LogowanieZarejestruj się
News

Do iTunes trafi muzyka o jakości 24 bitów. Szansa na popularyzację hi-resów!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Mastered-for-iTunes

iTunes to potęga. Choć ostatnio widać wyraźny odpływ klientów (wcześniejsze doniesienia mówiły o 5-7%, obecne nawet o 15% spadku), to nadal większość muzyki kupowanej przez Internet to jabłkowy kramik (w Stanach jest to 80% dystrybucji!). Apple musi znaleźć nową formułę, która przyciągnie ludzi, która pozwoli na zwiększenie (a przynajmniej utrzymanie obrotów). I raczej nie będzie to iTunes Radio, które nie ma wg. mnie szans w starciu ze Spotify, z Pandorą, Rdio, czy znanymi w Europie, Deezerem czy WiMPem. Choć pogłoski mówią o bliskim wprowadzeniu nowego serwisu, będącego w praktyce kopią szwedzkiego Spotify, to trudno będzie Apple nie tyle przebić się z taką usługą (to pewnie będzie całkiem proste), a wynegocjować odpowiednie warunki z wytwórniami. Można powiedzieć, że przekleństwem firmy z Cupertino jest… własny sukces, sukces jaki odniósł iTunes Store, będący obecnie jednym z ważnych źródeł dochodu dla wytwórni. Dla tych samych wytwórni, które od paru lat tracą masę pieniędzy w związku z gwałtownym odpływem klientów rezygnujących z fizycznego nośnika. Płyta CDA nie ma obecnie szans w starciu z downloadami, z usługami streamingowymi oraz rozgłośniami internetowymi. Renesans radia wiąże się tu z gigantycznym wyborem stacji tematycznych, z możliwością personalizacji, z praktycznie stuprocentowym dopasowaniem tego co nadawane z naszymi preferencjami. I to wszystko całkowicie za darmo. Trudno z tym rywalizować. Rzecz jasna rozgłośnie, streaming oraz większość muzyki kupowanej w internecie to materiał skompresowany stratnie. Duża część z tego, co jest obecnie oferowane, niestety nie przedstawia dużej wartości dla kogoś, komu zależy na odpowiedniej jakości źródła, kto chce słuchać muzyki na poziomie nie gorszym od kompaktu, a wręcz lepszej – w końcu mamy coraz większy dostęp do tego typu materiałów.

I tutaj jest wg. mnie szansa dla Apple. Nie jest to proste, łatwe, ale jak ma się komuś udać spopularyzować muzykę w jakości lepszej od płyty kompaktowej to nie ma lepszego kandydata od firmy z Cupertino. Jest szansa, że to się może udać, szczególnie, że cena albumu z muzyką o dużo lepszej jakości (od oferowanego AAC 256kbps) ma kosztować o 1$ więcej od utworu. To – w przypadku większej części katalogu – uczciwa oferta. Muzyka w iTunes kosztuje od 99 centów do 1.5 dolara za utwór (z pewnymi wyjątkami). Innymi słowy za album o jakości 24/96 (bo pewnie takie będą parametry hi-resów sprzedawanych w iTunes) zapłacimy od 20 do 30 dolarów. To mniej więcej tyle, ile płaciło się za album na płycie CD (parę lat temu, kryzys w branży wymusił pewną erozję cen, choć nie zapominajmy, że te tanie albumy sprzedawano w kartoniku, jakimś opakowaniu zastępczym… kryzysowym właśnie). Apple od paru lat przygotowywało się do zaoferowania muzyki o dużo lepszej jakości. Można było (słusznie) dziwić się, że firma uparcie sprzedaje skompresowane stratnie albumy, ale jak już wspomniałem, była to wypadkowa umów z wytwórniami, które liczyły (błędnie) na stabilną sprzedaż krążków i które przespały internetową rewolucję w dystrybucji. Apple było tu petentem bardziej, nie bardzo mogło dyktować warunki. Pamiętajmy o tym. Stąd też ograniczenie jakości, mimo że już parę lat temu zaczęto masowo wymieniać oraz wprowadzać do iTunes muzykę o wyraźnie lepszym brzmieniu, korzystając z bibliotek wytwórni zawierających studio mastery. Ta zmiana (na początku funkcjonowania iTunes nikt nie przykładał takiej wagi do tego z czego powstał materiał na potrzeby internetowego sklepu… wiele albumów było tak fatalnie przygotowanych, że można dzisiaj tylko się dziwić, że ktoś chciał za to płacić!) miała fundamentalne znaczenie – pojawiło się Mastered for iTunes, pliki specjalnie przygotowane pod kątem lepszej jakości. I faktycznie, taki materiał brzmi naprawdę dobrze, pokazuje jak wiele można osiągnąć stosując odpowiedni proces masteringu z najlepszego jakościowo materiału źródłowego. Wspominałem o tym mniej więcej rok temu, Apple wydało przy okazji premiery specjalny materiał dotyczący Mastered for iTunes. Pisałem wtedy z przekąsem, krytykując Apple. Teraz, patrząc z dystansu, widzę że był to pierwszy krok, przygotowanie przedpola… Moja krytyka była (chyba) zbyt ostra, zbyt pochopna.

