LogowanieZarejestruj się
News

Nowa hybryda EF2C od HiFiMANa – gramy lampowo z komputera

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2016-04-11 o 10.49.30

Zajmie mało miejsca, poczaruje za pomocą dwóch wbudowanych lampek… nowy EF2C, słuchawkowy wzmacniacz hybrydowy z dwoma bańkami oraz z wejściem USB, pozwalający na wydobycie dźwięku wprost z komputera na podłączone do wyjścia słuchawkowego nauszniki (a także – jak ktoś będzie miał ochotę – na IEMy). Ja pisze dystrybutor, firma Rafko, brzmienie nowego EF2C prezentuje firmową szkołę brzmienia HiFiMANa, która opiera się na generowaniu potężnego dynamicznego dźwięku z lekkim ociepleniem.

Wzmacniacz charakteryzuje się ciepłą średnicą z bogactwem mikrodetali, co przekłada się na łagodny barwny wokal i dobrze obciążone mięsiste brzmienie gitar i innych instrumentów szarpanych. Brak sztucznego wyostrzenia dźwięku sprawia, że EF2C bardzo dobrze zgrywa się ze słuchawkami z wyeksponowaną górą. Szybki, krótki i dobrze obciążony bas pokazuje, że pomimo zastosowania lamp wzmacniacz dysponuje znakomitą dynamiką (nie zapominajmy że to hybryda jest). Wysterujemy dowolne nauszniki, w tym także te mocno łase na moc generowaną przez słuchawkowy „drut ze wzmocnieniem”. W skrócie wygląda to tak:

  • nowe, dwa razy mocniejsze końcówki mocy (600mW)
  • nowy potencjometr drabinkowy
  • wzmacniacze operacyjne OPA2604
  • wysokiej klasy przetwornik cyfrowo-analogowy CMEDIA
  • hybrydowy wzmacniacz słuchawkowy oparty na lampach 6J1
  • front ze szczotkowanego aluminium
  • obsługa słuchawek dynamicznych do 300 ohm
  • super kompaktowe rozmiary – 14cm szerokości i 8.5cm głębokości
  • EF2 jest mniejszy niż biurkowy notes A6

Cena? Niecały tysiąc złotych, a dokładnie 945. Do tego wzmacniaczo-daka polecają HE-400i, które mamy na stanie. Może wypróbujemy, co ten czort potrafi?

» Czytaj dalej

Recenzja nowego M-Stage: Matrix HPA-3U

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
01

Nowy model ma szansę powtórzyć sukces poprzednika. To wzmacniacz z wbudowanym przetwornikiem opartym na kości XMOS z obsługą sygnału PCM 24/192 oraz DSD 64 (wyłącznie DoP), zdolny do współpracy z mobilną elektroniką @ iOS/Androidzie. Przetestowałem go gruntownie, także na wspomnianych systemach mobilnych oraz komputerach z Windowsem oraz OSX-em. To urządzenie pierwszorzędnie wykonane, z dbałością o każdy detal, z bardzo dobrymi komponentami użytymi w konstrukcji. Matrix udowadnia po raz kolejny, że jego klamoty to pierwsza liga, to nie jest jakiś przypadkowy, tani sprzęt a porządne, konkretne HiFi. Tym, co w M-Stage było i jest najistotniejsze, to oczywiście świetnie zrealizowana sekcja wzmacniacza słuchawkowego, to stanowi clou tej konstrukcji. W przypadku omawianego urządzenia dostajemy ponadto przedwzmacniacz analogowy (jedno źródło analogowe można podpiąć, szkoda btw, że nie zaoferowano takiej opcji w przypadku nowego Quattro 2 Advanced) oraz wymienionego powyżej DACa.

Ten DAC jest na tyle dobry, że ta integracja praktycznie zamyka temat komputerowego interfejsu – wystarczy jakikolwiek transport plików (nie musi być PC/Mac, wystarczy tablet a nawet smartfon) i już można grać. Plusem takiego rozwiązania jest dostęp do dowolnych sieciowych źródeł muzyki, nie tylko lokalnych oraz wygoda obsługi. Matrix HPA-3U to typowo desktopowe rozwiązanie i wg. mnie nic nie stoi na przeszkodzie, by ten amp/DAC wylądował właśnie na sekretarzyku, na biurku z podpiętym via camera kit (albo bezpośrednio w przypadku obsługi OTG na urządzeniu z Androidem) tabletem czy telefonem. Do tego jakieś dobre słuchawki i już można mieć system.

Oczywiście można też inaczej. Dzięki wspomnianemu preampowi, integracji z komputerowym transportem oraz wyjściu na resztę toru HPA-3U może także pełnić funkcję głównego DACa w systemie. Co prawda forma na to raczej nie wskazuje (a na biurko właśnie), ale z powodzeniem można opisywane urządzenie użyć w salonowym HiFi. U mnie grało to z elektroniką NADa na kolumnach Pylon Audio Sapphire 23 i poza brakiem zdalnego sterowania (tylko manualna obsługa) miałem w torze konkretny przetwornik z opcją podpięcia analogowego źródła (podpiąłem SBT grającego z analogowych wyjść, w gabinecie zaś był to kompakt firmy Onkyo). Sprzęt dzięki grubej, metalowej obudowie z obfitymi radiatorami po bokach oraz odpowiednio naciętymi otworami wentylacyjnymi nagrzewał się nieznacznie, był ciepły, ale nie gorący, co kontrastowało wyraźnie z transportem / odtwarzaczem Auralica – jak wspominałem Aries Mini to niezły piecyk, a przecież tam niczego nie wzmacniamy, a nawet niekoniecznie konwertujemy, tylko przesyłamy…

Dobrze, dość dywagacji, dlaczego nowy M-Stage jest taki dobry (ostrzę sobie zęby na jego wersję zbalansowaną, bez DACa… a i właśnie ogłosili klasyka, patrz nasz wpis tutaj)? Ano dlatego jest…

» Czytaj dalej

Najnowszy M-Stage? Matrix HPA-2 Classic

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
3

To kolejny M-Stage, tym razem wyposażony w DACa z pełną obsługą DSD (w tym DSD native, w tym 128), który właśnie trafia na rynek. Model – co ciekawe – rozbudowany względem przetestowanego przez nas HPA-3U (DAC), w mniejszej, bardziej kompaktowej obudowie. Podobnie jak to miało miejsce w HPA-3U mamy współpracę z handheldami, podobnie wyposażono go w pre z wejściem analogowym dla dodatkowego źródła (poza komputerowym). Trochę inaczej wygląda kwestia zastosowanej kości C/A. Zamiast układu TI (DSD1793), który zastosowano w trójce, w HPA-2 mamy układ CIRRUS LOGIC CS4398. Sprzęt jest mniejszy, sama obudowa zaś wygląda na tańszą niż w przypadku HPA-3. Ciekawe jaka będzie cena tego modelu na naszym rynku? Na stronie producenta widnieje cena 289 USD, tzn. sporo mniej niż kosztuje HPA-3U (419$).

