LogowanieZarejestruj się
News

Czysta rozkosz: LCD-3… nasz test, opinia o topowych ortodynamikach Audeze

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Audeze LCD3 #23

Miałem szczęście mieć na uszach większość z topowych słuchawek jakie są / były oferowane na rynku. Wiele z nich brzmiało świetnie, wiele mogłoby swobodnie stanowić docelowy wybór dla osób, którym nie jest wszystko jedno. Ze słuchawkami jest o tyle prościej (niż z innymi produktami audio), że nie ma w ich przypadku tylu zmiennych, wiele rzeczy można pominąć – po pierwsze akustyka pomieszczenia (sprawa arcyważna, tutaj jesteśmy w pełni zwolnieni z odpowiedniego dopasowania pomieszczenia), po drugie… kable… owszem, jakieś będą potrzebne, ale nie mówimy o kilku, kilkunastu przewodach, a co najwyżej o trzech kompletach. Oczywiście dobór właściwego źródła, wzmacniacz (tutaj element wymagający szczególnej uwagi, atencji – głośniki można dobrze wysterować za pomocą budżetówki, czegoś zupełnie pospolitego, z wzmacniaczem słuchawkowym, moim zdaniem, nie jest tak łatwo, prosto) to konieczne zaplecze, aby zapewnić sobie optymalne warunki, aby efekt był najlepszy z najlepszych. Obecnie coraz częściej mamy do czynienia ze zintegrowanymi rozwiązaniami – wzmacniacze słuchawkowe, to także cyfrowo/analogowe preampy, to często przetworniki pod komputer i inne źródła cyfrowe, a nawet przedwzmacniacze gramofonowe. Tranzystory, lampy, zbalansowane tory… czego tutaj nie ma. Ba, bywa, że taki kombajn może w ogóle pełnić funkcję autonomicznego źródła/wzmacniacza dla słuchawek. Wybór jest obecnie gigantyczny, mamy do czynienia z prawdziwą klęską urodzaju. I nic dziwnego, dzisiaj najlepiej sprzedającym się produktem audio są bez wątpienia słuchawki. To widać po ogromnym zainteresowaniu jakim cieszy się ten segment, zarówno ze strony klientów, jak i producentów, w tym takich producentów, którzy do tej pory kojarzyli się z zupełnie innymi produktami. I dobrze, mamy wybór, na rynku znajdziemy setki propozycji, jednak mam (biorąc pod uwagę doświadczenie, osłuchanie) nieodparte wrażenie, że coś zrobione naprawdę dobrze, naprawdę bez żadnych ale, to coś co wyszło od kogoś, kto specjalizuje się w tej tematyce, kto przykłada całą uwagę do projektowania, konstruowania tego jednego, jedynego produktu, który ma zastąpić nam kolumny, być – jak niektórzy złośliwie dodają – erzacem dla zestawu głośnikowego, czymś co (znowu słyszę głosy złośliwców) nigdy nie zaprezentuje tego, co głośniki za (…) tysięcy, set złotych (…piszę to wszystko, by podkreślić, że wybór słuchawek jako głównego, albo referencyjnego (w sensie, najlepszego) źródła przyjemności z obcowania z muzyką wiąże się z dużo niższymi kosztami w porównaniu do tradycyjnego systemu HiFi/High-End).

Specjalizacja to przede wszystkim przeznaczenie wszelkich zasobów, pieniędzy na produkt, który ma w zamierzeniach być doskonały. Bo jak nie będzie, to firma popłynie, nie będzie rentowna, po prostu padnie. Owszem, są wyjątki od tej reguły (literka b), jednakże zazwyczaj to się sprawdza, ktoś kto zjadł zęby, ktoś dla którego – w tym wypadku – słuchawki, stanowią jedyne źródło przychodów, nie może sobie pozwolić na bylejakość. Szczególnie wtedy nie może, gdy chce za swoje wyroby kilka tysięcy złotych. Słuchawki – jak niejednokrotnie pisałem – dają nam możliwość słuchania muzyki na poziomie high-endowym (rozwinę temat opisując poniżej, w rozwinięciu LCD-3) za wielokrotnie niższe sumy, niż w przypadku zestawów stereo opartych o wzmacniacze, kolumny, źródła. Oczywiście nie każdy tak chce, nie każdy „poważa” słuchanie za pośrednictwem czegoś na uszach. Czasami jest to blokada psychiczna, czasami zwyczajnie czegoś w tym wszystkim brakuje i …nie zawracamy sobie głowy tematem. To zrozumiałe, ja to doskonale rozumiem i nie uważam, że to błędne, czy gorsze podejście, nie wartościuję, nie oceniam. Jedyne co mogę komuś w takiej sytuacji powiedzieć, to, to że coś szczególnego, szczególne doświadczenie po prostu go ominie. Tyle. Ostatnio opisywałem fantastyczny, topowy zestaw HiFiMANa… specjalisty właśnie, kogoś, kto „robi w słuchawkach”, kogoś kto w tym upatruje swojej rynkowej szansy. EF-6 z HE-6 to coś wyjątkowego, ale …zupełnie innego od opisywanych w niniejszej recenzji LCD-3.

