LogowanieZarejestruj się
News

Klawiatura z etui TranSleeve w redakcji – niebawem test VivoTab Smart

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Transleeve & key (ME400) (19)

Dotarł do nas zestaw składający się z klawiaturki bezprzewodowej (Bluetooth) TransBoard z etui Transleeve Vivo (właśnie tak – wiem, wiem, można się pogubić w tych asustekowych oznaczeniach). Dzięki temu kompletowi można w 100% wykorzystać możliwości tabletu VivoTab Smart. Co prawda produkt nie jest bez wad (rzetelnie Was o nich informujemy poniżej, więcej  m.in. na temat wprowadzania tekstu oraz operowania kursorem znajdziecie w recenzji tabletu), jednak całościowo to niezbędny wg. mnie element wyposażenia. Bez klawiatury oraz etui (trzeba jakoś sprzęt ustawić – przyda się bardzo na biurku, także podczas korzystania z klawiaturki ekranowej) ME400 bardzo traci na użyteczności. Dużą zaletą, trudną do przeceniena, jest umieszczenie w klawiaturze dotykowej płytki. Daje to możliwość przeistoczenia ME400 w laptopa (czy może raczej netbooka? W sumie Smart jest od takiego sprzętu dużo bardziej wg. mnie użyteczny, wszechstronny). Co więcej, choć touchpad ma pewne ograniczenia, to porównując go do tych, które zastosowano przykładowo w Eee PC oraz laptopie UL30 (na stanie redakcji) wypada …lepiej. Fakt, że to co montował Asus we wspomnianych produktach do niczego się nie nadaje (koszmarne g….), jednak w tym wypadku mówimy o supercienkiej konstrukcji, niezwykle lekkiej, ultrapłaskiej, co nie ułatwiało konstruktorom zadania. A jednak, mimo fizycznych ograniczeń, rzecz jest całkiem użyteczna, ergonomiczna.

Poza tym, warto pochwalić Asusa za dobrze działającą, wygodną (oczywiście pamiętajmy o niewielkim rozmiarze – fizyki nie oszukamy) klawiaturę. Wyraźny skok klawiszy, dobre rozplanowanie, dobra precyzja… mogę pisać jak lubię: szybko, pewnie, bezzwrokowo, co w przypadku netbooka było całkowicie niewykonalne. Etui składane w podstawkę, niczym origami, z magnetycznym zapięciem, sprawdza się ogólnie bez zarzutu. Jedyna rzecz, która nieco przeszkadza to zapięcie, które (wynika to ze sposobu chowania klawiatury – pomiędzy etui a ekranem tabletu oraz składania w podstawkę) jest dwustronne – w zależności od wykorzystania albo montujemy je na lewą, albo na prawą stronę. Trochę to upierdliwe. Poza tym bez klawiaturki, mamy luz – etui nie przylega tak dokładnie do ekranu jak w iPadzie. Gdy całość przygotujemy do transportu, mamy taką grubą kanapkę. przydałoby się dodatkowe zapięcie uniemożliwiające wypadnięcie klawiaturki / otwarcie etui. Tutaj trochę się Asus nie popisał. Tak czy inaczej te wady i tak nie przesłaniają nam zalet – a tych, jak wspomniałem, jest całkiem sporo. Bezprzewodowość pozwala na dowolne ustawienie tabletu względem klawiaturki, dodatkowym plusem będzie tutaj możliwość sterowania sprzętem podpiętym do wielkiego ekranu (telewizor – po wprowadzeniu aktualizacji systemowej 8.1 będą nowe, wygodne tryby dla HDTV) względnie drugiego, większego monitora, w scenariuszu dwuekranowym. Zestaw niestety nie jest tani, bo kosztuje obecnie około 350 złotych.

