LogowanieZarejestruj się
News

Recenzja odtwarzacza muzycznego HiFiMAN HM-602 Slim

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
hifiman-hm-602

Przenośne słuchanie muzyki to dzisiaj jeden z wiodących tematów w branży. Obecnie praktycznie każdy liczący się producent audio musi mieć w ofercie mobilne słuchawki. Oczywiście głównym adresatem są użytkownicy handheldów, przede wszystkim smartfonów. Telefon zabieramy wszędzie ze sobą i jest on obecnie naturalnym kandydatem na źródło nie tylko zresztą przenośne, ale także źródło w ogóle. Wystarczy wspomnieć o bezprzewodowej transmisji dźwięku, która staje się w dzisiejszych czasach standardem, integracji mobilnej elektroniki z domowymi systemami AV.  Dla większości populacji smartfon stanowi w pełni wystarczające rozwiązanie. Transmisja z serwisów muzycznych, biblioteka skompresowanych stratnie plików, jakieś „pchełki” – tak to zazwyczaj wygląda. Rzecz jasna znajdą się osoby, którym to nie wystarcza. I nie chodzi tutaj o funkcje – tutaj smartfon jest nie do pobicia, a o jakość. Jakość dźwięku. Ta, w przypadku telefonów, zazwyczaj jest przeciętna, żeby nie powiedzieć słaba. Owszem, można posiłkować się zewnętrznymi wzmacniaczami przenośnymi (polecam), ale jest to rozwiązanie niezbyt wygodne – tracimy na mobilności oraz ergonomii obsługi takiego kompletu. Odbieranie połączeń może być utrudnione, dodatkowym minusem jest elektronika odpowiedzialna za audio w smartfonie – rzadko kiedy oferuje ona dobre parametry. I na to jest sposób – wyprowadzenie cyfrowe dźwięku z telefonu, ale to kolejna komplikacja, wyższy koszt (zewnętrzny DAC lub DAC/wzmacniacz) i jw. ograniczenia funkcjonalne.

Radykalne rozwiązanie (dodatkowe koszta oraz brak łańcucha „jestem zawsze dostępny” – w sumie to zaleta ;)  to rezygnacja ze słuchania muzyki za pomocą telefonu, wybór sprzętu stworzonego do odtwarzania muzyki. Odtwarzacze przenośne miały swoje pięć minut (boom na mp3, zachłyśnięcie się „darmową” muzyką z sieci), obecnie stanowią niszę. Słucha się z telefonu, grajek jako sprzęt jednofunkcyjny, często pozbawiony dostępu do sieci (a to dzisiaj podstawa – coraz częściej korzystamy z serwisów streamingowych) nie ma na masowym rynku racji bytu. Tak to obecnie wygląda. Specyficzną kategorią są urządzenia stworzone po to, by odtwarzać dźwięk perfekcyjnie, takie przenośne HiFi, coś co potrafi zagrać jak dobre, stacjonarne stereo. To znowu nisza, ale ciekawa nisza, bo nie celująca we wszystkich, a w wybraną grupę konsumentów, osób zainteresowanych bezkompromisowym dźwiękiem zawsze, także wtedy gdy chcemy sobie gdzieś pospacerować. Do tej właśnie kategorii zalicza się przetestowany przeze mnie HiFiMAN HM-602 Slim. Kosztuje niemało, wygląda… jak wygląda, ale tym co jest tutaj na pierwszym (oraz każdym kolejnym ;) ) miejscu, jest jakość dźwięku. To ma grać tak, jak w domu, grać ze słuchawkami niekoniecznie mobilnymi (a więc także takimi o wyższych kompetencjach, możliwościach) oferując jedno – znakomity dźwięk. Czy tak jest w istocie, przeczytacie poniżej.

