LogowanieZarejestruj się
News

Warner Music z długoterminową licencją na MQA!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
WARNER

To pierwsza z wielkich wytwórni fonograficznych (tzw. majorsów), która zdecydowała się na implementację tego rozwiązania w swoim katalogu. Taki krok ze strony Warnera oznacza, że MQA przestaje być rozwiązaniem może i ciekawym, ale póki co niszowym, a czymś, co może przeistoczyć się w przyszłościowy sposób zapisu muzyki. Oczywiście w tle mamy streaming, bo właśnie strumienie są tutaj kluczowe, a MQA ma pozwolić na oferowanie muzyki nie tylko bezstratnie, ale jeszcze dodatkowo w lepszej jakości niż do tej pory (w praktyce strumienie, poza niewielkimi wyjątkami, nie przekraczały bitrate płyty kompaktowej – tutaj będzie można zaoferować jakość hi-res). Wspominałem wcześniej o wprowadzeniu tej technologii przez Tidala (tyle, że na razie jeszcze w ograniczonym zakresie tj. paru lokalizacjach, nie globalnie), który jest rozpoznawalny, gdzieniegdzie nawet popularny, ale nie może być sam jeden narzędziem do popularyzacji tytułowego rozwiązania.

Krok milowy? Nie inaczej, bo za Warnerem pójdą inni. A to oznacza bardzo duże zmiany w usługach streamnigowych, bo o to pojawi się gotowy patent na przesyłanie muzyki o jakości studio mastera, przy zredukowaniu transferu do poziomu zbliżonego do dzisiejszego wykorzystania pasma. To całkowicie wykonalne, ciekawe kto z wielkich graczy (fonograficznych) dołączy oraz (co równie istotne), które z głównych serwisów streamingowych pójdą śladem Tidala. Czy będzie to Spotify? Czy może na WWDC wraz z bardzo poważną (tak mówią, ciekawe co z tego wyjdzie) przebudową iTunes zaprezentowana zostanie nowa wersja usługi Apple Music (oraz sklepu z muzyką do kupienia)? Firmie jabłczanej może bardzo zależeć, bo dochody ze sprzedaży albumów, piosenek szybko się kurczą, a maksymalizacja zysku (na pewno utwór nie będzie imho kosztował 99 centów, na pewno będzie droższy) to coś, co „Kupertyńczycy” opanowali do perfekcji. Do tego droższe abonamenty w AM… tak, to całkiem prawdopodobne, szczególnie, ża MQA może być stosunkowo łatwo wprowadzony do kramiku Apple (od strony technologicznej to żadne wyzwanie).

Uzyskanie idealnej jakości w przesyle strumieniowym może oznaczać ostateczny rozbrat z fizycznym nośnikiem. Rozbrat nie oznaczający zniknięcia płyt z rynku, a raczej ich marginalizacji, z jednoczesnym zaoferowaniem kompaktu (z winylem tak to właśnie wygląda) jako ekskluzywnego, specjalnie wydanego materiału, często w wersji nigdzie indziej (czytaj w Internecie) nie spotykanej. Płyta stanie się zatem niszą, ale właśnie taką niszą dl a konesera. To jak z czarnym krążkiem, który powrócił w chwale po ćwierć wieku niebytu (niemal) i obecnie stanowi właśnie taką odskocznie od tego co zero jedynkowe w konsumpcji muzyki. MQA może to wszystko jeszcze dodatkowo przyspieszyć, dla dużej części konsumentów taka zmiana de facto przejdzie (zapewne) niezauważona, ale dla całej branży będzie to bardzo ważna cezura. Warner zapoczątkował ten proces i raczej nikt go już nie powstrzyma…

Podłogowe monitory od Pylona? Recenzja kolumn Sapphire 23

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Szafiry-23_4

Dlaczego taki tytuł? Ano dlatego moi drodzy, że to właśnie takie monitorowe granie. Intensywne, skupione, intymne i bliskie, a przy tym wcale nie pozbawione możliwości wypełnienia dźwiękiem średniej wielkości salonu. Tak, te kolumny są czymś specjalnym w ofercie Pylona, bo łączą wyrafinowane brzmienie (nie tak, jak Ambery, które raz że większe, a dwa skrojone pod muzykę – nazwijmy – rozrywkową, nie były uniwersalne, były skrojone pod konkretny repertuar) z bardzo filigranową formą. Pylon ma w ofercie kompaktowe wersje w każdej linii podłogówek, testowaliśmy m.in Topazy 15 i bardzo nam to granie przypadło do gustu, ale…. siłą rzeczy porównywaliśmy je do „pełnowymiarowych” braci. Wychodziły oczywiste niedostatki w reprodukcji basu, co było rzecz jasna zrozumiałe, jednak całościowo pozostawiało pewien niedosyt.

W przypadku Sapphire 23 jest …inaczej. Miałem sposobność słuchać modelu 31 i powiem szczerze, że porównanie z Topazami 20 wypadło na niekorzyść nominalnie lepszego (w ofercie) zestawu. Topazy całościowo grały niezwykle angażująco, namacalnie, dźwięk wydobywający się z kolumn skutecznie infekował, nie pozostawiał wyboru – jak już słuchasz, to na całego, bez zwracania uwagi na otoczenie. Z dużymi Szafirami było inaczej – grały na bardzo wysokim poziomie, ale bez tego zaangażowania po stronie słuchacza, bez tego niezwykle skutecznego skupiania naszej uwagi na muzycznym spektaklu. Spotkałem się z opinią, że 31 to model pod rozrywkowy repertuar, że to zestaw pod określone brzmienie. Może faktycznie? Sapphire 23 natomiast to zupełnie, całkowicie inne kolumny, właściwie tylko (dla mnie) nominalnie należące do tej linii zestawów głośnikowych Pylona.

Te kolumny nie dość, że grają zupełnie inaczej od „większych paczek”, to jeszcze dodatkowo mają do zaoferowania coś specjalnego. Tym czymś jest interakcja ze słuchaczem, która przypomina odsłuch na monitorach bliskiego pola. To bliskie, intensywne, intymne granie, takie zupełnie nie „z podłogówek”…. bo w przypadku takich kolumn spodziewamy się (i zazwyczaj dostajemy) duży wolumen, dynamikę bez ograniczeń oraz konkretny dół. Tutaj ten dół jest zaakcentowany i – o czym więcej przeczytacie w rozwinięciu – wcale nie musimy (kolumienki na biurko) bardziej się go domyślać, niż faktycznie go słyszeć, co też jest czymś, co czyni tę konstrukcję pod pewnymi względami wyjątkową w ofercie. Chcecie zatem „monitory” w formie czegoś do ustawienia w salonie? Kolumny, które zagrają nie jak duże podłogówki, a jednocześnie (właśnie!) pozwolą wypełnić dźwiękiem 20 metrowy pokój? Nie musicie dalej szukać. Sapphire 23 są dokładnie tym, czego szukacie.