Najważniejsze to porównać brzmienie wbudowanych wzmacniaczy i dodatkowo sprawdzić, jak wygląda kwestia integracji DACa ze słuchawkową amplifikacją. Za moment przeczytacie publikację o trójce, postaram się upolować dwójkę i sprawdzić czym różnią się te dwie, na pierwszy rzut oka zbliżone, ale zupełnie inaczej wycenione konstrukcje. Zobaczymy o co w tym wszystkim chodzi :) Warto nadmienić, że XMOS (interfejs USB) występuje w obu modelach. Ciekawe, ciekawe… dodatkowo, jak wyżej, ten tańszy ma bardziej rozbudowaną obsługę dla formatu DSD. Intrygujące!

Poniżej galeria i specyfikacja nowości…

» Czytaj dalej

Matrix Quattro II w redakcji! Zaawansowana, cyfrowa centralka audio

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20160310_115304301_iOS

Nowy Matrix Quattro II Advanced gra u nas od dwóch dni, testujemy intensywnie, bo będzie to (niestety) niezbyt długie spotkanie z tym produktem (inne redakcje czekają). To DAC, który wg. mnie może swobodnie konkurować z dużo droższymi przetwornikami C/A (przy czym cena w tym wypadku wynosi prawie 4000 zł, poprzednik kosztował mniej). Patrząc na wyposażenie – podwójne porty SPDIF (optyczne i elektryczne), złącze AES, obsługujące wszystko jak leci USB w jednej z najlepszych aplikacji (o ile nie najlepszej) jakie mamy na rynku, symetryczne wyjście, dwa słuchawkowe 6.3mm, oledowy wyświetlacz oraz elegancki, częściowo aluminiowy pilot zdalnej obsługi – mamy tutaj wszystko, co potrzeba, a czego często brakuje droższym konkurentom. Bogate wyposażenie daje możliwość wykorzystania tytułowej, cyfrowej centralki w roli kluczowego elementu naszego systemu, integrującego wszystkie nasze źródła cyfrowe. Nowego Q2 wyposażono m.in.: w układ ESS Sabre ES9018S, asynchroniczny interfejs USB XMOS (wg. mnie jeden z nielicznych na rynku, gwarantujących stabilne działanie w domenie USB na PC w przypadku obsługi plików DSD/DXD, bezproblemowego, pełnego wsparcia dla audio USB 2.0) oraz wzmacniacz słuchawkowy LME4960 z wzmacniaczem op-amp LME49720. Konstrukcja oferuje wsparcie dla plików audio do 32bit / 384 kHz PCM oraz DSD 1bit 64/128/256. Matrix opanował kwestie przesyłu danych audio via USB jak mało kto w branży. Pisałem o tym, we wcześniejszych recenzjach daków Matriksa (Mini-i; Mini-i & Mini-i PRO 2014; Mini-i PRO 2015 oraz X-Sabre) i w pełni to podtrzymuję.

Testowaliśmy także poprzednika – model Quattro 1 gen., który wywarł na nas bardzo pozytywne wrażenie, nowy model jest jego naturalnym rozwinięciem – poza obsługą nowych formatów, dopracowano przetwornik także ….w formie - wygląda jak sprzęt pro, prezentuje się po prostu znakomicie, aluminiowe boczki z ożebrowaniem po bokach, kompaktowa, zwarta, metalowa konstrukcja (ciężki „diabeł”), wszystko idealnie spasowane, precyzyjnie zmontowane. Wyświetlacz OLED jest czytelny z odległości 3 metrów, co zważywszy na jego niewielkie rozmiary (prezentuje standardowo informację o wybranym wejściu oraz parametrach odtwarzanego materiału) jest bardzo dobrym wynikiem. Aluminiowy potencjometr, z przyjemnym, delikatnym kliknięciem (gdy kręcimy) daje możliwość precyzyjnego ustawienia skali od -125 do 0, co +0,5db. Tak, to może być także nasz główny przedwzmacniacz w systemie, mamy całkowicie czarne tło, do tego wspomniana precyzja i zakres regulacji… oczywiście pod warunkiem, że nasze źródła są wyłącznie cyfrowe (analogowych źródeł tutaj nie podłączymy). Rzecz jasna możemy ustawić urządzenie w zakres pracy jako DAC, ze stałym poziomem wzmocnienia, korzystając z innego przedwzmacniacza w systemie (odpowiednia funkcja w menu). Aha, warto nadmienić, że wejście do ustawień pracy wymaga przy włączeniu DACa wciśnięcia gałki potencjometru (działa wtedy jako przycisk wyboru), nie ma dedykowanego przycisku setupu.

Tym, co wyróżnia tego DACa jest podatność na modyfikacje software. Użytkownik ma możliwość aktualizacji oprogramowania XMOS, MCU, FPGA poprzez port USB. To rzadka, a w dobie postępu technologicznego, bardzo użyteczna, znacznie podnosząca wartość sprzętu funkcja, pozwalająca „być na czasie”, dodatkowo umożliwiająca (szeroki zakres modyfikacji!) znaczne rozszerzenie możliwości lub/i zmianę wielu parametrów pracy DACa, dodatnie nowych rzeczy w przyszłości. W sumie, w setupie mamy aż 10 konfigurowalnych ustawień pracy (to rekordowa liczba, nie przypominam sobie innego, testowanego przeze mnie przetwornika z taką mnogością zmian parametrów działania), w tym ustawienia przepływu dla cyfrowych PLL, mod. filtrów PCM oraz DSD, czy redukcji jittera. Proszę, proszę… Jest jeszcze jedna, intrygująca rzecz zaszyta w menu, ale o tym we właściwej recenzji będzie :-)

Programowalny układ FPGA umożliwia przetwarzanie dekodowania sygnału DSD przez wszystkie interfejsy DACa, tj.: optyczny, koaksjalny, AES / EBU oraz, oczywiście przez USB, co bardzo ułatwia podłączenie różnych cyfrowych odtwarzaczy muzycznych oraz serwerów muzycznych z funkcją wyjścia DSD. Właśnie gram z Ariesa materiał dsf/dff na opisywanym Matriksie Quattro II i współpraca streamera/serwera z dakiem przebiega całkowicie bezproblemowo. Ważne, sprzęt daje możliwość wyboru każdego sposobu przesyłu danych DSD, a więc pracę w trybie DoP, DCS, oraz ASIO Native, a rozszerzalna platforma, jak wyżej, umożliwia w przyszłości dodanie kolejnych, nowych formatów. Tak, zgadliście, od razu pomyślałem o natywnej obsłudze MQA. Pewnie takie coś wcześniej, czy później zagości w tym przetworniku. Super! Wreszcie można – typowo dla Matriksa – wybrać alt. pilot do zdalnej obsługi, chodzi o pilocik Apple (MC377) do ATV 2/3 gen. Przyjemnie.

