LogowanieZarejestruj się
News

Test Matrix Mini-i PRO 2015: patent na bezproblemowe granie PCM/DSD

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Matrix Mini i Pro front

Testowaliśmy wcześniejsze wersje tego przetwornika, obie – czytaj z Analog Devices (dwa układy AD1955) oraz z kostką ESS Sabre, a jeszcze wcześniej pierwszą generację, która trafiła premierowo na nasz rynek parę lat temu, również opartej na świetnej kości AD1955. Oba wywarły korzystne wrażenie, stanowiąc jedne z najwartościowszych propozycji w swoim zakresie cenowym. Pierwszy kosztował ok. 1500 złotych, drugi ponad 2000. W przypadku opisywanego przetwornika, opartego ponownie na kości Sabre na pudełku widnieje cena 2199 złotych. To pułap, w przypadku DACów, jeszcze z zakresu „nie drogie”, ale też ponad 2000 złotych to kwota, za którą będzie można kupić wiele alternatywnych rozwiązań. Czy nowa, tegoroczna edycja Mini-i PRO warta jest tych pieniędzy? Czy Matrix przyciągnie głodnych dobrego brzmienia, skłaniając do zakupu tego właśnie przetwornika? Po kilku tygodniach spędzonych na testowaniu nowego PRO mogę odpowiedzieć na oba te pytania twierdząco. Zmiany, jakie wprowadzono, dotyczą właściwie jednego, jedynego aspektu, ale są to zmiany dla wielu znaczące, bo pozwalające cieszyć się alternatywą dla PCM, plikami DSD i to pod każdą postacią, natywnie, bez żadnych sztuczek, konwersji. Przy czym, co warte podkreślenia, ten DAC pracuje w 100% stabilnie i przewidywalnie – wystarczy raz skonfigurować go w systemie (mam tu na myśli zarówno OSX jak i Widnowsa) i już możemy cieszyć się wszystkimi możliwościami tego produktu, bez konieczności uciekania się (Korg) do wygibasów w systemie. W odróżnieniu od wspomnianego Korga, tutaj sterowniki pracują w systemie, tzn. DAC jest normalnie wykrywany przez OS, pracuje cały czas, zarówno w odtwarzaczu (specjalnie skonfigurowanym pod granie SACD/DSD), jak i w systemie (PCM), odtwarzając wszelkie dźwięki. To wygodne, choć to też pewien kompromis, szczególnie w przypadku Windowsa, bo pamiętajmy że obsługa dźwięku w tym oprogramowaniu obarczona jest sporymi ograniczeniami. W odróżnieniu od OSX, gdzie mamy core audio i executive mode (integer mode), co oznacza nie tylko bezpośredni dostęp do podłączonego do komputera urządzenia (DACa), ale także bezproblemową współpracę bez żadnych dodatkowych sterowników (z wyjątkami, patrz KORG) z obsługą dowolnego materiału audio (bez ograniczeń dotyczących parametrów – inaczej niż w systemie MS, gdzie mamy 24/96 maksymalnie). Dodajmy do tego brak rejestru i dużo lepsze zawiadywanie podłączonymi do komputera peryferiami i cóż… system Apple wyraźnie góruje nad okienkami. Na szczęście, dla użytkowników, nadal najpopularniejszego systemu operacyjnego na świecie, jest sporo software, który niweluje wspomniane braki.

Dzięki wtyczkom, darmowy foobar obecnie daje jako jedyny odtwarzacz software’owy (software KORGA – jest świetny, ale tylko dla przetworników KORGA, bo tylko z nimi wszystkie opcje, w przeciwnym razie jest wyłącznie 16/44, brak odtwarzania DSD etc.) pełne możliwości obsługi plików .dsf, .dff oraz obrazów SACD, współpracując z dowolnym przetwornikiem natywnie odtwarzającym taki materiał. Takich przetworników wbrew pozorom nie ma za wiele na rynku, bo większość z tego, co rynek obecnie oferuje, nie obsługuje DSD natywnie, a przez filtry, oprogramowanie, konwersję pozwala na odtwarzanie takich plików. To jest mniej więcej tak, jak z przetwornikiem 16/44, który co prawda zagra materiał hi-res, ale po downsamplingu przeprowadzonym w oprogramowaniu, albo – inny przykład – konwersji DSD do PCM. Nawet samo „natywne” odtwarzanie DSD w przetworniku, którego kość C/A tego nie potrafi (na co jasno wskazuje specyfikacja układu), de facto dokonywana jest przez filtr, sygnał ulega przekształceniom, sama konwersja nie jest obsługiwana przez główny układ. Warto przy tym pamiętać, że zabawa w DSD wymaga odpowiedniego źródła komputerowego i odpowiedniego interfejsu USB w przetworniku… tu nie ma drogi na skróty, tu musi być odpowiednie zaplecze po stronie zewnętrznej karty dźwiękowej (naszego DACa). W przeciwnym razie, będziemy mieć marketingowe odtwarzanie, a nie faktyczne takiego materiału. Wreszcie w Windowsie trzeba skorzystać z dodatkowego sterownika ASIO, aby pominąć systemową obsługę dźwięku.

Piszę o tym wszystkim, nie bez powodu. W poprzedniej publikacji wyjaśniłem czym jest DSD. To nie jest coś lepszego, a po prostu inne, często bardzo dobre (bardzo) jakościowo źródło muzyki, co wiąże się ze starannością przygotowania tego typu materiału, choć i tu bywa z tym różnie (warto w tym celu sprawdzić recenzje na http://www.sa-cd.net …poza tym wydawane są obecnie pliki DSD, materiał którego na płycie SACD nie było). Daje pewne korzyści, a dla niektórych będzie to ważny, bo nawiązujący do tego, co fizyczne (kaseta, winyl) sposób zapisu cyfrowego – pliki w tym formacie nierzadko stanowią referencyjny materiał, ich jakość daje gwarancje, że to co trafi do przetwornika i dalej do przedwzmacniacza/wzmacniacz, w odpowiednio dopasowanym torze, usłyszymy dźwięk w najlepszym wydaniu, najlepszym na jaki stać nasz system. Warto jednak w tym miejscu nadmienić, że zbliżone efekty dają najlepsze pliki PCM, „wyczynowy” materiał DXD, najlepsze realizacje 24 bitowe. Pamiętajmy, to zawsze tylko cyfry, a na to, czy coś brzmi dobrze, czy tylko poprawnie, albo nie brzmi wcale składa się całe mnóstwo czynników, z których sposób zapisu finalnego materiału wcale nie jest najistotniejszy. To tylko jeden z elementów, a przy rejestracji, postprodukcji, tego jak zmiksowano utwór w studiu to wręcz ostatni czynnik, ostatni, a nie jedyny, czy pierwszy, mający wpływ na to, co usłyszymy na głośnikach czy w słuchawkach.

Znakomicie obrazuje to materiał „remastered for iTunes”, pliki skompresowane stratnie AAC (Master for iTunes, iTunes Plus – patrz biała księga http://images.apple.com/itunes/mastered-for-itunes/docs/mastered_for_itunes.pdf). Innymi słowy, to na ludziach w studnio nagraniowych, inżynierach dźwięku, ludziach przygotowujących materiał do dystrybucji spoczywa główny ciężar odpowiedzialności za to co dotrze do naszych uszu. I nie zmienią tego żadne cyferki w odsłuchiwanym przez nas materiale. Nie oznacza to, rzecz jasna, że wystarczy przetwornik obsługujący format CDA (16/44) – nie, benefity zawiązane z wykorzystaniem materiału hi-res zostały bardzo ładnie opisane w powyższym pdfie. Wspominają o tym ludzie, którzy stoją za dystrybucją muzyki w największym kramiku plikowym ze skompresowaną stratnie muzyką. Dobrze to sobie uświadomić i wyciągnąć wnioski. Innymi słowy, każdy, dobrze wydany materiał, to materiał warty posiadania w zbiorach, w kolekcji. Zaletą kompresji stratnej jest jej łatwa adaptacja do celów streamingu i uniwersalność (wszelkie platformy), dla materiału o jakości taśmy matki, nie będącego poddanego procesowi przykrojenia dla potrzeb danej dystrybucji, bezkompromisowego z założenia, to na czym odtwarzamy ma oczywiste znaczenie, bo w takim scenariuszu chcemy usłyszeć dokładnie to, co zarejestrowano, dokładnie, a więc bez konieczności ingerowania przez elektronikę, oprogramowanie w sygnał, bez jego przekształceń. To dwie, różne drogi prowadzące do tego samego celu, efektu – wysokiej jakości dźwięku. Są na rynku przetworniki, które każdy materiał poddają przekształceniom. Te wyższej, czy najwyższej klasy (np. NAD, zamieniający sygnał PCM na PWM z częstotliwością próbkowania 844 kHz, przy 35 bitowej rozdzielczości) robią to w sposób mistrzowski, znakomity, ale to właśnie inne, to nie purystyczne (mniejsza, jak to nazwiemy, tu nie chodzi o deprecjonowanie czegokolwiek, a jedynie wskazanie różnych dróg dojścia do tego samego celu) podejście do tematu. To jak z tym opracowywaniem plików na potrzeby Mastered for iTunes Plus. W końcu i tak decydujemy my sami, mając do dyspozycji dobry, czasami wręcz bardzo dobry sprzęt odtwarzający, a więc mając odpowiednie zaplecze, zaplecze gwarantujące optymalne odtwarzanie materiału źródłowego.