Co oznacza dla nas iTunes 24bit? Potencjalnie to ogromny postęp, otwarcie nowego rozdziału w dystrybucji muzyki w ogóle. Pomyślmy… po pierwsze będzie można odtwarzać muzykę lepiej niż z dotychczas dostępnych, fizycznych źródeł. To powinno zachęcić ludzi stroniących od kupowania muzyki w Internecie, być trudnym do odrzucenia argumentem dla tych melomanów, którzy nadal kurczowo trzymają się fizycznego nośnika. I nie mam tu na myśli rezygnacji z krążka (srebrnego czy czarnego), a otwarcie się na nowe, na muzykę z Internetu, która jest (będzie) po prostu lepsza od tego, co mamy na płytach. To raz. Po drugie Apple mając kilka dodatkowych atutów pod postacią usługi iTunes Match, własnych usług streamingowych, może stworzyć z 24 bitów główny oręż marketingowy, przyciągnąć wielkie rzesze osób, którym nie jest wszystko jedno w jakiej jakości muzyki słuchają (oraz na czym słuchają). Wiąże się z tym pewien paradoks. Apple to obecnie przede wszystkim handheldy. A te, jak wiadomo, mają pewne, trudne do obejścia ograniczenia. Czy iPad, iPhone może być audiofilskim źródłem muzyki? Wydaje się to trudne do wyobrażenia, ale – powiem szczerze – nie odrzucałbym takiej wizji. I nie chodzi tutaj o wyposażenie urządzenia w jakieś znakomite komponenty, bo to produkt masowy, trudno żeby windować cenę dla (powiedzmy sobie wprost) garstki klientów. Widzę to inaczej… Apple nic w tej kwestii nie musi robić, wystarczy że producenci sprzętu audio będą tworzyć rozwiązania pozwalające na wyciągnięcie z jabłkowych handheldów zerojedynkowego sygnału. Może to się odbywać za pośrednictwem kabla (złącze Lightning – np. przenośne DAC/AMPy Astell & Kern oraz Beyerdynamika) lub za pośrednictwem WiFi/BT (np. Chord Hugo). To rynek akcesoriów, czegoś co stanowi cały, wielki segment produktów, których sprzedaż pomnaża zyski Apple. Oczywiście mamy jeszcze Makówki, które stanowią najlepsze zaplecze dla PC Audio, najlepiej nadają się do roli głównego, komputerowego źródła dźwięku hi-res. Mamy tu zatem synergię. Wreszcie po trzecie, nawiązując do wczeniejszego punktu, wraz z możliwością (?) synchronizacji własnej biblioteki nagrań (w większości będzie to albo kompresja stratna, albo FLAC/ALAC 16/44) i jej podmiany na 24 bitowe nagrania z katalogu iTunes, użytkownik będzie mógł szybko wskoczyć do wagonu lepsza jakość, bez konieczności mozolnego uzupełniania zbiorów. Względnie będzie to oferta typu streamingowego (radio? serwis ala Spotify?) gwarantujący dźwięk o jakości hi-res (minimalnie 16/44). Rzecz jasna, Apple nie będzie chciało podcinać gałęzi na której siedzi (wraz z wytwórniami) i pewnie takie usługi będą ekstra płatne (zakładam, że będzie to abonament opłacany miesięcznie, pytanie w jakiej wysokości abonament?). Tak czy inaczej, pełne wprowadzenie 24 bitów (w ramach tego, co już jest dostępne w jakości AAC/256) doprowadzi moim zdaniem do szybkiej popularyzacji hi-resów, będzie najważniejszym wydarzeniem odnośnie zmian w dystrybucji muzyki od chwili pojawienia się Napstera, iTunes, kompresji mp3. Jako że Apple jest firmą głównie hardwareową (co obecnie staje się rzadkością), niewykluczone, że opisane tutaj zmiany wpłyną na profil oferty sprzętowej. Audio od Apple? Audio w sensie – lepsze słuchawki, stacje muzyczne, głośniki bezprzewodowe? Mogę to sobie swobodnie wyobrazić…

Nasza opinia na temat WiMP HiFi

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
mainbannerhifi

Zarejestrowaliśmy się na okres 30 dni, intensywnie strumieniujemy muzykę w bezstratnej kompresji (FLAC / ALAC) na nasze handheldy oraz komputery… czas na pierwsze wnioski. To niewątpliwie rewolucyjna usługa. Nikt do tej pory nie oferował tak szerokiego (nie jest to pełna baza 22 milionów utworów zgromadzonych w zasobach norweskiego serwisu streamingowego, ale mówimy tutaj o milionach piosenek) dostępu do muzyki o jakości płyty CD Audio w abonamencie. Ten nie jest niski – wynosi 39,99, czytaj jest dwa razy droższy od konta premium (format .ogg / 320kbps). Oczywiście najważniejsze pytanie brzmi – czy warto w ogóle w takie coś wchodzić. Dwie rzeczy są tu kluczowe: transfer (średnio trzykrotnie większy od strumienia w stratnej kompresji o najwyższej jakości) oraz baterie zamontowane w naszych urządzeniach. To aspekty związane z samym użytkowaniem, nie dotykające kwestii jakości dźwięku. O tym – jakby nie patrzeć podstawowym dla wielu – argumencie za lub przeciw usłudze przeczytacie poniżej, w ostatnim akapicie niniejszego omówienia.

Wracając do kwestii podstawowych – tak, transfer jest znacznie większy, zabiera nam cenne MB w bardzo szybkim tempie. Jak powyżej wspomniałem, trzykrotnie większa ilość danych, które trafiają do naszego urządzenia przekłada się na dużo krótszy czas korzystania z tego typu usług. I – przynajmniej na razie – żaden operator nie oferuje u nas w kraju darmowego strumieniowania w ramach omawianej usługi. Polski partner Norwegów, Play, pozwala na korzystanie bez limitów w ofercie premium, o nowym HiFi nie ma w tej chwili mowy. Pytanie, czy to się nie zmieni? Dla osób, dla których muzyka stanowi bardzo ważny element życia, wprowadzenie nielimitowanego transferu w opcji bezstratnej jakości mogłoby być argumentem za wybraniem danego operatora (to raz, dwa cena samej usługi byłaby wg. mnie dla wielu łatwiejsza do zaakceptowania). Druga sprawa związana z drenażem baterii. To główny powód uporczywego trzymania się stratnej kompresji. Baterie nie z gumy i taki intensywny transfer danych do telefonu (3G/LTE) może teoretycznie szybko wyczerpać nam zamontowany w smartfonie akumulator. Przeprowadzone testy na szczęście nie potwierdzają dramatycznego zużycia energii. Przykładowo 40 minutowe odtwarzanie muzyki w jakości HiFi (obok paska czasu odtwarzania wyświetla się HiFi, gdy jest podświetlony gramy materiał w bezstratnej kompresji, gdy jest niepodświetlony odtwarzamy muzykę w kompresji stratnej) zżera nam ok. 15% (sprawdzone na iPhone 4S w 3G). To wg. mnie akceptowalna ilość, aczkolwiek taki drenaż baterii może być dla niektórych użytkowników nieakceptowalny. W drodze do i z pracy, podczas spaceru możemy zatem oczekiwać ok. 30% zużycia baterii. Oczywiście oznacza to znacznie krótszy czas działania przy intensywnym korzystaniu z telefonu. Coś za coś. Transfer jest stabilny, nawet wtedy, gdy na wyświetlaczu mamy dwie kreski zasięgu. Pomaga buforowanie, poza tym WiMP informuje o możliwości integracji usługi z kilkoma typami urządzeń stacjonarnych (m.in. odtwarzacze strumieniowe Sonosa oraz Apple TV). Można także pobierać muzykę w jakości HiFi w trybie offline.

