LogowanieZarejestruj się
News

Co tam w strumieniu płynie? 360 Reality Audio, nowy kodek BT & IDAGIO.app!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
bluetooth

No  to się porobiło ostatnio, porobiło się, że nie wypada nie wspomnieć o tym co w tytule wymienione stoi. No to lecimy z informacjami ze strumieni świata, bo też zebrało się tego w sam raz na krwistego, solidnego steka. Oj lubimy. Mięso ograniczamy, ale stek to stek, czasami trzeba zgrzeszyć, jesteśmy tylko słabymi ludźmi, prawda? Zresztą, to o czym piszemy tutaj to też zazwyczaj zbytki, straszne zbytki, coś tak na bakier z eko, ze zdrowym rozsądkiem, z …dobra stop, nie będziemy uprawiać samobiczowania tylko do meritum, do meritum Panie, Panowie!

Zacznijmy od nowej technologii jaką Sony najpierw tak jakby z pewną nieśmiałością (końcówka roku) upublicznił, a nawet rozpowszechnił szeroko (choć to tylko 1000 utworów, nie więcej, także ciekawostka póki co) m.in. w Tidalu oraz w Deezerze. Muszę na wstępie od razu zaznaczyć, że aby sobie posłuchać tego całego 360 Reality Audio należy bezwzględnie skorzystać bezpośrednio ze streamu z serwisów. Znaczy musi być apka dostępowa (z web playera też nie idzie), nie można na razie słuchać via Roon i inne aplikacje z dostępem do strumieni, bo to działa w ramach technologii zaimplementowanych w oprogramowaniu Tidala oraz Deezera. Precyzyjnie rzecz ujmując działa zarówno na urządzeniu odtwarzającym i oprogramowaniu, jak i w chmurze (serwerze) dostarczyciela treści, ale mniejsza… na razie musimy, aby mieć efekt na uszach (albo kolumnach, przy czym wyraźnie Sony celuje w słuchawki, o czym dalej) posługiwać się ww. aplikacjami. Można rzecz jasna dodać sobie playlisty (głównie kompilacje różno-gatunkowe zaoferowano na wstępie), pojedyncze albumy zrealizowane w tej technologii, ale niczego to nie zmienia tj. nie usłyszymy reklamowanej przestrzenności dookoła łba, tylko „zwykłe” stereo.

No dobrze, nie jest to zatem bzdurka, która pojawia się po to by nabić kliknięcia chwilowo i do zapomnienia? Otóż, moi drodzy, nie – nie jest to bzdura, bo nad przestrzennymi technologiami dźwięku „obiektowego” pracuje się obecnie w pocie czoła. I nie idzie tu tylko o telewizory (jako źródło dźwięku vide grające ekrany, vide wieloprzetwornikowe systemy zintegrowane, vide współpraca na poziomie rozwiązań instalacyjnych albo/i smart głośników), o AV, a właśnie o muzykę tu chodzi takoż. Zaskoczeni? No tak, w końcu audio to stereo i koniec tematu. Tak było, mimo prób zmiany tego stanu rzeczy, mimo prób wprowadzenia wielokanałowego SACD, DVD-A (o BD-Audio można już wspominać tylko w kontekście ciekawostki przyrodniczej). I pewnie tak by to trwało, tak by zostało, gdyby nie dwa, bardzo istotne dla rozwoju całego rynku elektroniki konsumenckiej czynniki, które wpłynęły na dostawców treści motywująco (jak widać). Po pierwsze gigantyczny sukces rynkowy słuchawek i (ogólnie) takiego sposobu konsumowania muzyki. Po drugie najnowsze rozwiązania z zakresu projektowania klamotów audio: komputery, OSy, systemy DSP z coraz częściej integralną korekcją pomieszczenia, dopasowania pod efektor itd itp. To jest nie ewolucja tylko rewolucja, której częścią obecnie jesteśmy. Rzecz jasna w przypadku audio raczej nikt nie pójdzie drogą bezkompromisowego adaptowania dźwięku obiektowego (Atmos), który jest za „ciężki”, niepraktyczny (stream mobilny), nie ma specjalnie sensu. Natomiast czymś, co jest wykorzystywane w pomysłach ala Sony (bo nie tylko o Sony tu się rozchodzi, choć to Sony jako pierwsze wprowadza swoje rozwiązanie globalnie), czymś z czego się czerpie są systemy pseudo-przestrzenne wykorzystywane z powodzeniem w gamingu, w grach, w elektronicznej rozrywce. To jest wspólny mianownik. Obecnie nie ma żadnych przeciwwskazań by bazując na potężnej mocy obliczeniowej lokalnie (nowe generacje handheldów nominalnie mają wydajność szybkich PC sprzed 2-3 lat, oczywiście różni te urządzenia wiele, ale nie w tym rzecz, chodzi o potencjał mocowy jaki mamy do dyspozycji), by korzystając z przetwarzania w chmurze, zaoferować co nam się żywnie podoba w strumieniu. Co więcej, za moment będziemy mieli 5G, co oznacza przesunięcie granicy tego, co można w zakresie szybkości, szerokości pasma, ogromu informacji jakie będzie można przepchnąć za pośrednictwem tej technologii.

Nie ma tego wiele

Darcie ryja w 360 st jest spoko. Bardzo spoko ;-)

No dobrze, ale czy jest o co kruszyć kopie i o co w tym właściwie chodzi? Sprawdziłem tę nowość zarówno @ Deezerze jak i Tidalu. Wrażenia? Sugestywne. Oczywiście mówimy tu o sztucznym kreowaniu przestrzeni, oszukiwaniu zmysłów i co tam sobie jeszcze wstawimy (że fejk, sztuczka, bzdet), ale działa to na tyle przekonywująco, szczególnie gdy uwzględnimy okoliczności, że wg. mnie warto się zainteresować tematem. Na razie w kategoriach ciekawostki (szczupłość materiału), ale jednak zainteresować się. Sugestywne, bo jak słuchacie on the go na dokach (czyli wtedy, gdy nie liczymy na jakieś przestrzenne doznania na poziomie, gdy wiemy, że ogranicza nas „materia”), to hmmm… macie faktycznie to 360 stopni. Nie tylko zresztą na osi X, ale także na Y-ku dzieje się. Także góra, dół, bliżej, dalej itd. itp. Mamy odpowiedni materiał, mamy wykorzystanie mocy obliczeniowej w czasie rzeczywistym, no i mamy to audio 3D. Celowo nie użyłem wcześniej tego 3D, bo bardzo źle się to kojarzy (z totalnym niewypałem w wideo, dzisiaj to już słusznie miniona historia), także żeby się nie kojarzyło, bo w audio jakby o coś innego się rozchodzi. Idziemy sobie, czy słuchamy w domu, na słuchawkach (przede wszystkim) i dzieje się. Ulegamy złudzeniu. Na kolumnach też (może) to zrobić wrażenie, ale – po pierwsze dużo mniejsze, po drugie zależy na jakim systemie, po trzecie wreszcie wpływ na to, co słyszymy mają czynniki poza technologiczne (w sensie wpływ pomieszczenia). Także rozpatrywałbym to 360 Reality Audio w kontekście słuchawek głównie, a nawet tylko. I nie dom (mniej), a poza domem (bardziej). W zależności od gatunku (dali i bardzo dobrze, że dali pełen przekrój) wrażenia są „tylko” zauważalne lub też wręcz spektakularne (mówimy o dokanałowych słuchawkach, albo przenośnych nausznicach, choć w przypadku IEMów to chyba najbardziej robi).