» Czytaj dalej

Nowe otwarcie Google? Moto X, Chromecast, Android oraz Google Glass

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
MotoX_ColorPinwheel

Patrząc na ostatnie premiery oraz porządkowanie własnego podwórka (aplikacje, system Android) przez Google naszła mnie następująca refleksja: wygląda na to, że internetowy gigant wyciąga wnioski z dotychczasowych porażek, niepowodzeń (Nexus Q, Google TV…), potrafi zdobyć się na pokazanie czegoś nowego, innowacyjnego, bez popełniania starych błędów. I nie chodzi tutaj o to, że nowe produkty stanowią jakiś przełom technologiczny (może poza Google Glass – choć to sprawa dyskusyjna), a raczej to, że każdy z nich wpisuje się w realne zapotrzebowanie rynku, otwiera realne możliwości sprzedażowe, może być (potencjalnie) kluczem do dużego sukcesu, sukcesu na dużą (globalną) skalę. Przesadzam?

Popatrzmy na nową Motorolę X. To telefon dla ludzi. Nie dla geeków, nie dla wielbicieli przeładowanych funkcjami „superfonów”. Ma wszystko czego potrzebuje przeciętny konsument, bez zbędnych dodatków. Jest kompaktowy (dla wielu idealny rozmiar), działa dwa razy dłużej na baterii niż topowe modele konkurencji (gigantyczny plus), a do tego ma dwie rzeczy, których nie oferuje nikt inny. Personalizację wyglądu (nie, nie ma tu „ściemy”) oraz integrację z Google Now w bliskiej ideałowi formie. Możliwość wyrobu kształtu, koloru, rodzaju materiału obudowy wraz z modyfikacją detali (fizyczne przyciski, niewielkie elementy np. obudowa optyki kamery etc.) pozwala na daleko idącą personalizację smartfona. Ludzie to lubią, bardzo lubią, chcą się wyróżniać, mieć możliwość dużego wyboru i Google im to daje. Co prawda na razie nie wszyscy mogą skorzystać z Moto Makera, ale (o ile Google sprawy nie odpuści) jest to jeden z elementów, który może zmienić reguły gry na rynku. Daleko idąca modyfikacja (grawerunek, faktura, dostosowanie poszczególnych elementów interfejsu by współgrały z wyglądem telefonu) to coś, czego nikt inny wcześniej, w takiej formie, nie oferował. I trudno się dziwić. W końcu w dobie globalizacji, masowej produkcji na taśmie (kontenery z Chin), takie rzeczy w praktyce były niemożliwe do zrealizowania. Google postanowiło zaryzykować. Produkcja telefonu odbywa się w Stanach (robocizna: 8-9$ vs 2-3$), rodzime fabryki dają możliwość szybkiej realizacji zamówień, nawet gdy są to setki różnych wzorów. Jak wyżej wspomniałem – nikt wcześniej na coś podobnego się nie zdecydował.

Moto X to także integracja Google Now, elektronicznego asystenta w najpełniejszej formie, dotąd niespotykanej w androidowych smartfonach. Sterowanie gestami (Samsung Galaxy S) to przy tym epoka kamienia łupanego. Po co machać ręką, gdy można wydać polecenia smartfonowi? W ten sposób nie tylko da się uruchomić aplikacje, uzyskać informacje, ale także via telefon sterować wieloma innymi urządzeniami (w niedalekiej przyszłości będzie to zapewne główny sposób kontrolowania domowej elektroniki, zastępujący tradycyjne, uniwersalne sterowniki), wykonywać złożone polecenia – telefon staje się terminalem obsługiwanym w najnaturalniejszy sposób… za pomocą głosu. Z tego co widać działa to o niebo lepiej niż w przypadku Siri. Bo działa, w przeciwieństwie do Apple, Google nie naobiecywało nie wiadomo czego, tylko konsekwentnie rozwija swoje technologie z dobrymi rezultatami. Poza tym Moto X to także bardzo dobra kamera – nie najlepsza (vide nowe Lumie), ale na tyle dobra, że dla większości konsumentów będzie wystarczającym powodem do nie zabierania ze sobą kompaktowego aparatu bądź kamery. A przecież właśnie o to tu chodzi. Dodajmy do tego znakomitego asystenta (możliwość wyboru spośród wielu scenariuszy aktywności telefonu), który jednocześnie pełni funkcję pomocy w nawigacji samochodowej (integrując funkcje telefonu). Asystent pilnuje aby nic nam nie umknęło, a jednocześnie w inteligentny sposób dopasowuje działanie do sytuacji (np. nie przeszkadza w kinie czy w drodze, podczas prowadzenia). Świetna rzecz. Aktywne notyfikacje to dokładnie takie notyfikacje, o jakie nam chodzi. Czarny ekran, niskie zużycie energii i  duża czcionka na ekranie blokady. Proste? Proste. Jedyny problem Moto X to cena. Jest za wysoka – w abonamencie trzeba zapłacić 199$ czyli mniej więcej tyle ile życzą sobie konkurenci za lepiej wyposażone smartfony. Jeżeli cena spadnie do poziomu 150$ wg. mnie będzie to murowany hit sprzedażowy. Sam bym sobie taki telefon kupił, bo po prostu jest idealnie dopasowany do moich wymagań. Jak widać – da się.