Mini-i PRO jest narzędziem zdolnym do odtworzenia dowolnego materiału w jakości zbliżonej do referencji, ma ku temu odpowiednie możliwości wynikające ze specyfikacji, jak i konstrukcję toru dźwiękowego zapewniającą świetny sygnał na wyjściu – czy to zbalansowanym, czy niezbalansowanym, do wyboru. Jest parę rzeczy, które warto byłoby poprawić w tym przetworniku, o czym poniżej przeczytacie. Nie jest bez wad, ale jako docelowe źródło komputerowe, z bardzo dobrym interfejsem SPDIF (sprawdzone na naszym redakcyjnym 515BEE) może stanowić fundament dowolnego systemu, także tego z bardzo wysokiej półki. Nasz nie jest z najwyższej, ani z wysokiej nawet, bo wychodzimy z założenia, że testowanie na szwajcarskich klockach za 100 000 sztuka jest …sztuką, dla sztuki i w żaden sposób nie jest miarodajne dla naszego Czytelnika (nie to, że nie możemy, czy nie mamy możliwości – taki sprzęt jest do słuchania, czy może być sprzętem do testowania produktów za sto tysięcy złotych). Takie coś kompletnie nas nie interesuje. Trochę inaczej wygląda to w przypadku słuchawek (za 8000 tysięcy kupujecie sprzęt, który w przypadku głośników wymagałby inwestycji na poziomie kilkudziesięciu, albo stukilkudziesięciu tysięcy), ale też widzę obecnie rozwój tego segmentu w kierunku (finansowej) stratosfery. Nie będę się rozwodził czy to dobrze, czy źle – znajdą się nabywcy na wzmacniacz słuchawkowy za 50 tysięcy, albo słuchawki za 30 i więcej… proszę bardzo. Mam tylko wątpliwości, czy kupujący, kupi w ten sposób dźwięk, czy kupi coś zupełnie innego. Ale nie krytykuję tego, rozumiem, że jak są potrzeby na które może odpowiedzieć rynek, to pojawiają się wychodzące naprzeciw tym potrzebom produkty. Tyle. W Mini-i PRO, podobnie jak we wszystkich wcześniejszych produktach tego producenta, mamy zdroworozsądkowe zachowanie proporcji między tym co dostajemy, a tym za co płacimy. Ten DAC jak wyżej, może być traktowany jako „end-of-the-road”, bo jest przygotowany na wszelkie materiały, jakie oferuje dzisiejsza jak i przyszła dystrybucja (raczej nie wyjdziemy poza to, co jest, bo te wyczynowe pliki to i tak margines materiałów audio dostępnych obecnie dla konsumentów), obsługuje wszystko jak leci, jest w pełni wyposażony. Poza tym, dzięki swoim kompetencjom, muzyka dobrze zrealizowana, zapisana w dowolny sposób, czy to na płycie CDA, czy w pliku z iTunes, zabrzmi świetnie, a przecież o to tutaj chodzi – chodzi o to, by taki materiał zabrzmiał świetnie na naszym torze, żeby sprzęt nie był tutaj żadnym ograniczeniem. Jest w Matriksie wyjście słuchawkowe, które bez względu na okoliczności lokalowe (adaptację akustyczną pomieszczenia), pozwoli nam docenić umiejętności opisywanego produktu. Nie jest to najlepsze wyjście słuchawkowe, jakie przyszło mi słyszeć, ale jest na tyle dobre, na tyle uniwersalne (sprawdziłem zarówno na dynamicznych AKG K701, HD650, jak i ortodynamikach HiFiMANa HE400 oraz Audeze LCD-3, LCD-X oraz EL-8 cls), że sprawdzi się z wysokiej klasy słuchawkami – nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Poniżej o wadach i uzasadnieniu tego, co powyżej napisane…

» Czytaj dalej

Nowa seria M2Tech Evo Two

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
nowa-seria-evo-two-1800

Włoski pionier PC-Audio wprowadza na rynek nowe modele dobrze znanej już serii EVO.  Premiery nowych produktów M2Tech nie są częstym zjawiskiem. Ekipa Marco Manunty poświęca dużo czasu zanim zaproponuje coś naprawdę i pod każdym względem lepszego niż to co do tej pory oferowali swoim odbiorcom. Na fali ogromnego sukcesu i licznych nagród branżowych, jedne z najlepszych dostępnych na rynku modułowych komponentów do PC-Audio klasy Hi-End doczekały się następców: Anychroniczny konwerter USB/SPDIF 24bit/192kHz – HiFace Evo, precyzyjny zegar Evo Clock i dedykowany niskoszumny zasilacz Evo Supply.

HiFace Evo Two - zachowuje niespotykaną uniwersalność poprzednika umożliwiając podłączenie wszystkich możliwych wyjść cyfrowych z I2S włącznie. Dodatkowo zaprojektowano na nowo cały układ konwersji. Obecnie obsługuje już nie tylko 192kHz PCM, ale aż do 384kHz i  DSD 128x. Sekcja USB pracuje już w natywnym trybie ASIO pod Windows oraz IntegerMode na OSX i Linux. Może być zasilany z portu USB lub jak dotychczas z zewnętrznego zasilacza. Kolejną nowością jest wejście cyfrowe SPDIF do komunikacji zwrotnej z komputerem. Umożliwi to nagrywanie lub konwersję bitową i częstotliwościową z zewnętrznych źródeł cyfrowych. Poszerza to zakres zastosowań HiFace Evo Two do studiów nagrań i Home-recordingu. Całości dopełnia funkcjonalny wyświetlacz.

Evo Clock Two
 - usprawniony precyzyjny generator częstotliwości WorldClock i MasterClock. Użyto najlepszych rezonatorów wzorcowych stabilizowanych temperaturowo TCXO. Częstotliwości podziału uzyskiwane są przez układy do tej pory stosowane w przemyśle satelitarnym. Rozwiązano również jedną funkcjonalną bolączkę poprzednika. Otóż nie będzie obecnie potrzeby ręcznego przęłączania częstotliwości MasterClock, bo HiFace Evo Two wysyła informację o częstotliwości próbkowania do Evo Clock Two przez osobny przewód optyczny.

Evo Supply Two - zastępuje bateryjnego porzednika, ale bez kompromisu na jakości. Zapewnie trzy 9Voltowe wyjścia stabilizowane na układach dyskretnych. Dzięki temu uzyskano znacznie lepsze parametry, szczególnie w tłumieniu szumów wysokiej częstotliwości niż zasilacze oparte na układach scalonych. Seria Evo wkrótce ma być rozszerzona na o mały wzmacniacz słuchawkowy Evo Headphone i miniaturowy DAC - Evo PhoneDAC.

Ceny:
HiFace Evo Two – 2200zł
Evo Clock Two – 2200zł
Evo Supply – 1700zł

» Czytaj dalej

PC Audio na nowym poziomie? Minix NEO Z64 W z Win 8.1

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Minix_Neo_Z64_iso

To wygląda jak Apple TV. To jest ATV (popatrzcie tylko na tę obudowę!), tyle że zamiast jabłuszka na ekranie zobaczycie… Windowsa 8.1. To PC. Taki mini, czy precyzyjniej mikro PC w formie idealnie pasującej pod telewizor. I nie tylko telewizor, bo dla nas najważniejsze jest to, że to znakomite rozwiązanie źródłowe dla systemu audio, idealne, bo pasywne, małe, a przy tym uniwersalne i przyszłościowe, jak każdy komputer. Będziemy testowali ten sprzęt niebawem i mam nadzieję, że spełni oczekiwania, tzn. będzie alternatywą dla klasycznych systemów komputerowych, w tym także dla będących najczęściej wykorzystywanymi w takich (audio) aplikacjach laptopów. U mnie bardzo dobrze sprawdza się tablet PC, który jednakowoż ma pewne oczywiste ograniczenia (np. jeden port – co ma plusy, ale i minusy w przypadku maszyny pod multimedia). Cóż, bardzo jestem ciekaw jak to mi zagra, z przyjemnością sprawdzę to urządzenie, szczególnie że właśnie w przypadku PC udało mi się ostatnio w najpełniejszy sposób docenić zalety plikowego DSD (sprzęt komputerowy Apple jest praktycznie bezproblemowy pod kątem zastosowań audio, ale nie daje tak rozbudowanych możliwości, albo daje zbliżone, ale za ciężką kasę).