A jak z jakością dźwięku? Aby w pełni docenić to co w strumieniu trafia do naszych uszu, dobrze skorzystać z dobrych słuchawek. Zwykłe, firmowe pchełki, jakieś makabryczne wynalazki (Sony Xperia Z, którą testujemy, w wyposażeniu ma właśnie pseudo słuchawki) oznaczają tyle, że cała ta lepsza jakość zda się na nic. Testowałem usługę na naszych Sennheiserach Momentum i moim zdaniem jakość dźwięku istotnie uległa poprawie. Słuchałem dobrze mi znanych utworów (m.in. album Aventine Agnes Obel) i nie tylko wyraźnie uległa poprawie rozdzielczość nagrań (lepszy wgląd w strukturę odtwarzanej muzyki, przede wszystkim dostrzeżemy to w przypadku klasycznych instrumentów – fortepian, skrzypce, kontrabas…), nic się nie zlewa (lepsza separacja), pojawiło się powietrze, przestrzeń. Wyraźny progres w stosunku do bardzo dobrej (chcę to podkreślić) kompresji stratnej zastosowanej przez Norwegów. Czasami różnica jest minimalna, lub w ogóle trudna do zauważenia (drum&bass, np. albumy Kosheen). Z drugiej strony taki Tricky wyraźnie zyskuje (znakomity LP False Idiots – polecam!). Innymi słowy naprawdę warto zainwestować w dobre, mobilne nauszniki, inaczej cała zabawa w ogóle nie ma sensu. Na stacjonarnym sprzęcie (NAD D3020, strumieniowanie z MacBooka via Bluetooth aptX oraz via AirPlay za pośrednictwem Apple TV/MacBook Air) gra to porównywalnie z płytą odtwarzaną z dobrego, budżetowego odtwarzacza CD (mój NAD C515). Super! Już sam streaming w warunkach domowych (bez opłat za transfer) wart jest zastanowienia (ogromna kolekcja nagrań), poza tym mamy zawsze opcję pobierania muzyki offline (kolekcja w pamięci handhelda). Pytanie co zrobi konkurencja, czy zdecyduje się na podobny ruch. Jeżeli najpopularniejszy z serwisów na rynku – Spotify – wprowadzi podobną usługę, możemy spodziewać się walki cenowej między konkurentami. Tylko się cieszyć, choć powiedzmy sobie uczciwie: dostęp do całych dyskografii naszych ulubionych wykonawców w cenie jednego srebrnego krążka to nie jest chyba wygórowana cena? Poniżej parę zrzutów ekranu oraz dodatkowe informacje nt. usługi…

» Czytaj dalej

Synology prezentuje oprogramowanie DSM 5.0. Pełne wsparcie dla Chomrecast!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
DSM 5_1

Jak już wcześniej wspominałem, testujemy sobie Chromecasta, czyli nową odsłonę Google TV w formie niewielkiego adaptera HDMI podłączanego do telewizora. Dlaczego zaczynam od tej bździny, pisząc o nowym DSM? Ano dlatego, że zgodnie z zapowiedziami najnowsza wersja oprogramowania dla dysków sieciowych DS firmy Synology wprowadza pełne wsparcie dla Chromecasta! Będzie można zatem za pośrednictwem licznych, firmowych aplikacji strumieniować dźwięk, obraz z NASa na TV. To bardzo ważna informacja dla użytkowników produktu Google, bo ten dopiero od niedawna oferuje możliwość streamingu z zew. źródeł za pomocą aplikacji firm trzecich. Na razie często wiąże się to z dodatkowymi kosztami, w przypadku Synology nie trzeba uiszczać żadnych opłat, oczywiście konieczne jest dysponowanie dyskiem sieciowym tego producenta. Poza tym DSM 5.0 wprowadza wiele bardzo użytecznych, nowych funkcji oraz rozszerza możliwości firmowych NASów… pełna lista zmian poniżej, w rozwinięciu newsa. Oprogramowanie jest w tej chwili udostępnione do pobierania. Wieczorem sprawdzę jak się sprawuje nowy DSM 5.0, przetestuje możliwości współpracy z Chromecastem, sprawdzę czy wyeliminowano drobne błędy – wpis będzie podlegał aktualizacji.

PS. Nowy software wprowadza także pewne usprawnienia w dziedzinie obsługi Apple TV (dźwięk AC3) – sprawdzimy także te modyfikacje na naszym red. sprzęcie.