Chromecast, czyli jak to możliwe że nikt wcześniej na to nie wpadł?!….

» Czytaj dalej

Leap Motion w redakcji (news będzie podlegał aktualizacji)

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_4121

Leap Motion właśnie do nas dotarł. Postaramy się rzecz szybko opisać (na razie pierwsze wrażenia). Niebawem możecie spodziewać się fotogalerii oraz klipu przedstawiającego działanie kontrolera. Wstrzymuję się z publikacją recenzji Wintabletu Asusa (Vivo Tab Smart) między innymi z powodu tytułowego urządzenia. To właśnie ten tandem będzie wg. mnie idealnie współgrał ze sobą, zaprezentuje zalety (oraz wady ;-) ) interfejsu opartego na gestach sterującego komputerem osobistym. Oczywiście sprawdzimy z czym to się je na dużym ekranie telewizora. Duży ekran pokaże chyba najlepiej na ile to całe machanie się sprawdza, czy da się w ten sposób …wygodniej? naturalniej? obsługiwać PC/Mac (zweryfikuję jakie są różnice w wygodzie sterowania w obu środowiskach Win/MacOS X).

Według mnie to rozwiązanie sprawdzi się w przypadku multimediów (mamy zainstalowanego XBMC – zobaczymy czy będzie to wygodne, precyzyjne), gier (o ile ktoś postanowi to na serio wykorzystać) oraz niektórych specyficznych zastosowań dotyczących kreowania (grafika, projektowanie) przy odpowiednio napisanym oprogramowaniu. Do głowy przychodzi mi wiele pomysłów w jaki sposób można by wykorzystać Leap Motion, ale z tego co widzę (patrząc na rozwój software wspierającego, czy napisanego pod kątem LM) na razie jesteśmy na początku drogi.

Tak czy inaczej, o ile nie wydarzy się nic niespodziewanego, postaram się w weekend podzielić się pierwszymi wrażeniami…

Aktualizacja :P rosimy o troszkę cierpliwości. Pojawiły się sterowniki, producent otworzył sklep z aplikacjami i rozpoczął intensywne wsparcie (w paru kwestiach konieczne). Testujemy i niebawem, jak obiecałem, podzielimy się pierwszymi wrażeniami.

» Czytaj dalej

Test czytników PocketBook PB623 Lux vs. Kindle PaperWhite

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
PB Touch & Kindle PaperWhite banerek

Do redakcji trafiły dwa czytniki z podświetlaniem. Przetestowaliśmy amazonowego Kindle PaperWhite oraz PocketBook-a Touch Lux. To drugie urządzenie (bez podświetlania) już u nas gościło i zostało wysoko ocenione (dystrybutorem PocketBook-a w Polsce jest firma Human Media). Już wtedy zadawałem sobie pytanie: jak PocketBook wypada w porównaniu z czytnikiem Amazona? Miałem na krótko styczność z jednym z wcześniejszych modeli Kindle. Jednak dopiero teraz mogłem porównać oba czytniki. Na wstępie od razu zaznaczę: wprowadzenie podświetlenia to wg. mnie wielkie udogodnienie. Do tej pory miałem obiekcje odnośnie elektronicznego papieru – e-Ink w niektórych sytuacjach był nieczytelny i mimo teoretycznej przewagi nad ekranem LCD wcale nie stanowił idealnego rozwiązania. Podświetlanie jest krokiem we właściwym kierunku. Zamiast dodatkowych lampek, światła pokojowego, możemy bez problemu zanurzyć się w lekturze, czerpiąc przyjemność z obcowania z książką bez względu na porę dnia i nocy, bez względu na warunki oświetleniowe – właśnie dzięki własnemu, wbudowanemu podświetlaniu. To bardzo wygodne udogodnienie, które pozwala uniezależnić się od zewnętrznych źródeł światła.

