszych ale”. Zaskoczenie tym większe, że do tej pory FiiO, które przetestowałem, mniej lub bardziej nawiązywało do cyfrowego, chłodniejszego sposobu reprodukcji dźwięku… a tu takie zaskoczenie. Szczerze, to ten model przetwornika jest (dla mnie) lepszy od takiego Alpena, od droższych produktów z portfolio FiiO. Lepszy i to wyraźnie lepszy. To idealny partner dla laptopa i właśnie w tej kategorii… DAC USB dla PC/MACa trudno znaleźć dla niego alternatywę w budżetowym segmencie. Drugi z przetestowanych, E11k,  prezentuje się świetnie (nie piję, ale te skojarzenia z piersióweczką ;-) ), gra bardzo przyzwoicie, wyraźnie poprawia możliwości brzmieniowe smartfona / tabletu czy grajka w rodzaju iPoda Touch (ale nie z takimi Momentum In-Ear… w tym wypadku po prostu nie ma takiej potrzeby, nie ma potrzeby włączania w tor dodatkowego wzmacniacza, chyba że… jest to coś, co uspokoi górę – wtedy jak najbardziej).

W kwietniu na tapetę trafią podłogówki Pylona (Szafiry), przyjrzę się nowemu MacBookowi (Apple ma zamiar zdefiniować na nowo laptopa… hmmm…), napiszemy także o zapowiedzianych już wcześniej nausznikach Sennheisera, o nowych produktach Oppo oraz nowościach Stana Beresforda (Capella – podobno prawdziwa rewelacja) oraz Australijczyków z Bursona. Z kina powinien pojawić się procesor obrazu NuForce (o przepraszam, teraz to już Optoma… w sumie ciekawe co wyjdzie z tego mariażu?) i najlepsze na koniec tej wyliczanki: przetestujemy „budżetowe” ortodynamiki Audeze. Niebawem trafią do nas EL-8. Zobaczymy co zaoferują Amerykanie na pułapie około 3 tysięcy złotych.

Ruszamy ponownie z kopyta, mam nadzieję, że planowane w kwietniu testy nie odciągną nas od publikowania tak jak te, które miały miejsce w marcu. Co ja mówię, niech będzie powtórka z rozrywki, trzeba będzie „tylko” wykroić nieco więcej czasu na pisaninę.

Smartwatch ważnym elementem mobilnego audio?

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
apple-watch-smartwatches-mainstream-02

Sterowanie muzyką z nadgarstka… ktoś tu zaraz napisze, po co, są piloty na słuchawkowym kablu, że to nie ma sensu. Według mnie ma i będzie miało coraz większy sens, a wszystko za sprawą rosnącego udziału usług streamingowych. Serwis dający zdalny dostęp do wielomilionowych zbiorów to przełamanie problemu niewielkiej przestrzeni na utwory, albumy po stronie urządzenia. To także możliwość (już nie potencjalna) słuchania w bardzo dobrej jakości, bez konieczności fizycznego umieszczania muzyki w pamięci odtwarzacza. Rynek sam reguluje zapotrzebowanie na gadżety, reguluje bezlitośnie – nie ma obecnie miejsca na odtwarzacze multimedialne bez dostępu (stałego) do sieci… nie ma nowych iPodów, nie ma nowych Galaxy Playerów, nie ma i nie będzie. Nisza pt. audiofilskie odtwarzacze audio będzie koegzystować na marginesie nie generując zysków, które zainteresowałyby wielkich z branży (jak zwykle wyłamuje się z tego schematu Sony, ale Sony to specyficzna firma, która wprowadza na rynek często genialne, świetne urządzenia, które nie mają szansy się sprzedać – niestety z nowymi Walkmanami będzie, coś czuję, tak samo). Co więcej, ten segment może niebawem znaleźć się w kryzysie za sprawą nieuchronnego uruchomienia serwisu streamingowego przez Apple oraz (ważne!) spodziewanego przejścia przez głównych oferentów tego typu usług na lepszą jakość transmisji (bezstratna kompresja o jakości zbliżonej do tego, co oferuje płyta CD). To ogromny potencjał, bo jak pokazuje doświadczenie ostatnich paru lat, płyta CDA potrafi zagrać znakomicie, w końcu udało się ten typ zapisu dźwięku (czerwona księga, parametry 16 bit / 44 kHz) okiełznać w pełni. To paradoks, bo też fizyczna postać tego, najpopularniejszego sposobu zapisu muzyki, czytaj – płyta kompaktowa – nieodwołanie odchodzi w niebyt.

