LogowanieZarejestruj się
News

Przenośny DAC/AMP Micro iDSD firmy iFi Audio – pierwsze wrażenia

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Micro-iDSD-03

Pierwsze, baaaardzo wstępne wrażenia, bo koniec końców słuchałem może z 3 minuty ;-) . No dłużej, ale i tak za krótko, chiałoby się więcej. Czy warto zatem w ogóle pisać o tym produkcie, gdy słuchało się w salonie wszystkiego będzie kilka kwadransów? Cóż, zważywszy na to, że tytułowe urządzenie podłączyłem do HE-6, sprawdzając czy w sloganie reklamowym nie ma przesady, tzn. że da się w tym wypadku napędzić cholernie wymagające słuchawki, jakimi bez wątpienia są flagowe ortodynamiki HiFiMANa, mogę napisać: DA SIĘ. Da się i to całkiem sensowanie, tzn. można słuchać całkiem głośno, a przy tym jakość brzmienia nie pozostawia wątpliwości, że… słuchamy HE-6. To dziwny produkt. Producent wyraźnie stara się dać nam do zrozumienia, że przenośny. Mamy port do podładowania handhelda, mamy wbudowany akumulator o dużej pojemności (no ale to, w sumie, można także zastosować w typowo stacjonarnym urządzeniu, odseparować je od instalacji elektrycznej), mamy wreszcie …i to chyba w sposób bardzo jednoznaczny wskazuje, że iFI Audio widzi ten sprzęt w scenariuszu mobilnym, zestaw gumek do zintegrowania DAC/AMPa z handheldem. Z drugiej strony dziwi brak odpowiedniego okablowania, które pozwoliłoby na podpięcie smartfona, tabletu zaraz po wyciągnięciu urządzenia z pudełka. Liczne przejściówki, kabelki mają przede wszystkim ułatwić integrację z komputerem (i chwała producentowi za to, że daje np. kątowe złącze USB w standardzie, poza tym jeden z adapterów pozwala na podłączenie jakiegoś audiofilskiego kabla USB, o ile mamy taki, odczuwamy potrzebę podłączenia takiego okablowania) tudzież stacjonarnym audio (solidne interkonektory, jack-jack to jakaś taniutka łączówka, w sumie krótki odcinek więc bez znaczenia). Sam, poza Suprą, korzystam ze znakomitego, taniego jak barszcz kabelka Belkina (Pro) i wierzcie (albo i nie, ale warto samemu sprawdzić) mi, ten kabel nie jest żadnym ograniczeniem dla systemu.

No dobrze, chciałem (taki był plan) porównać dwa produkty bateryjne z oferty iFI Audio: Nano iDSD oraz Micro iDSD. Nic z tego nie wyszło, wszystko z mojej winy. Przyjechałem zbyt późno, by zrobić takie porównanie. To raz. Dwa, sporo czasu zajęła walka z kablekami (jak do podłączyć do moich mobilnych źródeł). Post factum uświadomiłem sobie, że po pierwsze trzeba było zabrać camera kit (o tym zresztą wspomina producent) oraz skombinować odpowiedni kabel OTG (z naciskiem na odpowiedni, bo Micro ma… uwaga… nietypowo płaskie, męskie złącze USB, to ewenement, rzecz nietypowa, mocno nietypowa w tego typu produktach i w ogóle w DACach, gdzie standardem jest USB-B (żeńskie)). Dopowiem, że miałem przy sobie zarówno androidowy tablet – Nexusa z aplikacją USB Audio (genialny soft, gramy hi- resy: flaczki, dsd, dxd …wszystko jak leci) oraz iPoda Touch z WiMPem HiFi (parę playlist offline) oraz aplikacje HiFi Player Onkyo & Golden Ear (flaczki) i wszystko na marne ;-) Trzy – bardzo miło spędziłem czas na rozmowie z Panami z Premium Sound (pozdrawiam!), dyskutowaliśmy wiadomo o czym. Wreszcie cztery. Spotkałem się z Panem Morim, słuchawkowym guru, człowiekiem od Final Audio Design, który tego dnia miał zaplanowane spotkanie w gdańskim salonie. Sumując, nie bardzo – jak widać – dało się zrealizować plany, zapewne powrócę do tematu niebawem, bo po pozbyciu się DAC/AMPa Matriksa szukam jakiegoś bateryjnego urządzenia na wynos. Beyerdynamik (A200p) był ok, duże słowa uznania za pełne okablowanie, wsparcie dla jabłkowej elektroniki (brak wymogu podpinania pod camera kit!), jednak nie był w stanie napędzić wszystkich posiadanych słuchawek (to jeszcze żadna dyskwalifikacja), poza tym miał swoje ograniczenia odnośnie obsługiwanych formatów (a tu już gorzej). Sumując, trzeba będzie rzecz dokładniej obadać, sprawdzić jak to gra z moimi ulubionymi Momentum (tutaj rzecz jasna nie będzie problemów z napędzaniem, ciekaw jestem raczej progresu lub też braku takowego odnośnie jakości… te słuchawki grają z dziurki w handheldzie bardzo dobrze, pytanie czy mogą zagrać jeszcze lepiej (z Matriksem tak właśnie było)?). Urządzenie jest duże, spore i tak jak mówili Panowie z salonu, widzą je raczej jako element stacjonarnego toru. Zresztą pierwsze odsłuchy zdają się potwierdzać tezę o „stacjonarnym charakterze” tego DAC/AMPa. Tak czy inaczej, producent jw. sugeruje możliwość przenośnego użytkowania tytułowego sprzętu. I bądź tu mądry.