Oto, co napisał dystrybutor sprzętu, który, co warto podkreślić, zadbał o oprogramowanie i konfigurację …właściwie mówimy tutaj o produkcie opracowanym wespół przez naszego rodzimego partnera oraz producenta urządzenia:

„C4i wprowadza na polski rynek najnowszy mini komputer firmy MINIX − model NEO Z64 W z systemem Windows 8.1 z BING. Urządzenie jest nie tylko jednym z najmniejszych komputerów dostępnych na rynku, ale i wydajnym, domowym centrum multimedialnym o ogromnych możliwościach.

NEO Z64 W wyróżnia się kompaktową, miniaturowych wymiarów obudową, która sprawia, że model ten można zaliczyć do grupy najmniejszych komputerów PC obecnych teraz na rynku. Dzięki niewielkim rozmiarom urządzenie można bez problemu zabrać ze sobą w każde miejsce. Wystarczy podłączyć je przewodem HDMI do telewizora lub monitora, zaopatrzyć się w bezprzewodową klawiaturę i myszkę, aby cieszyć się ogromem oferowanych możliwości. NEO Z64 W wykonany jest z matowego, wysokiej jakości tworzywa w kolorze czarnym, a elegancka i niezwykle starannie wykonana obudowa stawia urządzenie pod względem jakości na równi ze sprzętem klasy premium.

Na panelu czołowym komputera znajduje się dioda LED informująca o włączeniu urządzenia, a także czujnik podczerwieni. Na bocznej ściance znajdziemy klasyczny przycisk włącznika, gniazdo na karty microSD, które w testach obsłużyło kartę o pojemności 128GB (powinno bez problemu poradzić sobie także z większą) oraz dwa złącza USB w standardzie 2.0, obsługujące m.in. klawiaturę i mysz bezprzewodową, pamięć zewnętrzną, dysk twardy czy przetwornik audio dla wymagających miłośników dźwięku. Z tyłu urządzenia producent umieścił między innymi złącze audio 3,5mm stereo, czyli popularny Mini Jack, pozwalający podłączyć słuchawki lub zewnętrzny zestaw audio w przypadku, gdy monitor nie obsługuje dźwięku z przewodu HDMI. Za pomocą złącza HDMI, umieszczonego również na tylnym panelu, podłączymy NEO Z64 W do telewizora, monitora lub rzutnika, uzyskując wspaniałej jakości obraz obsługujący filmy w rozdzielczości 4K oraz w wersji 3D. Na obudowie znajdziemy także standardowe gniazdo sieci LAN typu 100 oraz antenę WiFi z możliwością regulacji. Do sterowania urządzeniem zalecane są klawiatury bezprzewodowe z funkcją pada lub myszy żyroskopowej, przykładowo: Logitech K400 lub Deluxe.

Sercem odtwarzacza jest 64-bitowy procesor Intel Atom Z3735F pracujący w układzie czterech rdzeni, ze zintegrowanym układem graficznym Intel HD oraz częstotliwością taktowania od 1,33GHz aż do 1,83GHz. Intel Atom Z3735F to bardzo popularny i niezwykle wydajny układ używany zarówno w laptopach, jak tabletach. Standardowo komputer posiada 2GB wbudowanej pamięci RAM DDR3. Dzięki zastosowanej konfiguracji urządzenie działa niezwykle efektywnie. System uruchamia się w kilkanaście sekund od włączenia, tak samo szybko reaguje przy wznowieniu działania z trybu hibernacji. Oferuje niezwykłą płynność zarówno podczas codziennej pracy, jak i przy odtwarzaniu najbardziej wymagających multimediów. Licencjonowany Windows 8.1, z możliwością aktualizacji do wersji 10, pracuje równie funkcjonalnie, jak system zainstalowany w laptopie czy desktopie, pozwalając korzystać ze wszystkich aplikacji czy gier.

Wbudowana superszybka pamięć wewnętrzna 32GB eMMC typu flash w wersji 5.0 pozwala na swobodne korzystanie ze wszystkich możliwości urządzenia. Zapewnia szereg korzyści w zakresie wydajności, bezpieczeństwa i niezawodności. A możliwość zainstalowania kart microSD oraz dysków zewnętrznych przez port USB daje praktycznie nieograniczone możliwości przechowywania danych. Szybki port Ethernet 10/100 Mb/s oraz antena łącza bezprzewodowego WiFI w standardzie WiFi 802.11N zapewnia niezwykle wydajne połączenia z zasobami sieciowymi – lokalnymi czy internetowymi. Całość świetnie uzupełnia zainstalowany w urządzeniu kontroler Bluetooth 4.0. Wszystkie zastosowane komponenty sprawiają, że urządzenia przy zachowaniu ogromnej mocy obliczeniowej jest bezgłośne. Za odprowadzenie ciepła odpowiedzialny jest radiator, zaś całość układu charakteryzuję się niezwykle niskim poborem energii, nawet pięciokrotnie mniejszym niż tradycyjne komputery stacjonarne. To interesujące rozwiązanie w dobie „cloud computing” dla osób szukających rozwiązań gwarantujących wysoką wydajność przy niskim zużyciu energii oraz cenie.

MINIX NEO Z64 W doskonale sprawdza się podczas odtwarzania filmów. Dodatkowo wbudowane kodeki 4K pozwalają odtworzyć wymagające materiały o doskonałej jakości. Urządzenie obsługuje także formaty dźwięku przestrzennego Dolby Digital i DTS. Wychodząc oczekiwaniom najbardziej wymagających klientów, firma C4i oferuje na polskim rynku wersję high-end modelu NEO Z64 W: FooKo PC Box z zainstalowanym najnowszym oprogramowaniem KODI oraz odtwarzaczem Foobar2000 wraz z wtyczkami ASIO, obsługującymi m.in. natywnie pliki audio w standardzie DSD 64/128 bitów.

Foobar2000 może także odtwarzać natywnie obrazy img płyt SACD. To bardzo zaawansowany odtwarzacz muzyczny, który jako jeden z niewielu obsługuje 64-bitowe przetwarzanie i 32-bitowe próbkowanie. Obsługuje wiele formatów audio, a z zainstalowanymi przez C4i dodatkami oraz przy połączeniu z przetwornikiem audio (np. Ami Musik DS5, Matrix Mini i Pro 2015 lub Matrix X-Sabre), pozwala cieszyć się jakością plików w standardzie DSD. Alternatywnie do bezpłatnego Foobar2000 można używać odtwarzacza komercyjnego jriver. Zdaniem specjalistów C4i, to jedyne obecnie odtwarzacze softwarowe do systemu Windows umożliwiające pracę z plikami DSD i obrazami SACD.

Odtwarzacz Foobar2000 jest bezpłatny i można nim sterować zdalnie z zewnętrznych urządzeń z systemem Android (program foobar2000controller) oraz systemem iOS (program MonkeyMote 4 foobar 2000). Foobar2000 bez problemu radzi sobie także z odtwarzaniem natywnym najpopularniejszych plików flac 192kHz/24bity. Dla lepszej jakości, warto skorzystać z zewnętrznego przetwornika DAC USB na audio analogowe, uzyskując znacznie lepsze wrażenia słuchowe niż podczas odtwarzania płyt CD. Nagrania zyskują wówczas olbrzymią dynamikę, przestrzeń i głębię. Osiągnięcie takich wyników odsłuchowych do tej pory wymagało znacznie droższego sprzętu. Dzięki FooKo PC Box doskonałej jakości audio będzie bardziej dostępne dla melomanów.

KODI to centrum multimedialne znane wszystkim posiadaczom odtwarzaczy sieciowych z systemem Android, dostępne również w wersji Windows, dające ogromne możliwości przy odtwarzaniu filmów, muzyki czy przeglądaniu zdjęć. Ponadto w oferowanej wersji KODI wzbogacone będzie o pakiet dodatków pozwalających uzyskać niemal nieograniczony, darmowy dostęp do tysięcy filmów, serial, relacji sportowych czy programów telewizyjnych poprzez wtyczki Icefilms, MuchMovies HD, 1Channel, Film.On.TV czy Football Today. Za sprawą wtyczek Radio App, Shoutcast2 czy Polskie Stacje Radiowe będzie można słuchać stacji radiowych z całego świata, oglądać filmy YouTube dzięki dedykowanej aplikacji oraz oglądać polskie kanały telewizji internetowej, dzięki dodatkowi: Telewizja Polska z takimi serwisami, jak ipla, iplex, player, TVP VOD, onet VODtv, SuperFilm, eskaGo, PolskyTV, itp. KODI obsługuje szereg formatów audio-wideo, pozwalając cieszyć się filmami w najlepszej możliwej jakości. Co więcej, wraz z zainstalowanymi dodatkami, w locie potrafi ściągnąć wymagane napisy. KODI korzysta z wygodnego i przejrzystego interfejsu, który zadowoli nawet najbardziej wymagającego użytkownika. Istnieje wiele zewnętrznych programów, dzięki którym można zdalnie sterować odtwarzaczem KODI z mobilnych urządzeń z systemem Android czy IOS. Przykładami takiego oprogramowania są Yatse czy KODI Remote.