Czymś, co ją zastąpiło (już teraz i zaraz, o czym dalej) są pliki. Te sprzedawane (to też już powoli przeszłość, patrz zmiany w dystrybucji jakie zachodzą, wyniki badań rynkowych są tu jednoznaczne) oraz te strumieniowane w ramach abonamentu (względnie za darmo z reklamami). To już się stało i patrząc na rynek masowy, branża dość szybko dostosowała się do tych wymagań vide gigantyczny wzrost segmentu słuchawkowego, notującego fantastyczne wyniki. Zmiana sposobu słuchania muzyki, zmiana sposobu już nie gromadzenia a właśnie dostępu i udostępniania muzyki, niesie ze sobą oczywiste, często radykalne zmiany w zakresie sprzętu audio. Tym najbardziej radykalnym, nowym elementem będzie według mnie smartwatch, smartwach jako idealne uzupełnienie transportu (odtwarzacza ze stałym dostępem do sieci), interfejs, a także (w niektórych scenariuszach) autonomiczne urządzenie audio, pozwalające zastąpić klasyczne grajki. Ludzie to kupią, bo to wygodne, bo zmienia całkowicie sposób słuchania muzyki, na taki który jest już teraz najpopularniejszy, najczęściej wybierany (jaka platforma obecnie jest najczęściej wybierana w przypadku słuchania muzyki? Odpowiedź: YouTube).

Smartwatch może mieć mnóstwo zastosowań, potencjał jaki kryje się w elektronice osobistej, ubieralnej jest gigantyczny. Nie mam co do tego wątpliwości. W końcu na rynku pojawią się udane, użyteczne, dopracowane rozwiązania tego typu i jak wyżej, domkną temat dostępu do muzyki, nowego sposobu konsumowania, korzystania z tej formy kultury. Patrząc na zmiany jakie zachodzą w serwisach, w rozgłośniach internetowych (gigantyczny wręcz progres jaki ostatnio można zaobserwować w tym zakresie – coraz więcej rozgłośni nadaje w jakości zbliżonej do CDA, pojawiają się pierwsze radia hi-res!) i zestawiając je z rozwojem elektroniki użytkowej widzę świetlaną przyszłość przed tytułowym gadżetem. To będzie ten ważny, bo pozwalający na bezproblemowe nawigowanie po zbiorach, sterowanie odtwarzaniem, a także (dzięki notyfikacjom, funkcjom społecznościowym i czym tam jeszcze) na nowe, popularne sposoby konsumowania treści mulitmedialnych, element dopełniający dwa, obecnie najpowszechniejsze, najczęściej używane produkty audio – smartfon/tabletofon oraz słuchawki. 

