LogowanieZarejestruj się
News

Rzut okiem (uchem): FiiO E17K Alpen II gen.

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
FiiO_3_0

Dawno, dawno temu testowaliśmy poprzednika, który ujął nas powierzchownością, tzn. był świetnie wykonany, z dbałością o każdy detal (jak to u FiiO), trochę gorzej było tam z ergonomią, dźwiękowo zaś nie była to nasza bajka, choć doceniłem w recenzji umiejętności wydobycia z komputera detalu, DAC potrafił zrobić użytek z nagrań hi-res (rozdzielczy był), można było zrezygnować z gorszej jakościowo integry (egzaminowałem model 1 gen., o ile mnie pamięć nie myli, na laptopie Asusteka UL30 oraz MBA), można było także poeksperymentować z handheldami. Alpen drugiej generacji, którego testowałem niedawno, to produkt dojrzalszy, wg. mnie jest pod każdym względem lepszy od poprzednika. Progres jest spory, właściwie to gdybym miał porównać dźwięk tych dwóch modeli, to – dla lepszego zobrazowania – pierwszą generację określiłbym jako analityczno-detaliczoną z metalicznym posmakiem (tak, dość wyostrzone to było granie, takie mocno cyfrowe), podczas gdy drugą przyjemnie wyrównaną, neutralną, ale nie suchą, pozbawioną życia, a całkiem wciągającą, nawet muzykalną. Nie ma tu ciepełka (podobnie jak wcześniej), nawet grama nie ma ciepłoty, przy czym (na szczęście) sprzęt nie atakuje nas rozjaśnieniem, nie ma ostrości, ani piłowania – może nie jest to wulkan emocji, ale w tym sposobie prezentacji można się odnaleźć i sumując to przyjemne, łatwe do zaakceptowania, brzmienie.

Zacząłem od konkretów, rozwinę zaraz co miałem na myśli, tym czasem parę informacji o samym Alpenie 2. Kosztuje to, to tak jak poprzednik (wróć, tańsze o ok. stówę jest, poprzednik kosztował 649zł – z tego co pamiętam), tj. 589zł i za te pieniądze dostajmy aluminiowe, bardzo ładnie wykonane urządzenie. Do tego nas FiiO przyzwyczaiło, że jak już coś wypuści, to nie ważne czy za sto parę, czy za kilkaset parę złotych, zawsze forma jest bez zarzutu. Zrezygnowano i na całe szczęście, z kolorowego ekraniku (który w niczym nie pomagał – to znaczy kolor nie pomagał), na rzecz monochromatycznego, czytelnego wyświetlacza, prezentującego niezbędne informacje o pracy, w tym częstotliwość taktowania oraz długość słowa. Odnośnie długości i częstotliwości, to mamy tutaj nadal DACa USB 1.0, czytaj wspierającego sygnał maks. 24/96 (pod OSX zgłasza się jako DAC 32/96). Zaleta? Brak konieczności stosowania sterowników w Win, minus to pewne, w sumie niewielkie, ograniczenia związane z materiałem hi-res, obsługą jego najbardziej wyśrubowanych wariantów (no, plików 192KHz jest już trochę na rynku). W zanadrzu mamy SPDIF 24/192. Jest też wsparcie dla DSD (DoP), co w sumie niczego wg. mnie nie zmienia – pliki .dsf, .dff nie brzmią tak, jak gdzie indziej, gdzie natywna obsługa daje wymierne korzyści podczas odsłuchiwania takiego materiału.

Co jest tutaj na pierwszym miejscu? DAC czy AMP? Według mnie wzmacniacz, który sprawia się lepiej od zamontowanego konwertera C/A, oferując całkiem dobre warunki dla szerokiego zakresu słuchawek, w tym także takich trudniejszych do wysterowania (grał Alpen II z K701 poprawnie, jak i z HD650 całkiem fajnie, z planarami zaś pół na pół – przy HE-400i problemów nie było, przy LCD-3 były, to definitywnie zły pomysł). To jest danie główne, a DAC to dodatek, wartościowy o ile nie mamy pod ręką lepszego przetwornika. Trochę żałuję, że nie miałem sposobności przetestować razem rewelacyjnego E10K gen.2 z Alpenem dwójką. Coś czuję, że te dwa urządzenia stanowiłyby razem bardzo fajny duet, przy czym E10K robiłby za zewnętrzną kartę dźwiękową (w tym jest świetny!) a energię słuchawkom dostarczałby tytułowy E17. Niewykluczone, że to taki, kosztujący w sumie około 900 złotych zestaw, mógłby być najlepszym rozwiązaniem w kategorii mobilnego grania do 1000 złotych. Całkiem niewykluczone. Wzmacniacz jest maksymalnie liniowy, neutralny, niczego nie dodaje ani nie zabiera i wg. mnie stanowi idealnego partnera dla – właśnie – lepszego DACa. Szkoda, że w E17 nie zastosowano sekcji C/A (USB) z E10, bo mógłby to być wtedy absolutny killer.