To dwa światy, niby odległe (bo i tak jest w istocie), a jednocześnie ze wspólnym mianownikiem, wspólnym mianownikiem którym jest wyjątkowe brzmienie, wielka radość z obcowania z takimi słuchawkami na uszach, słuchania za ich pośrednictwem muzyki. LCD-3 są wyjątkowe, są fantastyczne, są – cóż- jednymi z najkosztowniejszych słuchawek na rynku. To jeszcze nie poziom systemu słuchawkowego Staksa z najwyższej półki, ale te siedem i pół tysiąca to już suma konkretna. W kontekście tego, co dostajemy, odważę się na opinię, że to wcale nie wygórowana kwota, a dla kogoś, kto jednak uznałby że tyle za słuchawki nie da dobra informacja, czy nawet bardzo dobra. Pamiętacie test LCD-2? Te słuchawki nie są tak dobre jak trójki, ale w kontekście tego, co oferują, tego co potrafią oraz ceny (używane nawet 2,5-3k) to zwyczajnie okazja. Ortodynamiki Audeze to czysta rozkosz dla kogoś, kto poszukuje maksymalnie analogowego, ciepłego przekazu, bogatej barwy dźwięku, średnicy w której można się na zabój zakochać. Takie właśnie są te słuchawki. Nie będziemy mieli basiora, choć bas jest w tym wypadku tak dobry, tak wielowymiarowy, tak dobrze trzymany w ryzach, że nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mógł coś w tej mierze LCD-kom zarzucić, nie będzie „stekami watów po uszach”, choć potrafią zagrać mocno, dynamika też niczego sobie. No i już piszę o brzmieniu, już się zachwycam, a przecież to miał być wstępniak, a nie sama recenzja… Nic nie poradzę, te słuchawki całkowicie mną owładnęły, jestem w ich mocy, może dlatego, że właśnie takie brzmienie, taki sposób przekazu najbardziej jest mi bliski. Może dlatego właśnie…

Konstrukcja

LCD-3 są wygodniejsze od 2-ek. Nadal mamy do czynienia z dużymi, ciężkimi nausznikami (600 g. bez kabla!), jednak zarówno pałąk, jak i pady dają poczucie większego komfortu – lepsza skóra, bardzo przyjemna w kontakcie z ciałem, pozwala w tym wypadku na wielogodzinne sesje, bez efektu zmęczenia i to mimo naprawdę sporej wagi tytułowych słuchawek. Sama konstrukcja jest zbliżona do numeru 2, odpinane, 4 pinowe okablowanie, duże gniazda pod kątem, zastosowano bardziej ekskluzywne drewienko w przypadku muszli (choć wersja różana dwójek jest wg. mnie najładniejsza). To wszystko przekłada się na dużo wyższą cenę i tutaj od razu rodzi się pytanie czy warto. Patrząc na kwestie związane z samą budową, wygodą, ten znaczny wzrost nie za bardzo mi tu pasuje, szczególnie że model o oczko niżej jest od strony brzmieniowej produktem niemalże doskonałym. Doskonałym w tym sensie, że za zbliżone pieniądze trudno będzie kupić słuchawki, które potrafią tak czarującą przenieść nas do gęstego od dymu klubu, gdzie odbywa się (właśnie) muzyczny spektakl. Pamiętam, że mając dwójki testowałem równocześnie Pandory Hope VI (Final Audio Design). Świetne słuchawki, jednak dwójki skutecznie mnie omotały, miałem jednak wtedy dobry punkt odniesienia (cenowo, przed obniżką, Pandory kosztowały zbliżone pieniądze). Tym razem miałem unikalną możliwość porównania topowych konstrukcji planarnych – LCD-3 z HE-6 i powiem szczerze, ideałem, wg. mnie zamknięciem tematu „jakie by tu słuchawki założyć na łeb” stanowi tandem złożony z topowych Audeze oraz HiFiMANów. Taki zestaw wraz z EF-6 (koniecznie!) oraz (niestety – portfel wydrenowany) wzmacniacza pod LCD może oznaczać koniec poszukiwań dźwięku idealnego z tego co na uszach, bo szczerze… nie widzę niczego, co potrafiłoby w taki sposób zagrać z konstrukcji dostępnych na rynku.

