LogowanieZarejestruj się
News

Zamknięte ortodynamiki od Audeze… testujemy EL-8 w tej właśnie wersji

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Audeze_cls_EL8_1

O modelu LCD-X przeczytacie we wrześniu, mam już to wstępnie opisane i porównane z moimi trójkami. Niedawno testowaliśmy i napisaliśmy tekst o EL-8 w wersji otwartej. Teraz kolej na model zamknięty. Mam jeszcze do przetestowania XC i bardzo, ale to bardzo staram się o zdobycie Etherów (Mr Speaker). Najnowszy model tych, niestety nie mających polskiego dystrybutora, słuchawek ortodynamicznych jest podobno bardzo udany, a ze względu na konstrukcję wart dokładnego przyjrzenia się. Cóż, z Audeze na pewno uda się opisać wszystko, co jest w ofercie, a że mam teraz sposobność testować to na specjalnie pod te słuchawki zbudowanym torze z lampami, adapterem HiFiMANa bezpośrednio podpiętym pod wzmacniacz MiniWatta to mogę po pierwsze sprawdzić każdy z tych produktów w określonym, nie podlegającym zmianom torze (przetwornik M2Techa HiFace DAC, Mac to źródło, a software to Roon, który doczekał się bardzo dużej aktualizacji, o której niebawem – powiem tylko, że ten software miażdży obecnie wszystko, co jest dostępne na rynku, jest naprawdę wart tych pieniędzy jakie woła za niego Roon labs). Najlepsze, że ten tor – wg. mnie bardzo, ale to bardzo dobrze dopasowany do tych nauszników, jest… tani. Lampy nie były może tanie, ale to też jeszcze wszystko w granicach zdroworozsądkowych, cała reszta zaś: DAC, wzmacniacz, czy wspomniany adapter to niewielkie pieniądze, szczególnie w odniesieniu do jakości jaką można w ten sposób uzyskać (źródło komputerowe nie uwzględniamy w wyliczance, może to być spokojnie niedrogi, ale pod audio PC, o czym …za moment :) ).

To samo dotyczy alternatywnego sprzętu do słuchania, który był używany z tymi nausznikami tj. Capella Stana podpięta pod te same źródła. Ten wzmacniacz nie kosztuje paru tysięcy, a tysiąc trzysta złotych i jest urządzeniem, które pod pewnymi względami wyprzedza dużo droższą konkurencję (tylko trzeba mu dać duuuużo czasu, aby pokazał na co go stać – u mnie jest od początku czerwca, a właściwy test przeprowadzałem od połowy lipca). O tym sprzęcie przeczytacie recenzję, prawdopodobnie już dzisiaj, przed północą (publikacja przesunięta na jutro, tj. poniedziałek). Punktem odniesienia zaś, jak zwykle u mnie jest tranzystor, M1 HPA od Musical Fidelity. Tutaj sprawdzam słuchawki z obecnie testowanymi DACami, ostatnio był to KORG DS-DAC-100, o którym też niebawem (ten produkt to dopiero namieszał, oj namieszał mi w głowie).

Powracając zaś do EL-8 w wersji zamkniętej, to poza opisanym torem stacjonarnym, słuchawki będą grały w dwóch systemach mobilnych – z iPadem i Alpenem oraz z X5, wspomnianymi wczoraj nowościami od FiiO. Te słuchawki powinny, w obu przypadkach zostać, we właściwy sposób wysterowane, ale gdyby tak nie było, czy pojawiły się jakieś problemy w tej materii, w odwodzie jest Cayin (znajomy przetestowanego ampa ma i pożyczy). Także, zaplecze przygotowane, sprawdzimy czy ta propozycja warta jest tych prawie trzech tysięcy złotych. Jak na mobilne planary to sporo, szczególnie w kontekście propozycji konkurencji (HiFiMAN oraz Oppo). Dodatkowo, będąc świeżo po teście z otwartą wersją (może jeszcze ją na chwilę uda się sprowadzić, by bezpośrednio porównać obie konstrukcje na – znowu powracam do poprzedniego wpisu – routerze ES2) postaram się wypunktować różnice między obiema wersjami – zamkniętą oraz otwartą.

Mam takie wewnętrzne przekonanie, że ortodynamiki muszą być otwarte, że te słuchawki wymagają takiego właśnie podejścia, że zamknięta obudowa może być w ich przypadku raczej „hamulcowym”, niż czymś, co otwiera nowe możliwości, wprowadza jakiś progres. No może poza izolacją, to oczywiście jasne, że takie zamknięte słuchawki będą tutaj bez porównania lepsze w jakimś mocno zabrudzonym dźwiękowo środowisku, że nie będą przeszkadzać otoczeniu i w sumie, w przypadku tytułowych nauszników ma to swoje uzasadnienie… w końcu mamy portable, model mobilny, przenośny i ta cecha jest ważna, wręcz kluczowa. Tyle, że wg. mnie będzie coś za coś, inaczej – stracimy pewne właściwości typowe dla tego typu słuchawek. Dlatego też bardzo jestem ciekaw modelu XC, czy faktycznie będzie tak jak wspomniałem powyżej, czy jednak te moje przypuszczenia okażą się błędne. Zobaczymy, czy raczej, usłyszymy. Zresztą, wspomniane powyżej Ethery, najnowsza ich wersja, jest właśnie zamknięta. Model C w odróżnieniu od poprzednika wyposażono w zamknięte muszle i to nie przeszkadza w osiągnięciu, jak twierdzą ci, którzy słuchawki mieli na głowie, piorunującego efektu. Ok, EL-8 w testowanej wersji powinny zatem pokazać przewagę nad przetestowanym modelem otwartym w scenariuszu na wynos i tego się na razie trzymamy.