Nadal wg. mnie, do pewnego stopnia kontrowersyjnym rozwiązaniem jest wprowadzenie w kolejnych modelach interfejsu dotykowego. Dobrze, gdy producent da użytkownikowi możliwość wyboru (klawisze w PocketBooku), gorzej jeżeli będziemy skazani na mazanie po ekranie (Kindle PaperWhite). Responsywność takiego wyświetlacza, szczególnie w konfrontacji z często używanym tabletem pozostawia sporo do życzenia (choć w Kindle – muszę przyznać – dotykowy interfejs działa dość sprawnie, choć brakuje mu jeszcze do jakości oferowanej w smartfonie czy tablecie), podobnie jak precyzja. Nie traktuję tego jednoznacznie jako udogodnienie. Tak czy inaczej obecne czytniki są już bardzo dojrzałymi konstrukcjami, które zapewniają czytelnikowi wszelkie niezbędne funkcje (dostęp do zbiorów lokalnie, zdalnie, wirtualne biblioteki, sklepy etc.) Mimo gigantycznej wręcz popularności jaką cieszą się tablety, nadal jest miejsce dla tego typu urządzeń. Co ciekawe, często po zakupie czytnika ludzie do tej pory może nie tyle stroniący, co po prostu nie mający czasu na lekturę, zaczynają czytać. To cieszy.

Tytułowe urządzenia to nowocześni przedstawiciele klasycznych, kompaktowych, 6 calowych modeli. Na rynku właśnie debiutują nowe urządzenia, większe urządzenia co może być początkiem nowego trendu. I nie chodzi tutaj o czytanie książek … wg. mnie wystarczająco wygodne czyta się na 6 calowym ekranie. Nowe urządzenia mają pozwolić na wygodne przeglądanie prasy, czasopism, kolorowego druku. Jak widać, rynek sprzętu wyposażonego w ekrany e-Ink wcale się nie zwija, a rozwija. Postaramy się zdobyć do testów najnowszy, 8 calowy model PocketBooka z kolorowym ekranem i sprawdzić w praktyce, czy będzie to uniwersalne urządzenie do czytania zarówno książek jak i prasy. Powracając zaś do tytułowych modeli – jak ktoś nałogowo pochłania druk (jak moja żona), nie chce szybko trafić do okulisty, powinien rozważyć zakup jednego z najnowszych czytników z podświetlaniem. Po pierwsze wygoda, po drugie, a może po pierwsze – zdrowie. Zapraszam do lektury…

 

» Czytaj dalej

Test hiFace DAC – niby przenośny, a jednak stacjonarny

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Mini DAC USB M2Tech_Audioquest (8)

Niedawno opublikowaliśmy zajawkę testu wraz z pierwszymi wrażeniami. hiFace DAC to w zamierzeniach producenta, firmy M2Tech, konstrukcja na kryzysowe czasy. Faktycznie, forma (obudowa) jasno na to wskazuje, na szczęście treść (elektronika & możliwości) to zupełnie inna bajka, ale po kolej. Na wstępie chcę podkreślić, że to zupełnie inne urządzenie od przetestowanego DragonFly`a. Mimo identycznej zasady działania, zbliżonej formy, te dwa produkty służą całkowicie innym celom, ich bezpośrednie porównanie jest w praktyce niemożliwe. Pisałem wcześniej, że dokonam porównania i takie porównanie znajdziecie poniżej, tyle tylko że ten sprzęt stanowi dla siebie niejako uzupełnienie. Z ww. dwójki to AudioQuest DragonFly jest urządzeniem uniwersalnym, grającym zarówno ze stacjonarnym stereo jak i słuchawkami (czy przede wszystkim ze słuchawkami). hiFace DAC natomiast wyraźnie zyskuje po podłączeniu do standardowych, stacjonarnych komponentów audio. Jego możliwości bezpośredniego napędzenia słuchawek są dużo mniejsze, nie jest łatwo dobrać nauszniki które zagrają z tym mini dakiem (bezpośrednio). To świetne źródło dla aktywnych monitorów, co też udało mi się sprawdzić i potwierdzić podczas odsłuchów. Generalnie skoncentrowałem się na współpracy z wzmacniaczami stacjonarnymi oraz przedwzmacniaczami w paru wybranych konfiguracjach oraz wspomnianym zestawie z aktywnymi kolumnami. DAC zagrał też z paroma wybranymi słuchawkami, jednak od razu zaznaczę, że po pierwsze dobór nauszników w przypadku tytułowego urządzenia będzie trudny, po drugie najlepszą opcją pozostanie podpięcie hiFace pod stacjonarny, słuchawkowy wzmacniacz… innymi słowy nie jest to (mimo, że to co widzimy, sugeruje coś wręcz przeciwnego) mobilne rozwiązanie. Producent podaje, że DAC współpracuje z handheldami – to też sprawdziliśmy. Niestety z Androidem mimo wielu prób, kilku wersji OS oraz zaangażowania dwóch różnych urządzeń, nie udało się nic wskórać. Lepiej poszło z iOSem, choć i tutaj nie obyło się bez pewnych komplikacji (rwanie dźwięku podczas odtwarzania). W sumie, bardzo nietypowe, oryginalne urządzenie. Zaintrygowani? Zapraszam do lektury…