Cena detaliczna urządzenia Minix NEO Z64 W to 692,00 zł brutto, wersja FooKo PC Box z zainstalowanymi sterownikami i oprogramowaniem jest 200 zł droższa. Produkt jest objęty 12-miesięczną gwarancją producenta dla firm oraz 24-miesięczną dla użytkowników domowych.

» Czytaj dalej

Matrix Mini-i Pro 2015 w redakcji…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Matrix Mini-i Pro 2015_2

Dojechał. Ma to, co niektórym robi różnicę – pełne wsparcie dla odtwarzania muzyki w DSD. Podpiąłem od razu przetwornik do komputera, tym razem jednak nie do Maka (co jest banalnie proste) a do naszego systemu PC, który obecnie funkcjonuje w formie tabletu PC. Asus ME400C to dwie, kluczowe w przypadku źródła audio, komputerowego źródła, rzeczy – jest całkowicie pasywny oraz nie ma tryliona interfejsów (w przypadku USB, mamy jedno wyjście, a sama magistrala może pracować w trybie bez współdzielenia z innymi urządzeniami/komponentami). Bym zapomniał, jest jeszcze trzecia sprawa, równie ważna, co dwie wymienione: mamy baterię, gramy z bateryjnego źródła i to także ma znaczenie. O tym systemie miałem swego czasu napisać i napiszę – przy okazji testu tytułowego urządzenia. Sterowniki do Matriksa zainstalowały się całkowicie bezproblemowo, także ASIO oraz wtyczka SACD / DSD do foobara nie sprawiła problemów. Znakomicie. Wiadomo jak to z PC bywa, czasami wszystko idzie gładko, innym razem jest droga przez mękę (tak było w przypadku jednego z ostatnio testowanych przetworników – podpięty pod tablet PC nie tylko co chwila rwał połączenie, przerywając odtwarzanie, to jeszcze skutecznie uwalił mi foobara, którego musiałem całkowicie wyrzucić, wraz z wpisami w rejestrze i zainstalować wszystko od nowa. Bardzo średnio przyjemna zabawa. Szybko też zarzuciłem (przy okazji testów poprzedniego DACa) pomysł testowania pod Windowsem, skupiając się na słuchaniu muzyki, a nie poszukiwaniu rozwiązania problemów sprzętowych i podłączyłem przetwornik do Maka.

Ok, dość tych dygresji. Tutaj wszystko poszło na szczęście gładko i bezproblemowo. Słucham właśnie albumu Alt-J w jakości 24/96 i jest dobrze, co ja piszę… bardzo dobrze nawet. DAC podpięty jest do mojego dzielonego systemu i po pierwsze mam całkowitą ciszę (jak nie gram) na kolumnach, po drugie – tak jak w przypadku poprzednika, modelu z 2014 roku, jestem pod wrażeniem brzmienia… całościowo, jest świetnie, od razu czujemy że to jest ten dźwięk, oczywiście na dokładny opis, na konkrety przyjdzie czas później. Matriksa sprawdzę na ortodynamikach Audeze, na konkurencyjnych HiFiMANach oraz klasyce opartej na dynamicznych przetwornikach, tj. HD-650 oraz AKG K701. Sprawdzimy także, jak Mini-i Pro 2015 zagra z iMakiem @ Roonie. Ciągle coś tam wprowadzają, sprawdzimy granie DSD i DXD na tym front-endzie z bohaterem niniejszego wpisu. Jestem pewien, że będzie to bardzo udany mariaż, bo też od strony software rozwiązanie proponowane przez twórców Roona daje duże możliwości konfiguracyjne, a sam DAC też w tej materii wyróżnia się na tle innych konstrukcji. Wreszcie, żeby nie było, że człowiek samymi hi-resami żyje (jest dokładnie odwrotnie) podpiąłem Mini-i do mojego ulubionego kompaktu – NADa C515BEE. Urządzenia połączyłem wysokiej klasy konektorem cyfrowym Supry, przygotowałem zestaw płyt, zobaczymy na ile ciekawiej będzie z zew. przetwornikiem C/A w torze.

Poniżej parę zdjęć prezentujących sprzęt: wysokiej jakości gniazda, OLED, precyzyjna regulacja, pilot alu (nie żadne tam plastiki)

AKTUALIZACJA: odtwarzanie z .ISO/IMG płyt SACD @ Mini-i PRO 2015 na zdjęciach, poniżej…

» Czytaj dalej

Mobilne CAYIN C5 AMP & CAYIN C5 DAC – jak Azja to złoto ;-)

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Cayin C5 AMP_5

Dotarły do mnie dwa ciekawe, mobilne ustrojstwa marki Cayin. C5 AMP i C5 DAC. Od razu widać, że rzecz jest po azjatycku zrobiona (nie w sensie pejoratywnym, choć do paru rzeczy bym się jednak przyczepił), to znaczy ma być blichtr, luksus, znaczy złotko. Te złote obudowy z plastikowym opakowaniem / obramowaniem portów oraz potencjometru to coś, co kojarzy się jednoznacznie z dalekowschodnim poczuciem estetyki (wyłączając Nippon, tam jednak jest nieco inaczej, choć też kruszec szlachetny, wymieniony w tytule, cieszy się sporą estymą). Piszę o tych wszystkich wrażeniach estetycznych nie bez przyczyny. Dzisiaj bardzo dużą rolę w sprzedaży czegokolwiek ma forma, opakowanie, właściwy przekaz marketingowy, trudno sprzedać coś zawinięte w gazetę, wyglądające jak osiem nieszczęść. I nie, nie jest tak, że wystarczy by grało. Ma wyglądać. Ma być estetyczne. Ma być ergonomiczne, ma być po prostu całościowo na wysokim poziomie. Poprzeczka zawieszona jest bardzo wysoko, bo też z jednej strony można by rzecz nihil novi (wspomniana Japonia), czytaj szczegóły, detale gdzieś tam były tak samo ważne, jak cała reszta, z drugiej takie firmy jak Apple (generalizuje) przyzwyczaiły konsumentów elektroniki użytkowej, że powinno się, należy wymagać, że nie jest nam wszystko jedno, co wypadnie z pudełka (ba, nie jest wszystko jedno co to za pudełko).

Mnie, generalnie, styl azjatycki (poza japońszczyzną) nie bardzo podchodzi, ale doskonale rozumiem że de gustibus i nie ma co w tej kwestii kruszyć kopi. Jednym się spodoba, innym nie. Ważne, by to co oferują było pierwszorzędnej jakości, wykonane jak należy, najlepiej z najlepszych materiałów. Cayin bardzo się stara by tak było, i w sumie niewiele mu brakuje, ale jednak brakuje (nieco). Metalowe obudowy wyglądają dobrze, są solidne, dają poczucie obcowania z czymś nie za pięć złotych, jednak bliższe przyjrzenie się urządzeniom skutkuje dostrzeżeniem paru mankamentów. Spasowanie portów nie jest idealne, najgorzej jest z co by tu nie owijać w bawełnę, tandetnymi, malutkimi (niewygodnymi i pewnie na tyle lichymi, że mogą nie wytrzymać próby czasu) przełącznikami z boku obudów obu urządzeń. To taki dysonans, bo przecież i pudełka ładne (kartoniki takie niby ascetyczne, ale podkreślające że tam w środku nie byle co siedzi) i komplet akcesoriów całkiem do rzeczy, a jednak… Według mnie producent powinien unikać takich wpadek, bo to niby drobiazg (potencjometry chodzą całkiem dobrze, są metalowe, ALPSy i nie ma się tutaj do czego doczepić), naprawdę niewiele brakuje, by było „na bogato”, ale takie właśnie szczegóły są dzisiaj ważne, na nie zwracamy jako konsumenci uwagę.