AKTUALIZACJA: Fotogaleria z krótkim komentarzem oraz pierwszymi wrażeniami…

» Czytaj dalej

Chromecast w redakcji… Google TV wymyślone na nowo

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Chromecast_1

Chromecast do kolejne (bodaj trzecie) podejście internetowego giganta do kwestii Google-salon-telewizor. Wcześniejsze próby były całkowicie nieudane, paru wielkich wytwórców elektroniki użytkowej mocno się przejechało na Google TV… przykładowo takie Sony, które wprowadziło parę produktów i nic z tego nie wyszło. Chromecast to zupełnie inne, w mojej opinii dużo lepsze, dużo sensowniejsze podejście do tematu. Nie ma tutaj mowy o kosztownym telewizorze z google’owym smartTV,  nie ma mowy o jakimś drogim odtwarzaczu, którego i tak nikt nie kupi… nie, tu chodzi o coś bardzo taniego, wręcz śmiesznie taniego, o dodatek, o urządzenie koncepcyjnie przypominające cieszące się sporą popularnością Apple TV. Nie bez powodu przywołuje tutaj jabłkowy produkt. Chodzi dokładnie o to samo… tzn. o wprowadzenie sprzedawanego przez siebie kontentu, usług na ekran telewizora. To jedna strona medalu, dla nas w Polsce akurat mało atrakcyjna, bo Google na razie oferuje ze swojej dystrybucji… książki. Druga sprawa to przeniesienie obrazu z handhelda na wielki ekran telewizora oraz wykorzystanie smartfona lub tabletu w roli sterownika. Innymi słowy taka bździna ma pełnić funkcję bezprzewodowego huba, przekazującego obraz i dźwięk z handhelda na HDTV. Tylko tyle i aż tyle. W obu przypadkach mamy także aplikacje, które rozszerzają funkcjonalność urządzenia o rzeczy znane z ekranów smartTV (YouTube, Flickr itd., itp.). W przypadku Chromecast dochodzi jeszcze przeglądarka – możliwość wyświetlania stron via Chrome, co daje dodatkowe możliwości / korzyści. Nie działa to jeszcze idealnie, ale z czasem jest coraz lepiej. Ograniczeniem są wspierane formaty (czy raczej te, które nie są wspierane), problemy ze stabilnością wyświetlania obrazu oraz reprodukcją dźwięku. Do tego dochodzi zauważalny lag (2 sekundy). Jego niwelacja pozwoli na to, co jest jedną z głównych atrakcji konkurencyjnego rozwiązania spod znaku jabłka. Na granie.

Tak czy inaczej, dopiero teraz, po ostatniej aktualizacji oraz (wreszcie!!!) opublikowaniu SDK przez Google, Chromecast ma szansę rozwinąć skrzydła. Warto w tym miejscu o małą dygresję – obecnie NIE MA SENSU recenzowanie tego typu sprzętu zaraz po premierze, czy w pierwszych miesiącach po debiucie. To znaczy można zrobić krótki opis i na tym poprzestać. Dopiero z czasem można zająć się tematem, dopiero wtedy, gdy jw. ma to jakikolwiek sens. Na wstępie Chromecast z paroma aplikacjami (z których można było skorzystać w Polsce, bo taki np. Netflix to zupełnie bezużyteczna sprawa u nas) na krzyż, z szwankującym trybem wyświetlania obrazu z Chrome miał na tyle ograniczone możliwości, że uznałem że rzecz nie jest warta poświęcenia jej miejsca na naszych łamach. To się jednak zmieniło, czy precyzyjniej się zmienia. Poza nowymi aplikacjami (vide odtwarzacz AVIA – możemy wreszcie streamować kontent z lokalnych źródeł, poza tym mamy dostęp, jako abonenci usługi, do HBO GO) w zanadrzu jest parę WIELKICH rzeczy. Do tych wielkich zaliczam w pierwszej kolejności projekt XBMC (na razie można rzecz skojarzyć za pośrednictwem wspomnianego powyżej playera) oraz zapowiedziane w oprogramowaniu DSM 5.0 pełne wsparcie dla Chromecasta ze strony producenta dysków sieciowych Synology. Tak się składa, że korzystam z ich rozwiązania i możliwość bezpośredniego strumieniowania z NASa na telewizor całego, multimedialnego archiwum (z opcją wyjścia via optyk na Zeppelina – muzyka, kino) to dokładnie to, czego oczekujemy od produktu Google. Dzięki opublikowanemu SDK liczę mocno na developerów, że nas niebawem pozytywnie zaskoczą.

O ile wspomniane XBMC ruszy natywnie na google’owym adapterze będzie to najatrakcyjniejsza wg. mnie opcja dla użytkownika – najtańszy, w pełni funkcjonalny odtwarzacz sieciowy, zintegrowany z naszym telewizorem. Dużo sensowniejsze rozwiązanie od praktycznie każdego, firmowego smartTV, może poza paroma chlubnymi wyjątkami. Telefon, tablet to sprzęt, który i tam praktycznie zawsze trzymamy na widoku, więc taka integracja ma po prostu sens, jest logiczna, pożądana. Google ma tutaj spore szanse ugrania dużego kawałka rynku – Apple TV jest zamknięte zarówno odnośnie streamingu (AirPlay), jak i software (brak App Store). To się pewnie niebawem zmieni (?), jednak nadal pozostanie kwestia ceny. Apple TV to 99$, a Chromecast zaledwie 35$. Spora różnica, nieprawdaż?

Jako, że właśnie tytułowy produkt zaczął być tym, czym powinien, zastępuje u nas zużytą kukurydzę, która ostatnio zaczęła się wieszać. I choć jeszcze daleka droga przed Chromecastem, to jestem spokojny o przyszłość – inaczej niż w przypadku Google TV (ver.1, ver.2) tutaj nie da się tego schrzanić. Nawet jeżeli Google sobie nie poradzi, to poradzą sobie inni. I tego powinniśmy sobie, jako użytkownicy, życzyć. Test adaptera opublikujemy w kwietniu.

» Czytaj dalej

YouTube ujarzmione dzięki wtyczce do Chrome… największy serwis streamingowy audio?

