LogowanieZarejestruj się
News

Najlepszy DAC za 300zł = FiiO E10K. Test Olympusa 2 & E11K Kilimanjaro 2

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
E10K Olympus 2

Oba urządzenia FiiO typowo dla tego producenta wykonane są na wysokim poziomie. Wszystko spasowane, z metalu, żadne tam plastiki i tanie imitacje. To jest coś, za co cenię firmę, która od zawsze oferuje rozwiązania budżetowe, wręcz jedne z najtańszych z dostępnych na rynku. Chwali się takie podejście, bo tu nie ma klasycznego: „jak chcesz coś solidnego to solidnie za to zapłać”, tylko mamy nieklasyczne odwrócenie takiej polityki względem klienta – w FiiO mamy po prostu maksymalnie dużo (produkt) za maksymalnie mało ($). Widać, że się da, że metalowa obudowa wcale nie musi oznaczać rachunku opiewającego na tysiąc i więcej złotych. Cóż, są firmy, które w takim budżecie nie oferują niczego, albo oferują (nawet niezłe od strony brzmieniowej) urządzenia wykonane na poziomie nieporównywalnie gorszym od tego co prezentuje FiiO. Na szczęście znajdziemy także chlubne wyjątki (zazwyczaj są to chińscy producenci audio… wiadomo, w Europie z oczywistych względów nie da się tego powtórzyć), takie jak Xindac, czy Matrix, czy (mówimy o high-endzie do …3 tysięcy zł) Audio-gd. Powracając do bohaterów niniejszego artykułu – Olympus 2 kosztuje 299 złotych, a wzmacniacz przenośny Kilimanjaro 2 zaledwie 229. To naprawdę niewiele za coś, co dostajemy w zamian. A co dostajemy? O tym przeczytacie poniżej…

Zapraszam do lektury recenzji FiiO E10K Olympusa 2 oraz E11K Kilimanjaro 2:

Z pudełka wypadło…

No dobrze, zostawmy na podsumowanie kwestie ceny, skupmy się na konkretach. W przypadku Olympusa mówimy o drugiej generacji najtańszych w ofercie DACów FiiO, wyposażonego zamiast Wolfsona WM8740 (pierwsza gen.) w układ C/A Burr-Brown PCM5102. Poza tą, kluczową dla brzmienia zmianą, zmodyfikowano także sekcję wzmacniacza. Sam DAC przypomina do złudzenia protoplastę, ale jak przyjrzymy mu się bliżej widać pewne różnice. I są to różnice zasadniczo na plus. Plastikowe gniazdko jack zamieniono na metalowe, przełącznik na froncie, odwrotnie jest plastikowy, nie metalowy ale dużo mniejszy i położony jest poziomo, co poprawia ergonomię, bo udało się dzięki tej zmianie wygospodarować więcej miejsca na wspomniane gniazdo słuchawkowe, dużo solidniejsze niż w poprzedniku. Oczywiście (znak czasów) stary standard miniUSB (który właściwie przechodzi już nieodwracalnie do historii) zajęło gniazdo microUSB, takie jakie stosuje się w handheldach. Ma to swoje plusy dodatnie i (niestety) ujemne, a to ze względu na dość szczupłą ofertę lepszej jakości przewodów… producenci takowych mają w katalogach kable w standardzie mini (zazwyczaj) nie micro. Pewnie kwestia czasu. Wyjście liniowe oraz koaksialne także są z metalu. Ogólnie, całość, pozostawia bardzo dobre wrażenie. Solidna robota!

W przypadku Kilimanjaro 2 mamy do czynienia z chyba najładniejszym mobilnym wzmacniaczem, jakie możemy kupić w sklepie. Serio, ta piersióweczka (oczywiste skojarzenie) jest po prostu piękna. Tutaj nie mamy prostej (no względnie, bo także Olympus dostał wyoblenia na krawędziach obudowy… w takim budżecie… w takim właśnie) formy, a opływową, wykonaną z pietyzmem obudowę, która spokojnie mogłaby znaleźć swoje zastosowania w produkcie za 1000, 1500 złotych. Znakomicie prezentuje się centralnie położony (na przedniej ściance) potencjometr. Wtopiony w obudowę (wygląda to jak w produktach za kilka tysięcy), pozwala na precyzyjną regulację wzmocnienia, po bokach mamy umieszczone podbicie basu oraz podbicie wzmocnienia (gain) dla wyjścia słuchawkowego. Te, znajdujące się po przeciwległej stronie, jest metalowe, podobnie jak wejście liniowe. Tamże znajdziemy także port microUSB do ładowania E10. W estetycznie wyglądających pudełkach znajdziemy, w obu przypadkach, komplet okablowania, gumki do mocowania urządzeń ze smartfonem / grajkiem.