Słuchawki nie są tak trudne do wysterowania jak HE-6, jednak 15 watów jakimi można zasilić tytułowy model robią wrażenie. Innymi słowy bez żadnych ale, można trójki podpiąć do gniazd głośnikowych, szczególnie w przypadku lampowego wzmacniacza… co może okazać się strzałem w dziesiątkę. Optymalnie w instrukcji podano zakres od 1 do 4 W. Impedancja wynosi aż 110 Ω, przy bardzo wysokiej skuteczności – 93dB/1mW. Pasmo przenoszenia prawdziwie wyczynowe od 5 Hz do 50 kHz przy niskich zniekształceniach. Dołączone okablowanie można uznać za docelowe, to wysokiej jakości przewody, jeden zakończony zbalansowanym gniazdem XLR, drugi klasycznym dużym jackiem. Eksperymentować, kto komu zabroni, można, ale według mnie nie ma takiej potrzeby, bo firmowy zestaw gwarantuje wyciśnięcie maksimum rozkoszy, a ewentualne zmiany mogą po pierwsze coś popsuć, po drugie raczej zmodyfikować, a nie poprawić brzmienie. To dobra wiadomość, bo kupując te słuchawki, kupujemy coś nie wymagającego kosztownych zmian, zakupu dodatków …tutaj wszystko jest w komplecie, łącznie z odpowiednim opakowaniem (wolę militarną walizę, ze względu na brak obaw co do uszkodzenia drogocennej zawartości jak i samej skrzynki – można wszakże zamówić wersję wykonaną na wysoki połysk, z lakierowanym drewienkiem, taką elegancką, znaczy się), akcesoriami do czyszczenia etc.

Co czyni te słuchawki wyjątkowymi, patrząc na budowę, konstrukcję? Według producenta ten model dysponuje membraną, na którą mogą oddziaływać dużo większe siły niż w przypadku innych, firmowych konstrukcji. Najdłuższa cewka przetwornika oznaczać ma w praktyce ogromny zapas (patrz, wzmiankowana moc, podawana do przetworników) jaki mają te nauszniki, zapas pozwalający na granie bez ograniczeń, bez zniekształceń, przy czym w przypadku trójek wcale nie oznacza to konieczności podpięcia małej elektrowni (jak w przypadku HE-6, które dopiero wtedy pokazują na co je tak naprawdę stać). Mamy tutaj finezję, wyrafinowanie, połączone – właśnie – z brakiem ograniczeń, czyli można uznać przetestowane słuchawki za bardziej uniwersalne, dające szersze możliwości odnośnie doboru wzmacniacza. I tak jest w istocie, co rzecz jasna wcale nie oznacza, że Audeze zagrają z każdym wzmacniacze, tutaj także ważne jest dopasowanie, jak pisałem w przypadku HF-6, to nie był wg. mojej opinii optymalny wybór dla tej konstrukcji, na pewno szukałbym gdzie indziej. Tym „gdzie indziej” był u mnie lampowy Schiit (niestety przez chwilę) oraz Musical Fidelity M1HPA. To właśnie ten drugi wzmacniacz okazał się (mimo braku gniazd zbalansowanych, które warto wykorzystać, gdy amplifikacja oraz źródło pozwalają) bardzo dobrym partnerem dla trójek. Wiem, że będę musiał podpiąć je pod lampkę i to najlepiej jakiś kilkuwatowy, wzmacniaczyk zdolny do wygenerowania 4-10W, jakiś SET. Nie spodziewam się uzyskać lepszej dynamiki, bo akurat M1HPA oferują w tym zakresie wyjątkowo dużo i odnośnie tranzystora, takiego nie drogiego tranzystora, to właśnie ten konkretnie model amplifikacji uważam za bardzo trafny wybór pod te słuchawki, ale biorąc pod uwagę cechy brzmienia jakie wysuwają się na pierwszy plan w przypadku trójek, lampka może być dokładnie tym, czego nam potrzeba. To jednak nie zamyka tematu, bo jw. ten model jest otwarty na poszukiwania, można poprzez wybór wzmacniacza kształtować brzmienie, kształtować w ramach pewnego ustalonego porządku, bardzo, podkreślam bardzo bogatego, pięknego, spektakularnego przekazu, który może podlegać subtelnym zmianom, można pokreślić pewne cechy, można – dostarczając odpowiednią moc – uwypuklić to, co stanowi tutaj esencję, charakteryzuje charakter tych słuchawek.