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
streamus

Streamus, bo tak się zwie tytułowe cudo, to wtyczka do przeglądarki Chrome, dzięki której w przyjazny sposób będzie można przeglądać i odtwarzać muzyczne zbiory zgromadzone na największym na świecie serwisie streamingowym wideo. Działa to bajecznie prosto – na pasku pojawia się ikonka odtwarzacza wraz z wyszukiwarką zbiorów na YT, a dodatkowo – dzięki integracji z przeglądarką – na pasku adresu po wpisaniu wrazy Streamus + wykonawca zostają wyświetlone wyniki i od razu można rozpocząć słuchanie. Znakomicie ułatwia to przeszukiwanie, bo w ramach samego YouTube opcja przeszukiwania nie zawsze się sprawdza, dodatkowo opisywany mechanizm jest wyspecjalizowany w jak najlepszym wynajdywaniu muzyki, dzięki czemu możemy mieć pewność, że nie wyświetlą się jakieś kretyńskie filmiki, albo rzeczy które w ogóle nie mają nic wspólnego z muzyką. To do pewnego stopnia konkurencja dla serwisów streamingowych, choć do pełni szczęścia brakuje aplikacji mobilnej, działającej na podobnej zasadzie co wersja, nazwijmy ją, desktopowa, czy komputerowa. Sam odtwarzacz pozwala na tworzenie playlist, zapisywanie strumienia etc. Rzecz do pobrania z tego adresu.

Mobilna rewolucja w audio! Docelowe źródło, kompletny interfejs cyfrowy? Chord Hugo

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Hugo tyt

Do napisania eseju, natchnęła mnie obserwacja tego, co pokazali producenci podczas ostatnio zakończonego CES 2014. To ciekawe, że właśnie tam, w Las Vegas (Hugo, AK240 i wiele, wiele innych urządzeń), a nie w Monachium, w Berlinie czy w Warszawie, względnie innym mieście ze znaczącą imprezą branżową audio, byliśmy świadkami wg. mnie rewolucyjnego otwarcia na rynek mobilny, czegoś co jest logiczną kontynuacją ogromnej i wciąż rosnącej popularności słuchawek oraz streamingu. Intrygujące, że dzisiaj obserwujemy wyraźny zwrot w stronę jakości (vide pilotażowe projekty serwisów streamignowych, mające na celu udostępnienie muzyki w bezstratnym formacie oraz prawdziwy wysyp dobrych i bardzo dobrych brzmieniowo słuchawek). To nie są czasy, gdy wystarczy że coś tam sobie gra, że leci mp3-ka, że obcięty bitrate uniemożliwia w praktyce słuchanie muzyki, bo zamiast niej do uszu dociera „fastfoodowa”, ciężkostrawna papka, coś jak wyrób czekoladopodobny (stare pierniki, takie jak ja, pamiętają co to było, jaki to był horror dla podniebienia). Rosnąca (serio! Wszyscy w branży to podkreślają – TO SIĘ SPRZEDAJE) popularność sklepów wirtualnych z muzyką hi-res, plików o bezkompromisowej jakości, które pretendujądo miana następcy kompaktu, gwałtowny zwrot w stronę DSD (wg. mnie głównie o podłożu marketingowym, ale z drugiej strony to propagowanie lepszej jakościowo muzyki, więc tylko przyklasnąć!), prawdziwa eksplozja w segmencie wszelkiej maści cyfrowych źródeł… to wszystko prowadzi nas do bardzo prostej konkluzji: rynek zmienia się zasadniczo i to w kierunku, który wielu uważało za mało prawdopodobny.

Większość z nas raczej nie dawała szansy na popularyzację muzyki powyżej poziomu mp3 320kbps, bo po pierwsze baterie (w handheldach – nadal temat aktualny), bo po drugie odnośnie zwykłego zjadacza chleba to, to się nie opłaca bo mu i tak wszystko jedno, bo trzecie wreszcie – przygotowanie materiału w odpowiednio wysokiej a nie byle jakiej jakości kosztuje. No właśnie, kosztuje, a wytwórnie od dawna narzekają na spadające zyski, na to że „muzyka się nie sprzedaje”. To nie tak, ludzie chcą jej słuchać, tylko słuchać inaczej. Coraz częściej wykrzystując jako źródło jedno z dwóch urządzeń (no trzech): komputer, smartfona lub tablet. To są źródła. Czy raczej – precyzyjniej – niezbędne elementy składające się na ŹRÓDŁO. Jako, że jw. słuchamy na wynos, ze słuchawkami w uszach, do uzyskania kompletnego systemu wystarcza coś, co dzisiaj staje się wg. mnie najważniejszym elementem układanki: wzmacniaczo-dak, sprzęt pozwalający na integrację obu elementów, mobilny, przenośny, dodatkowo – coraz częściej – z aspiracjami klasyfikowania nie tylko jako sprzęt HiFi, ale jako high-end, jako źródło docelowe. Moim zdaniem muzyczne odtwarzacze hi-endowe w rodzaju HiFiMana HM-901, iBasso DX100 czy Astell&Kern AK 100/120/240 etc. będą stanowiły ciekawe uzupełnienie, może nawet nie niszę (choć biorąc pod uwagę ceny, zapewne nie zastąpią miłośnikom dobrego brzmenia ich handheldów, które jak napisałem stają się najczęściej używanym przez nas źródłem dźwięku). Streaming muzyki wymaga modułu komórkowego, w który to wyposażone są smartfony, tablety, w które coraz częściej będą wyposażone laptopy. To naturalna kolej rzeczy, a właśnie dostęp do muzyki w strumieniu będzie wg. mnie warunkował skalę popularności danego rozwiązania. Chodzi tutaj nie tylko o możliwość dostępu, ale także wygodę korzystania z urządzeń, które towarzyszą nam wszędzie, są z nami w każdym miejscu, z których korzystamy najczęściej. Konieczność odbierania połączeń (jak i dostęp do innych funkcji komunikacyjno-informacyjnych) to jeden z najważniejszych aspektów, pozostałe to brak konieczności „mnożenia bytów”, integracja, obecnie kluczowa kwestia bycia cały czas online. Potrzebujemy zatem czegoś, co będzie idealnym bypassem, przeniesie nas (bez komplikowania sobie życia) w świat wysokiej jakości dźwięku (poniekąd dotyczy to także obrazu, vide kamery w topowych modelach handheldów, ekrany 4K, zapowiedzi dotyczące odtwarzania materiału UHD etc.).

