Autor: Antoni Woźniak
|
Kategoria: Aktualności, Audio, Handheldy, Slider
|
| Źródło:
HD-Opinie.pl
Opublikowałem na łamach HDO dwa artykuły poświęcone Zeppelinowi Air (patrz pierwotny tekst wraz z aktualizacją tutaj), w których dokładnie opisałem funkcjonalność, możliwości oraz brzmienie tej konstrukcji. W międzyczasie pojawiła się druga generacja tego bezprzewodowego głośnika B&W z dokiem wyposażonym w nowy typ złącza (Lightning), od strony brzmieniowej praktycznie identyczna z poprzednikiem. Wentylowana obudowa (dwa porty bass-refleksu z typowym dla producenta patentem ala piłeczka golfowa), dock, bateria złączy cyfrowych, łączność wyłącznie via WiFi (i tylko AirPlay), pilot „kamyczek”… tak, to była w istocie modyfikacja polegająca na wprowadzeniu nowego złącza. Stwierdziłem, że nie ma sensu rozpisywać się o tej nowości, bo w istocie grało to i miało możliwości identyczne z dwukrotnie opisanym Air pierwszej generacji. Bowers pracował już nad nową, trzecią generacją (a właściwie czwarta, licząc model wyposażony wyłącznie w docka) swojego topowego głośnika „bezdrutowego” i kiedy pojawiły się pierwsze zapowiedzi, stwierdziłem, że warto będzie przyjrzeć się bliżej temu produktowi. I tak też się stało. Wiedziałem, że sporo się zmieniło, ale szczerze nie przewidywałem że firma tak dalece odejdzie od wcześniejszej konstrukcji, w istocie wprowadzając zupełnie nowy produkt do swojej oferty, inny (choć z wyglądu podobny, ale też po przyjrzeniu się odmienny od poprzedników) głównie w najistotniejszym zakresie… brzmienia oraz funkcjonalności. I powiem otwarcie, dużo zmian wprowadzonych przez B&W wywołuje u mnie spore wątpliwości. Jakie? No to po kolej:
Po pierwsze, ten Zeppelin jest jak nazwa sugeruje po prostu i (prawie wyłącznie) bezprzewodowy. Oczywiście w takim produkcie, łączność bezprzewodowa, strumieniowanie muzyki bez kabla to danie główne, ale… poprzednicy oferowali znacznie więcej, bo Air (1 i 2 gen) mogły być np. wysokiej klasy soundbarami, projektorami dźwiękowymi łączącymi się z telewizorem za pomocą kabla optycznego. To niekorzystne uszczuplenie możliwości produktu, jest tylko wejście analogowe, a to nie jest to samo, bo wiadomo że w telewizorach raczej nie ma co liczyć na dobrą konwersję sygnału cyfrowego na analogowy. Po drugie Air podpięty pod komputer via USB pokazuje, jak wielkie możliwości drzemią w tym zintegrowanym systemie głośnikowym, jak dobre, rasowe brzmienie oferuje ten produkt. Nowy produkt nie ma wejścia USB (jest tylko serwisowe, nie służy do transmisji dźwięku). Pisałem o tym, co daje takie połączenie wcześniej, nie będę się w tym miejscu rozwodził, wspomnę tylko że to najlepsza jakość dźwięku, pozwalająca wykorzystać w pełni znakomite przetworniki jakie Szkoci zastosowali w tej konstrukcji. To właśnie w tym przypadku uzyskujemy najlepsze efekty, fakt nie jest to tak wygodne jak AirPlay, ale po prostu warto. Warto, szczególnie w kontekście bardzo nieciekawie wyglądającej stabilności, czy raczej jej braku w przypadku AirPlay’a. Widzę piętrzące się trudności wraz z rozwojem oprogramowania (iOS, OSX) w przypadku tego, firmowego protokołu dla przesyłu obrazu i dźwięku. Zrywanie połączenia, chwilowa utrata łączności to coś, co dzisiaj niestety jest normą. Potwierdza to niestabilność połączenia (a precyzyjniej, także jej niewystarczająca wydajność) w najnowszym software w przypadku współpracy makówek z AppleTV (to ewidentnie problem z OSX-em, implementacją AP w tym systemie). Do tego duże opóźnienie („znak firmowy” protokołu AirPlay) również