LogowanieZarejestruj się
News

Chińskie high-endy atakują!GUSTARD X26PRO&ZIDOO UHD3000

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_7644

Tym razem przekierowanie na nasz fanpage, za co z góry przepraszam wszystkich mających alergię na cukierberga. Takie czasy. Trafiły do nas dwa mocarne klamoty… GUSTARD X26PRO to uberDAC z podwójnym ESS9038Pro i całkowicie autorską sekcją, dyskretny, żadne opampy, no miód i orzeszki jednym słowem. Zidoo UHD3000 (nasz test poprzednika UHD2000 tutaj) to kontynuacja patentu na synergię dwóch światów: wizji i dźwięku w najlepszej jakościowo formie. Wszystkoodtwarzający, ze wsparciem dla każdego wyczynowego formatu, z ustawieniami pod kurek (pro, instalatorskie)… według mnie to godny następca nieodżałowanych BDP firmy rip OPPO. Aż tak dobrze i we wpisie możecie przeczytać dlaczego aż tak. Obie zajawki pełne informacji o sprzęcie, o jego ogromnych możliwościach (serio, te dwie konstrukcje wyróżniają się na tle konkurencji, dotyczy to zarówno DACa z funkcją pre, jak i playera z funkcją serwera.

Mega galerie z opisem, pierwsze wrażenia (orgia wizyjno-brzmieniowa… Chińczyk potrafi), konstatacja że bez odpowiedniego supportu (konkurencja) produkty są niepełnowartościowe. Tu jest zupełnie inaczej (Zidoo), bo dostajemy w pakiecie wsparcie na serio, a nie na niby (większość klamotów utytułowanych gigantów z branży… wstyd!). Uwagę zwraca nie tylko świetna inżynieria, doskonały projekt (w obu przypadkach), ale takoż wycena tego, co dostajemy za wydany pieniądz. Czy tam, w środku, jest jakieś cięcie kosztów, że księgowy przycinał, że gorszej jakości (komponenty)? Otóż nie! Tam w środku siedzą części jakie znajdziemy w „zachodnich” high-endach za kilkanaście, kilkadziesiąt tysięcy pln. Serio. Co gorsza dla konkurentów to wszystko właśnie uczciwie wycenione, znaczy nie mamy wrażenia że płacimy jak u Apple za dodatkową przestrzeń dyskową tudzież pamięć RAM ;-) Po prostu płacimy za to, co dostajemy bez ekstraordynaryjnego narzutu. Te skrzynki w żadnym aspekcie nie odstają, ba patrząc na tytułowego GUSTARDA widzę ROCKNA AUDIO, tyle że w zupełnie innych realiach kosztowych. 

Myślę sobie, że mówimy tutaj o sprzęcie już docelowym, za który żądają normalnych pieniędzy, a nie równowartości miejskiego autka (najmarniej). To robi różnicę. Zapraszam do zapoznania się z wpisami na fb, w najbliższy weekend zaległości …dwa zupełnie różne patenty na to samo (DAC z dodatkami), bardzo wyróżniające się patenty: hybryda od CAYINa oraz „monitor” cyfrowo-analogowy od SPLa. Publikacja w formie porównawczej, lubię takie, mam nadzieję że też lubicie, przedstawiająca krańcowo odmienne sposoby na konwersję zer, jedynek do postaci analogowej, z wieloma – znowu – odmiennymi, przydatnymi (dla różnych klientów, użytkowników) funkcjami. Jedno urządzenie wybitnie domowe, drugie mocno studyjne, a wspólnym mianownikiem w przypadku obu dobry sound, a nawet (w przypadku jednego w szczególności) bardzo.

Przy okazji, dziękuję oficjalnemu dystrybutorowi, firmie C4I za możliwość szczególarskiego zapoznania się z tytułowym Zidoo UHD3000 (z odpowiednią oprawą materiałowo-sprzętową). To wielce pomocne w pracy, ułatwia kompleksowe obadanie klamota. 


 

Linki:

HiFiMANa urodzaju klęska: HE400i2020 & HE400SE recenzja i więcej…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_7555

To samo razy dwa? Oznaczenia produktowe, które od dawna nic konkretnie nam nie mówią? Portfolio pogmatwane jak, nie przymierzając, memiczne Porozumienie pewnego polityka z bardzo giętkim kręgosłupem? Nie inaczej moi mili, tak to właśnie z HiFiMANem jest i konia z rzędem (dobra, nie będziemy iść w bieżączkę polityczną, bo to jest tragifarsa podszyta wk…wem na płacenie podatków w tym opuszczonym przez rozum kraju) kto ogranie, co chińsko-amerykański specjalista od planarów i nie tylko ma dzisiaj do zaoferowania klientowi spragnionemu muzycznych uniesień z czymś w uszach, czy na uszach. Rozrost, urozmaicenie, szeroki przekrój z dostosowaniem oferowanych produktów pod niemalże każdą kieszeń oczywiście cieszy i jest rzeczą zaprawdę chwalebną, ale…

ale można się pogubić w tym wszystkim na amen. Dobrym przyczynkiem do tego, jak łatwo można pogubić się, są bohaterowie najnowszej publikacji. Najpopularniejsza linia produktowa, coś, co HiFiMANowi – nie bójmy się tego powiedzieć głośno – przyniosło rozpoznawalność na rynku i uznanie takoż, znaczy kolejne wykwity serii 400 zawitały ostatnio na rynku. To „ostatnio” trzeba sprecyzować. Pierwsze – HE400i2020 – to zeszłoroczny, dość nieoczekiwana premiera z mocno odmiennym sposobem nazewnictwa produktowego, sugerująca unowocześnienie 400-setek z literką „i”. No tak, ale żeby nie było za prosto linia „i” to wcale nie jeden typ słuchawkowych efektorów, to coś obok, a nawet, patrząc historycznie, to np. coś co kosztowało swego czasu na poziomie konkurencyjnych LCD-2 O_0. A znowuż wariant tegoroczny z „SE” (niby trzymamy się przyjętego nazewnictwa, ale jednak nie bardzo… są jeszcze HE-6SE, testowane u nas i właściwie to tyle odnośnie tego SECOND EDITION (?)) też nie za bardzo informuje co to za generacja, bo pierwsze (nasze bardzo lubiane, w wersji z poprawkami, v.2) 400-ki to prehistoria, a potem jeszcze tych słuchawek w różnych modyfikacjach (producenta) było sztuk parę (np. model S).