Poniżej parę zdjęć, sporo makulatury tym razem wypadło z pudełka ;-)

» Czytaj dalej

Cyfra i analog wespół zespół? Recenzja Furutech ADL GT40 Alfa

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
GT40 front

„I wespół w zespół, wespół w zespół, By żądz moc móc wzmóc”… kto tego nie pamięta, ten albo ma starczą demencję (niżej podpisany), albo naprawdę powinien mocno się do-edukować, bo nie znać Kabaretu Starszych Panów Pana Jeremiego Przybory oraz Pana Jerzego Wasowskiego to grzech ciężki. Powyższy cytat z przewspaniałej piosenki dotyczy trudnych relacji damsko-męskich, sugerując jednocześnie idealne rozwiązanie tychże problemów, dość niekonwencjonalne, na pewno niegrzeczne, także w obecnych czasach (a może nawet szczególnie obecnych, gdy z jednej strony wszędzie porno, a z drugiej bezdenna głupota politycznej poprawności, zakłamanej pruderii, himalajów hipokryzji i można by wymieniać, a wymieniać) dla wielu nieakceptowalne. Ale my tu nie o tym co pod kołdrą oraz w życiu intymno-sercowym, choć też będzie o silnych emocjach i o dążeniu do …harmonii? No właśnie, to chyba właściwe słowo, podsumowujące opisywany produkt. Sam zaś cytat pasuje tutaj jak ulał, bo sprzęt który przyszło mi testować przez bez mała dwa miesiące (czytaj: mogłem się z nim bardzo blisko zapoznać) to takie właśnie dwa odrębne światy, zintegrowane w jednej obudowie, obudowie kryjącej wysokiej klasy przetwornik C/A oraz przedwzmacniacz gramofonowy MM/MC. Cyfra i analog wespół, zespół? Ano właśnie tak, aby nasze muzyczne żądze móc wzmóc, bo tu nie tylko dostajemy coś, co pozwoli nam na wygodną integrację obu światów, ale jeszcze, dodatkowo, będziemy mogli to pudełeczko podpiąć do naszych ulubionych słuchawek, za wyjątkiem tych najbardziej wymagających (sprawdzone), jak również wyprowadzić sygnał na wyjście liniowe i dalej do naszego HiFi z integrą czy przedwzmacniaczem / końcówką mocy oraz przenieść nasze ukochane płyty do plików. Pięknie, prawda?

Do redakcji poza bohaterem recenzji, trafiły jeszcze (do kompletu) świetne nauszniki ADL H128. O nich też niebawem przeczytacie w artykule, gdzie opisuje trzy w sumie modele mobilnych słuchawek z wyższej półki: Momentum 2, H128 oraz MF-200. Sporo słuchałem na takim, firmowym, zestawie, co nie oznacza, że GT40 nie zagrał w innych okolicznościach przyrody. Otóż zagrał ze wszystkim, co akurat miałem pod ręką, w tym na każdym z osobna systemie w obu strefach – sprawdziłem jak duży progres wniesie podpięty do nowoczesnego wzmacniacza D3020, jak poczuje się w konfrontacji z moim NADem 1020, jak się ma do mojego głównego „słuchawkowca” czyli M1 HPA oraz jak zagra z lampą (MiniWatt @ Psvane). Nie była to sztuka dla sztuki, a raczej chęć sprawdzenia produktu w bardzo, ale to bardzo różnych systemach, do tego doszło osiem czy dziewięć różnych nauszników (podpiąłem także IEMy Sennheisera, Momentum). Po tych wszystkich zabiegach przyszedł czas na poskładanie tego w jakąś całość, na podsumowanie, wnioski. W trakcie spisywania uwag, spostrzeżeń, nasunęła mi się jeszcze jedna konstatacja – zaraz, zaraz to właściwe czego to ja głównie obecnie słucham?

» Czytaj dalej

Cayin C5 AMP & C5 DAC …fantastyczny, mobilny duet. Recenzja.

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
C5 AMP

Parę dni bez sieci dobrze robi. Szczególnie, gdy „przy okazji” ma się trochę czasu na słuchanie muzyki i ma się na czym ją posłuchać. Wyjazdy w piękne okoliczności przyrody pomagają złapać dystans do otaczającej nas rzeczywistości i dobrze – można wreszcie odpocząć. Pisanie na HDO traktuje jako hobby, to przyjemność, nie praca, pracą jest wszystko inne, to co często nie pozwala na chwilę refleksji, na zwolnienie, na dystans. To rzeczy bardzo istotne także w kontekście słuchania muzyki, jej umiejscowienia w codzienności, w naszym życiu. Wiadomo, nie jest dzisiaj łatwo pogodzić wszystkie obowiązki i zrobić to tak, aby znaleźć w tym wszystkim balans, harmonię. Trudno o to, tym bardziej doceniamy te momenty, które dają nam sposobność ucieczki od zgiełku, od problemów, obowiązków, codziennej rutyny. Fajnie, gdy tej uciecze towarzyszy dobre audio, coś co pozwoli na obcowanie z ulubionymi wykonawcami, z muzyką w pełnym zespoleniu, symbiozie.

Miałem to szczęście, że udało mi się na parę dni znaleźć kompana, a właściwie kompanów (bo jak tytuł recenzji głosi, zagościły u nas dwa urządzenia: wzmacniacz oraz wzmacniacz/DAC Cayina) błogiego leniuchowania. C5 AMP i C5 DAC to dwa przenośne wehikuły brzmieniowej przyjemności, sprzęt który potrafi dostarczyć nam wiele radości podczas słuchania, a dodatkowo został bardzo przyzwoicie wyceniony. Bardzo przyzwoicie, bo jakościowo to produkty lokujące się w ścisłej, mobilnej czołówce (mam tu na myśli sprzęt do dwóch tysięcy złotych, choć pod pewnymi względami te produkty są lepsze od wielokrotnie droższych DAPów, jakie miałem okazje posłuchać).

Jako, że miejsce, trudności ze złapaniem zasięgu oraz ewentualne problemy z pozyskaniem energii, wykluczały w praktyce wszelkie inne „alternatywy”, w bagażu znalazły się oba C i tego wyboru nie tylko jw. nie żałowałem, ale zwyczajnie nie mogłem niczego lepszego zabrać w podróż i basta. Także względy ergonomiczne przemawiały za takim wyborem – oba urządzenia można wykorzystać jako banki energii, można ładować je za pośrednictwem innych, przenośnych akumulatorów jednocześnie słuchając muzyki (to bardzo ważny element funkcjonalny, wiele mobilnych produktów audio nie potrafi jednocześnie być ładowanych i słuchanych – to poważny problem, szczególnie podczas podróży, bycia na wczasach etc. Z przyczyn dla mnie niezrozumiałych, poza handheldami zabrałem ze sobą laptopa, co miało jednak ten plus, że mogłem załadować na podróż pokaźny arsenał muzyki i z takim to bagażem wybrałem się hen daleko. W przypadku telefonu oraz tabletów (postanowiłem poza Mini zabrać ze sobą także Neksusa, by przetestować sprzęt zarówno pod iOSem jak i na Andku), ze względu na ewentualne problemy z łącznością, sprawdziłem przy okazji najnowsze wersje oraz najnowsze oprogramowanie do odtwarzania „wszystkiego” w tym plików egzotycznych, czytaj DXD, DSD… USB Player (Android) oraz HF Player i iAudioGate (iOS) świetnie się sprawdziły, zapewniając odpowiednie wsparcie software’owe.