Odnośnie ergonomii, niczego tutaj nie można zarzucić. To minimalistyczne od strony funkcji urządzenia (choć w przypadku E10 mamy taki dodatek jak złącze SPDIF, do tego w formie elektrycznej, rzadko spotykanej, bo też jak już, to stosuje się optyczny interfejs w wariancie mini-jack), jednak niczego w obu produktach nie brakuje, gniazda wykonane są solidnie, przełączniki działają bez zarzutu, a – co najważniejsze – obsługa pokręteł wzmocnienia jest bardzo dobra… reagują właściwie, wyczuwamy przeskok na skali, pozwalają precyzyjnie ustawić pożądany poziom głośności. Rzecz jasna nie da się obejść fizyki i miejsca na przewody (E10) nie ma za wiele, szczególnie dotyczy to obu wejść cyfrowych, ale to oczywiste przy takich, lilipucich rozmiarach urządzenia. Ogólnie inni powinni brać przykład z FiiO – tak to powinno wyglądać właśnie. W przypadku E11 udało się odsunąć oba gniazda jack od siebie, co w tym wypadku akurat nie jest specjalnie istotne odnośnie okablowania (przewody mini jack są niewielkich rozmiarów), ale poprawia to ergonomię, przewody nie będą się plątać, łatwo będzie je zintegrować ze źródłem. E11 potrafi grać 16 godzin, co nie jest wynikiem oszałamiającym, jednak wg. mnie w sumie satysfakcjonującym – jakby nie patrzeć, na parę sesji na wynos w zupełności to wystarczy, jak ktoś cały dzień w podróży, również wystarczy, a ładowanie zabierze nam nie więcej niż 3 godziny (z portu USB komputera do 4 godzin). W przypadku E10 baterii rzecz jasna nie mamy – to typowy USB DAC – fajnie, że połączenie go ze sprzętem jest natychmiastowe, nie trzeba czekać na inicjację, zaraz po wpięciu sprzęt zgłasza gotowość do grania.

Specyfikacja E10K Olympus 2

  • DAC Burr-Brown PCM5102
  • wzmacniacz LMH6643
  • obsługa 24 bit/96 kHz
  • pasmo przenoszenia 20 Hz – 20 kHz
  • obsługa słuchawek 16 – 150 Ohm
  • SNR >105 dB
  • THD <0,006 @ 1 kHz
  • moc 200 mW @ 32 Ohm
  • balans kanałów +/- 0,4 dB
  • crosstalk >70 dB @ 1 kHz
  • impedancja wyjściowa <1,04 Ohm
  • wymiary 79×49,1×21 mm
  • waga 78 g

 

Specyfikacja E11K Kilimanjaro 2

  • obsługa słuchawek 16 – 150 Ohm
  • OPA1642, AD8397
  • moc 270 mW na 32 Ohm, 450 mW na 16 Ohm
  • THD 0,004% na 1 kHz
  • pasmo przenoszenia 20 Hz – 20 kHz
  • crosstalk 72 dB (high gain)
  • SNR >108 dB
  • równowaga kanałów <0,5 dB
  • impedancja wyjścia 0,2 Ohm
  • maksymalne natężenie wyjściowa 92,6 mA
  • maksymalne napięci wyjściowe 8,7 Vp-p
  • podbicie gain L: -3,8 dB, H: 11,7 dB
  • czas pracy do 16 godzin
  • czas ładowania 240 minut
  • potencjometr ALPS
  • wymiary 91,2 x 56 x 13 mm
  • waga 92 g

 

A jak to gra?