Bez wódki nie razbieriosz . Słuchawki są bardzo zbliżone cenowo, choć wariant i2020 o 2 stówki stówkę (plus, minus, bo różnie to w cennikach wygląda) droższy. Ale poniżej 1000, oba. No dobrze, po co wydawać bardzo podobne słuchawki, właściwie tożsame, z niewielkimi różnicami (no jak się okaże te różnice jednak są, ale głównie wyposażeniowo-konstrukcyjne, jakościowo naprawdę to produkty z tej samej półki)? Jeszcze do tego dochodzą warianty różnie strojone. Tak, nie ma tu błędu, jak robicie zakupy w chińskich supermarketach to – uwaga – kupujecie słuchawki inaczej strojone właśnie. Zauważył to pewien użytkownik poczytnego forum, poczytnego sajtu dekonstruującego rynkowe potęgi, znaczy marki, audio i przedstawił całkiem przekonywujący powód tego stanu rzeczy. Chodzi oczywista o różnice w naszej wrażliwości na dźwięki, a to wprost powiązane z różnicami językowo-leksykalnymi. U Chińczyków sposób wymowy ma kapitalne znaczenie (dla znaczenia) i wyczulenie na niuanse jest bez porównania większe w tym zakresie niż na umownym „Zachodzie”. Sybilanty, położenie nacisku na górę pasma, uwypuklenie z rozjaśnieniem mają dla chińskiego ucha na tyle nieprzyjemny doznaniowo efekt, że się tutaj producent(ci) decydują na odmienne podejście. Tak przynajmniej jest w przypadku HiFiMANa, co zostało ładnie opisane w wątku (o tych i innych 400-setkowych nausznicach), przyjmuję to na wiarę – bo słuchawek nie sprowadzam i nie porównuje różnych wersji – ale udokumentowano to tam solidnie, także pomiarowo. Także nie ma powodów by nie wierzyć.

Zatem widzicie, że łatwo nie jest i mnożą nam się te byty i komplikują sytuację, zaciemniają obraz. Bo może jednak te słuchawki właśnie inne, może jednak te różnice w konstrukcji implikują inaczej? Cóż, na moje stare i już zapewne upośledzone ucho, brzmienie tych nauszników jest bardzo, bardzo blisko siebie. Na tyle, że ślepe porównanie wyklucza identyfikację. To ta sama szkoła grania. Czyli co, bez sensu? No niby tak, ale jak pokazały ostatnie tygodnie te HE400i2020 to taki trochę falstart, trochę edycja limitowana, dość powiedzieć, że nie mają ich już w fabrykach produkować i to co zjechało z taśmy to koniec. A z SE inaczej – taniej (jeszcze), w srebrze obudowy muszli, co nam się jednoznacznie właśnie z budżetowym HiFiMANem kojarzy (bardzo dobre dynamiki HE-300… pamiętacie?) i może nawet idzie w kierunku jakiejś spójności produktowego portfolio. Trochę szkoda, że producent nie pokusił się nigdy o jakiś fajny, wyjaśniający zawiłości oferty, diagram prezentujący także historycznie kolejne generacje z wyszczególnieniem linii produktowych pod kątem zarówno konstrukcji (typ membrany) jak i budżetu (kosztu nabycia). Mam tutaj dla Was rodzynek, niestety już nieco zdezaktualizowany, prezentujący słuchawki HiFiMANa w miarę przejrzyście, ale niepełny, nie obejmujący wszystkiego co było i co jest w ofercie:


Dobrze, dość tych rozważań nic nie wnoszących do meritum. No może nie do końca, bo wybierając z katalogu powinniśmy sobie to jakoś poukładać, ale mniejsza. W końcu na końcu i tak liczy się tylko to co do ucha trafia. Zatem bez rozwlekania, skupmy się na najnowszych 400-setkach. Panie, Panowie budżetowe, najtańsze w ofercie, co wcale nie oznacza kompromisów z SQ. Powiem więcej, jak HiFiMAN chce uporządkować to, co nam dzisiaj proponuje, to musi mocno zastanowić się nad cenówkami, szczególnie w środku, że tak powiem, stawki…

» Czytaj dalej

Inaczej i lepiej z pliku? Denafrpis Ares II vs Musician Pegasus daki R2R

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_7182

Z tej samej fabryki to schodzi. Chińskie know-how. Rozwiązania, których na próżno szukać u innych. To znaczy? Własny, autorski pomysł na konwertowanie plików DSD w przyjętej technologii R2R, specjalnie zmodyfikowane sterowniki, ekstremalne wartości konwersji – tu przyszłościowo bardziej, bo trudno to obecnie wykorzystać. Tańszy, budżetowy, od znanego już szerzej Denafrpisa (wypłynął na szerokie wody z pół dekady temu najmniej, pamiętam pokaz w 2018 roku, a to tylko moje pierwsze doświadczenie z tą elektroniką, bo czytałem o tym wcześniej). Zasadniczo nikt (poza Chińczykami oraz własnymi rozwiązaniami Chorda) specjalnie się w to R2R, programowanie kości nie bawił… dzisiaj świat konwersji C/A zdominowany jest przez coraz bardziej zaawansowane, obecnie dopracowane, świetnie wypadające w pomiarach kości Delta-Sigma, a rozwój współpracujących z nimi odbiorników, zdolnych do bezproblemowej współpracy ze źródłami komputerowymi nadaje ton w branży, w postępie jaki się dokonuje czy dokonał, bo wydaje się, że pewien stopień doskonałości technologicznej został osiągnięty.


Na bogato

Oczywiście było trochę zwolenników innego podejścia, czy to osób zajmujących się DIY, czy też entuzjastów starego, którzy opowiadali na forach jak to teraz te wszystkie nowe rozwiązania im nie grają, mimo technicznej doskonałości, bardzo odstają brzmieniowo od „starego”, które z przebrzydłej cyfry (historycznie były to odtwarzacze kompaktowe, potem dopiero, a właściwie to całkiem niedawno komputery, z przerwą na mp3 słuchane masowo „obok”, bez jakiegoś oburzenia i wzmożenia ze strony melomanów czy audiofilów. Dźwięk kojarzony z czymś odległym od „tego co było” na tle zadomowił się i przeorał cały przemysł muzyczny (i ten sprzętowy i ten wydawniczy), że – śmiem twierdzić – mocno zmienił naszą percepcję, docisnął swoje piętno na tym jak i czego słuchamy. Zwyczajnie, dzisiaj cała muzyka na rynku wydawniczym ma postać cyfrową, a to co stanowi wyjątek jest dla rozwoju audio bez znaczenia. Oczywiście nie oznacza to ani końca rozwoju coraz doskonalszych form rejestracji, zapisu i wreszcie reprodukowania dźwięku, ale stanowi ważną cezurę.