Opis przetworniko-wzmacniacza znajdziecie w naszym poprzednim wpisie. Jednocześnie przepraszam za chwilowy brak nowych newsów, recenzji – powód jest prozaiczny – dopiero co wróciłem z krótkiego urlopu. Sporo rzeczy czeka na publikację i się doczeka. Tymczasem…

Nowy, przenośny przetwornik iFi Audio: micro iDSD

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Micro-iDSD-03

iFi Audio wcześniej wprowadziło już przenośny, bateryjny wzmacniacz/przetwornik nano iDSD. Tamten model, który mam nadzieję niebawem przetestujemy na naszych łamach, ma przede wszystkim grać z handheldami. Niewielkie rozmiary, współpraca z urządzeniami na Androidzie oraz iOSie, parametry pozwalające z zapasem obsłużyć tego typu sprzęt… tak to właśnie wygląda w przypadku nano. Jedyny element budzący pewne wątpliwości to zastosowanie typowo komputerowego złącza USB-B (typ drukarkowy). To duży port, z jednej strony można zastosować dobrej jakości kabel (mając spory wybór, w odróżnieniu od innych aplikacji, z mniejszym portem vide przetestowany u nas A200p), z drugiej w takiej, kompaktowej konstrukcji lepiej sprawdziłby się płaski USB-A, względnie micro-USB (najlepiej z dedykowanym okablowaniem w komplecie). To pewna niekonsekwencja, bo drugi, tytułowy, przenośny DAC/amp w ofercie iFi Audio, to urządzenie zdecydowanie „pod komputer”. Widać to choćby po zastosowaniu w najnowszym produkcie, występującego wcześniej jako osobny element systemu opartego o rozwiązania iFi Audio, reduktorze szumu (z gniazda USB) iPurifier®. Zyskają na tym przede wszystkim właściciele komputerów. Tylko dlaczego w takim razie zastosowano w płaskie gniazdo USB? Jak wyżej, większość audiofilskich kabli będzie niekompatybilna… chyba, że producent wprost stara się nam powiedzieć, że wspomniana technologia pozwala na zastosowanie zwykłego kabla USB. Ciekawe. Takie płaskie gniazdo ułatwi podłączenie urządzeń mobilnych w rodzaju smartfona lub tabletu, jednak biorąc pod uwagę wagę oraz specyfikację, gabaryty obu przenośnych DAC/AMPów w ofercie iFi Audio, powinno być akurat odwrotnie. Micro iDSD jest sporo większy, cięższy od nano, to w sumie analog micro DACa, który zyskał baterię, dodatkowe możliwości konwersji dźwięku oraz wspomniany reduktor szumów, zintegrowany z przetwornikiem.

Interesującą informacją podawaną przez producenta jest fakt zaprojektowania tytułowego urządzenia przy wsparciu i w pewnym sensie na życzenie internetowej społeczności. Sprzęt wyposażono w dwurdzeniowy procesor Burr-Browna, oferuje on w pełni natywne odtwarzanie DSD512(24.6/22.6MHz), PCM 768kHz i 2xDXD(705/352kHz) oraz wzmacniacz słuchawkowy o mocy 4000mW. Jak widać parametry iście olimpijskie, wyczynowe. Możemy ustawić moc wbudowanego wzmacniacza i bardzo dobrze, bo większość IEMów zadowoli się trybem eco, a pełną moc (wspomniane 4000mW!!!) będzie można wykorzystać na napędzenie jakiś (przykładowo) ortodynamików, wymagających dużej mocy wzmacniacza, trudnych do wysterowania słuchawek (chwytliwe: „od Sennheiserów IE800 po HiFiMANy HE-6 ;) ). Oczywiście w takiej sytuacji nie uda nam się uzyskać wzmiankowanych 12 godzin działania na baterii… w takim wypadku trzeba będzie pogodzić się z ograniczeniami odnośnie czasu działania na akumulatorze. Tak czy inaczej, produkt nie ma obecnie odpowiednika na rynku i trzeba przyznać, że jego możliwości wykraczają poza obecne standardy, mamy zapas na przyszłość, ten DAC obsłuży dowolny materiał audio. Intrygującym elementem jest opcja wykorzystania opisanego produktu w roli banku energii dla przenośnego urządzenia. Nie znamy (już znamy, będzie ona wynosić dokładnie 2149 złotych) na razie ceny jaką przyjdzie zapłacić za przetwornik w Polsce, wiadomo że oficjalna cena wynosić będzie 499 Euro. Poniżej pełna specyfikacja produktu…

» Czytaj dalej

Obrodziło nowymi ortodynamikami, testujemy z zapałem… co skłania do pewnej refleksji

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
TH500RP_top-main

Oppo wydało swoje PM, które debiutują z opisywanym przez nas wcześniej wzmacniaczem (wzmacniaczo-źródłem właściwie, bo tam i DAC i bezprzewodowa transmisja dźwięku, cuda niewidy wianki). Będziemy testowali najnowsze modele HiFiMANa (następcę 500-ek, model 560 oraz nową wersję redakcyjnych HE-400 -> HE-400i). Japończycy (Fostex) także nie zasypują gruszek w popiele. Ich najnowsze planary – model TH500RP mogą okazać się groźną konkurencją dla wspomnianych konstrukcji HiFiMANa oraz Audeze. Co prawda nie wiem co mnie może jeszcze zaskoczyć po kilku długich sesjach z LCD-3 (oraz HE-6), ale piękne w tej zabawie jest to, że …no właśnie, czasami czujemy się totalnie zaskoczeni, coś nam na nowo definiuje jak dobrze można zagrać muzyka z czegoś zakładanego na uszy. W sumie po ostatnich doświadczeniach mogę pokusić się o takie, ogóle sformułowanie: jest świat kolumn, jest świat słuchawek, to różne światy, różne sposoby percepcji, słuchania, zanurzania się w muzyce… oba te światy są obok, ale oba te światy są równie ważne, bez ich współegzystowania („słucham tylko na kolumnach, słuchawki są dla frajerów” lub „słuchawki to jest to, głośniki? A po co mi pudła zagracające przestrzeń?”), bez słuchania za pośrednictwem obu tych, odmiennych sposobów, metod reprodukowania dźwięku, jesteśmy zwyczajnie ubożsi, brakuje nam punktu odniesienia, całego bogactwa doznań jakie wiążą się z jedną, albo z drugą metodą słuchania muzyki.