Sprawdzę jak będzie ten DAC działał pod ROONem, podłączę go do Maca za pośrednictwem thunderboltowego huba. Z Fooko PC/ MiniX PC @ Win10, foobarem z wtyczką sacd chodzi to bez zastrzeżeń, inaczej niż z tabletem PC – niestety to kolejny raz, kiedy ten sprzęt, tzn. tablet zawodzi we współpracy z przetwornikami i definitywnie skreślam go z listy sprzętu do testowania. W przypadku Matriksa i tak udało mi się osiągnąć jako taką stabilność odtwarzania (z redbook oraz plikami 24/96 jest ok, ale wszystko powyżej niestety powoduje problemy), bo native asio dało się uruchomić, także odtwarzanie materiału DXD szło, z tym że zdarzały się dropy i – ogólnie – problemy z transmisją. To ewidentnie wina transportu, Asus ME400C niestety nie gwarantuje poprawnej współpracy z przetwornikami audio w trybie USB 2.0. Jestem pod wrażeniem, że to problematyczne źródło, w przypadku Q2 dało się zmusić do współpracy, choć, jak wspomniałem, bez pełnego sukcesu. W przypadku MBA oczywiście nie musiałem niczego instalować, wystarczyło wejść w panel audio/midi i wybrać DACa z listy. Sam softwareowy panel dla DACa jest mocno rozbudowany, daje możliwość modyfikowania pracy urządzenia z poziomu komputera – to także nieczęste zjawisko, zazwyczaj producent dostarcza sterowniki do systemu i nie zawraca sobie głowy takimi „szczegółami”. Tutaj możemy wygodnie modyfikować pracę DACa. Kolejna zaleta.

Podsumowując ten krótki, ale treściwy opis, to ADVANCED w nazwie tytułowego sprzętu nie jest przypadkowe, oj nie jest…

» Czytaj dalej

Auralic Aries Mini – pierwsze wrażenia

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Auralic_Aries_Mini_12

Najważniejsze – czy taki streamer może zastąpić komputer w roli podstawowego, plikowego źródła dźwięku? Odpowiedź, po pierwszych paru dniach użytkowania brzmi: Tak, ale… Tak, bo może współpracować z dowolnym dakiem, co oznacza że może być transportem dla plików z czymś lepszym w roli konwertera C/A & interfejsu USB. Można zatem traktować to urządzenie jako alternatywę dla PC/Mac. Podobnie jak Squeezeboks, który w trybie EDO gra via USB, Auralic Aries Mini może zastąpić w salonie komputer, współpracując z – jak wspomniałem – z dowolnym konwerterem. Sprawdziłem, jak radzi sobie z dość specyficznym przetwornikiem, testowanym przez nas KORGIEM DS-DAC-10R (na marginesie, rewelacyjne urządzenie, jego możliwości są absolutnie unikalne, jak ktoś chce mieć połączenie świata analogowego z cyfrowym w ramach jednego klamota, to jest to jedno z nielicznych takich rozwiązań na rynku. FANTASTYCZNA RZECZ), gdzie DAC nie dysponuje własnym zasilaniem, bierze energię z transportu (USB DAC). I grało to lepiej niż soute. Nie oznacza to, rzecz jasna, że wbudowany przetwornik ESS Sabre jest do kitu, bo nie jest – Aries gra porównywalnie do SBT (z mod. EDO via USB). Trochę inaczej ma się sprawa, gdy wykorzystamy konwerter cyfrowy M2Techa (hiFace2) i wychodząc z USB zmienimy sygnał na elektryczny SPDIF. Wtedy SBT jest lepszym źródłem, z tym że Aries reaguje na taką modyfikację (M2Tech w torze, tj. Aries->M2Tech hiface->zew.DAC) w podobny sposób i znowu oba źródła są w pełni porównywalne jakościowo. Z przetwornikiem rDAC oraz Audio-gd Aries dogadał się także, bez żadnych „ale”…

Oczywiście Aries potrafi więcej – gra wszystko (z małymi wyjątkami – mam problem z graniem flaczków z zew. NASa… gra z wmontowanego dysku, z usług strumieniowych, ale nie z NASa. Co ciekawe pliki DSD (dff/dsf) idą bezproblemowo – jeszcze z tym powalczę), w tym downloady DSD, świetną rzeczą jest integracja z serwisami streamingowymi (TIDAL / WiMP, Qobuz), z darmowym Soundcloud. Mam nadzieję, że producent będzie sukcesywnie dodawał usługi, serwisy do oprogramowania streamera.

No właśnie oprogramowania… Lightning DS to fajna, prosta w użyciu apka, ale brakuje nieco stabilności działania, poza tym parę rzeczy można byłoby poprawić odnośnie ergonomii (UX). Zachęcam do zapoznania się z zamieszczoną poniżej galerią (przeniosłem obrazki z poprzedniego wątku i dodałem nowe zdjęcia, zrzuty ekranowe pokazujące możliwości, funkcjonalność oprogramowania). Na plus na pewno należy zapisać bardzo szybkie przeszukiwanie nawet mocno rozbudowanych bibliotek. Działa to naprawdę szybko, dużo szybciej niż w konkurencyjnych rozwiązaniach. Indeksowanie idzie bardzo sprawnie i tutaj nie można nic zarzucić twórcom software. Sprzęt może działać jako uPnP renderer, jak i w natywnym trybie urządzenia Lightning DS, pod kontrolą firmowego software. Działanie w ramach uPnP napotyka jeszcze pewne problemy (brak stabilnego działania), natomiast w firmowym trybie zazwyczaj nie natrafiamy na jakieś rafy… czasami trzeba chwilkę poczekać na zainicjowanie sprzętu, sporadycznie zdarza się, że muszę wyszukać je z listy. Sama konfiguracja jest procesem bezbolesnym. Można wybrać dowolne lokalizacje sieciowe (NASy, routery z funkcją udostępniania via USB) i strumieniować, można wybrać biblioteki na Ariesie Mini (wewnętrzny dysk lub pamięć masowa podłączona via USB). Wtedy to Aries staje się (poza funkcją odtwarzacza) serwerem audio i działa to bezproblemowo. Oczywiście możemy skorzystać z bezpośredniego strumieniowania za pośrednictwem omawianego sprzętu w ramach AirPlay’a oraz za pośrednictwem Bluetooth’a. Fajna, użyteczna rzecz, poszerzająca możliwości tego wielofunkcyjnego klamota – przekształcamy nasze tradycyjne stereo, w stereo otwarte na strumienie z sieci w ramach wspomnianych protokołów przesyłu danych audio.