Z STB, konsolą, Sonosem i czym tam jeszcze za pan brat. Oczywiście USB to jakiś PC, ale warto powpinać co tam stoi w pobliżu

Na szczęście świat jest różnorodny, wielobarwny i nawet jeżeli coś zdominowało, czy wyparło, to wcale nie oznacza, że słuchamy tak samo, nie szukamy obok. Stąd zadziwiająca dla wielu reinkarnacja (bo zmartwychwstanie to nie jest vide sposób dzisiejszego wydawania muzyki na czarnej płycie) winyla, stąd rosnąca świadomość wśród ogółu, że słuchać warto dobrze (nawet jeżeli jest to Lo-Fi, nawet jeżeli jest to lifestyle, nawet jeżeli to rynek masowy – świadomość, potrzeba rozwoju, ulepszania jest tu wyraźnie widoczna vide Bluetooth, zaawansowane DSP, nowe podejście do kwestii różnic anatomicznych wśród populacji / zabezpieczenia słuchu itd itp). To ważne. Oczywiście bohaterowie wpisu to nie jest ani masówka, ani nawet jakiś technologiczny (hitechowy znaczy się) przełom, nie jest to żadną miarą coś stanowiącego przełom. Nie. Ale jest to dla mnie osobiście potwierdzenie, jak bardzo subiektywnie odbieramy muzykę i jak bardzo element odpowiedzialny za zamianę (INTERPRETACJĘ) cyfrowego w analogowe może zmienić nasze doświadczenia z tego, co tak kochamy – ze słuchania muzyki. Dowolnej muzyki, nawet takiej niekoniecznie często, czy w ogóle nie słuchanej. To jest jednak COŚ. W pewnym sensie jest to odkrywanie na nowo, a to zazwyczaj albo dotyczy (w skali) jakiegoś cholernie dobrego efektora (naprawdę wybitnego, bo otwierającego słuchacza – właśnie – na nowe doznania, coś bardzo rzadkiego, bardzo wyjątkowego), albo doświadczenia w realu, na żywo, gdy jesteśmy świadkami wydarzenia, które pozostanie z nami na zawsze. Tu na myśl przychodzi mi koncert Dead Can Dance w Operze Leśniej przed kilku laty. Było to magiczne, jedyne w swoim rodzaju, doświadczenie.

No dobra, to co to ma do tych DACów? No ma całkiem sporo, już mówię dokładnie co…

Przepraszam za ogromne opóźnienia w publikacji i brak odzewu. Rodzina najważniejsza.

 

» Czytaj dalej

Culm 6s33c SE – nowe w salonie, nowe końcówki, na bańkach

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_2204

…diabelskich. Osobno lewy, osobno prawy, końcówki monofoniczne, lampowe – może w innym budżecie (tu bardzo przystępnie cenowo, wręcz powiedziałbym okazyjnie) to kwintesencja i ukoronowanie audio-freaka podróży. Audiofila? Stanowczo nie, w tym jak wspomniałem, budżecie, bo nie ma się co oszukiwać, ale zazwyczaj tam pieniądze grają i rzadko zdarza się, by na przykładowo arcydrogim stoliku, z arcydrogą platformą, na arcydrogim kondycjonerze, z kablami o wartości małego miejskiego, grały sobie jakieś tanie, nie drogie, klamoty. To po prostu się w tym światku nie zdarza. I nie chodzi o to, że przykładowo jakiś ciekawy projekt, niech będzie że DiY (tu mamy jak najbardziej do czynienia z taką sytuacją, bo to jeden człowiek i żadna tam taśma, fabryka, tylko garaż), nie ma szans na uwiecznienie w poczytnym (khe, he) magazynie branżowym, może być co najwyżej ciekawostką. To bardzo błędne i bardzo krzywdzące, bo w audio nie ma żadnej prostej zasady, a już na pewno nie ma tak, że tylko $$$ gwarantują super brzmienie. To tak nie działało i to tak nie działa. Poniżej galeryjka, będzie jeszcze aktualizacja z opisem brzmienia, na razie zdjęcia i parę słów pod nimi:

Nie ma się co czarować – to jest to, co nam robi. Lubimy takie klimaty, prawda?

Koty to lubią, trudno się dziwić, że lubią, w końcu gorące to jak …diabli ;-) Diabełki czarują…
te kudłate i te szklane czarują


Kawał dobrej, inż-proj roboty. To estetycznie wykonane, ładne, schludne końcówki są

Jak widać

Mało tego dzisiaj. Mało ręcznie robionego dzisiaj.

Diabły, wyboru (w sensie podmianki) nie ma za dużego.
Te lampy są specyficzne, to ruskie bańki, stosowane w przemyśle i w wojsku, nikt tego poza .ru nie klepał 

Zaraz po wypakowaniu

Bardzo na plus te wychyłkowce.
Oczywiście pełnią głównie funkcje estetyczno-organoleptyczne (nie ma skali, oznaczeń), ale to ma wyglądać i wygląda pięknie. Widać przywiązanie do szczegółu. To jest robione przez zdolnego rzemieślnika.

Lampki, czy raczej lampka i wielki lampiszon

Ten tam port wejściowy do ustawień, pomiarów służy ino tylko. Jest regulacja (poziomu). Porządna bardzo robota.

Są już wstępnie strojone, można jeszcze się pobawić, albo podpiąć i zacząć słuchać

Za gęsto, stanowczo, teraz to inaczej wygląda, sporo przestrzeni dla ustawionych na blacie końcówek bańkowych.
Tak, trzeba było mały tv dać, bo duży się kłócił (widać, co preferujemy …zdecydowanie dźwięk, nie wizję… choć projektor jest w razie czego ;-) ) To musi mieć przestrzeń, musi.

Także zdjęcie historyczne, teraz to wygląda inaczej i przy aktualizacji z opisem SQ się pochwalimy

Nawet w ciągu dnia diabły widać, bo tak mocno żarzą się. Najlepiej przez pierwsze dni z gramofonem się słuchało, zaadaptowały się w salonie, pograły końcówki, spięte do Diamondów, z vintage pograły sobie: NAD 1020 & NAD 5120

Tak zresztą, z czarną, grają do dziś :-)

Mięknie serduszko audio-freaka, mięknie. Podświetlenie cyberblatów subtelne, nie nachalne – dobrze! 

