LogowanieZarejestruj się
News

Test Final Audio Design D8000 Pro Edition – słuchawkowe 8 tysięczniki (cz.2)

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_5089

Himalajska korona nie podlega zmianom, tu wszystko jest jasne: Mount Everest, K2, Kanczendzonga, Lhotse, Makalu, Makalu, Dhaulagiri, Manaslu, Cho Oyu, Naga Parbat, Annapurna, Gasherbrum I, Broad Peak, Gasherbrum II i wreszcie 14, zamykający listę ośmiotysięczników, szczyt - Shisha Pangma. Tu wszystko jest proste… chcesz zdobyć wszystkie, masz określony cel, jak nie zginiesz, drapiesz się aż do upragnionej Korony Ziemi. Ze słuchawkowymi szczytami nie jest tak prosto, nie jest tak, bo oczywiście pojawiają się coraz to nowe propozycje, ale też nie jest tak łatwo z tym „creme de la creme”, bo właściwie nawet trudno określić czym byłby hipotetyczny słuchawkowy Olimp, czy przez analogię, słuchawkowa Korona (tu i teraz, bo jak wyżej postęp, nowości, degradacje, fluktuacje, zmiany…)? Są ponadczasowe klasyki (Orfe, K1000, R10), są słuchawki, które stały się jakimś punktem odniesienia (ponadczasowo?), są – w danej grupie – naj, naj (japońskie elektrostaty Stax SR-009) …tak, to prawda – są takie, ale eksplozja słuchawkowego segmentu, jaka dokonała się w przeciągu półtorej dekady (mniej więcej od ugruntowania muzyki z sieci, jako nowego sposobu konsumpcji) właściwie uniemożliwia jakieś niekontrowersyjne zestawienie, podobnie do tych 14 najwyższych gór niezmienne, czy choćby na chwilę, hmmm, adekwatne…? Bo (stety) są na rynku propozycje lepsze od najdroższych (Susvarna doskonałym tego przykładem wg. mojej skromnej opinii – są lepsze i dużo tańsze słuchawki na rynku) i ciągle to się zmienia (choć w sumie, czy napewno?).

To po co ja w ogóle o tym piszę, po jaką cholerę się silę na takie bezproduktywne, bezsensowne porównania? Otóż, moi drodzy, dla zabawy. Te czternaście slotów to takie moje słuchawkowe naj, naj, naj. Przy czym od razu, na wstępie, mówię wprost – w odróżnieniu od 8 tysięczników, to tutaj buzuje, zmienia się, czasami wszystko wywracam do góry… by potem wrócić do punktu wyjścia ;-) . Mój prywatny ranking, korona słuchawkowa, coś – dla słuchawkowego freaka – co może być jakąś wskazówką, albo (jeszcze lepiej) powodem polemiki, wygrażania wirtualną piąchą (ale jak to, że nie ma tych, no… !), głośnego „ALE CHYBA SIĘ SZALEJU NAŻARŁEŚ ” (…a gdzie szczytowe AT? Gdzie Fosteksy? itd itp). Znaczy dokładnie tak, jak to z wszelkimi rankingami bywa. Także Korona Ziemi to ładne, ale trochę chybione z definicji nawiązanie, znam takich, którzy kolekcjonują i dążą do „zdobycia” wszystkich upragnionych „szczytów”, oj znam. Szanuję i współczuję. I rozumiem świetnie. ;-) To taka zabawa właśnie, do której zapraszam Czytelników, bo jak wiadomo każdy ma swoje typy, swoje „ale wiesz, to jest mój dźwięk, za te to bym się normalnie pokroił” i będzie mógł poprzewracać listę najwybitniejszych, najwspanialszych, bo ma… zupełnie, czy mocno odmienną „the best off”. U mnie, obecnie, wygląda to tak:

1. HiFiMAN HE-1000 SE
2. FAD D8000 Pro Edition
3. Abyss AB-1266 Phi CC
4. Meze Empyrean
5. HiFiMAN Arya
6. Focal Utopia
7. HiFIMAN HE-6SE 
8. Audeze LCD-3
9. Mr. Speakers Ether Flow C(losed)
10. Sennheiser HD-650 (mod.; mid-stock) 
11. HiFiMAN Sundara
12. HiFiMAN HE-400 (rev. 2)
13. Brainwavz Alara
14. AKG K701

Kolejność nieprzypadkowa (patrz pierwsze zdanie), wszystkie są wybitne, niektóre absolutnie genialne, każda słuchawka z osobna to (poza wymagającymi specjalnych warunków like K701 na końcu listy) miód. To moja, ofc bardzo subiektywna, bardzo, lista czternastu „ośmiotysięczników”. To jest to, co udało mi się na tyle dokładnie (minimum miesiąc, z wyjątkiem Abyssów… tu jednak było parę naprawdę długich sesji, także porównawczych sesji) obadać z kilkuset modeli obejmujących wszelkie technologie, poziomy cenowe, generalnie rzeczy do kupienia bez problemu, nawet jeżeli już nieprodukowane (HD-650… bo jest tego na kopy, uwaga na różnice vide czas produkcji), że mogłem sobie pozwolić na stworzenie takiej, osobistej, listy właśnie. Wielu używam na co dzień, wiele spędziło u mnie kwartał, a nawet dłużej było słuchanych (dziękuję za wyrozumiałość producentów / dystrybutorów btw). Trójcy tutaj nie ma z powodów oczywistych – bo to rzeczy dla antykwarycznych kolekcjonerów tylko, także bez prawa wstępu do tego, co normalnie „osiągalne”. Kontrowersyjne? Zawsze tak będzie, bez względu na nasze osłuchanie, doświadczenie, bo to moje, nie Wasze uszy i moje upodobania. Jak wspomniałem – zabawa – ale też pewien, dość określony, wiele mówiący o nas samych (o kimś, kto ma TAK, a nie inaczej) wybór tego, z czym można by spędzić np. wielotygodniową kwarantannę (na czasie), bez opcji opuszczania domostwa (pilnujcie się! Nikt tu nie przesadza, mamy problem, poważny, także siedzieć na czterech literach i słuchać! :) ). Aha, to że planarów tyle, to nie przypadek (wpisuje się to w moje poszukiwanie najlepszej reprodukcji dźwięku na uszach), zaś brak elektrostatów to również rzecz nieprzypadkowa (brakuje im, generalizując, tego, co w reprodukcji dźwięku jest dla mnie niezbywalne, konieczne, by przykuć).

Ehh, gdyby tak jedne i drugie… cóż, nerek by nie starczyło

No fajno, fajno, ale miało być chyba o najnowszych, flagowych FADach? No i jest, przecież jest jak najbardziej. Zdradziłem finał? No oczywiście, tradycyjnie, wszystko wypaplam na wstępie, no znaczy nie wszystko, tylko konkluzję, właśnie – finał – zdradzę. Także, jak kogoś męczy, może już sobie resztę darować (skupiając się na dźwiękach, jakie wydobywają się z jakiejś zacnej muszli), a Ci, którzy jednak z miłą chęcią to wyjaśniam powody tak wysokiego umieszczenia tych słuchawek w swoim rankingu w rozwinięciu. Wspomnę tylko jeszcze, że pierwszy wariant D8000 nie załapałby się, albo też okupowałby ostatnie miejsca na liście 8 tysięczników (nie, nie załapałby się)… tamte słuchawki nie zwróciły mojej uwagi, były bardzo inne, a przecież to tylko kwestia strojenia TYCH SAMYCH przetworników. Porównanie jakiego dokonałem na spokojnie w domowych pieleszach (wcześniej, jako wskazówka, było kilkadziesiąt minut z wygrzanymi egz. na AVS 2019) utwierdziły mnie tylko w tym, że od szczytów do przepaści krótka droga (w sensie, że coś nas chwyta i zachwyca, a coś przechodzi …bez echa, zupełnie bez). Im więcej, tym większe wątpliwości, tym wszystko staje się coraz bardziej… nie wiem… względne? Może to właśnie to, może w tym zalewie propozycji, produktów na kopy, powinniśmy sami sobie powiedzieć (w końcu) pass? Lepsze wrogiem dobrego? Niestety, na nasze nieszczęście, tak to w tym hobby nie działa. To może inaczej – jest mój dźwięk, tylko to, jak pożądliwie wracam do efektora, to już jest TO i po co w sumie drążyć? Ehh można tak się kręcić, próbując złapać ogonek, jak moja kotka Yuki, która z uporem goniła sama siebie, no można tak. Dobra, dość bablania, czas na konkrety.