Czy będzie to coś? Czy meh? Szklanej kuli nie mam, ale coś czuję, że obiektowy dźwięk zawita do audio tak, czy inaczej i będzie to coś, o czym jeszcze nie raz usłyszymy. Wielokrotnie wspominałem na HDO o słuchaniu wielokanałowym, o 1 bitowym graniu (DSD/SACD właśnie w kwadro i dalej), że warto sobie to przyswoić, sprawdzić, zapoznać się… są tacy, który tworzą całe kolekcje i ja to szanuję. Aha, rzecz dostępna dla abonentów Tidal HiFi/Master oraz Deezer HiFi. Dostępne na każdych słuchawkach, oczywiście w przypadku firmowych, Sony, najnowszych, jest jeszcze ficzer ubogacający efekt. Wiadomo, kasa musi się zgadzać, a nuż rzecz chwyci i pomoże w walce z ogromną konkurencją…

Jak już zaczęliśmy od mobilnego grania, to kontynuujemy (i w sumie na tym też zakończymy wpis, bo o apce mobilnej będzie na końcu), spiesząc donieść, że oto pojawił się nowy kodek Bluetooth Audio. Bez HD? No bez, w sumie, choć też taki wysokojakościowy, z oznaczeniem BT LE Audio, co się rozszyfrowuje tako, jako: Low Energy. Phi, i co to nas w sumie… ano błąd, bo rzecz wcale nie jest taka mało istotna, wręcz przeciwnie. Owszem nie mamy i nadal nic nie zapowiada by to się zmieniło, stratną kompresję, ale ta niska (bardzo, bardzo niska) chęć wysysania bateryjki przez urządzenia pracujące w ramach kodeka Complexity Communications Codec (LC3), który ma zagwarantować to co dzisiaj osiągalne w tej technologii (niskie opóźnienia aka LL, aptX (HD) – wysokobitratowość) przy znaczącej redukcji (50%) przesyłu danych. Znaczy jeszcze bardziej skompresowane, zakrzykniecie ze zgrozą… ano tak, jak najbardziej, ale to mniej to więcej, bo nie ma to w niczym pogorszyć jakości, ma być właśnie dużo lepsze od podstawowego SBC, jakościowo na poziomie tego, co oferuje nam strumieniowanie (SQ) w ramach BT obecnie. Dłuższe działanie? Tak. Lżejsze słuchawki, bezprzewodowe doki? Tak. Dla wątpiących w jakość tego nowego rozwiązania… na rycinie macie podane jak to wygląda w porównaniu z podstawowym kodekiem SBC, ale spokojnie, będzie i 1000 bez kozery bitów na sekundę, a to za sprawą LC3plus czytaj transmisji PCM audio aż do 24bit/96kHz. Rzecz jasna zarówno Qualcomm’a aptX (HD) jak i Sony’ego LDAC, nadal nie będą w ramach LC3plus bezstratne, zapomnijcie. Ważne natomiast jest to, że w odróżnieniu od aptX, czy LDAC-a mamy tu do czynienia z OTWARTYM STANDARDEM, nie zamkniętym, licencją. To bardzo ważne, bardzo istotne i daje nadzieję na wdrożenie tego nowego rozwiązania WSZĘDZIE.

Jak ktoś mówi mało, to ja przebijam to mało – co powiecie o oddzielnej transmisji prawego i lewego kanału do odbiornika, a nie jak teraz jednego streamu, który leci sobie do zazwyczaj prawej słuchawy, by potem sygnał rozdzielić, dbając o zsynchronizowanie obu kanałów i przesłaniu do drugiej słuchawki? Tutaj będzie zupełnie inaczej i wreszcie tak, jak być powinno. Tak! Będą dwa strumienie, każdy osobno trafi tam gdzie trzeba. To kolosalna różnica i potencjalnie (wg. mnie) najważniejsza cecha nowego rozwiązania! Oznacza to dalszą redukcję opóźnień, brak problemu z synchronizacją, otwarte możliwości dalszego usprawniania tego typu transmisji z wprowadzeniem bezprzewodowego streamingu bardzo wysokiej jakości, bezstratnego, ostatecznego rozbratu z kablem. DWA W PEŁNI ZSYNCHRONIZOWANE STRUMIENIE OSOBNO DO OSOBNYCH ODBIORNIKÓW. I to tutaj naprawdę robi różnicę! Do tego rozszerzone możliwości współdzielenia, co na pewno zostanie przyjęte z entuzjazmem przez młodych.

Ostatnia rzecz to głównie cytat. Znakomita aplikacja dla każdego kto chciałby może i klasyki, ale boi się, pomny wcześniejszych prób, wstrzymuje się od dania szansy muzyce klasycznej oraz dawnej. Znakomita aplikacja wprowadzająca w świat muzyki klasycznej, według mnie prawdziwa rewelacja: Muzyka poważna jest piękna, nastrojowa… i nieco przytłaczająca. „Chcę posłuchać muzyki klasycznej” brzmi jak „chcę przeczytać coś z literatury faktu”. Jak się w ogóle do tego zabrać? Zacznij od aplikacji IDAGIO - Classical Music. To Twój osobisty przewodnik, dzięki któremu z łatwością wkroczysz w świat dawnej i współczesnej muzyki poważnej. Starannie dobrana kolekcja nagrań w połączeniu ze stale rosnącym katalogiem ścieżek dostępnych wyłącznie w tej aplikacji sprawia, że Idagio doskonale nadaje się na początek klasycznej przygody.

Muzyka klasyczna to bardzo obszerny gatunek, ale dzięki starannie dobranym propozycjom Idagio jej świat stanie przed Tobą otworem.

Muzyka w Idagio może być naprawdę wiekowa, ale stojąca za aplikacją technologia to zupełna nowość. Jeśli posiadasz Apple Watch z najnowszą wersją systemu operacyjnego, możesz pobrać Idagio prosto na nadgarstek. Masz starszy system operacyjny? Bez obaw. Nadal możesz streamować muzykę z Idagio bezpośrednio z zegarka do słuchawek AirPods lub głośników Bluetooth. Aplikacja przypadnie do gustu dosłownie każdemu. Dopiero zaczynasz przygodę z muzyką klasyczną? Znasz ją głównie z kreskówek o Króliku Bugsie (nikomu nie powiemy)? Stuknij w zakładkę „Moods” („Nastroje”), a Idagio stworzy dla Ciebie spersonalizowaną playlistę. Możesz nawet wybrać konkretne „emocje” i słuchać na przykład muzyki uroczystej, nostalgicznej lub spokojnej. Należysz do grona szczęśliwców, którzy odróżniają Bacha od Beethovena? Korzystaj z rozbudowanej wyszukiwarki Idagio, dzięki której odkryjesz wspaniałe utwory konkretnych kompozytorów należące do określonych epok i podgatunków lub wykonywane przez wskazane zespoły czy orkiestry.

Polecam! Link do apki tutaj. Dla Robocika tutaj.

PS. W najbliższym tygodniu efektory w rozsądnym budżecie – nowości słuchawkowe Magni & Alara oraz już nie nowość, co prawda, ale zacna propozycja w budżecie jeszcze skromnym, a już (klasa kolumn) można powiedzieć że o złocie mówimy: Pylony Diamond Monitor. Była elektronika ostatnio, teraz czas na to, co najważniejsze w systemie.

» Czytaj dalej

Przeszedł bez echa, a szkoda: opowieść o Koktajl HA500H

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_0110

Już w pierwszych wrażeniach zrobił wrażenie. Zresztą nie tylko na mnie (patrz fota poniżej). Tak, zdecydowanie spodobał się głównemu recenzentowi sprzętu od strony że tak powiem fizykalno-emisyjnej. Także „Romuś approved”. Skrzynka robi się ciepła, choć bez przesady, także musi mieć coś jeszcze, coś co powoduje takie właśnie okoliczności po powrocie do domu (i cyk, łapiemy za słuchawki i słuchamy, też tak macie? ;-) ). To klamot, który przeszedł zupełnie bez echa i aż dziwne, że bez bo wg. mnie to bardzo udana konstrukcja, ba uważam że lepsza od utytułowanych odpowiedników (mam tu na myśli inne, droższe, DAC/PRE/AMPy słuchawkowe jak np. RIP Oppo Sonata słuchany czasami u znajomego, M2Tech Young 3 generacji przetestowany u nas, czy bardzo kosztowny klamot Sony’ego opisywany przeze mnie przy okazji wizyty w Berlinie na IFA). Podaję odpowiedniki cenowo-konstrukcyjno-kategoryjne, trochę przypadkowo, ale też myślę dość dobrze obrazujące w czym rzecz – od specjalistów nie z Chin (gdzie znacznie taniej), a z umownego „Zachodu”.

Romuś

…approved! :P

Także dwukościsty (bo na dwóch kościach ESS starszej niż obecna generacji tj. 9018K2M) Koktajl to taki prawie, że wszystkomający sprzęt, prawie, bo też nie jest to (popularne w obecnych czasach) streaming DACa, a „jedynie” maszynkę z BT do lokalnego, okazjonalnego słuchania czegoś tam w tle ze smartfona… niby minus, ale wtedy gdy HA500H wchodził na rynek takie strumieniujące paczki były jeszcze niezbyt często spotykane. Przy czym trzeba nadmienić, że dzisiaj w okolicach 10-chy sieć jest już raczej obowiązkowym elementem takiego klamota i nie wypada nie mieć LANu, bo to wstyd i hańba ;-) Jako się jednak rzekło wcześniej, klamot swoje na liczniku od premiery już ma, specjalnie nikt tego nie tykał (nie testował znaczy się), co jak nadmieniłem w tytule, smutek na mem obliczu uskutecznia, bo skrzynka przez te parę tygodni męczenia pokazała swoją wartość, niemałą wartość, jako rzecz pod słuchawki (po pierwsze i nie dziwne, w końcu z takim zamysłem projektowano HA500H) oraz (po drugie) jako cyfrową centralkę z całkiem sensownym (choć nie bez wad, o czym poniżej) pre pod końcówki albo *u nas pod studyjne, aktywne monitory.