To takie pierwsze wrażenia po wyjęciu z pudełka. Same urządzenia są bliźniaczo do siebie podobne. Co ciekawe DAC jest wyraźnie androidolubny, to znaczy nie tylko nie znajdziemy kabla dla urządzeń z iOSem, ale w instrukcji nie pojawi się żadna wzmianka o współpracy z handheldami Apple (sic!). To pierwszy taki przypadek w historii testowanych przeze mnie, przenośnych urządzeń audio, że nigdzie, ale to nigdzie nie ma wzmianki o iPhone, czy Maku. Jest OTG i kilka słów o współpracy z androidową elektroniką. To o tyle zaskakujące, że przecież teraz w Azji Apple święci triumfy sprzedażowe, że w rzeczonej Azji sprzedają się głównie ZŁOTE iPhone, iPady oraz MacBooki. W przypadku przetwornika mamy obsługę 24/96, czyli absolutne minimum. Wróć. Sprawdzicie jak wygląda Wasza kolekcja hi-resów. No właśnie. To niby minimum, ale też i optimum w sumie, bo większość znanej mi muzyki to właśnie maksimum 24/96 i nie ma co specjalnie wydziwiać. Owszem, byłoby miło, gdyby było więcej, ale to więcej w przypadku handheldów średnio praktyczne jest (no, może poza Apple, bo tam jest 128GB na pokładzie, jak ktoś chce, a to już daje jakieś pole manewru… tylko, że na iPhone i tak jest 24/48, na iPadzie zaś 24/96 maksymalnie). Strumieniowanie DSD/DXD to fajna sprawa, tyle że dostępna paczka danych schodzi w… jeden dzień. Serio, przećwiczyłem temat (Loop). No ale można inaczej, o czym kapkę poniżej…

Podstawowe parametry DACa C5 (1290zł) wyglądają tak:

  • Moc wyjścia słuchawkowego : 300mW / 32 Ohmy
  • Pasmo przenoszenia: 20Hz – 70kHz
  • Skuteczność: 101 dB kHz
  • Wymiary: 136x63x15 mm
  • Waga: 185g
  • Główne układy: PCM1795, OPA1652, ALPS

Zaś wzmacniacz C5 (990zł) może się pochwalić m.in..:

  • Moc wyjścia słuchawkowego : 800mW / 32 Ohmy 
  • Pasmo przenoszenia: 20Hz – 100kHz
  • Skuteczność: 101 dB kHz
  • Wymiary: 136x63x15 mm
  • Waga: 185g
  • Główne układy: LME49600 , OPA134, ALPS

Jak widać, DAC będzie mógł być skojarzony z łatwymi do wysterowania słuchawkami. Nie obiecuje sobie niczego specjalnego z takimi HD650 czy HE-400, LCD-3. Tutaj nie ma cudów, pewnie to nie zagra. Ale już Momentum wszelkiej maści, H128 (rewelacyjne są, na marginesie) ADLa i parę innych modeli będzie można z powodzeniem pożenić. Z C5 AMP zaś widzę sprawę zgoła inaczej. Tam jest prawie 3 razy więcej mocy na wyjściu. Jest prawie 1W. To już konkret i jak na mobilną amplifikację naprawdę sporo. Będzie można zatem podpiąć te wymagające słuchawki, niekoniecznie mobilne słuchawki. Coś za coś jednak – zamiast kilkudziesięciu godzin grania, mamy godzin 12… jak na czysty, mobilny amp to bardzo mało. Jeżeli jednak bez problemu wysteruje mi dowolne z ww. słuchawek to jestem w stanie wybaczyć krótki czas grania. Ok, zobaczymy jak to wyjdzie w praniu. Na marginesie czekam na możliwość przetestowania innego urządzenia firmy Cayin. Chodzi o topowego N6. Gra wszystko, w tym ISO DSD (!!!). Tanio nie jest, bo zażyczyli sobie za tego DAPa prawie 3000 złotych, ale parametry ma wyczynowe. Jak tylko trafi do nas, sprawdzę jak to granie z DXD i DSD (natywna obsługa – podkreślam!) mu wychodzi…

Poniżej galeria z tytułowymi urządzeniami

 

» Czytaj dalej

Ciekawostka – nowy Macbook: terminal, czyli to czego (większość) potrzebuje

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
MacBook_9

Niczego na dzień dobry nie podłączysz, mocy tutaj jest tyle co w komputerze sprzed czterech lat (wydajność na poziomie MB Air AD 2011), bez sieci ten sprzęt nie ma po prostu żadnego sensu, żadnego uzasadnienia. Tak, taki jest nowy MacBook, który Apple buńczucznie obwołało rewolucją, zdefiniowaniem komputera mobilnego na nowo, czymś co zastąpi znane nam obecnie laptopy. Wiele w tym sprzęcie ograniczeń, ale według mnie faktycznie sadownicy znowu mają nosa i ten dziwny, filigranowy (jego lekkość, forma kojarzy mi się z „niepoważnymi” netbookami, obecnie chromebookami – to ta sama idea, tylko dojrzalsza, sensowniejsza, niestety dla twórców, producentów „googlebooków” Apple potrafi sprzedawać komputery, inni wyraźnie mają z tym problem) komputerek może być zapowiedzią ostatniego pokolenia sprzętu prezentującego (jeszcze) klasyczną formę, wyposażonego w ekhmm… komputerowy system operacyjny. W dobie integracji, zapowiedzi końca rozwijania tradycyjnych OS dla sprzętu komputerowego (vide ostatnie zapowiedzi Microsoftu dotyczące Windowsa), przeniesienia obliczeń do chmury, zdalnego korzystania z usług, szerokiego wprowadzenia wirtualizacji, to co prezentuje nowy MacBook zdaje się wpisywać w przyszłość „computingu”, idealnie wpisywać.

W 2008 roku na rynku debiutował MacBook Air. Jeden port, niespotykana wcześniej forma – lekkość, mobilność, długi czas działania na baterii i (wtedy, w momencie premiery) bardzo wysoka cena. Nowy MacBook może powtórzyć sukces MBA, stać się początkiem kolejnej (i chyba ostatniej) ewolucji komputerów mobilnych. I tak jak Air stał się protoplastą wszystkich ultrabooków, które z czasem stały się dominującą formą wśród mobilnych PC, tak nowy MB stanie się wzorcem dla maszyn będących w zasadzie terminalami, w których duża część oprogramowania będzie odpalana zdalnie, gdzie będziemy płacić za dostęp, nie za licencję, program, a właśnie za dostęp do danej funkcjonalności. To już się dzieje w każdej dziedzinie dystrybucji software, dystrybucji multimediów, to trend który całkowicie przeobraża zapotrzebowanie na moc, na określone wyposażenie po stronie użytkownika. Wirtualizacja, bezprzewodowość rozumiana jako całkowite wyrugowanie przewodów łączących urządzenia, akcesoria, korzystanie z wielu współdziałających, w pełni zsynchronizowanych urządzeń komputerowych (od smartwatcha począwszy) wymusza całkowite przeorientowanie odnośnie specyfikacji, formy i nowy MacBook jest wg. mnie kwintesencją tego, co się w obecnym i przyszłym „computingu” dzieje. To jest dokładnie to, czego ludzie już teraz i zaraz będą potrzebować, oczekiwać od sprzętu komputerowego.

Jestem piernikiem, konserwatystą, nowy MB mnie irytuje, ale jestem i będę w mniejszości i nie mam racji. To, że nie mogę nic na dzień dobry podpiąć pod komputer to po pierwsze mało istotne ograniczenie dla większości współczesnych użytkowników sprzętu komputerowego, po drugie z czasem (klasyczne, czy konserwatywne nastawienie) to się zmieni i tak jak nikomu nie przeszkadza jeden port w iPadzie, czy iPhone, tak i tutaj nowy MB znajdzie wielu naśladowców …zresztą dzisiaj ultrabooki to dwa-trzy porty, jakiś slot i już. Będzie tego mniej, bo więcej to coś, z czego coraz rzadziej korzystamy, poza tym obecne porty, sloty są dla coraz cieńszych komputerów za duże. Dane będziemy trzymać w chmurach, będą dostępne zawsze (online) i w sumie tylko jedna rzecz mi tutaj w nowym MB nie zgadza się z zaprezentowaną powyżej wizją… gdzie, do cholery, podział się slot dla karty SIM. Pewnie dadzą to w wersji late 2016. Jak to u Apple bywa. Wkurza mnie klawiatura, która kojarzy mi się ze znienawidzonymi ultrapłaskimi klawkami, bez wyraźnego feedbacku, bez skoku. Ale to znowu pewnie kwestia przyzwyczajeń, mojego negatywnego nastawienia. Mechanizm motylkowy zdaje się najlepszym kompromisem w kwestii formy (super cienki, super lekki), przy zachowaniu wygody korzystania z tradycyjnego interfejsu. Przy czym dzisiaj króluje krótka forma – kto by tam sobie zawracał głowę pisaniem, wystarczy tweet, dwa zdania na fb, krótki komentarz, okraszony infantylną emotką. Zmienia się sposób komunikacji i tak naprawdę może się okazać, że dla wielu asystent typu Cortana czy Siri będzie pozwalał na całkowitą rezygnację z klawiatury. Wystarczy coś podyktować, skorzystać z gotowca i już, w myśl złotej zasady –  ”po co się przemęczać”. Klawiatura najmniej przypadła mi do gustu, jest (dla mnie) za twarda, ale jak wyżej, to kwestia osobistych preferencji, doświadczeń i (może przede wszystkim) potrzeb.