FADy D8000 Pro Edition są tak dobre, bo…

Z tyłu XLR, z przodu XLR i dwa najwyższe ośmiotysięczniki na macie… 

FADy przewijały się na łamach HDO, choć delikatnie, raczej mocno wybiórczo, ale jednak. Z samymi słuchawkami tego producenta stykałem się dość często, wyrobiłem sobie o nich zdanie, zupełnie bez żadnych oczekiwań, z otwartą (pustą, he, he) głową rozpocząłem przygodę z tytułowym modelem. To znaczy, chronologicznie, tak to było do chwili odwiedzin stoiska producenta na zeszłorocznych AVSach. Najpierw słuchałem niewygrzanych, bez przebiegu i właściwie na tym mógłbym skończyć (nie biorąc na warsztat, albo kiedyś „przy okazji”), ale trafiło się miejsce do porównań starszych z nowymi (bez Pro i Pro), te nowe były wcześniej wygrzane u Ryki, no i zamiast paru minut zrobiło się kilkadziesiąt. Nie, nie to, że te D8000 Pro Edition wtedy pokazały swoją genialność, bo nie pokazały (jeszcze), a powód dla którego zaintrygowały to porównanie z poprzednikami (słuchanymi także przy innych okazjach, wcześniej). Dla mnie niebo a ziemia. Byłem w szoku jak mogą aż tak różnić się słuchawki, które choć konstrukcyjnie oczywiście inne to jednak przetwornikowo tożsame, „tylko” inaczej zestrojone, a …no jakże odmienne, jakże różne w smaku. Także to było COŚ. Szybko udałem się do Pani Agnieszki i od słowa do słowa umówiliśmy się, że jak będzie długi slot (u mnie nie ma testów 2 tygodniowych, bo to nie ma sensu, jakiś szybkich, sprinterskich, pseudo niewiadomo co) to „biere”. Słuchawki trafiły na długo (Mmm!) i im dalej tym bardziej, tym mocniej udowadniały, że „wystarczyło” strojenie (rzecz jasna nie wystarczyło, bo muszle, bo pałąk, bo cała ważna otoczka uległa tu zmianie) i klękajcie narody. To było odkrywanie, nie od pierwszego posłuchania, ale po pewnym czasie emocje wzięły górę zdecydowanie, a rozpacz gdy pakowałem do pudła, by odesłać, była prawdziwa, nie udawana ;-) Nie, nie były/są dla mnie lepsze od HEków najnowszych. Były/są inne. Wyborne, znakomite, ale inne i – jednak – słuchawkowe, to znaczy, że po nałożeniu wiedziałem, że mam słuchawki na uszach (co w przypadku HEKów SE już takie oczywiste nie jest i tylko na nich mam ułudę, że to dźwięk nie-słuchawkowy i to bezapelacyjnie nie). Obiecywałem wielki test flagowców (patrz wcześniejszy megatest), jak widzicie nie unikam porównywania, jeszcze poniżej będzie o tym – choć nieco bardziej zdawkowo niż w przygotowywanym megateście – w niniejszym wpisie skupię się przede wszystkim na nowych FADach, ale w kontekście. 