Słuchawki były przez wielu audiofilów traktowane jako pomocnicze, niedoskonałe medium dla dźwięku, wprowadzające istotne ograniczenia, wręcz fałszujące …rzeczywistość (?). Moim zdaniem tak niewiele wiemy o psychoakustycznych aspektach, czy raczej powiązaniu psychoaktustyki z techniką, że takie dywagacje są z gruntu fałszywe, błędne. Czym jest naturalny dźwięk, prawdziwe, wierne brzmienie? W sumie liczy się tylko tu i teraz, to co usłyszą nasze uszy, a nie wydumane teorie, nie doktryny, prawdy objawione że to „niedoskonałe”, albo „nienaturalne” etc. Według mnie najlepsze mobilne źródła dźwięku (wiadomo, głównie rozpatrywane pod kątem słuchania muzyki na słuchawkach), stacjonarne słuchawki w rodzaju ostatnio testowanych na HDO weryfikują to, co „uchodzi”, weryfikują naszą wiedzę na temat możliwości odtwarzania muzyki w ogóle. Mówimy tutaj nie o jednostkowych przypadkach, a wielu, masowo produkowanych konstrukcjach, produktach, które choć drogie mieszczą się w granicach tego, co można uznać za rozsądne (kable za 20 tysięcy, pre-amp za 50, kolumny za 100 i więcej tysięcy to nie jest rozsądny pułap, to absolutne oderwanie od realiów). Uzasadnianie ceny high-endowego zestawu za pół miliona (klasyczne audio: źródła, kolumny, akcesoria) nie ma większego sensu. Jest nie do obrony. Po prostu to stratosfera – mamy te promile, albo zwyczajnie ich brak i wiele zer na metce. W przypadku HiFiMANów, Audeze, czy słuchawek firmy Fostex i wielu innych jest… cóż, jest inaczej. Mam nieodparte wrażenie, że to bardziej realna, uczciwsza relacja produkt – jakość – cena – klient, że tu nie ma takiego przegięcia jak w przypadku typowego high-endu.

Owszem w przypadku słuchawek, jest prościej (w sensie, zaplecze nie te), owszem jest inaczej, ale efekt zbliża nas do „mogę z tym żyć” i „mogę z tym umrzeć”, przy okazji ;-) , bo nawet jeżeli ktoś nas tutaj jeszcze czymś zaskoczy, to otrzymujemy tak wiele dobra, tak znakomity, fantastyczny dźwięk, taki aparat do słuchania, że szczerze …no właśnie, można z tym żyć i zwyczajnie skoncentrować się już tylko na słuchaniu, a nie zastanawianiu się czy jednak nie dałoby się, że może jeszcze… W tym kontekście nie ma to sensu, to zwykłe marnowanie czasu. Można zatem mówić o referencji, o słuchawkach, które niczego nie muszą, bo po prostu oferują brzmienie tak dobre, tak bliskie doskonałości (bez względu na definicję, znowu – chodzi o nasze odczucia, nasze emocje, naszą ocenę), że można na tym poprzestać. I żeby nie było, nie podważam tutaj sensu testowania, zaznajamiania się z nowościami, czy ogólniej: postępu, rozwoju, ewolucji etc. Nie, bo to samo w sobie jest interesujące, ciekawe, ale dla kogoś kto chce mieć święty spokój i kupić coś bliskiego perfekcji nastały piękne czasy. Może to zrobić i nie jest to żaden problem, więcej, nie musi wcale sprzedawać sreber rodowych, zastawiać dobytku, nie musi. Czy w przypadku dzisiejszego high-endu (klasyczne systemy) można powiedzieć to samo?

Na szczęście, o czym wiele razy wspominałem na łamach HDO, możemy dzisiaj kupić fantastyczne audio w cenie typowej dla segmentu HiFi i nierzadko zawstydzić brzmieniem systemy warte wielokrotność ceny, jaką przyszło nam zapłacić. To naprawdę, w dzisiejszych czasach, nic trudnego. I nie chodzi mi o to, że bardzo drogi sprzęt nie może zagrać wybitnie, znakomicie, jak prawdziwa referencja. Nie. Chcę przez to powiedzieć, że można uzyskać świetne rezultaty na zupełnie innym, realnym pułapie, bez tych wszystkich zer jakie widnieją na rachunku za stratosferyczne audio. Warto to sobie uświadomić, bo nadal pokutuje pogląd (szczególnie mocno propagowany przez zainteresowanych, tzn. tych którzy mają w tym oczywisty interes… myślę tutaj o branży, o producentach, ale także wielu piszących o audio) że wyznacznikiem jakości JEST CENA. Wielu wręcz się z tym nie kryje, pisząc że dla przyzwoitości, dany produkt powinien, czy wręcz (zaokrąglając w górę) kosztuje więcej niż to ma miejsce w rzeczywistości. To chore. Dla tych ludzi, kable za sto kilkadziesiąt złotych nie mają prawa zagrać, albo zagrają, no „wiadomo jak” (i tutaj pojawia się typowe przegięcie, tzn. niewielkie różnice urastają do wielkości Rowu Marjańskiego, subtelne różnice są świadomie wyolbrzymiane, nie zachowuje się podczas opisu proporcji, wręcz przeciwnie, intencjonalnie zaciemnia się obraz). To takie prawdziwe, jak stwierdzenie: „ten kabel (gruby wąż boa) zagra lepiej o 32 tysiące (cena) niż wszystko co poniżej”. Co więcej, to lepiej (może i trzeba za to zapłacić astronomiczną sumę, ale za doskonałość się – wiecie – płaci) może okazać się w konfrontacji z dużo uczciwiej wycenionym produktem, nieistotnym szczegółem, albo wręcz coś (o zgrozo) dużo tańszego, może zagrać po prostu znacznie lepiej. Dzisiaj (zaryzykuję takie stwierdzenie) to nie możliwość, a rzeczywistość, to znaczy dzisiaj można za dużo mniejsze pieniądze osiągnąć podobne, albo (zgroza!) lepsze rezultaty. I to nie przez przypadek, tylko normalnie, powtarzalnie, wielokrotnie, ot tak, po prostu można.

» Czytaj dalej

Korektor parametryczny w Spotify. Użytkownicy chcieli Equalizera w usłudze, no to mają…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
EQ iPhone

Spotify wprowadził przedwczoraj equalizer do aplikacji dostępowych na iOSie oraz Androidzie. Od teraz użytkownicy serwisu będą mogli skorzystać z 22 predefiniowanych trybów dźwiękowych. Możliwa jest także indywidualna konfiguracja według własnych preferencji. To istotne usprawnienie, które pozwoli na uzyskanie lepszego jakościowo dźwięku, szczególnie w przypadku osób słuchających muzyki na zazwyczaj kiepskich słuchawkach dołączanych w komplecie do smartfona, odtwarzacza przenośnego.