Radykalna poprawa (to nie były subtelności, a raczej przepaść) brzmienia po podłączeniu do Neksusa 7, nieco mniejsza różnica (w trybie DACa jak i patrząc przez pryzmat wzmacniacza) na iOSie, choć nadal wyraźnie wyczuwalna pozwoliły na przyjemne spędzenie czasu ze słuchawkami na głowie. Jakimi słuchawkami? Ano, trzeba było dokonać bolesnych ;) wyborów: koniec, końców padło na Sennheisery M2, IEMowe Momentum, a na dokładkę (ale to już wieczorami, po powrocie z wyprawy, na plaży) z testowanymi właśnie MF-200 Musical Fidelity oraz ADLami H128. No dobrze, a konkretnie to jak było? Było mianowicie tak…

» Czytaj dalej

PC Audio na nowym poziomie? Minix NEO Z64 W z Win 8.1

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Minix_Neo_Z64_iso

To wygląda jak Apple TV. To jest ATV (popatrzcie tylko na tę obudowę!), tyle że zamiast jabłuszka na ekranie zobaczycie… Windowsa 8.1. To PC. Taki mini, czy precyzyjniej mikro PC w formie idealnie pasującej pod telewizor. I nie tylko telewizor, bo dla nas najważniejsze jest to, że to znakomite rozwiązanie źródłowe dla systemu audio, idealne, bo pasywne, małe, a przy tym uniwersalne i przyszłościowe, jak każdy komputer. Będziemy testowali ten sprzęt niebawem i mam nadzieję, że spełni oczekiwania, tzn. będzie alternatywą dla klasycznych systemów komputerowych, w tym także dla będących najczęściej wykorzystywanymi w takich (audio) aplikacjach laptopów. U mnie bardzo dobrze sprawdza się tablet PC, który jednakowoż ma pewne oczywiste ograniczenia (np. jeden port – co ma plusy, ale i minusy w przypadku maszyny pod multimedia). Cóż, bardzo jestem ciekaw jak to mi zagra, z przyjemnością sprawdzę to urządzenie, szczególnie że właśnie w przypadku PC udało mi się ostatnio w najpełniejszy sposób docenić zalety plikowego DSD (sprzęt komputerowy Apple jest praktycznie bezproblemowy pod kątem zastosowań audio, ale nie daje tak rozbudowanych możliwości, albo daje zbliżone, ale za ciężką kasę).

Oto, co napisał dystrybutor sprzętu, który, co warto podkreślić, zadbał o oprogramowanie i konfigurację …właściwie mówimy tutaj o produkcie opracowanym wespół przez naszego rodzimego partnera oraz producenta urządzenia:

„C4i wprowadza na polski rynek najnowszy mini komputer firmy MINIX − model NEO Z64 W z systemem Windows 8.1 z BING. Urządzenie jest nie tylko jednym z najmniejszych komputerów dostępnych na rynku, ale i wydajnym, domowym centrum multimedialnym o ogromnych możliwościach.

NEO Z64 W wyróżnia się kompaktową, miniaturowych wymiarów obudową, która sprawia, że model ten można zaliczyć do grupy najmniejszych komputerów PC obecnych teraz na rynku. Dzięki niewielkim rozmiarom urządzenie można bez problemu zabrać ze sobą w każde miejsce. Wystarczy podłączyć je przewodem HDMI do telewizora lub monitora, zaopatrzyć się w bezprzewodową klawiaturę i myszkę, aby cieszyć się ogromem oferowanych możliwości. NEO Z64 W wykonany jest z matowego, wysokiej jakości tworzywa w kolorze czarnym, a elegancka i niezwykle starannie wykonana obudowa stawia urządzenie pod względem jakości na równi ze sprzętem klasy premium.

Na panelu czołowym komputera znajduje się dioda LED informująca o włączeniu urządzenia, a także czujnik podczerwieni. Na bocznej ściance znajdziemy klasyczny przycisk włącznika, gniazdo na karty microSD, które w testach obsłużyło kartę o pojemności 128GB (powinno bez problemu poradzić sobie także z większą) oraz dwa złącza USB w standardzie 2.0, obsługujące m.in. klawiaturę i mysz bezprzewodową, pamięć zewnętrzną, dysk twardy czy przetwornik audio dla wymagających miłośników dźwięku. Z tyłu urządzenia producent umieścił między innymi złącze audio 3,5mm stereo, czyli popularny Mini Jack, pozwalający podłączyć słuchawki lub zewnętrzny zestaw audio w przypadku, gdy monitor nie obsługuje dźwięku z przewodu HDMI. Za pomocą złącza HDMI, umieszczonego również na tylnym panelu, podłączymy NEO Z64 W do telewizora, monitora lub rzutnika, uzyskując wspaniałej jakości obraz obsługujący filmy w rozdzielczości 4K oraz w wersji 3D. Na obudowie znajdziemy także standardowe gniazdo sieci LAN typu 100 oraz antenę WiFi z możliwością regulacji. Do sterowania urządzeniem zalecane są klawiatury bezprzewodowe z funkcją pada lub myszy żyroskopowej, przykładowo: Logitech K400 lub Deluxe.

Sercem odtwarzacza jest 64-bitowy procesor Intel Atom Z3735F pracujący w układzie czterech rdzeni, ze zintegrowanym układem graficznym Intel HD oraz częstotliwością taktowania od 1,33GHz aż do 1,83GHz. Intel Atom Z3735F to bardzo popularny i niezwykle wydajny układ używany zarówno w laptopach, jak tabletach. Standardowo komputer posiada 2GB wbudowanej pamięci RAM DDR3. Dzięki zastosowanej konfiguracji urządzenie działa niezwykle efektywnie. System uruchamia się w kilkanaście sekund od włączenia, tak samo szybko reaguje przy wznowieniu działania z trybu hibernacji. Oferuje niezwykłą płynność zarówno podczas codziennej pracy, jak i przy odtwarzaniu najbardziej wymagających multimediów. Licencjonowany Windows 8.1, z możliwością aktualizacji do wersji 10, pracuje równie funkcjonalnie, jak system zainstalowany w laptopie czy desktopie, pozwalając korzystać ze wszystkich aplikacji czy gier.

