LogowanieZarejestruj się
News

Zajawka I2S w akcji: Topping DX7Pro z PC oraz transportem CDA NuPrime

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_5973

Ale pięknie to gra. Gdzieś nam się ulatnia granica między (umownie) analogowym vs cyfrowym graniem. Tak, wiem, zaraz ktoś będzie poddawał w wątpliwość przed momentem napisane… bo subiektywne to, bo przecież tej granicy (naukowo) nie da się udowodnić, zmierzyć, przebadać, jednoznacznie opisać. To prawda, ale też nasze uszy, dość niedoskonałe, porównując do wielu braci mniejszych, bez większego trudu są w stanie rozróżnić granie z pliku / kompaktu vs czarnego krążka / taśmy. Nie mamy z ttym większego problemu i nawet jeżeli nasz sposób opisania inności brzmienia jest mocno niedoskonały (bo jest) to zjawisko jest dość oczywiste, powtarzalne i przez nikogo nie kwestionowane. Plik oraz srebrna płyta dzisiaj potrafią zadziwić płynnością, przestrzennością, swobodą, najlepsze transporty cyfrowe / integralne źródła zerojedynkowe osiągnęły taki stopień wyrafinowania (mam tu głównie na myśli kompakt, który obecnie mimo coraz większej niszowości staje się dojrzałym, opanowanym w pełni, pokazującym cały swój potencjał źródłem dźwięku HiFi), że wielu, naprawdę wielu melomanów (niekoniecznie tożsame z audiofilią, choć często współistniejące) całkowicie odpuściło sobie temat analogowych nośników, czasami tylko (jeszcze) trzymając zbierający kurz odtwarzacz/transport fizycznego (ale już cyfrowego) nośnika, czy to z sentymentu, czy bez jakiejś określonej przyczyny. W końcu ktoś tych płyt z roku na rok nie kupuje, przestaje inwestować w kolekcję krążków, przechodzi na strumienie.

Oj jak dobrze!

Tak, to naturalna kolej rzeczy. Wygoda, rozpasanie (dostęp do wszystkiego za grosze) przemawia za zmianą sposobu – tfu – konsumpcji, a dystrybucja muzyki jest i będzie należała do Internetu. To przesądzone i nie ma nad czym deliberować. Tyle tylko, że całe bogactwo doznań, możliwości to zbiór otwarty (na nowe, czy – wróć – stare), można nie pozbywać się fizycznych i to nie tylko z sentymentu, przyzwyczajenia, a dla jakiejś wartości dodanej. Dzisiaj kupno dobrego, fizyczne nośniki grającego, klamota jest niestety bardzo kosztowne (dużo bardziej niż kiedyś, co zrozumiałe, bo nisza, bo wyższe koszty wynikające z korzystania z nieprodukowanych elementów itd itp), może nie wygląda to źle w przypadku czarnego krążka na którego jest moda i można w każdym zakresie cenowym, ale CDA to już wyzwanie i sytuacja dla kogoś, kto chciałby na nowo wejść w temat (albo też słuchać z czegoś, co gwarantuje, o czym dalej, progres) to nie lada wyzwanie.

Akurat trafiła się okazja sprawdzenia i porównania dwóch, opartych na odmiennych nośnikach muzyki, klamotach wyposażonych w interfejs, który stanowi wg. mnie bramę do uzyskania tego, o czym mowa w pierwszym akapicie. Aksamitności, swobody, płynności którą do tej pory utożsamialiśmy raczej z analogiem, a nawet jeżeli udawało się coś zbliżonego „z cyfry” uzyskać, to miało to swoje kapitałowe konsekwencje, konsekwencje wyczyszczające stan konta dwóch pokoleń w przód mniej więcej ;-) Także ta umowna, a jednak niezbyt trudna do uchwycenia, różnica w przypadku opisanego w niniejszym wpisie setupu wyraźnie się zaciera. I to jest piękne. Zaciera się z plikiem, ale jeszcze bardziej zaciera się wg. mnie z kompaktem. Właściwie, mógłbym powiedzieć tak: komputer czy raczej plik był tutaj kierunkiem zmian, progresu jaki dokonywał się w SQ słuchanym za pośrednictwem I2S wraz z konwersją do sygnału 1 bitowego, a płyta finał, kropkę nad i, tego progresu uwieńczenie. Czy to dziwne? Nie bardzo. Kompakt jest z nami od bez mała 40 lat jako nośnik audio, także przebył długą, wyboistą drogę (to po pierwsze), stał się opanowanym, dojrzałym medium (właściwie to niedawno, bo wcześniejsze próby jego udoskonalania, jak wiemy, poniosły rynkową klęskę, nie przyjęły się vide SACD/DVD-A). Tylko, w sumie, co z tego, jak zwija się dzisiaj (wiele muzyki wychodzi wyłącznie w pliku, czasami dochodzi do tego winyl, ale już nie srebrny nośnik) i tego zjawiska nikt już nie odwróci. No tak, ale – na szczęście – poza tym co nowe jest całe bogactwo świata dźwięków zarejestrowanego wcześniej i nadal egzystującego na kompakcie. Co prawda, podobnie jak to się ma z czarnym krążkiem, płyta podlega przemijaniu, nie jest wieczna, ale na tyle wytrzymalsza od poprzedników, że prędzej będziemy szukać na rynku czegoś, co nam to fizyczne odtworzy (z czym coraz trudniej, jak wyżej), oczywiście pod warunkiem odpowiedniego uszanowania, dbałości o kolekcję, zbiory.

Okazało się, że podłączenie to nie banał…

Na szczęście  finalnie z sukcesem!

DSP – dźwięk robiony, przetwarzany, upamplowany oraz konwertowany (to ważne, bo tu korzystałem z maksymalnych możliwości, jakie oferował setup w tym względzie) do postaci 1 bitowej… wielu powie, że to bez sensu, że to ingerencja na tyle znacząca, że wypaczająca „prawdę” zapisaną zerojedynkowo na nośniku). Dobra, ale po co dorabiać teorie, tworzyć jakieś dogmaty, jeżeli tym, co jest sędzią jest tylko i wyłącznie nasze zadowolenie, nasza frajda płynąca z tego, co dociera do uszu? Po co zajmować się dzieleniem włosa na czworo, gdy to, co dociera przykuwa i jest (subiektywnie ofc) lepsze od soute? Od słuchania bez? No właśnie, trudno zrozumieć głosy tych, którzy nie słyszeli i nie uwierzyli (nie wierzą), ale się wypowiedzieli (rzecz jasna negatywnie, bo tak im teoria bla, bla, bla). Fajno, można, tylko to puste i nic nie wnoszące, bo pomijające jedyny konkret jaki się tu liczy. Jedyny. Dla mnie tor sygnału, jaki uskuteczniałem przez ostanie dwa tygodnie: Roon Core ->i2S -> Matrix Audio X-SPDIF 2 -> DX7Pro (all PCM/DSD @ DSD256, DoP @ MacOS lub native @ WinPC) oraz NuPrime CDT10Pro -> i2S -> DX7Pro (PCM SRC @ DSD256) stanowił potwierdzenie tego, o czym była mowa na HDO od dawna, od początku… kod tworzy nowe uwarunkowania i przez kod, przez obliczenia, dochodzimy do rezultatu, który daje nam do myślenia. Jest progresem, wyraźnym, subiektywnie, a – tu nie mam wątpliwości – obiektywnie wprowadza zmiany, wyraźne, słyszalne, powtarzalne w tym co wydobywa się z efektora. To może właśnie takie hi-resowe granie ma (empiryczne) uzasadnienie?

Z płyty jeszcze bardziej :D

Podłączenie komputera z Roonem do konwertera, ustawienie silnika to dość prosta, nieskomplikowana sprawa. Zupełnie inaczej ma się rzecz z tyransportem cyfrowym. Jak wiecie I2S jest kompletnie nieustandaryzowanym interfejsem. Macie kilkanaście zmiennych i zwyczajnie można mieć klamoty wyposażone teoretycznie w zgodne fizycznie gniazda I2S (a przecież mogą być i nie zgodne, bo tam skrętka jest, jest koaksialny też, no i coraz powszechniej stosowany port HDMI), a nie usłyszeć nic, albo raczej usłyszeć kaszanę, zniekształcony sygnał, co na dzień dobry o mało nie położyło próby pożenienia u mnie Toppinga z NuPrime. Niestety lektura instrukcji, gdzie opisane są poszczególne piny, możne nas sprowadzić na manowce. U mnie tak było, bo niby powinno się wybrać w ustawieniach DACa odwrócone ustawienia interfejsu, a tu nic z tego, zupełnie co innego miało wpływ na brak sukcesu w połączeniu transportu z przetwornikiem. I nie była to jedyna przeszkoda! Udało się po paru próbach (patrz obrazki), choć – co intrygujące – w odróżnieniu od komputera, bez swobody ustawiania parametrów konwersji czy upsamplingu (tylko PCM -> DSD, próba ustawiania SampleRateConventer na upsampling w ramach sygnału PCM do wyższych wartości, nawet przy uwzględnieniu zgodności zegarowej tzn. pełnych mnożnikach dla wartości wyjściowej skutkowała błędnym odczytem). Cóż, wiecie, ja bardzo lubię zgłębiać, szukać, próbować dojść do źródła (problemu) vide nieudany streamer Omnia S1, rzecz jasna lubię jeszcze bardziej, gdy finał jest szczęśliwy, wszystko kończy się dobrze, sprzęt zaczyna współpracować ze sobą. Najlepiej jest wtedy, gdy rezultat daje wyraźny progres i tak też było w tym przypadku. Jak ktoś będzie miał tożsamy setup to już po lekturze niniejszego będzie wiedział, jak rzecz ustawić by zagrało, przy czym warto pamiętać że w przypadku I2S mówimy o „tu i teraz”: z innym przetwornikiem, innej firmy (w szczególności), będzie zupełnie inaczej, trzeba będzie całkowicie zmienić ustawienia – być może podobnie, metodą dochodzenia do właściwego ustawienia, wbrew schematom zamieszczonym w instrukcjach obsługi klamotów. Na marginesie, chcę jeszcze raz pochwalić inżynierów Matrix Audio – zrobiliście konwerter uniwersalny, który „standaryzuje” to cholerne I2S, X-SPDIF2 gwarantuje współpracę z dowolnym przetwornikiem C/A wyposażonym fizycznie w gniazdo HDMI. Doskonała robota. Dip switche wraz z wewnętrznym oprogramowaniem układu konwertującego dają pewność, że będzie to chodziło ze wszystkim. Tak to się robi! W przypadku implementacji I2S w Toppingu, podobnie inżynierzy, wiedząc o rafach, problemach, dali możliwość zmiany pracy wbudowanego interfejsu, co należy pochwalić. Nie ma tu takiej elastyczności co w przypadku konwertera C/C Matrix-a ale DAC jest dobrze przygotowany na to, by w większości wypadków dogadać się z transportem wyposażonym w tego typu interfejs. To pokazuje jak bardzo starają się w (umownie) Chi-Fi i jak (niestety) często nie starają się w klamotach rodem z Europy, Ameryki Północnej by ogarnąć we właściwy sposób problematyczną technologię.