“Wiele osób korzystających ze Spotify prosiło o wbudowany korektor dźwięków. To jedna z najbardziej pożądanych funkcji naszej aplikacji dla urządzeń z systemem iOS” – mówi Sten Garmark, wiceprezes do spraw produktu w Spotify.

Dobrze, że wsłuchano się w prośby użytkowników, ciekawe czy Spotify w następnym kroku nie zaoferuje czegoś na kształt WiMP HiFi. Myślę, że wiele osób powitałoby z radością możliwość strumieniowania muzyki o jakości CDA, szczególnie że operatorzy konsekwentnie zwiększają pulę GB dostępnych w ramach abonamentu (niedawno standardem był 1GB, 2GB w wyższych planach, teraz coraz częściej na starcie jest 3GB – np. w sierpniu tyle swoim klientom zaoferuje niskokosztowy operator NjuMobile). Taka ilość GB pozwala na swobodniejsze (choć o pełnej swobodzie nie ma jeszcze mowy) korzystanie z usługi strumieniowania muzyki o wysokiej jakości. W sumie można powiedzieć, że trzykrotnie większa paczka danych, przy trzykrotnie większym transferze (ok. 1000 kbps) oznacza, że obecnie użytkownik takiej usługi może z niej korzystać w podobny sposób, jak wcześniej korzystał z usługi oferującej muzykę w kompresji stratnej (przy 1GB limicie).

Więcej informacji na temat EQ w Spotify, znajdziecie poniżej w materiale prasowym…

» Czytaj dalej

Słuchawkowy olimp: Audeze LCD-3 vs HiFiMAN HE-6 na HD-Opinie.pl

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Audeze LCD3 & HiFiMAN HE-6_6

Testujemy właśnie topowe słuchawki planarne ze stajni Audeze oraz HiFiMANa, stąd krótka przerwa w publikacjach na stronie, którą musieliśmy sobie zrobić ostatnimi czasy ;-) Obie konstrukcje wybitne, w paru aspektach definiujące to, co możemy uzyskać nakładając sobie coś na głowę. Dla przypomnienia, wcześniej testowaliśmy na naszych łamach m.in. Audeze LCD-2. Poza wymienionymi słuchawkami do testów trafiły także dwa znakomite (nie, nie ma tu żadnej przesady :) ) wzmacniacze słuchawkowe. Zadbałem o właściwe zaplecze – pierwszym, głównym napędem dla obu tytułowych konstrukcji ortodynamicznych jest fantastyczny wzmacniacz HiFiMANa: EF6. To potężna maszyna, zapewniająca odpowiednią dawkę energii dla wymagających słuchawek (poza LCD-3 oraz HE6, zagrają HE-400 oraz dwa, klasyczne modele dynamiczne: AKG701 oraz HD650). Wielką zaletą jest w tym wypadku możliwość skorzystania z opcji zbalansowanej – zarówno Audeze jak i HiFiMANy (HE-6) podłączyliśmy za pomocą XLRów. Źródłem jest MacBook Air podłączony do wzmacniacza za pośrednictwem przetwornika M2Tech hiFace DAC oraz Squeezeboks Touch EDO z konwerterem hiFace Two (M2Tech) podłączonym do przetwornika rDAC Arcama. To główne źródła cyfrowe. Poza tym pod zestaw podłączymy opcjonalnie nasz ulubiony kompakt C515 firmy NAD oraz tor analogowy z przedwzmacniaczem 1020 & gramofonem 5120 (NAD). Sprawdzę jeszcze jak wypadnie strumieniowanie z serwisów streamingowych (WiMP HiFi oraz Spotify) podłączając wzmacniacz D3020 (via Bluetooth oraz via AirPlay/AirPort Express, strumień z handhelda Apple).

EF6 to nie jedyny wzmacniacz, na którym testujemy słuchawkowy olimp. Do redakcji trafił Matrix Quattro AMP. Testowaliśmy wcześniej Quattro DACa, który bardzo nam się spodobał, otrzymał od nas formalną rekomendację. Tam także można było podłączyć słuchawki, wyjście było niczego sobie, ale prawdziwa zabawa zaczyna się wraz z podpięciem nauszników pod Quattro AMPa. Na marginesie, oba urządzenia: DAC oraz AMP mogą tworzyć system (wspólne sterowanie z pilota, który znajdziemy w pudle z DACiem – w przypadku wzmacniacza słuchawkowego to wyposażenie opcjonalne). Quattro AMP to w pełni zbalansowany wzmacniacz z wejściami XLR oraz możliwością podłączenia słuchawek za pomocą dwóch (osobno dla prawego oraz lewego kanału) audio jacków 6.3mm. Postaram się sprawdzić tę opcję, podłączając w ten sposób moje HD650.

Terminy mamy krótkie, stąd pełna koncentracja, mobilizacja, aby w maksymalny sposób wykorzystać szansę na przetestowanie tytułowych nauszników. W przypadku Matriksa, poza wzmianką w tekście o tytułowych słuchawkach, przeczytacie także osobny artykuł na temat Quattro AMPa, odnośnie zaś EF-6 …jego opis oraz dokładny test zamieścimy wraz z recenzją topowych konstrukcji ortodynamicznych Audeze oraz HiFiMANa. Mogę ponadto zdradzić, że w trakcie testów zmieni nam się zaplecze, dojdzie nowe, komputerowe źródło audio, wraz ze znakomitym przetwornikiem. iMac ma stanowić podstawowe, główne źródło komputerowego audio, pomocniczym elementem będzie tablet PC Asusteka ME400 (świetnie się do tej roli nadaje!). Ostatnio testowałem różne komputery Apple pod kątem odtwarzania muzyki i właśnie iMac okazał się idealnym wyborem (dziękuję przy okazji znajomemu, któremu podkradłem komputer ;-) , ułatwiło to dokonanie właściwego wyboru), najlepszą maszyną do odtwarzania muzyki. Testowany Mac Pro wymaga dodatkowego zaplecza, jest przy tym dużo droższy, Mac mini oraz MacBooki nie dają takiego komfortu, mają swoje ograniczenia (temat rozwinę przy okazji cyklu artykułów poświęconych komputerowemu audio, które planuję opublikować niebawem na HDO). W ciągu najbliższych paru dni możecie spodziewać się tekstu poświęconemu wzmacniaczowi NAD3020, poza tym na publikację czeka megarecenzja dokanałówek (nazbierało się tych słuchawek sporo, w sumie test obejmuje 6 różnych modeli HiFiMANa, EarSonika, Westone, Astell&Kern oraz Final Audio Design). Pamiętam także o konkursie, termin nam się przesunął, co jest o tyle dobre, że pula nagród rośnie. Czekamy jeszcze na potwierdzenie ze strony paru producentów.