We właściwej recenzji napiszę więcej na temat oprogramowania sterującego, z uwzględnieniem konfiguracji pracy zew. przetwornika (wybieramy w sofcie czy wyjściem dźwięku ma być Aries czy zew. DAC oraz ustawiamy parametry współpracy). Dodam tylko na koniec tego krótkiego przeglądu pierwszych wrażeń, że sprzęt ma tendencję do grzania się, jest bardzo ciepły, wręcz gorący i to zarówno w trybie pracy, jak i uśpienia. Jest to oczywiście pasywna konstrukcja, oparta na kości ARM, trochę to jednak martwi – zalecałbym zastosowanie pamięci półprzewodnikowej, w sytuacji gdy chcemy przekształcić Ariesa w serwer audio z wbudowanym dyskiem. Tradycyjna talerzówka może być problematyczna ze względu na wydzielane podczas pracy ciepło. My zainstalowaliśmy pamięć SSD Intela i mamy pewność, że dysk nie jest kolejnym elementem zwiększającym poziom ciepła w niewielkiej obudowie. Warto rozważyć zmianę zasilania na jakiś lepszy od ścianowej wtyczki zasilacz (tak, w tym momencie myślę o niezawodnym Tomanku :) ). Taka modyfikacja przyda się szczególnie, gdy zechcemy skorzystać z autonomiczności streamera, wtedy gdy Aries będzie grał samodzielnie, jako odtwarzacz w systemie. To tyle, jeżeli chodzi o pierwsze wrażenia. Czekajcie na pełen opis, pełną recenzję opisującą tytułowe urządzenie…

PS. Nie zapomniałem o ROONie – zintegruję Ariesa jako końcówkę tego front-endu i zdam relację w recenzji jak się układa współpraca tego streamera oraz wspomnianego software.

AKTUALIZACJA: Niestety Aries Mini nie otrzymał i raczej nie otrzyma wsparcia dla RoonReady (brak obsługi RAAT). Wielka szkoda!

Poniżej już LIVE :) czyli Aries Mini w testach na #HDOpinie:

» Czytaj dalej

Rzut okiem (uchem): FiiO E17K Alpen II gen.

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
FiiO_3_0

Dawno, dawno temu testowaliśmy poprzednika, który ujął nas powierzchownością, tzn. był świetnie wykonany, z dbałością o każdy detal (jak to u FiiO), trochę gorzej było tam z ergonomią, dźwiękowo zaś nie była to nasza bajka, choć doceniłem w recenzji umiejętności wydobycia z komputera detalu, DAC potrafił zrobić użytek z nagrań hi-res (rozdzielczy był), można było zrezygnować z gorszej jakościowo integry (egzaminowałem model 1 gen., o ile mnie pamięć nie myli, na laptopie Asusteka UL30 oraz MBA), można było także poeksperymentować z handheldami. Alpen drugiej generacji, którego testowałem niedawno, to produkt dojrzalszy, wg. mnie jest pod każdym względem lepszy od poprzednika. Progres jest spory, właściwie to gdybym miał porównać dźwięk tych dwóch modeli, to – dla lepszego zobrazowania – pierwszą generację określiłbym jako analityczno-detaliczoną z metalicznym posmakiem (tak, dość wyostrzone to było granie, takie mocno cyfrowe), podczas gdy drugą przyjemnie wyrównaną, neutralną, ale nie suchą, pozbawioną życia, a całkiem wciągającą, nawet muzykalną. Nie ma tu ciepełka (podobnie jak wcześniej), nawet grama nie ma ciepłoty, przy czym (na szczęście) sprzęt nie atakuje nas rozjaśnieniem, nie ma ostrości, ani piłowania – może nie jest to wulkan emocji, ale w tym sposobie prezentacji można się odnaleźć i sumując to przyjemne, łatwe do zaakceptowania, brzmienie.

Zacząłem od konkretów, rozwinę zaraz co miałem na myśli, tym czasem parę informacji o samym Alpenie 2. Kosztuje to, to tak jak poprzednik (wróć, tańsze o ok. stówę jest, poprzednik kosztował 649zł – z tego co pamiętam), tj. 589zł i za te pieniądze dostajmy aluminiowe, bardzo ładnie wykonane urządzenie. Do tego nas FiiO przyzwyczaiło, że jak już coś wypuści, to nie ważne czy za sto parę, czy za kilkaset parę złotych, zawsze forma jest bez zarzutu. Zrezygnowano i na całe szczęście, z kolorowego ekraniku (który w niczym nie pomagał – to znaczy kolor nie pomagał), na rzecz monochromatycznego, czytelnego wyświetlacza, prezentującego niezbędne informacje o pracy, w tym częstotliwość taktowania oraz długość słowa. Odnośnie długości i częstotliwości, to mamy tutaj nadal DACa USB 1.0, czytaj wspierającego sygnał maks. 24/96 (pod OSX zgłasza się jako DAC 32/96). Zaleta? Brak konieczności stosowania sterowników w Win, minus to pewne, w sumie niewielkie, ograniczenia związane z materiałem hi-res, obsługą jego najbardziej wyśrubowanych wariantów (no, plików 192KHz jest już trochę na rynku). W zanadrzu mamy SPDIF 24/192. Jest też wsparcie dla DSD (DoP), co w sumie niczego wg. mnie nie zmienia – pliki .dsf, .dff nie brzmią tak, jak gdzie indziej, gdzie natywna obsługa daje wymierne korzyści podczas odsłuchiwania takiego materiału.