Niby proste, a wręcz odwrotnie

Podkreślone ustawienia, gwarantujące prawidłowe działanie transportu CD z przetwornikiem via I2S. Zupełnie inaczej niż to, co sugerują schematy

No dobrze, we właściwej recenzji na temat SQ będzie dużo więcej, ale warto byłoby jeszcze w zajawce coś niecoś powiedzieć o DX7Pro. To taki typowy, dumpingowy, produkt Chi-Fi, czyli wszystkomający kombajn, wyposażony pod kurek, w najnowsze technologie, z topową kością C/A za mniej niż trójkę. Mamy absolutnie wszystko (no może poza analogową preamplifikacją) czego potrzebuje ktoś, kto gra na wielu efektorach, nie ogranicza się do jednego tylko źródła dźwięku, potrzebuje jednym słowem wszechstronnego, świetnie wyposażonego (cyfrowego) huba. Dostaje nawet więcej, bo poza kompletem cyfrowych interfejsów z I2S (natywnie nawet 45MHz), balansem pod słuchawki (i to na bogato, bo jest duże 4 pin jak i sony’ego kompaktowe 4,4mm) oraz kolumny (wyjścia), wspomnianą topową kością ESS 9038Pro, otrzymujemy tutaj takie użyteczne dodatki jak bezkompromisowy interfejs bezprzewodowy (BT z obsługą wszystkich najnowszych protokołów audio sinozędnego gwarantujących najszerszą przepustowość dla sygnału tj. aptX HD, LDAC etc.) oraz naprawdę wyróżniający się na plus enkoder / potencjometr, z wyraźnym skokiem „zegarkowym”, jak na porządną koronkę przystało, przy zmianie ustawień poziomu. No, takie rzeczy to ja rozumiem. Trochę dziwaczna obsługa (dostęp do zaawansowanego menu wyłącznie po wyłączeniu i wciskaniu gały enkodera, włączając) przypomina to, co w podobny sposób uskutecznia u siebie wspomniany Matrix Audio. Dla mnie osobiście to nie problem, bo rozumiem intencje (zmieniamy raz i już nie ruszamy raczej), choć to obiektywnie utrudnienie, szczególnie dla takiego kogoś jak ja, który testując często jednak zmienia, modyfikuje i musi jak wyżej. Poza tym obsługa banalnie łatwa, pilot IR wygodny & ergonomiczny, podpinamy wszystko jak leci i dzieje się. Serio, mało kto daje tak dużo, za tak niewiele. Właściwie gdyby tutaj zatomizować tego klamota, to wychodzi że poszczególne składowe dają za jakieś grosze i nie jest to ściema, czytaj – obiecują, a w metalu to słabe, źle wykonane, działające na słowo honoru. No nic z tych rzeczy, a nawet wręcz odwrotnie. Wszystko wykonane z wielką dbałością, świetnie przemyślane – kompaktowe, dostęp do wszystkich elementów idealnie wygodny, mimo dużej liczby I/O, a wspomniany enkoder to jedno z najlepszych tego typu rozwiązań jakie testowałem do tej pory… zazwyczaj są powody do marudzenia na takie ustrojstwa, tutaj brak. Ożebrowana z boczków obudowa, mimo że nieco się nagrzewa podczas pracy, gwarantuje wraz z czytelnym OLEDowym displejem, wspomnianym sterownikiem komfortową obsługę / działanie klamota. Oby inni brali przykład jak to się powinno robić w takich jw realiach cenowych. Oby.

Będzie grane!

Chwilunia, artefakty

O teraz ok

Sumując te wywody – tak, słuchanie kompaktów (DSP na pewno ujednolica, czy inaczej pozostawia odczuwalny ślad na każdym słuchanym w tych okolicznościach krążku wciągniętym do środka transportu) z zapodaną 1 bitową konwersją w locie do poziomu 11,2 MHz za pośrednictwem wyczynowego interfejsu I2S robi zasadniczą różnicę. Tak, może kogoś niepokoić wspomniane powyżej „ujednolicenie”, czy raczej właśnie powtarzalny wpływ tego całego cyfrowego procesu konwersji sygnału, na to co pierwotnie zapisane, zarejestrowane i w taki, a nie inny sposób przeniesienie na nośnik. Niby negatywne konotacje, bo jak – nie rozróżnia, nie różnicuje jakościowo tego, co ląduje na tacce? Niby tak. Teoretycznie tak, tylko co z tego, jak słuchamy z rozdziawioną buzią i podoba nam się to co słyszymy bardzo, bardzo mocno nam się podoba. Dźwięk staje się fizjologicznie bliski, a nie obojętno-odległy (cyfra), czy może łagodniej … neutralno-zdystansowany. To robi różnicę i pewnie mógłbym to porównać do odtwarzania krążków SACD (przerobiona PS3 z konwersją zewnętrzną, wielokanałową, na DACu HDMI z obsługą sygnału 1 bitowego), ale to też byłoby tylko mniej, więcej, ale jednak inaczej. Nawet w opcji stereofonicznej (tylko tak się da ofc w opisanym setupie z NuPrime i Toppingiem) grało to inaczej, mimo wspólnych cech, z wyraźnym wskazaniem na tytułowy system. Jak wyżej, komputer mimo większych (bo znacznie bardziej bogatych opcji ustawień, zabawy w ustawienia) możliwości musiał uznać wyższość fizycznego na moje ucho. Znakomity transport NuPrime bezpośrednio wpięty pod Toppinga pokazał potencjał DSP oraz srebrnej płyty. Co prawda teraz szlifuję ustawienia NAA (HQplayer z najbardziej wymagającą, zasobożerną konwersją ASDM7EC), docelowo ma to grać na poziomie konwersji w locie na poziomie 45MHz (co oznacza, że szybki, wydajny Core będzie w pełni wykorzystany na potrzeby konwertowania takiego sygnału), ale to co obecnie jest uskuteczniane i opisane powyżej wygląda tak, nie inaczej. W przypadku transportu cyfrowego po ogarnięciu interfejsu, nic nie trzeba, bo „samo się”, także tu także prostota takiego setupu jest nie do pominięcia – wkładamy płytkę, play i już. Komputerowo-plikowe granie to inny poziom obsługi, nie chodzi mi o sam front-end, bo to powinno być proste i wygodne i takie też jest, ale o ustawienie …to jednak nie bułka z masłem. Nie bułka nawet, gdy sam niestandaryzowany interfejs płatał nam takie figle, jak wyżej, w przypadku setupu z fizycznym nośnikiem. Nawet wtedy PC to PC z całym dobrodziejstwem inwentarza…

Po wyłączeniu w transporcie DSP (SRC off), DAC może pracować w dwóch trybach -> konwersji DoP64 lub bez żadnego processingu na sygnale tj. PCM 44.1KHz

PS. Najlepiej na słuchawkach, najlepiej na planarach, ale też czytelnie na monitorach bliskiego pola u mnie w gabinecie. Piękne to.

PPS. O konwerterze Matrix-a wyczerpująco tu i tutaj @ HDOpinie

„Tyłek” prezentuje się wybornie, nie?

DSD konwersja z plikami to parę ustawień w silniku Roona, trudno coś popsuć, a nawet jeżeli to łatwo naprawić, ale sporo zmiennych do ogarniania

Bardzo nie po audiofilsku & „nie koszernie” (DSP). I co z tego? Ano nic. Dźwięk robiony

Multum możliwości się otwiera, wyczynowo ofc tylko I2S

Jak już ogarniemy, nie zapominajmy, że muzyka jest najważniejsza

Komputer jest bardziej elastyczny, gdy w grę wchodzi zabawa z DSP. Tu bez sukcesu, takie same ustawienia w silniku Roona
(upsampling, bez konwersji PCM-DSD = sukces, najdziksze eksperymenty via konwerter X-SPDIF? Jak najbardziej)

Przy czym o MQA możecie zapomnieć. MQA nie polubi się z konwersją, nie polubi się z DSP. Wspominałem o tym w naszych artykułach krytykujących origami.
Zamiast dźwięku – artefakty.

Mhm, już do niebawem, bo coś mobilnego od Hidizs czeka na zajawkę

NuPrime źródła oraz radykalny skok w bok… lampowe końcówki mono zajawka

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_5922

Miało być za moment, ale ten moment mocno się wydłużył za sprawą jednego z klamotów, który bardzo nie chciał współpracować. I choć finalnie udało się pewne rzeczy wyprostować to bez pełnego sukcesu i o tym też zaraz przeczytacie. Także nie będzie lukrowania, choć nie… trochę będzie, ale nie w tym sensie, a w innym. Anonsowany w tytule skok radykalny w bok – syrop, ciepło, gęsto, super przestrzennie i zniewalająco-wciągająco: w redakcji pojawiły się lampowe monobloki, a jak pamiętacie u nas od zawsze królował tranzystor, a od paru lat dodatkowo eksperymenty z efektywnymi, nowoczesnymi Hypex-ami, ICE-Powerami (NADy… C368, C268, D3020, D7050, ale nie tylko bo też klamoty NuForce, NuPrime, Lyngdorf-a, Auralic-a, Matrix Audio itd, itp). Także świat żarzących się baniek reprezentowany był do tej pory przez małego MiniWatta właściwie tylko w gabinecie, nie salonie, pod słuchawkami, względnie niezobowiązująco monitorami bliskiego pola (Topazy monitor). Od paru dni to wszystko zeszło na dalszy plan za sprawą „diabełków”. Są konsekwencje – zamiast plików słucham czarnego krążka. I nie, nie chodzi tutaj o to, że to niby takie oczywiste i logiczne, że jak te końcówki to też jakieś analogowe źródło i szlus. Nie. Po prostu set NAD pre 1020 / gramofon 5120 z x2 Culm 6s33c SE gra mi naj. Wolę przepuścić nowoczesne (daki, konwertery C/C – mamy już na stałe X-SPDIF 2 MA), w sensie sygnał wolę przez dziadka NADa przepuścić, niż przez wejścia analogowe w nowoczesnym C658. Bo to brzmi lepiej. Owszem, ten C658 jako end-point Roona, względnie na swoim BluOS, podający sygnał do aktywnych monitorów czy wspomnianych monobloków gra bardzo dobrze, ale… tylko takie coś ma wg. mnie sens tj. bezpośrednie strumienie do nowego pre, bo konfrontując stare z nowym, to stare w domenie analogowej wypada lepiej. Różnica jest bezdyskusyjna. To podobna sytuacja do Sonosa AMPa, który potrafi zachwycić, gdy gra przyjmując sygnał cyfrowy, natomiast to co popłynie na wejściach analogowych mocno rozczarowuje. Bardzo.