A teraz konkretnie…

» Czytaj dalej

Audeze Sine trafiają na rynek

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2016-05-11 o 13.04.58

Czy to zwiastun nowego, nowego w sensie wyautowania gniazdka mini jack z elektroniki użytkowej na rzecz całkowicie cyfrowej transmisji ze źródła dźwięku? Wspominałem parę razy ostatnio o zawiązującej się koalicji gigantów IT, którzy dążą do usunięcia portu audio ze sprzętu komputerowego, a przede wszystkim z wszelkiej maści handheldów. To oznacza spore zmiany w ofercie rynkowej, całkowicie nowe otwarcie w segmencie słuchawkowym, maksymalizację zysków, nowe jachty prezesów… tak, to wszystko prawda, ale szczerze – mamy w to w głębokim poważaniu (te jachty) – nas interesuje co to tak naprawdę oznacza dla nas, dla miłośników muzyki. O nowych produktach Audeze także już wspominałem. Nowe, „tytanowe” EL-8ki z całkowicie cyfrową transmisją (kabel Cypher z wbudowanym dakiem oraz wzmacniaczem pracujący z jablkową elektroniką) to jedna z zapowiedzi, mamy potwierdzenie, że jak tylko się pojawią na naszym rynku to przetestujemy je u nas. No właśnie – kabel. Co prawda rozwiązanie Audeze jest dopasowane wyłącznie do słuchawek tego producenta (płaskie, niestandardowe konektory wchodzące do muszli), ale to jest jakiś kierunek rozwoju akcesoriów, bo osób, które zechcę podpiąć dodatkową skrzyneczkę pod smartfona nie będzie za wielu – gwarantuję Wam, że wielu nie będzie. Oczywiście gro producentów zdecyduje się na umieszczenie całości elektroniki w muszli. Od jakiegoś czasu to powszechna metoda przeniesienia konwersji sygnału oraz – dodatkowo – jego wzmocnienia w produktach bezprzewodowych. Pisałem o tym przy okazji naszego testu Sennheiserów Momentum Wireless OvE, które to właśnie podpięte kablowo do źródła (komputera czy handhelda – wszystko jedno) pokazują o co w tym wszystkim chodzi. Podobnie było w przypadku opisanych przez nas słuchawek Devinitive Technology test Symphony 1). Grało to świetnie, pokazywało jak wiele wnosi bliskość elektroniki odpowiedzialnej za przekształcenie sygnału z przetwornikami, które ten sygnał mają odtworzyć.

Sine to najnowsza propozycja, przypomnę, najtańsze, najprzystępniejsze cenowo, a do tego planarne i właśnie – wyposażone w kabel Cypher słuchawki, najmniejsze, najlżejsze …alternatywa dla takich Oppo PM-3 z amp/dakiem HA-2 (patrz test), tyle że alternatywa o tyle ciekawsza, że tutaj płacimy za jeden produkt, a otrzymujemy całościowe rozwiązanie z konwersją sygnału, jego wzmocnieniem i czymś, co go odtworzy. Można będzie kupić i bez rzeczonego kabla, ale pytanie czy warto przy różnicy 50$ w cenie (499 vs. 449). Oczywiście mamy na tym kablu 24 bitowego DACa oraz wzmacniacz, który zdaniem projektantów, nie będzie miał żadnych problemów z wysterowaniem nawet ambitnie trudnych (czytaj ortodynamicznych właśnie) słuchawek, co w przypadku iPhone może być soute dość problematyczne. Martwi tylko ukłon w jedną (jabłkową) stronę, ale może to się zmieni za sprawą wdrożenia USB-C for audio. Czekamy na ten jeden wspólny sposób transmisji danych audio za pośrednictwem jednego standardowego interfejsu i …nadal czekamy. Tyle, że może wreszcie się doczekamy, a to za sprawą wspomnianego podejścia branży zakładającego stopniową rezygnację z układów C/A, gniazd analogowych w elektronice mobilnej (komputerach?), przeniesieniu tych elementów do „efektorów”. Tak to będzie zapewne za parę lat wyglądało. A może nawet szybciej niż za parę. Wzmiankowane słuchawki dostępne są już w Apple Storach oraz na witrynie AOS (nie polskojęzycznej – tam znajdziecie wspomniane tytanowe EL-8 z Cypherem).

Czekamy na dostarczenie słuchawek do redakcji…

ADL Stratos w redakcji: cyfrowo-analogowy all-in-one

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
ADL Stratos_tyt

Nowość ADL-a to coś więcej niż DAC, niż wzmacniacz słuchawkowy… to urządzenie mające ambicję zajęcia centralnego miejsca w systemie, fundamentu na którym zbudujemy sobie cały tor. Na wyrost? Nie, definitywnie nie. Biorąc pod uwagę wyposażenie oraz możliwości wniosek jaki się nasuwa jest oczywisty i jednoznaczny: jest Stratos oraz cała reszta toru. A to oznacza bardzo wysoko postawioną poprzeczkę, bo żeby ten all-in-one stanowił kościec to musi pokazać, że w każdym aspekcie swojej rozbudowanej funkcjonalności „daje radę”. Ten cyfrowo-analogowy przedwzmacniacz, rekorder z gramofonowym pre oraz wzmacniacz słuchawkowy w jednym (tak trudno znaleźć właściwe określenie dla takiej centralki… a może właśnie centralka audio?) może pochwalić się symetrycznymi wyjściami dla sygnału z możliwością zasilenia w ten sposób końcówek / kolumn jak i słuchawek.

Ma pilota zdalnej obsługi, ma solidny potencjometr wykonany z jednego kawałka metalu, ma wyświetlacz prezentujący stopień wzmocnienia (diodowy, nie prezentuje innych danych), ma wreszcie prawie wszystko od strony obsługi sygnału (via USB: PCM 24/384 z DSD 64/128)… prawie, bo 32 bitów nie obsłuży (w specyfikacji jest, ROON/OSX milczą na ten temat), DSD 11.2Mhz aka 256 też nie? (w specyfikacji jest, ROON/OSX milczą na ten temat, choć na obudowie diodę z oznaczeniem mamy), nie ma też natywnie zapewnionego wsparcia dla MQA. Egzotyczne formaty to oczywiście nisza, niszy, choć MQA może stać się dość istotnym elementem w niedalekiej przyszłości. Rzecz jasna brak obsługi zaszytej w układach Stratosa nie oznacza, że sobie nie posłuchamy – jak wspominałem, będzie można spokojnie odtwarzać taki materiał, a dekodowaniem zajmie się software (w tym algorytm działający zdalnie, jak w przypadku Tidala). Powracając do konstrukcji – dwa wejścia analogowe, z czego jedno z obsługą wkładek MM/MC to coś, czego można było spodziewać się w przypadku tego producenta (patrz nasz test GT40 Alpha), tak czy inaczej, fajnie że dodano jedno wejście liniowe, bo w razie czego można podpiąć do omawianego urządzenia jakieś zewnętrzne źródło w domenie analogowej. Wbrew pozorom czasami przydaje się taka opcja, tu jesteśmy na wypadek chęci podpięcia tunera, odtwarzacza, szpuli czy na co nam przyjdzie ochota, przygotowani. Wbudowany układ ADC pozwala na rejestrację dźwięku z czarnej płyty o jakości maks. 24/192. Oczywiście nie zapominano o optyku oraz wejściu koaksalnym dla sygnału cyfrowego.