Zacznę od E11K, bo też jego możliwości w zakresie brzmienia dość łatwo scharakteryzować. To nie jest ciepłe, łagodne granie, nie ma tu tego, co w testowanych wcześniej u nas maleństwach FiiO, choć z wyjątkami – pamiętam test Alpena, który miał podobną sygnaturę – też rozjaśnioną, też nieco szklistą, bardzo detaliczną, mocno podkreślającą skraje pasma. Szczególnie dobrze wypadają wysokie tony, choć może być czasami szorstko, ostro, to jednak to rozjaśnione brzmienie pozwala na bardzo dobry wgląd w nagranie, wszystko jest tu podane na tacy. Nie ma przymilania, nie ma ugłaskiwania – nie – tutaj mamy konkretnie, szybko (zyskuje dynamika), bez żadnych woalek. Na szczęście nie jest też tak, że brzmi to jak „typowa” cyfra, tzn. szkliście, sucho czy sztucznie. Nie, nie jest tak, bo brzmienie mimo wspomnianego rozjaśnienia, jest otwarte, swobodne, jak na ten przedział cenowy bardzo rozdzielcze, pełne szczegółów, precyzyjne. Czystość, często opisywana przez producentów jako „krystaliczna”, co też nierzadko miało by być głównym atutem, argumentem o wyższości cyfry nad analogiem (tak to wyglądało, serio, w czasach pierwszych kompaktów… pamiętam te slogany, a te CDki grały po prostu kiepsko), jest tutaj faktycznie „krystaliczna”, co jednak nie przeszkadza w osiągnięciu całkiem niezłego rezultatu – nie męczy to granie z wpiętym E11K w tor, jest rześkie, strawne, przyjemne.

Oczywiście wychodzą ograniczenia – bo jak się zmieni wzmacniacz na taki lepszy (HA-2), to widać jak na dłoni, że scena uboższa (wszystko tutaj ląduje na twarzy), nie ma głębi, nie ma takiego oddechu, a wspomniana rozdzielczość (w sensie – duża) wcale nie jest taka właśnie, że to trochę sztuczka, że jednak pewne rzeczy w przekazie umykają, nie są tak czytelne jak w przypadku odsłuchu na dużo droższym sprzęcie. To naturalne i nie ma co kruszyć kopii, bo też mówimy o urządzeniu z najniższej półki, a przy tym takim, które oferuje poprawę (bywa że radykalną) w stosunku do rachitycznych, kiepskich wzmacniaczy wbudowanych w smartfonach czy tabletach. Dzięki odpowiednio dużej skali, można grać dużo głośniej, bez widocznej kompresji, bez zniekształceń, z takich jw. źródeł. W przypadku niezłego, mobilnego odtwarzacza audio można zastanowić się nad sensownością takiego upgrade, czy warto. To może być ciekawe rozwiązanie, w przypadku próby modyfikacji brzmienia (słuchawek, źródła), ale tutaj trzeba już wykazać się ostrożnością i sprawdzić, czy po prostu warto iść w tym kierunku. Jak wspomniałem, to brzmienie zbliżone do tego, które oferował E17, tak jak je zapamiętałem. Ten sam styl, podobna sygnatura co w Alpenie. Aha i nie jest to analityczne granie, raczej radosne, soczyste, rześkie – jak wspomniałem. W sumie bardzo dobrze trafia to SQ w obecne gusta, dobrze się komponuje z tym co najpopularniejsze w popularnej muzyce (bez złośliwości to piszę).

W przypadku E10K mamy do czynienia z czymś innym, według mnie dużo lepszym, właściwie to aż nadspodziewanie dobrym i w takim budżecie bezkonkurencyjnym. Olympus 2 jest znakomitym źródłem do 300 złotych, chyba najlepszym jakie można w ogóle w takich pieniądzach znaleźć na rynku. Byłem pod wielkim wrażeniem, jak ten maluch potrafi zagrać. Jak swobodnie, z jaką kulturą, potrafi zaprezentować swoje niemałe możliwości. To jest coś, czego się nie spodziewałem, oczekując raczej poprawnego, łatwego w odbiorze grania, czegoś korespondującego z opisanym powyżej E11K. I tutaj nastąpiło spore zaskoczenie, bo E10 potrafi dużo, dużo więcej, właściwe należy do zupełnie innej kategorii, gra zupełnie w innej lidze.

