LogowanieZarejestruj się
News

Recenzja słuchawek Audeze LCD-2 oraz Final Audio Design Pandora Hope VI

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Audeze&FinalAudioDesign_tyt

Test tytułowych słuchawek nasunął mi pewną refleksję, która – uogólniam rzecz jasna – może dotyczyć sporego grona osób, dla których istotne jest na czym słucha się muzyki… większość czasu słuchamy nie na naszym domowym stereo, nie na kolumnach w salonie, czy gabinecie, a właśnie to najczęściej, najdłużej dotyczy tego, co na albo w uszach. Nie jest to żadne epokowe odkrycie, ale warto jednak zastanowić się co to w praktyce oznacza. Szczególnie, że granie w domu, mieszkaniu to teraz nie tylko kolumny, ale często jakiś głośnik bezprzewodowy, stacja muzyczna, słuchanie w tle… z tym także musi konkurować nasz dopieszczony zestaw stereo ;-) Co z tego konkretnie wynika? Ano wynika to, że odsłuchowi słuchawkowemu warto (biorąc pod uwagę wspomniane proporcje) nadać priorytet, a przynajmniej poświęcić mu taką samą atencję co tradycyjnemu stereo. Z liczbami się nie dyskutuje, słuchając na co dzień muzyki, słuchając dużo muzyki, musimy odpowiedzieć sobie na pytanie „na czym my tak w końcu tej muzyki słuchamy”.

Często takie uświadomienie prowadzi do ciekawych wniosków, czy dalej… konsekwencji. No tak, bo jak jednak te 70… a może nawet 90% słuchania to domena słuchawek to może warto inaczej zaakcentować priorytety, w co warto zainwestować, co jest dla nas istotne, co pozwoli nam cieszyć się świetnym jakościowo dźwiękiem? Dla mnie to co napisałem powyżej oznacza jedno – mój tor stereo nie ma i nie będzie kosztował kroci (to w ogóle wynika z naszej filozofii, o czym wspominałem wcześniej przy okazji testów różnych produktów… coś niedostępnego, czy dostępnego dla garstki kompletnie mnie nie interesuje), bo biorąc pod uwagę czas jaki poświęcam słuchaniu muzyki to słuchawki bezapelacyjnie wygrywają ze stacjonarnym torem. Dlatego tak mnie cieszy wiele znakomitych produktów, jakie można obecnie kupić (DACi, zestawy głośnikowe, wzmacniacze) za stosunkowo niewielkie pieniądze. Można mieć świetny dźwięk w domu, a jednocześnie nie przeznaczać na niego rocznej wypłaty ;-) Oczywiście na coś te pieniądze trzeba wydać (ha, ha, ha) i tutaj pojawia się temat, który od dawna mocno akcentujemy na HD-Opinie. Słuchawki, źródła dla słuchawek, tor dla słuchawek, odtwarzanie muzyki w jak najlepszej jakości na wynos… to dzisiaj nie tyle coś obok, a coś przede wszystkim. Warto to sobie uświadomić! Dlatego też tak istotne jest właściwe dobranie oprogramowania (playery softwareowe umożliwiające odtwarzanie skompresowanego bezstratnie materiału, najlepiej także hi-res), dlatego tak ważne jest odpowiednie dopieszczenie toru (przenośne jak i stacjonarne wzmacniacze słuchawkowe, przetworniki etc.), dlatego tak ważne są… słuchawki. To o nich będzie ta historia, a że trafiły do nas nie byle jakie, a wysokiej klasy nauszniki, postaram się dokładnie opisać co w tym graniu potrafi oczarować, zaangażować w podobny sposób, jakbyśmy słuchali muzyki na bardzo dobrym, stacjonarnym zestawem stereo.

Ktoś zaraz zwróci mi uwagę, że takie LCD 2 trudno zabrać ze sobą… zgoda, to słuchawki które nadają się do stacjonarnego słuchania, inaczej jest jednak z Pandorami – te swobodnie można użytkować przenośnie. To raz. Dwa – wspomniałem o domu, mieszkaniu, słuchaniu w nim muzyki. Ile to razy nie mogliśmy w spokoju posłuchać muzyki, bo nam na to nie pozwalały „okoliczności przyrody”? ;-) Inaczej, odwrócę to trochę – ile to razy przeszkadzaliśmy innym domownikom, którzy akurat nie mieli najmniejszej ochoty słuchać po raz n-ty naszego „ulubionego albumu”. No ile? No właśnie – wiele. I tutaj znowu z odsieczą nadciągają słuchawki. Inwestycja w tor słuchawkowy i tak, na szczęście, jest znacznie mniej kosztowna niż w porównywalny (jakość brzmienia) tor stacjonarny. To fakt, nie ma co tutaj dyskutować, bo fantastyczne słuchawki kupicie już za tysiąc, tysiąc ileś tam złotych (i mam tu na myśli naprawdę znakomite nauszniki), w przypadku dokanałówek końcem drogi są warte parę tysięcy customy, a high-end zazwyczaj nie przekracza sumy 10 tysięcy (za same słuchawki). Powiem tak, można spokojnie zainwestować podobne pieniądze, podobne do tych, które wydaliśmy na złożony z niedrogich komponentów, stacjonarny tor, i mieć SUPER dźwięk -na-, czy -w- uszach. Powiem więcej, można mieć świetny dźwięk (słuchawki) za ułamek sumy, jaką trzeba by było wydać na high-endowe kolumny, z high-endowymi wzmacniaczem, super pre, uber źródło etc. Tutaj wszystko jest jednak dużo prostsze, nie wymaga (często) eksperymentowania oraz zastanawiania się nad takimi, „istotnymi” sprawami jak antywibracyjne coś tam (nie mam nic przeciwko platformom, czy specjalistycznym stolikom, natomiast niektóre produkty z tego segmentu, czy raczej ich cena każą zadać oczywiste pytania, czy ktoś tu nie zwariował), podstawkami pod kabelki (o, to, to), nie mówię już o totalnym audio voodoo…