Diaboły

Bardzo delikatnie podświetlone cyferblaty i to się pisze na wielki plus, bo nie świeci się wyzywająco tylko dyskretnie

Dobra, zacząłem od lamp, co w sumie nie dziwi zważywszy jak mocno przykuły do kanapy. Będzie o tym jeszcze nie raz, nie dwa, bo set lampowy obok nowoczesnego (Sonos, NAD, Ncore DiY) oraz obok tranzystorowej końcówki (starszej daty – wypada lepiej od nowych końcówek) zagości u nas na stałe. Na razie, mimo oczywistego koloryzowania, mimo oczywistego braku neutralności, jestem zachwycony i wiem, że każdy kto kocha słuchać musi czasami zrobić sobie wycieczkę w „inne rejony”. To wyzwalające doznanie, pozwalające na szerszą perspektywę – coś jednak jest i będzie koegzystować obok i jak NIE, tylko plik to się zwyczajnie pozbawiamy całego bogactwa, które oferuje świat dźwięków. Warto o tym pamiętać. U mnie igła była od zawsze (dom rodzinny), od wielu lat jest w redakcji (tylko przyjemność, bez wykorzystywania w redakcji, bo też koncentrowaliśmy się od początku na PC Audio) i tak już zapewne zostanie. Nie chcę tego zmieniać, co nie znaczy że nowe okoliczności (lampowe końcówki wraz z różnymi pre) nie będą współuczestniczyć w zabawie. Będą. Nie zmienimy profilu, nie taki przyświeca nam pomysł, ale jakieś piętno to -co powyżej- na pewno odciśnie na niżej podpisanym. Kocham różnorodność, mam eklektyczny gust, jestem wolnościowcem, nie potrafię w „jedną, jedynie słuszną linię” i cóż… w sumie nie pierwszy to raz, kiedy robi się w systemie rewolucja. Dźwięk robiony, DSP przenicowany będzie często, gęsto: potencjał korekcji pożenionej z silnikiem zapisanym w kodzie, na ultranowoczesnych Hypex-ach ze strojonymi efektorami to przyszłość branży – w to nie wątpię. Bez druta, często instalacyjnie, wpasowując się we wnętrza, będzie nam to grało i to będzie norma. To, o czym w dwóch pierwszych akapitach jest, to tęsknota za innością, za czymś prostszym (ofc nie w sensie, że łatwym do optymalnego skonfigurowania, dobrania), za minionym, za …zrozumiałym? Analogowa nuta, rowek, to co stanowi sedno, co wyznacza granice. Nowoczesne to tysiące zmiennych. Znaczy powrót do korzeni.

Ustawione, się gęsto zrobiło, trzeba będzie nowego rozwiązania pod sprzęt szukać

Staruszek na dole, w właściwie to dwa staruszki: igła i pre

Ultranowoczesny transport płytowy

Prześlemy sygnał przez to co powyżej, często mocno przerobiony w trzewiach CDT-10 (DoP do DSD256 np)

Konfrontuję to powyżej z tym, co trafiło do mnie ostatnio na tapetę. Zestaw źródeł NuPrime obejmujący dwa, super nowoczesne, wręcz awangardowe, transporty cyfrowe. Jeden – niby tkwiący w przeszłości – bo oparty na tacce, grający z płyty. Tylko na pierwszy rzut oka tkwiący, w tym co było, bo NuPrime CDT-10 to maszyna nie mająca specjalnie odpowiedników na rynku, transport wyposażony we własny system upsamplingu do wartości wyczynowych, podający na cyfrowych interfejsach sygnał przetworzony w domenie cyfrowej, przetworzony z myślą o wyczynowych przetwornikach, które właśnie trafiają na rynek. Mhm, w tym roku mamy prawdziwy wypust klamotów (Chiny atakują, ale nie tylko, bo staje się to powoli standardem) wyposażonych w interfejsy I2S, w możliwość przyjęcia sygnału o wcześniej niespotykanych parametrach ( przykładowo SPDIF poza granicą 24/192&Dop64… DoP128, próbkowanie PCM na poziomie nawet 1536KHz) itd. Pogoń cyferek, marketingowy odpał? Pewnie też, ale to wszystko żenione jest z zaawansowanym kodem i próbą (nie zawsze udaną, a wręcz najczęściej nieudaną) uzyskania lepszego efektu, progresu w stosunku do dźwięku „nierobionego”. Transport NuPrime na srebrnym krążku to właśnie tego typu strategia, tego typu myślenie – masz redbooka, zrób coś z tym. Napęd Philipsa zamontowany w środku i cała mechanika gwarantuje super kulturalną pracę, ale sednem nie jest to, co w odtwarzaczach CDA od początków formatu sednem było… tu chodzi o eksperymentowanie, próbę wyciągnięcia czegoś więcej z medium, z nośnika. Dla wielu takie podejście jest dogmatycznie błędne. Szanuję i rozumiem takie postawienie sprawy, ale jak wyżej – dla mnie eksperymentowanie, poszukiwanie, brak dogmatów jest czymś, co mnie kręci i czego nie unikam, a wręcz przeciwnie. Dlatego ten transport CDA (nie czyta egzotyki – stety, czy niestety, choć na szczęście przyjmie nagrane CD-R/RW i to wykorzystam podczas testów) to takie pole do zabawy, do zabawy dla kogoś, kto jednak kolekcji srebrnych krążków nie pozbył się, nie sprzedał na pchlim targu, nie oddał, nie – no zgroza – wyrzucił. Ma. Jak ma to pewnie od czasu, do czasu chętnie po nie sięga, nawet jak już w ten sposób dystrybuowanej muzyki nie nabywa. Ja robię to ostatnio wyjątkowo rzadko, czarne kupuję, ale płyty są i odtwarzacze w domu takoż, bo to też taki bezpiecznik jest. Bezpiecznik? No bezpiecznik, bezpiecznik, w sensie, że jak się słucha muzyki to albumu, EPki się słucha, a nie – jak to coraz częściej się dzieje – leci jakiś plikowy longplay i zaraz po odtworzeniu zaczyna się mieszadełko z algorytmami, AI, playlistami w tle (Roon Radio, Roon Discovery, Roon Vocus …). Tak, można wyłączyć, ale tego nie robimy, bo to fajne jest, odkrywcze jest, uzależniające jest. I dobrze, tylko też dobrze, jeżeli wracamy do słuchania kreacji twórcy, całościowej kreacji, a nie „z kwiatka, na kwiatek”. Jeszcze co do maszynki – jest pancerna, ciężka, w proporcjach nietypowych, raczej wyłącznie systemowych (kompaktowa szerokość z bardzo dużą głębokością). Stoi na firmowych antywibratorach, dysponuje niespotykaną baterią interfejsów (poza klasycznym SPDIF o nieklasycznych jw paramterach, jest w droższych często spotykane AES/EBU oraz niespotykane I2S fizycznie w gniazdko HDMI ubrane). Wielki, ciężki pilot aka cegła mówi: to ja, hajendowy klamot. Mhm, metalowa konstrukcja, odkręcane śrubkami wieczko, by baterie włożyć, błyszcząca na wysoki połysk, armia małych grzybków – przycisków, oczywiście metalowych, a jakże. Zachowany designersko porządek rzeczy, takie same, polerowane na wysoki połysk przyciski na froncie klamota oraz dotowy, niebieski, laboratoryjny display. To już wiecie o co chodzi. Generalnie jestem na wstępie mocno na tak, choć nie bez uwag odnośnie dźwięku przetwarzanego w trzewiach, o czym w recenzji będzie, a tu tylko wspomnę, że trzeba pilnować tego upsamplingu, bo jak przeskoczymy za daleko (nie zachowując multiplikacji zegara, tylko cząstkowy wybierzemy w stosunku do materiału) to odrzuca, źle brzmi, a jak jest bez to brzmi świetnie, a jak znowu zaaplikujemy DoPa (1 bitową konwersję) to …jest inaczej (wg. mnie ciekawie, szczegóły w recenzji będą). Eksperymenty.

