Autor: Antoni Woźniak
|
Kategoria: Artykuły, Audio, Slider, Słuchawki
|
| Źródło:
HD-Opinie.pl
Himalajska korona nie podlega zmianom, tu wszystko jest jasne: Mount Everest, K2, Kanczendzonga, Lhotse, Makalu, Makalu, Dhaulagiri, Manaslu, Cho Oyu, Naga Parbat, Annapurna, Gasherbrum I, Broad Peak, Gasherbrum II i wreszcie 14, zamykający listę ośmiotysięczników, szczyt - Shisha Pangma. Tu wszystko jest proste… chcesz zdobyć wszystkie, masz określony cel, jak nie zginiesz, drapiesz się aż do upragnionej Korony Ziemi. Ze słuchawkowymi szczytami nie jest tak prosto, nie jest tak, bo oczywiście pojawiają się coraz to nowe propozycje, ale też nie jest tak łatwo z tym „creme de la creme”, bo właściwie nawet trudno określić czym byłby hipotetyczny słuchawkowy Olimp, czy przez analogię, słuchawkowa Korona (tu i teraz, bo jak wyżej postęp, nowości, degradacje, fluktuacje, zmiany…)? Są ponadczasowe klasyki (Orfe, K1000, R10), są słuchawki, które stały się jakimś punktem odniesienia (ponadczasowo?), są – w danej grupie – naj, naj (japońskie elektrostaty Stax SR-009) …tak, to prawda – są takie, ale eksplozja słuchawkowego segmentu, jaka dokonała się w przeciągu półtorej dekady (mniej więcej od ugruntowania muzyki z sieci, jako nowego sposobu konsumpcji) właściwie uniemożliwia jakieś niekontrowersyjne zestawienie, podobnie do tych 14 najwyższych gór niezmienne, czy choćby na chwilę, hmmm, adekwatne…? Bo (stety) są na rynku propozycje lepsze od najdroższych (Susvarna doskonałym tego przykładem wg. mojej skromnej opinii – są lepsze i dużo tańsze słuchawki na rynku) i ciągle to się zmienia (choć w sumie, czy napewno?).
To po co ja w ogóle o tym piszę, po jaką cholerę się silę na takie bezproduktywne, bezsensowne porównania? Otóż, moi drodzy, dla zabawy. Te czternaście slotów to takie moje słuchawkowe naj, naj, naj. Przy czym od razu, na wstępie, mówię wprost – w odróżnieniu od 8 tysięczników, to tutaj buzuje, zmienia się, czasami wszystko wywracam do góry… by potem wrócić do punktu wyjścia . Mój prywatny ranking, korona słuchawkowa, coś – dla słuchawkowego freaka – co może być jakąś wskazówką, albo (jeszcze lepiej) powodem polemiki, wygrażania wirtualną piąchą (ale jak to, że nie ma tych, no… !), głośnego „ALE CHYBA SIĘ SZALEJU NAŻARŁEŚ ” (…a gdzie szczytowe AT? Gdzie Fosteksy? itd itp). Znaczy dokładnie tak, jak to z wszelkimi rankingami bywa. Także Korona Ziemi to ładne, ale trochę chybione z definicji nawiązanie, znam takich, którzy kolekcjonują i dążą do „zdobycia” wszystkich upragnionych „szczytów”, oj znam. Szanuję i współczuję. I rozumiem świetnie. To taka zabawa właśnie, do której zapraszam Czytelników, bo jak wiadomo każdy ma swoje typy, swoje „ale wiesz, to jest mój dźwięk, za te to bym się normalnie pokroił” i będzie mógł poprzewracać listę najwybitniejszych, najwspanialszych, bo ma… zupełnie, czy mocno odmienną „the best off”. U mnie, obecnie, wygląda to tak:
1. HiFiMAN HE-1000 SE
2. FAD D8000 Pro Edition
3. Abyss AB-1266 Phi CC
4. Meze Empyrean
5. HiFiMAN Arya
6. Focal Utopia
7. HiFIMAN HE-6SE
8. Audeze LCD-3
9. Mr. Speakers Ether Flow C(losed)
10. Sennheiser HD-650 (mod.; mid-stock)
11. HiFiMAN Sundara
12. HiFiMAN HE-400 (rev. 2)
13. Brainwavz Alara
14. AKG K701