Poniżej fotogaleria z tytułowymi słuchawkami oraz wzmacniaczami wraz z krótkim opisem…

» Czytaj dalej

Audiofilskie smartfony… nowy trend, chwilowa moda? HTC One by Harman Kardon

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
hk-second-phone-image

Mieliśmy już wcześniej do czynienia z muzycznymi telefonami. Pamiętam Nokie, Sony próbowało szczęścia z ożenieniem telefonu z Walkmanem, tytułowe HTC przez jakiś czas współpracowało z Beats Audio (teraz, po zakupieniu BA przez Apple, niewykluczone że zobaczymy coś „muzycznego” od Jabłka)… Były to produkty raczej obok, ich możliwości sprowadzały się do dodania paru ustawień w EQ, czasem dołączeniem do kompletu jakiś lepszych słuchawek (co nie było trudne, zważywszy na podłą zazwyczaj jakość tego, co wypadnie z pudełka nowego telefonu). Tym razem jest jednak nieco inaczej. Nowe smartfony mają grać na „audiofilskim poziomie”, mają być od strony brzmieniowej alternatywą dla drogich, specjalistycznych odtwarzaczy audio. Czy DAPom urośnie zatem za moment poważna konkurencja? Mam spore wątpliwości, choć oczywiście samo połączenie telefonu z wysokiej jakości grajkiem jest jak najbardziej sensowne, w końcu kto chce nosić dwa urządzenia przy sobie, w sytuacji gdy mógłby mieć 2 w 1. 

HTC One M8 (Harman Kardon Edition) to nie jest pierwszy telefon z dobrej jakości komponentami odpowiedzialnymi za brzmienie. Od dawna Samsung w niektórych modelach Galaxy (topowych) montuje układy Wolfsona, także wspomniane Apple stosuje w swoich telefonach (czy może stosowało vide iPhone 4/4S) całkiem niezłe kostki odpowiedzialne za dźwięk. Dlaczego nowa edycja HTC One miałaby być czymś wyjątkowym zatem? Ano dlatego, że wprowadzeniu tej edycji towarzyszy wielka kampania marketingowa, w której biorą udział ludzie zaangażowani w popularyzowanie dźwięku wysokiej jakości, w propagowanie idei lansowania muzyki zapisanej w bezstratnych formatach, w hi-res. To m.in David i Norman Chesky (dr. Chesky) z Chesky Records, to Quincy Jones i paru innych artystów, którzy zaangażowali swoje nazwiska w promowaniu wysokiej jakości produktów audio. Oczywiście wiele w tym marketingu, jednak warto zauważyć że opisywana edycja topowego smartfona HTC wyróżnia się paroma istotnymi różnicami na tle konkurencji. Po pierwsze, telefon zdolny jest do odtwarzania muzyki w bezstratnych formatach (FLAC, WAV) zapisanej w 24 bitach, z częstotliwością próbkowania równą 192 kHz. Dodatkowo oprogramowanie ma (podobno) pozwolić na granie DSD (no jasna sprawa, bez tego dzisiaj daleko się nie zajedzie, marketingowo rzecz jasna). Do tego w komplecie wysokiej klasy IEMy, słuchawki które na oko mogą kosztować 500 – 600 złotych, a więc coś co (faktycznie) robi sporą różnicę. Jakby tego było mało zastosowano także dwie technologie dla poprawy brzienia. Jedna - Clari-Fi – to próba wydobycia ze skompresowanych stratnie utworów dobrego jakościowo brzmienia, kolejna próba tym razem podjęta przez inżynierów HTC. Przyda się wbrew pozorom ten wynalazek, bo o ile ktoś nie korzysta z WiMP HiFi, to jest siłą rzeczy skazany na MP3/AAC/ Ogg. Druga to LiveStage, pozwalająca na lepsze efekty przestrzenne (na słuchawkach). Z testów wynika, że obie raczej niewiele wnoszą w jakość brzmienia.

Poza tym, HTC chwali się najlepszym (fakt, tak to wygląda w praktyce) dźwiękiem z wbudowanych głośniczków. Dwa, zamontowane z przodu przetworniki tworzą takie małe, miniaturowe stereo, które ma pozwolić na głośne, czyste granie bez podłączania słuchawek. Ten element znają użytkownicy HTC One, sprawdza się całkiem nieźle, oczywiście w tym wypadku wszystko podlane jest „audiofilskim sosem”, tak, aby nikt nie miał wątpliwości, że nawet w ten sposób można zagrać na high-endowym poziomie ;-) Najgorsze niestety zastawiam na koniec: ten model to na razie specjalna edycja dla amerykańskiego operatora Sprint (pytanie, czy taki telefon pojawi się na innych rynkach?) z tonami nieusuwalnego bloatware (patrząc na krótkie recenzje, ludzie odpowiedzialni za wprowadzenie nieusuwalnych elementów interfejsu w tej wersji totalnie przegięli). Oczywiście nabywca otrzyma dostęp do Spotify (bezpłatny przez kwartał) oraz parę aplikacji muzycznych preinstalowanych na telefonie. Ciekawe, że reklamujący z takim zapałem, wspomniani ludzie z branży audio, artyści jakoś nie kwapili się, by wprowadzić od pamięci telefonu swoją muzykę, materiały ze swojej wytwórni. Choć nie, z tego co napisano w pewnej reklamie, jako demo zapisano w pamięci parę kawałków z Dr. Chesky’s Sensational, Fantastic, And Simply Amazing Binaural Sound Show! Podsumowując, ciekawostka? Według mnie, owszem, ciekawostka, bez większego znaczenia, choć zapowiedzi faktycznie mogą wskazywać, że niebawem na rynku pojawią się „audiofilskie” smartfony. Przede wszystkim do sklepów ma trafić model Samsunga wyposażony w super układ od Wolfsona (dekodowanie wszystkiego jak leci), niewykluczone że jakąś niespodziankę przygotowuje Apple (myślę, że będą to po prostu jakieś lepsze słuchawki, być może wprowadzenie muzyki w ALAC w ramach sklepu iTunes oraz iTunes Radio, względnie nowego serwisu jaki pichcą). Pytanie, czy uda się zwrócić uwagę masowego klienta, odpowiedni zareklamować „lepszą jakość dźwięku”. Tutaj jedyną firmą z odpowiednią siłą przebicia jest Apple, nie ma co do tego wątpliwości. Innymi słowy, jeżeli zamiast AAC pojawi się ALAC, jeżeli do tego wprowadzą hi-res, streaming w kompresji bezstratnej oraz jakieś sensowne słuchawki (oby nie dźwięk by Dr. Dre, bo o tym dobrym będzie można zapomnieć).