Gładzik z technologią ForceTouch jest świetny, ekran też jest świetny, oba te rozwiązania pozwalają na lepszą interakcję z komputerem, mają wpływ na komfort oraz na to w jaki sposób możemy obsługiwać nasz nowy terminal. To jest coś, co w oczywisty sposób skraca dystans (ForceTouch) i ułatwia posługiwanie się sprzętem w najbardziej intuicyjny, łatwy do opanowania sposób. Jedną z wielkich korzyści w przypadku MacOSa są gesty, dzięki nowym rozwiązaniom będzie (jeszcze) lepiej. W to nie wątpię i widzę ogromny potencjał, natomiast nie jestem wcale pewien, czy ten cały MacOS nie odejdzie niebawem w niebyt, w tym sensie, że przekształci się w system hybrydowy, który będzie w dużej mierze opierał się na wspomnianych rozwiązaniach zdalnych, na wirtualizacji procesów… Pytanie – po co w takim komputerze szybkie GPU i szybki procesor, gdy w ramach obecnych już na rynku technologii można będzie odpalić każdą wymagającą dużej mocy aplikację na zdalnym serwerze, albo urządzeniu współpracującym (konsole wszelkiej maści)? Zdziwię się, jeżeli nowe AppleTV nie będzie multimedialno-konsolowym hubem – pamiętajmy, na rynku zaraz pojawi się Windowsa 10 integrujący świat konsolowej rozrywki z pecetem (Xbox One -> PC). Core M nie jest stworzony do poważnej pracy, ale ta poważna praca to margines w przypadku typowego, domowo-biurowego użytkowania komputera. Inaczej – to że nowy MacBook to taki iPad z klawiaturą (wystarczy uświadomić sobie, ze płytka z układami zajmuje ok. 5% powierzchni obudowy), nie stanowi problemu dla większości osób, do których adresowany jest ten sprzęt. Zwyczajnie, niczego więcej nie potrzebują. Przy czym nie zapominajmy, że podstawowa konfiguracja z 8GB pamięci RAM oraz 256GB super szybkim dyskiem SSD (na szynie pci-e) to gwarancja zachowania odpowiedniej wydajności – tutaj nie ma się po prostu do czego przyczepić.

Pasywne chłodzenie to niewątpliwie atut, choć w tym konkretnie wypadku komputer (niestety) potrafi zaskoczyć in minus, grzejąc się konkretnie (gdy się go intensywnie wykorzystuje, gdy włącza się Turbo Boost). W takiej sytuacji, dolna część Maca staje się gorąca, nie ciepła, a gorąca właśnie. Nie ma to wpływu na działanie komputera, negatywnego wpływu, ale od strony wygody nie prezentuje się dobrze. Kto wie, może Apple będzie musiało wprowadzić zmodyfikowane EFI pod kątem termiki? Zobaczymy. Można mieć pewne wątpliwości, czy wiele odpalonych aplikacji (z Safari z wieloma zakładkami na czele) z równoczesnym transferem plików przez sieć, równoczesnym słuchaniem muzyki nie spowoduje czasami opisanej powyżej sytuacji – sprawdzę to jeszcze dokładniej i podzielę się doświadczeniami.

Na koniec tych pobieżnych obserwacji, kwestia wykorzystania nowego MB w roli komputera do audio. Nie ma tutaj klasycznego portu USB, nie ma nawet optycznego wyjścia (!) dla dźwięku. Słabo. Z drugiej strony, jak wspominałem nie raz na portalu, dzisiaj coraz częściej pozbywamy się drutów, kabli znaczy się i nowy MB to kwintesencja tego trendu. Nie ma przewodów, bo strumieniujemy (z takiego Tidala, względnie lokalnie z NASa), a następnie wykorzystując transfer przez BT (słuchawki, takie jak przetestowane Sennheisery Momentum Wireless), albo AirPlay’a odtwarzamy dźwięk na naszym zestawie stereo. Dzisiaj coraz częściej przetworniki C/A wyposażane są w moduły bezprzewodowe, odtwarzacze strumieniowe z definicji gotowe są na bezprzewodowy transfer ze źródeł komputerowych itd. itp. Innymi słowy te ograniczenia (pozostają i dla niektórych mogą być istotne) niekoniecznie przekreślają nowego MB w roli źródła audio. Po prostu tutaj się strumieniuje, a nie przesyła bity po kablu. Przejściówki, adaptery to zawsze niewiadoma odnośnie poprawności transferu, kolejne, zbędne ogniwo, podłączanie MB kablem USB może być więc problematyczne. Tak, tylko po co zaprzątać sobie głowę kablami… chyba, że jednak uznamy, że jakość płyty CDA (to zazwyczaj maksimum odnośnie strumieniowania po WiFi vide AirPlay, możliwości oferowane przez BT i ogólnie to, co dzisiaj spotykamy na rynku w tym zakresie) nie jest dla nas wystarczającaStrumieniowanie w jakości hi-res, szczególnie powyżej 24/96 wymaga w przeważającej większości przypadków zastosowania kabla. No, ale Apple pozostaje wierne AAC 256kbps, Mastered for iTunes jest generalnie w porządku, to jednak nadal dokładnie takie (kompresja stratna), a nie inne parametry dźwięku, więc w sumie nie ma o co kruszyć kopii… prawda? ;-) Streaming bezstratny to też maksymalnie 1411kbps i nie zanosi się, że poza niszowymi usługami, coś się w tej materii zmieni. Może, w co powątpiewam, czymś zaskoczą w czerwcu na WWDC (premiera serwisu streamingowego), ale patrząc na to w jakim kierunku podążą firma, hi-resy w kramiku, czy w strumieniu to chyba nie ten adres. Podsumowując, ma ten nowy MB spore ograniczenia w interesującym nas najmocniej zakresie, jednak dla kogoś, kto go sobie sparuje z sieciowym sprzętem audio via AirPlay, podłączy bezprzewodowo słuchawki klasy Momentum, nie będzie to stanowiło problemu. Jakościowo będzie satysfakcjonująco, no i ta wygoda…

» Czytaj dalej

Nowości Musical Fidelity oraz HiFiMANa już w Polsce

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
merlin-header-home

Polski dystrybutor obu marek, RAFKO, wprowadza na nasz rynek najnowsze produkty słuchawkowego specjalisty, HiFiMANa oraz jednej z moich ulubionych firm z branży – Musical Fidelity. Postaramy się w najbliższym czasie przetestować przedstawione poniżej produkty. Na początek kilka słów na temat najnowszego wzmacniacza słuchawkowego od HiFiMANa:

HiFiMAN EF-100, czyli nowy wzmacniacz na nowe, cyfrowe czasy.

…Całość zamknięto w zgrabnej, giętej kompaktowej obudowie wykonanej ze stopu aluminium. Obudowę wykończono wysokiej klasy malowaniem proszkowym. Obsługa wzmacniacza odbywa się za pomocą niezawodnych i stylowych przełączników hebelkowych. Gałka potencjometru została wykonana z aluminium. Zastosowanie przedwzmacniacza opartego o lampę pozwoliło na uzyskanie łagodnego, ciepłego, gładkiego, a jednocześnie detalicznego brzmienia. Muzykalność w połączeniu z mocą zdolną wysterować nawet najtrudniejsze słuchawki to od zawsze znak rozpoznawczy wszystkich wzmacniaczy słuchawkowych HiFiMAN. Ponadto EF100 został wzbogacony o nową funkcję – możliwość wysterowania niewielkich monitorów biurkowych. Dzięki wejściu USB EF100 to znakomity partner dla każdego melomana słuchającego z rozmaitych źródeł opartych o komputer. Cena: 2290zł, dostępny kolor: srebrny matowy.”