Przypomnę, co tam naklikaliśmy po pojawieniu się klamota u nas, szło to mniej więcej tak (uzupełnione o wnioski na finiszu testu):

» Czytaj dalej

Audiobyte Black Dragon – znacznie więcej niż przetwornik

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_4306

Są takie klamoty, które nie wymagają specjalnej reklamy, nie trzeba o nich za wiele mówić. Wystarczy posłuchać. Audiobyte/Rockna (do wyboru) wywołuje wśród zorientowanych przyspieszony puls, występują poty, wiruje w głowie… nie, mówię całkiem serio, te przetworniki (bo głównie z przetwarzaniem cyfry na analog kojarzymy Rumuna) zdobyły sobie uznanie na całym świecie. Podobno producent nie nadąża z produkcją, spóźnia się z terminami (o, to dokładnie jak niżej podpisany) i ogólnie ciężko się z nim żyje. No ale tak mają geniusze, że cholernie trudni w pożyciu (nie, uprzedzam, nie mam tu na myśli niżej podpisanego – może w pożyciu źle nie jest, ale do geniusza brakuje i to sporo), że irytujący, że czasami coś tam zgrzyta (bo geniusze to zazwyczaj nie perfekcjoniści) i o tym też w tej recenzji przeczytacie. Przeczytacie, bo jestem wredna małpa w czerwonym i zawsze się do czegoś przyczepię, ale to przez wzgląd na szanownych Czytelników, żeby byli świadomi co tam w środku piszczy, do piwnicy opisane, żeby nie pozostawiać żadnych niedomówień, napisać „jak jest” :P .

Od razu, na wstępie, napiszę, że tytułowy klamot może być zupełnie swobodnie rozpatrywany w kategoriach docelowych, szczególnie przez wzgląd na atrakcyjną cenę. Właśnie, docelowy, to zazwyczaj w audiofilskim świecie bezwstydnie drogi. Otóż, tutaj zupełnie NIE, a nawet mocniej – to (podobnie jak z Matrix X-Sabre Pro) prawdziwa okazja. Można mieć coś zamykającego temat za mniej niż dychę. Mówimy o fundamencie, nie tylko przetworniku, ale także czymś pod słuchawki (SE) i cyfrowym pre, doskonale współpracującym z aktywnymi monitorami. Dla kogoś, kto szuka minimalizmu (przykładowo Genelec-i, HEk SE i już) to właściwie wszystko. Nawet lepiej niż w przypadku wspomnianego Matriksa, bo tam słuchawek nie podepniemy i trzeba będzie doinwestować (ale już niedużo) w świetnego firmowego HPA-3B, albo SMSL SP-200 (niebawem test – prawdziwa rewelacja btw!), znaczy w jakiegoś słuchawkowego ampa.

Smok

Dobra, dość wycieczek, skupmy się na głównym bohaterze. Czarny Smok duży nie jest, taki smoczek raczej, jak mój redakcyjny M1HPA Antosia (Musical Fidelity) mniej więcej, znaczy kompaktowa forma, a nie duży klocek. Jako że nazwa obliguje, nie znajdziecie tutaj żadnego innego wybarwienia i dobrze. Czarny więc cały do tego czerwony, diodowy displej, trochę srebrnych manipulatorów i jacek na czołowej, grubej, alu skręcanej płycie. Z tyłu schludnie – balans (bardzo ważny tutaj, bo całość toru wyraźnie pod symetryczne granie dedykowana), RCA na wyjściu i bateria cyfrowych przyłączy z I2S (fizycznie HDMI) oraz AES/EBU …także niczego tutaj nie brakuje. W rozwinięciu przeczytacie o technikaliach, warto zgłębić, bo też ten daczek nie jest zwyczajny (płyta gotowiec, blue-print do kupienia w chińskich wzorcowniach, standardowa implementacja… niczego takiego tutaj nie znajdziecie), znaczy oryginalny to opracowanie, zupełnie do nikogo niepodobne.

No i całe szczęście, bo jak na wstępie zeznałem… geniusz ujawnia się w niestandardowym podejściu, w przekraczaniu granic, w pójściu pod prąd. Dawno już zaśniedziałe, nieaktualne (w Jabcu znaczy się) „Think Different”. Nucu Jitariu – człowiek który stoi za tym projektem – to ktoś, kogo najwyraźniej nie zadowala stan zastany, to ktoś kto postanowił zrobić rzecz po swojemu. Zdolny inżynier z wizją, człowiek trochę orkiestra, można powiedzieć Renesansu, facet z pasją do tego, co robi. To ważne, bo ludzie z pasją nie idą na skróty, a Nucu postanowił dać ludzkości sprzęt audio przenoszący użytkownika do lepszej rzeczywistości. I wiecie co? Udało mu się to naprawdę bez pudła. Choć nie bez chropowatości, nie bez wad, ten Czarny Smoczek wart jest każdej wydanej nań złotówki…

Audiobyte Black Dragon

» Czytaj dalej

SPL Phonitor xe w redakcji… testujemy z zapałem!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_4899

SPL Phonitor xe. Prawda, czysta prawda, tylko prawda. Nas wyzwoli. Czy jakoś tak. I faktycznie dokładnie tak jest, bo to klamot, który stanowi źródło wiedzy absolutnej o podłączonych doń nausznikach. Tu nie ma to, tamto, tu klient podpięty pod super mocarny (MOC! TO JEST MOCARZ, rzut okiem na specyfikację, a potem potwierdzenie tego co na papierze po podpięciu w realu), super liniowy, super dokładny, super rozdzielczy, super neutralny. Więcej wraz ze zdjęciami poniżej...

Zapraszam do zajawkowej megagalerii na naszym profilu:

 

Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o AirPods Pro…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Apple-logo

…ale do tej pory nie mieliście okazji niczego takiego przeczytać. Skrupulatnie, z ambicją, żeby to (co poniżej) wyczerpywało temat. Parę lat temu, na szybko, sprawdziłem (link) pod paroma względami rewolucyjne wtedy AirPodsy 1 gen. Wtedy była to sensacja, głównie za sprawą układu W1 gwarantującego bezproblemowe odtwarzanie, parowanie i synchronizację prawdziwie bezprzewodowych słuchawek dousznych. Apple jak to Apple zrobiło coś później od konkurencji, ale zrobiło to dobrze. Rzecz jasna nie obyło się bez kompromisów, jak to u Apple – konstrukcyjnie, dźwiękowo, ergonomicznie były to co najwyżej EarPodsy, dodawane do każdego iPhone’a firmowe słuchawki. Nic specjalnego zatem, a w porównaniu bez druta, coś jednak znacznie droższego. SQ nie był w centrum uwagi, skupiono się na samym medium, na jak najlepszej, bezproblemowej pracy w bezprzewodowych okolicznościach przyrody i tu nie było jw lipy. Lipa była odnośnie wyglądu człowieka z AirPodsami (wg mnie nieakceptowalny dziwaczno-debilny poziom) oraz ogólnie ergonomii… wygoda dla niektórych nie do przyjęcia, łatwość (też w zależności od anatomii) wypadania, daleko od optimum imo. Tylko tak, nie inaczej – pasuje, albo odwrotnie …takie to były słuchawki. Doceniłem Apple za deficytową (wtedy bardzo, dzisiaj w sumie też u Jabca z tym słabo) innowacyjność, innowacyjność jaką zaprezentowało wtedy Apple przy okazji premiery pierwszych AirPodsów właśnie.

Tegoroczna nowość zmienia bardzo wiele, to nowy projekt, to IEMy (choć po applowemu vide specjalne aplikacje, niestandardowe gumki), to forma nie tak inwazyjna, jak w poprzednikach, oraz całkiem sporo technologicznych nowości. Temat prawdziwie bezdrutowych IEMów, jak starzy stażem Czytelnicy, mamy gruntownie przerobiony: pierwsze próby tj. Dashe, Bragi na IFA parę lat temu, słabiutkie Audio-Techniki (masarka), przystępne cenowo i bardzo udane Jarby, świetne brzmieniowo i do dupy obsługowo Senki Momentum, mocarne propozycje Sony, ambitne produkty RHA… wspomniane AP 1 gen. Żaden z produktów wymienionych powyżej nie był idealny, ba może poza Jarbami (koszt/efekt) słuchawki tego typu obarczone były dość poważnymi kompromisami, albo zwyczajnie były za drogie w stosunku do tego, co oferowały. Ostatnio widać istną powódź, zatrzęsienie nowych propozycji, do tego ostrą konkurencję cenową w tym segmencie.