Nowy Apple Watch ma zastąpić popularnego niegdyś (tak, tutaj kwestia paru lat wydaje się zamierzchłą prahistorią) iPoda. Będzie miał niby śmiesznie małą przestrzeń na dane audio (2GB), będzie także interfejsem iPhone dostępnym natychmiast, wygodnie, uwalniając nas od konieczności sięgania po telefon. Wszystko to, co oferuje iPhone będzie mogło być uruchamiane, sterowane, nawigowane z poziomu smartwatcha. W przypadku audio to jw. kluczowy element, który da nam dużo większe możliwości od obecnie stosowanego, prostego sterowania z pilota zamontowanego na kablu. Możliwości interfejsów głosowych, rozwiązania typu Siri czy Google Now nie są w stanie obecnie zapewnić precyzji, nie mówiąc już o jakimkolwiek zobrazowaniu tego, co dostępne. To (będzie) uzupełnienie dla niewielkiego ekranu na nadgarstku (nawigowanie właśnie) i będzie także dostępne za pośrednictwem inteligentnego zegarka (np. głosowy wybór określonego utworu). Korzystam na co dzień z funkcji sterowania wbudowanej w mojego Pebble (dowolna, aktywna aplikacja, uruchomiona w telefonie), steruje odtwarzaniem z komputera (iTunes z wtyczką Bitperfect, Spotify… czekam na WiMPa HiFi i będzie komplet), mimo ograniczeń aplikacji dla zegarka oraz jego możliwości prezentacji danych to (już) idealne uzupełnienie dla cyfrowych źródeł: smartfona, tabletu czy komputera. A to dopiero początek. Nowe urządzenia tego typu pozwolą na więcej, pozwolą na (jak produkt Apple) autonomiczne odtwarzanie muzyki (w tle) podczas fizycznej aktywności, wtedy gdy nie będzie czasu, okoliczności pozwalających na skupienie się na lepszej jakościowo muzyce. Czy iPod Shuffle nie ma sensu? Oczywiście, że ma jako właśnie takie, proste, ultraprzenośne źródło muzyki i pewnie (niech zgadnę) będzie ostatnim iPodem, który w końcu zniknie z oferty właśnie za sprawą jabłkowego zegarka, może 2 generacji, a może już pierwszej… kto wie? Idąc dalej, fizyczny pilot do sprzętu audio? Zastąpi go watch.

Wraz z tymi zmianami niewykluczone, że zmienią się same słuchawki. Pilot (związane z nim problemy z kompatybilnością oraz teoretycznie nie pomijalnym wpływem na jakość brzmienia) odejdzie w niebyt. Kto wie, może zniknie sam kabel, który zwyczajnie przestanie być potrzebny? Piszę o masowym zjawisku, zastępowaniu słuchawek na kablu tymi bezprzewodowymi. Patrząc na ofertę rynkową, widzę, że ostatnie dwa lata to gwałtowny rozwój oferty w segmencie bezprzewodowych słuchawek, to w ogóle (patrząc szerzej) już nie ciekawostka a alternatywa dla transmisji przewodowej. Dzisiaj już nikt się nie dziwi, że taki high-endowy Devialet potrafi via WiFi zagrać na prawdziwie high-endowym poziomie. Nikt tego nie podważa, nie deprecjonuje, nie kwestionuje. Co więcej, patrząc na popularne sposoby korzystania z multimediów, z wideo oraz audio, wyraźnie widać, że przyszłość faktycznie należy do transmisji bezprzewodowej – AirPlay, Chromecast to coś, co staje się alternatywą nie tylko w budżetowych urządzeniach, ale także (coraz częściej) pojawia się w produktach z wyżej półki, w HiFi, a nawet w high-endzie (popatrzcie na Arcama choćby, na Naima… Mu-so… a to tylko dwa przykłady z brzegu). Przypadek? Nie zapominajmy przy tym, że taki watch samograjek będzie wymagał transmisji bezprzewodowej, tzn. będzie parowany ze słuchawkami wireless. Stąd, zapewne, czekająca nas niebawem eksplozja tego typu produktów, które będą niezbędnym (względnie ważnym, istotnym) elementem wyposażenia użytkownika smartwatcha.

Smartwatch to coś, co będzie stanowiło niezbędny element mobilnego toru. Tak, jest szansa na takie spopularyzowanie tego gadżetu, bo jego umiejscowienie w takiej roli, jak wyżej opisana, wydaje się zasadne, sensowne i co najważniejsze pożądane przez konsumentów. Możliwości transmisji o bardzo niskich opóźnieniach o odpowiednio dużym transferze są już opanowane, są dostępne. Wystarczy spojrzeć na parametry najnowszych wersji aptX (opóźnienia rzędu 2-5ms, transfer na poziomie 1200-1300kbps), aby uświadomić sobie, że to faktycznie może być przyszłość jaka nas (już niebawem) czeka. Rezygnacja z kabla, albo (co bardziej prawdopodobne) alternatywa pod postacią bezprzewodowości, w przypadku audio staje się rzeczywistością, nie mrzonką. Układy Bluetooth 4.0 LE pozwalają na tak dalece idącą redukcję zapotrzebowania na energię, że także w tym zakresie można już dzisiaj uzyskać zakładane rezultaty (długi czas działania, dobra jakość). To wszystko dostępne jest już teraz, a zaraz rynek zaleje nowa kategoria urządzeń, urządzeń, które wbrew pozorom będą (wg. mnie) miały duży wpływ na branżę audio, na zmiany jakie właśnie się w niej dokonują.