Wbudowana superszybka pamięć wewnętrzna 32GB eMMC typu flash w wersji 5.0 pozwala na swobodne korzystanie ze wszystkich możliwości urządzenia. Zapewnia szereg korzyści w zakresie wydajności, bezpieczeństwa i niezawodności. A możliwość zainstalowania kart microSD oraz dysków zewnętrznych przez port USB daje praktycznie nieograniczone możliwości przechowywania danych. Szybki port Ethernet 10/100 Mb/s oraz antena łącza bezprzewodowego WiFI w standardzie WiFi 802.11N zapewnia niezwykle wydajne połączenia z zasobami sieciowymi – lokalnymi czy internetowymi. Całość świetnie uzupełnia zainstalowany w urządzeniu kontroler Bluetooth 4.0. Wszystkie zastosowane komponenty sprawiają, że urządzenia przy zachowaniu ogromnej mocy obliczeniowej jest bezgłośne. Za odprowadzenie ciepła odpowiedzialny jest radiator, zaś całość układu charakteryzuję się niezwykle niskim poborem energii, nawet pięciokrotnie mniejszym niż tradycyjne komputery stacjonarne. To interesujące rozwiązanie w dobie „cloud computing” dla osób szukających rozwiązań gwarantujących wysoką wydajność przy niskim zużyciu energii oraz cenie.

MINIX NEO Z64 W doskonale sprawdza się podczas odtwarzania filmów. Dodatkowo wbudowane kodeki 4K pozwalają odtworzyć wymagające materiały o doskonałej jakości. Urządzenie obsługuje także formaty dźwięku przestrzennego Dolby Digital i DTS. Wychodząc oczekiwaniom najbardziej wymagających klientów, firma C4i oferuje na polskim rynku wersję high-end modelu NEO Z64 W: FooKo PC Box z zainstalowanym najnowszym oprogramowaniem KODI oraz odtwarzaczem Foobar2000 wraz z wtyczkami ASIO, obsługującymi m.in. natywnie pliki audio w standardzie DSD 64/128 bitów.

Foobar2000 może także odtwarzać natywnie obrazy img płyt SACD. To bardzo zaawansowany odtwarzacz muzyczny, który jako jeden z niewielu obsługuje 64-bitowe przetwarzanie i 32-bitowe próbkowanie. Obsługuje wiele formatów audio, a z zainstalowanymi przez C4i dodatkami oraz przy połączeniu z przetwornikiem audio (np. Ami Musik DS5, Matrix Mini i Pro 2015 lub Matrix X-Sabre), pozwala cieszyć się jakością plików w standardzie DSD. Alternatywnie do bezpłatnego Foobar2000 można używać odtwarzacza komercyjnego jriver. Zdaniem specjalistów C4i, to jedyne obecnie odtwarzacze softwarowe do systemu Windows umożliwiające pracę z plikami DSD i obrazami SACD.

Odtwarzacz Foobar2000 jest bezpłatny i można nim sterować zdalnie z zewnętrznych urządzeń z systemem Android (program foobar2000controller) oraz systemem iOS (program MonkeyMote 4 foobar 2000). Foobar2000 bez problemu radzi sobie także z odtwarzaniem natywnym najpopularniejszych plików flac 192kHz/24bity. Dla lepszej jakości, warto skorzystać z zewnętrznego przetwornika DAC USB na audio analogowe, uzyskując znacznie lepsze wrażenia słuchowe niż podczas odtwarzania płyt CD. Nagrania zyskują wówczas olbrzymią dynamikę, przestrzeń i głębię. Osiągnięcie takich wyników odsłuchowych do tej pory wymagało znacznie droższego sprzętu. Dzięki FooKo PC Box doskonałej jakości audio będzie bardziej dostępne dla melomanów.

KODI to centrum multimedialne znane wszystkim posiadaczom odtwarzaczy sieciowych z systemem Android, dostępne również w wersji Windows, dające ogromne możliwości przy odtwarzaniu filmów, muzyki czy przeglądaniu zdjęć. Ponadto w oferowanej wersji KODI wzbogacone będzie o pakiet dodatków pozwalających uzyskać niemal nieograniczony, darmowy dostęp do tysięcy filmów, serial, relacji sportowych czy programów telewizyjnych poprzez wtyczki Icefilms, MuchMovies HD, 1Channel, Film.On.TV czy Football Today. Za sprawą wtyczek Radio App, Shoutcast2 czy Polskie Stacje Radiowe będzie można słuchać stacji radiowych z całego świata, oglądać filmy YouTube dzięki dedykowanej aplikacji oraz oglądać polskie kanały telewizji internetowej, dzięki dodatkowi: Telewizja Polska z takimi serwisami, jak ipla, iplex, player, TVP VOD, onet VODtv, SuperFilm, eskaGo, PolskyTV, itp. KODI obsługuje szereg formatów audio-wideo, pozwalając cieszyć się filmami w najlepszej możliwej jakości. Co więcej, wraz z zainstalowanymi dodatkami, w locie potrafi ściągnąć wymagane napisy. KODI korzysta z wygodnego i przejrzystego interfejsu, który zadowoli nawet najbardziej wymagającego użytkownika. Istnieje wiele zewnętrznych programów, dzięki którym można zdalnie sterować odtwarzaczem KODI z mobilnych urządzeń z systemem Android czy IOS. Przykładami takiego oprogramowania są Yatse czy KODI Remote.

Cena detaliczna urządzenia Minix NEO Z64 W to 692,00 zł brutto, wersja FooKo PC Box z zainstalowanymi sterownikami i oprogramowaniem jest 200 zł droższa. Produkt jest objęty 12-miesięczną gwarancją producenta dla firm oraz 24-miesięczną dla użytkowników domowych.

» Czytaj dalej

Znowu im się udało… recenzja Pylon Pearl 20

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Pylon Pearl 20 HG_tyt

Znowu? Znowu. Już samo ustawienie (obowiązkowo na kolcach, obowiązkowo!) kolumn w kolorze HG biały wywołuje silne emocje. Wywołuje, bo te kolumny w tej właśnie wersji kolorystycznej, postawione na wspomnianych kolcach w ogóle nie wyglądają na te niecałe 1200 złotych. One wyglądają na wielokrotność tej sumy, błyszczący biały kolor okleiny, wraz z czarnymi oraz czarno-białymi (większy głośnik) przetwornikami oraz nowym logo powoduje, że te kolumny wyglądają bosko. WAF przebija sufit. Gwarantuję, że płeć piękna uzna je za niezbędny element wystroju salonu… to dodatkowy argument dla tych wszystkich, którzy obawiają się, że im kolumny głośnikowe zaburzą ich „feng-shui” – 20ki HG to ozdoba pomieszczenia, a nie ciało obce (na marginesie – audio uważam za ważny element wyposażenia domu, tak samo ważny jak pralka czy lodówka ;-) ale przecież nie każdy musi się z takim podejściem utożsamiać). Generalnie uważam, że sprzęt audio powinien dobrze komponować się z miejscem w którym jest ustawiony, bo (i tutaj wcale, a wcale nie żartuje i nie przesadzam) to także ma wpływ na nasz całościowy odbiór. Każdy element jest ważny, także takie, które zahaczają głównie o estetykę, o zachowanie odpowiednich proporcji, o dopasowanie wizualne do danego pomieszczenia, do jego stylu. Zaburzenie porządku, coś „jak pięść do nosa”, jest po prostu nie na miejscu, na dłuższą metę nieakceptowalne. W przypadku Pylon Pearl 20 HG mamy do czynienia z produktem, który śmiało można pokazywać w katalogach firm meblarskich – nie ma potrzeby (co jest zresztą nagminne) retuszowania wnętrz, przez usunięcie, albo przynajmniej zamaskowanie wszystkiego, co z audio związane (a w szczególności kolumn głośnikowych). Zresztą, patrząc na to, jak obecnie rynek nam się rozwinął, widzimy wyraźnie, że design, kwestie estetyczne, forma są często w centrum uwagi producentów. I chwała im za to. Devialet tego przykładem, Bowers & Wilkins tego przykładem, Devinitive Technology i wielu, wielu innych także tego przykładem. Tu chodzi o (właśnie) właściwe proporcje, o harmonię, a ta możliwa jest tylko wtedy, gdy czujemy się w danej sytuacji, w danym miejscu komfortowo, dobrze, w sam raz.