Tak to wygląda, w przypadku Apple – wygląda inaczej – co odnośnie tej firmy specjalnie nie dziwi. Jest nowe, jest wyraźnie inne, bardziej zaawansowane, ale jest drogie (w odniesieniu do konkurencji). Cóż – to Apple – patrząc na różnicę między samymi AirPodsami, to mamy ponad 200pln więcej – wg. mnie warto dopłacić, a jak nie… to kupić sporo tańszy wariant za 800zł. Można się zżymać na to Pro (pro, co?) w nazwie, można, ale to bardziej obecna polityka nazewnicza dla wszystkich klas produktów u Jabca. Jak wspomniałem dali tutaj sporo nowego, nie dostajemy w żadnym wypadku odgrzewanego kotleciora, co ta firma (odgrzewane) ma opanowane na marginesie do perfekcji. Rzecz jasna jest to coś dla użytkowników ekosystemu, innym radzę odpuścić, bo to nie ma sensu (o czym niżej). Całość recki ma formę wyliczanki na kolorowo, z podanymi + (się podobało) i minusami (się nie), standard tegoroczny u nas, gdy piszemy o Lo-Fi, small-Fi lub/i akcesoriach. Przy czym tutaj jest naprawdę na bogato (z 90+ fotek O_o) @ naszym profilu.

Szczególarskie wyniki maglowania (SQ/wygoda/ergonomia/osiągi/technologie) z mega galerią, uwzględniającą różne platformy, różne aplikacje odtwarzające, różne okoliczności, trudności z jakimi musiały sobie APP poradzić, znajdziecie zaraz poniżej. Tak obrazowo, kompleksowo nikt tego chyba jeszcze nie przetestował.

Zapraszam:

» Czytaj dalej

Słuchawkowy grudzień @ HDO: Brainwavz Alara & Kennerton Magni

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_4968

No, w końcu, obudziliśmy się z prawie że zimowego letargu. Zapowiadany test słuchawkowej stratosfery, arystokracji w czterech różnych odsłonach: HEki SE, Ether 2, FAD D8k PRO & Meze Empyrean przełamiemy czymś znacznie sensowniejszym, bliższym, życiowym, po prostu dostępniejszym (osiągalnym na każdą kieszeń) …czytaj testem porównawczym planarnego „entry-level” Brainwavz Alara, wróć, nie tylko planarnego, bo do redakcji trafił takoż wschodni „rodzynek” – grafenowe Magni, z tym, co w redakcji. Mhm, tak ten to właśnie grafen, nadzieja niespełniona Kraju nad Wisłą, wielka obietnica cywilizacyjnego skoku (kiedyś), a dzisiaj coś co wywołuje wśród krajan co najwyżej wzruszenie ramion. Super wytrzymały, super lekki, nad-materiał od niedawna dostępny w konsumenckich produktach, produktach takich jak ostatnie z wymienionych w tytule słuchawek. Wprost z Petersburga, dynamiczne, ale właśnie przez wzgląd na materiał membrany dalece niebanalne, a patrząc przez pryzmat oprawy (i ceny) po prostu coś, co miażdży dokonania wielu słuchawkowych wyjadaczy. Kennerton. Magni. Co się zaś tyczy firmy Brainwavz …pamiętam świetne nauszne piątki, jakie przetestowaliśmy sto lat temu, dokanałówy bardzo sensowne, wszystko bardzo budżetowe, przystępne. Teraz czas na coś wyżej, pierwsze poważne, stacjonarne (raczej), pierwsze planary.

Dynamiczna, zamknięta konstrukcja oparta o grafenową membranę z Rosji, czy może…

…jednak azjatyckie, otwarte ortodynamiki w przystępnym budżecie, skojarzenia (przypadkowe?) z Etherami 2?

Ceny tytułowych w zakresie 2000-2500 pln… przystępnie, znaczy się. W konkury stanie nie pierwszej już młodości, ale nadal świetna Sundara (teraz już często, gęsto poniżej 2k oferowana). HiFiMAN będzie zresztą reprezentowany tutaj podwójnie, bo jako punkt odniesienia (referencja) wystąpią wspomniane wcześniej HEki SE. Nie, nie chodzi tu o to, by pokazać wyższość obłędnych HE-1000SE, a raczej sprawdzić jak wiele można dać w budżecie ośmiokrotnie niższym i czy różnica jest przepastna, wielka, czy tylko tam dostrzegalna, ale… Oj będzie ciekawie, bardzo nawet będzie, bo z nowości trafią jeszcze do nas bardzo tanie planary pewnej chińskiej manufaktury „xyz”. Czyli CCC – cena czyni cuda, z widokami na handicap (pytanie do jakiego poziomu… poziomu Anandy/LCD-2, czy może nawet Arii/Ether-1?). Jako, że gości u nas ostatnio prawdziwe zatrzęsienie chińskiej elektroniki przetwornikowo-słuchawkowoampowej będzie to też sprawdzian dla najnowszych CCC z fabryk Państwa Środka. I nie, nie będą to rzeczy źle wypadające w pomiarach – zwyczajnie szkoda mi czasu na testowanie urządzeń źle zaprojektowanych. A tych jest niestety na kopy. Przymierzam się do samodzielnego weryfikowania, na razie bazuję na mądrzejszych od siebie i cóż… w wielu wypadkach naprawdę nie warto przepłacać, względnie kupować łajna. Nie chodzi tu (łajno) tylko czy przede wszystkim o „chińszczyznę”, coraz doskonalszą, a bywa że lepszą (bezwzględnie) od drogiego zachodu. Nie. Wiele utytułowanych marek, wiele klamotów „z renomą”, dobrym PR jest, wypada bardzo słabo. Innymi słowy warto się rozejrzeć, być otwartym na nowe. A to „nowe” to także urządzenia z rynku profesjonalnego – lepiej zaprojektowane, rozsądniej wycenione, zawstydzające możliwościami wszystko to, co trafia na rynek „home audio”. Niestety moi drodzy, prawda jest taka, że pro interfejsy po prostu muszą dobrze wypadać w pomiarach, być nienagannie zbudowane, bo to narzędzie pracy i praktycy weryfikują bezlitośnie czy diament to, czy zwykły jeno kit. Na HDO mieliście parę takich testów o pro interfejsach, jedno z takich urządzeń z półki pro nadal dzielnie sobie u nas poczyta, potrafiąc sprowadzić do parteru wiele sprzętów naście razy droższych. Serio.

Porównawczo w budżecie 2-2,5k
Sundara, Magni, Alara 

Dobra, dość dywagacji. O efektorach było „po imieniu”, natomiast najnowsza azjatycka elektronika niech pozostanie niespodzianką do chwili osobnych zapowiedzi na łamach (zdradzę tylko, że będą to niebanalne rzeczy ze stajni SMLS, Topping oraz …Lynx & Soundaware). Będzie testowane z nowym, ale też (bo to prawidłowo, bo co znane, to znane, a nie dopiero poznawane) naszym redakcyjnym setem, który się ostatnio mocno ubogacił (foty poniżej), przy czym dwie rzeczy są na długodystansowym crash-teście, znaczy pewnie będą jeszcze nie jedno widziały, inaczej …z niejednym nowym efektorem będą grały. Już je od dawna maglujemy, na pewno niebawem w osobnych tekstach opiszemy. No właśnie, właśnie – co w grudniu planujemy? Bez pudła (bo będzie czas, deficytów w tym względzie nie przewiduję :) ) czeka Was następująca playlista:

- Audiobyte Black Dragon
- Cocktail Audio HA500H
- Erzetich Bacillus Tilia
-  ”małe jest pięknie” czytaj porównawczo… SMLS iDea v.2 & iBasso DC01 