CD kontra plik… flagowy NuPrime CDT10 vs Qobuz&Roon+NativeDSD

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_5945

Ale pięknie to gra! Fantastyczny dźwięk! Gdzieś nam się ulatnia granica między (umownie) analogowym vs cyfrowym graniem. Tak, wiem, zaraz ktoś będzie poddawał w wątpliwość przed momentem napisane… bo subiektywne to, bo przecież tej granicy (naukowo) nie da się udowodnić, zmierzyć, przebadać, jednoznacznie opisać. To prawda, ale też nasze uszy, dość niedoskonałe, porównując do wielu braci mniejszych, bez większego trudu są w stanie rozróżnić granie z pliku / kompaktu vs czarnego krążka / taśmy. Nie mamy z ttym większego problemu i nawet jeżeli nasz sposób opisania inności brzmienia jest mocno niedoskonały (bo jest) to zjawisko jest dość oczywiste, powtarzalne i przez nikogo nie kwestionowane. Plik oraz srebrna płyta dzisiaj potrafią zadziwić płynnością, przestrzennością, swobodą, najlepsze transporty cyfrowe / integralne źródła zerojedynkowe osiągnęły taki stopień wyrafinowania (mam tu głównie na myśli kompakt, który obecnie mimo coraz większej niszowości staje się dojrzałym, opanowanym w pełni, pokazującym cały swój potencjał źródłem dźwięku HiFi), że wielu, naprawdę wielu melomanów (niekoniecznie tożsame z audiofilią, choć często współistniejące) całkowicie odpuściło sobie temat analogowych nośników, czasami tylko (jeszcze) trzymając zbierający kurz odtwarzacz/transport fizycznego (ale już cyfrowego) nośnika, czy to z sentymentu, czy bez jakiejś określonej przyczyny. W końcu ktoś tych płyt z roku na rok nie kupuje, przestaje inwestować w kolekcję krążków, przechodzi na strumienie.

Oj jak dobrze! ;-)

Z tym tu, zresztą pięknie skądninąd prezentującym się (formą i treścią) hybrydowym DAC/pre Cayina nasz Nu w ogóle via I2S nie zagrał. Cisza była

Tak, to naturalna kolej rzeczy. Wygoda, rozpasanie (dostęp do wszystkiego za grosze) przemawia za zmianą sposobu – tfu – konsumpcji, a dystrybucja muzyki jest i będzie należała do Internetu. To przesądzone i nie ma nad czym deliberować. Tyle tylko, że całe bogactwo doznań, możliwości to zbiór otwarty (na nowe, czy – wróć – stare), można nie pozbywać się fizycznych i to nie tylko z sentymentu, przyzwyczajenia, a dla jakiejś wartości dodanej. Dzisiaj kupno dobrego, fizyczne nośniki grającego, klamota jest niestety bardzo kosztowne (dużo bardziej niż kiedyś, co zrozumiałe, bo nisza, bo wyższe koszty wynikające z korzystania z nieprodukowanych elementów itd itp), może nie wygląda to źle w przypadku czarnego krążka na którego jest moda i można w każdym zakresie cenowym, ale CDA to już wyzwanie i sytuacja dla kogoś, kto chciałby na nowo wejść w temat (albo też słuchać z czegoś, co gwarantuje, o czym dalej, progres) to nie lada wyzwanie.

Tu też na AKM (D90) tylko bez konwersji i w ogóle z problemami via I2S było grane z NuPrime

A tutaj, siłą rzeczy, o I2S w ogóle nie było mowy, bo D1 ma tylko USB pod wyczynowe granie. Trzeba było spiąć via SPDIF.
To w przypadku Nu oznaczało brak możliwości wykorzystania potencjału. No ale inaczej się nie dało. 

Akurat trafiła się okazja sprawdzenia i porównania dwóch, opartych na odmiennych nośnikach muzyki, klamotach wyposażonych w interfejs, który stanowi wg. mnie bramę do uzyskania tego, o czym mowa w pierwszym akapicie. Aksamitności, swobody, płynności którą do tej pory utożsamialiśmy raczej z analogiem, a nawet jeżeli udawało się coś zbliżonego „z cyfry” uzyskać, to miało to swoje kapitałowe konsekwencje, konsekwencje wyczyszczające stan konta dwóch pokoleń w przód mniej więcej ;-)  Także ta umowna, a jednak niezbyt trudna do uchwycenia, różnica w przypadku opisanego w niniejszym wpisie setupu wyraźnie się zaciera. I to jest piękne. Zaciera się z plikiem, ale jeszcze bardziej zaciera się wg. mnie z kompaktem. Właściwie, mógłbym powiedzieć tak: komputer czy raczej plik był tutaj kierunkiem zmian, progresu jaki dokonywał się w SQ słuchanym za pośrednictwem I2S wraz z konwersją do sygnału 1 bitowego, a płyta finał, kropkę nad i, tego progresu uwieńczenie. Czy to dziwne? Nie bardzo. Kompakt jest z nami od bez mała 40 lat jako nośnik audio, także przebył długą, wyboistą drogę (to po pierwsze), stał się opanowanym, dojrzałym medium (właściwie to niedawno, bo wcześniejsze próby jego udoskonalania, jak wiemy, poniosły rynkową klęskę, nie przyjęły się vide SACD/DVD-A). Tylko, w sumie, co z tego, jak zwija się dzisiaj (wiele muzyki wychodzi wyłącznie w pliku, czasami dochodzi do tego winyl, ale już nie srebrny nośnik) i tego zjawiska nikt już nie odwróci. No tak, ale – na szczęście – poza tym co nowe jest całe bogactwo świata dźwięków zarejestrowanego wcześniej i nadal egzystującego na kompakcie. Co prawda, podobnie jak to się ma z czarnym krążkiem, płyta podlega przemijaniu, nie jest wieczna, ale na tyle wytrzymalsza od poprzedników, że prędzej będziemy szukać na rynku czegoś, co nam to fizyczne odtworzy (z czym coraz trudniej, jak wyżej), oczywiście pod warunkiem odpowiedniego uszanowania, dbałości o kolekcję, zbiory.