Po obniżce ceny za ME400 można zatem nabyć komplet za ok. 2050 złotych. Według mnie, biorąc pod uwagę użyteczność, wielofunkcyjność takiego rozwiązania, rzecz jest warta rozważenia. U mnie, po niezbędnych modyfikacjach (patrz zdjęcia – menu start, odpalanie aplikacji Modern UI w oknie – wbrew pozorom całkiem przydatna rzecz, bo kilka jest naprawdę fajnych – przykładowo świetnie steruje się dotykiem w software Deezera… to zresztą jeden z lepszych programów przygotowanych z myślą o Modern UI w MS Store) tablet używany jest na co dzień. Nie noszę już laptopa ze sobą, mogę pracować wszędzie, także na trasie, bez ograniczeń (…bo albo mi zaraz bateria padnie w laptopie, albo iPad nie da rady zrobić tego, co potrzebuję). Poza TranSleeve warto rozważyć zakup prostego stylusa, np. takiego jak na poniższych zdjęciach (niestety technologii Wacoma w tym modelu VivoTaba nie uświadczymy). Bardzo ułatwia nawigowanie pod pulpitem. Aha, Modern UI da się lubić, choć parę rzeczy (gorące narożniki, administrowanie kafelkami…) Microsoft nie do końca przemyślał. O naszych wrażeniach z obcowania z najnowszym systemem operacyjnym MS także przeczytacie w recenzji ME400. Hmmm, no i wyszła nam z tego taka mini recenzja zestawu TranSleeve ;-)

» Czytaj dalej

W testach na HD-Opinie: Asus Vivo Tab Smart ME400C

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
zdjęcie2

To pierwsza z zapowiadanych handheldowych niespodzianek. Drugą będzie Nokia 620, która jest (wreszcie!) wielkim powrotem Nokii do tego, co wychodziło jej (od zawsze) najlepiej – oferowania niedrogich, niezawodnych, solidnych telefonów… teraz już smartfonów. Powiem tak – to wg. mnie reinkarnacja jednego z legendarnych modeli, Nokii 3310. Taką Nokię lubimy. Jednak nie o 620 będzie ta zajawka a o urządzeniu, które powinno (tak właśnie!) zawstydzić Microsoft. Tak powinien mniej więcej wyglądać Surface, bez PRO, bez RT, po prostu Surface – tablet z Windowsem. Właśnie tak. I nie chodzi tutaj o to, że Asus zrobił sprzęt bez wad, że to idealne urządzenie… nie, to nie tak. Tyle tylko, że porównując do Surface PRO oraz RT (oba krótko testowałem), tablet Vivo Tab Smart ME400C wypada zdecydowanie korzystniej, sensowniej (po obniżce z 2300 na 1700zł to bardzo ciekawa propozycja dla kogoś, kto szuka wintabletu… moim zdaniem tyle właśnie powinien kosztować taki sprzęt).

Zacznijmy od tego, że to jest tablet. Nie hybryda, nie”obietnica lepszego jutra” czytaj tablet z systemem w wersji RT (mocno obecnie upośledzonym przez brak oprogramowania, zupełnie rozmijającym się z potrzebami użytkowników, niezrozumiałym dla nich produktem –  ”tym trzecim” Windowsem bez pulpitu, bez okienkowego software), nie „prawie się udało”. To jest tablet. Waży 580 gramów (a nie kilogram), jest niewielki, cieniutki, nie ma żadnych wiatraków. Do tego sprzęt wyposażono w bardzo dobrą, dotykową matrycę IPS (rozdz. 1366x768px, z dobrze odwzorowanymi, soczystymi kolorami, z niezłą ostrością),  sensowną konfiguracją (o czym nieco napiszę jeszcze poniżej) oraz – uwaga – coś bez czego tabletu obejść się nie może… z odpowiednio długim czasem pracy na baterii. Ten czas to ponad 8 godzin pracy w Internecie, a w przypadku odpowiedniego skonfigurowania urządzenia nawet 10 godzin ciągłego działania (praca z tekstem). Czas czuwania to ponad tydzień. Po wciśnięciu przycisku power natychmiast pojawia się pulpit (w laptopie muszę chwilkę poczekać). Wreszcie mamy tablet z Windowsem bez żadnych „ale”! Do tego 3 godziny ładowania baterii (od zera do 100%, przy wyłączonym urządzeniu). Tak to właśnie powinno wyglądać! Wymienione powyżej elementy to kluczowe kwestie, coś o czym Microsoft zdaje się zapomniał w przypadku Surface PRO (4 godzinna praca jest dyskwalifikująca, do tego te gabaryty, te wiatraki …brrr), coś co decyduje o tym, że dany sprzęt możemy określić mianem prawdziwie ultramobilnego urządzenia. Przepraszam, ale w tym wypadku nawet dobrej klasy ultrabook (cieniutki, leciutki, z dużo lepiej rozwiązanym chłodzeniem) będzie po prostu o niebo lepszy od Surface PRO. Vivo Tab Smart to oczywiście dwurdzeniowy Atom najnowszej generacji, a nie o wiele wydajniejszy Core, tylko co z tego? No właśnie, według mnie obecnie nie da się zbudować tabletu tak wydajnego jak szybki PC. Po prostu nie da się, może w niedalekiej przyszłości się uda, ale nie teraz. Może PRO powinien być po prostu laptopem (…napiszcie sobie coś, trzymając go na kolanach – kompletna porażka!)