Co jest tutaj na pierwszym miejscu? DAC czy AMP? Według mnie wzmacniacz, który sprawia się lepiej od zamontowanego konwertera C/A, oferując całkiem dobre warunki dla szerokiego zakresu słuchawek, w tym także takich trudniejszych do wysterowania (grał Alpen II z K701 poprawnie, jak i z HD650 całkiem fajnie, z planarami zaś pół na pół – przy HE-400i problemów nie było, przy LCD-3 były, to definitywnie zły pomysł). To jest danie główne, a DAC to dodatek, wartościowy o ile nie mamy pod ręką lepszego przetwornika. Trochę żałuję, że nie miałem sposobności przetestować razem rewelacyjnego E10K gen.2 z Alpenem dwójką. Coś czuję, że te dwa urządzenia stanowiłyby razem bardzo fajny duet, przy czym E10K robiłby za zewnętrzną kartę dźwiękową (w tym jest świetny!) a energię słuchawkom dostarczałby tytułowy E17. Niewykluczone, że to taki, kosztujący w sumie około 900 złotych zestaw, mógłby być najlepszym rozwiązaniem w kategorii mobilnego grania do 1000 złotych. Całkiem niewykluczone. Wzmacniacz jest maksymalnie liniowy, neutralny, niczego nie dodaje ani nie zabiera i wg. mnie stanowi idealnego partnera dla – właśnie – lepszego DACa. Szkoda, że w E17 nie zastosowano sekcji C/A (USB) z E10, bo mógłby to być wtedy absolutny killer.

Jak zwykle u FiiO jest na bogato, gdy zajrzymy do pudełka. Samo opakowanie niewielkie, ale co z tego że niewielkie, jak skrywa, poza instrukcją: pokrowiec (zamykany na rzep), interkonekt L8 (10 cm), adapter koaksjalny (3,5 mm-RCA in), kabel USB-micro USB (1 m), 2 silikonowe opaski, 6 silikonowych nóżek oraz dwie folie na wyświetlacz (jedna firmowo założona). Inne firmy powinny brać przykład z tego producenta, jak dostarczać kompletny produkt klientowi. Tu jest wszystko, niczego nie trzeba dosztukowywać. Brawo. Samo urządzenie w porównaniu z poprzednikiem jest cieńsze, lżejsze i wg. mnie prezentuje się dużo lepiej. Wspomniałem o wyświetlaczu, reszta także wygląda sensowniej, szczególnie regulacja poziomu wzmocnienia – zamiast niewygodnych, niewielkich, nieprecyzyjnych przycisków mamy tutaj potencjometr zamontowany „po bożemu”, na bocznej ściance. Pełni on też funkcję przycisku wyboru w menu (daje się o wcisnąć). Na górze znajdziemy trzy metalowe gniazda 3,5 mm: wyjście słuchawkowe, wejście/wyjście liniowe oraz wyjście cyfrowe (koaksjalne). Na dole znajdziemy samotne gniazdo micro USB do ładowania oraz do grania z interfejsu komputerowego. Czas działania jest bardzo przyzwoity – w trybie DACa wynosi 9 godzin, w trybie wzmacniacza ponad 15. To dobre wartości. W niecałe dwie godziny podładujemy Alpena do pełna.

Podsumowując, to ciekawy produkt dla kogoś, kto chce wydać około 500 złotych na zintegrowane urządzenie, dobrze wykonane, w którym główny akcent położono na napędzenie słuchawek, nieco zaś mniejszy na konwersję sygnału cyfrowego. Nie oznacza to bynajmniej, że DAC jest do kitu. Nie jest. Mamy tutaj przecież nie tylko granie via USB (które specjalnie mnie nie ujęło), ale także elektryczne SPDIF, które to może całkiem nieźle wypaść – w końcu jest 24/192 i można swobodnie podpiąć transport cyfrowy (z tym że, zazwyczaj w takim źródle jest Toslink). My na chwilę podpięliśmy naszego SB Touch z mod. EDO (USB->konwerter cyfrowy USB-SPDIF M2Tech hiFace 2) i powiem Wam, że było to dużo lepsze granie od tego, demonstrowanego w konfiguracji z komputerem. Zresztą, podejrzewam (nie sprawdziłem, ale pewnie byłoby podobnie) że komp z włoskim konwerterem cyfrowym i podpiętym na koaksialu E17K pokazałby się z ciekawszej strony niż via USB. Na marginesie, utrata możliwości odtwarzania DSD to w tym wypadku niewielka strata. Owszem, nie odtworzymy takiego materiału (chyba że soft nam w komputerze na to pozwoli robiąc konwersję w locie z DSD na PCM), ale jak wspomniałem różnicy jakościowej na E17K z odtwarzanym DSD nie zauważyłem. Patrząc na to z marketingowego punktu widzenia, FiiO dało obsługę takiego materiału w bardzo przystępnej cenie… to jeden z najtańszych modeli DACów pozwalający na granie z plików .dsf, .dff (z tym że nie mówimy tutaj o natywnym wsparciu! Patrz specyfikacja zastosowanych w produkcie kości). Kończąc ten rzut okiem/uchem, w tej cenie nie będzie łatwo znaleźć tak wszechstronnie wyposażonego, oferującego taką funkcjonalność dac/ampa. FiiO ponownie udowadnia, że dobre nie musi być wcale drogie, że może być przystępne cenowo.

Z tego powodu E17k Alpen II otrzymuje od nas znaczek dobra cena. Podziękowania firmie Audiomagic za wypożyczenie.

Spec.:

  • DAC: PCM5102
  • USB: SA9027  (32bit / 96kHz)
  • DSD: ze sterownikami ASIO (DoP)
  • Filtrowanie: OPA1622
  • Wzmocnienie: OPA1642 + Bufor LMH6643
  • Wejścia: Micro USB, koaksjalne SPDIF (24bit / 192kHz) oraz liniowe
  • Wyjścia: liniowe, słuchawkowe 3,5 mm
  • Impedancja zalecane: 16-300 omów
  • Cyfrowa kontrola głośności
  • Moc wyjściowa: 200mW (32 Ohm)
  • THD + N <0,003% przy 1kHz
  • Pasmo przenoszenia: 20Hz – 20kHz
  • Stosunek sygnału do szumu:> 113dB
  • Bateria (1500mA):  do 15h
  • Obudowa: anodowane na czarno aluminium szczotkowane
  • Wymiary: 104x62x13mm
  • Waga: 110g

 Autor: Antoni Woźniak

Nowy M-Stage! Amp słuchawkowy Matrix HPA-3U z dakiem DSD w testach

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Matrix HPA-3U_3

Trafił do nas przed momentem, musi się zaaklimatyzować – coś tam sobie gra i buczy, od jutra testujemy. W sumie w redakcji są obecnie na tapecie trzy AMP/daki: KORG DS-DAC-10R, ZOOM TAC-2 oraz tytułowa nowość od Chińczyków. Jak widać, dwa produkty rodem z Nipponu oraz jeden z kontynentu… zobaczymy co z tego wyniknie. Fajnie, że są to tak różne w istocie urządzenia. Korg – wiadomo – to przede wszystkim połączenie fizycznego nośnika (winyl) z rekorderem, pełnym wsparciem dla DSD w tym konwersją wszystkiego jak leci do postaci jednobitowej. Właściwie mówimy o kompletnym systemie rejestrującym z dedykowanym softem (AudioGate 4 – na marginesie, świetna rzecz, ta wersja jest dużo lepsza od poprzedniej wersji, napiszę coś więcej w momencie publikacji recenzji 10-ki eR) z jednej strony, z drugiej o alternatywie dla interfejsu USB (ZOOM) z opcją mobilną oraz symetrycznym torem pod system stereo (będzie pod koniec niespodzianka… zawitają do nas studyjne monitory bliskiego pola ESIO z nowej, rewelacyjnej wg. mnie serii Classic 2).