» Czytaj dalej

Wszystko co chcielibyście wiedzieć o AirPods Max, ale…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_7086

…nie znaleźliście w necie. Przepraszam z góry za tego Cukierberga, że kto chce poczytać to przekierowuję na nasz profil na fb, ale: po pierwsze primo niestety dzisiaj ruch kreuje social, młodzież sajtów zwyczajnie nie czyta (mało co czyta ;-) raczej ogląda), po drugie primo nasz sajt tragicznie wyświetla się na dotykowcach, a to grzech śmiertelny jest obecnie i nie ma widoków na poprawę. Dla kogoś, kto będzie się tu mądrował, że wystarczy pięć sekund w CMSie czy w ogóle mówisz, masz i sajt się ładnie do mobilnego dopasuje mam informację, że sajt co prawda działa siłą inercji, działa, ale klucze ma Anioł i nasze prośby o udostępnienie zbywa pogardliwym milczeniem. Także nie drążcie tematu, bo bolesny jest i wstydliwy. W sumie to ostatnie to nie, bo ja jestem bezwstydliwy i mnie to kompletnie nie przeszkadza, bo mimo ograniczeń działa, można oldstajlowo jeszcze sobie na piecu podpiętym do kinola zobaczyć, na netszkejpie, czy cuś, albo w trybie offline pobrać, by nie – a nie to już dawno nie, no chyba że ktoś akurat mieszka w Stanach, w jakimś pipidówku (wcale niekoniecznie) i chce sobie netować. Ludzie, nawet nie wiecie, w jak czarnej 4litery oni są infrastrukturalnie. Dlatego ten cały Musk strzela jak głupi te nano-satelity telekomunikacyjne w sensie net z kosmosu, bo oni tam hehe jeszcze na DSLu jadą hehe, czy w ogóle na modemach z drutem, co pamięta – ten drut znaczy się – czasy pionierskiego, westernowego telegrafu. No. Ale pierniczę bez sensu, dobra, obiecany link (klikaj w obrazek):

 

Także szczególarsko, do basementu, z uwzględnieniem całości, znaczy ekosystemu i wizji rozwoju produktów jabłczanych właśnie, w nieoderwaniu od jabłczanych realiów. Te można akceptować, bądź nie, lubić, bądź nie, ale one są, mają swoją logikę, mają swój sens i trzeba to po prostu przyjąć do wiadomości. To nie oznacza, rzecz jasna, że wszystko pięknie, bo sporo nie, krytykuję srogo co się nie podoba, ale zasadniczo jestem na tak. Produkt, który w ramach wizji, broni się. Porównany (do innych bezdrutowców od Senka), porównany do firmowych AirPods Pro (patrzajta: http://hd-opinie.pl/9278,audio,wszystko-co-chcielibyscie-wiedziec-o-airpods-pro.html). No!

PS. Niebawem wpisy zajawkowe o nowościach – o Topping A90, o Meze Empyreanach jakie się testują właśnie na HDO. Także słuchawkowo bardzo i wracamy do hajendów na chwilę. Tak, potem jeszcze Focale topowe będą.

PPS. W weekend, zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią, problemowy artykuł pt. plik kontra krążek. Znaczy hajresowe materiały strumieniowe vs płyty odtwarzane na NuPrime CDT-10, topowym transporcie z bardzo rozbudowaną opcją DSP. Dźwięk robiony, podrasowany (jak w AirPodsach Max, hehe ;-) ) i co z tego wynika…

HiFiMAN DEVA bezdrutowe, przenośne (niemobilne) planary – nasze PW*

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_6603

*PW czytaj Pierwsze Wrażenia. Uzupełnione, zaktualizowane… Jak coś u nas od teraz wyląduje, to po paru dniach tradycjonalnie wpis, właśnie tytułowany PW – czasami taka prerecka, bo zazwyczaj tym to się właśnie kończy (skończyło się na recenzji ;-) ). No dobra, co też tym razem HiFiMAN upichcił. Po pierwsze słuchawki life-stylowe. Widać to po formie, wzornictwie, przyjętej koncepcji – ma być wrażenie „luksusowości” (średnio to lubimy, bo zazwyczaj kryje się za tym wieś potiomkinowska), ma być nowocześnie, właśnie life-stylowo, czyli ma się sprzedać masowo, niekoniecznie z akcentem na wysokie kompetencje, a raczej trafienie w uśrednione gusta. No to pojechałem na wstępie, co? To co napisane odnośnie się do DEVA zatem? No nie strzępiłbym sobie języka, gdyby nie było czegoś na rzeczy, bo tak – to projekt, który widziałbym w sprzedaży u resellerów jabca, to takie coś jak te wszystkie B&W, BeoPlay (Bang & Olufsen) i tak dalej produkty, które widać na resellerskich, czy elektro-marketowych półkach. Czy to coś złego, czy zdrożnego? Otóż nie, ale warto sobie uświadomić na wstępie, że to co w tytule nie ma się ścigać z typowymi audio hajfajowymi (nie mówiąc już o hajednowych) nausznicami – to nie jest w ogóle ten target wg. mnie. Dlatego, porównując sobie te DEVA do Sundara, HE-400, czy z pamięci (notatek) do bezdrutowych Ananda BT słyszę wyraźnie, że to jest obok. I nie, nie zgadzam się z opiniami, że to przecież takie Sundary pozbawione kabla. Absolutnie się z tym nie zgadzam.

Lifestyle

To słuchawki inne brzmieniowo, gdzie zupełnie inaczej rozłożono akcenty i ze stacjonarnymi planarami (bo umówmy się, wszystkie te wymienione ze zbliżonego zakresu $$$ oraz jedyny, wcześniej dostępny w portfolio, model bez druta to de facto słuchawki nie mobilne) nie mają za wiele wspólnego. W zamierzeniach na pewno miały być bardzo na wynos, konkurując z ww. produktami life-stylowymi, z jakimiś Senkami Momentum dajmy na to, czyli właśnie mobilnie, strojone pod upodobania bardziej masowe, bez ambicji w zakresie choćby neutralności, wyczynowej rzetelności, czy też dbania o liniowość pasma. Ma to być – tak to widzę – teoretycznie rzecz grająca via fon lub DAP, ma być gotowa do współpracy z komputerem (znaczy już nie, tylko tableto-komputerem, bo w tym kierunku idziemy obecnie w PC) i już. Niech nie zwiedzie nas oryginalny pomysł na oddzielenie tego co mobilne (moduł symetrycznie podpinany do jacka 3.5 TRRS w muszli), który jakby sugeruje coś odmiennego (uniwersalnego?) Otóż ten moduł to sedno pomysłu, patrząc z perspektywy użytkowej, niegłupi pomysł na ominięcie dwóch problemów słuchawek bezdrutowych, w których wszystko zintegrowano w muszlach… tak, tu bateria, jak padnie to wystarczy wymienić w module, czy sam moduł, poza tym teoretycznie można by iść w upgrade – wymieniając „dyngsa” na coś nowszego, lepszego.