E10K to świetne, rasowe brzmienie, na poziomie urządzeń za ponad tysiąc złotych (i to wcale nie takich znowu licznych urządzeń za ponad 1000 złotych). To naprawdę rewelacja, bo nawet mój ulubiony DAC M2Techa (HiFace) nie miażdżył, ba raczej subtelnie okazywał swoją wyższość nad tym maluchem. Napiszę to jeszcze raz – REWELACJA. No dobrze, ale po kolej, co jest w tym maleństwie takiego, co skłania mnie do wygłaszania takich peanów pod adresem…

Po pierwsze i najważniejsze, bo to fundament, to NEUTRALNE źródło dźwięku. Aż się dziwię, co właśnie napisałem, ale tak jest w istocie. Opóźnienie w publikacji tego testu było poniekąd zamierzone. Chciałem tego FiiO skonfrontować z maksymalnie dużą liczbą innych DACów, USB DACów. Był więc AQ Dragonfly, był Meridian Explorer (pierwsza wersja – postaram się o drugą i przetestuję rzecz u nas), był M2Tech hiFace DAC, był Matrix Portable, był wspomniany już HA-2 od Oppo. Jak widać szeroko i dobrze, bo mogłem dzięki temu w miarę precyzyjnie określić, czym to się ten nasz Olympus 2 tak szczególnie wyróżnia, tak szczególnie że aż zupełnie nie pasuje do kategorii „tanie DACzki entry-level”. Bo że nie pasuje, to nie mam najmniejszych wątpliwości. I szczerze, mocno rozważam czy go sobie po prostu nie kupić i używać w roli pomocniczego interfejsu USB z laptopami. Pewnie tak zrobię. Ok, ale nie o zakupach miało być, ani nawet nie o porównaniach (choć o tym za chwilę), ale o tam jak Olympus 2 gra. Powyżej podkreśliłem główną cechę, która pozwala na zbudowanie bardzo, bardzo dobrego jakościowo brzmienia, przekazu który potrafi oczarować. Ta neutralność oznacza bardzo, a w tej cenie wyjątkowo, koherentne granie, z doskonale poprowadzonym pełnym zakresem sygnału. Czy to bas, czy średnica, czy wysokie tony – nic tutaj nie jest nie na miejscu, albo nadto, tylko właśnie w takich proporcjach jak trzeba. To cecha przynależna dużo droższym urządzeniom, co najmniej dobremu HiFi, a nawet (tak nawet) nieosiągalna przez sprzęt umownie high-endowy. To jest moi drodzy coś! W tym braku faworyzowania, ułożeniu jest metoda, metoda na angażujący przekaz, na muzykalność, na swobodne, wysokiej klasy granie. I tutaj to mamy, co jest w konfrontacji z ceną – użyję chyba adekwatnego sformułowania – szokujące. Basu jest dokładnie tyle ile trzeba i ten bas jest wysokiej próby, tzn. jest mid-bas, jest niskie zejście, jest dobra kontrola tego zakresu, a wzmocnienie (suwak) skutkuje dodatkowym dociążeniem, bez żadnych negatywnych następstw. Brawo. Można w ten sposób ubogie na dole słuchawki odpowiednio stuningować, jednocześnie niczego nie psując przy okazji.