» Czytaj dalej

Recenzja słuchawek Brainwavz HM5

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
brainwavz-hm5

Słuchawki studyjne. Brzmi nieźle, prawda? Od razu w głowie pojawia się wizja konsolety, brytyjskich monitorów oraz… no właśnie, nauszników, które wiernie przekażą realizatorowi każdą nutę, każde wybrzmienie. Brainwavz kojarzy się z innymi produktami, z przenośnymi słuchawkami, z asortymentem „lifestyleowym”. Stacjonarne, zamknięte słuchawki HM5 to coś zupełnie innego, niż wspomniane powyżej produkty. HM5 to coś, co ma ambicję rywalizowania z nausznikami takich specjalistów jak AKG, Sennheiser, Beyerdynamic czy AudioTechnica (itp.). Słuchawki na serio, do domu, do stacjonarnego systemu, właśnie „studyjne”, czytaj w 100% stacjonarne (choć wyposażenie sugeruje, by zabrać je ze sobą, np. do samolotu). To „na serio” dotyczy konstrukcji, zastosowanych rozwiązań, materiałów oraz – przede wszystkim – możliwości brzmieniowych. Bycie beniaminkiem daje „fory” to znaczy oceniamy produkt trochę na zasadzie – no, jak na pierwszy raz, to jest całkiem (…). Tym razem, ku mojemu zaskoczeniu, nie musiałem stosować żadnej taryfy ulgowej. HM5 mogły stanąć we szranki ze słuchawkami , które służą w redakcji za sprzęt referencyjny. I nie był to dla produktu BrainWavz wielki problem. Okazało się, że tytułowe słuchawki mają sporo do powiedzenia w tym starciu, że to bardzo dojrzała konstrukcja… 

» Czytaj dalej

Recenzja kolumn głośnikowych Pylon Audio Topaz 15

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
pylon-audio-topaz-15

Bohaterem naszego najnowszego artykułu są kolumny podłogowe Pylon Audio Topaz 15. To mniejsze, bardziej kompaktowe głośniki w porównaniu z przetestowanymi Topazami 20 (nasz test). Przypomnijmy te znakomite kolumny uzyskały od nas nie tylko gorącą rekomendację, ale także (w pełni zasłużenie) tytuł produkt roku 2012. Mieliśmy sposobność porównać obie konstrukcje, co pozwoliło w miarę precyzyjnie określić nie tylko charakterystykę brzmienia tytułowego modelu, ale także odpowiedzieć na pytanie co wybrać, w zależności od metrażu oraz pewnych, dźwiękowych preferencji. Otrzymaliśmy wersję w kolorze jasny orzech. Nasze redakcyjne 20-ki to ciemne wybarwienie wenge – wyszło bardzo kontrastowo i dobrze, bo można wyrobić sobie opinię, które wykończenie bardziej nam odpowiada.