   

Trochę o budowie, o technikaliach zatem. Na początek krótko o specyfikacji:

  • Obudowa: aluminium + magnez
  • Przetworniki: AFDS planarne magnetyczne
  • Czułość: 98dB/mW
  • Impedancja: 60 Ω
  • Przewody: 1,5 m + 3 m
  • Waga: 523 g

Testowane były z opcjonalnym, firmowym okablowaniem (srebro, duży jacek oraz XLR), które już na wstępie warto rozważyć. Nie są to słuchawki bardzo trudne do wysterowania, ale potrzebują nie lichego źródła / ampa, z czymś mało wyrafinowanym nie pokażą swoich możliwości. Różnicują do czego są podpięte, także nie ma drogi na skróty, trzeba zapewnić odpowiednie warunki, by uzyskać optymalne brzmienie. Jak już wspominałem nic się nie zmieniło (a przynajmniej producent o niczym takim nie informuje) w zakresie przetworników. To 50mm przetworniki z autorskim opracowaniem, które występowało w wersji bez pro - Systemem Stabilizującej Strefy Powietrznej AFDS. Mówiąc w skrócie nie tylko membrana, dalece nie tylko, odgrywa tutaj „pierwszoplanową rolę”. Mamy komorę wyposażoną w system regulujący przepływ powietrza, co pozwala na optymalną pracę znacznie bardziej wymagających od klasycznych, dynamicznych, planarnych membran. Te, zamiast wysokich drgań, bardzo dużych wychyleń, wymaganych szczególnie przy odtwarzaniu niskich tonów, pracują znacznie mniej wysiłkowo. To zasługa wspomnianego AFDS właśnie. Także słuchawki są w sposób oryginalny wentylowane, jako takie możemy zakwalifikować je do grona modeli otwartych (z zastrzeżeniami, o czym dalej), sama membrana podczas pracy nie styka się z magnesami, jest ultracienka (cieńsza od konkurencji, może poza HiFiMANami), dodatkowo elektrody na powierzchni membrany nie są – jak wszędzie indziej – napylone, czy naklejone, a wytrawione, stanowiąc integralną część „wykonawczą” przetwornika. Sumując – mamy to, co było, tylko inaczej zestrojone i według mnie właśnie teraz, właśnie w Pro, pokazujące cały, ogromny potencjał, firmowego rozwiązania. Model bez Pro wg. mnie zwyczajnie nie korzystał z pełnych możliwości tego ciekawego, opisanego powyżej, patentu. Słuchawki nie były zbyt dynamiczne, raczej siła spokoju, raczej opanowanie, ale bez pazura, bez nuty szaleństwa… wróć… bez nuty wprawiającej w stan zniewolenia. Ewidentnie dało się to odczuć na AVS, gdy miałem sposobność porównać obie bezpośrednio, miałem także możliwości posłuchania modelu bez Pro w Premium Sound, takiego długiego posłuchania i cóż.

I można tak, spokojnie, dotrwać do końca zarazy

Teraz udało się to, co się wcześniej nie udało. Są bardziej żywe, energetyczne, grają zdecydowanie swobodniej od poprzedniego modelu. Brzmią ciemniej, bardziej ofensywnie, zdecydowanie bardziej i do tego bas jest w nich z gatunku takiego, jaki lubię (się odezwał, bass-head ;) ). Pytałem parę razy, już po porównaniu, nie tylko Panią Agnieszkę, ale także Maestro Nobumasę, czy aby nic nie zmienili, że może materiały jakieś inne, albo może też jednak w muszlach coś pozmieniali (modyfikacja wspomnianego AFDS)… ale nie, nic, tylko inaczej zestrojono te słuchawki (czyli zmieniono – zgaduję – ułożenie wspomnianych elektrod. Niby nic, a efekt diametralnie różny. No, no – po mojemu poszli w kierunku uniwersalności brzmienia, a nie plumkania (dobra, przesadzam, po prostu model bez Pro zupełnie od mnie nie przemówił, dlatego tak po nim jadę, subiektywnie znaczy się bardzo) i to po prostu słychać od razu. Co więcej, dla mnie to zmiany jednoznacznie pozytywne, bo dające dźwięk niezwykle ekspresyjny, angażujący, choć – jak wspomniałem – do pełni zapoznania się, wymagający czasu. Aby w pełni docenić trzeba dać tym słuchawkom czas, na wstępie czujemy, że to świetne granie, ale potem…