 

Sama rozkosz – brzmienie

Będzie to bardzo subiektywny opis. Bardzo, bo te słuchawki wpisują się w „moje granie”, w to co najbardziej lubię, czego szukam w przypadku sprzętu audio, tego w jaki sposób reprodukowana jest muzyka. Innymi słowy, nie jestem tutaj obiektywny, bo nie dla każdego akurat to jest najważniejsze, albo inaczej, niektórzy zwróciliby uwagę na inne, pożądane przez siebie cechy, być może studząc mój entuzjazm. Ja to rozumiem i proszę o wyrozumiałość, bo w sumie to jeden z niewielu produktów, który „chodzi za mną”, który działa na zasadzie magnezu… kiedy chcę czegoś posłuchać dla czystej przyjemności, mam ochotę na muzyczną ucztę bez żadnych zobowiązań (bo trzeba to sprawdzić, tamto porównać, krytycznie odnieść się do źródła, materiału itd. itp.) to sięgam po trójki. Nie oznacza to, że inne słuchawki dla mnie nie istnieją. Nie przestanę słuchać muzyki za pośrednictwem HD-650, bo zwyczajnie uwielbiam ich gęstą, mroczną naturę, niektóre gatunki słucham tylko za ich pomocą, to samo mogę powiedzieć o AKG, szczególnie po ostatnich modyfikacjach toru. K701 czy także ostatnio często zakładane na uszy HE-400 (tutaj w opcji mobilnej, oswoiłem się z tym gabarytem i choć wyglądam pewnie pociesznie, to właśnie czterysetki towarzyszą mi w drodze, gdy akurat nie ma na tapecie jakich dokanałówek) to nadal moja ścisła czołówka, ale… ale… ale LCD-3 to coś specjalnego. Specjalnego w tym sensie, że bez względu na repertuar, biorę udział w angażującym mnie, słuchacza, bez reszty, spektaklu – nigdy nie jestem obojętny, nigdy nie słucham w tle, nigdy nie słucham analitycznie (w sensie bez zaangażowania, na chłodno) mając na uszach topowe Audeze. Tak się po prostu nie da i to jest moi drodzy coś naprawdę wyjątkowego. Te słuchawki to ja, muzyka i nic innego się nie liczy. I nie chodzi o to, że to dźwięk skończenie doskonały. Nie. To dźwięk skończenie wciągający, który nie wypuszcza z objęć aż płyta dobiegnie końca. Tutaj nikt nie bierze jeńców, proszę uważać, bo gwarantuję, że nie tylko będziemy uzależnieni, ale jeszcze dodatkowo będziemy uzależnieni chorobliwie, to znaczy trudno będzie oderwać się od tych słuchawek, wymagać to będzie naprawdę silnej woli.