Oczekiwania były spore. Topazy 20 to wg. mnie jedne z najlepszych kolumn w cenie ponad 2000 złotych (poniżej 3000zł). Ich dźwięk urzeka, zachwyca, to genialne głośniki, których można słuchać godzinami. Rzecz jasna mniejszy model nie może (fizyka) mieć takich możliwości odnośnie mocy, potęgi dźwięku jak 20-ka, ale to w niewielkim pomieszczeniu (pokój 17 metrowy) nie odgrywa aż takiej roli. Cóż, szukamy tych cech, które nam się tak podobały w większych Topazach, chcemy aby zagrało to równie dobrze. Patrząc na dużo mniejsze rozmiary niskośredniotonowca, na znacznie mniejszą objętość (15-ki są bardzo smukłe) wiemy, że będą różnice – pytanie jakie, czy Topazy 15 zachowają cechy większej konstrukcji? Czy będą równie udanym produktem? Zapraszam do zapoznania się z naszą opinią, na zakończenie wstępniaka dodam tylko, że kolumny udało się przetestować w kilku, bardzo różnych (brzmieniowo) systemach. Serdecznie zapraszam do lektury…

» Czytaj dalej

Testujemy zestaw pre+power firmy NuForce: HAP-100 & STA-100

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
NuForce pre+power (3)

Przepraszam za opóźnienie publikacji recenzji Topazów 15 – powód w tytule, powyżej ;-) Postanowiłem gotowy tekst uzupełnić o wrażenia z odsłuchu na niedawno przesłanym, nowiutkim systemie dzielonym NuForce. Kompaktowa seria 100, to  poza opisanymi na naszych łamach przetwornikiem DAC-100 oraz cyfrową integrą (powerDACiem) DDA-100, także klasyczne stereo składające się z przedwzmacniacza analogowego HAP-100 oraz końcówki mocy STA-100. Niewielkie, lekkie pudełka, teoretycznie spora moc, systemowe sterowanie… tak to się prezentuje „na dzień dobry”. Rzecz jasna sprzęt doczeka się osobnej recenzji, ale opisując Pylony będziecie mogli przeczytać co nieco o tych ciekawych produktach. Przedwzmacniacz poza czterema analgowymi źródłami pozwala na podpięcie słuchawek. Podpinam to co obecnie znajduje się „na składzie”, jednak przede wszystkim sprawdzam możliwości dużego jacka w pre z bardzo fajnymi nausznikami Brainwavz HM5. Więcej już niebawem w recenzji polskich kolumn…

» Czytaj dalej

HD-Opinie z kieszonkowymi USB DACami: M2Tech HiFace DAC vs Audioquest DragonFly vs…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Mini DAC USB M2Tech_Audioquest (12)

Będzie to pierwsze takie porównanie w sieci i chyba w ogóle pierwsze przeprowadzone przez branżowe media. Na końcu tytułu widzicie wielokropek. Nie przez przypadek się tam znajduje – staramy się zdobyć do testów egzemplarz przetwornika Meridian Explorer. Jeżeli się uda, w komplecie, porównamy trzy miniaturowe, przenośne DAC-i, należące do nowej podgrupy tego typu sprzętu. Mam tu na myśli przypominające pendrive, najmniejsze przetworniki z cyfrową, zaawansowaną regulacją wzmocnienia oraz wyjściem analogowym do podłączenia słuchawek lub/i zestawu stereo. To ultraprzenośne DAC-i, które już potrafią, albo w kolejnej wersji będą potrafiły współpracować z handeldami, poprawiając dźwięk z najpowszechniejszego, najczęściej używanego źródła audio. Oczywiście jedną z głównych atrakcji jest tutaj granie z PC, granie plików hi-res na bardzo wysokim poziomie jakościowym. Jak pokazał test DragonFly`a taki sprzęt wcale nie musi ustępować stacjonarnym przetwornikom USB. Wręcz przeciwnie, może bardzo pozytywnie zaskoczyć swoimi brzmieniowymi umiejętnościami.