To pewnie intencjonalny zabieg. Wygląda to purystycznie i retro modnie, co ma być pokazywane jest, choć cd-tekstu i tym podobnych usprawnień nie uświadczymy na displeju

Pilotem można zrobić dziurę w podłodze. Także uwaga na podłogi, no i na stopy uwaga ;-)

Góra pliki, dół płyty

Drugi jegomość to Omnia S-1. Pomysł zupełnie inny, oryginalny, nie mający swojego odpowiednika na rynku może poza all-in-one rodem z Chin (np. Zidoo), czyli próbą stworzenia czegoś do wszystkiego, zastępstwa dla RIP Oppo BDP, gdzie audio jest istotną częścią dania (ESS9038Pro, XLR, zasilanie itp) ze wspólnym mianownikiem – ANDROIDEM. Tu też jest robot, a robot w audio to kontrowersyjna sprawa, bo soute do audio nie nadaje się. Ha! No właśnie nie nadaje się, wiemy to od zawsze, bo choć Linuch (a to mobilny, w uproszczeniu, Linuch jest) nadaje się do audio znakomicie, to handheldowy OS jest skażony ograniczeniami i wieloma rafami. Systemowy mikser, brak bitperfect, problem z odtwarzaniem gapless i sporo by wymieniać jeszcze. Takie buty. No ale NuPrime postanowił powalczyć, tak jak walczą inni z tymi ograniczeniami i upichcić swój wariant OS, który by dźwignął temat. Wiadomo, w mobilnym, DAPowym świecie to standard, wszyscy właściwie na Andku jadą (albo na jakiejś egzotyce, ale to Andek jest tu pewnym punktem wyjścia) i ogarniają to bardzo dobrze. Wystarczy popatrzeć, czy raczej usłyszeć jak grają takie Kałachy (najdroższe przenośne playery Astell & Kern) by wiedzieć, że można. Tyle, że w stacjonarnym się nie stosuje, a nie stosuje się choćby z powodu wielu, lepszych alternatyw dla robota, nie stosuje się także dlatego, że stacjonarne nie musi czerpać korzyści (zarządzanie energią, ekosystem aplikacyjny…) z mobilnego OS. To są rzeczy zbędne, albo mniej istotne, mało istotne. No dobrze, ale NuPrime wymyśliło sobie, że będzie właśnie tak i wspomnianą powyżej skrzynkę zaprojektowało jako strumieniowca z funkcją renderera (odtwarzacza końcowego, end-point’a) oraz serwera, który nie tylko ma grać różne strumienie (z naciskiem na lokalne), ale jeszcze robić to na bardzo wyczynowym poziomie odnośnie parametrów. Stąd I2S w standardzie, stąd teoretyczne możliwości grania materiału z konwersją w locie PCM-DSD nawet na poziomie 45MHz. Wszystko ładnie, pięknie, ale jak popatrzymy na diagram, uświadomimy sobie, że nie ma czegoś takiego jak sterowanie przez webpanel (jest tylko zarządzanie podstawową funkcjonalnością, co sprawdza się do uruchamiania czy restartowania poszczególnych funkcji, aktualizowania i to tyle), własnej apki (choć Bubble uPnP, który tu musi być, rozwiązuje do pewnego stopnia ten brak), że skrzynka zarządzana jest właściwie tylko via podpięty monitor / klawiatura / mysz …co kłóci się z ergonomią użytkowania czegoś, co stoi na stoliku/regale w salonie to hmmmm. Dobra, rozumiem, inżynier zaprojektował, wyszło mu, że parametry OK, że działa jak zakładano, ale komuś tutaj coś bardzo istotnego umknęło. Po prostu.

Strumienie

Póki co, z „kolcami”

Walczę z tym klamotem, bo wiecie jak to u mnie jest – lubię dłubać, nie poddaję się, chcę szczególarsko i do basementu. Co mogę powiedzieć zatem na wstępie? Sprzęt wymaga pilnej aktualizacji, to oczywiste. Obecnie problemem jest tak podstawowa sprawa jak stabilność działania w sieci. A to przecież być albo nie być dla tego typu klamota. Mają te strumienie hulać. Podpięty pod switch, czy bezpośrednio pod router via LAN (można też w gniazdo zadaniowe, oznaczone U5) wpiąć bezprzewodowy moduł sieciowy, często, gęsto gubi się, znika, by po restarcie pojawić się i tak w kółko. To musi ulec szybkiej naprawie. Po kablu nie mogą się dziać takie rzeczy, zresztą w ogóle nie powinny takie manniany odchodzić. Jak działa to tak – panel nie daje nam właściwie specjalnie pola do popisu. Jak w końcu połączymy się z apką mobilną (Bubble) to można z przeróżnych źródeł, także własnych chmur (np. OneDrive), lokalnie, tidalowo, Qobuzowo itd słuchać. Tak, ale tu też parę rzeczy wymaga dopracowania. Reakcja na zmiany w aplikacji jest bardzo powolna po stronie klienta (Omnia S1). Ustawiamy cyfrowo poziom (ofc na 100) i czekamy. Czekamy za długo, to nie powinno trwać 5-6 sekund. A trwa. Dalej, jest problem z uzyskaniem dźwięku na interfejsach cyfrowych, a więc jedynej drodze wyprowadzenia sygnału z Omnii (no jest jeszcze Cast, obsługiwany tutaj w sposób dość osobliwy). Na optyku często jest cisza. Nie rozumiem dlaczego tak się dzieje, bo sygnał jest (światłowód świeci) i jaki by przetwornik nie był po drugiej stronie to jest jw. Także chrupie tutaj i wymaga to także naprawy przez upgrade. Wreszcie coś, co stanowi dość nietypowy, patrząc przez pryzmat korzystania z takich urządzeń, sposób sterowania, kontrolowania pracy… wystarczy popatrzeć na umieszczonego screena. Monitor nie chciał via HDMI przyjąć sygnału ze skrzynki, nie chciał pokazać UI. To źle, bo właściwie tylko w ten sposób możemy „dobrać się” do zawartości i ustawić na samym urządzeniu parametry jego pracy. Nie podpinałem klawiatury co była w pogotowiu i myszki, bo byłoby to daremne w tych okolicznościach. Sumując – ten produkt wymaga poważnej pracy u podstaw, wymaga zaktualizowanego software. I jeszcze na marginesie… uważam, że jak już jest ten Andek to firma powinna, wzorem wspomnianego A&K, pokusić się nie o wersję plain, smartfonowo-klasyczną interfejsu, tylko zrobić swój, oryginalny, własną nakładkę. Nie chodzi tu tylko o estetykę (np. pozostawienie funkcji typowo telefonicznych), a wygodę, ergonomię, UX. Jeżeli ma być po „inżyniersku”, z klawiaturą i myszą oraz ekranem to niech będą duże elementy interfejsu, duże ikony, a nie to, co jest. Bo to bez sensu wg. mnie. No i poza takim, nietypowym sterowaniem, własna aplikacja do ogarniania – koniecznie. Wspomniane, testowane u nas Zidoo, korzystało m.in. z przerobionego na własną modłę UI. Miało własny player. Mogło grać zawiadywane przez analog pilota (którego tutaj w ogóle nie ma w S1 btw) na mobilnej apce. Tak, Omnia S1 wymaga gruntownego przemyślenia przez producenta i wprowadzenia paru krytycznych zmian.

Pod aplikacją Bubble, niestety nie zawsze z sukcesem (patrz tekst)

HDMI na wizję podpięty

Jak widać, czy raczej nie widać. Bez sukcesu :(

Galeria poniżej:

» Czytaj dalej

Ale jaja! Mały HIDIZS S8: MOC, SZCZEGÓŁ i dużo, znacznie więcej

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_5508

No jaja, jaja. Od 2 tygodni, z przerwami na stacjonarne słuchanie C658 połączonego z zabawami w korekcję pomieszczenia via dirac, ten maluch totalnie mi przemeblował w głowie. To najmniejsze gabarytowo ustrojstwo jakie miałem do tej pory na tapecie, mniejsze nawet od super kompaktowego SMSL Idea (niebawem recka, ale pierwszy jest, jak widać, S8, bo ponieważ …nie mogłem usiedzieć, nie mogłem czekać na podzielenie się z Wami swoimi spostrzeżeniami nt). Ten maluch przenicowuje system, jest nowym punktem odniesienia. Miałem w testach m.in. Kałachy (najdroższe DAPy Astell&Kern) i powiem Wam jedno – każdy DAP, nawet ten z najtłustszą ceną, będzie miał problem w porównaniu / starciu z tym maleństwem. Nieprawdopodobne co udało się uzyskać, tworząc miniaturowego DACa opartego na układzie C/A CS Media CS43131, z nieprawdopodobnym (będącym wg. mnie clou) wzmacniaczem słuchawkowym (przy czym może to maleństwo grać w stacjonarnym stereo, wyjście zapewnia stabilne 2.0Vrms). Potwierdzony pomiarami poziom dynamiki tego malucha to >120dB, co oznacza 20 bitów (via ASR) – rzecz absolutnie niespotykana do tej pory w przetwornikach USB (USB DAC), bardzo nieczęsto spotykana w stacjonarnych klamotach! W przypadku 33Ω mamy 63 miliwaty – świetny wynik, patrząc przez pryzmat czegoś podpinanego pod USB w transporcie, zasilanego z uniwersalnej magistrali (2.0, także nie ma tu żadnego mocniejszego mocowo interfejsu, jakby kto pytał). Dajemy 100 w kompie/tablecie czy fonie i jedziemy fizycznym przyciskiem „+” na maks, względnie 80/90%. I wysterowujemy bezproblemowo duże, stacjonarne planary (zajebisty duet z HE-400 oraz Sundarą, ale również z… LCD-3 w pełni udane połaczenie!). Ja pierd….!


#HIDIZSnajlepiej

» Czytaj dalej

Amazon odpala hi-resowy stream audio, niestety jeszcze nie w Polsce

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
AmazonMusic_HD_TwoStack_Black

Amazon jest pierwszy. Tak, pierwszy z wielkich dostarczycieli treści, bo ani Tidal (3 mln subskrybcji), ani Deezer (7 mln), nie mówiąc już o Qobuz-ie (0,2 mln) nie są, zwyczajnie, nie są w tej samej lidze co Spotify, Apple, Google i – właśnie – Amazon. Giganci internetowi i technologiczni mają dziesiątki milionów subskrybentów, mają globalne zasięgi (swoich usług), to zupełnie inna bajka. Także Amazon jako pierwszy z wielkich decyduje się (wreszcie!) na zaoferowanie czegoś więcej niż stratnej kompresji, wychodzi poza to, co przez półtorej dekady było głównym nurtem odnośnie słuchania muzyki z plików. To cholernie ważna, przełomowa rzecz. Na wstępie, zła informacja – jeszcze nie u nas. Obecnie usługa dostępna jest m.in. w Niemczech i Wielkiej Brytanii (oraz Stanach i paru innych lokalizacjach). Także musimy poczekać, a jest na co. Amazon chcąc zachęcić nie tylko swoich obecnych klientów (Prime), ale także tych, którzy korzystają z oferty konkurencji, postanowił powalczyć ceną. Jest taniej. Za strumień bezstratny płacimy 14.99$ (Tidal 19,99), a jak jesteśmy już zapisani do amazonowego konta, to pobierają tylko 12,99$. To sporo mniej, Tidal będzie miał problem. Ba, będzie miał jeszcze większy problem, gdy porównamy za co płacimy – Amazon to strumień bezstratny o jakości CDA (c.a 50 mln utworów) oraz „miliony” (ktoś to mniej więcej oszacował na 3-4 milionów kawałków) hi-resów (24 bit 44-192KHz), bez bezsensownych sztuczek (tidalowe MQA tj. stratne), pełnowartościowych, najprawdziwszych hi-resowych plików. Bezstratnie, w maksymalnej dostępnej jakości. Co prawda wkracza tutaj marketing, w nazewnictwo, wkracza – Amazon nazywa swój stream HD, a hi-resy to już Ultra HD, ale mniejsza, nie ma to żadnego znaczenia, poza podkręceniem przekazu. Najważniejsze – dla nas – jest to, że teraz już nic i nikt nie powstrzyma tego, na co tak długo czekaliśmy… bezstratna jakość zagości na dobre, pozostali nie będą mieli wyjścia i dołączą, oferując podobne usługi u siebie. I bardzo dobrze, bo dziś i jutro przesył bezstratnie skompresowanego strumienia audio nie jest i nie będzie żadnym wyzwaniem (za rogiem 5G) i mówiać wprost: nam się należy.