Vivo Tab Smart to tablet z desktopowym Windowsem 8 (32 bit). I ten Windows na nim działa. Działa całkiem sprawnie, według mnie ósemka właśnie w przypadku produktu Asusa pokazuje swoje zalety, to czego wielu nie dostrzega, krytykując nowy OS (trudno się w sumie dziwić, bo trzeba trochę się przestawić, nawet nie tyle odzwyczaić od czegoś… bo można pracować na Windowsie 8 jak na 7-ce, ale gdzie indziej kryje się potencjał tego nowego systemu, zapowiedź pecetowego jutra – trzeba to zauważyć). I tutaj króciutko jeszcze o Windowsie RT – ja to traktuje obecnie jako niezłą nakładkę dotykową, taki trochę front-end dla pełnokrwistego Windowsa (czytaj systemu, w którym uruchomię wszystko). To – być może – obietnica tabletowego jutra w microsoftowym wydaniu, ale obecnie tylko obietnica (odległa). Softwareowo to niestety dzisiaj pustynia, odnośnie działania całość także pozostawia „nieco” do życzenia (mam tu na myśli m.in. wsparcie firm trzecich, vide fatalne działanie przeglądarek w Modern UI – tutaj tylko IE10 się sprawdza). Innymi słowy taki Surface RT (i reszta urządzeń z RT) trochę nie ma sensu. Przynajmniej na tę chwilę. W przypadku Vivo Taba Smart jest inaczej – tutaj desktop koegzystuje z kafelkami i to się sprawdza, bardzo dobrze się sprawdza w takim właśnie, windowsowym tablecie. Chcesz surfować, korzystać z multimediów, komunikować się – korzystasz z kafelków (z zastrzeżeniami, o czym przeczytacie w pełnej recenzji). Chcesz popracować, chcesz komputera, PC… wybierasz desktop. Wystarczy tylko dać wszystko na 125%, no i jeszcze koniecznie zainstalować Office 2013. Ten pakiet jest stworzony do obsługi dotykowej, do działania na takich urządzeniach. Do tego software, z którego korzystamy na PC, którego NIE MA NA ANDRODZIE oraz iOS i mamy ultraprzenośne stanowisko pracy. Serio. Piszę to na podstawie pierwszych doświadczeń. Być może na takie, a nie inne postrzeganie mają wpływ moje potrzeby:

» Czytaj dalej

Cyfrowa integra? NuForce DDA-100! Rasowe monitorki? Indiana Line Tesi 240N…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_9535