No ładnie. Pojechałem z tą architekturą wnętrz, z wystrojem, projektowaniem, a my tu przecież na graniu powinniśmy się skupić. Rzecz jasna o brzmieniu będzie głównie i przede wszystkim, ale jak wyżej, kwestie poruszone w poprzednim akapicie są wg. mnie istotne, warto o nich pamiętać, staram się na HDO o nich pisać, przy okazji omawiania recenzowanych produktów. Powinniśmy domagać się dobrego designu. To nasze dobre prawo i kogoś, kto oferuje nam wysokiej próby dźwięk, to przedstawione powyżej wymaganie, obliguje do właściwego podejścia do tej kwestii, a nie zaprezentowania światu może i „Złotego Graala”, ale w byle jakim opakowaniu. Ok, dość o tym, przejdźmy zatem do meritum. W tytule jest „znowu się udało” (im, tzn. Pylon Audio). Znowu, w sensie, te 20-ki są typowo, tradycyjnie dla tego producenta, jak na cenę jaką przyjdzie nam za nie zapłacić, nieprzyzwoicie dobre. Potrafią zagrać w sposób nie licujący z tym co w cenniku siedzi. Nie wiem jak oni to robią, bo każdy produkt tej firmy, który do nas trafił zasługiwał na uwagę, był bardzo dobry, albo wybitnie dobry. Tutaj, w przypadku dwudziestek jest podobnie, punktem odniesienia są dużo droższe produkty (patrząc na HG w tym budżecie, zwyczajnie nie widzę dla nich konkurencji). No dobrze, ale mimo wszystko byłoby fair jakoś to wszystko uzasadnić. To, że mamy powtórkę z historii, że Pylon po raz kolejny będzie na HDO chwalony (ile razy można?! ;-) ) to jedno. Drugie to, to że warto opisać czym te 20 są, a czym… nie są, gdzie sprawdzą się najlepiej, w jakich okolicznościach przyrody (wielkość pomieszczenia) będą dobrym wyborem, gdzie jest ich granica, granica która powinna skłonić zainteresowanego do wyboru czegoś innego.

Aha, bym zapomniał i żeby za słodko nie było ;-) …na zakończenie wstępniaka, uwaga natury ogólnej: kiedy Panie, Panowie wprowadzicie (wreszcie) maskownice w swoich produktach (jako standard)? Każdy mający do czynienia z dwu-trzylatkami (ostatnie kinderparty) wie, jak traumatycznym przeżyciem dla użytkownika sprzętu audio może być taka niezabezpieczona przed małymi paluszkami kolumna. Przecież te dyfuzory kuszą takiego brzdąca niepomiernie. Mając w tym względzie konkretne doświadczenie, zabezpieczam sprzęt chałupniczo, skutecznie, ale… no właśnie, mało estetycznie. Maskownice muszą wg. mnie stanowić element wyposażenia, bo ich rola w takich, jak wyżej, sytuacjach jest absolutnie newralgiczna i dla wielu może być wręcz krytyczna co do wyboru kolumn, jakie zagoszczą w danym salonie, gabinecie etc. W przypadku recenzowanych, niestety maskownic (jak wcześniej) nie uświadczymy. W tym budżecie, co zrozumiałe, mogłyby to być opcja wyposażeniowa (i jest), ale taka która jest niejako sugerowana, czy po prostu zawsze dostępna (idę do sklepu i mogę takie coś dokupić, a nie czekać na ten „dodatek”, względnie być zmuszonym zamówić takie maskownice u producenta, czy wręcz kupić odpowiednio dostosowany do nich zestaw – no to już w ogóle bezsens). Inaczej – dwie wersje, jedna z i druga bez. Także warto to przemyśleć i wyjść naprzeciw oczekiwaniom sporej grupy (przeważającej?) potencjalnych klientów.

Ok, pomarudziłem dla równowagi trochę, czas przejść do konkretów, do tego jak te kolumny grają…

» Czytaj dalej

Najlepszy DAC za 300zł = FiiO E10K. Test Olympusa 2 & E11K Kilimanjaro 2

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
E10K Olympus 2

Oba urządzenia FiiO typowo dla tego producenta wykonane są na wysokim poziomie. Wszystko spasowane, z metalu, żadne tam plastiki i tanie imitacje. To jest coś, za co cenię firmę, która od zawsze oferuje rozwiązania budżetowe, wręcz jedne z najtańszych z dostępnych na rynku. Chwali się takie podejście, bo tu nie ma klasycznego: „jak chcesz coś solidnego to solidnie za to zapłać”, tylko mamy nieklasyczne odwrócenie takiej polityki względem klienta – w FiiO mamy po prostu maksymalnie dużo (produkt) za maksymalnie mało ($). Widać, że się da, że metalowa obudowa wcale nie musi oznaczać rachunku opiewającego na tysiąc i więcej złotych. Cóż, są firmy, które w takim budżecie nie oferują niczego, albo oferują (nawet niezłe od strony brzmieniowej) urządzenia wykonane na poziomie nieporównywalnie gorszym od tego co prezentuje FiiO. Na szczęście znajdziemy także chlubne wyjątki (zazwyczaj są to chińscy producenci audio… wiadomo, w Europie z oczywistych względów nie da się tego powtórzyć), takie jak Xindac, czy Matrix, czy (mówimy o high-endzie do …3 tysięcy zł) Audio-gd. Powracając do bohaterów niniejszego artykułu – Olympus 2 kosztuje 299 złotych, a wzmacniacz przenośny Kilimanjaro 2 zaledwie 229. To naprawdę niewiele za coś, co dostajemy w zamian. A co dostajemy? O tym przeczytacie poniżej…

Zapraszam do lektury recenzji FiiO E10K Olympusa 2 oraz E11K Kilimanjaro 2: » Czytaj dalej

Test Revo SuperConnect. Super radioodbiornika. Super.