Przy okazji warto zwrócić uwagę na to, co się dzieje w temacie internetowych rozgłośni. Wielokrotnie na łamach wspominałem o tym – słuchajcie radia, internetowego radia, dynamicznie rozwija się oferta znakomitej jakości strumieni, z muzyką którą często, gęsto nie znajdziecie w ofercie serwisu streamingowego. Muzyka niszowa, muzyka dawna, muzyka lokalna, muzyka w każdym możliwym i niemożliwym gatunku ;-) …do tego ciekawe audycje, podcasty, całe multum fascynujących rzeczy. Naprawdę warto się zainteresować, bo to rozwijające, horyzonty poszerzające, a obecnie – także – to źródło znakomitego jakościowo materiału. Niektóre rozgłośnie biją na głowę (SQ) to co dostępne w Tidal-u/Deezerze. Także warto rozejrzeć się za dobrym klientem radia, sprawdzić, czy producent naszego nowoczesnego wzmacniacza z netem/ strumieniowca/ głośnikowego all-in-one’a zadbał o dobry moduł obsługi internetowych rozgłośni. Tu – wg. mnie – nadal niedościgłym wzorem jest stary jary LMS / Squeezebox / SlimDevices, gdzie agregacja tego typu treści została zaprojektowana najlepiej. Liczę na to, że Roon Labs, które w pocie czoła pracuje nad zupełnie nową odsłoną obsługi internetowych rozgłośni wbije nas w ziemię. Społeczność mocno wspomaga, dodawane są najlepsze radia, programiści opracowują integrację tego typu strumieni z oprogramowaniem. Mam nadzieję, że będzie to coś wyjątkowego.

Powracając jeszcze na chwilę do Amazona. Oczywiście słuchanie bezstratnego streamu na takim Echo mija się z celem (małym głośniczku AI), stąd w ofercie (od paru miesięcy) opisane u nas wzmacniacz sieciowy i strumieniowiec. Urządzenia budżetowej klasy, ale produkty jak najbardziej z pogranicza HiFi, takie, które pozwalają „wejść” w temat, zakupić dobre paczki i cieszyć się solidnym stereo. To też bardzo ważne, bo zwiastuje większe zainteresowanie ze strony masowego odbiorcy, większe zainteresowanie dwukanałowym audio, HiFI. Rzecz jasna wielu nadal będzie słuchać za pośrednictwem mono wszystkograjów, małych kolumienek nie mających za wiele wspólnego z high-fidelity, ale – no właśnie – strumienie bezstratnej jakości jako standard, marketing, pompowanie tematu – to wszystko może zmienić rynek, mocno namieszać. Pozostaje się cieszyć i czekać na Amazona w Polsce, w cenie – strzelam 24,99 – za te dobro opisane powyżej (dla klientów usług). Taniej, lepiej… czego chcieć więcej?

Ano wiadomo – odpalenia bezstratnej usługi przez Spotify’a oraz Apple (które zaprzepaściło według mnie szansę na odpalenie tego typu usługi wraz ze swoim VOD oraz grami na żądanie, które właśnie debiutują na rynku). Aha, nie zapominajmy o Google – kto wie, może coś ciekawego odpalą znienacka w najbliższym czasie…

BTW Amazon oferuje aż 3 miesiące na bezpłatne testowanie.

Chord Mojo – nowa, redakcyjna referencja „on the go”

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_3977

„Duże” Chordy – jakoś nigdy nie byłem fanem. Tak, na pewno są to znakomite urządzenia od strony inżynieryjnej, świetnie zaprojektowane, tyle tylko że sygnatura dźwiękowa jakoś nie moja bajka. Nie pasowało, mimo paru prób i dałem sobie spokój. Tak to jest, czasami preferencje słuchającego są tak odległe od tego, co oferuje dana „szkoła”, że – po pierwsze – nie warto czasu marnować (się zmuszać), po drugie – subiektywny osąd mógłby być zwyczajnie krzywdzący dla badanego klamota. Był jednak wyjątek. Tym wyjątkiem, chętnie słuchanym tu i ówdzie, było tytułowe urządzenie: Mojo. Według mnie ten maluch prezentuje inne, bliższe mojemu, podejście do reprodukowania dźwięku. Podobał się, choć nie był to jakiś zachwyt, finalnie trafiła się okazja i tak wylądował w redakcji. Ostatnio mobilnego u nas prawdziwe zatrzęsienie, co ma swoje plusy ale i minusy, bo przetestować trzeba, można w różnych okolicznościach (wyjazdowych) co jest tym „+”, ale też przesuwa parę rzeczy planowanych, zakłóca ustalony wcześniej porządek publikacji. Mam nadzieję, że przyszły tydzień będzie owocny, znaczy uda się nadgonić i sporo rzeczy na HDO się pojawi, a mobilne już zapowiadane i właśnie dopiero co zapowiadane oraz to, co leci, nie popsuje playlisty i wyrobimy się ze wszystkim, co tam się ostatnio słuchało.

Trzeba to ogarnąć (świecące kule – komunikacja, sterowanie), ale to nawet dodaje uroku i jest konsekwentnym wyborem
producenta we wszystkich produktach PC Audio 

Dobra, dość pierdzielenia, czas na konkrety. Mojo. Opisany przez praktycznie każdy sajt, w licznych periodykach branżowych, przetestowany „na wylot”. Czy może być coś odkrywczego w opisywaniu sprzętu sprzed c.a. 4 lat? W odniesieniu – jak najbardziej. W odniesieniu do nowego. Dlatego Mojo stanie i stawać będzie w szranki z grającymi penami, przenośnymi amp/dakami oraz DAPami, będzie weryfikował wartość tego, co nowsze, oparte na nowych pomysłach. Przy czym Chord parę lat temu zrobił wiele, by rzecz nam się nie zdezaktualizowała – możliwości tego malucha nadal są i będą „na czasie”. Firma o to zadbała, wybierając drogę uzupełniania, czy wręcz „apgrejtowania” (Poly) podstawowego produktu i chwała jej za to. O Poly zresztą jeszcze przeczytacie. To, że sprzęt nie ma MQA uważam za zaletę, Chord podobnie jak inni, zaimplementował w nowych produktach tą bezużyteczną technologię… to jak z dodawaniem (marketing) DSD do każdego przetwornika (obsługa), czy pogoni na cyferki. Cóż, tak to funkcjonuje.

Także cieszę się, że z jednej strony mamy zaawansowane coś, przyjemniej od innych wyrobów Chorda, brzmiące (dla moich uszu), z opcją uzupełnienia funkcjonalności o pełną obsługę sieciową z certyfikacją Roon Ready, opcją mobilnego serwera audio etc. Fajnie. Choć wiem, czytając fora, że nie wszystko wyszło okey (Poly), co też krytycznie ocenimy, co wyjdzie w praniu. Na razie soute i ta „referencja” to nie – jak wielu interpretuje to słowo – najlepsze, top of the tops, tylko zwyczajnie punkt odniesienia dla testowanych przenośnych (w redakcji). U mnie większość USB DACów gra stacjonarnie (temat na inny wpis – brak zasilania, dedykowany komputer/transport cyfrowy, to często panaceum na problemy, droga do uzyskania lepszego dźwięku… pomiary nie kłamią vide Audio Science Review) i Chord wraz z SMSL Idea mają stanowić mobilny materiał porównawczy.

Wirelessy z Wire. Senki mają kopany moduł łączności, ale to nadal jedne z najlepszych mobilnych nauszników
(wygoda, świetny dźwięk, b. dobry ANC)

Postaram się przemycić w ramach paru najbliższych publikacji sporo spostrzeżeń na temat kompetencji brzmieniowych Mojo, tym razem nie będzie czegoś takiego jak osobna recenzja, a właśnie tak, plus – to już w ramach dużej publikacji – Mojo & Poly (z roonowym przegięciem… tu mobilne spotka… stacjonarne). Tymczasem parę fotek, słuchane w dość oryginalnym zestawieniu (dla porównania) z Sennkami Momentum Wireless OvE (wyłącznie opcja pasywna, z wyłączonymi ficzerami, na kablu podpiętym do Mojo) vs Nura (full DSP, BT, z profilowaniem indywidualnym). Zupełnie odmienne drogi do… no właśnie, do czego? Trochę wyjaśniam poniżej, w mini galerii.