Burson Conductor Virtuoso – topowy słuchawkowy amp, DAC & pre z Australii

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Conductor-Virtuoso1-1200

Najnowszy DAC, wzmacniacz słuchawkowy i preamp z nowej serii już w sprzedaży. To trzecia już wersja DACa all-in-one od speców Australii. Zasłynęli wzmacniaczami słuchawkowymi, ale prawdziwym hitem okazał się HA-160D i od tego zaczął się prawdziwy sukces komercyjny. Każda kolejna edycja jest znacznie lepsza od poprzedniej. Świadczy o tym również fakt, że obecnie Burson Audio udziela 5 lat gwarancji na ten model! Znakiem rozpoznawczym Burson Audio jest przepiękny wygląd. Grube płyty szczotkowanego aluminium, idealnie wyfrezowane ranty. Całość cieszy oko i ucho.
Jedną ze stylistycznych nowości jest unikatowy wyświetlacz, który w całości wtapia się w obudowę i pozostaje jednolitą bryłą aluminium póki nie włączymy urządzenia. Po włączeniu Conductora Virtuoso nagle na aluminiowym froncie pojawiają się delikatnie tlące się cyfry wyświetlacza. Tak jakby był to jakiś hologram! Robi to ogromne wrażenie. Wnętrze kryje równie wyszukaną solidność. Ekranowane transformatory osobne dla sekcji cyfrowej i analogowej. Kondensatory, oporniki, układy cyfrowe, wszystko z najwyższej półki – Elna Silmic, Wima, DALE, ESS Sabre. Sekcja Preampa jak zwykle na drabince rezystorowej, ale tym razem sterowana z pilota ze 100 krokową regulacją.

Charakterystyka:

Jeden z najlepszych przetworników na rynku – SABRE32/ESS9018
32bit / 192khz przez coaxial
24bit / 192khz przez USB
4 W na kanał w czystej klasie A

Osobna sekcja Preampa w klasie A
100-krokowa regulacja głośności
PRE na drabince rezystorowej
„holograficzny” wyświetlacz

Wyłącznie tranzystorowa konstrukcja

» Czytaj dalej

Sennheiser Momentum Wireless (over-ear) …zapowiedź, pierwsze wrażenia!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Momentum BT_1

Te słuchawki są niesamowite! Nie są tanie, wręcz drogie (1899 i nie jest to historyczna data, zapowiadająca nadejście XXw ;) ), ale patrząc na nie przez pryzmat wygody, brzmienia, konstrukcji (materiałów) oraz zastosowanych przez Niemców technologii nie widzę drugiego takiego produktu na rynku. Wcześniej pisałem o eksperymentach z bezprzewodowym podpinaniem wokółusznych Momentum pierwszej generacji do handheldów za pomocą modułu Bluetooth Saturn. Grało to świetnie. Tutaj jest jeszcze lepiej, co więcej, na to lepiej składa się kilka kluczowych cech jakimi powinny odznaczać się perfekcyjne słuchawki na wynos. Momentum Wireless są takimi słuchawkami. Tu każdy szczegół konstrukcji, każdy patent ma na celu zapewnienie maksymalnego poziomu komfortu, wygody, mobilności oraz wytrzymałości. Nic nie jest tu przypadkowe, niedopracowane, takie „prawie”. Nic. Jest to produkt, który jest kwintesencją postępu jaki dokonał się na przestrzeni kilku ostatnich lat w takich zakresach jak: bezprzewodowa transmisja dźwięku, technologie pozwalające na redukcje odgłosów z zewnątrz, nowe energooszczędne  układy maksymalizujące czas działania urządzeń pracujących na baterii. Każdy z tych – kluczowych – elementów jest w nowych Sennheiserach „naj”. Patrząc na cały bezprzewodowy segment, mogę powiedzieć, że poza topowymi, radiowymi słuchawkami (zresztą też od Sennheisera), które kosztowały swego czasu krocie, wspomnianym eksperymentem (Momentum mk1 + Saturn) żadna słuchawka bez kabla nie zagrała w ten sposób. Żadna. Miałem sposobność zapoznać się z wieloma konstrukcjami, w tym od takich specjalistów jak AKG, czy Beyerdynamica (bardzo dobre, ale nie perfekcyjne, RSX700… podobnie jak Senki, radiowe) i żadne nie zawładnęły mną w taki sposób, jak opisywane Momentum.