» Czytaj dalej

Topping w dwóch smakach: D90 (AKM) & DX7Pro (ESS)

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_6087

Tym razem będzie porównawczo, z jednej stajni, ale jakże inaczej. Odmienne koncepcje budowy systemu. Z jednej strony słuchawkowa integra, cyfrowy pre DAC/AMP na ESS-ie, z drugiej „tylko” DAC, oparty na kości AKM. Wszystko w jednym, albo tworzenie rozbudowanego setupu, który bardzo się ostatnio u Toppinga rozrósł. Poza opisywanym D90, możemy obecnie rozbudować system o słuchawkowy, wyspecjalizowany, już wiem że rewelacyjny (będzie recnejza na HDO) wzmacniacz A90, a to jeszcze nie wszystko, bo właśnie niedawno zadebiutował taki rodzynek jak Pre90 – czysty, analogowy preamp (RCA/XLR), z czymś wybitnie oryginalnym (w takiej formie) tj. extenderem sygnału (dodatkowe I/O) tj. Ext90. To też przetestuję bankowo na łamach, bo z tego co wynika z pierwszych opisów nabywców (oraz recenzji, takich szczególarsko-profesjonalnych, jak to u Rumuna w zwyczaju ;-) ) mamy do czynienia z prawdziwą rewelacją. Każdy śledzący temat (wyczynowe parametry pomiarowe / świetne SQ) wie, że do niedawna niedoścignionym wzorcem miażdżącym konkurencje był Benhmark HPA4. Fajna rzecz, tylko że koszt 3k USD (znaczy jakieś 12k pln). Cóż, Chiny ataktują, żadnego repsektu nie czują. Mamy możliwość budowy toppingowego toru wyczynowego w oparciu o serię 90 i coś czuję, że będzie to prawdziwy hicior wśród bezkompromisowców. Także, jak wspomniałem powyżej, dwa odmienne podejścia do budowy systemu (integra wydaje się zawsze kompromisem, ale wcale nie jest to takie oczywiste, gdy weźmiemy pod uwagę choćby synergię i zmienne związane z łączeniem całości – nawet w najdoskonalszych, teoretycznie, klamotach brumienie, jakieś przydźwięki się zdarzają!). Niewątpliwie coś, co kosztuje poniżej 3k pln, coś co integruje wszystkie elementy toru poza drutem ze wzmocnieniem dla kolumn jest opcją bardzo kuszącą. Z drugiej strony możliwość rozbudowy setupu o rzeczy idące w jakości brzmienia – jeszcze – dalej (o czym zaraz, poniżej przeczytacie) dla tych, którzy szukają tej audio-nirvany, których nie zadowala bardzo dobrze, bo musi być wybitnie pewnie i tak zwrócą uwagę na „dzielonkę”. Bo seria 90 to właśnie zminiaturyzowany (bardzo dobrze!) sprzęt aspirujący do miana high-endu pełną gębą. To jest możliwe, wtedy gdy skala produkcji, gdy możliwości wytwórcze, mniejsze koszta pracy, zamknięcie w kompaktowej właśnie formie (duże, dużo kosztuje, znaczy budy), inżynieria na najwyższym możliwym poziomie (uczyć się, uczyć konstruktory z umownego Zachodu) spotkają się w jednym miejscu i czasie, gdy zacznie procentować doświadczenie wyniesione z bycia „fabryką świata”. Najpierw kopiowanie, potem własne usprawnienia i wreszcie usamodzielnienie. Topping czy S.M.S.L (a to tylko dwa przykłady z setek marek pisanych kanji). Chiny atakują, żadnego respektu nie czują, nie dają często szans tym, którzy wcześniej zlecali swoje w fabrykach Państwa Środka.

Kanapka

Wspominam o tym wszystkim nie bez przyczyny. Ostatnio jesteśmy, jak wspominałem na fanpage’u, zawaleni chińszczyzną. Wybieram to co już rozpoznałem, już wiem, że z gwarancją wysokiej jakości, ale – powiem szczerze – klęska urodzaju jaką obserwuje jest nie do ogarnięcia, nie do przerobienia, to tak jakby nagle w jakiejś dziedzinie zrobiło się z dziesięciu wiodących firm, setki, nie… tysiące nawet (nie przesadzam – wystarczy popatrzeć na całość branży vide IEMy… eksplozja, vide bezdrutowe audio… eksplozja, vide high-endy w każdej dziedzinie tej niszy… eksplozja O_o, i długo by wymieniać). Także musimy pogodzić się z tym, że na rynku rozbuchanego konsumpcjonizmu, gdzie rynek szczególnie azjatycki jest niebywale chłonny i nadal wydaje się być daleki od zaspokojenia, będziemy zawsze do tyłu z wszelkimi nowościami i pewne rzeczy przejdą nam obok. To normalne w przypadku takiego rozrostu branży. Zastanawiam się tylko nad tym jakie to będzie miało dalekosiężne skutki. Jakoś nie wydaje mi się możliwe produkowanie budżetowego HiFi przez „stare marki” audio. Tak, są to rzeczy i tak wyjeżdżające z chińskich fabryk, ale konkurencja azjatycka jest tak ogromna i tak dumpingowa cenowo, że to po prostu przestaje się na tzw. zachodzie kalkulować. Owszem, są tacy którzy idą pod prąd (Schiit Audio np) ale to wyjątki, reguła jest taka, że ceny rosną („stare marki”) przy czym nie zawsze za przysłowiową dychę dostajecie high-endy, bywa w porównaniu z chińszczyzną, że to coś o gorszych kompetencjach od odpowiednika, czy raczej od klamota prezentującego poziom o klasę, dwie a nawet trzy (!) wyżej. Śmiem twierdzić, że ten setup w całościowym wariancie (dycha) Toppinga z serii 90 będzie bardzo, bardzo trudno pokonać w zakresie 20, 30, a może i więcej tysięcy (Zachód). I to jest problem. Problem dla Europy, Antypodów, Ameryki Północnej, Japończyków czy Koreańczyków z południa… jak tu konkurować z kimś kto „dogonił i przegonił” a jeszcze (co gorsza) oferuje często, gęsto wsparcie miażdżące stare, zacne marki. Niestety w przypadku tego ostatniego aspektu mogę powiedzieć autorytatywnie: wparcie oferują Chińczycy, a reszta z wyjątkami rzecz jasna, ale nielicznymi, jest głęboko w jaskini i z niej nie wychodzi. Nie ma czego porównywać. Szybkość, pewność, know-how (co w sumie bardzo zawstydzające) to chińscy wytwórcy (generalizuję, ale nie bez powodu), też szerzej azjatyccy, a potem długo, długo nic. Ja tam kompletnie nie rozumiem i zawsze będę gardłował głośno, o takich pseudo firmach (w tym zakresie) jak szacowny Sennheiser, który nie jest w stanie wspierać w żaden sensowny sposób swoich produktów (słuchawki bezprzewodowe), który po prostu za każdym razem ośmiesza się poziomem niekompetencji, braku umiejętności naprawy ewidentnych błędów. A to tylko przykład wcale licznych wpadek wielu firm z branży, z idącym w dekady doświadczeniem, które powinny brać lekcję od Chińczyka, który od paru, parunastu lat raptem egzystuje na rynku. Wstyd.