Studyjna forma (dosłownie, bo poza wyglądem, to niewielki interfejs… wróć… centralka audio jest)

Jest co i gdzie podpinać :)

Minusem dla niktórych będzie wtyczkowy zasilaczyk. Stratos, mimo rozbudowanej funkcjonalności, mieści się w niewielkiej, kompaktowej, prostej obudowie. W ogóle forma przypomina jako żywo sprzęt studyjny (te czerwone cyfry na wyświetlaczu diodowym ;-) ), ładnie to nam koresponduje ze studyjnymi kolumnami nEar05 które właśnie grają w tandemie, podpięte symetrycznie z ADL-em. Niewielka waga, brak rozbudowanej sekcji zasilania w samym urządzeniu, przeniesienie tego elementu poza obudowę – innymi słowy – budżetowy projekt, gdzie koszt całości trzeba było trzymać w ryzach, w efekcie przyniósł bardzo atrakcyjną cenę. Tak, tutaj na pierwszym miejscu była wszechstronność, bardzo rozbudowana funkcjonalność, przy utrzymaniu ceny na jak najniższym poziomie. Nie znam drugiego takiego sprzętu (np. Matriksy są bez gramofonowego wsadu), który przy tych wszystkich możliwościach kosztuje 4500 złotych. Oczywiście projekt, pomysł to Japonia, wykonanie, fabryka to Chiny. To zrozumiałe do zaakceptowania, bo i Chiny dzisiaj to często, gęsto wysoka jakość wykonania, a gdzie indziej (a szczególnie w takiej Japonii czy USA) koszty wyprodukowania windują cenę. Także, jak chcemy sobie przeprowadzić modyfikację zasilania, zamawiając coś np. u Tomanka (porządny zasilacz na zamówienie pod omawianego Stratosa – rzecz jak najbardziej możliwa, wykonalna) to nic nie stoi na przeszkodzie. Czy przyniesie i jaki przyniesie efekt taka modyfikacja… postaram się to sprawdzić empirycznie. Na razie ADL gra sobie na tomankowej listwie TAP i to musi chwilowo wystarczyć.

Tak to się identyfikuje pod OSX-em (32bit?)

Poniżej galeria prezentująca obiekt (latający… nie, nie latający – grający oczywiście ;-) ) ze zrzutami ekranu z ROONa/Maka. Gramy via thunderboltowy hub (patrz nasza recenzja stacji thunderboltowej Elgato) i działa to wszystko bezproblemowo, płynnie, bez żadnych niespodzianek. ROON po ostatniej aktualizacji poprawiającej drobne błędy zadziwia mnie bezustannie stabilnością oraz możliwością „dźwignięcia” kilkunastu stref / urządzeń RAAT (nie licząc endpointów AirPlay). Sumując: ze Stratosem odtwarzamy muzykę w bitperfect, jednocześnie nie zapominając o czekającym na nas gramofonie. Będzie grało oraz będzie nagrywało. Muszę tylko wybrać jakąś sensowna alternatywę dla znakomitego Audiogate. Zobaczymy. Sporo się nauczyłem podczas testowania Korga 10R w temacie rejestracji winyla do pliku, także będzie można porównać i sprawdzić możliwości jakie w tym względzie oferuje propozycja ADL-a. Zapraszam do galerii (przypominam także poniżej specyfikację Stratosa – to szczególnie pod kątem wszystkich cyferkolubów… proszę, macie swoje cyferki ;-) ):

» Czytaj dalej

Rzut uchem: FiiO A1 & M3 czyli amp & DAP za parę pesos

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
A1_1

Tak, to tanie granie. Bardzo tanie. FiiO – jak wiemy – tak ma, że za swoje produkty chce bardzo niewiele, ale tutaj mówimy wprost: to entry level. Czy to oznacza, że mamy do czynienia z lowFi w wariancie coś tam leci, byleby grało, w takiej cenie to cudów nie ma? Otóż nie, za te niewielkie pieniądze, które przyjdzie nam zapłacić za miniaturowy wzmacniaczyk A1 oraz najtańszy w ofercie DAP M3 oferują więcej niż sprzęt duuuuuużo droższy, odtwarzający muzykę na innym – wyższym poziomie – tyle, że w konfrontacji z powyższymi zawodnikami relacja koszt – efekt wypada przypadku dużo droższych znacznie gorzej. I nie jest tak, że z takimi produktami nie warto łączyć produktów z innej półki cenowej. Testowałem tytułowe urządzenia ze słuchawkami Momentum (IEMy oraz pierwsza i druga generacja wokółusznych naszuników). Z nowym modelem taki M3 grał dobrze, to samo w tandemie z wpiętym w tor A1. Po aktywacji ANC w słuchawkach miałem wrażenie obcowania z dużo droższym niż w rzeczywistości źródłem (tandem A1&M3). Słuchawki? Owszem, bo Momentum potrafią wyciągnąć ze źródła wiele dobra, a przy tym są uniwersalne, łatwo się dopasowują, ale to nie tłumaczy wszystkiego. Mam tanią MP3, która notabene stanowi użyteczny element w testach mobilnych źródeł, pokazuje bowiem poziom mniej niż zero (nie da się tego słuchać, w sytuacji gdy skupimy się na przekazie), jest też tablet na Androidzie (wyjście słuchawkowe w Neksusie 7 kiepskie) i to wszystko (jako punkt odniesienia) prowadzi do prostego wniosku – także w niskim budżecie da się zrobić coś, co gra nie tylko poprawnie, ale w odpowiednim towarzystwie potrafi pozytywnie zaskoczyć. Potrafi tak, jak tandem A1 z M3.

Testowanie takich urządzeń, jak tytułowe maluchy, jest często większym wyzwaniem niż audiofilskiego odtwarzacza za parę tysięcy, bo tam pewne rzeczy są dość przewidywalne. Zawsze gra to dobrze, płynnie, przekonująco, przekaz jest koherentny, możemy być pewni, że to poziom zapewniający odpowiednio wysoką jakość tego, co usłyszymy. W przypadku tańszego, budżetowego sprzętu, podobny efekt można uzyskać tylko wtedy, gdy inżynierowie, producent podejmą właściwe decyzje i stworzą coś, co mimo ograniczeń budżetowych da finalnie coś z czego z przyjemnością skorzysta osoba, której nie jest wszystko jedno (odnośnie jakości odtwarzanej muzyki). Jak pokazują produkty FiiO to się czasami udaje bardziej (fantastyczny E10K Olympus 2), innym razem mniej (np. pierwszy Alpen), ale jest w przypadku tego producenta widoczne dążenie do tego, aby takie coś – tanie a dobrze grające – tworzyć. Widać to wyraźnie, wystarczy rzut oka na katalog. W przypadku A1 mówimy o użytecznym akcesorium, które daje nam dodatkową moc (szczególnie przydatne w przypadku często mocno rachitycznych wzmacniaczyków handheldów… no może poza nowym iPadem Pro 9,7″ – będzie o tym osobny wpis na HDO, testowałem pod kątem audio rzecz jasna) i robi to nad wyraz transparentnie dla sygnału, czytaj – nie ma tam śladu podkoloryzowania oraz destruktywnego wpływu na dźwięk tj. kompresji, przesterowania, a mamy z A1 te dodatkowe poziomy głośności, które są nam zwyczajnie potrzebne. Potrzebne w przypadku niektórych słuchawek (wręcz niezbędne, bo bez tego zagra nam to jałowo), potrzebne by mieć szerszy zakres i zapas (wystarczy odtworzyć niektóre albumy w hires, te dobrze przygotowane, gdzie nikt nie masakrował nagrania sztucznie podnosząc głośność). Natomiast M3 to coś, co mimo oczywistych ograniczeń (in minus: sterowanie, obsługa… o czym dalej, tanie materiały czy spasowanie poszczególnych elementów przypominające urządzenia odtwarzaczopodobne) potrafi na wymienionych powyżej słuchawkach zagrać. Zagrać tak, że nie mamy wrażenia, że do słuchawek za tysiąc, czy prawie dwa tysiące złotych został podpięty produkt za 10-15% wartości „efektorów”. Brakuje rzecz jasna do dużo lepszych DAPów i to nie mało brakuje, ale też – bądźmy uczciwi – do znaaacznie droższych DAPów (wyjątek… stare iPody). No dobrze, to skonkretyzujmy to „nie mamy wrażenia” oraz „dodatkowa moc bez utraty”…