Separacja instrumentów, detale (też mikro), dynamika – nie mam żadnych zastrzeżeń. Brzmienie jest pełne, soczyste, a przy tym w żaden sposób nie podkoloryzowane. To bardzo ważne, bo dzięki temu mamy wgląd w nagranie, a nie kreację na temat nagrania, przy czym nie ma żadnego podkreślania, nie ma analitycznych ciągot do pokazywania wszelkich brudów, niedociągnięć… to wg. mnie zaleta, nie wada, bo takie właśnie w charakterze granie E11K czasami daje się we znaki i zwyczajnie przeszkadza. Co z tego, że mam w przypadku słabszego materiału „prawdę”, jak ta prawda zmusza mnie do przeskoczenia do innego albumu. Przy czym niczego nam ten DAC nie maskuje, w sensie ujmowania, nie ma niedostatków z zakresie precyzji… nazwałbym to jak na wstępie wysoką kulturą, umiejętnością tworzenia przekazu w optymalny, przyjazny dla ucha sposób. To jest patent na dobre granie właśnie, bo nie zmuszamy się do słuchania, a jednocześnie wiemy, potrafimy znaleźć różnice w jakości materiału. Te są czytelne, ale jak wyżej, nie skutkują brakiem przyjemności w obcowaniu z taką lepszą mp3-ką (naprawdę polecam Wam spojrzeć przychylnym okiem na Remastered for iTunes, to według mnie najlepsze, skompresowane stratnie, materiały dostępne w dystrybucji, poza tym świetną, naprawdę świetną jakość oferują rozgłośnie internetowe Linna).

Dobra lokalizacja instrumentów i tego co się na scenie dzieje, pierwszorzędna stereofonia (bardzo mocny punkt tej konstrukcji) to rzeczy, które wraz z wyżej wymienionymi cechami czynią z E10K najlepszego DACa za 300 złotych. To raz. Dwa jest to mocny konkurent dla wielu wymienionych powyżej urządzeń, w tym sensie konkurent, że za dużo mniejsze pieniądze jesteśmy w stanie zbliżyć się do poziomu oferowanego przez skądinąd bardzo dobre produkty konkurencji. To jest wielki sukces FiiO i stawiam Olympusa 2 w gronie najlepszych urządzeń jakie firma zaoferowała swoim klientom. Dobrze spisuje się wbudowany wzmacniacz, ale jeszcze ciekawiej jest, gdy skorzystamy z wyjścia liniowego. W roli czystego DACa, z kolumnami aktywnymi (nasze redakcyjne S5BT) oraz pasywnymi Topazami (z wzmacniaczem NADa) zagrało to naprawdę przednio. Także, jako głównego „winowajcę”, tych wszystkich ochów i achów stawiałbym jednak DACa, a nie wbudowany wzmacniacz. Ten pokaże się z bardzo dobrej strony, żeby nie było i z IEMami oraz mobilnymi nausznikami bardzo ładnie się zgra, nie mam co do tego wątpliwości, jednakże to właśnie DAC jest tu wyjątkowy i świadczy o klasie tego malucha.

Z Momentum oraz MacBookiem słuchało się wybornie, właściwie nie miałem tak dobrego dźwięku z czegoś pod laptopa od dawna. Mój M2Tech hiFace gra jako główny interfejs komputerowy w stacjonarnym torze i nie korzystam z niego inaczej, bo też świetnie w tej roli się sprawdza (bardzo wysoki poziom na wyjściu jack, świetnie nadaje się do współpracy ze stacjonarnymi wzmacniaczami). Natomiast wspomniany DF nie dawał mi takiego „fun-u”, podobnie Matrix, jedynie HA-2 wyróżniał się na tle E10K na plus, ale też nie miażdżąco, nie deprecjonując produktu FiiO. Był lepszy, lepszy w każdym zakresie, ale rozbijając to na czynniki pierwsze, wiele tych przewag było subtelnych, właściwie dwie rzeczy były naprawdę bardzo wyraźne, czytelne – to lepsza rozdzielczość produktu Oppo oraz umiejętności kreowania niemal holograficznej przestrzeni.

 