» Czytaj dalej

Recenzja słuchawek Audeze LCD-2 oraz Final Audio Design Pandora Hope VI

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Audeze&FinalAudioDesign_tyt

Test tytułowych słuchawek nasunął mi pewną refleksję, która – uogólniam rzecz jasna – może dotyczyć sporego grona osób, dla których istotne jest na czym słucha się muzyki… większość czasu słuchamy nie na naszym domowym stereo, nie na kolumnach w salonie, czy gabinecie, a właśnie to najczęściej, najdłużej dotyczy tego, co na albo w uszach. Nie jest to żadne epokowe odkrycie, ale warto jednak zastanowić się co to w praktyce oznacza. Szczególnie, że granie w domu, mieszkaniu to teraz nie tylko kolumny, ale często jakiś głośnik bezprzewodowy, stacja muzyczna, słuchanie w tle… z tym także musi konkurować nasz dopieszczony zestaw stereo ;-) Co z tego konkretnie wynika? Ano wynika to, że odsłuchowi słuchawkowemu warto (biorąc pod uwagę wspomniane proporcje) nadać priorytet, a przynajmniej poświęcić mu taką samą atencję co tradycyjnemu stereo. Z liczbami się nie dyskutuje, słuchając na co dzień muzyki, słuchając dużo muzyki, musimy odpowiedzieć sobie na pytanie „na czym my tak w końcu tej muzyki słuchamy”.

Często takie uświadomienie prowadzi do ciekawych wniosków, czy dalej… konsekwencji. No tak, bo jak jednak te 70… a może nawet 90% słuchania to domena słuchawek to może warto inaczej zaakcentować priorytety, w co warto zainwestować, co jest dla nas istotne, co pozwoli nam cieszyć się świetnym jakościowo dźwiękiem? Dla mnie to co napisałem powyżej oznacza jedno – mój tor stereo nie ma i nie będzie kosztował kroci (to w ogóle wynika z naszej filozofii, o czym wspominałem wcześniej przy okazji testów różnych produktów… coś niedostępnego, czy dostępnego dla garstki kompletnie mnie nie interesuje), bo biorąc pod uwagę czas jaki poświęcam słuchaniu muzyki to słuchawki bezapelacyjnie wygrywają ze stacjonarnym torem. Dlatego tak mnie cieszy wiele znakomitych produktów, jakie można obecnie kupić (DACi, zestawy głośnikowe, wzmacniacze) za stosunkowo niewielkie pieniądze. Można mieć świetny dźwięk w domu, a jednocześnie nie przeznaczać na niego rocznej wypłaty ;-) Oczywiście na coś te pieniądze trzeba wydać (ha, ha, ha) i tutaj pojawia się temat, który od dawna mocno akcentujemy na HD-Opinie. Słuchawki, źródła dla słuchawek, tor dla słuchawek, odtwarzanie muzyki w jak najlepszej jakości na wynos… to dzisiaj nie tyle coś obok, a coś przede wszystkim. Warto to sobie uświadomić! Dlatego też tak istotne jest właściwe dobranie oprogramowania (playery softwareowe umożliwiające odtwarzanie skompresowanego bezstratnie materiału, najlepiej także hi-res), dlatego tak ważne jest odpowiednie dopieszczenie toru (przenośne jak i stacjonarne wzmacniacze słuchawkowe, przetworniki etc.), dlatego tak ważne są… słuchawki. To o nich będzie ta historia, a że trafiły do nas nie byle jakie, a wysokiej klasy nauszniki, postaram się dokładnie opisać co w tym graniu potrafi oczarować, zaangażować w podobny sposób, jakbyśmy słuchali muzyki na bardzo dobrym, stacjonarnym zestawem stereo.

Ktoś zaraz zwróci mi uwagę, że takie LCD 2 trudno zabrać ze sobą… zgoda, to słuchawki które nadają się do stacjonarnego słuchania, inaczej jest jednak z Pandorami – te swobodnie można użytkować przenośnie. To raz. Dwa – wspomniałem o domu, mieszkaniu, słuchaniu w nim muzyki. Ile to razy nie mogliśmy w spokoju posłuchać muzyki, bo nam na to nie pozwalały „okoliczności przyrody”? ;-) Inaczej, odwrócę to trochę – ile to razy przeszkadzaliśmy innym domownikom, którzy akurat nie mieli najmniejszej ochoty słuchać po raz n-ty naszego „ulubionego albumu”. No ile? No właśnie – wiele. I tutaj znowu z odsieczą nadciągają słuchawki. Inwestycja w tor słuchawkowy i tak, na szczęście, jest znacznie mniej kosztowna niż w porównywalny (jakość brzmienia) tor stacjonarny. To fakt, nie ma co tutaj dyskutować, bo fantastyczne słuchawki kupicie już za tysiąc, tysiąc ileś tam złotych (i mam tu na myśli naprawdę znakomite nauszniki), w przypadku dokanałówek końcem drogi są warte parę tysięcy customy, a high-end zazwyczaj nie przekracza sumy 10 tysięcy (za same słuchawki). Powiem tak, można spokojnie zainwestować podobne pieniądze, podobne do tych, które wydaliśmy na złożony z niedrogich komponentów, stacjonarny tor, i mieć SUPER dźwięk -na-, czy -w- uszach. Powiem więcej, można mieć świetny dźwięk (słuchawki) za ułamek sumy, jaką trzeba by było wydać na high-endowe kolumny, z high-endowymi wzmacniaczem, super pre, uber źródło etc. Tutaj wszystko jest jednak dużo prostsze, nie wymaga (często) eksperymentowania oraz zastanawiania się nad takimi, „istotnymi” sprawami jak antywibracyjne coś tam (nie mam nic przeciwko platformom, czy specjalistycznym stolikom, natomiast niektóre produkty z tego segmentu, czy raczej ich cena każą zadać oczywiste pytania, czy ktoś tu nie zwariował), podstawkami pod kabelki (o, to, to), nie mówię już o totalnym audio voodoo…