» Czytaj dalej

Chiny atakują, żadnego respektu nie czują #1 SMSL Idea, Topping…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_2880 2

Dzisiaj wielka paczka zapowiedzi. Zaczynamy od chińskich przetworników, jakie ostatnio w dużej liczbie i różnorodności zalewają alliexpress. W redakcji jest już SMSL Idea, najmniejszy, najlżejszy, najmobilniejszy USB DAC/AMP, który jako pierwszy zagroził (konkuruje jak równy z równym) pozycji hiFace DACa (m2tech). Pomarańczowy jest znakomicie brzmiącym audio donglem, jedną z najlepszych tego typu konstrukcji na rynku. Teraz ma konkurenta, który zaskakuje świetną dynamiką, wybitną rozdzielnością oraz głębią przekazu. To naprawdę robi wrażenie, szczególnie, że w malutkiej obudowie zamknięto mocarny układ dwóch, wykorzystywanych „w dużym” audio i to takim z wyższej półki audio, kości odpowiedzialnych za przyjmowanie i przetwarzanie sygnału: kości ESS 9018Q2C oraz XMOSa serii 200 (XU208). Wyobraźcie sobie małego grzdyla o wymiarach 60x16x6mm (sic!), wadze niecałe 10g. zdolnego do obsługi sygnału o parametrach 32/768KHz i DSD512. Mamy zatem nano daka, małego pena zdolnego do obsługi hi-resów 24, 32 bitowych oraz wszelkich, dostępnych materiałów 1 bitowych, w tym ich konwersji w locie do poziomu DSD512 (z PCM), natywnie. W takiej jw. formie. Niebywałe! Jak dodamy do tego regulację fizyczną poziomu, bardzo prawidłowo zrealizowane zasilanie w oparciu o niskoszumowe LDO (niski pobór energii w połączeniu z czarnym jak bezksiężycowa noc tłem – żadnych zakłóceń, żadnych interferencji… to zresztą zasługa nie tylko aplikacji zasilania, ale także niskiego poziomu szumu oraz bardzo niskich opóźnień, jittera, dzięki precyzyjnemu zegarowi (PLL od Silicon Labs)).

   

 

Innymi słowy mamy tutaj coś, czego nie powstydziłaby się konstrukcja stacjonarna, a najmniej biurkowa (btw czekamy na pro-jectowego mini boksa z dwoma układami nowszej generacji 9038Q2M, który mam nadzieję że niebawem trafi wraz z boksowym streamerem do redakcji… będzie test systemu o dość unikalnych cechach tj. filtracja sygnału USB). SMSL Idea doskonale wpisuje się w mobilne, będzie świetnym partnerem dla handheldów, a dzięki odpowiedniemu oprogramowaniu odtwarzającemu (Roon, Vox, HF Player by Onkyo…) w przypadku jabłczanej elektroniki zdolnym do obsługi maksymalnych, wzmiankowanych powyżej, parametrów dźwięku. W takim Roonie, każdy iPad przykładowo może być wyczynowym transportem audio, z podpiętym, tytułowym dakiem, pozwalając w dowolnym miejscu stworzyć strefę z dźwiękiem wysokiej próby. I to wszystko w tak zminiaturyzowanej formie. Od razu nadmienię, że nawet z wymagającymi słuchawkami ten maluch radzi sobie nad wyraz dobrze, pozwala napędzać stacjonarne nauszniki, nawet tak trudne jak HD650! Testuję na iPadzie Pro 10.5 z Roonem i to naprawdę daje radę i to jak daje. Wygodniejsze od laptopa, taki audio pen w ogóle nie przeszkadza (via CKK, niestety nie dają kabla lightningowego, wielka szkoda, choć użytkownicy nowych Pro, nowych makówek (współczuję skądinąd), będą mogli via USB-C. Dowolne słuchawki (wspomniane Senki, Audeze, HiFiMANy, szczególnie HE400/Sundara) i jest grane. A jak sobie to skojarzymy stacjonarnie (bo czemu nie?) z jakimiś np. aktywnymi monitorami bliskiego pola? Mamy wtedy minimalistyczny, wygodny, biurkowy zestaw audio oparty na tablecie (z wygodnym, dotykowym UI), każdym możliwym streamem, protokołem transmisji, grający dowolny materiał. I to wszystko, że nie widać, elegancko, bez zbędnych elementów. Jak jeszcze dodamy do tego – bardzo istotne – uproszczenie toru, jego w dużej mierze uodpornienie na wpływ zasilania ze ściany (baterie), to przyznacie, że robi się ciekawie, a patrząc przez pryzmat nakładów, jeszcze ciekawiej…

Pod Roonem

Wyczynowy materiał i wyczynowe granie. Ten maluch gra to bez żadnych problemów, kompleksów, może za wyjątkiem braku native, ale to leci przez Core Audio (makówka) także nie dziwota. 

Z takiego małego czegoś

Przebosko @ LCD3, przy czym w torze gra tu WA8 Eclipse, jako preamp (liniowo połączony z Idea)

Pod Audirvaną

Wiecie, to dopiero początek. W najbliższych planach będzie tego na kopy. Trafią do nas tej samej firmy (SMSL), designerskie daki M100 oraz M300*, oparte nie na kościach ESS a AKM (drugi, na topowej AK4497, SE/balans), jak również elektronika Topping-a. W przypadku tego ostatniego – nie da się kupić taniej dac/ampów opartych na flagowych kościach C/A i to w układzie jedna kość na kanał. Tak, Topping to przetworniki z dwoma, osobno na kanał, przetwornikami z topowych serii z katalogów ESS/AKM. Przetestujemy dwie najmocarniejsze konstrukcje tj. D50 i D70. Obie konstrukcje mają ambicję zajęcia miejsca głównego, cyfrowego huba w salonie, w najważniejszym systemie audio w domu. D50 to mały DAC SE, zaś D70 to już konstrukcja będąca jednocześnie mocarnym pre z AES/EBU oraz balansem. Oczekiwania wobec nich spore, podobnie jak w przypadku całej tej, chińskiej elektroniki, ceny bardzo, bardzo zachęcające. W końcu poziom 2k za sprzęt, który dysponuje podwójnym układem AK4497 (najlepsza kość, autorska technologia przetwarzania Velvet Sound) to naprawdę nie w kij dmuchał. A za nieco ponad 1k można mieć D50 z dwoma mobilnymi ESS9038 (czyli o jakieś 400 mniej niż u wspomnianego Pro-Jecta). Wielu mówi o dumpingu, o psuciu rynku, ja mówię o zdrowej konkurencji. Akurat wspomniany Pro-Ject ma coś ekstra do zaoferowania, coś co uzasadnia wyższą cenę (cały system, współpraca ze streamerem, wspomniana filtracja USB, możliwość rozbudowy w ramach linii produktowej etc). Także tylko się cieszyć, że mamy szeroki wybór i jeszcze nigdy tak dużo sprzętu o doskonałych parametrach, zaawansowanej konstrukcji, opartych na najlepszych układach dostępnych na rynku nie było oferowanych globalnie, dostępnych dla każdego zainteresowanego.

 

 

Aha, i jeszcze jedno. Na tapecie jest też bardzo, bardzo nietypowy (lubimy takie) też ultrakompaktowy, tyle że nie na ESS a na AKM oparty USB DAC/AMP od iBasso. Chińczycy zrobili coś jedynego w swoim rodzaju, zbalanowany (via 2,5mm jack) przetwornik/wzmacniacz wyposażony w złącze USB-C (jedna z nielicznych, jedna z pierwszych konstrukcji audio pendrive’ów wyposażona w ten nowy standard złącza) a oparty na flagowej kości AK4497. Mowa o iBasso DC01. Kosztuje gorsze, a integruje rzeczy w tym segmencie niespotykane. To zamiast gównianych adapterów audio, dodawanych do najnowszych telefonów pozbawionych złącza jack. Pisałem, że Chiny atakują? Pisałem. Pisałem, że żadnego respektu nie czują? Ano żadnego nie czują. Patrząc na ofertę zachodnich producentów (tak piję do najnowszego Cobalta Audioquesta) jakoś tak mizernie to wygląda. Jak zgłębimy temat pomiarów (AudioScienceReview) to w ogóle robi się ciekawie. Pamiętajmy, pomiary ważna rzecz, ale nasze uszy to rzecz najważniejsza. Wskazówka? Jak najbardziej. Wyrocznia? Absolutnie nie. Tego się trzymamy/-ajmy.

* a to nie jest ich ostatnie słowo, bo M500 w planach, oparty na ESS9038PRO oraz bezkompromisowe (spec), zahaczające o high-endy: strumieniowice DP5 (też ESS9038Pro) oraz następca (?) flagowego D1 oparty na układzie 4xPCM1704 D2. Grubo.

Oppo nie żyje, niech żyje Zidoo? X20 PRO video + Roon

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_1937

Nieodżałowane Oppo. Sprzęt podlegający modowaniu przez najlepszych specjalistów z branży, coś co godziło kino o najlepszej jakości obrazu z doskonałym dźwiękiem stereo oraz wielokanałowym. SQ na poziomie prawdziwie high-endowym, sieć i fizyczny nośnik pod jednym dachem, dobre wsparcie i ugruntowana pozycja na rynku audio oraz video. Do tego w atrakcyjnych cenach to, to dostępne przez plus minus dekadę z okładem. I nagle koniec, finito, Oppo kończy z segmentem wieloformatowych odtwarzaczy AV, z produktami stricte audio kończy. Żałoba.

Piękne to, to nie jest… ale pilot BT w komplecie i wicie, rozumicie, można schować klamota w meblościance

Na szczęście świat nie zna próżni. Na miejsce tego, kto był niekwestionowanym liderem w swojej, dość niszowej, działce, pojawia się ktoś nowy. Nie, nie mamy już fizycznego nośnika, bo ten jednak w coraz bardziej oczywisty sposób przechodzi do lamusa. Są za to aż dwie szybkomontażowe (bez narzędzi) zatoki dla dysków, pokaźna bateria przyłączy z takimi kwiatkami jak USB-C, jak symetryczny tor audio @ XLR, jak aż trzy porty HDMI (2 z 4K) do wyprowadzenia obrazu najlepszej jakości oraz osobno samego audio (ARC), opcja pozwalająca na podpięcie komputera (USB DAC), wyczynowa, choć nie szczytowa kość, bo w mobilnym wariancie, ESS9038Q2M, multum ciekawych możliwości zaszytych w oprogramowaniu (wymuszenie HDR na ekranach SDR, konwersja materiałów w locie, pełna obsługa obrazów płyt SACD (ISO) oraz BD (z menusami, ofc także 4K) itd itp.