Zapraszam :)

» Czytaj dalej

Stuknęło nam 5 lat. Wyniki konkursu rozstrzygnięte!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_8975

Pięć lat temu wystartowało HDOpinie. Chcieliśmy początkowo iść szeroko, tzn. telewizory, handheldy, gadżety… jednak szybko profil HDO wyraźnie skręcił w stronę audio. Audio XXIw. Streamingów, streamerów, hi-resów, grania z pliku itd. Kocham muzykę, miałem epizod w życiu związany z graniem na klasycznym instrumencie strunowym ;-) …to było naturalne. Takie wyspecjalizowanie, według mnie, miało i ma sens. Portal zajmujący się (szeroko) elektroniką użytkową oraz nowymi technologiami to wyzwanie, któremu zwyczajnie byśmy nie sprostali. Nie oznacza to, że nigdy nie napisaliśmy czegoś o handheldach, o komputerach czy np. telewizorach (a konkretnie o ewolucji urządzeń wizyjnych w coś z dostępem do Internetu, do strumieniowania etc.) Zdarzyło się i to nie raz. Zazwyczaj jednak to, co powyżej (czyli obok), pojawiało się na łamach w kontekście muzyki, audio – czyli tego, co stanowi główny motyw @ #HDOpinie. W końcu do grania z pliku potrzebujemy tych… no… komputerów. Prawda? ;-)

I tak to nam zleciało, że się człowiek nawet nie spostrzegł, nie obejrzał i już. No dobrze, my tu rozpamiętujemy rocznicę, a tu niektórzy niecierpliwie oczekują podania wyników zapowiedzianego z okazji zbliżających się urodzin konkursu. Przypominam, nagrody to kolumny marki Pylon Audio (monitory mk II w kolorze czarnym) oraz dwa audio streamery Chromecast Audio. Pytania konkursowe okazały się dla większości z Was trywialnie proste, zainteresowanie spore, w sumie na wskazany adres przyszło prawie pół setki odpowiedzi. Jak było zapowiedziane, wśród tych poprawnych dokonaliśmy wyboru losując trzech szczęśliwców.

Do kogo tym razem uśmiechnęło się szczęście?

Kolumny marki Pylon Audio trafią do Pana Sławomira z Sępólna Krajeńskiego

Chromecast Audio numer jeden wręczymy (zdaje się, że nawet osobiście się uda) Panu Pawłowi z bliskiej nam Gdyni

Chromecast Audio numer dwa wyślemy zaś do Pani Jadwigi z Warszawy (wreszcie jakaś Pani u nas co wygrała, a nie tylko sama płeć niepiękna :P )

Rzecz jasna wszystkich nagrodzonych czeka miła niespodzianka w postaci maila z informacją o wygranej wraz z prośbą o podanie danych adresowych. Gratulacje dla wylosowanych, podziękowania dla wszystkich, którzy wzięli udział i… do następnego konkursu! Do następnego? Tak, do następnego, bo szykujemy kolejny i znowu będzie można coś na HDOpinie wygrać, coś grającego rzecz jasna!

FUNDATOREM NAGRODY JEST PRODUCENT KOLUMN – FIRMA PYLON AUDIO

Słuchawkowy amp Z-40 w testach. Myryad… marka której warto się przyjrzeć

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20160424_073147063_iOS

Zapowiadałem, że zajmiemy się tym klamotem i słowa dotrzymuję. Tak, to coś, co według mnie wcale nie jest takie oczywiste w – zdawałoby się – pełnym propozycji „granie na nausznikach” rynku. To coś, to możliwość zintegrowania w takim ampie więcej niż jednego, więcej niż dwóch, a nawet więcej niż trzech wejść liniowych dla źródeł, których wbrew pozorom wcale nie ubywa. Ktoś, mógłby tutaj głośno zaprotestować. Ale jak, ale jak że nie ubywa, że przybywa? Przecież wystarczy komp, wystarczy taki soft jak opisywany Roon i już nam „niczego więcej” nie potrzeba. Taki ktoś, według mnie będzie w ciężkim błędzie, bo muzyka ma to do siebie, że smakuje różnie, różnie na nośniku fizycznym, różnie z radia (tak, jest coś takiego jak rozgłośnie z ciekawymi prezenterami, muzycznymi audycjami – wcale nie wymarły gatunek, choć trzeba poszukać, ale warto!), a jeszcze inaczej gdy – no właśnie – odtworzymy ją wirtualnie z pliku. Ta różnorodność jest fajna, jest wartością, jestem o tym głęboko przekonany… i tak, zwyczajnie, lubię czasami dotknąć albumu, wziąć do ręki kompakt, posmakować dużego formatu (winyl), czy zwyczajnie sprawdzić co zaproponuje mi ktoś z krwi i kości (a nie bezduszny algorytm, choćby nie wiem jak dobrze zaprojektowany). Dlatego też nie skreślam z miejsca jabłczanego Apple Music (bo jest Beats Radio z czasami zadziwiająco ciekawymi, interesującymi audycjami, czasami, ale warto dla tego czasami je włączyć, z interesującym doborem muzyki, do tego connect, który – znowu o dziwo – ma sens), dlatego w domu trzymam dwa odtwarzacze CDA i odbudowany przeze mnie gramofon, staruszka którego darzę specjalną estymą, bo wiele żeśmy przeszli. Tak, to wszystko ma sens i to też jest część obcowania z muzyką, ważna część. Plikom zarzuca się bezpłciowość i – nie będę tu oryginalny – coś w tym sformułowaniu jest. Tyle, że rynek zdaje się sugerować coś zgoła przeciwnego. W sensie producenci klamotów audio zdają się… popatrzcie na redukcję analogowych przyłączy, na brak radia (bo sieć), na wyrugowanie (przy okazji) takich, użytecznych rzeczy jak przeplotki, jak bezpośrednie wyjścia na końcówkę mocy itp. Ma być all-in-one i end of the road. I często jest. To wcale nie błaha kwestia, szczególnie dla kogoś, kto nie ma zamiaru kombinować i chce prosto do celu – jeden klamot do grania przy wielu źródłach do wypuszczania sygnału (plus efektory: głośniki lub/i słuchawki).