…poza tym planuję publikacje zaległych recenzji dwóch klamotów tj. Woo Audio WA8 (redakcyjny set) oraz NuPrime DAC-9 wreszcie ostatnią część megatestu Sonos AMP (kino). Jakby tego było mało, ostro testuję najnowszą wersję Roon-a (1.7 aka Roon Vãlence). Zmiany są bardzo duże, tylko na pierwszy rzut oka to polerka interfejsu, pewne uporządkowanie i zmiany w silniku (szybciej, wydajniej, mniej zasobożerne)… to dużo poważniejszy update. Będzie o tym, jak obiecywałem, tradycyjnie (zaraz książka z tego będzie w sumie, jak się zbierze do kupy wszystko o Roonie na HDO to faktycznie ;-) ) duży wpis o najnowszej wersji. Pisałem o tym wcześniej… ambicją twórców tego oprogramowania jest stworzyć ekosystem, który będzie czymś więcej niż tylko font-endem, czymś więcej niż wielostrefowym odtwarzaczem, a nawet czymś więcej niż multiplatformowym audio OSem (systemem wyspecjalizowanym audio, którym Roon bez wątpienia już jest). Tym czymś więcej moi drodzy jest nowy, najdoskonalszy sposób agregacji treści z wprzęgnięciem zaawansowanej, sztucznej inteligencji, stworzeniem czegoś, co pozwoli odkrywać muzykę na poziomie dotychczas nieosiągalnym (nie proste algorytmy, a maszynowe uczenie – wyspecjalizowane pod kątem odgadywania naszego muzycznego gustu). Coś, co tylko z wierzchu wygląda na jakieś tam rekomendacje, odtwarzanie kolejnych kawałków, czy podpowiedzi nowych wydań… coś znacznie bardziej zaawansowanego, niż to, co do tej pory było oferowane na rynku. O tym też będzie, bo – cóż – oprogramowanie dzisiaj to kluczowa rzecz, a nowe propozycje: korekcja Sonarworks z nowymi profilami, Lyngdorf z najlepszym imo systemem pomiarowym pomieszczeń i dopasowania pod ten pomiar ustawień całego systemu oraz totalny, awangardowo-przyszłościowy odlot pod nausznice: https://smyth-research.com …to wszystko wgniata w fotel. Bez know-how, bez zaawansowanego kodu pozostaniemy zwyczajnie… w tyle.

Ten tu zawodnik strefy stratosferycznej, ultra-high-endowej, będzie robił za referencyjny punkt odniesienia

Galeria poniżej:

» Czytaj dalej

Zamiast kolumn? Serio? Serio. Test HiFiMAN HE-1000SE część 1

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_4575

Wracam po dłuższej przerwie z czymś naprawdę nadzwyczajnym, wyjątkowym. To jedyne słuchawki, które mógłbym zaproponować zamiast systemu opartego na wysokiej klasy kolumnach, jako alternatywę. Nawet słuchawkowemu sceptykowi, nawet …bo te nowe tysięczniki oferują taki poziom (posłużę się czymś z wirtualnego świata, świata elektronicznej rozrywki) immersji, tak potrafią wciągnąć bez reszty w to, co dociera do uszu, są tak odległe od tego, czego byśmy spodziewali się po czymś, co spoczywa na łbie, że… Długo zastanawiałem się jak podejść do tego artykułu. Jak zachować dystans do tego, co się przez parę tygodni testowało (każdą wolną chwilę spędzałem z tymi nausznikami, każdą). To nie są bardzo dobre, czy wybitnie dobre słuchawki. Nie. To jest inna rzeczywistość, coś właśnie niespodziewanego, gdzie parę rzeczy (poniżej) na słuchawkach było zaledwie akcentowane, czy pokazywane – właśnie – w słuchawkowy sposób. Mniejsze, bardziej sfokusowane, bez swobody znanej tylko i wyłącznie z odsłuchu stereofonicznych zestawów głośnikowych. Wiedziałem, że po przetestowaniu całego katalogu nowości, najnowszej generacji HiFiMANa, która firmie bardzo, bardzo się udała, flagowce (nie wliczam tutaj Susvarna, bo to trochę jak Orfeusze – tysięczniki to właśnie szczyt) musiały być też wyraźnie lepsze, ciekawsze od tego, co pojawiło się wcześniej.

I są. Modele v1 (artykuł „Pojedynek na szczycie: tysięczniki) i V2, obiektywnie doskonałe słuchawki, które miałem możliwość testować, które (v1) opisałem w megateście, to jest inny poziom umiejętności. Zwyczajnie (choć to wg. mnie szokujące, jesteśmy przyzwyczajeni do niewielkiego progresu, do subtelnych zmian…. nie rewolucji) poprzedniki NIE POTRAFIĄ tego, co wersja SE. To zmiana od razu zauważalna, to żadne tam niuanse. Niebywałe! Dostajemy dźwięk, który wyznacza nowy pułap jakościowy odnośnie słuchawek. W skali – tak, wiem, narażę się na niedowierzanie – bezwzględnej. Jeżeli HiFiMAN będzie dotychczasową drogą skokowego progresu, wyraźnych zmian in plus, wprowadzając rozwiązania z tego co na szczycie niżej to… ludzie, to oznacza że czeka nas bardzo, bardzo ciekawa przyszłość. Pułap 16 tysięcy złotych to pułap abstrakcyjny dla 99% osób, dla których nie jest wszystko jedno (co mają na uszach), a dla reszty jest to ofc 100 (najdelikatniej – pukanie się w czoło), ale… no właśnie – jest szansa, że to czego możemy doświadczyć we flagowcach znajdzie się w przyszłości w środku katalogu, poniżej 10k. Zobaczcie jak wielki skok nastąpił w przypadku Hindusów (i nie tylko), pisałem o tym w artykułach poświęconych Sundarom, Anandom i Aryom oraz nowym szóstkom. Patrz ostatnie recenzje:  SundaraAnandaArya i HE-6SE

Bajka, zdania nie zmieniam (patrz zajawka), a tylko się utwierdzam. Absolutnie wyjątkowe są 

Czy te słuchawki wyglądają na cenę, za którą je wołają? Nie, nie wyglądają. Zresztą, według mnie, żadne słuchawki nie są warte nastu tysięcy złotych. Tu ceny nie winduje obudowa (jak w klamotach), nie ma takich materiałów, drogich komponentów, które by dodawały te, tam kolejne tysiące. Nawet dużo lepiej wykonane nauszniki (vide Focal) to nadal, patrząc przez pryzmat ceny detalicznej, totalna abstrakcja. Utopia ;-) To nie jest zestaw kolumn, to nie wspomniana elektronika, to kompaktowy efektor, który nakładamy na głowę. Dwie niewielkie muszle i pałąk, okablowanie (tak, te bywa jeszcze bardziej oderwane od zdroworozsądkowych realiów odnośnie $$$). Nawet jeżeli niektóre z elementów są obiektywnie zaawansowane technologicznie to nadal ceny (rosnące) słuchawek szokują. Jeszcze nie tak dawno temu najlepsze, najdoskonalsze można było kupić za kwoty nieporównywalnie niższe od dzisiejszej stratosfery. Także tutaj nowe HEKi nawiązują do tego niechwalebnego trendu… szkoda, bo odwracając ofertę producenta, widzę progres jakościowo-funkcjonalny przy zachowaniu zdroworozsądkowej wyceny. Zarzut kierowany do wszystkich (tak Mr. Speakers, tak Audeze, tak Sennheiser, tak Focal, tak… itd, itd.), nie tylko do HiFiMANa, w przypadku HEKów, to jedna z dwóch wad jakie wytykam tym nausznikom. Za drogie – to po pierwsze, materiałowo-jakościowo zbyt odstające od równie niebotycznie wycenionych konkurentów – to po drugie. Ok, odfajkowane minusy. Cała reszta – wierzcie mi, albo nie wierzcie i koniecznie zweryfikujcie na AVS, lub w jakimś salonie, gdzie demówkę dorwiecie – to POEZJA. Czysta przyjemność i rozkosz, coś czego do tej pory słuchając słuchawek (Orfeusze czy K-1000 były na łbie na tyle krótko i na tyle efemeryczno-niemiarodajne, że ich nie wliczam), jakichkolwiek dostępnych do kupna w sklepie słuchawek, nie doświadczyłem. To REFERENCJA. To PUNKT ODNIESIENIA. Bo tylko te potrafią to, o czym poniżej.