BD z ISO, BD z menusami pełnymi, wysokooktanowe, 4K, 40-50Mbps bez zająknięcia itd it
SACD ISO, wszystkie opcje: menu, 2ch, 4ch, 5.1ch… Blu-ray Audio…

Sprzęt mający w zamierzeniach producenta stanowić najlepsze źródło w bardzo rozsądnym budżecie, głównie źródło lokalne (dwa dyski, system Open-WRT / NAS) oraz sieciowe (po sieci lokalnej, jak i w Internecie) do tego – co warto podkreślić – region free (wybór odpowiedniego, dobranego pod odtwarzany materiał: A/B/C. Oczywiście jako standard w tego typu konstrukcjach pełna obsługa zew. napisów, bogate możliwości ustawienia pracy wewnętrznych układów (jak, przykładowo, 9 filtrów dla sygnału audio, regulacja efektu HDR dla video)…

Do tego (de gustibus) niekoniecznie trafiająca w estetyczne gusta obudowa może nie być w ogóle widoczna, a to dzięki inteligentnemu pilotowi zdalnego sterowania działającego w oparciu o bezprzewodową łączność BT. Całość pod kontrolą Androida 7.1 z obiecanym upgrade to wersji 8.x. Imponująco, prawda? No nieźle. Ale imponująco to zrobiło się jakiś miesiąc temu. Imponująco w zakresie audio, dodajmy. W wersji 1.6 Roon labs wprowadził pełne wsparcie dla Androida (obsługa protokołu RAAT) i jako, że system w X20 Pro to dokładnie taki sam Android jak na telefonie (co ma swoje istotne minusy odnośnie obsługi, UI niedopasowanego do okoliczności telewizyjnego, czy projekcyjnego ekranu korzystamy z  tej integracji pełnymi garściami. Tak jak iPad, czy iPhone staje się z automatu end-pointem, tak też nasz X20 staje się i mimo pewnych problemów obsługowych (w sensie, sama skrzynka i korzystanie z pilota) możemy cieszyć się androidowym end-pointem z 9038 i zbalansowanymi wyjściami na pokładzie. Działa to sprawnie, także wszyscy właściciele androidowych boksów, macie mocarną opcję audio w pakiecie.

Czas przejść do sedna, opisać klamota, poinformować jak sobie radzi z odtwarzaniem multimediów i czym właściwie jest (audio), a czym nie jest (audio). W zakresie video nie ma zaskoczeń, to bardzo dobry sprzęt do kina domowego, bezproblemowo radzący sobie z praktycznie każdym materiałem, czego niestety nie da się powiedzieć o strumieniach z sieci – tu musimy liczyć się ze sporymi ograniczeniami. To słabszy punkt, choć można to do pewnego stopnia zniwelować (strumieniem z telefonu/tabletu via miracast, można  na wejściu HDMI wpiąć jakiegoś dongla typu Chromecast czy Roku). Zaraz ze wstępniaka zrobi mi się recenzja cała. Zapraszam do lektury:

» Czytaj dalej

Bluesound z nową serią „i”, bo AirPlay2, a to tylko wstęp…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
NODE-2i-WHT-Front-Above-Straightened

Wstęp do nowości jakie ta submarka NADa wprowadziła do swoich najnowszych produktów. Według mnie najistotniejszym elementem, poza AirPlay 2 (pełna identyfikacja, Siri, multistrefy, przekazywanie dźwięku do urządzeń poprzedniej generacji w ramach BluOS) jest nowy, zaawansowany moduł Bluetooth. Dlaczego? Ano dlatego, że poza wprowadzeniem aptX HD (24 bity, z bardzo niskim poziomem opóźnień, bitrate zbliżonym do bezstratnej kompresji… choć to nadal stratna, nadal) nowy moduł BT pracuje nie tylko jako odbiornik, ale także jako nadajnik. Wreszcie to zaimplementowali, do tej pory właściwie jedynymi produktami na rynku z takim rozwiązaniem była/jest nowa seria „klasyków” NADa (integry, jak testowany u nas model C368 oraz najnowsze warianty amplitunerów tego producenta). Rzecz absolutnie niezbędna w sytuacji, gdy chcemy skorzystać z naszych słuchawek bezprzewodowych, a tych, jak wiadomo obecnie klęska urodzaju i aż trudno nadążyć za wszystkimi nowościami w tym segmencie.

Na marginesie, jutro (obowiązuje mnie NDA) z rana będzie zapowiedź kolejnych, prawdziwie bezprzewodowych IEMów od RHA…  w tym wypadku to jakość dźwięku będzie No.1, poza tym wreszcie pojawiły się w szerokiej dystrybucji bezdrutowe HP70 i nie omieszkam sprawdzić, jak te słuchawki sobie radzą, mając w pamięci znakomite, przewodowe HP50.

Powracając do nowych streamerów z dodatkami od Bluesound, firma postanowiła wymienić cały katalog swoich produktów: w ofercie pojawiły się nowe wersje strumieniowca (Node 2i), powerstrumieniowca (z amplifikacją – Powernode 2i) oraz serwera/rippera Vault 2i, jak również samograjów tj. bezprzewodowych głośników Pulse (w kilku wariantach), także tych pod kino (belka i sub). To ostatnie rozwiązanie otrzymało jeszcze coś ekstra – port HDMI 2.0 z ARC & CEC. Patrząc na to wszystko widzę, że ktoś tu ma ambicję wygryzienia Sonosa. Rośnie im konkurencja. W przypadku Bluesound mówimy o specjaliście z branży (NAD), parę dni wcześniej na konferencji Amazona pokazano urządzenia wprost konkurujące z produktami Sonosa (patrz nasz wpis).

Generacja 2i pozwala zatem na uruchamianie dowolnego streamu (w ramach jabłkowego protokołu AirPlay 2) via WiFi, pozwala zintegrować słuchawki bezdrutowe z urządzeniami 2 generacji z „i”, realizując w praktyce ideę świata bez kabli, wspiera kodek aptX HD (najnowszy układ Qualcomm CSR8675), obsługuje MQA, jest Roon Ready, pozwala cieszyć się szybkim połączeniem sieciowym w ramach standardu ac (5GHz, bezprzewodowo 1Gbit/s), moduł działa tutaj dwuzakresowo w ramach sieci 5GHz, co powinno przełożyć się na jakość transmisji oraz jej zasięg. Oczywiście nadal mamy agregację treści w ramach firmowego oprogramowania BluOS 3.0, które jest jednym z najbardziej dopracowanych, najlepszych (autorskich) rozwiązań w branży.

Z tym ostatnim elementem (Blu w wersji 3.0) wiąże się kolejna z nowości. Integracja asystentów głosowych, AI. Na początek rusza Alex-a, choć producent obiecuje szybkie (jak tylko będzie Google gotowe) wprowadzenie alternatywnego Google Assistant. O Siri już wspomniałem. Widać z powyższego, że – jak wcześniej gardłowałem o tym – głosowe sterowanie, integrowanie AI będą wyznaczały kierunek ewolucji audio produktów w bieżącym i przyszłym roku. To będzie w centrum. Tak jest w przypadku tytułowych, cenionych streamingowych klamotów. Bluesound zapowiada, że wraz z wprowadzeniem AI od Amazona, pojawią się także przygotowane przez producenta sceny (skills – coś, co w przypadku Amazona bardzo sprawnie działa, sprawnie, bezproblemowo, automatyzując nam wiele rzeczy).

Ceny?  NODE 2i (US$499 / £499 MSRP), POWERNODE 2i (US$799 / £799), VAULT 2i (US$1199 / £1099), PULSE 2i (US$799 / £749), PULSE MINI 2i (US$499 / £499), PULSE FLEX 2i (US$299 / £299), & PULSE SOUNDBAR 2i (US$799 / £799 czerń, US$899 / £899 biel). Jest drożej od wcześniejszej generacji, która btw właśnie została mocno przeceniona.

PS. Na BluOS 3.0 pojawił się nowy serwis (co oznacza, że do ponad 20 wzrośnie liczba obsługiwanych usług streamingowych) SOUNDMACHINE. Same klamoty przeszły niewielki, ale korzystny wg. mnie lifting: podcięli je od dołu, wygląda to bardzo fajnie. Aha, Node 2 ma teraz nie jedno, a dwa złącza TOSLINK, żeby łatwiej integrować AV co stoi obok ;-) , jedno z nich jest dual mode (też analog). Zachowali (i dobrze!) słuchawkowego jacka na froncie (a ze smartfonów masowo usuwają ;-) )

Alternatywa dla PC w salonie, kontynuacja: Zidoo X10

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20180209_141839649_iOS

Właśnie dostałem info od dystrybutora, że na rynek niebawem trafi topowy Zidoo X20. W wersji PRO z ESS 9038 na pokładzie (!). Będzie. Tymczasem zapowiadany wraz z naszym „DAC Anno Domini 2018″ Matriksem Mini-i Pro 2S, model o oczko (no dwa) niżej – X10. Piękna oprawa (obudowa rodem z luksusowych HTPC…), bogate możliwości i gotowa alternatywa dla PC (wspomniane przed chwilą HTPC) do salonu. Zamiast. Napędzane Androidem, co generuje pewne problemy (UI), ale w wersji przetworzonej przez producenta, jest funkcjonalne i generalnie daje radę, ba, powiem więcej, to jedna z najbardziej udanych wariacji (by Zidoo) w zakresie UX google’owego systemu, bardzo sensownie dopasowana do realiów: pilot & duży ekran.

Zidoo X10 to taki omnibus… pamiętacie naszą zeszłoroczną recenzję podobnej konstrukcji EGreat’a A10? Chodzi o to, by „ogarnąć” wszystko jak leci bez kompromisów jakościowych (obraz po pierwsze), podobnie jak w przypadku HTPC być otwartym na to, co przyszłe, stanowiąc alternatywę nie tylko dla PC, ale także dla smartTV. To ostatnie btw od kilkunastu miesięcy jest na tyle dojrzałe w całej swej mnogości, różnorodności, że taka skrzynka, taka jak tytułowa, musi się naprawdę mocno czymś wyróżniać, by zwrócić uwagę nabywcy, szczególnie takiego, który to smartTV w nowym wariancie ma. A pewnie ma, bo w końcu, takie Zidoo stanie pewnie w sąsiedztwie jakiegoś UHDTV (bo te strumienie 4k, bo najnowsze formaty, technologie audio-wizyjne). No chyba, że projektor będzie, to wtedy nie trzeba się ścigać na możliwości, funkcje, bo projektor to projektor, bez tych wszystkich apek, strumieni i czego tam jeszcze. Dobrze, to co tu mamy, co może nas dodatkowo zachęcić?  Jak komuś trzeba serwera, no to ma NASa (i to całkiem niezłego, bo pod multimedia robionego), jak chce sobie agregować różne treści to dobierze akurat taki soft, jaki mu najbardziej podchodzi, a jak ma to być transport audio (strumieniowy ofc) to będzie transport audio (USB Audio – leci na dowolnego daka) itd itp.