Podsumowując…

E11K jest bardzo udanym, tanim wzmacniaczem. Jego forma zachwyca (kwestia, rzecz jasna subiektywna, ale wielu z Was przyzna mi rację, ze jest to produkt bardzo ładny), pozwala na poprawę brzmienia z mobilnych źródeł, oferuje czyste, rześkie brzmienie. Są niedostatki, jasne, ale dla kogoś, kto chce za niewielkie pieniądze poprawić możliwości swojego smartfona albo tabletu to dobra opcja. Trochę inaczej sprawy się mają w przypadku grajków. iPod? Czemu nie, ale już firmowe DAPy, jakieś droższe urządzenia HiFiMANa, A&K czy iBasso takiego wsparcia wg. mnie zwyczajnie nie potrzebują. Dobra robota, jednak to czym się tutaj zachwycałem i nie bez powodu zachwycałem jest E10K. To główny bohater niniejszej publikacji, to przetwornik C/A pod komputer oferujący niebywale wiele w tej cenie. To świetna inwestycja, chyba jedna z najlepszych w kontekście czynnika koszt-efekt jaką można zasugerować komuś poszukującego dobrego interfejsu USB do komputera. Możliwości (24/96) jakie oferuje ten DAC są wystarczające w 95% przypadków (źródła lepszej jakości, nie mówiąc już o egzotycznych DSD/DXD to margines). Można zatem kupić takiego malucha, a nawet dwa takie i używać na wynos i stacjonarnie, podpinając do E10 co trzeba i cieszyć się naprawdę dobrym dźwiękiem. Brawa dla FiiO za ten produkt się należą, a ode mnie gorąca rekomendacja, wybór redakcji znaczy się.

…dla amp/daca E10K Olympus 2

Mobilny DAC USB oraz wzmacniacz FiiO E10K Olympus 2 (299zł)

Plusy:
– znakomite brzmienie zbudowane na neutralnym fundamencie, muzykalne, angażujące
– wykonanie
– funkcjonalność
– wyposażenie
– ergonomia (z zastrzeżeniami poniżej)
- wybitnie kusząca cena, świetny stosunek koszt-efekt 

Minusy:
– bliskie ułożenie gniazd (USB, SPDIF)

 

Wzmacniacz przenośny FiiO E11K Kilimanjaro 2 (229zł)

Plusy:
- wykonanie
- forma (ta piersióweczka)
- czyste, klarowne brzmienie, rześkie, całkiem detaliczne
- ergonomia, cena

Minusy:
- czasami zbyt ostro, zbyt jasno (ale to też subiektywna uwaga), co przypomina mi E07 oraz E17 w charakterze
- zawężona scena, przeciętna stereofonia
- czas pracy wystarczający, ale na tle konkurencji mogłoby być tutaj lepiej

Podziękowania dla firmy Audiomagic za udostępnienie sprzętu do testów

Sprzęt redakcyjny:

  • Zestaw #1 NAD C315BEE oraz C515BEE (nasz test)
  • Zestaw #2: NAD D3020 (główny sprzęt do testów bezprzewodowego dźwięku via DLNA/AirPlay oraz Bluetooth – nasz test)
  • Zestaw #3, 4, 5: przedwzmacniacz NAD 1020 (gramofonowy pre), NAD T743 (jako końcówka mocy)
  • Kolumny Pylon Pearl (nasz test), kolumny Pylon Topaz 20 (nasz test), kolumny Pylon Topaz Monitor (test), Kolumny Pylon Pearl 25
  • Głośniki bezprzewodowe AirPlay / BT / soundbary: Bowers&Wilkins Zeppelin Air (nasz test) oraz Scansonic S5BT (test)
  • DAC: Arcam rDAC (nasz test), Beresford TC-7520 (nasz test), AudioQuest DragonFly (nasz test), M2Tech hiFace DAC (nasz test) oraz (na gościnnych występach) przetworniki M2Techa (EVO), Oppo HA-2 (nasz test)
  • Główne źródła cyfrowe: Squeezebox Touch (nasz test), (główne źródło @ MacOS 10.9) MacBook Air 2011 (Decibel, wszystko via USB oraz USB-SPDIF), tablet PC (główne źródło @ MS Windows 8.1) Asus Vivo Tab Smart (foobar + ASIO via USB) oraz iMac 2013 (Decibel, wszystko via USB oraz USB-SPDIF, DAC M2Tech-a)
  • Konwerter SPDIF-USB: M2Tech hiFace Two (nasz test)
  • Uzupełniające źródła cyfrowe: PlayStation 3 (dla SACD & BD Audio), handheldy Apple, Toshiba E-1 (HD-DVD koncerty), zestaw bezprzewodowy AirDAC firmy NuForce (test), Apple TV z AirPlay via SPDIF, AirPort Express 2012 z AirPlay via SPDIF, adapter BT z obsługą aptX Saturn
  • Gramofon NAD 5120
  • Bufor lampowy DIY (2 strefa)
  • Wzmacniacze słuchawkowe: Musical Fidelity M1 HPA (nasz test), MiniWatt N3 (z routerem głośnikowym w torze, wyposażonym w wyjście słuchawkowe)
  • Słuchawki: AKG K701 (nasz test), Sennheiser HD650, HiFiMan HE-400 (nasz test), Sennheiser Momentum (nasz test) oraz Audeze LCD-3 i HiFiMAN HE-6 (nasz test), Sennheiser Momentum Wireless Over-Ear (nasz test), Momentum In-Ear (nasz test)
  • Sterowanie: iPod Touch (nasz test) oraz iPad Mini 2, iPad 2 (nasz test) z oprogramowaniem odtwarzającym & sterującym
  • Okablowanie: Supra DAC, Dual, USB oraz Trico (analog, cyfra), Procab (analog – głośnikowe), Prolink (cyfra), Belkin (cyfra -> USB), Audioquest Evergreen (analog), Melodika (cyfra, interkonekt oraz głośnikowe – system)
  • Routery audio: Beresford TC-7220 (nasz test), przełącznik źródeł ProJect Switch Box (nasz test), przełącznik źródeł BT-31
  • Zasilanie: Tomanek ULPS dla rDAC & SB Touch (nasz test), listwa APC (SA PF-8), listwa Tomanek TAP6 (test), listwa TAP8 z DC blockerem, kable Supra LoRad