Produkt M2Tech-a, HiFace DAC, jest pod wieloma względami wyjątkowy – mamy tutaj wszystko. Dosłownie. Odtwarzanie muzyki aż do 32bit / 384KHz (stacjonarny sprzęt dysponujący takimi możliwościami możemy policzyć na palcach jednej, no może obecnie obu rąk), asynchroniczny interfejs, współpraca z każdym systemem operacyjnym (nie tylko MacOS czy Windows, ale także Linux), wreszcie możliwość podpięcia handhelda z iOSem (to niektóre DAC-i potrafią) oraz Androidem (a to już jest prawdziwa rzadkość). Innymi słowy, prezentuje się to niezwykle smakowicie. Do tego wyjście analogowe skonstruowano z myślą nie tylko o słuchawkach (w tym wypadku raczej tych wysokoomowych), ale także stacjonarnych zestawów stereo. Producent wręcz podkreśla, że najnowszy HiFace może być elementem toru w przypadku domowego zestawu audio. Nie omieszkamy sprawdzić, jak sobie poradzi w tej roli. No i na zakończenie tego wstępniaka… te przetworniki nie są drogie, wręcz (porównując do stacjonarnych odpowiedników) są tanie, to budżetowy sprzęt. Wysokiej (bardzo) jakości audio w niespotykanej wcześniej, niezwykle atrakcyjnej cenie? Postaramy się opisać to nowe zjawisko w branży, porównując wspomniane powyżej urządzenia. Dystrybutorem produktów M2Tech w Polsce jest firma GFmod Audio Research.

Aktualizacja – pierwsze wrażenia na gorąco (czytaj dalej): 

» Czytaj dalej

Słuchawki za tysiąc: recenzja HiFiMAN HE-300 & AKG K551

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
HE-300 (3)

Dysponując tysiącem złotych można wybierać. Takie pieniądze pozwalają na bardzo szeroki wybór nauszników – można kupić przykładowo coś lekkiego, przenośnego z umownie „górnej póki”, można też nabyć bardzo dobry sprzęt do domu. Wspomniany tysiąc to taka granica, która wg. mnie rozgranicza sprzęt tańszy, budżetowy, masowy od słuchawek które kupują klienci wymagający, pragnący sprzętu bezkompromisowego, grającego na poziomie dużo droższych, bardzo dobrych kolumn. Oczywiście, umowna granica, bo jak pokaże test Brainwavz HM5 można za dużo niższą kwotę kupić coś, co aspiruje do grona słuchawek tzw. audiofilskich. Zresztą w przypadku słuchawek  mamy właśnie taką możliwość, możliwość uzyskania znakomitego efektu przy bez porównania mniejszym koszcie porównując z wydatkami na dobrej klasy zestaw stereo z kolumnami. Można znacznie ograniczyć wydatki bez kompromisów jakościowych. Generalnie obowiązuje tutaj zasada – słuchawki za tysiąc, dwa często brzmią na poziomie systemów za 10 i więcej tysięcy złotych. Piszę to wszystko na wstępie, by właściwie określić proporcje. Wcześniej opublikowaliśmy już parę testów bardzo dobrych słuchawek. Były HiFiMAN-y HE-400, były AKG K701.. na publikację czeka artykuł o Sennheiserach HD-650.

W przypadku obu tytułowych modeli mówimy o sprzęcie, który wg. producentów może służyć nie tylko w domu, ale także poza nim. HiFiMAN co prawda nie reklamuje, ani nie promuje takiej opcji (i dobrze, bo duże HD-300 do biegania kompletnie się nie nadają), AKG przeciwnie buduje całą marketingową otoczkę na „przenośności” AKG K551. Pomysł wg. mnie średnio udany, na szczęście konsument ma wybór – w podobnej cenie, a nawet niższej, może kupić stacjonarne K550. Od razu na wstępie napiszę… lepiej zrobi wybierając wg. mnie K550 (chodzi tylko i wyłącznie o kwestie ergonomiczne, nie brzmieniowe, bo pod tym względem jest po prostu identycznie). Słuchawki sprawdziłem w scenariuszu mobilnym (szczególnie K551, ale także HE-300 z firmowym odtwarzaczem HM602), jednak przede wszystkim skupiłem się na testach w domowych warunkach, słuchając muzyki na stacjonarnym sprzęcie (wzmacniacze słuchawkowe, DACi etc.). Co wynikło z tych testów? Aby się o tym dowiedzieć, wystarczy kliknąć „czytaj dalej”. Zapraszam do lektury naszej najnowszej recenzji.

» Czytaj dalej