Jak zwykle u FiiO jest na bogato, gdy zajrzymy do pudełka. Samo opakowanie niewielkie, ale co z tego że niewielkie, jak skrywa, poza instrukcją: pokrowiec (zamykany na rzep), interkonekt L8 (10 cm), adapter koaksjalny (3,5 mm-RCA in), kabel USB-micro USB (1 m), 2 silikonowe opaski, 6 silikonowych nóżek oraz dwie folie na wyświetlacz (jedna firmowo założona). Inne firmy powinny brać przykład z tego producenta, jak dostarczać kompletny produkt klientowi. Tu jest wszystko, niczego nie trzeba dosztukowywać. Brawo. Samo urządzenie w porównaniu z poprzednikiem jest cieńsze, lżejsze i wg. mnie prezentuje się dużo lepiej. Wspomniałem o wyświetlaczu, reszta także wygląda sensowniej, szczególnie regulacja poziomu wzmocnienia – zamiast niewygodnych, niewielkich, nieprecyzyjnych przycisków mamy tutaj potencjometr zamontowany „po bożemu”, na bocznej ściance. Pełni on też funkcję przycisku wyboru w menu (daje się o wcisnąć). Na górze znajdziemy trzy metalowe gniazda 3,5 mm: wyjście słuchawkowe, wejście/wyjście liniowe oraz wyjście cyfrowe (koaksjalne). Na dole znajdziemy samotne gniazdo micro USB do ładowania oraz do grania z interfejsu komputerowego. Czas działania jest bardzo przyzwoity – w trybie DACa wynosi 9 godzin, w trybie wzmacniacza ponad 15. To dobre wartości. W niecałe dwie godziny podładujemy Alpena do pełna.

Podsumowując, to ciekawy produkt dla kogoś, kto chce wydać około 500 złotych na zintegrowane urządzenie, dobrze wykonane, w którym główny akcent położono na napędzenie słuchawek, nieco zaś mniejszy na konwersję sygnału cyfrowego. Nie oznacza to bynajmniej, że DAC jest do kitu. Nie jest. Mamy tutaj przecież nie tylko granie via USB (które specjalnie mnie nie ujęło), ale także elektryczne SPDIF, które to może całkiem nieźle wypaść – w końcu jest 24/192 i można swobodnie podpiąć transport cyfrowy (z tym że, zazwyczaj w takim źródle jest Toslink). My na chwilę podpięliśmy naszego SB Touch z mod. EDO (USB->konwerter cyfrowy USB-SPDIF M2Tech hiFace 2) i powiem Wam, że było to dużo lepsze granie od tego, demonstrowanego w konfiguracji z komputerem. Zresztą, podejrzewam (nie sprawdziłem, ale pewnie byłoby podobnie) że komp z włoskim konwerterem cyfrowym i podpiętym na koaksialu E17K pokazałby się z ciekawszej strony niż via USB. Na marginesie, utrata możliwości odtwarzania DSD to w tym wypadku niewielka strata. Owszem, nie odtworzymy takiego materiału (chyba że soft nam w komputerze na to pozwoli robiąc konwersję w locie z DSD na PCM), ale jak wspomniałem różnicy jakościowej na E17K z odtwarzanym DSD nie zauważyłem. Patrząc na to z marketingowego punktu widzenia, FiiO dało obsługę takiego materiału w bardzo przystępnej cenie… to jeden z najtańszych modeli DACów pozwalający na granie z plików .dsf, .dff (z tym że nie mówimy tutaj o natywnym wsparciu! Patrz specyfikacja zastosowanych w produkcie kości). Kończąc ten rzut okiem/uchem, w tej cenie nie będzie łatwo znaleźć tak wszechstronnie wyposażonego, oferującego taką funkcjonalność dac/ampa. FiiO ponownie udowadnia, że dobre nie musi być wcale drogie, że może być przystępne cenowo.

Z tego powodu E17k Alpen II otrzymuje od nas znaczek dobra cena. Podziękowania firmie Audiomagic za wypożyczenie.