nie pozostaje bez wpływu na komfort użytkowania takiego głośnika. Cóż, w nowym Zeppelinie Wireless B&W postawiło, jak wyżej, wyłącznie na bezprzewodowość. Poza AP jest Bluetooth (wcześniej go nie było), który jak się okazuje nieco ratuje sytuację, ale też – wiadomo – nie oferuje bezstratnej jakości przesyłu. Zeppelin Wireless to produkt zorientowany na Apple (tylko AirPlay, choć jak pokazuje Zeppelin Air, głośnik może być identyfikowany jako urządzenie DLNA), na szczęście użytkownik androidowego handhelda prześle sobie tym razem muzykę i to w dobrej jakości (także dzięki obsłudze aptX). Ten kodek w najnowszych wersjach gwarantuje minimalne opóźnienia, dziesięciokrotnie mniejsze od tych, które występują w standardowym SBC (na marginesie aptX nie ma w mobilnym systemie iOS, a w OSX bywa ten aptX niestety mocno problematyczny). Innymi słowy, nowy Wireless dzięki BT ma co prawda alternatywę, alternatywę stabilną, do tego uniwersalną (można korzystać z dowolnych źródeł, byleby były wyposażone w moduł), no ale kupując taki głośnik chcemy wykorzystać jego soniczne możliwości w pełni (co przeszkadzało dać uPnP/DLNA Bowersowi?), a nie tylko w pewnym stopniu, prawda?
No i dochodzimy do kluczowej kwestii. Brzmienia. Tutaj znowu firma postanowiła nas zaskoczyć. Tu nie ma wentylowanej obudowy! Nie ma. Z tyłu widzimy gładką powierzchnię cygara (gabaryty wszystkich dużych Zeppelinów są zbliżone), nie znajdziemy w niej żadnych otworów. Co to w praktyce oznacza? Grając stosunkowo cicho, nie odczujemy tego boleśnie, ale już przy dużym poziomie głośności nagle okazuje się, że gdzieś nam wyparował bas, którego w poprzednikach bywało aż nadto, ale tam można było w odpowiedni sposób, jak z każdą klasyczną kolumną głośnikową, temu zaradzić, w zamian dostając świetny, głęboki, czysty basior. Tutaj szybko dochodzimy do miejsca, w którym mocne głośniki wbudowane w niewentylowanej obudowie, wprowadzają chaos, nieład w brzmieniu, te staje się mniej czytelne, pozbawione klarowności. Tracimy. Taka konstrukcja, moim zdaniem, nie może się obyć bez bass-refleksu. Grając głośno (a Zeppelin zachęca do tego, to system bezprzewodowy, pozwalający nagłośnić niemały salon) mamy wrażenie, że coś tu jest nie tak. Poza tym tracimy jeszcze coś, coś co zawsze mnie w tej konstrukcji fascynowało. Monofoniczny głośnik (fakt – duży, fakt – z oddalonymi od siebie dość znacznie (cygaro) przetwornikami) potrafił zagrać niebywale przestrzennie, w praktyce z metr w lewo/prawo od zasłoniętych plecionką koszy, zamkniętych we wspólnej obudowie. I to się świetnie sprawdzało. A tutaj? Tutaj mamy dźwięk znacznie mniej spektakularny, już się ten Zeppelin nie wyróżnia na tle innych propozycji rynkowych, jak poprzednicy. Powiem szczerze, że spory zawód. Oczywiście to wstępne wnioski, bo też głośnik dopiero co wyjęty z pudełka, ale… tu nie ma co liczyć na radykalną poprawę, bo sama konstrukcja stoi na przeszkodzie osiągnięcia zbliżonych do wcześniejszych modeli, możliwości w zakresie brzmienia. Wielka szkoda. Plusem (dla niektórych) będzie łatwość ustawienia (co w przypadku Air 1/2 było trudne, bo wiązało się z potrzebą rezerwacji dużej przestrzeni za głośnikiem), właściwe można go ustawić bardzo blisko ściany, bez obaw że będzie to miało jakiś wpływ na brzmienie. Natomiast nie da się do końca zniwelować wystąpienia niekorzystnych zjawisk, gdy „rozkręcimy” nowego Wirelessa i pojawią się rezonanse. Brak wentylacji, przy zachowaniu nominalnie sporej mocy, będzie skutkował pojawieniem się takich, nieprzyjemnych sytuacji.