Potrzebujemy zatem niezbędnego łącznika, który jednocześnie nie będzie w żaden sposób nas absorbował. Wzmacniaczo-dak, najlepiej wyposażony w moduł komunikacji i tutaj mamy do wyboru: Bluetooth z aptX – opcja minimum, WiFi z wysyłaniem strumienia via DLNA, ew. AirPlay (podobnie jak BT z aptX jako opcja minimum, względnie jeden z egzotyczynych standardów SKAA (znakomity, patrz recenzja AirDAC firmy NuForce), czekam na nową wersję obsługującą strumień 24 bitowy), z dużym akumulatorem oraz kompletem złącz. Moim zdaniem wystarczy optyk (bardziej przydatny od współosiowego złącza, można wykorzystać złącze mini-jack, co też nie jest bez znaczenia w przypadku mobilnego urządzenia) oraz USB i to głównie w charakterze złącz wykorzystywanych przy okazji, stacjonarnie. Komunikacja z handheldem za pomocą złącza bezprzewodowego jest kluczowasmartfon (bo głównie to urządzenie mam na myśli) musi być w pełni użyteczny, nie może być ograniczony funkcjonalnie przez podpięcie go w domenie cyfrowej (bo tylko taka, biorać pod uwagę bezkompromisową jakość audio, ma sens). Plusem BT jest jego energooszczędność (wersja 4.0), aptX pozwala na brak stratnej kompresji i z własnego doświadczenia mogę napisać, że daje znakomite efekty. To działa, to jakość porównywalna z kompaktem, przy dobrym pliku dająca pełną satysfakcję ze słuchania. Rzecz jasna konieczne jest przynajmniej odbieranie połączeń przy pozostającym w torze wzmacniaczo-daku, a najlepiej pełne sterowanie oferowane przez piloty na kablu. W takiej sytuacji przenośhy DAC/AMP powinien być wyposażony w opcję urządzenia głośnomówiącego, czegoś na kształt zestawów montowanych w autach. Jest to proste i niezbyt kosztowne w realizacji i – jak napisałem – w pełni uwalnia telefon od niewygodnego, fizycznego połącznenia z przetwornikiem / wzmacniaczem. Dzięki takiej konfiguracji kwestie sterowania, dostępu do materiałów (coraz częściej jw. w strumieniu), interfejsu mamy rozwiązane samoistnie, załatwione. Poniżej (wpis będzie podlegał stałej aktualizacji) przedstawię najciekawsze urządzenia (na razie jedno, które muszę zdobyć) wpisujące się w opisane powyżej trendy… » Czytaj dalej

WiSA – nowy standard. Zapowiedź końca branży kablarskiej?

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
WiSA logo

O WiSA przeczytacie jeszcze nie raz. W końcu udało się ustalić jednolity standard bezprzewodowego przesyłu audio wideo, który oferuje jakość fullHD oraz transmisję audio o parametrach 24/96. To wszystko w promieniu 9 metrów od nadajnika. Co to oznacza w praktyce? Ano oznacza, że przyszłe odtwarzacze (czy raczej urządzenia wielofunkcyjne), kolumny głośnikowe będą komunikować się bez pośrednictwa kabla. Ten zostanie wyeliminowany z toru. Rzecz jasna nie nastąpi to od razu, będzie to proces stopniowy, ale docelowo bezprzewodowy streaming zdominuje salony, stanie się wiodącym standardem. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. W końcu, patrząc na niektóre, najbardziej awangardowe produkty (audio), takie jak kolumny Avantgarde Acoustic Zero 1 pokazują, w którym kierunku to zmierza. Brak fizycznego nośnika, strumieniowanie muzyki ze źródeł lokalnych, Internetu, wzmacniacze w klasie D, miniaturyzacja oraz integracja… oraz eliminacja połączeń kablowych, względnie oparcie całego okablowania na uniwersalnej skrętce (służącej nie tylko do przesyłu danych do odtwarzacza, ale także samego sygnału do, czy między kolumnami) staje się obecnie realną alternatywą dla tradycyjnych interkonektorów, kabli głośnikowych. Ważne – nie ma tu mowy o jakiś kompromisach odnośnie jakości dźwięku. Wręcz przeciwnie. Kabel ethernetowy to zdaniem wielu najlepsze fizyczne medium dla obrazu i dźwięku, przesył bezprzewodowy w obecnej postaci jest na tyle dopracowany, wolny od błędów, ewentualnych interferencji że może i będzie alternatywą dla przewodu, dla kabla.

Dobrze, że pojawia się jednolity standard, bo do tej pory każdy próbował na własną rękę opracować technologię, co blokowało popularyzację tego typu rozwiązań na rynku. Najpopularniejszym rozwiązaniem był/jest opracowany przez Intela WiDi oraz (w ramach zamkniętego ekosystemu) AirPlay firmy Apple. Teraz, w sytuacji, gdy mamy WiSA (Wireless Speaker & Audio), bezprzewodowy transfer ma szansę na szybką adaptację. Transfer w ramach WiSA odbywa się w odpornym na interferencje paśmie 5,2-5,8 GHz. To gwarancja braku zakłóceń, wysokiej jakości przekazu. Na CES 2014 zobaczymy pierwsze urządzenia wspierające nowy standard. Będą to m.in. odtwarzacz multiformatowy Sharpa oraz sprzęt firmy Bang & Olufsen, która niedawno zaprezentowała kolumny BeoLab 17, 18 i 19 z modułami WiSA. Czekamy na prezentacje i wierzymy, że nadejdą w końcu czasy, kiedy kabel odejdzie na zasłużoną emeryturę. A co z konserwatystami? Z klasycznym stereo? Cóż, takie rzeczy jak dzielony zestaw pre+power, integrę z odtwarzaczem (CD) będziemy podziwiać w muzeum. To nieuniknione. Wielu czołowych producentów z branży doskonale to rozumie – wystarczy popatrzeć na nowe konstrukcje, na przesunięcie akcentów, na coraz częstszą implementację interfejsów sieciowych. A od tego tylko krok od rezygnacji z tego co było (jw.) na rzecz zupełnie na nowo zdefiniowanych źródeł dźwięku. To się już dzieje, a teraz wraz z wprowadzeniem WiSA n-o-w-e nabierze rozpędu…

Oficjalna strona stowarzyszenia promującego nowy standard mieści się pod tym adresem.