Tylko te…

» Czytaj dalej

Pamiętacie Burson Conductor v2? Za moment zadebiutuje v3, także @ HDO :-)

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Conductor3_S5

Przetestowany u nas V2 był, czy nadal jest jednym z najlepszych klamotów łączących DACa, wzmaka słuchawkowego oraz preamp pod jednym dachem. Australijczyk perfekcyjnie łączy te elementy w coś, co może swobodnie być docelowym fundamentem systemu zarówno pod słuchawki, jak i kolumny (szczególnie aktywne vide świetne pre). Jako źródło cyfrowe nie znajdzie żadnego poważnego konkurenta do kwoty 8-9 tysięcy za wyspecjalizowany przetwornik C/A imo (tak, mam tu na myśli najlepsze co możecie wg. mnie kupić, też docelowe, tj. Matrix Audio X-Sabre Pro). No dobrze, to jak było tak dobrze, to co można tu jeszcze zmienić, aby było jeszcze lepiej? Powiem szczerze – nie wiem. Burson też zdaje się początkowo za bardzo nie wiedział cyt:

W rozmowie z inżynierami Bursona sami przyznają, że doszli do ściany i granic rozwoju tej technologii. Duże transformatory miały też swoje ograniczenia – wysoką impedancję. Co powodowało ograniczenia w szybkości przepływu prądu, co znów obchodzono stosowaniem poteżnych kondensatorów.

Postanowiono rozpocząć nowy projekt od ZERA. Poza nową obudową, która ma gwarantować doskonałą sztywność, separację (poszczególnych elementów – osobno sekcja analogowa, osobno cyfrowa), brak przenoszenia jakichkolwiek zewnętrznych wibracji, zmieniono dokumentnie wszystko, co w środku:

Dwa ekranowane trafa zasilające, osobne dla części cyfrowej i analogowej, stabilizacja na tranzystorach, stopień analogowy na tranzystorach. Żadnych gotowców. Tylko co raz to lepsze dedykowane rozwiązania. Do tego najwyższej klasy rezystory i kondensatory do audio.

Konkrety? Ano są konkrety i wygląda to turbo smakowicie, przyznacie:

Układ zasilania Conductor 3 ma niemal zerową impedację i piekielną szybkość. Jest 5x wydajniejszy i szybszy niż poprzednia wersja. Osiągnięto to projektując wszystko od nowa i łącząc to co najlepsze z liniowego i impulsowego zasilania, jednocześnie eliminując i wady obu technologii. Nowa wersja generuje 3 krotnie więcej ciepła, co bezpośrednio wymusiło przeprojektowanie również obudowy.Burson Conductor V3 Reference to DAC, preamp, wzmacniacz słuchawkowy w klasie A o ogromnej mocy 7500mW na kanał*. Regulacja sekcji PRE na drabince rezystorowej sterowanej cyfrowo o 100 krokach regulacji. Zdalny sterownik w zestawie.

Nowy Burson ma na pokładzie najnowocześniejszy DAC Sabre 9038Q2M w trybie mono. Po jednym na kanał z 7 osobnymi stopniami stabilizacji napięcia dla poszczególnych sekcji. Ponadto zastosowano 6-rdzeniowy układ USB XMOS z obsługą DSD 512. Tor analogowy na autorskich wzmacniaczach operacyjncych Burson v6 SS zbudowanych na tranzystorach FET w klasie A. Zastosowanie wymiennych op-ampów daje pełną dowolność w dostosowaniu brzmienia do własnych preferencji.

Komunikacja bezprzewodowa przez najnowszy Bluetooth 5.0 aptX HD daje możliwość połączenia mobilnych źródeł jak telefon czy tablet z jakością HD.

Wejście mikrofonowe jest ukłonem zarównowno w stronę muzyków jak i wymagających graczy.

Innymi słowy, nowy Conductor jest faktycznie nowy, kompletnie przeprojektowany, a moc wbudowanej amplifikacji pod słuchawki robi ogromne wrażenie. Czujecie? Ten wzmak będzie mógł zaoferować potężny zapas mocy, pozwolić na napędzenie najbardziej egzotycznych, najbardziej wybrednych, najbardziej łasych nauszników teraz i w przyszłości. Bez żadnych „ale”. Co prawda nie podano (* bez wyszczególnionej impedancji) warunków, w jakich osiągana jest ta wyczynowa moc, ale opis jednoznacznie sugeruje, że będzie to naprawdę potężny piec pod słuchawki. Sekcja cyfrowa oparta na 2 kanałowych kościach 9038, po jednej na kanał, pozwoli zapewne osiągnąć wyżyny w zakresie rozdzielczości. Taki układ wydaje się – w przypadku słuchawek – optymalny, widać to na przykładzie oferty rynkowej, gdzie 8 kanałowy PRO jest stosowany w źródłach dedykowanych systemom głośnikowym, samodzielnych przetwornikach, albo strumieniowcach najwyższej klasy. Nawet w tańszych modelach, chińskiej prominencji, układ PRO zazwyczaj implementowany jest do klamotów pod tor z kolumnami. Najnowsza wersja sinozębnego z kodekiem aptX HD ucieszy tych, którzy widzą w nowym Conductorze coś, co stanowi podstawę dla całego systemu – i tego pod słuchawki i tego pod kolumny. Także w tym wypadku już nie tylko biurko, ale także salon.

Patrząc przez pryzmat testowanego „koktajla” (HA-500H) w ogóle się nie dziwię – testujemy w salonie, świetnie się to sprawdza jako pre (analogowe źródła, doskonale wysterowuje aktywne kolumny), BT czasami się przydaje, mamy szerokie opcje podpinania źródeł cyfrowych… także tak, widzę nowe V3 jako potencjalny fundament głównego systemu, z hipotetycznie (w teście wyjdzie ;-) ) fantastycznymi warunkami do wysterowania dowolnych nauszników. Cena? 8,5k pln. To co mnie szokuje to forma – ten klamot jest mały, kompaktowy, niewielki taki… a parametry… no właśnie. Jestem szalenie ciekawy jak oni to zrobili…

…cóż, nie mogę się doczekać, jak tylko przypłynie, przeegzaminuję.

Cocktail Audio HA500H na HDO… testujemy z nowymi HEKami

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_4537

Dziwna sprawa z tym klamotem. Cisza w internetach, brak testów, recenzji, poza paroma klipami na YT. Co prawda nowość, ale już nie taka świeża, a tu rzecz przechodzi bez echa. Dziwne, bo Cocktail Audio wyrobił sobie markę i dzisiaj poważany jako producent wszystkograjów, znaczy all-in-one’ów, co to strumienie przyjmują, lokalne źródła wysterowują (pre), a nawet od razu sygnał wzmacniają by moc móc wzmóc i poza jakimiś paczkami, paroma drutami stworzyć kompletny system. Najstarsi górale zapewne pamiętają (nie, nie pamiętają) jak zaraz po odpaleniu HDO przetestowałem pierwszy produkt tej firmy, który pojawił się na naszym rynku – małego scyzoryka X10. Co to były za czasy… pionierskie, w sensie, dla strumieni pionierskie, jeszcze się muzykę w necie kupowało, jeszcze mp3-ek na wynos słuchało, a nawet (patrz link powyżej, dwa teksty o tym mikrusie były btw) kasety magnetofonowe z podłączonego Walkmana do pliku zgrywało. Łezka się w oku kręci (kasety TAKTu za 2,50 lata 90′, które jakoś tak do końca legalne nie były, mimo że w sklepach z muzyką nabywane, że niby po legalu), ale wiadomo – było minęło. Miałem jeszcze styczność z „koktajlem” testując wysokomocnego X30 i tyle. Generalnie miło wspominam. Obecnie oferta rozbudowana, na jej szczycie znajdziemy już bardzo konkretnie wysoko wycenione produkty, głównie celujące w salon, w kolumny. No tak, ale dzisiaj bez słuchawek to do kitu rynkowo katalog, niepełny taki mocno, nie dziwi zatem, że „koktajl” postanowił coś z tym zrobić.

Wychyłki, cyferblaty… ma sugerować. HA500H od Cocktail Audio to wszechstronny klamot, a czy wyczynowy to się posłucha

HA500H jest wielofunkcyjną maszynką, która celuje we właścicieli nauszników, ale też na tyle wszechstronną maszynką, że sprawdzi się w torze wybitnie pod kolumny, ba nawet stworzy z aktywnymi kompletny system – choć sieciowo (netowo) ograniczony do streamu po sinozębnym, bo LANu tu nie uświadczycie. Jest natomiast sporo dobra, ponadstandardowo, bo i balans (w pełni zbalansowany tor wewnętrzny dla sygnału, a nie fejkowe XLR-y dla widoku, szpanu, czy czego tam jeszcze) zarówno dla słuchawek, jak i kolumn (wyjście z przedwzmacniacza). Właśnie, możemy sobie podpiąć tutaj i wysterować sygnał dla dwóch torów (symetrycznego i SE), możemy sobie w podobnym zestawieniu podpiąć analogowe źródła (jedno SE, drugie balans), a to dopiero początek, bo wymieniony analog oraz sygnał z cyfrowych źródeł (USB/coax/AES/I2S@HDMI/optyk, wspomniane BT) możemy dodatkowo dosmaczyć hybrydowo odpalając lampiszony (opcja z i bez baniek), możemy wreszcie ustawić zarówno dla słuchawek, jak i wyjść z przedwzmacniacza niską i wysoką impedancję… także na bogato.