Zapraszam do lektury :)

» Czytaj dalej

Stała obniżka ceny (-20%) słuchawek ortodynamicznych HiFiMANa w Polsce

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
HE-400

Firma RAFKO, wyłączny dystrybutor HiFiMANa największego producenta audiofilskich słuchawek planarnych na świecie ogłasza stałą obniżkę cen wybranych modeli słuchawek HiFiMAN. Obniżka dotyczy dwóch modeli: HE-400, przetestowanego przez nas – test znajdziecie tutaj oraz HE-500. Zapłacimy 20% mniej, co oznacza że HE-400 będą przykładowo kosztowały niecałe 1500 złotych. To nasze redakcyjne „planary”, w tej cenie to prawdziwa okazja… te słuchawki pokazują o co chodzi (konstrukcje ortodynamiczne), żadna ze znanych mi słuchawek dynamicznych w tym zakresie cenowym nie potrafi zagrać tak przestrzennie jak wyżej wymieniony model. To nauszniki, które wg. producenta nadają się do mobilnego grania. Mam co do tego pewne wątpliwości (są duże, niezbyt poręczne, choć wagowo tragedii nie ma), jednak można spokojnie podpiąć je pod dowolne źródło przenośne (choć najlepszy będzie, rzecz jasna DAP, świetnie grają z firmowymi odtwarzaczami… synergia w komplecie), nawet jeżeli będzie to odtwarzanie muzyki niekoniecznie na zewnątrz, głównie w domu. To bardzo dobra wiadomość dla wszystkich, którzy chcieliby przekonać się o zaletach tego typu słuchawek, a nie za bardzo mieli ochotę przeznaczać na zakup prawie 2000 złotych. Dla osób spragnionych dodatkowych wrażeń, mogących przeznaczyć ponad 2000 na zakup nauszników bardzo dobrą propozycją będą HE-500, czyli model „o oczko” niżej od flagowych HE-6. Poniżej szczegóły z krótkim przypomnieniem najważniejszych cech opisanych powyżej słuchawek:

» Czytaj dalej

Nowe modele DAPów Astell & Kern oficjalnie w Polsce

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
AK100 __06

Na naszym rynku niebawem zadebiutują nowe wersje odtwarzaczy osobistych audio firmy Astell & Kern. To modele, o których jako pierwsi informowaliśmy naszych Czytelników, nowe modele AK100 II oraz AK120 II. Niedawno przetestowaliśmy na naszych łamach topowy AK240, teraz postaramy się przyjrzeć pozostałym nowościom, jakie wprowadził do oferty Koreański producent. Najnowsze produkty Astell&Kern stanowią rozwinięcie poprzedników – oferując tym razem dźwięk klasy hi-end w połączeniu z dobrymi słuchawkami czy sprzętem stacjonarnym audio. Nowe modele  wyposażone są w funkcję streamingu audio, zatem można bezprzewodowo wysyłać pliki MQS poprzez transmisję WiFi, nie musisz wstawać z fotela aby zmienić ulubioną płytę gdy używasz swojego AK jako źródła w domowym stereo. Nowe modele AK100 II i AK120 II to nie tylko lifting poprzedników, to zupełnie nowe konstrukcje które znowu zabłysną na rynku portable hi-fi dzięki wykorzystaniu technologii z najlepszego odtwarzacza portable na rynku czyli modelu  AK240. Tym razem w nieco bardziej przystępnych cenowo modelach. Ceny kształtują się odpowiednio na poziomie 3500 PLN oraz 6500 PLN. Modele pojawią się na rynku w lipcu 2014. Poniżej notatka prasowa opisująca zmiany oraz nowości w obu nowych DAPach…

» Czytaj dalej

Test przetwornika C/A AMI Musik DS5, czyli winyl w domenie cyfrowej…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
AMI_Musik_DS5_

Ten produkt wywołał u mnie niemałą konsternację. Jest parę rzeczy, które warto w nim poprawić, ale… za 2000 złotych możecie zakupić coś, co zagra na poziomie high-endowym. I nie są to słowa rzucone na wiatr, czcze gadanie, bo miałem sposobność sprawdzić jak sobie ten niepozorny DAC/amp radzi w konfrontacji z wielokrotnie droższym (tak, około, piętnaście razy droższym) sprzętem i …cholera… grało to porównywalnie, na tym samym, wysokim poziomie. W teście wraz z AMI Musik DS5 wzięły udział znakomite słuchawki Audeze, zestawy głośnikowe ATC (7-ki oraz 40-ki), nasze redakcyjne Topazy 20 oraz Perły 25… znaczy było na czym grać, na czym sprawdzić realne możliwości tego urządzenia. Na wstępie powiem tak: do gruntownego przetestowania możliwości zachęciła mnie lektura recenzji Srajana Ebaena, opublikowana na 6moons, miałem po pierwszych odsłuchach podobne wrażenia, że ten sprzęt potrafi znacznie więcej niż się to na pierwszy rzut oka (czy raczej ucha) wydaje. W sumie zadziałał przypadek. Kiedy testuje cokolwiek, biorę do ręki notatnik (teraz coraz częściej jest to tablet, o tyle praktyczniejszy że tekst jest od razu dostępny w domenie cyfrowej) i zapisuję sobie wrażenia. Staram się nie czytać nic na temat danego sprzętu ponadto, co napisze o nim sam producent, względnie dystrybutor… chodzi o to, by subiektywne opinie innych recenzentów nie wpływały na mój osąd, ma być czysta kartka. Dopiero potem, w fazie tworzenia tekstu recenzji, zajrzę tu i ówdzie i porównam sobie moje spostrzeżenia z uwagami innych na temat danego produktu. Taka praktyka sprawdza się doskonale, bo nawet jeżeli moje wrażenia mocno się różnią od innych, to wiem że to moje uszy, a nie inne, obce, dokonały oceny, która może być właśnie inna, odmienna, ale moja własna. Tego się trzymam. Tym razem było nieco inaczej. W przypadku DS5 przeczytałem wcześniej coś na jego temat w jednej z publikacji.