Jakość wykonania jest perfekcyjna. Mamy aluminium, mamy stal, skórę, wszystko w najlepszym gatunku, wszystko idealnie spasowane. Sterowanie z prawej muszli to subtelne, a jednocześnie precyzyjne i wytrzymałe przyciski oraz przełączniki. Wszystko chodzi jak, nie przymierzając, w szwajcarskim zegarku, zmiana dźwięku następuje w krokach (przełącznik przód / tył), wita nas żeński głos, informując jednocześnie o sparowaniu ze źródłem. Takoż miła pani żegna nas, choć to akurat następuje dopiero po 22 godzinach ciągłego słuchania (sprawdziłem – nie przesadzają, faktycznie mamy rekord czasu pracy wśród bezprzewodowych nauszników). To taki smaczek, ale równocześnie coś, co podkreśla z jakim produktem mamy do czynienia. Z wyjątkowym. Mechanizm składania to metalowe zawiasy, które wyglądają na takie obliczone na 100 lat działania, po złożeniu muszli mamy ultrakompaktową rzecz, do umieszczenia w miękkim, atłasowym nosidełku. Do tego zamszowe etui, z siatkowym schowkiem na kabel USB do ładowania oraz przewód min jack – jack do ewentualnego połączenia „na drucie”. Ekskluzywnie. Sam pałąk jest niebywale elastyczny, można go wyginać dowolnie, bez obawy o złamanie, uszkodzenie.

Opisywane słuchawki to najnowsza wersja Momentum (2.0), z dużymi, powiększonymi muszlami, wyprofilowanymi anatomicznie, skórzanymi nausznicami, obejmującymi tym razem całe ucho, nawet to w rozmiarze L czy XL ;-) Na prawej muszli znajdziemy duży grill kryjący dwa, wysokiej klasy mikrofony, jakość rozmów wg. mnie deklasuje każdą słuchawkę BT, może poza Voyagerem Pro (znakomity produkt btw). Aktywny system NoiseGuard działa nie gorzej niż wzorcowe opracowania Bose (będzie recenzja QC25, które są najlepszym modelem słuchawek bezprzewodowych Amerykanów, świetnym od strony dźwiękowej, jak i systemu odcinającego nas od świata zewnętrznego). O wpływie na brzmienie tego typu technologii przeczytacie w samej recenzji, można ten wpływ bardzo dokładnie sobie porównać podpinając bezprzewodowe Momentum kablem do źródła… istnieje wtedy możliwość wyłączenia NoiseGuard. Same słuchawki dobrze izolują, system pozwala – podobnie jak w przypadku Bose – na niemalże całkowitą eliminację tego co na zewnątrz. Pamiętam, że podobne wrażenia oferowała wcześniej Audio Technica w swojej linii topowych, mobilnych nauszników, jakie było mi dane przesłuchać na pokazie dwa lata temu w Warszawie (na AudioShow). Całkowita cisza.