Jak to by tu opisać, nie dryfując w stronę banału, technicznego, suchego opisu? To brzmienie kompletne (jak w HE-6), które chłoniemy bez mała całym sobą, to brzmienie z pięknymi barwami, rysujące muzyczne pejzaże swobodnie, nie nachalnie, naturalnie, obłędnie wręcz. Obłędnie, to znaczy mamy tutaj niesamowicie angażującą średnicę, wokalizy są takie, że nie idzie tego opisać – to jest lepsze od tego, co usłyszymy na żywo, bo – nie mam wątpliwości – to kreowanie IDEALNEGO śpiewu, idealnego, to znaczy takiego, który w wyniku pracy inżynierów dźwięku jest hiper, nadnaturalny, taki… przepiękny, że aż nieprawdziwy. Niech nas jednak ta nieprawdziwość nie zwiedzie, bo tu nie chodzi o jakąś dogmatyczną prawdę, a raczej kreowanie najpiękniejszego wokalu jaki w życiu słyszałem. Jestem na to bardzo wyczulony, podświadomie tego właśnie oczekuję, tego szukam, to jest coś co robi (niżej podpisanemu) różnicę. Tutaj mogę napisać o słodyczy, o lepkości, intymności, o tym szepcie do ucha, o tym co powoduje, że zwyczajnie się zruszam. Wzruszam za każdym razem gdy słyszę piękne głosy, głosy jak wspomniałem, może odrealnione, może anielskie, nie ludzkie, ale szczerze – mam to głęboko, jakie one są – one stanowią w tym wypadku coś, za co dam się pokroić.

    

Słuchając Audeze przenoszę się do innej, lepszej rzeczywistości. Niezwykle przyjazny, relaksacyjny charakter brzmienia idzie tu w parze z wybuchem emocji (wtedy gdy trzeba), z wulkanem uczuć jakie towarzyszą słuchaniu muzyki w pełnej symbiozie: ja-pośrednik-artysta. GENIALNA SPRAWA. Bogactwo przedstawione jest tutaj na planie. Ten plan to scena. Ta scena to coś, czego nie potrafią pokazać, nigdy nie będą potrafiły, słuchawki dynamiczne. To przestrzeń, która pozwala ułożyć te wszystkie wspaniałości w odpowiedniej konstelacji (naprawdę trudno znaleźć odpowiednie słowa, bo nie jest to przestrzeń kreowana przez zestawy głośnikowe, może za wyjątkiem monitorów bliskiego pola, gdzie można dopatrywać się podobieństw w umiejętności przestrzennego grania w zestawieniu z topowymi Audeze). To jest sposób, właśnie sposób na opowiedzenie nam pewnej historii, nie jest to prawdziwa scena, nie jest to prawdziwa przestrzeń (w sensie – na żywo), ale jest to tak sugestywne, tak nieprawdopodobnie wciągające doznanie, że akceptujemy to jako coś naturalnego, prawdziwego właśnie. To podobnie jak z tą wokalizą, wiem, zdaję sobie sprawę, że jestem w jakiś sposób oszukiwany przez zmysły, że słuchawki nie mogą pewnych rzeczy przekazać w taki sposób jak głośniki, że mają swoje fizyczne ograniczenia. Tyle tylko, że tutaj mamy to inne, równoważne, porównywalne doświadczenie i naprawdę nie uważam, że należy dokonywać w tym wypadku jakiś porównań, ocen, wartościować, bo cel jest wspólny, tożsamy – to nasza przyjemność, nasze doświadczenie, nasze emocje i zaangażowanie. I z tego czarowania, z tego magikowania LCD-3 wywiązują się pierwszorzędnie, bo ja nie chcę specjalnie zastanawiać się dlaczego tak mocno to na mnie oddziałuje, czy nie jestem przypadkowo robiony w konia, oszukiwany bezwstydnie. Może i jestem, tyle tylko że nie ma to znaczenia. To jak z Matriksem i wyborem tabletki. Może i wybrałem niebieską, może tak, ale nie żałuję, więcej uważam że każdy kto spróbuje nie pożałuje. Bo tutaj jest już tylko czysta przyjemność i warto się tej rozkoszy poddać, a nie wmawiać sobie, że przecież…