Najważniejsze cechy:

  • EF100 to wzmacniacz hybrydowy nowej generacji, który łączy w sobie:
  • sekcję przedwzmacniacza opartą o lampę elektronową
  • wzmacniacz słuchawkowy w klasie AB o mocy 2W RMS
  • końcówkę mocy stereo w klasie T o mocy 4.5W RMS
  • potencjometr oparty o drabinkę rezystorową
  • 24-bitowy przetwornik DAC

 

Merlin to multiformatowy system z audiofilskim pazurem, to odpowiedź Musical Fidelity na rosnące możliwości słuchania muzyki:

  1. Muzyka na telefonach i tabletach? Merlin odtworzy ją dzięki Bluetooth aptX
  2. Muzyka na komputerze? Merlin odtworzy ją dzięki wejściu USB DAC
  3. Muzyka na płycie winylowej? Merlin to system z opcjonalnym gramofonem analogowym
  4. Muzyka z telewizora lub DVD? Merlin posiada cyfrowe wejście optyczne z wysokiej klasy parą przetworników Burr-Brown
  5. Muzyka na słuchawkach? Merlin posiada znakomity wzmacniacz słuchawkowy z wyjściem 3.5mm
  6. Muzyka z dużym basem? Merlin posiada wyjście na subwoofer

Merlin łączy w sobie kilku unikalnych elementów:

  • technologię budowania wzmacniaczy przez Musical Fidelity
  • audiofilską jakość dźwięku i kompaktowe wymiary połączone ze stylowym designem
  • bogatą funkcjonalność: wyjście słuchawkowe, wyjście subwooferowe, wyjście liniowe dla aktywnych monitorów, wejścia cyfrowe klasyczne, wejście cyfrowe USB dla PC-Audio, wejście gramofonowe, streaming bezprzewodowy Bluetooth apt-X
  • opcjonalny gramofon

 

Poniżej galeria zdjęć:  » Czytaj dalej

Test systemu bezprzewodowego NuForce Air DAC (aktualizacja!)

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
nuforce-air-dac-itx

AirPlay rozleniwia. Stworzony przez Apple, bezprzewodowy system transmisji obrazu i dźwięku pozwala obecnie na niemal całkowite wyeliminowanie kabli. Ma to swoją cenę – o ile proste, firmowe transmitery w rodzaju AirPort Express czy Apple TV nie są zbyt kosztowne, to już stacje muzyczne swoje kosztują. Na szczęście obecnie AP staje się standardem w elektronice użytkowej i coraz więcej odtwarzaczy stacjonarnych, amplitunerów, a nawet wzmacniaczy otrzymuje takie udogodnienie. To niewątpliwie bardzo wygodne rozwiązanie, oferujące naprawdę przyzwoitą jakość dźwięku. Na rynku można znaleźć alternatywę pod postacią zestawów, sprzętu wspierającego transmisję Bluetooth. Nie jest to jednak najszczęśliwsze rozwiązanie odnośnie audio. Konieczność parowania urządzeń, możliwe interferencje / zakłócenia, a przede wszystkim jakość dźwięku pozostawiają sporo do życzenia.

Oczywiście także w tym wypadku mamy do czynienia z ewolucją – obecna wersja apt-X sprawdza się o niebo lepiej od poprzednich standardów (transfer audio), ale pozostaje problem obsługi, kompatybilności z tym standardem. Innym możliwym wyborem jest specjalnie stworzony na potrzeby audio rodzaj technologii bezprzewodowego przesyłu dźwięku SKAA. To dedykowana technika, pozwalająca na eliminację paru bardzo ważnych dla uzyskania odpowiedniej jakości dźwięku ograniczeń (szczególnie w kontekście porównania z BT) – po pierwsze niczego tutaj nie parujemy, sprzęt łączy się całkowicie przezroczyście dla użytkownika, w pełni automatycznie, po drugie niezwykle małe opóźnienie (wręcz rekordowo małe) przekłada się na niezakłóconą transmisję, wreszcie jakość muzyki jest – co potwierdziło się podczas testów – na bardzo wysokim poziomie.

Dość powiedzieć, że czasami wolę słuchać ripów CD z małej skrzyneczki podpiętej pod wzmacniacz, niż z klasycznego, bardzo dobrego odtwarzacza C515BEE. Dźwięk imponuje czystością, skalą – naprawdę to znakomity system transmisji, wg. mnie lepszy od jabłkowego (AirPlay sprawdza się bardzo dobrze, żeby nie było wątpliwości, ale transfer w technologii SKAA oferuje lepsze brzmienie, o czym przeczytacie poniżej). NuForce zaprezentował swoje rozwiązanie oparte na wspomnianej powyżej technice bezprzewodowego transferu audio. To AirDAC – odbiornik oraz maksymalnie cztery, współpracujące z nim nadajniki. Dla handhelda (na razie Apple, choć podobno niebawem ma do sprzedaży trafić nadajnik pod Androida) oraz PC. Przetestowaliśmy wersję handheldową, w niedalekiej przyszłości uzupełnimy opis, zamieszczając wrażenia płynące z użytkowania nadajnika dla komputera. Zapraszam do lektury…

» Czytaj dalej

Bateryjne iFi Audio: iDSD nano, iDSD micro, iCan nano. Wizyta w salonie Premium Sound

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
iFi Audio_0a

O sprzęcie iFi Audio jest głośno, ostatnio nawet bardzo. Młodziutka marka, za którą stoi nie byle kto – specjalista od high-endowego audio, firma AMR, nie tylko doczekała się bardzo pochlebnych opinii, otrzymała także znaczące wyróżnienie: jeden z produktów, konkretnie iDSD nano, otrzymał nagrodę EISA 2014/2015 (o tym kto dostaje, dlaczego dostaje i kto za tym stoi nie będę się rozwodził, bo nie ma to większego sensu, to strata czasu). Postanowiłem przekonać się ile jest w tym całym szumie prawdy, sprawdzić samemu, na własnych uszach, jak to się ma do moich doświadczeń z podobnymi urządzeniami, sprzętem testowanym u nas na łamach HDO (NuForce, FiiO, Audioquest, M2Tech, Matrix etc.). Miałem (a właściwie to nadal mam) także dodatkowy powód, dla którego zainteresowałem się ofertą iFi Audio… przyszedł czas na zmiany mobilnego toru, głównie mam tu na myśli laptopa, który służy mi na co dzień do pracy, jest często zabierany w podróże. Fantastyczny M2Tech hiFace DAC to rzecz wybitnie pod stacjonarny tor, o czym zresztą wspominałem w naszej recenzji, mój prywatny Matrix Portable trafił w inne ręce (mam nadzieję, że nabywca ma tyle radości z użytkowania, co wyżej podpisany), DragonFly w wersji 1.0 nie można pożenić z handheldami. Handheldy. Tak, to źródło awansuje za sprawą takich usług jak WiMP HiFi (nie wszystko złoto, sporo albumów jest do niczego, ale trafia się wiele pereł, no i ten wybór!), rozbudowanych odtwarzaczy programowych (obsługa hi-res bez ograniczeń, w tym DSD vide USB Audio Player na Androida, czy HiFi Player Onkyo dla iOSa) do miana alternatywy, wygodniejszego, a czasem oczywistego wyboru, szczególnie gdy zależy nam na mobilności. Komputera nie zabiorę ze sobą wszędzie, poza tym muzyka towarzyszy mi na tyle często poza domem, czy poza jakimś innym miejscem, gdzie dłużej przebywam (pociąg, hotel etc.), gdzie mógłbym skorzystać z komputera, że zadbanie o jakość „tego co na wynos” staje się kluczowa, bardzo ważna. Zresztą, jak pamiętacie, wspominałem niedawno o tym, że obecnie duża część naszego obcowania z muzyką to słuchawki, to jakieś urządzenie które stale nam towarzyszy. Zazwyczaj jest to po prostu smartfon, czasami tablet, stąd konieczność zadbania o odpowiednią jakość tego, co dociera do uszu z tego typu źródła.