Zapraszam do lektury :)

» Czytaj dalej

Testujemy czytniki, ponownie… nowy PocketBook Touch Lux 2

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
pocketbook-touch-lux2_schraegansicht_weiss-2

Do redakcji trafił nowy model PocketBooka – Touch Lux 2, czekamy na PaperWhite 2 oraz podobno rewelacyjnego Onyksa 65. Wcześniej przetestowaliśmy dwa, wtedy najnowsze, jedne z najlepszych na rynku czytniki – amazonowego Kindle (PaperWhite) oraz poprzednika testowanego przez nas Lux2, model Touch Lux 623. Oba urządzenia bardzo nam się spodobały, szczególnie dobrze wypadł PocektBook w tym teście porównawczym, czy teraz będzie podobnie, to znaczy czy model z dwójką będzie godnym rywalem dla PW2? Miałem przez chwilę możliwość sprawdzenia nowego Kindle i powiem Wam, że urządzenie bardzo przypadło mi do gustu. Nowy PW jest wyraźnie lepszy od poprzednika. A jak jest z Touch Lux 2? O tym przeczytacie w naszej recenzji, nie zapominajmy o Onyksie, który wydaje się być nie tylko godnym konkurentem dla wymienionych powyżej konstrukcji, ale według niektórych jest po prostu od nich lepszy. Czy tak jest w istocie, sprawdzę jak tylko czytnik trafi do mnie.

Cieszy mnie ten come back, bo mam spore zaległości, wiele ciekawych lektur czeka na mnie, sporo książek wartych przeczytania, czeka… zobaczymy, czy uda się choćby w części zrealizować plan, to znaczy choć trochę nadgonić. Warto przy tym podkreślić, że stale wzrasta liczba sprzedanych na naszym rynku czytników, w tej grupie produktów mamy stały wzrost, co niezmiernie mnie cieszy. Bo nic tak nie zmienia człowieka jak dobra lektura, dobra książką, a w Polsce podobno się nie czyta. Otóż nie jest to prawda, czyta się, może nie tak dużo jakby mogło się czytać, może wiele osób omija szerokim łukiem druk, ale też coraz więcej (i to nie tylko tych, co sobie życia nie wyobrażają bez książki właśnie) sięga po lektury, sięga po czytniki i czyta, czyta w pociągu, na przerwie, przed snem. Czyta i to jest bardzo pozytywna wiadomość, bo w morzu medialnego g.wna, miałkich treści, bezdennie głupiej, tzw. masowej „kultury”, zidiociałych przedstawicieli mass-mediów (tak, głównie mam na myśli „dziennikarzy”, przedstawicieli czwartej władzy), ucieczka od rzeczywistości jaką zapewnia książka wydaje się najlepszym (wraz z muzycznym tłem, rzecz jasna :) ) panaceum, najlepszym wyjściem. Prawda? Ano prawda…

Test przetwornika C/A AMI Musik DS5, czyli winyl w domenie cyfrowej…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
AMI_Musik_DS5_