Wreszcie pośrodku ;-) rzeczony Matrix. Cieszący się znakomitą renomą M-Stage w najnowszym wydaniu, z wyjściem/wejściem analogowym oraz gniazdem USB, za którym to gniazdem kryje się bardzo nowoczesny interfejs audio natywnie obsługujący sygnał jednobitowy, oparty na programowalnym kontrolerze asynchronicznym XMOS, Co ciekawe tor analogowy jest (mimo niesymetrycznych we./wy.) wewnętrznie zbalansowany, sama konstrukcja przypomina jako żywo model symetryczny HPA-3B, który mam nadzieję także niebawem do nas zawita. W środku same pyszności: ALPS serii 27, kondensatory Wima i Nichicon, transformator toroidalnego Noratela. Układ konwertujący sygnał z cyfrowego na analogowy to Texas Instruments DSD1793 – jeden z nielicznych na rynku z pełną obsługą DSD, zastanawiające jest wsparcie wyłącznie dla DSD64 (co stanowi pewne ograniczenie, mniej więcej 20% źródeł 1 bitowych to materiał DSD128), sam wzmacniacz dysponuje bardzo konkretnymi parametrami …jeden z najmocniejszych słuchawkowych SE dostępnych obecnie na rynku, vide: 2800mW przy 33Ω / 420mW przy 300Ω / 210mW przy 600Ω. W praktyce nie będzie najmniejszych problemów z wysterowaniem dowolnych naszuników, także tych najtrudniejszych do napędzenia.

Tym, co dodatkowo przykuwa uwagę, jest możliwość wykorzystania w roli źródła mobilnej elektroniki, zarówno tej jabłuszkowej jak i androidowej. Sprawdzę, jak to będzie wyglądało w konfiguracji z Nexusem 7 via USB Audio Player Pro oraz iPadem z przejściówką camera kit oraz HF Onkyo Playerem. Ten ostatni software daje możliwość odtwarzania (przesłania do zew. przetwornika) sygnału DoP DSD64. Ciekawa opcja, szczególnie dla kogoś kto szuka czegoś niekoniecznie do pożenienia z komputerem (pojawia się w przypadku Matriksa alternatywa). Dobrze, że przewidziano zarówno wejście jak i wyjście liniowe (w wersji symetrycznej B nie ma przelotki, co oznacza, że musi to być końcowy element toru), pozwalające na podłączenie wzmacniacza do systemu stereo. Zobaczymy jak sobie HPA-3U będzie radził, grając z kolumnami Pylona (Sapphire 23) na dzielonym systemie NADa, jak wypadnie w porównaniu z KORGami DS-DAC-10R/DS-DAC-100. Jako że potrafi grać ze źródeł mobilnych, sprawdzę także jakie różnice brzmienia zachodzą w porównaniu z HA-2 Oppo. Dzięki wejściu analogowemu podłącze Matriksa do testowanych przetworników C/A w roli napędu słuchawkowego, sprawdzę jak sobie nowy M-Stage poradzi, grając z czarnego krążka (w roli przedwzmacniacza 10R Korga oraz 1020 NADa)

Na zakończenie, mamy obiecanego Quattro II, jak tylko trafi do .pl. To może być idealny i docelowy DAC do rozbudowanej instalacji stereo/AV… tam jest wszystko, cyfrowe interfejsy w dużej liczbie… idealna, cyfrowa centralka? Nie mogę się doczekać!

Tymczasem krótka galeria poniżej…

» Czytaj dalej

Definitive Technology Symphony 1 recenzja sys. słuchawkowego

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Symphony1_1

Tak, to nie pomyłka, bo czym są pojawiające się jak grzyby po deszczu (popatrzcie na naszą relację z CES, na zapowiedzi nowych produktów, na to co pojawia się w katalogach wielu producentów słuchawek) słuchawki wyposażone w – umownie – wszystko, wszystko co pozwala, bez względu na źródło, cieszyć się muzyką i to (zazwyczaj) na bardzo wysokim poziomie jakościowym? No właśnie, słuchawki bezprzewodowe, z wbudowany dakiem, z własnym wzmacniaczem oraz całym zapleczem (procesory dźwięku, korektory parametryczne, układy aktywnego niwelowania hałasu, obsługa specjalnych presetów etc.) to właśnie kompletne rozwiązanie, które pozwala dowolne źródło muzyki traktować jako transport, którego wpływ na brzmienie ogranicza się do obsługi formatów, umiejętności odtworzenia materiału. Cała reszta spoczywa na słuchawkach. To one są w centrum, zawsze były (w końcu to jakimi dysponują przetwornikami jest zawsze kluczowe), jednak teraz ich rola jeszcze wzrasta, jest decydująca. I nie dotyczy to tylko nauszników, ale także IEMów, co pokazały targi w Las Vegas. Obecne możliwości miniaturyzacji pozwoliły na opracowanie dokanałówek wyposażonych we wszystkie, wspomniane powyżej udogodnienia. Niesamowite.

W przypadku większych, na czy wokółusznych słuchawek, stworzenie czegoś takiego wydaje się (nieco) prostsze. Fakt, mamy więcej miejsca na zajmujący wiele przestrzeni, nieodzowny element w postaci baterii (bezprzewodowość), możemy upchnąć to wszytko, jednak – nie zapominajmy – w takich słuchawkach montuje się dużo żarłoczniejsze przetworniki/głośniki, a te trzeba w odpowiedni sposób nakarmić. I nie jest to proste. Generalnie widzę dwie, równoległe drogi rozwoju słuchawkowej branży. Bezprzewodowe produkty, które z czasem zaczną dominować oraz przewodowe, ale nie analogowe, a cyfrowe słuchawki, czerpiące energię oraz dane ze źródeł: komputerów, smartfonów, tabletów, wyposażone we wszytko, co można sobie wyobrazić, minus moduł łączności oraz zbędny w takiej sytuacji akumulator. Możliwości energetyczne nowych typów interfejsów (mam tu na myśli głównie USB-C / Thunderbolt 3, wspólny port z widokami na jedno, uniwersalne złącze) pozwolą swobodnie zasilić słuchawki i to nie tylko takie, mobilne, ale także takie bardziej wymagające. Zresztą, popatrzcie jak wyglądają nowe, flagowe modele HiFiMANów …te słuchawki da się napędzić niewielkimi, wbudowanymi w przenośną elektronikę, wzmacniaczykami. To też trend.