Moim skromnym zdaniem takie skrzynki mają sens, ale tylko wtedy gdy faktycznie producent podchodzi bezkompromisowo do funkcjonalności, daje coś „ekstra”, coś co wyraźnie forsuje takie rozwiązanie ponad wspomniane telewizyjne smarty. To musi dawać dodatkowe korzyści, najlepiej łączyć wszystko w jedno, fajnie jak jeszcze jakiś kozacki przetwornik w środku siedzi, żeby – właśnie – stanowić prawdziwe centrum audio-wideo, spinające wszystko w ramach jednego klamota. Taka integracja, z pełną paletą patentów na sterowanie, z wymaganą ciszą, odpowiednio elegancką formą może nas zachęcić do wejścia w temat.

Czy X10 jest właściwym wyborem, odpowiedzią na powyższe wymagania? Popatrzmy:

 

» Czytaj dalej

Yes! Yes! Yes! Chromecast z oficjalnym wsparciem w Roonie!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Roon_Chromecast

Znakomita wiadomość z samego rana czeka wszystkich użytkowników front-endu Roon labs. Moi drodzy, od teraz, Roon ma pełne wsparcie dla popularnego Chromecasta. Można zatem bez ograniczeń strumieniować w strefach, korzystając z tanich jak barszcz end-pointów Google’a. Obecnie cast staje się powoli standardem w branży, coraz więcej producentów sprzętu audio integruje to rozwiązanie w swoich produktach. Możemy zatem skorzystać z wygodnej alternatywy dla sinozębnego, który jak wiemy jest stratny, do tego trudno go implementować do rozwiązań wielostrefowych (generalnie BT był pomysłem point-to-point, ostatnio to się zmieniło, ale nadal ze sporymi ograniczeniami… zasięg, liczba połączonych jednocześnie urządzeń, różne specyfikacje / warianty). Zamiast Bluetootha mamy zatem Chromecasta i to idealny patent na wiele stref, bo nie tylko integruje wszystko to jeszcze w ramach naszej infrastruktury sieciowej (WiFi) integruje. Teraz z najlepszym na rynku software do zawiadywania. Zrobili to, z tego co widzę, jak zwykle perfekcyjnie! Wszystkie Chromecasty są identyfikowane i stają się urządzeniami „Roon Ready”. Innymi słowy mamy pełne wsparcie dla tego rozwiązania, pełną identyfikację. Dlaczego w cudzysłów zatem? Ano dlatego, że podobnie jak ma to miejsce z AiPlay’em mówimy o customowej implementacji, nie ma tutaj pełnej integracji w ramach protokołu RAAT. Świetne jest natomiast to, że ta własna interpretacja cast daje wszystkie benefity jakie oferuje nam Roon. Innymi słowy, mamy ciastko i jemy ciastko ;-) …Google nie daje opcji napisania kodu dla Chomecastów zamiast. To musi być i jest pewna proteza, ale jw z pełną de facto funkcjonalnością. Super! Dlatego też, mimo patentu na cast, mówię na te dongle endpoint roonready. Wiecie, co to oznacza w praktyce? Integrację całej audio elektroniki w środowisku Roona za 130 złotych, licząc za pojedynczego dongla. Analog lub cyfra. Czujecie? I ten custom code jest gaplessolubny. Zarówno lokalnie, jak i zdalnie (Tidal). Czujecie?!

O Chromecastach, o castowaniu było u nas nie raz i to nawet szmat czasu temu było ;-) Ot choćby tutaj opisałem benefity jakie serwuje to, co powyżej, na obrazku uwidocznione (Chromecast Audio). Mało? No, to jeszcze przykładowa implementacja castowania audio w recenzji wzmaka z nowej linii NADa: C338

Chromecasty obsługują w trybie bez konwersji sygnał 24/96 (Audio) i tak to wygląda pod Roonem. Oczywiście, żeby skorzystać z grania bitperfect łączymy końcówki Google za pośrednictwem cyfrowego linku… wychodzimy sygnałem via toslink na zew. daka. W sytuacji, gdy zechcemy skorzystać z wbudowanego w Chromecasta przetwornika, sygnał przestaje być bitperfect… w końcówce do pracy zabiera się wbudowane DSP i możemy, przykładowo, słuchać sobie z bezpośrednio podpiętych słuchawek. Roon pięknie nam wszystko identyfikuje, nie trzeba niczego ustawiać, wszystkie casty są od razu gotowe do strumieniowania. Jak chcemy zmienić sposób pracy to można ustawić mapowanie kanałów (przetwarzanie dźwięku wielokanałowego), można zmienić sposób działania z materiałem MQA (co ciekawe, Chromecast zawiera w sobie dekoder kontenera, można zatem zrobić pierwszy etap rozpakowania w „donglu” Google), można zmienić kontrolę głośności (stała, zmienna) i wreszcie załączyć opóźnienie resynchronizacji (uniknięcie przerw w graniu, gdy zmienia się format odtwarzanej muzyki).

No i jest! Oficjalnie, pełne wsparcie, autoidentyfikacja… zarówno Chromecast Audio, jak i Video

To według mnie domknięcie tematu. Od teraz Roon obsługuje wszystkie liczące się technologie na rynku. Można, bez względu na wybór, integrować sobie rozwiązania oferowane przez gigantów, bez względu na to co wybraliśmy, z czego korzystamy będzie to w Roonie obsługiwane. Mamy AirPlay, mamy Cast, mamy LMS (Squeezeboksy i rozwiązania pokrewne), mamy wreszcie Sonosa. Ten ostatni też preferuje podejście holistyczne, czytaj: ma być wszystko zintegrowane. I prawidłowo! A to przecież nie wyczerpuje listy, dodajmy do tego rzeczy opracowane przez takie firmy jak Devialet (własny protokół transmisji Air), Linn-a, czy NADa (BluOS). Jakby tego było mało, implementują do front-endu rozwiązania softwareowe (silniki DSP, niskopoziomowe wtyczki) takich specjalistów, jak: HQ Player, JPlay oraz oferują możliwość integracji z popularnymi playerami (agregatami treści): Audirvana czy JRiver. Krótko rzecz ujmując – Roon nie ma obecnie konkurencji. Jest Roon i długo, długo nic, co byłoby odpowiednikiem, miało zbliżone możliwości. Niesamowite jak to oprogramowanie się nam rozbudowało, jak wzrosły jego możliwości. Sama idea pozostała niezmienna, ma być „wszystko pod jednym dachem” i jest, ale ważne jest też to, jak to działa, jak to funkcjonuje na co dzień. Dużo na ten temat pisałem na łamach, nie będę się powtarzał, wystarczy zajrzeć do linków poniżej:

…o ROONie możecie przeczytać w naszych wcześniejszych wpisach: opis, poradniki nt. front-endu znajdziesz pod tym linkiempod tym oraz pod tym a także tutaj i tu. I jeszcze o tu. O ROCK (Roon Optimized Core Kit) tutaj, o iPENGu w ROONie (tutaj) i Audeze pod ROONem (tu) oraz tutaj (urządzenia na iOS pełnoprawnymi źródłami, end-pointami w Roonie)

Powiem tylko tyle, że takie coś stanowi obecnie fundament nowoczesnego systemu audio i bez takiego elementu nie tylko tracimy (bo nie integrujemy, albo robimy to tylko częściowo), ale w przypadku grania z pliku, po prostu rezygnujemy z możliwości jakie oferuje nam dzisiejsza technologia. To podstawa i moim zdaniem miesięczny koszt w okolicach 40 złotych (gdy płacimy roczny abonament tj. ok. 460zł, tutaj, podane w ujęciu „miesięcznym”) jest adekwatny do tego, co otrzymujemy w zamian. Koszt dożywotniej licencji jest wysoki, to 500 dolarów, ale popatrzmy ile wydajemy na sprzęt. A przecież to oprogramowanie integruje nam te wszystkie klamoty, to nie jest zwykły player, a nawet kombajn agregujący treści. To coś dużo większego. Na forum użytkowników toczy się dyskusja, czy Roon nie powinien udostępnić opcji opłaty miesięcznej. Moim zdaniem, psychologicznie, byłoby to całkiem sensowne rozwiązanie, bo dla wielu taka danina płacona co miesiąc byłaby strawniejsza, łatwiejsza do akceptacji. Cóż, żyjemy w czasach abonamentowych, to obowiązujący dzisiaj model dystrybucji, płacenia za software, za treści. Roon jest tu zachowawczo-konserwatywny, co powinno spodobać się tradycjonalistom (słyszą mnie, tradycjonaliści? ;-) ). Tak czy inaczej, to obecnie rzecz bez alternatywy, ekosystem obejmujący serwer, zdalny dostęp, końcówki, rozwiązania dedykowane z pełnym wsparciem dla setek produktów audio na rynku, z obsługą wszystkich liczących się technologi. 

Wow!

Chromecast Audio

  

Oczywiście mamy pełne możliwości łączenia w grupy, grania różnej muzyki w różnych strefach (działa grupowanie via Google Home pod Roonem), skorzystania z wbudowanego w Roonie silnika DSP. Wszystko.
Działają Chromecasty Video (all), działa oczywiście Audio, działają google’owe smart głośniki oraz każde urządzenie z zaimplementowanym castem. Wszystko.

Chromecast Video (1 gen)

Wszystkie strefy (3) @ cast gotowe do strumieniowania…

Tu analogowo via Chromecast Audio na słuchawkach słuchane

A tu po cyfrze leci do zew. przetwornika w salonie

Oczywiście do 24/96 leci nam via SPDIF bitperfect (tylko na Audio, Video mają na sztywno 48KHz, restrykcja dotycząca implementacji HDMI w „donglach” Google’a)

A jak leci coś wyżej, to jak wyżej ;-) …konwersja w dół

PS. Mówi się na ulicy, że Roon będzie niebawem nie tylko strumienie tidalowe obsługiwał. Będzie SoundCloud (zaawansowane rozmowy …pięknie!), gadają o integracji swoich strumieni także Francuzi z Qobuza (miał być w Polsce, w zeszłym roku miał!)