NAD to firma, którą cenię za uczciwe podejście do klienta. Nie ma tu żadnego czarowania magicznymi technologiami, kosmicznymi materiałami, całym tym… jakże częstym w branży audio, bełkotem, mającym uzasadnić, czy usprawiedliwić wiele zer na rachunku. W tym przypadku jest inaczej, to znaczy mamy producenta mającego krańcowo odmienne podejście. Cała, bogata historia firmy, to produkty nie dość że wyróżniające się walorami brzmieniowymi, często dysponujące kompletnym wyposażeniem, to jeszcze dodatkowo przystępne, dostępne praktycznie dla każdego. Najwybitniejsze urządzenia NADa to segment budżetowy, to coś co można sobie kupić bez wyrzutów sumienia, bez zbędnego uszczuplania konta, właśnie zbędnego bo relacja koszt – efekt w przypadku tego sprzętu była po prostu znakomita. Komponenty audio NADa towarzyszą mi od początku mojej przygody z HiFi. Pierwszy wzmacniacz? 3020. Pierwszy gramofon? 5120. Pre, które notabene nadal dzielnie mi służy? 1020… świetne amplitunery, które doskonale sprawdzają się w audio, w stereo… Poza tym miałem styczność praktycznie z całym asortymentem z firmowego katalogu.
Tak, jestem NADolubem, nie ukrywam tego, ale moje przywiązanie do marki nie jest tylko sentymentalne, nie wypływa tylko z własnych doświadczeń, pozytywnych doświadczeń, ale także z dorobku, uznania, nagród (to może najmniej, bo te często kojarzą się z jakimiś układami „pod stołem”, czystym marketingiem etc.). Jednak to, co najważniejsze, to aprobata w oczach zwykłych użytkowników. Wystarczy zobaczyć jak wielkim poważaniem cieszą się te produkty, jak często można natknąć się na pozytywne opinie dotyczące sprzętu NADa. Ok, to tytułem wstępu. Chcę być uczciwy wobec Czytelników, jednocześnie to „przyznanie się do winy” bynajmniej nie oznacza, że tytułowy produkt został potraktowany ulgowo. Wręcz przeciwnie, starałem się wypunktować to, co może właścicielowi nie przypaść do gustu, zwrócić uwagę na słabe strony opisywanej konstrukcji. Właśnie dlatego, że tak lubię tę markę, właśnie przez wzgląd na własne doświadczenia, uznałem że tym razem nie będzie to kilkanaście dni słuchania i wołamy kuriera. Nie. D3020 trafił do nas na stałe, stało się tak po gruntownym, wcześniejszym zapoznaniu się, jednak zapoznanie to jedno, a praktyka codziennego użytkowania, odsłuchanie kilkuset albumów, sprawdzenie różnych konfiguracji…. to pozwala na miarodajną, pełną ocenę, popartą praktyką w codziennym (powiedzmy – bardzo częstym) korzystaniu z przetestowanego wzmacniacza.
D3020, podobnie jak legendarny poprzednik, w zamierzeniach ma być czymś co całościowo, kompleksowo rozwiąże kwestie głównego komponentu audio w domu, mieszkaniu. Taka centralka, do której podepniemy wszelkie źródła, dodatkowo obecnie gotowa na bezprzewodowe połączenie z komputerami, handheldami. W 3020 mieliśmy fantastyczny, gramofonowy przedwzmacniacz, komplet wejść dla ówczesnych źródeł dźwięku. Z D3020 jest podobnie – tu także mamy szerokie pole do popisu, możemy sobie wszystko podpiąć, połączyć, przy czym cyfrowa integra NADa jest jednym z nielicznych przedstawicieli wzmacniaczy przygotowanych specjalnie pod kątem XXI wiecznych źródeł audio: komputera, smartfona czy tabletu. To znak czasów, ale także trzymanie się przez producenta zasady, że to co otrzymuje klient powinno w maksymalny sposób ułatwić integrację urządzeń audio z zagwarantowaniem swobody „manewru”, bez ograniczania nas w tym względzie. Bardzo pozytywne podejście do tematu, coś co szczególnie dzisiaj docenimy, bo w końcu odnośnie źródeł muzyki mamy prawdziwą… klęskę urodzaju. Rzecz jasna grać można z jednego, szczególnie gdy jest to komputer (pełen dostęp do usług oraz osobistej kolekcji), jednak ten komputer pod względem obsługi nie za bardzo może mierzyć się z ekranem dotykowym, czy wyspecjalizowanym odtwarzaczem audio. D3020 daje tutaj szerokie pole do eksploracji, jednocześnie pozwalając na budowę uniwersalnego systemu z kinem domowym w tle. A wszystko to z małej, niepozornej skrzynki. Rzecz jasna te wszystkie możliwości i tak w ogólnym rozrachunku zdałyby się na nic, gdyby mały NAD nie był w stanie wykrzesać z siebie odpowiedniego brzmienia, odpowiednio dobrego brzmienia. Mikre rozmiary od razu zasiały wątpliwość, czy to maleństwo będzie w stanie rozruszać podłogówki, spore monitory, czy sprawdzi się w większym pomieszczeniu? Na te wszystkie znaki zapytania, na fundamentalne „ale jak to gra”, na pytania dotyczące kwestii związanych z wygodą, z możliwościami (mam nadzieję) znajdziecie odpowiedź poniżej. Zapraszam!