Wspomniałem o „pół-otwartości”? Wspomniałem. No właśnie, to jest pewnie jedna z wuderwaffe tych nauszników. Wiecie, planarne, zamknięte, to zazwyczaj tak, ale… nie ma tej otwartości, sam przetwornik nie pracuje w optymalnych dla siebie warunkach, po prostu robimy coś, co wymusza pewien kompromis już na wstępie. A przecież zamknięte = odcięte, uniezależnione od tego, co na zewnątrz, fokusujące dźwięk (co może, ale nie musi być zaletą). Tu mamy z jednej strony własny patent na wentylowanie, z drugiej obudowa muszli, cała ta, masywna w formie, aluminiowa konstrukcja zamykająca i usztywniająca całość pozwala na – właśnie – na uporządkowanie z pewnym tłumieniem, na uzyskanie pewnego… optimum (?) w zakresie pracy przetworników w komorze. Tak to mi się widzi, może błądzę, jak tak – można śmiało zwrócić uwagę – ale opisane powyżej zabiegi w odsłonie Pro dają to potem, a to potem to:

- fenomenalna rozdzielczość, bogactwo treści, podane kompletnie bez wysiłku, niejako przy okazji (ale jest i robi, oj robi)
- przejrzystość, czystość, w najmniejszym stopniu nie stępiona kręceniem gałki mocno w prawo. Te słuchawki grają też głośno, bardzo głośno i niebywale – właśnie – czysto
- koherentność przekazu, tu nie ma żadnych „ale” odnośnie całego pasma. Są lepsze na górze (precyzja, bez żadnego kłucia), grają niebywale dobrze na dolnych zakresach (znowu lepiej od modelu bez Pro zdecydowanie), no i ta średnica, niżej osadzona, jakby nie patrzeć po ciemnej stronie mocy jesteśmy, ale – co ciekawe – tu też jest bardziej angażująco, mimo że jaśniejsze D8000 grały średnicę – ogólnie rzecz biorąc – bardzo pięknie

To trzy składowe wybornie smakowitego dania. Jest jeszcze kwestia świetnej, trójwymiarowej sceny, ekstraordynaryjnych umiejętności w zakresie scenicznym, przestrzennym, ale… to nadal są słuchawki, wyborne, tak w tej materii, ale słuchawki. Dla mnie HEki SE potrafią tu więcej, po prostu słuchawkami (często takie wrażenie miałem) odnośnie basiora oraz przestrzeni no nie są, czarują tak, że nie są, wymykają się temu, co przyjmujemy za fizyczne ograniczenia materii, tylko z nimi miałem tak dojmujące, tak onieśmielające doświadczenie. Także, gdyby nie HiFiMANy, pewnie bym peany wygłaszał ws. holografii tytułowych, pewnie tak. Jest jednak tak, że mogłem te nauszniki ze sobą przez długi czas skonfrontować i na moje ucho różnica jest oczywista (choć to samo w sobie jest – posłuchajcie koniecznie – niebywałe… przecież słuchawki, nie kolumny i tak sobie to powtarzałem z HiFiMANami w kółko, słuchając muzyki z rozdziawioną buzią).