NuForce DDA-100 to bardzo ciekawe, oryginalne urządzenie. NuForce postanowiło zaoferować urządzenie nietypowe, które przywodzi na myśl takie (ambitne) próby stworzenia cyfrowego wzmacniacza jak te, podjęte przez NADa: topowy wzmacniacz M2 oraz tańszy model tego samego producenta – DD390, które pojawiły się wcześniej na rynku. Przy czym NuForce wyceniło swój produkt na pułapie urządzeń budżetowych. Ten wzmacniacz kosztuje niecałe 2000 złotych. NADowskie są znacznie droższe, przykładowo DD390 kosztuje już ponad 10 tysięcy złotych. Mówimy tutaj o sprzęcie, w którym zaszczepiono koncepcję w pełni cyfrowego przedwzmacniacza, amplifikacji cyfrowej opartej na konwersji  sygnału PCM na PWM (gdzie konwersja sygnału cyfrowego na analogowy dokonywana jest tuż przy odczepach głośnikowych). Następnie sygnał PWM (bardzo krótka ścieżka) napędza podpięte pod gniazda kolumny. Można tutaj mówić o idei przetwornika cyfrowo-analogowego ze wzmocnieniem sygnału (Power DAC), maksymalnemu skróceniu analogowego toru, urządzenia realizującego pomysł „wszystko w jednym”. Rzecz jasna musimy jeszcze podpiąć, podobnie jak w tradycyjnym wzmacniaczu źródło, ale te źródło ma być tylko transportem, ma służyć wyłączenie przesłaniu cyfrowych danych z nośnika / sieci do cyfrowej integry. Jakość tego źródła nie musi być zatem wyczynowa, aby uzyskać bardzo dobre brzmienie – w roli transportu można zastosować stosunkowo tanie urządzenie (oczywiście bardziej dotyczy to urządzeń sieciowych, gdzie odpada kwestia jakości napędu optycznego). Producent pisze o zaletach takiego rozwiązania: wysoka dynamika, czysty, transparentny dźwięk.

Drugim produktem, który postanowiłem omówić (łącznie, bo stanowił idealnego partnera dla powyżej opisanej integry) są urocze monitorki Indiana Line Testi 240N. Recenzję zestawu przeczytacie tutaj. Poniżej skupię się na porównaniu brzmienia tych kolumienek z redakcyjnym zestawem stereo (elektronika NADa oraz serwer muzyczny z wbudowanym wzmacniaczem Coctail Audio X10).

Zapraszam do lektury…

» Czytaj dalej

Recenzja zestawu: NuForce DDA-100, Beresford Bushmaster, Indiana Line Tesi

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
slider

Tym razem postanowiłem opublikować test całego systemu. Patrząc na recenzje sprzętu audio zazwyczaj skupiamy się na określonym urządzeniu, testując je często w konfiguracji referencyjnej, która nierzadko jest w zasięgu promila czytelników. Brakuje kontekstu. Ucieka to, co w tej całej zabawie najważniejsze – opis kompletnego zestawu, gdzie poszczególne składniki dobieramy tak, aby całość po pierwsze tworzyła harmonijny system, który pokaże swoje najlepsze cechy, po drugie była – szczególnie w przypadku urządzeń budżetowych  -  rozsądnie dobrana pod kątem ceny.

Akurat tak się szczęśliwie złożyło, że do testów trafiły trzy elementy nie tylko idealnie pasujące cenowo, ale także funkcjonalnie i brzmieniowo. Recenzja NuForce będzie zatem częścią tekstu poświęconemu rozsądnie wycenionemu zestawowi, na który składają się następujące elementy: DAC Stana Beresforda (Bushmaster), cyfrowa integra NuForce DDA-100 oraz monitory bliskiego pola Indiana Line Tesi. Całość zamyka się w budżecie 4000 złotych (bez okablowania) i wg. mnie stanowi świetny zestaw stereo, ultranowoczesny, przygotowany pod kątem grania muzyki z plików. Nie jest to zestaw w pełni uniwersalny – decydujemy się na źródła cyfrowe – w dzisiejszych czasach nie jest to jednak poważne ograniczenie funkcjonalne. To także pewien eksperyment z mojej strony… chcę nieco zmodyfikować to w jaki sposób opisujemy poszczególne urządzenia.