Multiroom w oparciu o AirPlay – produkty CASA Tunes w Polsce

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
casa_tunes_ct8_m_max

Obecnie budowa wielostrefowego systemu nie jest tak skomplikowana i kosztowna jak to miało miejsce parę lat temu. Handheldowa rewolucja, a wraz z nią nadejście streamingu, bezprzewodowej łączności, przesyłania obrazu i dźwięku za pośrednictwem popularnych technologii, takich jak DLNA/uPnP (WiFi) oraz za pomocą Bluetooth pozwala na doprowadzenie sygnału bez pośrednictwa kabli praktycznie wszędzie i to za stosunkowo niewielkie pieniądze. Jednak ktoś, komu zależy na maksymalnej funkcjonalności, możliwościach rozbudowy, jakości sygnału często wybiera rozwiązania dedykowane, przygotowane przez specjalistów z branży. Jedną z takich firm jest amerykańska CASA Tunes, której produkty właśnie trafiły do naszego kraju. Ciekawostką jest tutaj oparcie się na technologii AirPlay, technologii Apple, której zastosowanie niesie ze sobą określone korzyści – gigantyczny rynek aplikacji wspierających format oraz urządzeń kompatybilnych z ww. techniką przesyłu, ogromna prostota obsługi oraz bezstratny transfer o jakości płyty kompaktowej. Ograniczenia to brak obsługi plików hi-res, krytycy mówią także o nie do końca pewnej (osiągalnej) zgodności bitowej – innymi słowy, niektórzy twierdzą, że nie ma tu mowy o bit-perfect. Jak jest w rzeczywistości trudno orzec, bo wielu rzeczy o AP po prostu nie wiemy, poza tym sama natura transferu bezprzewodowego niesie ze sobą pewne ograniczenia i niebezpieczeństwa. Zostawmy jednak to i skupy się na nowości jaka wchodzi na nasz rynek…

„Casa Tunes to amerykańska firma produkująca urządzenia Multiroom Audio wykorzystujące technologię bezprzewodową AirPlay oraz tradycyjne połączenie kablowe. Streamery Casa Tunes mogą wykorzystywać bezprzewodowe przesyłanie sygnału audio do dowolnego urządzenia wyposażonego w technologię Air Play, takiego jak głośniki czy amplitunery AV. Z oferty firmy można wybrać streamery o niespotykanej ilości wyjść audio od 3 do 24 streamów w technologii kablowej oraz od 5 do 10 streamów w technologii bezprzewodowej Air Play. Obsługa urządzeń może się odbywać z dedykowanej klawiatury oraz z wygodnych aplikacji na smartfony, tablety w systemie iOS lub Android oraz z komputerów PC i Mac.” Jak widać, jest to rozwiązanie całościowe, dopasowane do potrzeb różnych klientów, w tym takich którzy mają spore domy, duże mieszkania, w których chcieliby mieć pełną swobodę dostępu do multimediów. Niewątpliwie ogromną zaletą w tym wypadku jest kompatybilność z gigantyczną liczbą urządzeń. Zazwyczaj w tego typu rozwiązaniach stosuje się unikalne technologie, wymagające zastosowania dodatkowych, kosztownych komponentów, przygotowanych do pracy w wielostrefowym systemie. Tutaj jest inaczej. Wiadomo, że Ameryka (USA) Apple stoi. Akurat w tej dziedzinie (bezprzewodowy transfer audio i wideo, ogólnie multimedia) jabłkowy ekosystem ma do zaoferowania bardzo wiele, stanowi punkt odniesienia. Wielostrefowy system dystrybucji oparty na AirPlay ma dużą przewagę nad konkurencją, może także okazać się najbardziej przyjazny kieszeni (mamy w sumie pełną dowolność konfigurowania, można dowolnie mieszać ze sobą urządzenia, marki, byle by wspierały AP).

Relacja z Audio Show 2013

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
as2013

Była niedziela i było jak na standardy trzeciej co do wielkości imprezy poświęconej audio dość… pustawo. Niewiele odwiedzających, w każdej sali dało się bez problemu usiąść, nawet we względnym spokoju czegoś posłuchać no i przede wszystkim porozmawiać z nieco znudzonymi wystawcami. Dla organizatorów to źle, dla kogoś kto chciał się czegoś dowiedzieć, a przy okazji tu i ówdzie sprawdzić (oczywiście bardzo pobieżnie, bo i tylko takie pobieżne osłuchanie wchodziło w tym wypadku w grę) dany system, produkt nadarzyła się nie lada okazja. Niestety dało się także zauważyć mniejszą niż zapowiadana liczbę wystawców, niektórych dystrybutorów zabrakło na imprezie, nie pojawiły się także niektóre urządzenia (które chciałem nie tylko chwilę posłuchać, ale przede wszystkim ściągnąć do nas na testy – mam tu na myśli np. NADa z jego nowymi produktami serii D). Udało się uzyskać parę ciekawych informacji na temat interesujących nas urządzeń, umówiliśmy się na kontakt w sprawie wypożyczenia do testów kilku produktów… poza tym, nasi rozmówcy zwracali uwagę na to, o czym mówi się od paru miesięcy – wraz z wycofaniem się Philipsa z produkcji napędów CD, kompakty niechybnie staną się niszą, niszą podobną do tej winylowej niszy… będzie to rynek niewielki, znacznie mniejszy od tego który (jeszcze) egzystuje (choć wyraźnie widać, że fizyczny nośnik jest w głębokiej defensywie). Streaming, PC Audio, muzyka z pliku nie jest już alternatywą – to główny nurt. Co więcej zmienia się cały asortyment urządzeń, bo do głosu dochodzą produkty zintegrowane, wielofunkcyjne, obowiązkowo wyposażone we wszelkie niezbędne interfejsy sieciowe. System coraz częściej to jedno, wielozadaniowe urządzenie, integrujące funkcje wzmacniacza, przedwzmacniacza, źródła, a nawet centrali A/V. Właśnie audio… wideo, bo tu także widać ciekawy trend integrowania obrazu. Nie, nie chodzi tutaj po prostu o amplitunery kina domowego (na marginesie, coraz lepiej radzące sobie z dźwiękiem oraz wyposażone we wszystko co niezbędne do słuchania muzyki z Internetu), a o sprzęt z jednej strony przepuszczający sygnał wideo (bez jego modyfikowania), z drugiej poprawiający, dopieszczający, czy w ogóle odpowiedzialny za dźwięk. I to ma głęboki sens, głębokie uzasadnienie, bo osobne kolumny, a przede wszystkim osobne przetworniki i wzmacniacze dla kina oraz stereo po prostu niepotrzebnie rzecz komplikują i rodzą zbędne koszta. A że wszystkim i tak sterujemy za pośrednictwem aplikacji w Androdzie, iOSie…