 

Komentarze Czytelników

  1. hawryluk

    Witam, na początku chciałem się przywitać i zadając pytanie rozwiać wątpliwości otrzymując ewentualną odpowiedź. Sprawa dotyczy FIOO E10K Olympus 2. Cytując za autorem „To główny bohater niniejszej publikacji, to przetwornik C/A pod komputer (i nie tylko… przecież za pomocą koaksialnego złącza bez problemy podepniemy odtwarzacze CD, jakieś sprzęty kina domowego, poprawiając ich dźwięk, niekiedy radykalnie), oferujący niebywale wiele w tej cenie.” Jeśli urządzenie posiada WYJŚCIE koaksjalne to jakim sposobem podłączyć do niego CeDeka? Pozdrawiam i pozostaję w nieświadomości. Marcin

  2. Antoni Woźniak

    Przepraszam, mój błąd. Zazwyczaj w takich dakach mamy wejście. Tutaj Olympus może pełnić funkcję interfejsu cyfrowego (konwersja sygnału komputerowego z USB na koaksial). Nie ma oczywiście mowy o wpięciu źródeł, można natomiast podłączyć ro do jakiegoś lepszego daka, który USB jest pozbawiony, albo ma takowy port, ale z obsługą maks. 16/44.

    Dziękuję za zwrócenie uwagi, poprawiłem ten fragment recenzji.

  3. hawryluk

    Czy smartphon prądowo pociągnie takiego tego olympusa?

  4. Antoni Woźniak

    Nie, według mojej wiedzy to się nie uda. To AMP/DAC wybitnie pod komputer, a nie jakiegoś handhelda. Zresztą samo FiiO w katalogu swoich produktów sytuuje E10K w segmencie desktop, a nie w portable.

  5. hawryluk

    No to zbierać na ha-2 ;) a Taki kord ds-dac-100m, ta wersja mała też nie pójdzie?

  6. Antoni Woźniak

    Nie, ten 100m to też tylko desktop (komputer). HA-2 można w dobrej cenie dostać, alternatywą dla tego produktu może być Chord Mojo, sporo jednak droższy obecnie od Oppo.

  7. hawryluk

    Chord wizualnie odpada. O kompatybilność z handheldem zapytałem przy okazji, niespecjalnie na razie z takiego zestawu bym korzystał chociaż kto wie co czas przyniesie. Czaiłem się na tego ślicznego dużego Korga DSD z testów jak były w promocjach po 900,zł a teraz nie wiem czy nie ha-2 lepszy choć jestem estetą i na wpół z dźwiękiem cieszyłbym się z wyglądu :) . Dzięki za odpowiedzi i pozostaję w śledzeniu artykułów.

Dodaj komentarz