Ten produkt wywołał u mnie niemałą konsternację. Jest parę rzeczy, które warto w nim poprawić, ale… za 2000 złotych możecie zakupić coś, co zagra na poziomie high-endowym. I nie są to słowa rzucone na wiatr, czcze gadanie, bo miałem sposobność sprawdzić jak sobie ten niepozorny DAC/amp radzi w konfrontacji z wielokrotnie droższym (tak, około, piętnaście razy droższym) sprzętem i …cholera… grało to porównywalnie, na tym samym, wysokim poziomie. W teście wraz z AMI Musik DS5 wzięły udział znakomite słuchawki Audeze, zestawy głośnikowe ATC (7-ki oraz 40-ki), nasze redakcyjne Topazy 20 oraz Perły 25… znaczy było na czym grać, na czym sprawdzić realne możliwości tego urządzenia. Na wstępie powiem tak: do gruntownego przetestowania możliwości zachęciła mnie lektura recenzji Srajana Ebaena, opublikowana na 6moons, miałem po pierwszych odsłuchach podobne wrażenia, że ten sprzęt potrafi znacznie więcej niż się to na pierwszy rzut oka (czy raczej ucha) wydaje. W sumie zadziałał przypadek. Kiedy testuje cokolwiek, biorę do ręki notatnik (teraz coraz częściej jest to tablet, o tyle praktyczniejszy że tekst jest od razu dostępny w domenie cyfrowej) i zapisuję sobie wrażenia. Staram się nie czytać nic na temat danego sprzętu ponadto, co napisze o nim sam producent, względnie dystrybutor… chodzi o to, by subiektywne opinie innych recenzentów nie wpływały na mój osąd, ma być czysta kartka. Dopiero potem, w fazie tworzenia tekstu recenzji, zajrzę tu i ówdzie i porównam sobie moje spostrzeżenia z uwagami innych na temat danego produktu. Taka praktyka sprawdza się doskonale, bo nawet jeżeli moje wrażenia mocno się różnią od innych, to wiem że to moje uszy, a nie inne, obce, dokonały oceny, która może być właśnie inna, odmienna, ale moja własna. Tego się trzymam. Tym razem było nieco inaczej. W przypadku DS5 przeczytałem wcześniej coś na jego temat w jednej z publikacji.

Generalnie wypunktowano słabe punkty konstrukcji, przy czym ocena brzmienia wypadła mocno tak sobie. Innymi słowy było inaczej, coś tam przeczytałem, a tu słucham i ni cholery nie zgadzam się z tym co napisano na temat tego urządzenia. Zaciekawiony sprawdziłem inne recenzje i faktycznie, rozpiętość opinii była duża, aż w końcu trafiłem na tekst Srajana. No, pomyślałem, facet ma podobne spostrzeżenia co ja i dostrzega w tym mikrusie gigantyczny potencjał. To, że skopano parę rzeczy, czy parę rzeczy można było zrobić lepiej nie ujmuje temu produktowi w tym co kluczowe – w jakości oferowanego przez nie brzmienia. Być może gdyby nie słuchawki (które wszakże nie są tu wcale faworyzowane, bo w trybie bez gałki, z kolumnami, DS5 wywraca wszystko do góry nogami), słuchawki Audeze które podpiąłem pod ten przetwornik/wzmacniacz, być może gdybym nie sprawdził jak to gra najpierw na Topazach, a następnie na wspomnianych SMC 7 & 40 (fantastyczne zestawy!) nie wiedziałbym o co tutaj właściwie chodzi. Być może, ale że miałem akurat sposobność podpięcia recenzowanego sprzętu pod parę bardzo dobrych konstrukcji, dodatkowo sprawdziłem dokładnie jak sobie to maleństwo radzi z DSD mogę kategorycznie stwierdzić – mamy coś wyjątkowego, coś co potrafi zagrać, czy raczej co potrafi z PCM oraz DSD wycisnąć wszystko, co najlepsze. Tak, ten DAC, sam w sobie jest bardzo dobrym urządzeniem, ale we właściwym towarzystwie potrafi zwyczajnie zawstydzić kosztujące znacznie więcej konstrukcje (przetworniki za 10 tysięcy i więcej, nie potrafiły zagrać tak z DSD jak ten maluch!). Aha, na wstępie dodam jeszcze jedno, aby zaostrzyć apetyt – DSD ma sens, ale to coś dla osób, dla których nigdy nie skończyła się era fizycznego nośnika z naciskiem na czarną płytę, które grają z gramofonu, kolekcjonują krążki i są… wrogami grania z pliku. Dobra informacja dla Was – ten format ma szansę (w wersji plikowej, bo płyty SACD to historia, obecnie temat wg. mnie zamknięty od strony dystrybucji, fizycznego nośnika) stać się trampoliną do świata zero-jedynkowego.