Ciepło, przebogaty koloryt, „easy listening” (nie, nie chodzi mi tutaj o gatunek) są tutaj środkiem do osiągnięcia celu, namacalność, organiczność, naturalność (nadnaturalność – nie wiem, może…) to wszystko tworzy doskonały w smaku koktajl. To co powstaje jest na wskroś analogowe (posłuchajcie gramofonu w torze, koniecznie), bogate, z potężnym, dopełniającym, wielowymiarowym basem oraz nigdy nie szklistymi, nigdy nie szeleszczącymi wysokimi tonami, które są po prostu kapitalne. To właśnie ten zakres wraz ze średnicą, nie mam wątpliwości, buduje tutaj przekaz. Dół jest fantastyczny, ale stanowi dopełnienie właśnie, a całość jest tak bliska, tak namacalna, że jesteśmy gotowi przyjąć, że to nie my słuchamy muzyków, tylko sami jesteśmy …muzykami, sami jesteśmy muzyką. Znowu, patrząc obiektywnie, byłoby to jakieś odstępstwo, tworzenie odrealnionych bytów, tyle że znowu mamy to w głębokim poważaniu, bo cały przekaz działa magnetycznie, jak narkotyk. Szprycujemy się bez opamiętania, i tak stajemy się uzależnieni, mając marne szanse na odwyk (bo niby od czego? Od muzyki? Jeszcze czego!) Kobiece wokale, symfoniczna, ale też praktycznie każdy gatunek muzyki jaki serwujemy za pomocą trójek to uczta.

M1HPA to budżetowa propozycja, pewnie uda mi się coś jeszcze odkryć, ale już raczej niczego nie przewartościuję w swoich doświadczeniach, obserwacjach. LCD-3 to słuchawki skończenie świetne. Ideał nie dla każdego – co oczywiste – bo świat byłby zwyczajnie nudny, gdyby coś było idealne dla każdego. To ideał dla ludzi wyczulonych na to, o czym pisałem powyżej, dla tych, dla których akurat te cechy brzmienia są kluczowe. Te słuchawki potrafią grać potężnie, szybko reagują na to co się dzieje (bardzo dobra dynamika), ale można spokojnie wskazać parę konstrukcji, które mogłyby stawać w szranki, a nawet pokonać trójki na tych polach. Można także wskazać nauszniki, które będą niczym szkiełko i oko, zadziwią nas swoimi możliwościami ukazania wszelkich detali, bez względu na to czy sobie tego życzymy, czy nie… high-endowe Audeze to też inna parafia, choć umiejętności w tym względzie odmówić im nie można. Na pewno znajdziecie na rynku słuchawki, które dla miłośników masowania po uszkach, wszelkich basolubów będą dokładnie tym, czego poszukują, czego oczekują od czegoś, co założyli na głowę. Tak i można by jeszcze długo wymieniać, dla kogo te słuchawki może nie są, można… Ja wiem jedno, to jest właśnie to granie, TO GRANIE, które mi najbardziej leży, odpowiada. Jasna cholera.

 

Podsumowanie

Co tu można jeszcze dodać? Znaczek to jedno, a problem jaki ma autor recenzji to zupełnie inna para kaloszy. Jak to podsumować? Te słuchawki są fantastyczne. Te słuchawki (dla mnie) są bez żadnych „ale”. Ja kupuję ten dźwięk w ciemno, bo tak to właśnie wi… tak to słyszę, czy raczej tak chcę słyszeć muzykę. I LCD-3 właśnie w ten sposób mi to serwują, tak jak lubię, tak jak chcę, właśnie, dokładnie tak. Nie byłem w tym przypadku w stanie opisać Wam produktu bez emocji, na zimno, starając się być obiektywnym. Wiedziałem, przed napisaniem pierwszych słów tej recenzji, że mi się nie uda, że jestem na przegranej pozycji. Przepraszam. Nikogo nie mam zamiaru nakłaniać do zakupu, bo to naprawdę spora suma pieniędzy. Jednak proszę Was, jeżeli macie sposobność założyć te słuchawki na uszy i ich posłuchać (umówcie się na odsłuch w jakimś salonie, rezerwując minimum dwie-trzy godziny na sesję, informując o tym obsługę… to tak na wszelki wypadek, żeby potem pracownicy nie gonili was mopem czy inną miotłą) to zróbcie to. LCD-2 są świetną alternatywą, dla kogoś, kto szuka tego co powyżej. Tak dwójki są alternatywą. Ale jeżeli możecie sobie pozwolić, macie tak jak ja ustawiony odbiór, to… sami wiecie, co powinniście zrobić.