Sprzęt iFi Audio na pewno przykuwa uwagę ceną. Ta jest, jak na standardy branży, w której cztero-, czy pięciocyfrowe kwoty są czymś oczywistym, „naturalnym”, bardzo przyzwoita, by nie powiedzieć wręcz niska, budżetowa, kojarząca się z produktami z segmentu Lo-Fi. Ok, ten, często kluczowy przy podejmowaniu decyzji przez potencjalnego nabywcę element, prezentuje się bardzo atrakcyjnie, atrakcyjnie w zestawieniu z możliwościami, funkcjonalnością, konstrukcją oraz materiałami, które wykorzystano do budowy sprzętu oferowanego przez tytułowego producenta. Oczywiście rodzi to od razu pewną podejrzliwość, bo niestety znaczna część audioświatka, czy może precyzyjniej audiofilskiego światka, nie może zrozumieć, przyjąć do wiadomości, że to nie cena „gra”, że to nie cena czyni dany sprzęt wyjątkowym, idealnym narzędziem do reprodukcji dźwięku, do słuchania muzyki. Jak coś jest względnie tanie, to po prostu wg. co poniektórych nie może, bo nie, bo przecież jak… mój DAC za 30 tysięcy, musi grać lepiej o te prawie 30 tysięcy od produktu XYZ. Dodatkowym problemem jest to, że dzisiaj wykorzystane w budowie komponenty (układy, elektronika), materiały są często tożsame, identyczne w sprzęcie za może nie kilkaset, ale w cenie z przedziału 2000-5000 tysięcy złotych, a tym wycenionym na kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy. Przykładów na to jest całe mnóstwo, pamiętamy zdjęcia pokazujące wnętrze odtwarzaczy, urządzenia które właściwie niczym, poza ceną nie różniły się od siebie. To raz. Dwa – popatrzmy na wiele produktów z najwyższej półki, które zwyczajnie nie potrafią tego, co urządzenia sporo tańsze, co gorsza (dla tych droższych) nie chodzi tu tylko o wsparcie dla określonych formatów, ale właściwości, możliwości brzmieniowe. Całkiem łatwo wejść tu na minę. Czarowanie doborem (rzecz jasna właściwym) odpowiedniego kabla, różnego rodzaju mniej lub bardziej (są też takie!) przydatnych akcesoriów, jakże częstym pomijaniem (no tak, bo w pomieszczeniu z dobrą akustyką, gdzie zadbano o to, by grało, a nie „grało”, taki dużo tańszy sprzęt może zmienić perspektywę, to znaczy jak każdy dobry produkt zagrać po prostu świetnie, wpasować się w nasze potrzeby) miejsca w którym system ustawimy, w którym będzie grało to wszystko typowe grzeszki, typowe dla całego audioświatka.

Po tym, nieco przydługim wstępie, warto w końcu wspomnieć coś o urządzeniach, które podłączyłem do swoich, przenośnych źródeł. Miałem precyzyjnie ustalone, co z czym i na czym ;-) Posłuchałem przygotowanego wcześniej zestawienia paru testowych utworów na dwóch DAC/AMPach iDSD nano oraz iDSD Micro, poza tym do tej dwójki dołączył wzmacniacz iCan nano. Cechą wspólną wymienionych produktów było zasilanie bateryjne, rzecz wg. mnie nieodzowna w przypadku współpracy z handheldami (przetworniki bez własnego zasilania, mają zazwyczaj problemy z integracją vide wspomniany hiFace DAC, poza tym szybko wyczerpujemy baterię szczególnie w telefonie, co także nie jest bez znaczenia). Dwa mniejsze produkty można zaliczyć do grona sprzętu w pełni przenośnego, mobilnego, choć konstrukcja obudowy (spora kosteczka) nie za bardzo koresponduje z gabarytami współczesnych smartfonów czy tabletów. To pewien ergonomiczny mankament, bo „kanapka” z przylegającego do płaskiej obudowy handhelda przetwornika, wzmacniacza to coś, co i tak idealne nie jest (od, daleko takiej kanapce do ideału, ale tutaj trzeba godzić się na kompromisy odnośnie wygody przenoszenia, użytkowania mobilnego sprzętu), w przypadku wspomnianych urządzeń prezentuje się to bardzo tak sobie. Zastanawia mnie zastosowanie typowo komputerowego złącza USB-B w iDSD nano… w końcu tutaj właściwym adresatem nie jest komputer, tylko handheld, nie ma potrzeby, a nawet nie należy podpinać jakiegoś drogiego, zazwyczaj mało (albo w ogóle nie-) elastycznego kabla i tak zachodzi konieczność zastosowania odpowiednich przejściówek, złącz USB micro / Lightning czy 30 pin. Po co w takim razie takie coś w urządzeniu, które jednocześnie dysponuje (jak pokazał odsłuch) wyraźnie mniejszymi możliwościami po stronie wzmacniacza, dedykowanemu do współpracy z łatwiejszymi do wysterowania słuchawkami (przenośnymi), jakimiś dokanałówkami, względnie lekkimi, mobilnymi nausznikami (3.5mm wyjście), takie coś jak USB-B? Nie wiem. Druga sprawa to złącza RCA. Fajna rzecz do podłączenia pod stacjonarny tor, ale… znowu… ten sprzęt wg. mnie ma być, powinien być przede wszystkim urządzeniem podpinanym pod handhelda lub/i laptopa (w przypadku komputera przenośnego, podpinanym w scenariuszu mobilnym, nie stacjonarnym).  Tak więc złącza tego typu uważam w tego typu produkcie za zbędne, wystarczyło dać wyjście liniowe w formie gniazdka 3.5mm, tudzież (bardziej ambitnie) zastosować dodatkowo zbalansowane gniazda (ponownie w kompaktowym wydaniu, czytaj złącza jack). Tutaj nie ma żadnego dodatkowego zasilania, zewnętrznego znaczy się, wbudowany wzmacniacz nie zaoferuje nic więcej, ponadto co podano w specyfikacji.

» Czytaj dalej

Definitive Technology Incline – kolumny niby komputerowe, niby… nasz test!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Incline_Side

Już poprzedni produkt Definitive Technology zwrócił moją uwagę. Głośniczek Bluetooth Sound Cylinder (test tutaj) wyróżniał się niebanalną formą, sprytnym patentem, pozwalającym na zadokowanie dowolnego urządzenia przenośnego oraz komputera oraz wysokiej jakości materiałami, nienagannym montażem. Do tego potrafił zagrać lepiej niż większość tego typu głośniczków, które przewinęły się przez moje ręce. Właściwie to gdybym miał coś wybrać z tej kategorii urządzeń audio, to wybór ograniczyłbym do dwóch, oferujących bardzo przyzwoite brzmienie, produktów: wspomnianego Sound Cylinder oraz Bose Soundlink Mini. Kolejny produkt Definitive Technology, który do nas trafił, kolumny Incline, to desktopowy zestaw głośnikowy, rzecz wydawałoby się „pod komputer” i faktycznie, wyposażenie (to kolumienki podłączane do źródła za pośrednictwem kabla USB) wskazuje, że głównym źródłem ma być komputer. Kolumny znakomicie pasują do sprzętu Apple, ascetyczna forma, aluminiowe podstawy, zakrywające całość czarne maskownice… wystarczy popatrzeć na zdjęcia z MacBookiem, iMakiem …coś dla jabłkolubów, Apple mogłoby te kolumny oferować jako dedykowany zestaw (i – jak przeczytacie poniżej – byłby to strzał w przysłowiową dziesiątkę).

Rzecz jasna głośniki podłączymy do dowolnego komputera, poza tym można będzie podpiąć dodatkowo pod nie inne urządzenia audio, wyposażone w złącze cyfrowe (optyczne), względnie analogowe, liniowe (jack 3.5mm). Można także rzecz zintegrować z głośnikiem niskotonowym, jest wyjście na suba. Taki zestaw 2.1 nie tylko nagłośni nam spory salon (ani trochę nie przesadzam) , ale będzie także wg. mnie idealnym, kompaktowym systemem kina domowego. Uniwersalność Incline, niby komputerowego, a tak naprawdę uniwersalnego zestawu głośnikowego, to coś co otrzymujemy „przy okazji”… w końcu pierwsza myśl, po odpakowaniu głośników to „no dobra podpinamy pod PC/Mac i gramy”. Sprawdziłem jak sobie te kolumienki radzą w kinie i wierzcie mi, radzą sobie WYBORNIE. Szczególnie, gdy podłączę dodatkowo suba (DDT2200). W ofercie producenta są rzecz jasna głośniki niskotonowe, można kupić firmowy komplet, poza tym w sąsiedztwie Incline widziałbym przykładowo niskotonowca RELa (idealnie będzie się komponował taki zestaw pod względem stylistycznym).

Oczywiście najważniejsze pytanie w przypadku tytułowych głośników brzmiało: czy „komputerowe” kolumienki mogą zagrać jak rasowe monitory? Czy można stworzyć na ich bazie wysokiej klasy zestaw stereo do słuchania muzyki? Czy trzeba będzie iść w tym wypadku na kompromisy (np. obsługa dźwięku hi-res)? W recenzji odpowiem na te pytania. Kolumny grały nie tylko z komputerem, ale także z odtwarzaczem wideo (Toshiba E-1), PlayStation 3 (Blu-ray, gry) oraz Squeezeboksem Touch. W przypadku tego ostatniego źródła było o tyle ciekawie, że po modyfikacji EDO, odtwarzacz strumieniowy można było podłączyć do Incline za pośrednictwem interfejsu USB. W ten sposób uzyskaliśmy alternatywny dla komputera, wysokiej klasy system audio (taki na biurko, jak i do salonu). Jak widać, kolumienki przetestowałem kompleksowo, mogłem w ten sposób precyzyjnie określić jakie są ich możliwości i czy faktycznie to sprzęt „pod komputer”, czy może jednak coś, co da się „pożenić” z dowolnym audio, AV. Zapraszam do lektury…

» Czytaj dalej