Z-20 to seria mini. Tak to nazwali. No i jest mini, nie jest duży. Ma jednak dwie rzeczy, które go wyróżniają. „Go” czyli co? Ano wzmacniacz słuchawkowy, wzmacniacz który właśnie trafił do nas do testów. Po pierwsze ma cztery wejścia liniowe RCA dla różnych źródeł – i tych XXI wiecznych i tych klasycznych i bardzo dobrze że nie dwa, nie jedno tylko aż cztery. Możemy zatem podpiąć CDka, gramofon (pamiętając o pre) oraz taki wynalazek jak tuner, wreszcie tak… jakiegoś streamera lub/i DACa z komputerem w roli transportu. Oczywiście, te wszystkie źródła mogą następnie zostać ładnie zintegrowane z naszym systemem pod kolumny (via pre-out), a dodatkowo mogą być połączone (znowu coś, co kiedyś było oczywistością, a dzisiaj nią nie jest) za pomocą firmowego patentu na integrację systemowych rozwiązań producenta. Coś, co kiedyś było oczywistością (pamiętam komponenty TEACa jakie łączyłem w zgrabne, zawiadywane z jednego pilota, rozwiązania „ze wszystkim”) dzisiaj realizuje się zazwyczaj za pomocą interfejsów bezprzewodowych, bo dzisiaj mówi się o świecie bez kabli. I poniekąd słusznie się mówi, ale jak już mamy coś do połączenia z czymś i to ma grać to dobrze mieć opcję „po kablu”, a jeszcze lepiej „po kablu i bez strat dla sygnału”. No dobrze, to już było o tych możliwych do podpięcia źródłach, bez kombinowania, jak to właściwie zintegrować i czy przypadkiem nie trzeba będzie (brrr) przepinać kabelków, a co z tym drugim, coraz rzadziej występującym, udogodnieniem. Ano słuchawkowy wzmacniacz analogowy, bez cyfrowych naleciałości (dodatków), to obecnie zazwyczaj urządzenie obsługiwane bezpośrednio, tzn. wymagające sięgnięcia do manipulatorów na przedniej ściance. Tutaj jest… inaczej. Stare dobre IR, co prawda bez pilota w komplecie, ale z możliwością wykorzystania wygodnego sterowania z kanapy stanowi część wyposażenia tytułowego urządzenia. I fajnie, bo choć w desktopowym scenariuszu brak pilota nie doskwiera to jednak salon, poziom kanapy i chęć nie tylko zmiany źródeł, ale nade wszystko natężenia dźwięku to rzeczy wcale nie obojętne dla wygody obsługi. Okazuje się, że produkt Myryada da się spokojnie wysterować za pośrednictwem uniwersalnego pilota Logitecha. Nie ma z tym problemu. Harmony One radzi sobie bardzo dobrze. Niby takie oczywiste rzeczy, a dzisiaj wcale nie takie oczywiste i często ich brakuje.

Dwie, kiedyś oczywiste sprawy, dzisiaj już niekoniecznie takie oczywiste, mamy tutaj w standardzie. Poza tym mamy solidną, aluminiową konstrukcję, ładną, klasyczną formę z dwoma wyjściami 6.3mm dla słuchawek i takimi smaczkami jak hebelek zmiany gainu oraz union jack obok wejścia oznaczonego jako AUX ;-) Tak powinien według mnie wyglądać rasowy amp dla słuchawek. I wygląda. Z-40 Myryada wygląda. A jak gra? A o tym, moi drodzy, napiszę następnym razem…

» Czytaj dalej

ROON RAAT: ekosystem ROONa właśnie powstał!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
RAAT@ROON

Najnowsza aktualizacja naszego produktu roku 2015, front-endu (na marginesie to nazwa już nieadekwatna, zważywszy opisywane w niniejszym wpisie zmiany) ROON, który pojawił się niecały rok temu na rynku i od razu stał się punktem odniesienia dla wszystkich, dostępnych na komputerach/elektronice mobilnej rozwiązań z zakresu obsługi muzyki z pliku. To, co wnosi najnowszy software oznaczony numerkiem 1.2 to krok milowy w rozwoju tego oprogramowania. Od teraz można już śmiało pisać o ekosystemie, o czymś więcej niż tylko front-end, interfejs dla audio granego z komputera. Możliwości najnowszego ROONa wykraczają znacząco poza to, co przyjęło się uważać za nawet najbardziej rozbudowane rozwiązanie typu komputerowy odtwarzacz softwareowy, to coś, co według mnie nie ma odpowiednika na rynku. Kluczową sprawą jest PROSTOTA I PRAKTYCZNIE SAMOKONFIGUROWALNOŚĆ  tego rozwiązania. ROON to idealne rozwiązanie dla wszystkich reagujących alergicznie na często rozbudowane, wymagające jednakowoż doświadczenia (w zakresie sprzętu komputerowego), skomplikowane programy, na konieczność dostosowania systemu komputerowego, odpowiedniego przygotowania interfejsów audio, aby w ogóle zagrały etc. Tutaj wszystko jest podane na tacy! I to jest moi drodzy piękne i to ROBI GIGANTYCZNĄ RÓŻNICE! Osoby zainteresowane opisem tego software odsyłam do naszego testu, recenzji (patrz link powyżej), tutaj skoncentruje się na wprowadzonych przez developerów zmianach. A tych jest sporo i są kluczowe dla rozwoju ROONa. Zatem po kolej…

Po pierwsze od teraz każdy sprzęt audio identyfikowany przez oprogramowanie jest rozpoznawany jako Roon Advanced Audio Transport. Dzięki temu możemy skorzystać z wszystkich możliwości jakie daje software, od bardzo prostego konfigurowania interfrejsów audio (wszelkich, na jakie macie ochotę: przede wszystkim DACów, ale także współpracujących bezpośrednio streamerów, rozwiązań bezprzewodowych/strefowych tj. głośniki, stacje audio, streamery AirPlay/SKAA/DLNA/uPNP itd. itp.) po tworzenie stref z inną muzyką, grupowania urządzeń w strefy, wygodnego zawiadywania wszelkimi dostępnymi przez użytkownika źródłami muzyki oraz integracją z Tidalem. To plus pełna obsługa wszystkich istotnych technologii zapisu muzyki w pliku, włączając w to DSD, DXD, MQA, daje nam do ręki idealne narzędzie integrujące nasze muzyczne pliki z domowym (-i) systemem (-ami) audio, z których na co dzień korzystamy. O znakomitym interfejsie, super szybkiemu identyfikowaniu nawet bardzo rozbudowanych kolekcji z atrakcyjną formą prezentacji, dodatkowo rozbudowanej o pogłębioną informację nt. naszych nagrań, wraz z możliwością unikalnego przeszukiwania oraz odkrywania naszych fonograficznych pasji wspominałem wcześniej (patrz link powyżej) – to co wprowadzili teraz to KROPKA NAD I. Twórcy mówią o nowym AirPlay-u w kontekście RAATa i powiem Wam… mają do tego jak najbardziej prawo, bo to właśnie taki superprosty, bezkonfigurowalny sposób na obsługę dźwięku z pliku w najwyższej jakości. No właśnie, najwyższej jakości, bo zamiast ograniczonego do 16/44 rozwiązania Apple, dodatkowo nie będącego bitperfect (wystarczy odpalić w strefie coś na stacji AirPort Express via ROON, aby się o tym przekonać), mamy absolutny brak ograniczeń odnośnie obsługi dźwięku, możemy grać hi-res, DSD, DXD, MQA a wszystko bitperfect. Tu, granicą, jest sprzęt podpięty pod ROONa, będący wspomnianym transportem dla dźwięku.