Dobrze zadbać o zaplecze: SPL Phonitor Xe

To, co tutaj na pewno urzeka to naturalność reprodukcji, to jak to wszystko jest kulturalnie, bez żadnego silenia się, bez sztuczek, dokładnie TAK uskuteczniane. Słuchawki pracują bez żadnego uciekania się w zabawy z DSP jak …kolumny, które mi zniknęli po zabawach z systemem DiRAC. Mhm, tu też takie coś zachodzi, znaczy jest wybornie, już nie skupiamy się, czy nie analizujemy, bo płynie swobodnie, bo JEST i to jest właśnie ta najwyższa forma pożądliwości osiągana na naj, najlepszych efektorach, wciągająca i przykuwająca bez reszty, tyle że bez zjazdu szczęki w dół, gdy dźwięk się nam „obiektuje”, mamy sferę, jakiś zupełnie niespodziewany pogłos, którego na słuchawkach po prostu nie powinniśmy doświadczyć, a jednak. Mhm. HiFiMANy. Z basem jest natomiast tak, że stawiałbym tu (jednak) znak równości. To inaczej jest na FADach pokazywane, ale też z całym bogactwem, wielopoziomową głębią, rozpiętością tonalną. Może w najnowszych tysięcznikach jest ten bas nieco, ale naprawdę nieco szybszy (zajebiście szybki jest, po prawdzie, nigdy takiego czegoś na słuchawach nie słyszałem!).

 

Najlepiej po balansie z interfejsem pro, będzie tak, jak opisano…

Tak czy siak, jak wyżej, to jak te słuchawki potrafią pokazać bogactwo brzmieniowe, umiejscowić wydarzenia na scenie, wejść w szczegół bez żadnego wysiłku i tak naturalnie, tak bez niebywale precyzyjnie, a jednocześnie nienarzucająco …to no, no naprawdę gromkie brawa! Tu instrumenty mają bryły, wyczuwany to, jest obraz trójwymiarowy, do tego dochodzi jeszcze malowanie wielobarwne, wyraźnie odczuwalne bogactwo tekstur, warstw, tego co stanowi „otoczkę”. Z pewnością mało które ze słuchawek potrafią brzmieć na takim poziomie immersji. Może Głębie, tu bym celował, bo też miałem wielokolorowo po sesji, no może. Wyciągane wciąż HiFiMANy takie nie są, one robią to inaczej, o czym wspominałem w recenzji HEKów, a może dokładniej, precyzyjniej i w kontekście przedstawię (jeszcze) w megarecenzji. Rumuny (Empyreany) i kolejne amerykano-chińczyki (Arya) też idą w tym, wzmiankowanym powyżej, kierunku, ale nie aż tak, nie potrafią tego, co FADy w tym zakresie.

Albo tak…

Detal jest tu wszechobecny i na tym fundamencie (umiejętności) wersja Pro buduje, a dzięki strojeniu – niech będzie – uniwersalnemu w sensie pozwalającemu wybrzmieć muzyce w pełni, bez ograniczeń, w najnaturalniejszy sposób mamy do czynienia z czymś specjalnym, bardzo, bardzo rzadko spotykanym. Nie od razu, tylko trochę odkrywając to bogactwo, na pewno po długim czasie grania (a nie po wyjęciu z pudełka nówek), te FADy stanowią szczytowe osiągnięcie Japończyków. Tak jak wersja bez Pro nasuwała mi pewne analogie z K701 (repertuar, ogólnie kierunek brzmienia) tak te są chyba najbardziej w każdej praktycznie dziedzinie blisko referencji. Tak, to słychać, ale też jako bliskie doskonałości (jakbyśmy jej nie definiowali) pewnych rzeczy nie potrafią wg. mnie, jednak i jednoznacznie nie, jak Mount Everesty. Te może nie są bezwględnym championami, tak jak FADy bliskie w każdej dyscyplinie, ale mają to o czym gardłowałem – coś absolutnie unikalnego i kompletnie niespodziewanego. Także u mnie numer dwa, z rzeczy do uzupełnienia opisu i z obowiązku – etui raczej nie woła, kosztujemy 17 tysięcy (+), kable jak na wstępie do zakupu dodatkowo, wygoda bez zarzutu, do długich sesji w sam raz, materiałowo-wykończeniowo zaś same klasa czy precyzyjniej ekstraklasa, czyli dokładnie to, czego byśmy się po takich drogich słuchawkach spodziewali.