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2015-06-28 o 17.20.24

Trochę nam się ta recenzja zagubiła gdzieś po drodze. Niedobrze. Bo Revo potrafi robić świetne, lifestylowe urządzenia audio, to sprzęt z naprawdę wysokiej półki, a tytułowe radyjko dodatkowo wyróżnia się w ofercie tego producenta wyjątkowo. Niedobrze więc, że z takim poślizgiem, dobrze że w końcu. I tego się trzymamy :) SuperConnect to taki radioodbiornik na miarę XXI wieku z wszystkim, tzn. z radiem cyfrowym, analogowym, internetowym oraz integracją z serwisami streamingowymi z jednej strony, jak również cydrowe źródło do grania z handhelda, komputera, serwera sieciowego. To wszystko w arcyzgrabnej formie, takiej, jaką powinno charakteryzować się piękne, klasyczne radio – jest drewno (boki, góra i dół obudowy) oraz aluminium (przód i tył). Wszystko spasowane z wielką starannością, wykonane na najwyższym poziomie. Szczerze? Jeżeli miałbym szukać czegoś gustownego w takiej właśnie formie, radia z siecią, to Revo byłoby jednym z pierwszych adresatów tych poszukiwań. Ten odbiornik ma w nazwie super i cóż, producent nie przesadza z tym super, bo faktycznie słuchać można bez względu na to, skąd nadają. A przecież to jest istota odbiornika – żeby odbierał sygnał, najlepiej z dowolnego źródła. SuperConnect to potrafi. Innymi słowy od strony formy i możliwości (technicznych, przyłączeniowych) jest tutaj absolutnie wszystko. Pozostała kwestia brzmienia. Czy ten multiodbiornik potrafi, będąc typowym źródłem monofonicznym, zagrać angażującą, w taki sposób, by słuchający go miłośnik wysokiej jakości dźwięku nie miał powodów do narzekań?

O tym przeczytacie poniżej, wspomnę także nieco o zaznaczonych we wstępie możliwościach. Testowałem wcześniej wieżę tego producenta, głośnik bezprzewodowy z dokiem. Wypadł bardzo przekonywająco, bardzo nam się spodobał. Dzisiaj bez integracji z plikiem, jak widać, trudno zaistnieć na rynku. Bardzo trudno, choć tacy Włosi z Tivoli pokazują, że jednak da się. Szkoda tylko, że klasyczne, tradycyjne radio, rozgłośnie to w większości – przez analogię – taka sama siekanina, chłam, jak obecna telewizja. Tylko kanały premium, względnie tematyczne oferują coś wartościowego, w przypadku tradycyjnych rozgłośni jest gorzej – bo dzisiaj trudno takim podmiotom utrzymywać się na rynku, muszą walczyć o egzystencję, a to niestety przekłada się na fatalny dobór muzyki, poprzetykanej głupkowatymi wstawkami prowadzących audycję… zmieniaczy playlist, z oczywistym dodatkiem w postaci super głośnych reklam. Tak to niestety wygląda, na szczęście SuperConnect daje dostęp do tematycznych stacji internetowych, do cyfrowego radia DAB+ (które to oferuje nie tylko dobry jakościowo dźwięk, ale stara się przyciągnąć słuchaczy czymś innym, niż standardowa sieczka). Można zatem znaleźć coś dla siebie, nie będąc skazanym na to co w eterze (piszę to ze smutkiem, bo całe moje dzieciństwo to – w dziedzinie >słucham muzyki< – przede wszystkim radio właśnie, z kaseciakiem głównie na wynos i sporadycznie z gramofonem z wiadomych przyczyn – bo to przecież zabawka dla dorosłych jest, a nie dla szczyla). Tak czy inaczej, tutaj sobie posłuchamy do woli, z czego nam przyjdzie ochota. I o to chodzi! Zapraszam.

» Czytaj dalej

Oppo na wynos: recenzja planarnych nauszników PM-3 & DAC/AMPa HA-2

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20150410_000942998_iOS

Słuchanie muzyki poza miejscem zamieszkania obecnie można pogodzić z bezkompromisową jakością dźwięku. Testowaliśmy m.in. produkty irivera (AK), znakomite słuchawki przenośne, często nieustępujące jakościowo modelom stacjonarnym (przykładowo – świetne monitory douszne Westone, czy ostatnio opisane bezprzewodowe wokółuszne Sennheisery jak i wiele, wiele innych produktów z kategorii „na wynos”). PonoPlayer jakiego ostatnio miałem okazję chwilę posłuchać (odtwarzacz hi-res firmowany przez Neila Younga) uświadomił mi, że to granie przenośne na odpowiednim poziomie jakościowym to już nie niszowy, a stały, prężnie rozwijający się kierunek rozwoju branży audio. I to mimo złośliwych, kąśliwych uwag, recenzji, czy może „recenzji” jakie zalały sieć po wprowadzeniu do sprzedaży wspomnianego Pono odtwarzacza, będącego symbolem zachodzących w branży zmian. Obecnie na muzyce dystrybuowanej można zarobić w dwojaki sposób: w Internecie, oferując streaming w ramach płatnego dostępu, lub sprzedając pliki (w jakości lepszej od będącego do niedawna standardem mp3/128), względnie decydując się na – właśnie – niszowego, nie masowego konsumenta, oferując fizyczny nośnik pod postacią czarnej płyty. To albo lwia część rynku, albo niewielki wycinek, obiecujący wycinek, z dużym potencjałem, wzrostem sprzedaży (winyl), który pozostanie jednak niszą. W przypadku Internetu coraz częściej liczy się jakość, ludzie chcą płacić za dostęp do muzyki, płacić za nią, jednak coraz częściej wymagają czegoś lepszego od skompresowanej stratnie empetrójki.