Wymagać to będzie ode mnie większego nakładu pracy, Czytelnicy tylko na tym zyskają. Będę starał się opisywać (raz w miesiącu) taki właśnie, gotowy zestaw, system. Nie oznacza to automatycznie, że nie pojawi się tekst poszczególnych składowych. Pojawi się, jako uzupełnienie, gdzie będzie opis urządzenia, gdzie mniej miejsca poświęcę brzmieniu (będzie to rozszerzenie testu systemu – sprzęt będzie grał w redakcyjnej konfiguracji), w większym zakresie omówię kwestie związane z zastosowaną techniką, opiszę wady (ergonomia, jakość materiałów, montażu)… czyli będzie to wszystko, co powinno się znaleźć w recenzji każdego urządzenia, co jednak nie jest niezbędne, aby wyrobić sobie opinię na temat tego „jak to gra”.  To ważne elementy, ale niekoniecznie, albo w ogóle nie związane z clou. Takie opisy, jak powyżej, zajmują często 75% artykułu i powiedzmy sobie szczerze… rzadko kiedy można przeczytać w nich coś odkrywczego. Stąd taki eksperyment, sam jestem ciekaw jak to nam wyjdzie w praniu ;-) Póki co zapraszam na pierwszą odsłonę, na recenzję wspomnianego powyżej systemu…

» Czytaj dalej

Właśnie do nas dotarły: Indiana Line Tesi, AGK K551 oraz HM602

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
AKG 551&HM602 (1)

Kolejne nowości na HD-Opinie, tym razem zestaw głośnikowy Indiana Line Tesi 240N oraz wysokiej klasy, mobilny system stereo oparty na słuchawkach przenośnych AKG K551 oraz odtwarzaczu plików (hi-res) HiFiMAN HM602. Zdradzę, że oba produkty będą testowane zarówno jako referencja, punkt odniesienia (mobilne granie), jak i (słuchawki) z paroma innymi, mobilnymi nausznikami, które do nas niebawem trafią. Co więcej test mobilnych słuchawek ma na celu sprawdzenie czego możemy się spodziewać odtwarzając muzykę ze… smartfona. HM602 ma być tutaj jw punktem odniesienia, a w szranki staną najnowsze oraz zeszłoroczne modele telefonów: iPhone 5 (będzie też iPhone 4S – brzmi lepiej od nowego iP), Nokia Lumia (kilka modeli), HTC One (z S i mam nadzieję bez S ;-) ), Sony Xperia (któryś z nowszych modeli). Nie zabraknie także Samsunga Galaxy, który przez niektórych uważany jest za najlepiej brzmiącego smartfona na rynku.

Trochę zdradziłem co się u nas w najbliższych miesiącach pojawi, do zajęcia się tą kwestią zainspirował mnie pewien artykuł (engadget), w którym przeprowadzono tego typu porównanie (ale bez odniesienia oraz, siłą rzeczy, ze starszymi modelami telefonów). W końcu, jakby nie patrzeć, coraz częściej głównym źródłem muzyki jest to co zapisano w pamięci telefonu, względnie to co strumieniujemy sobie z sieci. Tak to obecnie wygląda, warto zatem przyjrzeć się tematowi (poza kilkoma, dobrej klasy słuchawkami, sprawdzę co wnosi dodanie w torze przenośnego wzmacniacza – będzie poruszony zarówno aspekt jakościowy jak i ergonomii, wygody użytkowania takiego, przenośnego zestawu audio).

Powracając do naszych bohaterów. Indiana Line Tesi (Teza) 240N to urocze, małe monitorki, które zajmą niewiele przestrzeni na biurku (można je potraktować właśnie jako zestaw desktopowy, choć sprawdzą się też w jakimś niewielkim pomieszczeniu jako „główny” zestaw głośnikowy). Uwagę zwraca bardzo staranne wykonanie oraz bardzo dobre jakościowo materiały. Przy cenie niespełna 1000 złotych kolumienki prezentują się wprost znakomicie. AKG K551 to chyba jedne z najwygodniejszych słuchawek jakie miałem na głowie. Kapciuchy. Brzmienie? O tym przeczytacie w recenzji, powiem tylko że to jeden z kandydatów na najlepiej brzmiące słuchawki w cenie do 1000 złotych. Wreszcie HM602 – masz dużą kolekcję hi-resów? Jeżeli tak, to warto posłuchać i porównać jakość brzmienia z jakiegoś zwykłego grajka czy jacka wbudowanego w telefonie.