 

…właśnie vide Egoista

Właśnie. Cena. Czy są tyle warte? Oczywiście, że nie. Tak jak każde słuchawki, wg. mnie, nie powinny przekraczać umownej granicy 10 000 pln, bo dalej to już kompletny odpał. To tylko taka moja osobista opinia, pamiętam jak parę lat temu zbliżaliśmy się do tej – wzmiankowanej – granicy. I to był dla mnie poziom trudny do zaakceptowania (wtedy), uważałem że taki efektor nie ma prawa kosztować więcej niż dobre hajfajowe kolumny (5-6k). Widać, zrewidowałem i przesunąłem granicę, czy znowu ją zatem przesunę? Nie wiem, albo inaczej… jak to zrobię, to będzie to oznaczało, że żadne granice tu nie obowiązują, że można wołać i 30 i 50 tysięcy za coś, co nakładamy na uszy. Tego rzecz jasna ani sobie, ani Wam nie życzę. Kierunek obrany przez wielu producentów specjalizujących się w nausznicach uważam prywatnie za szkodliwy (trudno go uzasadnić progresem technologiczno-jakościowym). No ale takie są prawa rynku – jak jest popyt to i podaż jest, a że klient chce i godzi się na kolejne zera to… one się pojawiają na metce. Znaczek się należy, to oczywiste, tylko jaki? No właśnie. Myślałem o tym dłuższą chwilę, bo polecamy czy wybór redakcji to oczywista, oczywistość, a „koniec drogi” to …no właśnie, to jakby dla słuchawek tego kalibru też w pełni uzasadniony laur. W sumie, patrząc przez pryzmat egoistycznych wyborów, preferencji tym końcem są dla mnie (wiadomo co), ale… FADy mogą być traktowane w takich okolicznościach przyrody jako alternatywa, szczególnie dla kogoś nie skręconego na punkcie przestrzeni i niskich jak niżej podpisany. To tutaj jest wyborne, tyle że jeszcze słuchawkowe. Dla szczęśliwego nabywcy bez różnicy, jestem jakoś spokojny, że bez żadnej różnicy, dla mnie jak wspomniałem…

No brawo.

Final Audio Design D8000 Pro Edition cena 17290 zł

- bez wysiłku, całe pasmo, wybornie, tu jest naprawdę wszystko na swoim miejscu
- czysto, niebywale rozdzielczo, detal, ale znowu, bez wysiłku, naturalnie
- wybitna sceneria, przestrzenność oszałamiająca, gdyby nie HEKi nowe…
- co składa się na angażujące, w pełni absorbujące brzmienie, tak, niech będzie bardzo muzykalne, bardzo
- tekstury, to pomiędzy, ciemna charakterystyka nadająca wyrafinowania (ostatecznie)
- znikanie, tak, ale dźwięk zdefiniowany jednak słuchawkowo, nie pomylimy z kolumną (dużą)
- same słuchawki: budowa, patenty, materiały, wykonanie… tak, tak, tak i tak
- ergonomia na plus, wygodne bardzo, przyjemne w długim zażywaniu
- uniwersalne repertuarowo 

- drogie jak jasna cholera
- duże, w sensie, nie bardzo nadające się (gabarytowo) do wycieczek
- wymagające adekwatnego toru, w tym sensie że nie z byle czego i nie z byle czym i nie byle co. Tragedii może nie będzie, ale szkoda wielka, bo tylko części posmakujemy, nie całości
- mimo wysokiej ceny, okablowanie dodatkowo trzeba, samo etui praktyczne, solidne, ale takie niedopasowane do metki z lekka

Podziękowania za ponadstandardowo długi czas wypożyczenia
Dōmo arigatō! :D

Autor: Antoni Woźniak

 

HiFiMANy Susvarna musiały oddać pola D8000 Pro… FADy zdecydowanie!