No dobrze, ja tu baju, baju o przyszłości słuchawkowego segmentu, a gdzie te Symphony 1, zapytacie? No właśnie, są, a raczej od paru tygodni są i powiem Wam, że praktycznie zastąpiły wszystko inne, nie tylko przez wzgląd na konieczność ich przetestowania, ale także z tego powodu, że są… takie dobre. To pierwsze i w ogóle jedyne słuchawki w ofercie Devinitive Technology i od razu bardzo udane. Co prawda ten producent jest u mnie bardzo wysoko, wspominałem o przetestowanych produktach w zapowiedzi, które wywarły bardzo pozytywne odczucia, ale przecież to, że komuś wychodzi jeszcze nie oznacza, że nie może podwinąć się noga. Nie tym razem! Symfonie jedynki to słuchawki od strony brzmieniowej, zastosowanych przetworników, bardzo porządne, dojrzałe, mogące swobodnie rywalizować z wieloma produktami takich specjalistów jak AKG, Sennheiser czy Bose, a jednocześnie mające w zanadrzu parę ciekawych rozwiązań, które wpłynęły znacząco na ich finalną ocenę. Zatem, do rzeczy (bez skojarzeń ;-)

» Czytaj dalej

Bezprzewodowy olimp? Test słuchawek Sennheiser Momentum Wireless

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Momentum BT_3

Czym są nowe, bezprzewodowe słuchawki Sennheisera, model Momentum Wireless Over-Ear? Czy to po prostu kolejne, bluetooth’owe nauszniki, może lepsze od wszystkiego co do tej pory pokazano, ale nadal coś, co może być tylko tłem dla rasowych, wysokiej klasy modeli na kablu? Czy transmisja sinozębna wreszcie daje się pogodzić z bezkompromisową jakością (przez którą rozumiem strumieniowanie muzyki o jakości bezstratnej)? Dodatkowo, czy aktywne systemy tłumienia odgłosów z zewnątrz to coś, co może przekładać się na zauważalny wzrost jakości dźwięku, na lepsze możliwości reprodukowania muzyki, czy też systemy ANC to po prostu coś, co ma „tylko” za zadanie zwiększyć komfort słuchania w zatłoczonych, głośnych lokalizacjach wielkich miast?

Sporo pytań, prawda? Część stawiam po raz pierwszy, bo do tej pory słuchawki bezprzewodowe i jakość były domeną (wyłącznie) radiowych produktów Sennheisera. Drogie, świetne nauszniki do użytku domowego z serii RS potrafiły przekonać największych sceptyków, że bez kabla też się da. Pamiętam, na marginesie, jaką konsternację wywołało kiedyś, na AudioShow, pytanie jednej z osób podczas prezentacji wtedy nowego, nowatorskiego, high-endowego streamera WiFi francuskiego Devialeta. Pytanie techniczne o możliwe pogorszenie jakości w przypadku braku kabla (pierwsza wersja tego systemu w ogóle była pozbawiona LANu, było tylko WiFi jako medium dla sygnału audio), o opóźnienia, o kompresję, o interferencje, wreszcie o rzekomą niemożność przesłania w ten sposób muzyki w trybie bitperfect, a więc w pełnej zgodności bitowej (bo przecież każda transmisja obarczona jest błędami, część pakietów ginie etc… na marginesie dotyczy to każdej transmisji, także tej kablowej via WAN/LAN). Się porobiło, dyskusja szybko przerodziła się niemalże w pyskówkę (co pokazuje jak duże emocje wywołuje wśród ludzi tematyka związana z jakością dźwięku – tutaj zazwyczaj od razu robi się gorąco, co można wytłumaczyć tylko w ten sposób, że często, bardzo często poruszamy się po omacku, gdzie wiele rzeczy nie jest w pełni jasnych, gdzie psychoakustyka ma takie samo znaczenie, jak parametry techniczne, pomiary, warunki w jakich się muzyki słucha i co tam jeszcze).

Dlaczego o tym pisze na wstępie? Bo wiem jak trudno przekonać nieprzekonanych, jak wiele osób „wdrukowuje” sobie jakieś „prawdy”. Jedną z nich jest np. ta, że skompresowane stratnie ze źródła o nienagannej jakości pliki nie mogą brzmieć dobrze. One brzmią dobrze. Kolejna „prawda” to Bluetooth nie może służyć do transmisji audio, tzn. tej właściwej, koszernej, jakościowo bez zarzutu transmisji. Dzisiaj nie jest to wcale takie oczywiste jak jeszcze przed paroma laty, kiedy to królował profil A2DP, z kodekiem SBC, a do tego strumieniowało się muzykę w naprawdę podłej kompresji, z iTunes (przed Remastered for…), z torrentów, czy wcześniej jeszcze z Napstera. Bardzo wiele się tu zmieniło i to zmieniło na lepsze. Dzisiaj standardem jest jakość 320kbps w serwisach streamingowych, dzisiaj normalne jest, że kupiona mp3/AAC musi być jakościowo zbliżona do wydawnictwa na płycie CDA. I faktycznie nie mówimy tutaj o wcześniej nadużywanej „jakości CDA”, tylko faktycznie o starannie przygotowanym materiale. Poza tym Bluetooth to dzisiaj jakość w pełni odpowiadająca transferowi bezstratnemu via WiFi (a szerzej, bezprzewodowe medium nie stanowi ograniczenia w budowie nawet high-endowych rozwiązań, o czym nie raz, nie dwa informowaliśmy na naszych łamach). Kodek aptX wszystko zmienia, bo nie tylko gwarantuje skrajnie małe opóźnienia transmisji, ale także w praktyce oferuje transfer odpowiadający strumieniowi bitów w ramach standardu czerwonej księgi (1411kbps, bezstratny format WAV). Stosuje się co prawda kompresję, ale parametry odpowiadają specyfikacji przewidzianej dla płyty kompaktowej. Dzisiaj toczy się dyskusja o prymacie plików hi-res, o ich praktycznym zastosowaniu w kontekście różnic między tym, co oferuje CDA (16/44) a zapis 24 bitowy o większej częstotliwości próbkowania. To coś, czego nie chcę w tym miejscu poruszać, bo o czym innym tutaj będzie, choć o plikach hi-res także przeczytacie, przeczytacie bo taki materiał stanowił ważny element testu bezprzewodowych Senków.