Zawód? Przy pierwszym kontakcie to chyba trafne sformułowanie, dobrze oddające moje wrażenia. Niestety nie ma w komplecie użytecznego, bardzo ładnego pilota (kamyczek). Niby nie ma co przełączać (bo jest tylko wireless), ale niekoniecznie muszę mieć pod ręką strumieniujące źródło, a zmiana natężenia dźwięku, czy banalne włączenie/wyłączenie musi się w przypadku nowego Zeppelina wiązać z ruszeniem czterech liter z fotela i skorzystaniem z niekoniecznie praktycznych (choć ładnie wkomponowanych) przycisków w górnej części obudowy. Co do wyglądu, to rzecz gustu, ale według mnie tu także nastąpił pewien regres. Zamiast aluminiowego, obłędnego docka, aluminiowego pasa dzielącego obie połówki cygara, typowej dla wysokiej klasy kolumn głośnikowych plecionki skrywającej całą elektronikę i przetworniki w starszych wersjach, dostajemy tutaj łatwy do wybrudzenia materiał (plecionka w poprzednikach daje się bardzo łatwo oczyścić z kurzu, szybko można za pomocą taśm do usuwania np. kociej sierści, wyczyścić taką powierzchnię), który w miejscach zetknięcia się z brudem, czy tylko naszymi rękoma zmienia kolorystykę (staje się delikatnie jaśniejszy). To, plus, subiektywnie, nie tak jak w Air(ach) elegancka, ekskluzywna obudowa powoduje, że zamiast towarzyszącego poprzednikom „wow”, mamy ładny, ale już nie wyróżniający się, nie wywołujący tylu emocji produkt. Szkoda. Liczyłem na coś więcej i przede wszystkim na dodawanie, a nie odbieranie (możliwości, funkcjonalności, a przede wszystkim zdolności brzmieniowych).
Na zakończenie, jeszcze jedna uwaga (aptekarsko to nawet parę). Jak zwykle (tak było również w poprzednikach), konfiguracja (mimo że uproszczona i przeprowadzana przez bardzo czytelną, łatwą w obsłudze aplikację) na dzień dobry, po wyjęciu z pudełka, wiązała się z koniecznością przeprowadzenia fabrycznego resetu. Firma, wg. mnie, powinna na wstępie informować klientów, że takowy, fabryczny reset, jest elementem niezbędnym w konfigurowaniu urządzenia. Nie byłoby irytacji i nieprzyjemnego, pierwszego wrażenia. Niestety brak docka oraz możliwości ustawienia via USB z komputera, nie pozwala na alternatywne metody wpięcia Zeppelina w sieć. Nie da się wobec tego „przenieść” konfigu sieci, obchodząc standardową metodę bezprzewodowego ustawiania parametrów. Do tego, zaraz po resecie i udanej inicjacji procesu konfigurowania, wyskoczyło powiadomienie o krytycznej łatce i zamiast muzyki, kilkanaście minut upłynęło na aktualizowaniu firmware. Takie to, przyznacie, no niezbyt. Rzecz jasna Zeppelin jest teraz jeszcze bardziej przyjazny środowisku, w trybie czuwania praktycznie w ogóle nie pobiera energii, pewnie komponenty użyte w jego budowie podlegają znacznie łatwiejszej utylizacji (to w sumie, wierzcie mi, widać), ale cholera, chyba nie o to chodzi w tego typu produkcie, żeby był eko i zielony, tylko żeby grał znakomicie, miał „wszystko” i jeszcze (równie) znakomicie się prezentował. Cena ustalona na polskim rynku, niestety przestała być promocyjna. Bowers przez wiele miesięcy utrzymywał bardzo atrakcyjny cennik na swoje Zeppeliny (w przypadku Air zamiast 2899 było 1799), teraz nowość kosztuje …2999 zł.
Szczerze? Poczekałbym na promocję (to raz), a dwa poszukał na rynku poprzedników. Może jeszcze gdzieś się uda trafić, w którymś ze sklepów na wcześniejszy model? Dla mnie, patrząc na to co zaoferowali tym razem, wybór między starym, a nowym, byłby oczywisty…
Poniżej, galeria
» Czytaj dalej