Generalnie wypunktowano słabe punkty konstrukcji, przy czym ocena brzmienia wypadła mocno tak sobie. Innymi słowy było inaczej, coś tam przeczytałem, a tu słucham i ni cholery nie zgadzam się z tym co napisano na temat tego urządzenia. Zaciekawiony sprawdziłem inne recenzje i faktycznie, rozpiętość opinii była duża, aż w końcu trafiłem na tekst Srajana. No, pomyślałem, facet ma podobne spostrzeżenia co ja i dostrzega w tym mikrusie gigantyczny potencjał. To, że skopano parę rzeczy, czy parę rzeczy można było zrobić lepiej nie ujmuje temu produktowi w tym co kluczowe – w jakości oferowanego przez nie brzmienia. Być może gdyby nie słuchawki (które wszakże nie są tu wcale faworyzowane, bo w trybie bez gałki, z kolumnami, DS5 wywraca wszystko do góry nogami), słuchawki Audeze które podpiąłem pod ten przetwornik/wzmacniacz, być może gdybym nie sprawdził jak to gra najpierw na Topazach, a następnie na wspomnianych SMC 7 & 40 (fantastyczne zestawy!) nie wiedziałbym o co tutaj właściwie chodzi. Być może, ale że miałem akurat sposobność podpięcia recenzowanego sprzętu pod parę bardzo dobrych konstrukcji, dodatkowo sprawdziłem dokładnie jak sobie to maleństwo radzi z DSD mogę kategorycznie stwierdzić – mamy coś wyjątkowego, coś co potrafi zagrać, czy raczej co potrafi z PCM oraz DSD wycisnąć wszystko, co najlepsze. Tak, ten DAC, sam w sobie jest bardzo dobrym urządzeniem, ale we właściwym towarzystwie potrafi zwyczajnie zawstydzić kosztujące znacznie więcej konstrukcje (przetworniki za 10 tysięcy i więcej, nie potrafiły zagrać tak z DSD jak ten maluch!). Aha, na wstępie dodam jeszcze jedno, aby zaostrzyć apetyt – DSD ma sens, ale to coś dla osób, dla których nigdy nie skończyła się era fizycznego nośnika z naciskiem na czarną płytę, które grają z gramofonu, kolekcjonują krążki i są… wrogami grania z pliku. Dobra informacja dla Was – ten format ma szansę (w wersji plikowej, bo płyty SACD to historia, obecnie temat wg. mnie zamknięty od strony dystrybucji, fizycznego nośnika) stać się trampoliną do świata zero-jedynkowego.

Wiem co piszę, bo sam mam gramofon, mam punkt odniesienia, lubię i rozumiem na czym polega różnica (nie mam tu na myśli filozofii, całego misterium nakładania krążka, ustawiania sprzętu, a jedynie czy aż kwestie czysto soniczne). Ok, wcześniej sceptycznie odnosiłem się do całego tego szumu wokół DSD. Nieco modyfikuję swoje stanowisko – to nadal jest bezsensowny hype w przypadku wielu kategorii, wielu produktów, ot znaczek który być musi, bo wszyscy teraz to mają, ale… dla pewnej, wąskiej grupy melomanów, to istotny upgrade, to faktyczna możliwość „wejścia w cyfrę”. Poza tym pliki DSD mogą i pojawiają się niezależnie od tego, czy ktoś kiedyś coś wydał w formacie SACD, czy nie – to całkowicie inna sytuacja, odmienna od zaprzepaszczonej wiele lat temu przez branżę szansy na popularyzację muzyki o jakości wyższej od 16/44 (w erze sprzed rozpowszechnienia Internetu). Teraz po prostu nie ma żadnych hamulcowych, zachłannych wytwórni, idiotycznych pomysłów z zabezpieczeniami, kretyńskiej polityki wydawniczej. Teraz każdy może. No i dobrze, bo takie urządzenia jak kosztujący 2000zł przetwornik Japończyków (produkowany w Korei) daje nadzieję, że będzie można wreszcie bez żadnych „ale” powiedzieć: gram z pliku, gram na najwyższym poziomie, gram źródła w najlepszej dostępnej jakości i niczego więcej nie potrzebuję. To – można powiedzieć – już teraźniejszość i tylko wypadałoby sobie życzyć, aby cała branża wreszcie zrozumiała, że ludzie nie chcą byle jak, ale że jakość muzyki odgrywa istotne znaczenie. Wprowadzenie bezstratnej kompresji to pierwszy krok, następnym będzie oferowanie wyraźnie lepszej jakościowo muzyki z Internetu, z miejsca które będzie nowym domem dla całej fonografii… nie mam co do tego żadnych wątpliwości! Moda na retro, rzecz jasna, nigdy nie przeminie, ale nikt nie będzie mógł już twierdzić, że „z komputera” (to w sumie precyzyjne określenie dzisiejszego źródła, procesor – system – interfejs sieciowy, tak to wygląda, tak to będzie wyglądać, to jest właśnie dzisiejsze i jutrzejsze, główne ŹRÓDŁO) się nie da. Da się i to da się jak cholera dobrze zagrać, zagrać …analogowo. To się rozpisałem w tym wstępniaku, ale w sumie może dobrze, bo to co powyżej nieźle charakteryzuje bohatera najnowszej recenzji…

» Czytaj dalej