Kino domowe coraz częściej stanowi jedność z systemem stereo i jest to coraz częściej coś, czemu trudno zarzucić jakieś brzmieniowe kompromisy! To plus 4K, które promowano na imprezie dość intensywnie (wg. mnie w sposób nie do końca przemyślany i co najważniejsze niezbyt przekonywujący), tworzy nową przestrzeń dla twórców sprzętu, dla producentów audio, dla ludzi z branży. To nie jest „ściema” pt. „3D”, a coś, co faktycznie robi różnicę. Dodajmy do tego coraz częstsze stosowanie aktywnych konstrukcji (głośnikowych), przeniesienie przetwornika C/A do obudowy kolumny, a nawet źródła w ramach idei cyfrowego „samograja” i już widzimy, czujemy co to w praktyce oznacza – to rewolucja zmieniająca oblicze całej branży. Po pierwsze mniej skrzynek, po drugie całkowicie odmienne podejście do budowy całego systemu, po trzecie zdecydowany tryumf technologii cyfrowej, po czwarte poważne wyzwanie dla producentów okablowania (mam nadzieję, że będzie to oznaczało stopniowe „zejście na ziemię”, redukcję zer na metce, zaoferowanie produktów w dającej się zaakceptować cenie), po piąte postępujące, gigantyczne zmiany w sposobie dystrybuowania (oraz produkowania, tworzenia) muzyki. Wysłuchaliśmy co miał do powiedzenia Ken Ishiwata – ambasador marki Marantz, prezentujący najnowszy odtwarzacz strumieniowy firmy. W sumie może bardziej posłuchaliśmy muzyki odtwarzanej przez Kena z firmowego systemu. Kluczowym elementem były wcale nie high-endowe, a wręcz budżetowe kolumny (i to też znak czasów – można dzisiaj kupić świetne kolumny za …grosze) oraz iPhone. Handheldy są wszędzie, są coraz częściej nieodłącznym elementem całego systemu… zdominowały kwestie sterowania, czasami pełnią także funkcję źródła, uzupełniając w tej roli komputery (których było w tym roku jakby mniej… często grano bezpośrednio z dysku sieciowego NAS lub pamięci masowej bezpośrednio podpiętej pod źródło – odtwarzacz, serwer muzyczny, system all-in-one). Poniżej krótka foto relacja z opisem najciekawszych naszym zdaniem produktów (niekoniecznie najlepiej grających, wręcz parę urządzeń pod tym względem wypadło kiepsko)…

» Czytaj dalej

REVO SuperConnect – topowy siecioodbiornik z obsługą serwisu Spotify

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
SuperC_Hero

Jak wiecie od paru dni słuchamy sobie niezobowiązująco muzyki z sieciowego radyjka (siecioodbiornika z tunerem FM) Noxon Fun. To bardzo fajne urządzenie, które dysponuje wieloma przydatnymi funkcjami, a przy tym nie jest specjalnie drogie… jak na sprzęt audio z WiFi cena 500 złotych to strefa budżetowa. Tytułowy produkt jest inny. Jest niewątpliwie o klasę, albo i dwie klasy wyżej od wspomnianego radyjka. Właściwie to sprzęt, który poza funkcją radia internetowego pozwala na integrację z domowym systemem audio i może w takim scenariuszu pełnić funkcję pełnoprawnego źródła dźwięku. Mamy tutaj zarówno analogowe jak i cyfrowe wyjścia dźwięku, mamy dostęp do serwisu Spotify, wygodne zdalne sterowanie za pomocą handhelda, OLEDowy ekran, intuicyjne sterowanie, odtwarzanie lokalnej biblioteki muzycznej, obsługę kluczowych kodeków (m.in. FLAC), wyjście słuchawkowe, wejście analogowe itd. Do tego można będzie sprawdzić działanie radia cyfrowego DAB (od niedawna uruchomiono w Polsce nadawanie w tym standardzie). Dzięki modułowi Bluetooth będzie można strumieniować dźwięk wprost z handhelda (także w jakości bezstratnej dzięki aptX). Rzecz jasna REVO SuperConnect to także, czy może przede wszystkim wysokiej klasy sieciowy odbiornik pozwalający jw. na odtwarzanie strumieniowe z wielu źródeł, a dzięki drewnianej obudowie, dobrym przetwornikom, opisywany produkt może zagrać zaskakująco dobrze w jakimś niewielkim pomieszczeniu (widzę tu głównie gabinet – idealnie takie eleganckie radyjko zintegruje się z duży, drewnianym biurkiem). Poniżej informacja prasowa oraz kilka zdjęć tytułowego produktu (który postaramy się przetestować na naszych łamach).

» Czytaj dalej