Wiem co piszę, bo sam mam gramofon, mam punkt odniesienia, lubię i rozumiem na czym polega różnica (nie mam tu na myśli filozofii, całego misterium nakładania krążka, ustawiania sprzętu, a jedynie czy aż kwestie czysto soniczne). Ok, wcześniej sceptycznie odnosiłem się do całego tego szumu wokół DSD. Nieco modyfikuję swoje stanowisko – to nadal jest bezsensowny hype w przypadku wielu kategorii, wielu produktów, ot znaczek który być musi, bo wszyscy teraz to mają, ale… dla pewnej, wąskiej grupy melomanów, to istotny upgrade, to faktyczna możliwość „wejścia w cyfrę”. Poza tym pliki DSD mogą i pojawiają się niezależnie od tego, czy ktoś kiedyś coś wydał w formacie SACD, czy nie – to całkowicie inna sytuacja, odmienna od zaprzepaszczonej wiele lat temu przez branżę szansy na popularyzację muzyki o jakości wyższej od 16/44 (w erze sprzed rozpowszechnienia Internetu). Teraz po prostu nie ma żadnych hamulcowych, zachłannych wytwórni, idiotycznych pomysłów z zabezpieczeniami, kretyńskiej polityki wydawniczej. Teraz każdy może. No i dobrze, bo takie urządzenia jak kosztujący 2000zł przetwornik Japończyków (produkowany w Korei) daje nadzieję, że będzie można wreszcie bez żadnych „ale” powiedzieć: gram z pliku, gram na najwyższym poziomie, gram źródła w najlepszej dostępnej jakości i niczego więcej nie potrzebuję. To – można powiedzieć – już teraźniejszość i tylko wypadałoby sobie życzyć, aby cała branża wreszcie zrozumiała, że ludzie nie chcą byle jak, ale że jakość muzyki odgrywa istotne znaczenie. Wprowadzenie bezstratnej kompresji to pierwszy krok, następnym będzie oferowanie wyraźnie lepszej jakościowo muzyki z Internetu, z miejsca które będzie nowym domem dla całej fonografii… nie mam co do tego żadnych wątpliwości! Moda na retro, rzecz jasna, nigdy nie przeminie, ale nikt nie będzie mógł już twierdzić, że „z komputera” (to w sumie precyzyjne określenie dzisiejszego źródła, procesor – system – interfejs sieciowy, tak to wygląda, tak to będzie wyglądać, to jest właśnie dzisiejsze i jutrzejsze, główne ŹRÓDŁO) się nie da. Da się i to da się jak cholera dobrze zagrać, zagrać …analogowo. To się rozpisałem w tym wstępniaku, ale w sumie może dobrze, bo to co powyżej nieźle charakteryzuje bohatera najnowszej recenzji…

» Czytaj dalej

Testujemy mobilny zestaw Beyerdynamika: AMP/DAC A200p oraz DT880

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
A200+DT880_19

Testujemy zestaw mobilny firmy Beyerdynamic z przenośnym przetwornikiem/wzmacniaczem A200p (słuchawki DT880), który pozwala na bezpośrednie podłączenie sprzętu na iOSie (byle miał Lightninga) do wzmacniaczo-DACa, który bez problemu działa także z urządzeniami na Androidzie. Działa nawet na Neksusie 7 „mk.1″ (nawet, bo ten tablet nie ma OTG, nie ma natywnie możliwości wyprowadzenia audio via USB). Wystarczyło zainstalować aplikację USB Audio, do tego odpowiedni soft pozwalający na podłączanie przenośnej pamięci masowej (zrzucaliśmy materiał „pod chmurką ;-) ). A200p jest bardzo ciekawym urządzeniem, które pokazuje kierunek w jakim zmierza mobilne audio. Dzięki streamingowi w bezstratnej jakości (WiMP HiFi, OraStream etc) można wreszcie odtwarzać muzykę bez kompromisów jakościowych. W przypadku tabletów, z dużymi bateriami, ma to szczególne uzasadnienie… sprzęt będzie działał znacznie dłużej od smartfona, idealnym źródłem na wynos będzie zatem mały, 7-8 calowy tablet, względnie phablet (o nawet do czegoś się taka patelnia przyda ;-) ). Od biedy wejdzie do dużej kieszeni, odpowiedni DAC – taki jak tytułowy – nie tylko pozwoli na odpowiednie napędzenie słuchawek, pozwoli także na podstawowe sterowanie odtwarzaniem (bez konieczności wyjmowania dotykowej płytki z przepastnej kieszeni / plecaka).

Jakość dźwięku oferowana przez zestaw jest bez porównania lepsza od podpiętych bezpośrednio słuchawek. Dochodzimy do podobnych wniosków, jak to było przy okazji testu Matriksa Portable – warto zainwestować w taki sprzęt, aby znacząco poprawić sobie jakość dźwięku w opcji mobilnej. Dodatkowo można takiego malucha podpiąć do naszego komputera, tworząc biurkowy zestaw przetwornikowo-wzmacniający dla naszych, niekoniecznie już mobilnych słuchawek (sprawdzam jak sobie A200p radzi z HD650, AKG701 oraz HE-400). Być może w niedalekiej przyszłości standardem w niektórych handheldach będą dobre jakościowo DACi, jednak – biorąc pod uwagę stosunkowo krótki cykl użytkowania, szczególnie smartfona – atrakcyjną alternatywą wydaje się taki właśnie wzmacniaczo-DAC. Poza nausznikami, A200p zagra z kilkoma modelami dokanałówek, które testujemy w redakcji. Właśnie dotarły do nas RE-400 HiFiMANa, poza tym posłuchamy sobie muzyki na EraSonikach SM64, moich faworytach – Westone UM30PRO oraz słuchawkach Final Audio Design. W recenzji znajdzie się także opis kilku interesujących aplikacji do strumieniowania oraz odtwarzania muzyki hi-res, zarówno na iOSa jak i Androida (przyjrzę się szczególnie Neksusowi…). Link do galerii: Zestaw mobilny A200p & DT880.