Spec.:

  • DAC: PCM5102
  • USB: SA9027  (32bit / 96kHz)
  • DSD: ze sterownikami ASIO (DoP)
  • Filtrowanie: OPA1622
  • Wzmocnienie: OPA1642 + Bufor LMH6643
  • Wejścia: Micro USB, koaksjalne SPDIF (24bit / 192kHz) oraz liniowe
  • Wyjścia: liniowe, słuchawkowe 3,5 mm
  • Impedancja zalecane: 16-300 omów
  • Cyfrowa kontrola głośności
  • Moc wyjściowa: 200mW (32 Ohm)
  • THD + N <0,003% przy 1kHz
  • Pasmo przenoszenia: 20Hz – 20kHz
  • Stosunek sygnału do szumu:> 113dB
  • Bateria (1500mA):  do 15h
  • Obudowa: anodowane na czarno aluminium szczotkowane
  • Wymiary: 104x62x13mm
  • Waga: 110g

 Autor: Antoni Woźniak

Mobilne razy dwa? DAP: Cayin N6 oraz FiiO X5. Test!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
CAYIN-N6_15-600x582

Mobilnym źródłem muzyki jest obecnie jakiś smartfon. W 99,9% przypadków. Nie chodzi nawet o to, że DAP, czyli wyspecjalizowane urządzenie do odtwarzania dźwięku, jest dodatkowym bytem, czymś w co trzeba dodatkowo zainwestować, chodzi o coś innego – o rosnący udział streamingu, o usługi strumieniowe, które w przypadku mobilnego odsłuchu zaczynają zastępować odtwarzanie muzyki ze zgromadzonych na sprzęcie, w jego pamięci, kolekcji. Nie ma przed tym odwrotu i jak wspomniałem ostatnio, przyszłe DAPy muszą być usieciowane, tj. otrzymać moduły komórkowe, pozwalające na dostęp do Spotify, Tidala i innych tego typu usług. To konieczność. Już się pojawiają takie urządzenia i kwestią czasu jest implementacja modułów w grajkach, co pozwoli na integrację strumieni z osobistymi odtwarzaczami muzycznymi. Wraz z np. MQA będzie można liczyć na bezstratny streaming w jakości co najmniej płyty CDA, a już się mówi o wprowadzeniu streamingu hi-res. I tak to zapewne niebawem będzie wyglądało.

Czy to oznacza, że DAP bez 3G/4G nie ma racji bytu? Nie, jeszcze nie, bo jesteśmy nadal przyzwyczajeni do odtwarzania muzyki zgromadzonej, kupionej, zripowanej, którą (nadal) gromadzimy na lokalnych pamięciach masowych. Czy to komputer, czy NAS, czy jakieś inne, fizyczne nośniki, muzyka nadal egzystuje jako zbiór osobistych danych zapisanych, skatalogowanych (w często mozolnie, przez wiele lat tworzonych kolekcjach) i udostępnianych. No właśnie, to udostępnianie także przybiera coraz częściej formę nie lokalnego, a globalnego dostępu – wystarczy jakaś muzyczna chmurka (w rodzaju opisywanego przeze mnie Loopa), może to być też usługa typu iTunes Match (co niestety oznacza kompromisy jakościowe) i już można cieszyć się swoimi zbiorami wszędzie, gdzie przyjdzie nam na to ochota. Pod warunkiem, że będziemy mieli Internet, sprzęt zdolny do połączenia z globalną siecią. No dobrze, ale to na razie niszowe usługi, a przegranie na kartę pamięci czy do wbudowanej pamięci urządzenia muzyki to coś, czym oswoiliśmy się przez lata. DAP daje nam przewagę nad tabletem czy smartfonem, bo jest zbudowany, zaprojektowany w jednym celu – jak najlepszego odtworzenia dźwięku. Alternatywą dla niego będzie amp/dac, pozwalający na przekształcenie dowolnego telefonu w transport, z wspomnianymi powyżej zaletami takiego rozwiązania (dostęp). Tyle, że nie jest to wygodne tak do końca, bo wiadomo: „kanapki”, kable, bywa że jeszcze jakieś przejściówki. Mnożymy byty, choć DAP nie uwalnia nas przecież od telefonu (niestety dzisiaj nic nas już od niego nie uwolni).