Dobra, dość tych wycieczek, czas na porównanie dwóch podejść w ramach firmowego hajfaja wg. mnie zahaczającego śmiało (jakościowo) o poziom high-endowy, szczególnie przy uwzględnieniu segmentu słuchawkowego, do którego oba produkty się zaliczają (D90 nie bezpośrednio, ale formą biurkową, kojarzy się z biurkowo-słuchawkowym setupem). Zapraszam…

» Czytaj dalej

High-end po Chińsku: VMV D1 & P1 (S.M.S.L) uberDAC z uberAMPem

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_5829

Dwie kości 9038 to jakby lepiej niż typowo jedna. No nie da się ukryć… teoretycznie, że tak właśnie jest, choć są tacy którzy mówią, że to sztuka dla sztuki. Już pojedynczy, topowy układ ESS, ma tak wyśrubowane parametry, że ludzkie ucho z tego „lepiej” po prostu nie skorzysta. Bo my nie nietoperki – ograniczenia aparatu słuchu są nie do przeskoczenia. Można w tym widzieć czysty marketing, podejście (typowe dla dalekiego wschodu) etapowania najlepszym krzemem, wywaloną w kosmos specyfikacją, kompetencjami poza zakresem. To oczywiście prawda, to się sprzedaje i nie ma co ukrywać, że Chi-Hi to z jednej strony pełne przepychu ikonografiki, z drugiej efekt skali …jest 2-3 razy taniej w porównaniu z tzw. zachodem. Tak to działa. Czy to problem dla konsumenta? Owszem, jeżeli kieruje się tylko cyferkami, daje się złapać na lep tego, co powyżej opisane. Bywają w tej masie (na kopy tego) rzeczy wybitnie słabe, sporo na ten temat na forach wyspecjalizowanych w poszukiwaniu audio okazji, gdzie można trafić na prawdziwe perełki (kompletny szit z koscią 9038Pro na pokładzie, wyglądający jak wyrób dakopodobny, znaczy tandetny taki, z pomiarem na poziomie 26dB! Tak, tak właśnie tak – tam wszystko jest złe). Piszę o tym na wstępie, by nieco ostudzić entuzjazm tych, którzy widzą w Chi-Fi samo dobro. Tak nie jest – ale też dzięki Chi-Fi mamy dzisiaj dostęp do sprzętu, który często, gęsto po prostu deklasuje znanych, szanowanych, potentatów z branży. I nie chodzi nawet o to, że zazwyczaj jest „więcej” (lepsze układy, lepsze możliwości, wszystko w lepszej cenie). Nie. Chodzi o kompetencje. Liczby (pomiary) oraz nasze uszy (przede wszystkim) nie kłamią – często ten sprzęt deklasuje nie tylko w relacji koszt-efekt, ale w ogóle, bezwzględnie deklasuje to co było na topie parę sezonów temu (kiedy jeszcze to chińskie było utożsamiane z gorszym, tandetnym, albo z bezwstydną kopią).

Chińczycy mają swój wkład, mają swoje mocne marki, mają wreszcie własny know-how i nie oglądają się na resztę. To już od dawna nie jest copy&paste. Przy czym – podkreślam raz jeszcze – nie wszystko złoto, co w papierku złotym, trzeba roztropności, ostrożności w poszukiwaniu prawdziwych okazji. Te się trafiają praktycznie co tydzień (sic!) także od razu zaznaczam, że NIE MA OPCJI BY KTOKOLWIEK SPRAWDZIŁ WSZYSTKO, ba nie ma opcji by do UE trafiło wszystko, co opuści „chińskie czebole”. Ten rynek jest gigantyczny, chłonny i nienasycony. Wewnętrzny rynek wszelakich dóbr konsumpcyjnych. My – tak naprawdę – poznajemy wierzchołek, to tylko wycinek oferty i całkiem niewykluczone, że wiele interesujących rzeczy nam umyka i nie ma na to jw rady (są firmy, które specjalizują się w produkcji wyłącznie na rynek wewnętrzny, względnie bliska zagranica i nie są zainteresowane globalną dystrybucją, bo nie są w stanie sprostać zamówieniom – serio).

Dobra, dość o tym, może kiedyś napiszę osobny artykuł na ten temat. Bohaterem dzisiejszego wpisu jest bezwstydnie wysoko-haj-endowe combo składające się z dwóch, systemowych, klocków: przetwornika na dwóch 9038Pro D1 (gęsto opisany) oraz nowości (recenzji co kot napłakał) P1 – amplifajera pod słuchawki. Ciężkie, grube alu, charakterystycznie przedzielona sekcja zasilania (od wrażliwej elektroniki), minimalizm daleko posunięty (mini disleje pokazujące właściwie tylko podstawowe sprawy) i najszlachetniejsze elementy (płytki, kondki, gniazda etc) jakie można obecnie umieścić w obudowie klamota. Tak, widać, czuć że to jest top. Trochę mniej widać i czuć gdy weźmiemy znowu minimalistyczne w formie piloty – te są identyczne i przydałoby się jakieś rozróżnienie (a nie naklejka z tyłu informująca do czego to), ale też alu, też „premium” itd. Także ktoś, kto zainwestuje około dychy w całość (jeszcze z dobrym okablowaniem się zmieścimy) może liczyć na system, który nie ma – patrząc na to co wyciągnęło się z pudełka – czego się wstydzić w konfrontacji organoleptycznej z dowolnym słuchawkowo-przetwornikowym high-endem z Europy, USA-Kanady, Australii czy Japonii. I choć można się czepiać (no czepiam się) sterowania i ogólnie ergonomii obsługi (pokrętła wtopione w bryłę obudowy to taki zabieg dizajnerski, ok rozumiem, ale gorzej to się obsługuje niż za pośrednictwem klasycznej gały) to wrażenie jest takie – no, panie, panowie bardziej się już nie da, klamoty jakieś 80-100% droższe od „masówki” (ze świetnymi parametrami masówki), wyróżniające się na dzień dobry swoją arystokratyczną formą, choć jw w sposób elegancki, dyskretny, a nie ostentacyjny. To akurat lubię i zawsze chwalę. Wodotryski i udziwnienia nie mój adres.