Brak ograniczeń? Ano brak. Sprzętem RAAT może być dowolne rozwiązanie na rynku, a więc przetworniki C/A, karty muzyczne w komputerach, interfejsy takie jak np. AirDAC (SKAA), zwyczajnie wszystko podpięte pod główną jednostkę (komputer, komputer dedykowany, komputer – serwer) zwaną CORE. Ale to dopiero początek! Bo możecie sobie tworzyć rozbudowane (bez ograniczeń!) systemy oparte na ROONie korzystając nie tylko z innych komputerów pracujących w trybie zdalnym (Remote), ale także czegoś, co nazwali ROON BRIDGE. Każdy sprzęt komputerowy, podobnie jak w przypadku CORE, oparty na najpopularniejszych OS tj. Windows, OSX, Linux – w tym systemach działających na takich platformach sprzętowych jak: Raspberry Pi, Cubox, Wandboard, a także na Androidzie (o czym za moment) może stanowić od teraz endpoint (osobna, lekka apka działająca w shellu). Bez względu na to jak duże macie potrzeby, w każdym, dowolnym miejscu gdzie działa wam sieć przewodowa, czy bezprzewodowa macie dzięki ROON BRIDGE wyjścia audio pracujące pod ROONem, zdolne do symultanicznego odtwarzania różnej muzyki, z maksymalną jakością jaką oferuje podpięty do komputera sprzęt. Dodajmy do tego rozbudowany tryb ROON Remote, czyli wspomnianego Androida (iOSa w trybie ograniczonym do zawiadywania, sterowania) i mamy obraz czym stał się właśnie ROON. Każdy sprzęt na Androidzie potencjalnie może być wykorzystany w roli transportu, a to ze względu na możliwość podpięcia interfejsów audio bezpośrednio do takiego, androidowego urządzenia (zazwyczaj handhelda), co pozwala wykorzystać taki sprzęt do bardzo prostej, szybkiej rozbudowy systemu audio opartego na ROONie.

Do tego wszystkiego dochodzą rozwiązania przygotowane softwareowo do współpracy w ramach ekosystemu ROONa. Chodzi tutaj o takie produkty jak streamery Auralica, Squeezeboksa Touch (zamiast LMS – nowe, lepsze życie dla Squeezeboksa!), Devialeta, Sonora, Meridiana oraz odtwarzacze hi-res działające w trybie pluginu jak HQPlayer. Lista ciągle się wydłuża, niebawem dojdą nie tylko streamery, czy urządzenia łączące cechy odtwarzacza, serwera muzyki oraz wzmacniacza, ale także zdobywające popularność samodzielne, strefowe produkty all-in-one (głośniki bezprzewodowe, w tym te rozbudowane o możliwości tworzenia całego systemu audio w oparciu o nie). Sprzęt ze znaczkiem ROON Ready będzie według mnie naturalnym, najbardziej optymalnym wyborem dla wszystkich zainteresowanych zbudowaniem spójnego, najlepszego, skalowalnego audio systemu grającego z pliku. Wielu producentów audio chce się włączyć i wcale się nie dziwię, bo potencjał ROONa jest nieograniczony. Wystarczy implementacja RAAT (w przypadku sprzętu opartego na OS), aby wpiąć dowolne rozwiązanie audio, przy czym jak wspomniałem powyżej NIE JEST TO KONIECZNE. W praktyce każdy, także ten już posiadany, nawet pozbawiony rozbudowanych funkcji sieciowych, własnego systemu, sprzęt można z powodzeniem wykorzystać w ROONie (komputer z ROON BRIDGE, Android działający w trybie transportu, DAC podpięty pod CORE/Server). To jest elastyczność! ROON Ready daje natomiast coś więcej – pełną integrację na poziomie sprzętowym z najbardziej rozbudowanym ekosystemem audio na rynku, którym ROON zapewne się stanie.

Podsumowując, RAAT to twórcze rozwinięcie rozwiązania jakie twórcy wprowadzili wcześniej do sprzętu Meridana oraz Sooloosa. Tyle tylko, że tym razem jest to dla wszystkich, dla każdego, w pełni uniwersalne rozwinięcie ambitnej idei. Idei stworzenia czegoś na kształt AirPlay, tylko lepiej. Czegoś co będzie działało z (praktycznie) wszystkim, zawierało w sobie wszystkie nowoczesne technologie komputerowego audio, a przy tym zaoferuje bezkompromisową jakość, brak ograniczeń w tym zakresie (co jest największą wadą technologii opracowanej przez Apple). I będzie proste. Jak wspominają twórcy RAAT to:

  • wsparcie dla wszystkich liczących się technologii cyfrowego audio teraz i w przyszłości (wprowadzili przykładowo obsługę plików 32 bitowych – mam interfejsy, które z tego w pełni korzystają z ZOOM TAC-2 na czele!)
  • super stabilny transfer muzyki via ethernet oraz WiFi (skała!)
  • pełna skalowalność tzn. możliwość wykorzystania dostępnych już teraz urządzeń, całego posiadanego sprzętu audio, także takiego bez zaawansowanych procesorów DSP, dekoderów, wsparcia dla ciągle ewoluującej, ciągle rozwijającej się technologii cyfrowego odtwarzania muzyki z pliku
  • zachowanie jednego zegara (wada AirPlay-a nie będącego, jak wyżej wspomniałem, bit-perfect, bo zmieniającego parametry dźwięku), bez ingerencji w taktowanie na poziomie urządzenia RAAT  (końcówki / transportu)
  • optymalizacja opóźnień pod katem odtwarzania w ramach stref (ujednolicenie procesu odtwarzania, z jednej strony prowadzącego do minimalizacji opóźnień sygnału do ok. 1ms, z drugiej ujednolicenia, zapewnienia bezproblemowego odtwarzania w różnych strefach)
  • prosta implementacja ROONa, na co składa się brak konieczności zastosowania dedykowanych rozwiązań hardwareowych, łatwe do wprowadzenia oprogramowanie bez restrykcji patentowych, bez całego (gównianego) licencjonowania :)
  • szybkość działania skutkująca brakiem opóźnień reakcji (AirPlay) na chęć odtworzenia czegokolwiek oraz braku synchronizacji w ramach stref (LMS). Całość działa gładko, zarówno w kontekście źródeł muzyki (NAS, komputery, Tidal) jak i end-pointów (urządzenia RAAT).
  • technologia RAAT, jako niezbędny element kontroli nad sygnałem audio, pozwalający uzyskać najlepszy jakościowo dźwięk, a przy tym pełny wgląd w to, co się dzieje z sygnałem. Mówimy o REWELACYJNYM, SUPER PROSTYM I SUPER PRZEJRZYSTYM sposobie prezentacji na to, co składa się na łańcuch sprzętowo-softwareowy w trakcie odtwarzania czegokolwiek i jaki to ma wpływ na efekt, na docelową jakość. Można za pomocą dwóch, trzech kliknięć zmienić parametry za pomocą jednolitego panelu, zachowując pełną kontrolę nad tym „jak nam gra”. NIKT NIE WYMYŚLIŁ NICZEGO LEPSZEGO w tej materii. Piszę to z pełnym przeświadczeniem, że tak jest… testowałem chyba każdy możliwy software na Win/OSX, a także wiele rozwiązań na Linuksie.
  • certyfikacja (nie licencjonowanie jw.! Nie mylmy tego), która pozwala na zachowanie wysokiej jakości wsparcia oraz standardów przez współpracujących z ROONem producentów audio
  • integracja sterowania, kontroli nad całością w obie strony tj. z ROONa (software) i do ROONa (hardware). To pozwala na zachowanie możliwości dopasowania administrowania systemu do własnych potrzeb, konfiguracji pod kątem własnych wymagań. Piloty IR, uniwersalne sterowniki, automatyka domowa (właśnie!) oraz, oczywiście, wszelkiej maści dotykowe ekrany… sterowanie głośnością synchroniczne, oddzielne, a to wszytko pożenione z zaawansowaną automatyką oprogramowania ROON. Oczywiście mamy także spójne, atrakcyjne prezentowanie treści (okładki, dane na temat albumu i wiele więcej) na wyświetlaczach. Rewelacja.
  • szybkie wprowadzenie zmian w protokole, jego podatność na szybką implementację nowych rozwiązań, szybkie wprowadzenie zmian – wystarczy popatrzeć na rozwój tego software. Nie znam na rynku, drugiego takiego oprogramowania, które przeszłoby taką ewolucję, w tak krótkim okresie, do tego było tak dobrze napisane, tak stabilne, tak pewnie działające.
  • brak ograniczeń, patrząc w przyszłość… developer niczego nie wyklucza, słucha głosu użytkowników, co chwila dodaje nowe funkcjonalności, poprawia to co trzeba poprawić, rozwija software niezwykle intensywnie, przy czym nie skutkuje to żadnymi większymi problemami z zakresu stabilności działania (co bardzo często ma miejsce, gdy rozwój software jest intensywny). Przykładowo nie wyklucza wprowadzenia dodatkowego protokołu do grania poza WANem (tak moi drodzy, ROON jako usługa streamingowa, chmurowa, jakiś ROON cloud). To oznacza, że jak już parę razy napisałem NIE MA TUTAJ GRANIC, czegoś czego nie dało by się przekroczyć.