Cztery i pół tysiąca w uszach – test dokanałówek EarSonic S-EM6

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
S-EM6-profil

Flagowy model EarSoników jest kwintesencją francuskiego podejścia do tworzenia czegokolwiek, gdziekolwiek i jakkolwiek ;-) Po pierwsze te słuchawki jako konstrukcja 6 przetwornikowa nie mogą być małe i …nie są, jednak – o dziwo – jakoś da się je pożenić z małżowinami. Czyli jeszcze nie jest źle, choć już się pojawiają jakieś kompromisy. Po drugie, przy cenie 1000 euro które trzeba zapłacić, rzeczą co najmniej niezrozumiałą, jest totalna asceza odnośnie oprawy. Siermiężne etui, jakaś śmieszna, plastikowa walizeczka, parę dodatków, które można by znaleźć w słuchawkach z odjętym, co najmniej jednym zerem na rachunku i ten zestaw tipsów – mało wygodnych, a nade wszystko niedopasowanych do tej konstrukcji, wręcz uniemożliwiających korzystanie ze słuchawek (tak było w moim przypadku). Po trzecie IEMy w cenie CIEMów (i to takich tip top)? Customy, wiadomo, zawsze będą najwygodniejsze, a tutaj musimy pogodzić się z tym, że tak idealnie nie będzie. No dobrze, ponarzekałem na wstępie, ale u Francuzów tak to właśnie bywa. Wysoka kultura, smak, wyrafinowanie, mieszają się z chaosem, kompletnym olewactwem, czasami z totalną tandetą. Za to w sumie Francuzów lubię, nie da się ich w żaden sposób zaszufladkować, są wielowymiarowi. Tak samo, wielowymiarowe, są S-EM6, konstrukcja wybijająca się ponad przeciętność, wręcz (powiedziałbym) pod pewnymi względami nie mająca odpowiedników na rynku.

Topowe EarSoniki trzeba jednakowoż zrozumieć, trzeba je ujarzmić, trzeba odpowiednio dopasować tipsy (te muszą należeć do grupy „im głębiej, tym lepiej”, to znaczy muszą pozwalać na naprawdę głęboką aplikację w kanale, bo tylko wtedy tytułowe słuchawki pokażą pełnię swoich możliwości!), wreszcie skupić się na słuchaniu. Właśnie – tutaj nie wystarczy sobie posłuchać, tu trzeba, podobnie jak w przypadku dobrych, domowych nauszników, wsłuchać się w muzykę, zasmakować, a nie „słuchać” w tle. To produkt, który absolutnie nie nadaje się do takiego tam sobie, przy okazji słuchania. To nie jest dokanałówka, która ma nam po prostu towarzyszyć podczas przemieszczania się z miejsca na miejsce, specjalnie nie absorbując, nie zwracając na siebie uwagi (czy raczej nie zwracając naszej uwagi sposobem reprodukcji dźwięku, w związku z niezbyt wyrafinowanymi możliwościami). To produkt z dokładnie przeciwległego brzegu, produkt którego nabywca powinien zmienić swoje dotychczasowe przyzwyczajenia, przyzwyczajenia związane z kawałkiem kabelka, pilotem do odbierania połączeń oraz dwoma prostymi, upraszczającymi rzeczywistość, często maskującymi, prawie zawsze podkreślającymi coś (to coś, to zazwyczaj bas) słuchaweczkami dokanałowymi To NIE JEST TAKI PRODUKT. I tutaj muszę przyznać producentowi, że udało mu się stworzyć coś bardzo specjalnego, coś co można porównać do pięknego, starego Citroena DS, do wykwintnej porcji muli, do przedniego rocznika wina, do… tak, to jest właśnie takie coś, coś specjalnego, oryginalnego. Zaostrzyłem apetyt? I bardzo dobrze, bo S-EM6 naprawdę zaostrzają apetyt na muzykę, oj zaostrzają…

» Czytaj dalej

Słuchawkowy olimp: testujemy Audeze LCD-2 oraz Final Audio Design Pandora Hope VI