Internet… pliki, strumieniowanie to domena komputerów, handheldów, to współczesne źródła muzyki, to sprzęt który najczęściej – jak pokazują statystyki – służy do odtwarzania muzyki. Tak dzisiaj słucha się, z tego się dzisiaj korzysta i bardzo często głównym, czy wręcz jedynym sposobem obcowania z muzyką są przenośne urządzenia, względnie komputer (też coraz częściej mobilny). Tak to wygląda i tak będzie wyglądać, to znaczy ten stan nie tylko się utrzyma, ale wręcz tendencja ucieczki od fizycznego nośnika, tradycyjnego sprzętu audio, klasycznych źródeł tylko się pogłębi. Zmiany w dystrybucji, nowy sposób konsumowania muzyki całkowicie przeorientowały rynek i trudno się dziwić, że producenci audio obecnie na wyścigi wprowadzają produkty dopasowane do nowych realiów. Przetestowany przeze mnie zestaw mobilny firmy Oppo – słuchawki planarne PM-3, będące najlżejszymi, najbardziej kompaktowymi, najlepiej dopasowanymi do wymogów grania mobilnego ortodynamikami na rynku oraz wyglądający niczym banknot 1000 dolarowy HA-2 idealnie wpasowuje się w opisane powyżej trendy, jest odzwierciedleniem idei bezkompromisowego grania bez względu na okoliczności, wszędzie gdzie przyjdzie nam na to ochota. To – warto sobie to uświadomić – potężna zmiana w zakresie naszych możliwości słuchania i szerzej obcowania z muzyką.

Dzisiaj nie ma już sensu podział na to co w domu (stacjonarnie, w lepszej jakości, bez kompromisów) i na to co poza domem (do niedawna w tle, w gorszej jakości, bez tych możliwości jakie dawał stacjonarny system). Obecnie można zdecydować się na mobilny zestaw, który w pełni, podkreślam, w pełni zadowoli wybredne ucho, a przy tym będzie oferował swobodę na niespotykaną skalę oraz dostęp do muzyki bez ograniczeń związanych z nośnikiem, fizycznym zapisem w pamięci… Przetwornik mobilny/ wzmacniacz słuchawkowy HA-2 oraz planarne słuchawki wokółuszne PM-3 symbolizują gigantyczne przeorientowanie rynku audio jakie obserwujemy i z tego powodu warto im się przyjrzeć dokładniej, bo według mnie taki system to już nie „coś do przenośnego słuchania”, a oczywista alternatywa dla stacjonarnego toru. Wraz z komputerem, w warunkach domowych, z aktywnymi zestawami głośnikowymi otrzymujemy spójną, nowoczesną odpowiedź na odejście od fizycznego nośnika – coś, co jest za pan brat z plikiem, streamingiem, co zajmuje mniej przestrzeni, jest energooszczędne (to nie moda, to konieczność) i dopasowuje się do dzisiejszego sposobu funkcjonowania, życia. Tu liczy się na równi forma i treść, to musi być wygodne, bezproblemowe, świetnie się prezentować, a dodatkowo integrować z towarzyszącą nam na co dzień elektroniką użytkową. I tak właśnie to wygląda w przypadku przetestowanego zestawu. To nie tylko wygląda, nie tylko oferuje odpowiednio wysoką jakość brzmienia, ale właśnie wpasowuje się w rzeczywistość, w to co dzisiaj i jutro będzie stanowiło lwią część rynku – pliki, streaming, handheld, komputerowe audio, bezprzewodowe granie itd itp.

Nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić do lektury naszego najnowszego artykułu opisującego najnowsze, tytułowe produkty Oppo…

» Czytaj dalej

Mobilne Oppo: amp/DAC HA-2 oraz ortodynamiczne PM-3 w redakcji

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Oppo_mobilnie_2

Zaczynamy testy zestawu mobilnego firmy Oppo. Po dwóch modelach planarnych słuchawek pod tor stacjonarny, po wzmacniaczu a właściwie systemie dla nauszników (AMP/DAC/streamer Bluetooth) HA-1 producent zaprezentował zestaw dla zwolenników grania na wynos: amp/DAC HA-2 oraz planarne słuchawki PM-3. Pierwsze wrażenia bardzo pozytywne. Po pierwsze wygląda to wszystko jak banknot 1000 dolarowy, jakość, precyzja wykonania, materiały to absolutnie najwyższa półka. Począwszy na opakowaniach, pełnym wyposażeniu, a kończąc na wyczynowych parametrach testowany system przenośny Oppo to coś wyjątkowego. To mogę napisać na wstępie. Odnośnie brzmienia na razie wypowiadać się nie będę, bo dopiero co założyłem słuchawki na uszy, a amp/DACa właśnie podpiąłem pod iPada Mini. To będzie nasze główne źródło muzyki, poza tym zestaw przetestuje z MacBookiem, a dodatkowo sprawdzę jak układa się współpraca z androidowym tabletem (Nexusem 7). W przypadku iPada HA-2 dogaduje się z tabletem Apple natychmiast, bez żadnych „ale”, oczywiście podłączony jest cyfrowo, dołączonym w komplecie kablem Lightning-USB. Pierwsze co się rzuca w oczy, czy raczej na uszy, to bardzo szeroki zakres regulacji wzmocnienia… można osiągnąć wysokie natężenie dźwięku, na tyle wysokie, że aż niebezpieczne dla uszu (ustawienie gain na high). Poza tym HF Player firmy Onkyo (najbardziej zaawansowany soft do odtwarzania hi-resów dla iOSa) pozwala na konwersję wyczynowego materiału hi-res audio, tj. DSD 64/128 (do PCM, a eksperymentalnie także PCM -> DSD), odtwarzanie muzyki z plików 24/192 (w przypadku iPada mamy via Lightning obsługę 24/96) oraz dopasowanie wyjścia pod określony typ słuchawek. Na Androidzie zagramy z świetnym USB Audio Playerem.

Sam wzmacniacz-DAC prezentuje się jw. znakomicie. Obszyta skórą, elegancka, aluminiowa obudowa, wszystko spasowane z najwyższą starannością. Zdjęcia (patrz niżej) dobrze obrazują w czym rzecz. Słuchawki PM-3, podobnie, świetnie wykonane, lekkie (najlżejsze planary na rynku, lżejsze od testowanych EL-8), do tego bardzo dobrze tłumią otoczenie (konstrukcja zamknięta). Oczywiście nie omieszkam sprawdzić jak się te Oppo mają do Audeze, będzie zatem porównanie PM-3 oraz wspomnianych EL-8. Zobaczę jak Audeze zagra przy wspomaganiu ze strony HA-2, ile taki kompan wniesie pozytywów, jak mocno zmodyfikuje brzmienie amerykańskich nauszników. Wreszcie sprawdzę jak PM-3 zagrają z moim stacjonarnym torem słuchawkowym, czyli posłuchamy muzyki nie tylko z plików, ale także z kompaktów i winyli, a do tego podepnę tytułowe słuchawki do wzmacniacza lampowego i zobaczę co z tego wyniknie. Wzmacniacz nagrzewa się nieco podczas odtwarzania (wykorzystuję zarówno amplifikację jak i wbudowany moduł C/A).