» Czytaj dalej

Test NuForce DAC-100: kolejny przetwornik od Amerykanów

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
NuForce DAC-100 (5)

Po zrecenzowaniu DAC-9, który bardzo nam się spodobał, dostałem informację od dystrybutora że na nasz rynek trafią niebawem nowe urządzenia Amerykanów. I tak dotarł do nas nowy przetwornik NuForce DAC-100, urządzenie tańsze, mniejsze od wspomnianego powyżej modelu. DAC-9 był wyposażony „we wszystko” – złącza XLR, osobna regulacja wzmocnienia dla słuchawek, liczne wejścia cyfrowe w tym w stand. BNC. W otrzymanym urządzeniu takich elementów nie znajdziemy, sprzęt jak wspomniałem jest także mniejszy, kompaktowa obudowa nie zajmie dużo miejsca, będzie można DACa ustawić obok innego, niewielkiego gabarytowo urządzenia (np. jakiegoś strumieniowego odtwarzacza). Dobrze, że urządzenie po wyjęciu z pudełka oferuje z każdego gniazda granie plików w maksymalnej jakości 24 bit / 192 kHz. W przypadku poprzedniego modelu trzeba było dokonać upgrade (wymiana płytki), pozwalającego na odtwarzanie muzyki we wspomnianej powyżej rozdzielczości via USB.

Nadal mam w głowie mocno krytyczne wypowiedzi z tego forum, wypowiedzi osoby kompetentnej, inżyniera, który korespondował z przedstawicielami NuForce w sprawie problemów, które napotkał użytkując jedno z firmowych urządzeń. Z wypowiedzi wyłaniał się mało budujący obraz – projektowanie urządzeń opierano głównie na odsłuchach, wręcz odpuszczając sobie pomiary, testy za pomocą aparatury pomiarowej. Cóż, nie od dziś wiadomo, że to co na wykresie niekoniecznie przekłada się na to czy dane urządzenia gra akceptowalnie, ładnie, podoba się, czy też jest zupełnie do kitu, drażni, kompletnie nie sprawdza się w torze. Dobre wyniki pomiarów nie mówią całej prawy, bywają zwodnicze, bywa że w ogóle są bezużyteczne. Z drugiej strony – warto tym pamiętać! – brak zmierzenia, sprawdzenia ewentualnych interferencji, wzajemnych korelacji poszczególnych elementów zamontowanych w obudowie, właściwego (właśnie, właściwego, czyli nie wadliwego) montażu poszczególnych układów, ich umiejscowienia bez zbadania za pomocą aparatury będzie po prostu niemożliwe, będzie działaniem po omacku. Owszem, czasami się uda, ale może być też tak, że sprzęt będzie potencjalnie niebezpieczny dla użytkownika, podłączonego pod niego sprzętu. Z tego co widzę (strona producenta, obecna polityka) coś się zmieniło w podejściu NuForce. Tak czy inaczej, parę rzeczy, przy okazji testowania DAC-100, wyszło jak na dłoni , rzeczy które można by rozwiązać w inny sposób, lepszy sposób. Na szczęście (dla producenta) bez względu na sposób projektowania tego urządzenia, brzmieniowo znowu… się udało. W sumie to najważniejsze, ale warto wspomnieć o tym co ewidentnie mogłoby wyglądać lepiej. Szczególnie, że mówimy tutaj o pułapie 4 tysięcy złotych. To – jak na DACa – wcale nie mało. Zapraszam!

» Czytaj dalej

Musical Fidelity M1 HPA – recenzja mocarnego wzmacniacza słuchawkowego

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Musical Fidelity M1 HPA (1)

Popularność słuchawek to stały trend w branży audio. Ten segment stanowi jeden z najbardziej dynamicznie rozwijających się elementów rynku audio, a gigantyczny wzrost zainteresowania związany jest przede wszystkim z handheldami. Dzisiaj praktycznie każdy producent, nawet ten kojarzony tylko z elektroniką, albo tylko z kolumnami, ma albo właśnie wprowadza do swojej oferty jakieś słuchawki. Trudno się dziwić – ludzie kupują na potęgę, w zabieganych czasach głównie korzystają ze sprzętu przenośnego, a do tego dzisiaj muzyka podąża za nami – nierzadko mamy swoją kolekcję w chmurze, korzystamy z serwisów streamingowych, słuchamy radia internetowego… To wszystko nie kojarzy się co prawda z wysoką jakością dźwięku (króluje kompresja stratna i do momentu wynalezienia znacznie wydajniejszych sposobów zasilania mobilnej elektroniki nic się tutaj nie zmieni), jednak (na szczęście) ma przełożenie na bardziej, że tak powiem, ambitny rynek słuchawkowy. Ludzie poza przenośnymi modelami, częściej decydują się na zakup czegoś lepszego do domu, czy biura, rośnie sprzedaż nauszników, które mogą zastąpić w systemie kolumny. No właśnie, zastąpić kolumny – gdy brakuje czasu, czasami warunków żeby w spokoju „odpalić” system, wiele osób (widzę po znajomych) decyduje się na słuchawki, na wręcz rezygnację z dotychczasowego zestawu stereo, względnie planów zakupu nowych głośników.