Zadbasz o „wsad”, zostaniesz wynagrodzony

Setup

W nawiasach linki do recenzji

Software: front-end ROON (tutajtutaj i tu) (porównawczo AudioGate (opis w tym miejscu)) @ OSX 10.14 & Win10 oraz Daphile OS (zintegrowany z Roon Core i soute)

• DAC: Korg DS-DAC-100 (nasz test), Arcam rDAC (nasz test), M2Tech hiFace DAC (nasz test), thunderboltowy interfejs audio TAC-2 ZOOM & Elgato hub/dock (nasz test), Encore mDSD (test), HIDIZS S8, SMSL M500 & Idea DAC, plus przez chwilę takie źródła jak Audiobyte BlackDragon (test), Cocktail Audio HA500H (test) oraz SPL Phonitor XE

• Główne źródła cyfrowo-komputerowe/endpointy/: iMac (Roon CORE), porównawczo Squeezebox Touch (nasz test), MacBook Air (Roon Bridge), MiniX FookoPC (Roon Bridge / foobar / Audiogate miniPC pod audio patrz test) oraz  terminale HP (Daphile)

• Konwerter USB-SPDIF: M2Tech hiFace Two (nasz test)

• Uzupełniające źródła cyfrowe: PlayStation 3 (dla SACD & BD Audio), Toshiba E-1 (HD-DVD koncerty), 2 x Chromecast Audio (nasz test) oraz odtwarzacz CDA Onkyo C-705TX w gabinecie

• Źródło analogowe: gramofon NAD 5120 (odbudowany i zmodyfikowany)

• Bufor lampowy DIY (na wyjściach CDA Onkyo)

• Wzmacniacze słuchawkowe: Musical Fidelity M1HPA (nasz test), MiniWatt (jw) N3 @ 12u7x Brimar BVA CV4035 (NOS) & EL84 TELAM (NOS) (router głośnikowy BTech z wyj. słuchawkowym 6.3mm)… porównawczo z (jako główny amp nausznikowy w teście) Woo Audio WA8 Eclipse, Audiobyte Black Dragon oraz Cocktail Audio HA-500H

• Słuchawki: AKG K701 (nasz test), Sennheiser HD650 (też balans), HiFiMan HE-400 (nasz test) oraz Audeze LCD-3 (też balans) (nasz test), HiFiMAN Sundara (test)

• Okablowanie: Supra DAC, Dual, USB oraz Trico (analog, cyfra), Procab (analog – głośnikowe), Prolink (cyfra), Belkin (cyfra -> USB), Audioquest Evergreen (analog), Melodika (cyfra, interkonekt oraz głośnikowe – system), HiFiMAN HE-Adapter (XLR), okablowanie ProCaba (XLR, TRS), okablowanie oryginalne Audeze (balans), kabel na zamówienie dla HD-650 (balans)

• Routery audio: Beresford TC-7220 (nasz test), przełączniki źródeł ProJect Switch Box x2 (nasz test), krosownica HDMI oraz switcher głośnikowy BT z wyjściem @ duży jack, thunderboltowy hub Elgato (test) z wyprowadzonym interfejsem po piorunie do drugiej strefy (z gabinet @ salon) oraz jako aktywny hub USB dla przetworników w pokoju dziennym (kontroler w hubie, nie na płycie, jak dedykowany, komunikujący się point-to-point po piorunie z iMakiem)

• Zasilanie: Tomanek ULPS dla rDAC & SB Touch (nasz test), listwa APC (SA PF-8), listwa Tomanek TAP6 (test), listwa TAP8 z DC blockerem (test) oraz TAP4 (test),  kable Supra LoRad

Plus zaplecze, sprzęt udostępniony w salonie Premium Sound, patrz tekst, zdjęcia… Egoista 845, Lumin T2, ROCKNA WAVEDREAM, OPPO BDP-205

Dodaj komentarz