Jednak najważniejsza wg. mnie, odpowiedzialna za jakość brzmienia technologia (poza rzecz jasna fantastycznymi przetwornikami), to moduł transmisji oparty na najnowszym układzie Bluetooth z kodekiem aptX z ultraniskim poziomem opóźnień. Raz, że mamy do czynienia z transferem zbliżonym do tego, jaki oferuje płyta CD (około 1300 kbps, w przypadku bezstratnych formatów skompresowanych, tj. ALAC/FLAC bitrate oscyluje wokół 800-1200 kbps właśnie), dwa – opóźnienia są dużo niższe niż we wcześniejszych wariantach tej technologii (aptX) i nie wynoszą 100 czy 50ms, a przyzwoite 20-30ms, przy czym Sennheiser w białej księdze wspomina o wsparciu dla tzw. loseless aptX, o „true HiFi” (poziom dynamiki 120db, zakres do 20kHz, odtwarzanie materiału 24bit/96kHz), co oznacza, że sam proces dekodowania odbywa się z wyjątkowo niskim poziomem opóźnień (1-2ms). Powiem tak, korzystając z komputera (patrz obrazek z wyjaśnieniem jak to uruchomić pod MacOSem) z załączonym kodekiem aptX, odtwarzając materiał bezstratny, w tym także hi-res, dostaję brzmienie o jakości referencyjnej, jest tak dobre, że w ślepym odsłuchu miałbym spore problemy ze wskazaniem czy gramy z kabla czy bez. Same Momentum grają równie angażująco jak model przewodowy pierwszej generacji, ale są od poprzedników (jeszcze) lepsze. To niewielkie, ale wyczuwalne zmiany, które całościowo dają coś, z czym naprawdę trudno się rozstać. Na marginesie, ciekawe czy Apple w końcu zmądrzeje i przestanie ograniczać BT w swoich handheldach, dając m.in. obsługę kodeka gwarantującego dużo lepsze brzmienie (od A2DP), bo te 256kbps AAC to wielki, jakościowy kompromis.

Są takie produkty audio, które po odpaleniu dowolnej muzyki, nawet tej niekoniecznie przez nas kochanej i poważanej, totalnie biorą nas w niewolę. To sytuacja w której każdy dobrze zrealizowany album brzmi świetnie, gdzie chce się więcej i więcej, kiedy można słuchać w kółko tego samego bez znużenia, z wypiekami na twarzy. Tak, wiem jak to wygląda, wygląda niepoważnie, wygląda na brak dystansu, na bezkrytyczny zachwyt. Nic nie poradzę, że zakładając te słuchawki na uszy, nie chcę ich już z uszu zdejmować. Muzyka słuchana za ich pośrednictwem to zwielokrotniona przyjemność płynąca z obcowania z tym, co kochamy, to prawdziwy narkotyk. Od paru dni jestem w transie, słucham muzyki właściwie wyłącznie w zestawieniu NAS-MacBook-Momentum BT i nie mogę przestać. Nie będę rozwodził się nad poszczególnymi aspektami (to zostawię na artykuł), powiem tylko tyle – tutaj niczego się nie analizuje, tutaj się po prostu słucha, w pełni się w to słuchanie angażuje, te słuchawki to narzędzie do wywoływania silnych emocji, coś mocno uzależniającego. Uwielbiam słuchać muzyki za pośrednictwem Audeze, ale muszę w tym celu odpalić całą maszynerię, muszę pogodzić się z wagą, z brakiem swobody, z ciężkim kablem. Tutaj mam prostą, szybką drogę do odjazdu, do odlotu! Niesamowite…

Poniżej rozbudowana fotogaleria, prezentująca tytułowe słuchawki (wraz z opisem konfiguracji pod MacOSem)