Trochę się w tym wstępie rozpisałem, teoretycznie, za co przepraszam, czas wrócić do meritum. Nowe Momentum (pierwsze wrażenia pod tym linkiem) bez druta, to tak naprawdę nie tylko (najważniejsza z użytkowego punktu widzenia) transmisja bezprzewodowa, to także słuchawki wyznaczające według mnie kierunek rozwoju dla tego typu produktów, a być może nawet szerzej dla całego segmentu słuchawkowego rynku. I nie przesadzam tutaj z tą przełomowością, bo dostrzegam potencjał zastosowanych w tej konstrukcji rozwiązań, rozwiązań które mogą całkowicie przewartościować, zmienić branżę. Chodzi tutaj zarówno o bezprzewodowość, jak i systemy ANC oraz – bardzo ważne – o integrację przetworników C/A w samych słuchawkach, o cyfrową transmisję dźwięku ze źródła, także „po kablu” do nauszników. To może przeorientować rynek, wprowadzić zupełnie inną, nową kategorię sprzętu służącego reprodukcji dźwięku…

AKTUALIZACJA: Niestety, okazuje się że słuchawki mają problem z transmisją via BT. U mnie problem pojawia się sporadycznie, jednak ktoś, kto zainstalował sobie nowe wersje OSX (Yosemite, El Capitan w wersji beta) będzie narażony na spore problemy. Częsta utrata połączenia, chwilowe przerwy w odtwarzaniu (wszystko transmisjja bezprzewodowa) to jak opisują użytkownicy „chleb powszedni”. Sprawdzę jak to wygląda w przypadku naszego red. egzemplarza niebawem (nadal korzystam z OSX 10.9) i podzielę się spostrzeżeniami. W przypadku iPhone z problemami we współpracy spotkałem się sporadycznie (raz na parę dni), z Nexusem natomiast nieco częściej, choć tutaj winiłbym leciwego już Asusteka (N7), który ma problemy ze stabilnym działaniem. Tak czy inaczej, firma wspomina o dużym programie naprawczym na przełomie sierpnia i września, jaki miałby być wdrożony. Ponadto, teoretycznie, słuchawki można aktualizować via USB, z tym że obecnie nie ma żadnych łatek, upgrade na stronie. Czekamy zatem na to, co przyniesie przyszłość. 

AKTUALIZACJA 2: Nadal nie rozwiązano problemu z łącznością po BT. To bardzo poważnie obniża ocenę tych słuchawek. Sennheiser ma problem. Ostatnio, w otwartej przestrzeni, dałem za wygraną. Słuchawki słuchane na AK120II bezprzewodowo, były praktycznie bezużyteczne. Każdy utwór to dropy, na iP5S z iOS9.1 nieco lepiej, ale nadal całkowicie nieakceptowalne.  Po raz pierwszy zmieniam ocenę, mimo wybitnie dobrej jakości na kablu (także via USB w trybie wbudowanego DACa). To są słuchawki bezprzewodowe, nie przewodowe i za to się tu płaci. Wstyd. Program naprawczy (nowa wersja 2.0) bardzo się opóźnił, co gorsza pierwsze informacje od użytkowników niejednoznaczne (u niektórych nadal występują problemy). W El Capitan (OSX 10.11) gra już bez dropów, przykładowo, ale tylko SBC (brak możliwości wybrania kodeka aptX, mimo włączonego BT Explorera z odfajkowanym kodekiem). Będę informował Czytelników o sprawie, postaram się czegoś więcej dowiedzieć „u źródła”. Wstyd!

» Czytaj dalej

Spotkajmy się na AudioShow 2015. Konkurs, do wygrania Oppo HA-2

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
OPPO-banner-AS2015

Prawdopodobnie pojawimy się w sobotę 7.11, głównie żeby spotkać się z ludźmi, porozmawiać, trochę mniej żeby czegoś posłuchać (jak już słuchawki raczej, bo zazwyczaj nie da się sensownie posłuchać, bo ścisk, bo tłok, bo gwar, ale też takie są właśnie AS i nie ma się co boczyć). Ciekawym pomysłem jest rezygnacja z hotelu Bristol na rzecz Narodowego. Stadion może okazać się (a konkretnie sale konferencyjne w obiekcie) dobrym miejscem do prezentowania high-endowych systemów (bo takie właśnie, z najwyższej półki, prezentowane były w ciasnawych salkach hotelu na Nowym Mieście). Cóż, zobaczymy, czy raczej usłyszymy, ja tam prywatnie cieszę się także z tego powodu, że pięć minut od Stadionu mam rodzinę, więc będzie można szybko połączyć przyjemne z przyjemnym i złożyć wizytę.

No dobrze, w tytule jest też coś o jakimś konkursie. Ano jest. Firma Cinematic organizuje dla odwiedzających warszawską imprezę konkurs, w którym będzie można wygrać Oppo HA-2, nagrodzony przez EISA, przenośny DAC/AMP, którego opis możecie przeczytać w naszej recenzji. Co należy uczynić, by mieć szansę na wygraną? Wystarczy pojawić się na stoisku OPPO zlokalizowanym na Stadionie Narodowym na pierwszym piętrze w sali Opera 6 w dniach 6-8.10.2015 r., w godzinach otwarcia imprezy targowej,  wymyślić hasło reklamowe dla przenośnego wzmacniacza HA-2 oraz wypełnić formularz konkursowy i wrzucić go do urny na stoisku. Nagrodę wygra autor najlepszego hasła reklamowego. Formularz konkursowy oraz regulamin można pobrać wcześniej ze strony internetowej oppodigital.pl. Jak gra główna nagroda, także jak gra z innymi produktami OPPO, będzie można posłuchać na stoisku OPPO.

https://www.oppodigital.pl/konkurs.html

Innymi słowy, jak się już na AS pojawicie, nie odbierajcie sobie szansy na zdobycie atrakcyjnej nagrody, odwiedźcie Narodowy i weźcie udział w konkursie. Trzymam kciuki za Czytelników, oby Wam szczęście dopisało! :)
Wyniki konkursu dostępne pod tym linikiem. Gratulujemy zwycięzcy!