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Audeze&FinalAudioDesign_tyt

Do testów na HDO trafiły właśnie topowe modele nauszników z Japonii oraz Ameryki. Japoński produkt nieznanej dotąd u nas, młodej marki Final Audio Design (dystrybutor w Polsce, firma Fonnex) – dynamiczne słuchawki o konstrukcji zamkniętej Pandora Hope VI (3499 zł) wyposażone w 50mm przetworniki (zastosowano hybrydowy system, w którym równolegle występują dynamiczny przetwornik o średnicy 50mm oraz przetwornik z kotwicą zrównoważoną) to pierwsza propozycja, druga z przeciwległego krańca ziemi… planarne Audeze LCD-2 (dziękujemy firmie Audiomagic za użyczenie egz. do testów). LCD-2 to nie jest najwyższy model (mamy jeszcze LCD-3, poza tym ostatnio producent wprowadził nowe modele serii X), ale to topowa konstrukcja, kosztująca c.a 950$, u nas 4299 złotych, która wraz z testowanymi u nas produktami chińsko-amerykańskiego HiFiMANa stanowi alternatywę dla high-endowych słuchawek dynamicznych, oferowanych przez takich potentatów jak Sennheiser, AKG czy Beyerdynamic. Widać tu wiele podobieństw ze znanymi (szerzej, tzn. dostępnymi szerszemu gronu melomanów) słuchawkami Grado, brzmieniowo jest to niewątpliwie konkurencja dla wspomnianych ortodynamików HiFiMANa. Niebawem powinny się u nas pojawić HE-6 i to właśnie one będą głównym przeciwnikiem dla tytułowych Audeze.

Test przeprowadzimy w dobrze znanym nam środowisku… idealnym partnerem będzie tu wzmacniacz słuchawkowy Musical Fidelity M1HPA oraz nasze cyfrowe oraz analogowe źródła (gramofon NADa), sprawdzimy także jak sobie ww. słuchawki poradzą z amp/dakami (Beresfordem oraz produktami Beyerdynamika, które także niebawem do nas trafią). Mam nadzieję, że w czasie testowania dojedzie także AMI DS5 – wzmacniaczo-dac z Nipponu, który zbiera świetne recenzje. Nie omieszkam także wykorzystać w teście dla porównania naszych red. K701 oraz HD-650, jak również sprawdzić czy obecne integry mogą w zadowalający sposób napędzić takie jw. nauszniki (mam tu głównie na myśli D3020). Rzecz jasna sprawdzimy jak się ma LCD-2 do propozycji Japończyków. Pandora Hope VI to wg. mnie jeden z najciekawszych produktów, jakie miałem okazję testować w ostatnim czasie, a patrząc przez pryzmat ceny wręcz jeden z najlepszych w kategorii koszt – efekt – wartość nabyta (popatrzcie na fotogalerię z opisem na naszym profilu na fb, względnie na te kilka wybranych zdjęć poniżej…). Poza nausznikami FAD trafiły do nas dokanałówki Heaven IV, będą kolejnym modelem jaki opiszemy w wielkim teście słuchawek przenośnych, jaki nam się kroi. Poniżej galeria (na profilu https://www.facebook.com/hdopinie dwie osobne fotogalerie prezentujące opisane powyżej konstrukcje).

» Czytaj dalej

Zapowiedź wielkiego testu dokanałówek: Westone UM30 Pro, EarSonic SM64…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Westone UM30 PRO_1

To nie jedyne dokanałówki, które doczekają się omówienia na HD-Opinie.pl. W ramach jednego, zbiorczego artykułu przeczytacie również recenzje HiFiMANa RE-600 oraz Astell&Kern AKR-01. W sumie więc publikacja będzie obejmować opis czterech różnych konstrukcji (ww. oraz tytułowe Westone UM30 Pro i EarSonic SM64, modeli z wyższej półki. Osobnego artykułu doczekają się EarSoniki S-EM6… to opublikujemy jeszcze w bieżącym miesiącu. Ostatni z wymienionych produktów jest na tyle intrygujący, ciekawy, że postanowiłem poświęcić mu osobny tekst – zasługuje na to. Wspomniane recenzje będą także opisem usług streamingowych – obecnie sprawdzamy wszystkie dostępne w Polsce serwisy: WiMP, Spotify oraz Deezer, jak również te, które można przy pewnych zabiegach, słuchać w naszym kraju (Pandora, iTunes Radio)… być może wykluje się z tego duże omówienie, na razie będę opisywał nasze wrażenia podczas testowania wymienionych powyżej dokanałówek. Na tym skupiłem swoją uwagę, co nie oznacza że nie podpięliśmy słuchawek pod tor stacjonarny. Owszem, zrobiłem to, z tym że dokanałówki podpięte były pod testowanego u nas NADa D3020, nie podpinałem ich do M1 HPA, bo według mnie nie miałoby to większego sensu. Cyfrowa integra NADa była tutaj jak znalazł – strumieniowałem muzykę z naszego serwera NAS za pośrednictwem podpiętego (analogowo) NuForce AirDAC… opartego na transmisji SKAA, adaptera współpracującego z komputerem oraz handheldami Apple. Nasz test tego urządzenia możecie znaleźć tutaj. Rzecz jasna głównie słuchawki grały na AK240, HM-901 oraz iPodzie / iPhone. Poniżej krótka fotogaleria z nadesłanymi niedawno produktami Westone oraz EarSonika…