Kolejność nieprzypadkowa (patrz pierwsze zdanie), wszystkie są wybitne, niektóre absolutnie genialne, każda słuchawka z osobna to (poza wymagającymi specjalnych warunków like K701 na końcu listy) miód. To moja, ofc bardzo subiektywna, bardzo, lista czternastu „ośmiotysięczników”. To jest to, co udało mi się na tyle dokładnie (minimum miesiąc, z wyjątkiem Abyssów… tu jednak było parę naprawdę długich sesji, także porównawczych sesji) obadać z kilkuset modeli obejmujących wszelkie technologie, poziomy cenowe, generalnie rzeczy do kupienia bez problemu, nawet jeżeli już nieprodukowane (HD-650… bo jest tego na kopy, uwaga na różnice vide czas produkcji), że mogłem sobie pozwolić na stworzenie takiej, osobistej, listy właśnie. Wielu używam na co dzień, wiele spędziło u mnie kwartał, a nawet dłużej było słuchanych (dziękuję za wyrozumiałość producentów / dystrybutorów btw). Trójcy tutaj nie ma z powodów oczywistych – bo to rzeczy dla antykwarycznych kolekcjonerów tylko, także bez prawa wstępu do tego, co normalnie „osiągalne”. Kontrowersyjne? Zawsze tak będzie, bez względu na nasze osłuchanie, doświadczenie, bo to moje, nie Wasze uszy i moje upodobania. Jak wspomniałem – zabawa – ale też pewien, dość określony, wiele mówiący o nas samych (o kimś, kto ma TAK, a nie inaczej) wybór tego, z czym można by spędzić np. wielotygodniową kwarantannę (na czasie), bez opcji opuszczania domostwa (pilnujcie się! Nikt tu nie przesadza, mamy problem, poważny, także siedzieć na czterech literach i słuchać! ). Aha, to że planarów tyle, to nie przypadek (wpisuje się to w moje poszukiwanie najlepszej reprodukcji dźwięku na uszach), zaś brak elektrostatów to również rzecz nieprzypadkowa (brakuje im, generalizując, tego, co w reprodukcji dźwięku jest dla mnie niezbywalne, konieczne, by przykuć).
Ehh, gdyby tak jedne i drugie… cóż, nerek by nie starczyło
No fajno, fajno, ale miało być chyba o najnowszych, flagowych FADach? No i jest, przecież jest jak najbardziej. Zdradziłem finał? No oczywiście, tradycyjnie, wszystko wypaplam na wstępie, no znaczy nie wszystko, tylko konkluzję, właśnie – finał – zdradzę. Także, jak kogoś męczy, może już sobie resztę darować (skupiając się na dźwiękach, jakie wydobywają się z jakiejś zacnej muszli), a Ci, którzy jednak z miłą chęcią to wyjaśniam powody tak wysokiego umieszczenia tych słuchawek w swoim rankingu w rozwinięciu. Wspomnę tylko jeszcze, że pierwszy wariant D8000 nie załapałby się, albo też okupowałby ostatnie miejsca na liście 8 tysięczników (nie, nie załapałby się)… tamte słuchawki nie zwróciły mojej uwagi, były bardzo inne, a przecież to tylko kwestia strojenia TYCH SAMYCH przetworników. Porównanie jakiego dokonałem na spokojnie w domowych pieleszach (wcześniej, jako wskazówka, było kilkadziesiąt minut z wygrzanymi egz. na AVS 2019) utwierdziły mnie tylko w tym, że od szczytów do przepaści krótka droga (w sensie, że coś nas chwyta i zachwyca, a coś przechodzi …bez echa, zupełnie bez). Im więcej, tym większe wątpliwości, tym wszystko staje się coraz bardziej… nie wiem… względne? Może to właśnie to, może w tym zalewie propozycji, produktów na kopy, powinniśmy sami sobie powiedzieć (w końcu) pass? Lepsze wrogiem dobrego? Niestety, na nasze nieszczęście, tak to w tym hobby nie działa. To może inaczej – jest mój dźwięk, tylko to, jak pożądliwie wracam do efektora, to już jest TO i po co w sumie drążyć? Ehh można tak się kręcić, próbując złapać ogonek, jak moja kotka Yuki, która z uporem goniła sama siebie, no można tak. Dobra, dość bablania, czas na konkrety.
FADy D8000 Pro Edition są tak dobre, bo…
» Czytaj dalej