Dobrze, a dalej, jak jest dalej, jak to gra, a nie że tylko wygląda? No popatrzmy…

» Czytaj dalej

DAP HIDIZS AP80Pro & IEMy Mermaid MS4? Idealne combo na wynos!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_6221

Idealne, bo dające (wg. mnie) radochy co te wszystkie Kałachy (astell & kern) za złote sztabki, a kosztujące w granicach rozsądku. Wiecie, jaki mam stosunek do DAPów …to moim zdaniem gatunek na wymarciu, zbędny, wspominałem o tym opisując zmiany jakie zachodzą na rynku w zakresie mobilnego grania. Super soft korygująco-dostosowujący (SoundID, wcześniej TrueFi, Reference), świetne nano DAC/AMPy (czego przykładem choćby firmowy S8 – kasujący większość DAPów w SQ), rozwój streamingu BT (bardzo duży progres jakościowy, kto wie czy nie największy w tym zakresie, co oznacza że wygoda nie jest okupiona kompromisem, że kiepsko brzmi – a właśnie, że nie vide awangardowe Nura, albo wręcz audiofilskie Ananda BT), no i sam streaming z całym swym bogactwem treści zupełnie nie pasujący nawet do wyposażonych we własny OS (Andek zazwyczaj) DAPów. Bo te bez 3G/LTE, a  nawet jak już z jakąś namiastką swobody dostępowej to ograniczone kodem do tylko wspieranych strumieni z sieci. Tak się dzisiaj po prostu już nie słucha muzyki, szczególnie nie słucha na wynos, gdzie często gęsto tradycyjne (album, za albumem, w skupieniu leci) ustępuje miejsca przypadkowi (Flow, playlisty, szufle, decyduje za nas jakaś AI). To wymaga bycia ciągle online, a DAPy nie są online, nie integrują nam wszystkiego, są ciałem obcym (jakby nie patrzeć), znaczy dodatkowym, utrudniającym, a nie ułatwiającym funkcjonowanie. Bo mnożymy byty, bo ten smartfon (smycz) i tak być zazwyczaj musi, taki DAP nie będzie ze smartzegarkiem (obsługa), nie będzie głosowo (AI), nie będzie łączności ze światem „przy okazji” oferował. Dlatego DAP dzisiaj to dinozaur. Ale. No właśnie ale jak już ktoś sobie wykombinuje, że jednak chce w stylu walkman-a, staromodnie, no chce skupić się nawet poza domowymi pieleszami, w zgiełku codzienności, na tym co słucha i jak dobrze słucha to wg. mnie wydawanie na to fortuny, wmawianie sobie, że przecież to może być i DAC (przykro mi, funkcjonalnie, także często w zakresie SQ, mobilny player NIE ZASTĄPI dobrego, stacjonarnego klamota – to tak nie działa) to oszukiwanie samego siebie i wtedy warto znaleźć jakiś złoty środek, optimum znaleźć i uzasadnienie dla wydatku „na fanaberie” ;-)

Dobra, sceptyk dostał kopa w cztery litery, teraz już będzie o tytułowych produktach, a nie filozofowaniu jakie to bezsensowne jest zamiast fona do słuchania używać… stop! Idealne combo bo mieszcząc się w budżecie ok. 2k mamy moi drodzy coś, co zapewnia taką dawkę przyjemności z obcowania z muzyką, także takiego mocno zaangażowanego, czytaj też krytycznego dla oceny tego, co tam gra (właśnie, nie w tle, a naśladując jakość do jakiej przyzwyczaił nas ten nasz wymuskany tor stacjonarny w chałupie), że to uzasadnienie jakoś bez trudu w tym wypadku sobie po schowaniu karty płatniczej dośpiewamy i żałować nie będziemy. Wręcz przeciwnie – będziemy zachwyceni. Zachwyceni nie tylko umiejętnościami doków do takiego swobodnego reprodukowania muzyki w tak wciągający i angażujący sposób, ale także z możliwości jakie w odtwarzaczu mobilnym zaszył producent – znaczy HIDIZS zaszył. Otóż moi drodzy dzięki rozbudowanemu w sposób absolutnie bezprecedensowy (nie miałem jeszcze nigdy takiego narzędzia w mobilnym ustrojstwie zaaplikowanego) silnikowi DSP, tak ogromnie (a nie subtelnie) wpływającemu na kształtowanie brzmienia, ten maluch z tymi MS4 (jak i innymi słuchawkami – mhm… dopasujecie sobie dzięki DSP tego grajka POD KAŻDE słuchawy – precyzyjnie dobierając nastawy pod dany efektor) oferuje możliwości spotykane na poziomie wspomnianych, wyspecjalizowanych silników softwareowych (vide Roon, ale to stacjonarne jest, lub wspomniany SoundID). Ba, jakby tego było mało, to moim zdaniem ogromna rozpiętość i skuteczność MSEB (tak to się nazywa) miażdży to, co do tej pory oferowały „poprawiacze” w tego typu sprzęcie. Nawet bardziej – myślę, że efekty jakie można usłyszeć korzystając z zaawansowanej korekty to domena rozbudowanych korektorów parametrycznych w profesjonalnym sofcie audio (pojechałem). Serio, tu faktycznie nie mamy jakiegoś tam (znaczy jest, też jest, ale to nie to wywołuje tutaj zachwyt) EQ, z klasycznym paro-punktowym modyfikowaniem pasma. To coś bardzo mocno, ewidentnie wpływającego na brzmienie, pozwalające (liczba zmiennych jest tak duża, że… sporo czasu zajmie ta zabawa, zabawa w szukanie odpowiedniego dla efektora, gustu, czy pod materiał ustawienia korekcji) na kształtowanie sygnału na poziomie nieoferowanym przez konkurencję.

Zaintrygowani?

» Czytaj dalej