I tu na scenę wkracza element, bez którego takie ambitniejsze słuchanie za pomocą słuchawek, jest trudne do zrealizowania (większość odtwarzaczy, czy przedwzmacniaczy zazwyczaj będzie ograniczeniem dla wysokiej klasy nauszników). Chodzi o dedykowane wzmacniacze słuchawkowe, będące urządzeniami stworzonymi głównie po to, by wydobyć ze słuchawek wszystko co najlepsze. Ich konstrukcja jest specjalnie przygotowana pod kątem współpracy z (w praktyce) dowolnym modelem słuchawek dostępnych na rynku. Oczywiście, wśród tego typu urządzeń także obowiązuje pewna hierarchia, poza tym często konstrukcje tego typu wyposaża się w dodatki – a to DAC, a to pre, czasami jest to mocno rozbudowany sprzęt. Do tego różne techniki wzmacniania sygnału: tranzystorowa, lampowa oraz hybrydowa, modele kompaktowe i takie, które gabarytami będą przypominały solidny piec (no może przesadzam, ale niektóre są całkiem duże, a w końcu to „tylko” do słuchawek). Jest w czym wybierać. Gdy już kupimy wymarzone, dobrej klasy nauszniki warto rozejrzeć się za czymś, co pozwoli wykorzystać ich umiejętności brzmieniowe. Wzmacniacz słuchawkowy jest wg. mnie po prostu koniecznością. Jedną z propozycji jakie są dziś dostępne na rynku jest przetestowany przez nas Musical Fidelity M1HPA. Urządzenie należące do najtańszej serii „desktopowej” (niżej w hierarchii mamy serię V), z których można zbudować całkiem sensowny system, zajmujący mniej miejsca od typowego zestawu, dodatkowo gotowy na internetową rewolucję (odtwarzacz strumieniowy M1 CliC). Jak sprawdza się tytułowy wzmacniacz? Sprawdźmy… zapraszam do lektury!

» Czytaj dalej

UKE sprawdziło dekodery DVB-T …sześć nie przeszło testów

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
UKE

W sumie sprawdzono 45 modeli. UKE będzie powtarzać tego typu badania. Przypomnijmy do wakacji 2013 roku zostaną wyłączone wszystkie nadajniki analogowe. Już teraz w wielu lokalizacjach dostępny jest wyłącznie sygnał cyfrowy. Sprawdzane było m.in. to czy set-top-boksy nie wywołują zaburzeń elektromagnetycznych o wartościach przekraczających odporność na te zaburzenia innych urządzeń, czy posiadają poprawnie naniesione oznakowanie zgodności CE oraz czy spełniają wymagania Ekoprojektu. – Spośród wszystkich skontrolowanych dekoderów, w 4 przypadkach stwierdzono drobne uchybienia administracyjne.  Producenci tych wyrobów współpracują z UKE w celu usunięcia braków formalnych – podał urząd. 27 typów dekoderów poddano weryfikacji zgodności z normami kompatybilności elektromagnetycznej. Tych testów nie przeszło sześć modeli urządzeń: Apollo AHD 115, Korr HD 128, Manta DVBT012, Goclever DVB-T 200, Vakoss DB-642  i Blow 4705 HD. Na weryfikację czekają urządzenia hybrydowe, z paroma głowicami (nie tylko DVB-T, ale przykładowo DVB-S, lub/i DVB-C).