HEKi SE i kapciuchy… jeszcze nie teraz, trochę pogra niezobowiązująco

Dwa ESS-y na kanał (9018K2M) to obietnica wybitnej rozdzielczości. Dobrze się składa, bo podpinać będziemy HE-1000 SE, a te właśnie fenomenalnymi możliwościami w zakresie szczegółowości, skali, rozmachu… czarują. Mam nadzieję, że to się tutaj spotka. Dwa różne, a może nawet bardzo różne sposoby reprodukowania dźwięku (bańka w torze sygnałowym lub tylko tranzystor) mogą potencjalnie zaoferować także dużą uniwersalność, możliwość uzyskania dobrego rezultatu z tak różnymi efektorami jak: wspomniane flagowce HiFiMANA z jednej oraz niedawnymi flagowcami – kapciuchami Audeze (LCD-3) z drugiej strony. A będą jeszcze HD650 (te właściwie od początku już) i K701 podpinane, także sprawdzę jak to z tą uniwersalnością, katując na bardzo różnych konstrukcyjnie, bardzo różnie grających słuchawkach.

Słuchawki, słuchawki, a gdzie te kolumny, jak to może być pre i to takie na 100%, bo szeroko z możliwościami, bo nie tylko cyfra, ale i analog… ano będzie tor z paczkami, ale nie pasywny (to tylko na chwilę, z kronikarskiego obowiązku, końcówki nie mam, a pod integrę NADa trochę to bez sensu wpinać), a aktywny set, z ESIO nEarami. Zagra symetrycznie (bo tylko tak można te monitory podpiąć), wysteruje nam te paczki HA500H, zobaczymy, czy raczej usłyszymy na ile to się nam sprawdzi. Także będzie oryginalnie.

Duży displej z wyświetlonymi, wychyłowymi tarczami, ma pewnie budzić emocje wśród audiofilskiej braci, względnie u tych, co nostalgicznie powracają do złotych czasów HiFi. Zrobili to bez efekciarstwa i mimo, że to nie prawdziwe cyferblaty, a tylko wirtualne, na ekraniku to nie przeszkadzają, fajnie „tańczą”, choć to tylko bajer, na szczęście zupełnie nieszkodliwy. Wyświetlacz spory jest, niestety wspomniane powyżej wychyłki zajmują połowę objętości, a informacje o źródle, parametrach sygnału, wyjściach (no mamy tutaj aż 6 opcji) z odległości kanapy / fotela są kompletnie nieczytelne. Coś za coś. Pilocik steruje, podmenu ze źródłami pokazuje wszystkie możliwości połączeniowe, możemy także parę rzeczy dodatkowo zmienić / ustawić w setupie (poziom dla SE / balans – w szerokim zakresie zatem). Gałki / enkodery, bo wciskane to to, bez skali – znaczy kręcące się bez końca, pozwalają na sterowanie bezpośrednie, dość sprawnie. Minus za niezbyt wysoką precyzję prawej tj. potencjometru. Kręcimy i poziom zmienia się dość przypadkowo. Także wyświetlanie wartości głośności z większej odległości nie bardzo się sprawdza, bo za małe, nieczytelne, choć jeszcze wskaźnik kołowy jest, ale też mały. Można skomentować to też tak: rzecz głównie biurkowa (spory i ciężki klamot btw), z szybkim dostępem i bliskim kontaktem, gdzie te literki, cyferki będą dobrze widoczne. Mhm, ale z poziomu kanapy już nie, pilot na wyposażeniu sugeruje, że z kanapy też jak najbardziej można. Także obiektywnie, producent powinien tutaj dać w ustawieniach możliwość zmiany wielkości tekstu, ułatwiając życie tym, którzy klamota ustawią na stoliku w salonie.

Senki z dużego jacka (po balansie też ofc sprawdzę)

Słucham teraz via aktywne i muszę przyznać, że z tą rozdzielczością jest naprawdę cacy. Lampki zmiękczają, robi się nieco obficiej (co nie oznacza, że bez jest chudo, ale grubą kreską kreślą nam te bańki obraz dźwiękowy). Na słuchawkach (na razie tylko dynamiczne HD650) jeszcze lepiej to słyszalne, wyczuwalne. Rzecz jasna Senki same z siebie po ciemnej stronie mocy stoją, nie jest to jeszcze krytyczne słuchanie, bo klamotowi trzeba dać trochę czasu (grał do tej pory niewiele). Jak już pogra to się HEKi wepnie i oceni w pełni potencjał tytułowego „koktajla”. Sprawdzę z gramofonem (NAD 5120), także analogowo tylko, też będzie, pogra z płyty (TEAC H500) via coax, wreszcie zamiast BT (dla porządku sprawdzę, ale skupię się na lepszym) zagra sobie Chromecast Audio, wpięty via optyk. Także pożenimy streamy także bezpośrednio ze skrzynką, a jak via komputer to oczywiście (za)gra Roon. Tu uwaga natury praktyczno-organizacyjnej: jak Win10 to skrzynkę Wam zidentyfikuje od razu (po Creators Update Win 10 jest UAC 2.0 kompatybilny i sam se DACa wykrywa) i za pośrednictwem WASAPI odpalicie. Niestety oznacza to pewne ograniczenia w zakresie obsługi DSD (tylko DoP, tylko 128), także jak chcecie wincyj to trzeba sterowniki ASIO zainstalować tak, czy siak.

Dobra, skupiam się na słuchaniu, poniżej trochę fotek, jak zwykle z opisami…

PS. Aha, jest MQA, jakby komuś to robiło różnicę, kogoś to interesowało ;-)

PPS. Gałka, jak wyżej, nie jest precyzyjna, z pilota natomiast guzikiem o jeden db robimy, także precyzja jest, ale… jak wciśniemy w opór, to szybko poziomu nie zmienimy, z pilota zatem trzeba mozolnie tap, tap, tap…

» Czytaj dalej

Domknięcie tematu – HiFiMANy HE-1000SE w redakcji

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_4334

To domykamy, w komplecie znaczy się. Zaraz, jak w komplecie a Susvarna, a elektrostaty?  Cóż, wszystko to uberstratosfera, odpuszczamy testowanie takich precjozów u nas – i tak HEK SE łamią nasze reguły, mielą zasady, bo dla mnie wszystko powyżej pułapu 10k za efektor słuchawkowy  to rzecz o marginalnym (bo jednostkowym, totalnie niszowym) znaczeniu. Owszem, ktoś takie rzeczy kupuje, ale wiecie – garstka ludków, którzy po nabyciu mają coś, co (chyba że uzyskało status „kultowe”) traci dramatycznie na wartości, a progres w SQ zazwyczaj jest procentowy (lub ekhmmm czysto umowny ;-) ). Nie, nie chcę przez to powiedzieć, że to nie ma sensu, że nie mają racji bytu… widać mają, jak znajdują się chętni, są zainteresowani, są nabywcy. Ale w praktyce to takie pisanie o niczym… bo kto tego będzie doświadczał, kto sobie na takie coś pozwoli. No właśnie – statystycznie – nikt.

Także HE-1000SE są, bo to zwieńczenie drogi zapoczątkowanej przez przetestowane przez nas wcześniej, w zacnym towarzystwie (Ethery) tysięczniki (wtedy za ten high-end płaciło się dychę), to – w praktyce – najwyższa półka u HiFiMANa, coś co ma się ścigać z Utopiami, z LCD-4/24, czy jak oni tam znowu nazwali to samo w tym całym Audeze, z Rumunami (Meze), z Mr. Speakersami czy z FADami itd, itp… właśnie, odnośnie FADów, mam nadzieję, że uda się zrobić porównanko FAD-ów D8000 z HEK SE, konfrontując obie konstrukcje ze starymi, jarymi kapciuchami (redakcyjne LCD-3). HiFiMAN tym razem przywalił prawie 16k na metce, cóż – tanio to, to nie jest – podobnie konkurencja we flagowcach zbliża się do kolejnej granicy 20k za nauszniki i można by załamywać ręce, do czego to wszystko zmierza, ale w sumie – po co? Akurat HiFiMAN, podobnie jak Audeze (choć HiFiMAN ma bogatszą, lepszą ofertę wg. mnie) oferują obecnie sporo wybornych słuchawek w cenach niższych, czy nawet po prostu przystępnych. Także jakaś równowaga, jakiś balans jest i nawet jak high-endy słuchawkowe uciekają nam w sferę „o rzesz Ty” to można, jak wyżej, cieszyć się świetnym brzmieniem za ułamek tych prawie 16k.