Nie mam za wiele czasu na test, stąd zestaw Oppo ma obecnie priorytet. Nie oznacza to wszakże, że nie pojawią się za moment nowe publikacje. Obiecywałem test m.in bezprzewodowych Sennheiserów. W ciągu najbliższych trzech dni możecie spodziewać się artykułu. W przygotowaniu jest także coś o optymalnym PC pod audio (tabletPC jako źródło) oraz długo odkładany tekst o Squeezeboksie z uruchomioną opcją grania via USB (modyfikacja EDO, dodatkowo w torze pracuje konwerter M2Techa hiFace 2, mamy zatem do czynienia z systemem złożonym z SB Touch @ EDO, konwerterem w torze, połączonym z DACiem Arcama). Do tego wszystko na zasilaniu Tomanka. Chodziło w tym wypadku o pełne wykorzystanie modyfikacji (granie plików 24/192). To może być docelowe źródło streamingowe (NAS, Internet – szczególnie po uruchomieniu opcji WiMP HiFi, o czym wspominałem niedawno, w oprogramowaniu SB) nawet w przypadku toru za kilkadziesiąt tysięcy. Wiem, wiem, dla producentów streamerów za kilkanaście i więcej tysięcy to nie jest dobra wiadomość ;-)

PS. Ciekawy efekt wprowadza podbicie basu w HA-2, dźwięk na PM-3 nabiera ciała (bez podbicia jest spokojnie, po załączeniu robi się euforycznie). Przy czym niczego nam to nie psuje, bas nie wychodzi przed szereg, to raczej takie przyprawienie potrawy… pozostaje załączone, szczególnie że repertuar który akurat odtwarzam sporo zyskuje na takim dosmaczeniu.

» Czytaj dalej

TAP8 z blockerami… recenzja listwy firmy Tomanek z systemem zasilania w tle

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
zdjciegwnetap8

Jak być może pamiętacie, o produktach polskiego producenta, przystępnych cenowo akcesoriach zasilających sprzęt audio, pisałem już parokrotnie na łamach HDO (np. tutaj). Za każdym razem wychodziła prawie laurka, ale co poradzić, przecież nie będę pisał że coś jest do kitu, gdy rzeczywistość przedstawia się zgoła inaczej. Zresztą był jeden taki produkt, który absolutnie niczego nie wniósł do systemu – mam na myśli ULPS USB, czytaj zasilacz dla przetworników USB (tych, które czerpią energię z gniazda USB). Sprawdziłem to, to z moim Audioquestem Dragonfly oraz M2Techem hiFace DAC i niczego, żadnego progresu w brzmieniu nie zauważyłem. Tak czy inaczej, patrząc statystycznie, produkty Pana Tomasza zyskały w moich oczach odpowiednio wysoką renomę, bo też zasilacze ULPS dla Squeezeboksa Touch oraz rDACa to coś wartego każdej wydanej na nie złotówki, to samo mogę powiedzieć o alternatywnym zasilaczu dla przetwornika DAC IT firmy Peatchtree Audio, który co prawda zmienił był właściciela, ale z tego co wiem, ów właściciel bardzo sobie chwali, wręcz uważa że dzięki temu elementowi to o klasę lepsze (DAC) urządzenie. Potem zdarzyła się listwa TAP6, która do dzisiaj wiernie mi służy, która pozwala mojemu gramofonowi, staruteńkiemu NADowi (5120), wraz z oldskulowym pre 1020, zagrać tak, że czapki z głów. To naprawdę robi różnicę, wystarczy, że przepnę całość do listwy, skądinąd zacnej, APC (wysoki model, taki super, ultra bezpieczny) i cóż… polska listwa robi różnicę, to do niej podpięte mam całe, salonowe audio.

Jakiś czas temu (samokrytycznie dodam, pół roku z okładem) trafiła do mnie najnowsza (wtedy) listwa Tomanka – model TAP8 z dwoma, zamontowanymi od strony gniazda przyłączeniowego, gniazdami z DC blockerem. Co to za dziwo zapytacie? Otóż jest to tzw. reduktor składowej stałej sieci zasilającej 230V. No dobrze, ale konkretnie, o co w tym redukowaniu chodzi i jaki to ma wpływ na dźwięk. Na dźwięk, moi drodzy, nie ma specjalnie żadnego, poza takim wpływem, że sprzęt audio, dzięki zastosowaniu reduktora pracuje w komfortowych warunkach. Nie ma tu żadnego audio voodoo, bardzo łatwo to sprawdzić, rzecz jest bardzo łatwa do weryfikacji. Otóż, dzięki blockerowi macie ciche trafa, nic wam nie brumi, cisza jak makiem zasiał, względnie następuje redukcja tego niekorzystnego efektu, który – wierzcie mi – zresztą co ja tam mówię, sprawdźcie jak jest sami, przykładając głowę do dowolnego komponentu audio z transformatorem umieszczonym w obudowie. I co? Buczy, prawda? No właśnie. Tutaj macie panaceum na tę dolegliwość i już na wstępie powiem tak… to działa i to działa bardzo wyraźnie. To nie wszystkie korzyści, jakie wynikają z zastosowania takiego patentu. Inny to redukcja i to znacząca wydzielanego przez sprzęt ciepła. Tutaj, powiem szczerze, inwestujemy w coś, co może konkretnie wydłużyć żywotność sprzętu, a także (co warto uwzględnić) może przyczynić się do zachowania parametrów pracy, a to… no właśnie, a to już w oczywisty sposób będzie miało swoje przełożenie na wydobywający się z aparatury dźwięk. Sumując, listwa z reduktorami składowej stałej, to nie tylko dobry prąd dla podłączonego sprzętu, ale – także – coś, co pozwala na eliminację typowych zakłóceń z sieci, w tym takich, które są trudne, czy wręcz niemożliwe do całkowitego wyrugowania nawet przy zastosowaniu dobrej listwy. W sumie, jestem w o tyle dobrej sytuacji, że wspomniana APC ma podobne rozwiązania i sprzęt podłączony do niej jest także dość dobrze chroniony przed niespodziankami z sieci… jednak, jak wspomniałem, to polski produkt wygrywa w dziedzinie dostarczenia odpowiedniego prądu do podpiętych urządzeń. Mój TAP 6 nie ma blockerów i …bardzo dobrze, bo blockery najlepiej sprawdzają się z końcówkami mocy oraz wzmacniaczami zintegrowanymi. O tym, dlaczego tak jest, przeczytacie poniżej, w rozwinięciu.

Zapraszam do lektury

» Czytaj dalej