a-Jays One & Four – dokanałowe słuchawki ze Szwecji

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
jays_a_jays_one

Nie lubię dokanałowych słuchawek, nie bardzo pasują mi wszelkie pchełki, generalnie wolę solidne nauszniki na głowie, najlepiej takie, które przenoszą mnie w inny wymiar. To nie oznacza, że nie słucham muzyki za pośrednictwem mobilnych słuchawek, jednak staram się (o ile to możliwe) zabierać w plener lekkie nauszniki Klipscha. Zawsze coś mi przeszkadza w przypadku słuchawek „wkładanych” w ucho – a to wypadają, a to się plączą, no i zazwyczaj (co najważniejsze) dźwięk jest daleko w tyle, porównując go z tym, co nakładam na głowę w domu. Kiedy nadarzyła się okazja przetestowania dokanałowych słuchawek a-Jays założyłem sobie, że mogę co najwyżej „przyjemnie się rozczarować”.

Mimo oporu materii (recenzent) jest parę rzeczy, które w oczywisty sposób warunkują czy dany model spełnia kryteria używalności, czy też nie spełnia. To w kolejności: wygoda (dla mnie i chyba dla przeważającej części użytkowników numer jeden), ergonomia, wyposażenie oraz rzecz jasna jakość brzmienia (nie na ostatnim miejscu, ale zdaje sobie sprawę z ograniczeń takich konstrukcji). W przypadku słuchawek a-Jays miało być inaczej niż zwykle, to znaczy kabel miał się nie plątać, dodatkowo w komplecie trafiły do mnie miękkie wkładki Comply. Jako że domeną dokanałówek jest mobilne granie, w ruch poszedł iPod z muzyką zapisaną w bezstratnych formatach (WAV, FLAC), poza tym odtwarzany był materiał z inteligentnego radia (dom) oraz bazy utworów ściągniętych (tryb offline) z Deezera. Jak wypadły oba modele, z wyciosanej z granitu Szwecji? Popatrzmy…

» Czytaj dalej

Recenzja Matrix Mini-i DAC – kolejny interesujący przetwornik C/A z Chin

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Matrix i-Mini DAC (5)

Kolejny przetwornik Chińczyków, który trafił do naszej redakcji jest urządzeniem, które potencjalnie może budzić największe zainteresowanie. Dlaczego? Ano dlatego, że nie jest drogi (to typowa cecha sprzętu oferowanego przez Matriksa, w tym jednak wypadku mówimy o średniopółkowym produkcie, który przykuwa zazwyczaj największą uwagę klientów), dysponuje bardzo bogatym wyposażeniem, wyróżnia się na tle konkurencji jakością oraz możliwościami. W sumie nabywca urządzenia otrzymuje nie tylko przetwornik cyfrowo-analogowy, ale także wzmacniacz słuchawkowy oraz prosty pre-amp, którego główną zaletą jest możliwość bezpośredniej współpracy z końcówką mocy. Dzięki pilotowi zdalnego sterowania (świetny, metalowy sterownik, znany z opisu Matriksa Quattro) możemy komfortowo obsłużyć sprzęt z poziomu wygodnego fotela / kanapy. Cechą wyróżniającą jest tutaj panel czołowy z wyświetlaczem, prezentującym parametry dźwięku oraz wybrane przez nas źródło. Kończąc ten wstępny opis warto dodać, że urządzenie wyceniono na poziomie około 1000 złotych (obecnie w Polsce kosztuje 1399 złotych). To bardzo mało, bo obiektywnie rzecz biorąc jest tu wszystko, co znajdziemy w dużo droższych produktach audio (wystarczy zerknąć na opis specyfikacji, omówienie wyglądu, użytych materiałów i komponentów). Cóż, to kolejny sprzęt Chińczyków, który wyróżnia się spośród podobnych mu urządzeń. Oczywiście i tak najważniejsze jest brzmienie, ciekawe czy tym razem producent stanął na wysokości zadania i Matrix Mini-i DAC będzie grał tak dobrze jak wygląda, jak atrakcyjnie prezentują się jego możliwości… Zapraszam do lektury naszej najnowszej recenzji.

» Czytaj dalej