» Czytaj dalej

Recenzja kolumn głośnikowych Pylon Pearl 25

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
zestaw_glosnikowy_pearl_25_pylon_audio

Pierwszym, przetestowanym przez nas zestawem polskiego producenta kolumn głośnikowych – firmy Pylon Audio – były podstawkowe Perły. Słuchałem podłogówek, które brzmiały bardzo podobnie, na tle podobnie, że nie zdecydowaliśmy się na ich osobny test. Powracamy do Pereł, bo nowe 25-ki to zasadniczo coś zupełnie innego, według mnie kolumny, które można by zaliczyć do nowej, innej serii… to produkt, który stanowi oryginalną, nową propozycję w katalogu firmy. Już patrząc na konstrukcję, wiedziałem, że porównanie z poprzednią serią będzie ciekawym doświadczeniem – nowe kolumny zagrały na tyle odmiennie, że możemy mówić o głośnikach otwierających nowy rozdział, o brzmieniu nie będącym kalką wcześniejszych modeli, do tego wg. mnie bardzo dobrze wpasowującym się w całość oferty Pylon Audio. To coś zupełnie innego od topazowych 15-ek, bliżej do 20-ek, trójdrożne Sapphire to także inna bajka. Patrzę z podziwem na to, co robi producent, nie idąc na łatwiznę, proponuje różne, dopasowane pod różne gusta (vide wspomniane Szafiry, czy tubowe Ambery) produkty, które sprawdzą się w bardzo różnych, krańcowo odmiennych konfiguracjach, co więcej będą także w zależności od modelu oferować określone (muzycznymi upodobaniami) brzmienie. Przekrojowa oferta, możliwość dobrania głośników, które najlepiej dopasują się do naszych preferencji to coś, co trudno znaleźć w katalogu jednej firmy. Zazwyczaj mamy określony sposób reprodukcji, utożsamiany z daną firmą, jeżeli chcemy czegoś odmiennego to musimy skierować się w stronę innych rozwiązań.

W przypadku Pylona jest inaczej. Wiem o tym, bo przesłuchałem wszystkie oferowane przez tego producenta produkty. No może z małym wyjątkiem – nie słuchałem jeszcze centralnego oraz małych kolumienek na tył (wszystko to, w ramach zestawu firmowego dla kina domowego). Niebawem to się zmieni, będziemy bowiem testować cały zestaw 5.0 oparty na Topazach 20 oraz Perłach (wspomniany central oraz tylne kolumienki efektowe). Dwudziestki piątki to nowy rozdział, to kolumny, które uzupełniają ofertę o coś, co potrafi nagłośnić naprawdę duże pomieszczenie, co dysponuje bardzo dużą mocą, co potrafi zagrać z niebywałą wręcz dynamiką. I najważniejsze, coś, co dysponuje fantastycznym basem. To właśnie ten element zwraca na siebie uwagę i powoduje, że te kolumny wywarły na mnie wrażenie porównywalne z Topazami 20. Właśnie tak – opisywana konstrukcja oraz nasz produkt 2012 roku, to dwa wg. mnie najlepsze zestawy jakie oferuje Pylon, albo inaczej, dwa które bezapelacyjnie są na czele mojego rankingu. O tym dlaczego 25-ki uznałem za odkrycie podobne do Topazów 20-ek, dlaczego ten produkt w swojej kategorii cenowej jest bezkonkurencyjny… o tym wszystkim przeczytacie poniżej. Zapraszam do lektury recenzji kolumn głośnikowych Pylon Pearl 25

» Czytaj dalej

Pojedynek na mobilnym szczycie: recenzja Astell&Kern AK240 oraz HiFiMAN HM-901

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
AK240 vs HM-901

Kilka nieprzespanych nocy, morze wypitej kawy, wory pod oczami… taki był finał naszego porównawczego testu dwóch nietuzinkowych produktów – odtwarzaczy mobilnych z najwyższej półki. Oba DAPy, tzn. AK240 firmy Astell & Kern (iriver) oraz HiFiMAN HM-901 otwierają według mnie nowy rozdział w segmencie przenośnych odtwarzaczy, czy szerzej (tak właśnie powinniśmy klasyfikować te urządzenia) mobilno-stacjonarnych źródeł audio, audio hi-res. Warto na wstępie uświadomić sobie, że wysoka cena tego sprzętu jest wypadkową możliwości, użytych w obu odtwarzaczach komponentów oraz (szczególnie w przypadku droższego modelu irivera) nowych funkcji, które będą stanowiły moim zdaniem standard dla tego typu konstrukcji. Do testu podeszliśmy kompleksowo. Po pierwsze odpowiedni dobór materiału. Wyłącznie pliki hi-res i to te najlepsze w naszej kolekcji, muzyka z HD-Tracks, od Chesky’ego, Linn’a oraz 2L. Po drugie słuchawki. Szeroki przekrój konstrukcji, od nausznych (K701, HD-650, Momentum, HE-400) po dokanałówki (EarSonic S-EM6, RE-600, AKR-01…), aby można było ocenić faktyczne możliwości brzmieniowe obu odtwarzaczy przy wykorzystaniu szerokiego wachlarza bardzo różnych konstrukcji. Po trzecie sprzęt towarzyszący, czytaj opcja stacjonarna ze specjalnie przygotowanymi komputerami (laptop Asusteka oraz dwa Maki: Air oraz Pro). Wreszcie po czwarte (ważne!) oprogramowanie… tutaj nie obyło się bez kombinowania, nie wszystko szło gładko jak po maśle, ale o tym w dalszej części recenzji.