Po drugie wprowadzono sterowanie za pomocą telefonów. Brawo! Bo same tablety to jedno, a coraz większe (nie żebym był zwolennikiem, ale taki kierunek rozwoju obrał rynek) smartfony to naturalny interfejs dla takiego front-endu (ekosystemu) jak ROON. Teraz można spokojnie zawiadywać całością także na ekranie iPhone albo androidowego telefonu. Interfejs Roon Remote przebudowano w stosunku do tego, co mamy na tablecie. Tam, przypominam, jest jak na komputerze, jotka w jotkę i świetnie się z tego korzysta. Oczywiście w przypadku smartfona mamy mniejszy, czasami dużo mniejszy ekran i tutaj developerzy przebudowali interfejs, tak aby można było wygodnie sterować za pomocą telefonu. Zrobili to pierwszorzędnie, bo nie tracimy na wygodzie, na funkcjonalności, a jednocześnie możemy bezproblemowo sterować na niewielkim ekranie. Poniżej znajdziecie dużą galerię prezentującą działanie Roon Remote na iPhone. Na Androidzie działa to identycznie (szybko, bez zacięć, bardzo responsywnie).

Po trzecie dodano osobny moduł obsługi radia, gdzie można dodać dowolny strumień z sieci, gdzie można włączyć rozgłośnie internetowe do własnych źródeł z integracją na poziomie oprogramowania. Moduł jest na razie w fazie beta, już teraz oferuje wielki potencjał i może być punktem wyjścia do integracji innych strumieni (usługi streamingowe audio) w przyszłości.

Po czwarte wprowadzono obsługę stref w oparciu o RAAT, co oznacza że można grać różnie, grupować dowolnie, można po prostu zrobić wszystko co dusza zapragnie w kontekście grania strefowego. Poza RAAT mamy jeszcze identyfikację i możliwość tworzenia stref squeezeboksowych, stref meridianowych oraz tych, opartych na protokołach AirPlay. Wystarczy ponazywać sobie strefy tak, aby odzwierciedlały rzeczywistą lokalizację źródeł (odtwarzaczy) muzyki i już!

Po piąte jest już ROON Server dla Linuksa!

Po szóste całe multum innych, ważnych, choć nie kluczowych zmian, w tym m.in. wspomniane wsparcie dla dźwięku 32 bitowego (hardware oraz software – DXD), poprawa odtwarzania gapless, 64 bitowa precyzja kontroli głośności w ramach DSP, wsparcie dla MQA (rozpoznawanie takiego materiału, jego poprawna identyfikacja) itd itp.

Mało? A przecież oni zapowiadają ciągły rozwój i mają nowe pomysły…

ROON APPS: ekosystem, unikalne rozwiązanie multiplatformowe, multistrefowe, wieloformatowe, jedyne takie…

AKTUALIZACJA: ROON BRIDGE w akcji (PC w roli endpointu) oraz Sqeezebox z ROONem za pan brat…

AKTUALIZACJA #2: ROON @ ANDROIDZIE (także jako end-point) oraz ROON STREFY (multistrefowość w praktyce, Remote/Bridge-endpointy)

» Czytaj dalej

STRATOSfera od ADLa? SuperDAC (i nie tylko) Furutecha już w Polsce!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
ADL Stratos - 3

Pamiętacie GT40-kę? Bardzo dobry DAC, bardzo dobry wzmacniacz słuchawkowy i coś jeszcze… to jeszcze coś, co zaaplikowano do niewielkiej skrzyneczki, to przetwornik analogowo-cyfrowy oraz przedwzmacniacz gramofonowy. W nowiutkim STRATOSie mamy oba elementy, ale samo urządzenie to zupełnie inna, wyższa liga. Testujemy z zapałem KORG-a 10R, który zawładnął nami bez reszty i szczerze – z ciężkim sercem będziemy się z tym urządzeniem rozstawać. Wspominam o Korgu nie bez przyczyny. ADL (Furutech) oraz właśnie KORG specjalizują się w sprzęcie łączącym świat cyfrowy i analogowy, pozwalając na przeniesienie kolekcji winyli do zero-jednykowej postaci, dysponują unikalnymi możliwościami w tym względzie. To jest coś, co dla wielu osób, wielu nie rezygnujących czy wręcz zaczynających przygodę z czarnym krążkiem optymalne rozwiązanie. Mamy integrację pliku i fizycznego nośnika, do tego z pełnym wsparciem dla wyczynowych materiałów cyfrowych (DSD, w nowym ADLu także DXD).

Oczywiście wezmę to urządzenie na warsztat. Będzie to piękne dopełnienie cyklu z KORGiem (duży, naprawdę duży artykuł się szykuje, bo tam trzeba opisać mastering, software tj. AudioGate, konwersję do DSD w locie i wiele, wiele więcej :) ), publikacje o sprzęcie, o którym w sieci za wiele nie przeczytacie. To, na marginesie, spore niedopatrzenie kolegów po fachu, bo wg. mnie te produkty pod wieloma względami nie mają odpowiedników, są unikalne, a do tego bardzo zdroworozsądkowo wycenione (wręcz okazyjnie). Japonia. Oni wiedzą, co to dobre audio. Koniec, kropka, amen.

O Stratosie słów parę: ” Nowy, innowacyjny ADL STRATOS został zaprojektowany z zamiarem przejęcia tronu po swoim poprzedniku. Wyposażono go w nowe funkcje oraz poprawiono cenioną już w GT-40 jakość dźwięku.  ADL STRATOS to niezależny DAC, przedwzmacniacz, przedwzmacniacz gramofonowy oraz wzmacniacz słuchawkowy w torze zbalansowanym – wszystko to zamknięte w jednej, niepozornej i przenośnej obudowie. Urządzenie posiada ponadto wsparcie dla plików DSD (2.8M oraz 5.6M), PCM USB (32bit/192kHz) oraz konwerter analogowo-cyfrowy umożliwiający zapis ze źródeł analogowych do formy cyfrowej. Teraz ze spokojem możesz cieszyć się całą swoją kolekcją muzyczną, poznając ją na nowo z jakością dźwięku, jaką oferuje ADL STRATOS.