Słuchawki przyjechały bez dodatków, soute z kablem, taki zestaw demówkowy. Formą przypominają poprzedniki (V2 też co nieco słuchane było), ale – jednak – sporo się zmieniło, przy czym głównie w środku muszli, same słuchawki zewnętrznie (zdaje się) to, to samo. Dopiero jak weźmiemy je w łapy, nałożymy, czuć różnicę. Są lżejsze, wygodniejsze, kabel znacznie sensowniejszy, nie sztywny (podobnie jak w innych, przetestowanych z najnowszego wypustu – nie we wszystkich, bo nie w najtańszych). To raz. Dwa – te słuchawki są znacznie łatwiejsze do wysterowania. HiFiMAN skoncentrował się na uczynieniu z HEK SE słuchawek zdolnych do grania z każdej (niemalże) dziurki. Nawet smartfonowo-tabletowej dziurki. Na pewno bez żadnych ale posłuchacie sobie z dowolnego DAPa, z wielkim zapasem napędzi je taki DAC/AMP jak mobilny Chord Mojo (patrz zdjęcia), nie będzie problemów z wieloma małymi USB dakami, nie mówiąc już o takim lampiszonowym WooAudio WA8 (patrz fotki). Uniwersalność? Raczej chęć zaoferowania słuchawek, które nie wymagają bardzo określonego toru – bo też lepiej drogi DAP, nie jakiś fon, solidny słuchawkowy AMP, a nie wyjście w budżetowej integrze, ale jw. słuchawki mogą grać ze wszystkiego… zupełnie inaczej, niż poprzednie generacje, niż pierwsze generacje ortodynamików, gdzie trzeba było dużego, słuchawkowego pieca, gdzie apetyt na moc wielki był. Tu tak nie jest. Tutaj nowe HEKi przypominają proste do napędzenia słuchawki mobilne. O_0 Rzecz jasna dobre źródło, dobry materiał, dobry prąd – to wszystko nam potem zaprocentuje, gdy o to wszystko zadbamy. Ok, ale taki V30 (LG) zagra, zagra jakiś wyczynowy Walkman (albo inny sprzęt z 4,4mm złączem, taki kabel zbalansowany, nie 4 pinowy XLR, znajdziemy w komplecie, w pudle btw, a to wielce wymowne – przyznacie – jest), zagrają coraz to doskonalsze, chińskie, audio multi-toole (wspominałem wcześniej – zatrzęsienie tego, a każden jeden z topowymi ESS albo AKM).

FMJ. No rasowo, rasowo się prezentują nowe HEKi

Pytanie, kto założy 16k na głowę i pójdzie na spacer, weźmie takie słuchawki w podróż (nie – nie składają się, choć muszle przynajmniej na płasko można) …pozostaje otwarte. Wróć. Może i ktoś tam jednak weźmie, bo w praktyce prywatny jet (popularne w bogatym, nadwiślańskim kraju), bo limo z własnym kierowcą, czy – mówiąc wprost – na każdym poziomie tzw. rządowa eRka. Tak, to jakoś mogę sobie zupełnie bezproblemowo wyobrazić. W końcu apetyt włodarzy na „paciorki” wielki, głód gromadzenia z publicznego ogromny, także może takie nauszniki, faktycznie, w tej tam limo, z przenośną aparaturą będą w sam raz. Można by mieć co prawda wątpliwości, czy to ten target, ale mniejsza. Tylko pytanie, jak zniosą te słuchawy duże przyspieszenia i na ile są mechanicznie odporne? Wyglądają na solidne, choć tu i ówdzie ściera się z nich lakier (ale FMJ zasadniczo, także pęknąć, nie pękną). Chłopcy z SOPu mogą zawsze przetestować, a że niezawodnie to zrobią, to jasne jak słońce w Toskanii. Słuchawki HiFiMANa są wykonane z większą powtarzalnością od Audeze, są też konstrukcyjnie dużo solidniejsze (pałąk w moich trójkach to jest kompletne nieporozumienie, w nowych modelach nieco poprawiono dbałość, ale z naciskiem na nieco). Także jak już te kilkanaście tysięcy na kołach w kolumnie, bez sygnału, z szybkością nadświetlną, w środku aglomeracji będzie się przemieszczać, to jednak HiFiMANy imo lepiej. Złącza 3.5mm w muszlach to też pewne, proste i skuteczne rozwiązanie, a nie jakieś tam wychodzące z mięskiem wypuski w LCD-kach (tak, doświadczyłem tej standardowej niedoskonałości w „kapciuchach”), gdzie wyjęcie kabla z gniazda może zakończyć żywot słuchawek.

Dźwiękowo, pierwsze wrażenia, są takie: super szybkie, znaczy super dynamika, bardzo rozdzielcze, znaczy precyzyjne aż (czasami) nawet za i hektary, czyli sceneria – prima sort. Przestrzeń będzie tutaj pewnie jednym z największych atutów i czymś, co przykuwa z miejsca uwagę. Od razu zaznaczę jedno – są inne od Arya i Arya były bardziej pod moje gusta. Na wstępie. Kontynuują szkołę grania HEKów, nie ma co do tego żadnych wątpliwości, tu jest to samo, tylko że jeszcze więcej, mocniej, bardziej. Progres niewątpliwie jest i to znaczny, bo już po nałożeniu (fakt, wygrzanych, wiele pewnie set godzin grających) demówek od razu czujemy, że to nie przelewki, że w ramach highfidelity jest tu wyczynowa precyzja, wyczynowa reakcja (naprawdę natychmiastowa) oraz holo. W trudnych motywach (Amenra), w eksperymentalnych wygibasach (Public Memory), ale też wielkich, symfonicznych składach rejestrowanych przez wytwórnię 2L (z prawdziwym, nie syntetycznym instrumentarium) jesteśmy zaskakiwani ogromem informacji, potężna dawką „wszystkiego”, co początkowo – wierzcie – nieco onieśmiela, przytłacza wręcz. Trzeba się z takim przekazem oswoić, bo to jest rzecz jasna kreacja (jak każde odtworzenie), ale kreacja naturalistyczno-realistyczna, że tak powiem. Dla zwolenników takiego brzmienia, bez śladu koloryzacji, własnej interpretacji (w sensie, odbioru, bo wiadomo), bez faworyzowania czegoś, kosztem… no naprawdę czapki z głów. Mając w pamięci parę wizyt w pewnym sopockim salonie z porywanymi i słuchanymi w piwnicy D8000 mam na razie takie przeświadczenie, że HEKi SE potrafią więcej (przy zbliżonym ogólnie patencie na reprodukowanie dźwięku w obu tych flagowcach). Trzeba to będzie jeszcze skonfrontować w bezpośrednim porównaniu.

Te kable tak mają, jakby się łamały, ale się nie łamią, choć tak to wygląda. Lekkie, bardzo wygodne słuchawki, siak czy tak raczej trudno wyobrazić sobie „on the go”

Poniżej, zwyczajowo, parę fotek, prezentujących tytułowe oraz okoliczności w jakich są / będą testowane. Oczywiście skorzystamy z gościnności pewnego sopockiego salonu i sobie przesłuchamy na paru mocarnych konfiguracjach, ale to co w redakcji – w sumie – jest wystarczające, by wyrobić sobie miarodajną opinię. Kapcie malują, to dalekie od realizmu, granie, pulsujące, ciepłem podszyte, a te tysięczniki nowe całkowicie inaczej, wręcz w opozycji do LCDków „śpiewają”. To dwa różne światy. Inne. Obiektywnie prawdziwsze HiFiMANy, ale też niekoniecznie pod gusta, które mogą skłaniać do wyboru kapciuchów. Tu decyzja jest wypadkową preferencji i to bardzo radykalnie tak, bo nie chodzi o niuanse, o coś zbliżonego, czy podobnego, a o coś krańcowo odmiennego. Super. Lubię takie kontrasty. Aha, basior jest fizjologicznie namacalny, naturalistyczny, obficie dostarczany, dojmująco głęboki, no „trzewiasty” taki… Cholera, te słuchawki, w odbiorze nasuwają skojarzenia z dużymi paczkami (wiecie, naprawdę, dużymi, ogromnymi paczkami, jak te najmocarniejsze Wilson Audio). No, no.

PS. Nasze recenzje hifimanowego hindu (i nie tylko) wypustu: Sundara, Ananda, Arya i HE-6SE.

» Czytaj dalej