Od razu, na początku, napiszę że oba odtwarzacze są najlepszymi źródłami przenośnymi z jakimi dane mi było obcować. Zarówno oba modele Astell&Kern (100, 120), które na krótko miałem sposobność posłuchać, jak i wszystkie przetestowane przeze mnie HiFiMANy (serii 600 oraz 800) oraz inne grajki (zmodyfikowany przeze mnie iPod Classic oraz handheldy „uzbrojone” w przenośne AMP/DACi FiiO, Matriksa oraz paru innych firm) nie mogą równać się z opisanymi poniżej konstrukcjami. Dlaczego od razu, tak na wstępie, piszę o tym, niby zdradzając finał (jak się Szanowny Czytelnik przekona, wnioski są dużo bardziej złożone i wcale niekoniecznie jednoznaczne!)? Otóż chcę oba produkty umieścić we właściwej skali, chcę określić właściwy punkt odniesienia, już teraz, na początku, co ułatwi opisanie odtwarzaczy i pomoże czytającym na wyrobienie sobie opinii o obu produktach. Nie jest to zadanie proste, bo też to taka terra incognita – raz, że nikt do tej pory nie oferował przenośnych źródeł za kilka tysięcy dolarów (w Polsce za 5-6 tysięcy w przypadku HiFiMANa oraz 10 tysięcy w przypadku Astell & Kern), dwa taka cena stawia bardzo wysoko poprzeczkę… za tyle możemy, co ja piszę, musimy żądać perfekcji. Czy to się producentom tych najdroższych odtwarzaczy udało. Otóż nie, nie udało się, do perfekcji nieco brakuje, choć to co najważniejsze – brzmienie – jest tutaj poza wszelką konkurencją. Jak ktoś chce najlepszego źródła dźwięku w wersji kieszonkowej, najlepszego brzmieniowo, to ma obecnie dwa (może trzy, niestety Chord Hugo nadal do nas nie dotarł :( …wielka szkoda) typy. Ok, to teraz warto uzasadnić te słowa. Zapraszam…

» Czytaj dalej

Mobilny olimp… przetestowaliśmy topowe DAPy: AK240 oraz HM-901

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
AK240 vs HM-901

Mieliśmy możliwość bezpośredniego porównania obu konstrukcji. To niewątpliwie topowe, jedne z najlepszych odtwarzaczy muzycznych hi-res, jakie możemy kupić obecnie na rynku. Ostatnie dni upłynęły nam bardzo pracowicie, bo nie tylko trzeba było dokładnie poznać oba urządzenia (z HM-901 było o tyle prościej, że trafił do nas wcześniej i można było rozłożyć to sensownie w czasie), ale także skonfrontować oba DAPy, porównać ich brzmienie. Sporo czasu poświęciłem na dokładne zapoznanie się z unikalnymi możliwościami Astell&Kern AK240 – sprawdziłem funkcjonalność sieciową, tryb DACa, software pod kątem jego działania, jakość interfejsu dotykowego etc. Sporo tego, a przecież mówimy niby o przenośnym odtwarzaczu. Oprogramowanie oparto na platformie Android, całość została dostosowana do wymogów high-endowego odtwarzania muzyki o najwyższej jakości. Do testu przygotowałem odpowiednio dobrany zestaw utworów, albumów. Oba odtwarzacze grały z bardzo zróżnicowanym zestawem słuchawek: od firmówek (wysokiej klasy: AKR-01 oraz RE-600), topowych IEMów EarSonica S-EM6, AKG-701, Sennheiser HD-650, po ortodynamiki HE-400. Poza tym sprzęt podłączyliśmy (DAC) do MP 2013, naszego redakcyjnego MB Air oraz peceta. Wszystko jest spisane, czas na napisanie recenzji oraz opublikowanie porównania. Do końca tygodnia na pewno pojawi się artykuł, a teraz, na początek fotogaleria. Na razie na naszym fanpage, niebawem, w wersji bardziej rozbudowanej, także z opisami, na głównej (dla tych m.in. co nie trawią fb ;-) ). Zapraszam…

Galeria:  https://www.facebook.com/hdopinie