» Czytaj dalej

TAP8 z blockerami… recenzja listwy firmy Tomanek z systemem zasilania w tle

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
zdjciegwnetap8

Jak być może pamiętacie, o produktach polskiego producenta, przystępnych cenowo akcesoriach zasilających sprzęt audio, pisałem już parokrotnie na łamach HDO (np. tutaj). Za każdym razem wychodziła prawie laurka, ale co poradzić, przecież nie będę pisał że coś jest do kitu, gdy rzeczywistość przedstawia się zgoła inaczej. Zresztą był jeden taki produkt, który absolutnie niczego nie wniósł do systemu – mam na myśli ULPS USB, czytaj zasilacz dla przetworników USB (tych, które czerpią energię z gniazda USB). Sprawdziłem to, to z moim Audioquestem Dragonfly oraz M2Techem hiFace DAC i niczego, żadnego progresu w brzmieniu nie zauważyłem. Tak czy inaczej, patrząc statystycznie, produkty Pana Tomasza zyskały w moich oczach odpowiednio wysoką renomę, bo też zasilacze ULPS dla Squeezeboksa Touch oraz rDACa to coś wartego każdej wydanej na nie złotówki, to samo mogę powiedzieć o alternatywnym zasilaczu dla przetwornika DAC IT firmy Peatchtree Audio, który co prawda zmienił był właściciela, ale z tego co wiem, ów właściciel bardzo sobie chwali, wręcz uważa że dzięki temu elementowi to o klasę lepsze (DAC) urządzenie. Potem zdarzyła się listwa TAP6, która do dzisiaj wiernie mi służy, która pozwala mojemu gramofonowi, staruteńkiemu NADowi (5120), wraz z oldskulowym pre 1020, zagrać tak, że czapki z głów. To naprawdę robi różnicę, wystarczy, że przepnę całość do listwy, skądinąd zacnej, APC (wysoki model, taki super, ultra bezpieczny) i cóż… polska listwa robi różnicę, to do niej podpięte mam całe, salonowe audio.

Jakiś czas temu (samokrytycznie dodam, pół roku z okładem) trafiła do mnie najnowsza (wtedy) listwa Tomanka – model TAP8 z dwoma, zamontowanymi od strony gniazda przyłączeniowego, gniazdami z DC blockerem. Co to za dziwo zapytacie? Otóż jest to tzw. reduktor składowej stałej sieci zasilającej 230V. No dobrze, ale konkretnie, o co w tym redukowaniu chodzi i jaki to ma wpływ na dźwięk. Na dźwięk, moi drodzy, nie ma specjalnie żadnego, poza takim wpływem, że sprzęt audio, dzięki zastosowaniu reduktora pracuje w komfortowych warunkach. Nie ma tu żadnego audio voodoo, bardzo łatwo to sprawdzić, rzecz jest bardzo łatwa do weryfikacji. Otóż, dzięki blockerowi macie ciche trafa, nic wam nie brumi, cisza jak makiem zasiał, względnie następuje redukcja tego niekorzystnego efektu, który – wierzcie mi – zresztą co ja tam mówię, sprawdźcie jak jest sami, przykładając głowę do dowolnego komponentu audio z transformatorem umieszczonym w obudowie. I co? Buczy, prawda? No właśnie. Tutaj macie panaceum na tę dolegliwość i już na wstępie powiem tak… to działa i to działa bardzo wyraźnie. To nie wszystkie korzyści, jakie wynikają z zastosowania takiego patentu. Inny to redukcja i to znacząca wydzielanego przez sprzęt ciepła. Tutaj, powiem szczerze, inwestujemy w coś, co może konkretnie wydłużyć żywotność sprzętu, a także (co warto uwzględnić) może przyczynić się do zachowania parametrów pracy, a to… no właśnie, a to już w oczywisty sposób będzie miało swoje przełożenie na wydobywający się z aparatury dźwięk. Sumując, listwa z reduktorami składowej stałej, to nie tylko dobry prąd dla podłączonego sprzętu, ale – także – coś, co pozwala na eliminację typowych zakłóceń z sieci, w tym takich, które są trudne, czy wręcz niemożliwe do całkowitego wyrugowania nawet przy zastosowaniu dobrej listwy. W sumie, jestem w o tyle dobrej sytuacji, że wspomniana APC ma podobne rozwiązania i sprzęt podłączony do niej jest także dość dobrze chroniony przed niespodziankami z sieci… jednak, jak wspomniałem, to polski produkt wygrywa w dziedzinie dostarczenia odpowiedniego prądu do podpiętych urządzeń. Mój TAP 6 nie ma blockerów i …bardzo dobrze, bo blockery najlepiej sprawdzają się z końcówkami mocy oraz wzmacniaczami zintegrowanymi. O tym, dlaczego tak jest, przeczytacie poniżej, w rozwinięciu.

Zapraszam do lektury

» Czytaj dalej