Jeśli szukasz wydajnego wzmacniacza z zapasem mocy, który potrafi wysterować dowolny model słuchawek – ADL STRATOS zapewni to wszystko. Dzięki najnowszym rozwiązaniom technologicznym ADL STRATOS mógł uzyskać niewielkie rozmiary przy zachowaniu funkcjonalności i dużej mocy wyjściowej. Urządzenie zostało wyposażone w wejścia analogowe L/R, wejścia line lub gramofonowe (przełącznik wkładek MM/MC), wyjście optyczne S/PDIF (tylko w przypadku wykorzystania USB, jako źródło), wejście optyczne S/PDIF oraz kontroler wspierający ASIO i tryb asynchroniczny. ADL STRATOS już teraz można kupić i przetestować w wybranych sklepach Audiokracja lub innych dobrych sklepach Audio w Polsce. Cena rynkowa wynosi 4500zł brutto. 

Główne cechy:

  • Przetwornik cyfrowo-analogowy klasy Hi-End ESS ES9018K2M SABRE32 Reference Stereo DAC wspierający formaty 32bits/192kHz i DSD (2.8M/5.6M). Układ Sabre-2M jest najwyższej klasy przetwornikiem 32bit, dwukanałowym zaprojektowanym dla przedwzmacniaczy audio, odbiorników A/V oraz profesjonalnych aplikacji takich jak systemy nagraniowe, miksery oraz cyfrowe systemy studyjne. Układ został wyposażony w wiele patentów ESS m.in. 32bit HyperstreamTM DAC oraz eliminator jitteru, co zapewnia niedoścignione parametry.
  • Kontroler USB VIA VT1736 wspierający częstotliwości próbkowania: 44.1/48/88.2/96/176.4/192 kHz
  • Obsługa ASIO (Windows); Plug’n Play (MAC)
  • Potężny wzmacniacz słuchawkowy oparty o układ TI TPA6120A2. Napędza słuchawki od 16 do 600Ω przy zachowaniu dynamiki >120dB
  • Wsparcie plików DSD (2.8M i 5.6M) poprzez USB 2.0
  • Wejście optyczne S/PDIF: jeśli odpowiednia częstotliwość próbkowania nie może być zmieniona po stronie źródła, użytkownik zostanie powiadomiony diodą LED (częstotliwość próbkowania do 24bit/192kHz)
  • Wyjście optyczne S/PDIF (tylko przy wykorzystaniu USB, jako źródło sygnału) 24bit 192kHz (max)
  • Wzmacniacze operacyjne w sekcjach Line , ADC i DAC: NJM5532 OP Amp
  • Konwerter analogowo-cyfrowy: STRATOS został wyposażony w wysokiej jakości układ CS5340 dla wysokiej rozdzielczości nagrań z użyciem analogowych wejść, włącznie z phono, radio AM/FM lub innymi sygnałami analogowymi
  • Wygodna obsługa sygnału- przełącznik tłumienia nagrywania daje możliwość dostosowania sygnału wejściowego do urządzenia (0 dB, 6 dB lub 12 dB – funkcja informowania za pomocą diody RecAtt/db, gdy poziom sygnału wejściowego uniemożliwia poprawne działanie
  • Przedwzmacniacz gramofonowy: STRATOS został wyposażony w equalizer dźwięku gramofonowego do zapisu cennych płyt winylowych. Przełącznik pomiędzy gramofonami elektromagnetycznymi(MM), magnetoelektrycznymi(MC) i wejściem liniowym
  • Podwójny zewnętrzne źródło zasilania:
  • Zasilanie 1: 5V DC z portu USB zasilające jedynie odbiornik USB i wyjście optyczne
  • Zasilanie 2: Zewnętrzny zasilacz impulsowy 15V / DC 800mA / 12W dostarcza mocy potrzebnej dootrzymania wysokiej jakości sygnału
  • Najwyższej jakości komponenty: STRATOS w swojej konstrukcji posiada wysokiej klasy wzmacniaczoparty o przemyślany obwód sekcji analogowej
  • Konfekcja klasy Hi-End: Do budowy urządzenia wykorzystywane są pozłacane złącza RCA izolowaneteflonem. Całość wieńczy obudowa z najwyższej jakości aluminium oraz wykończona maszynowo gałka potencjometru głośności.

» Czytaj dalej

Polska premiera flagowych słuchawek AKG N90Q!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
akg-n90qtyt

Długo czekaliśmy na tę premierę… flagowy model słuchawek AKG, w którym zastosowano cały szereg nowych rozwiązań technologicznych, a dodatkowo, przy okazji, stworzono małe dzieło sztuki, trafia wreszcie do Polski. Nowe AKG N90Q to referencyjne słuchawki z funkcją tłumienia zakłóceń, która wykorzystuje technologię autokalibracji parametrów. Zainspirowane przez wielokrotnie wyróżnianego Nagrodą Grammy producenta – Quincy Jonesa, stanowią najwyższej klasy, flagowy produkt stworzony dla entuzjastów muzyki. Wysokiej jakości materiały, takie jak skóra czy aluminium oraz pięć opatentowanych technologii, w tym nowatorskie rozwiązania wprowadzone pod kątem jak najwierniejszej reprodukcji dźwięku w najlepszej możliwej jakości (audio HD) zapewniają niezrównane wrażenia akustyczne. Ten model zaprojektowano specjalnie pod kątem odtwarzania muzyki hi-res. Słuchawki dostępne są w kolorze czarnym i czarno-złotym.

Szczerze cieszę się z naprawdę wspaniałego partnerstwa z Harmanem przez ostatnich pięć lat i jestem bardzo podekscytowany wprowadzając na rynek sygnowaną przeze mnie linię słuchawek – mówi Quincy Jones. – Nie ma znaczenia jakiej muzyki słuchasz, czy jest to jazz, R&B, pop, rock czy muzyka klasyczna, jestem przekonany, że używając słuchawek AKG N90Q zauważysz większą ilość detali dźwięku. Te słuchawki oferują użytkownikowi dokładnie takie brzmienie, że poczuje się on jakby znajdował się w profesjonalnym studiu nagrań – kontynuuje muzyk. W produkcję N90Q zaangażowana była również córka Quincy Jonesa, Kidada Jones, która pracuje jako projektantka dla Disney’a. Pomogła ona zaprojektować wizualną stronę tego modelu, wybrała materiały i upewniła się, że efekt końcowy przerośnie wręcz oczekiwania ojca.

Co prawda Quincy Jones nie pojawi się na polskiej premierze, ale Organizatorzy zapewniają, że atrakcji nie zabraknie. Przede wszystkim będzie można na żywo posłuchać jak grają słuchawki, które zostały stworzone we współpracy z tym legendarnym muzykiem i producentem. Zaprezentowane zostaną obie wersje kolorystyczne AKG N90Q, a zatem każdy będzie mógł zdecydować, która opcja jest dla niego odpowiedniejsza. Warto zarezerwować sobie w związku z tym czas w piątek, 15 kwietnia, o godzinie 17.00 i pojawić się w nowym salonie iSpot w warszawskiej Arkadii przy Alei Jana Pawła II 82. 

Specyfikacja N90Q:
  • Pasmo przenoszenia: 10-30 kHz
  • Impedancja: 32 omy
  • Maks. moc wyjścia: 100 mW
  • Efektywność: 110 dB SPL przy 1 kHz/100 mV
  • Masa: 460 g
  • Długość przewodu: odłączane przewody 3 m i 1,2 m w zestawie
  • Złącze: wtyczka typu jack 3,5 mm

Cena: 5999 zł

 

Polska premiera słuchawek AKG N90Q

Termin: piątek, 15 kwietnia, godzina 17.00

Miejsce: salon iSpot, Arkadia, Al. Jana Pawła II 82, Warszawa