 

Audeze LCD-3 słuchawki planarne (cena: 7450 złotych)

PLUSY:
- holograficzna scena
- najlepsza średnica z nauszników jaką dane mi było usłyszeć
- całe pasmo świetne, piękne soprany, wyrafinowane basy, wszystko jest na swoim miejscu
- czyste, detaliczne, ale nie analityczne, piękne barwy, gęste (ciemne), soczyste i ciepłe a przy tym rozdzielcze granie
- bez limitów (głośno, mocno, odpowiednio szybko)
- emocje
- emocje
- emocje (można ten dźwięk porównać do pięknego, nagiego, kobiecego ciała)

MINUSY:
- cena (adekwatna wg. mnie, ale i tak boli)
- łatwiejsze w wysterowaniu od HE-6, co nie oznacza że łatwe. Odpowiednie zaplecze konieczne (koszta)
- hmmm… 

 

Dziękujemy firmie Audiomagic, oficjalnemu dystrybutorowi Audeze w Polsce, za możliwość przetestowania słuchawek

Autor: Antoni Woźniak

Sprzęt redakcyjny:

  • Zestaw #1 NAD C-315BEE oraz C-515BEE (nasz test)
  • Zestaw #2: NAD D3020 (główny sprzęt do testów bezprzewodowego dźwięku via DLNA/AirPlay oraz Bluetooth)
  • Zestaw #3, 4, 5: przedwzmacniacz NAD 1020 (gramofonowy pre), NAD T743 (jako końcówka mocy, odsłuch wielokanałowy)
  • Kolumny Pylon Pearl (nasz test), kolumny Pylon Topaz 20 (nasz test), kolumny Pylon Topaz Monitor (test), Kolumny Pylon Pearl 25 oraz (na gościnnych występach) ATC SMC7 i SMC 40
  • Głośniki bezprzewodowe AirPlay / BT / soundbary: Bowers&Wilkins Zeppelin Air (nasz test) oraz Scansonic S5BT (test
  • DAC: Arcam rDAC (nasz test), Beresford TC-7520 (nasz test), AudioQuest DragonFly (nasz test), M2Tech hiFace DAC (nasz test) oraz (na gościnnych występach) przetworniki M2Techa (EVO) i AURALiCa
  • Główne źródła cyfrowe: Squeezebox Touch (nasz test), (główne źródło @ MacOS 10.9) MacBook Air (Decibel, wszystko via USB oraz USB-SPDIF), tablet PC (główne źródło @ MS Windows 8.1) Asus Vivo Tab Smart (foobar + ASIO via USB) oraz iMac 2013 (Decibel, wszystko via USB oraz USB-SPDIF, DAC M2Tech-a)
  • Konwerter SPDIF-USB: M2Tech hiFace Two (nasz test)
  • Uzupełniające źródła cyfrowe: PlayStation 3 (dla SACD & BD Audio), handheldy Apple, Toshiba E-1 (HD-DVD koncerty), zestaw bezprzewodowy AirDAC firmy NuForce (test), Apple TV z AirPlay via SPDIF, AirPort Express 2012 z AirPlay via SPDIF, adapter BT z obsługą aptX Saturn
  • Gramofon NAD 5120
  • Modyfikacja (opcjonalna) toru analogowego: bufor lampowy DIY
  • Wzmacniacze słuchawkowe: Musical Fidelity M1 HPA (nasz test), Quattro AMP, HiFiMAN EF-6 (nasz test), Schiit Valhalla
  • Słuchawki: AKG K701 (nasz test), Sennheiser HD650, HiFiMan HE-400 (nasz test), Sennheiser Momentum (nasz test) oraz Audeze LCD-3 i HiFiMAN HE-6 (nasz test)
  • Sterowanie: iPod Touch (nasz test) oraz iPad 2 (nasz test) z oprogramowaniem odtwarzającym & sterującym
  • Okablowanie: Supra DAC, Dual, USB oraz Trico (analog, cyfra), Procab (analog – głośnikowe)Prolink (cyfra)Belkin (cyfra -> USB), Audioquest Evergreen (analog), Melodika (cyfra, interkonekt oraz głośnikowe – system)
  • Routery audio: Beresford TC-7220 (nasz test), przełącznik źródeł ProJect Switch Box (nasz test), przełącznik źródeł BT-31 
  • Zasilanie: Tomanek ULPS dla rDAC & SB Touch (nasz test), listwa APC (SA PF-8), listwa Tomanek TAP6 (test), listwa TAP8 z DC blockerem, kable Supra LoRad

Dodaj komentarz