Wspomniałem o tym wszystkim nie bez przyczyny… widzę zmieniające się tendencje na rynku, widzę jak wyglądają najnowsze odtwarzacze osobiste, zapowiedzi takich urządzeń – producenci zdają sobie sprawę, że bez sieci niebawem nic nie sprzedadzą. Tak czy inaczej, jest nisza dla takich grajków, są osoby nimi zainteresowane i do nich właśnie adresowany jest niniejszy artykuł :) W przyszłości skupię głównie na DAPach nowego pokolenia, takich, które mają sieć, a te które jej nie mają, będą musiały czymś szczególnym przykuć moją uwagę i nakłonić do zainteresowania się nimi, do przetestowania i opublikowania recenzji na ich temat.

Dwa playery, jeden od Cayin’a (wcześniej testowaliśmy bardzo ciekawy tandem – wzmacniacz oraz wzmacniaczo-dak z serii C5), drugi od FiiO. Pierwszy – N6 – to sprzęt mający przenieść nas do świata najwyższej jakości materiału, przenieść nas w sposób bezpośredni …to jeden z nielicznych grajków rozpoznających i pozwalających na odczyt obrazów ISO z plikami DSD. W ogóle wsparcie dla formatu SACD jest tutaj czynnikiem wyróżniającym, do tego cała konstrukcja ma gwarantować napędzenie nie tylko mobilnych, ale także stacjonarnych nauszników, jest gapless, są audiofilskie tapetki ;-) W przypadku X5, średniopółkowego DAPa FiiO mówimy o sprzęcie, który nie ma aż takich ambicji, ale – co warte podkreślenia – ma bez żadnych „ale” odtworzyć nam muzykę zapisaną bezstratnie, także 24 bitową, także DSD. To produkt, który ma być z jednej strony przystępny cenowo, a z drugiej oferować zauważalny progres w stosunku do wyjścia słuchawkowego w dowolnym smartfonie. Poniżej opiszę, czy obu producentom udało się przekonać mnie do swojej wizji osobistego odtwarzacza, czy te DAPy warte są zachodu i czy taki sprzęt można potraktować jako alternatywę (a nie fanaberię) dla źródła mobilnego w postaci telefonu. Zapraszam…

» Czytaj dalej

Nowy M-Stage! Amp słuchawkowy Matrix HPA-3U z dakiem DSD w testach

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Matrix HPA-3U_3

Trafił do nas przed momentem, musi się zaaklimatyzować – coś tam sobie gra i buczy, od jutra testujemy. W sumie w redakcji są obecnie na tapecie trzy AMP/daki: KORG DS-DAC-10R, ZOOM TAC-2 oraz tytułowa nowość od Chińczyków. Jak widać, dwa produkty rodem z Nipponu oraz jeden z kontynentu… zobaczymy co z tego wyniknie. Fajnie, że są to tak różne w istocie urządzenia. Korg – wiadomo – to przede wszystkim połączenie fizycznego nośnika (winyl) z rekorderem, pełnym wsparciem dla DSD w tym konwersją wszystkiego jak leci do postaci jednobitowej. Właściwie mówimy o kompletnym systemie rejestrującym z dedykowanym softem (AudioGate 4 – na marginesie, świetna rzecz, ta wersja jest dużo lepsza od poprzedniej wersji, napiszę coś więcej w momencie publikacji recenzji 10-ki eR) z jednej strony, z drugiej o alternatywie dla interfejsu USB (ZOOM) z opcją mobilną oraz symetrycznym torem pod system stereo (będzie pod koniec niespodzianka… zawitają do nas studyjne monitory bliskiego pola ESIO z nowej, rewelacyjnej wg. mnie serii Classic 2).

Wreszcie pośrodku ;-) rzeczony Matrix. Cieszący się znakomitą renomą M-Stage w najnowszym wydaniu, z wyjściem/wejściem analogowym oraz gniazdem USB, za którym to gniazdem kryje się bardzo nowoczesny interfejs audio natywnie obsługujący sygnał jednobitowy, oparty na programowalnym kontrolerze asynchronicznym XMOS, Co ciekawe tor analogowy jest (mimo niesymetrycznych we./wy.) wewnętrznie zbalansowany, sama konstrukcja przypomina jako żywo model symetryczny HPA-3B, który mam nadzieję także niebawem do nas zawita. W środku same pyszności: ALPS serii 27, kondensatory Wima i Nichicon, transformator toroidalnego Noratela. Układ konwertujący sygnał z cyfrowego na analogowy to Texas Instruments DSD1793 – jeden z nielicznych na rynku z pełną obsługą DSD, zastanawiające jest wsparcie wyłącznie dla DSD64 (co stanowi pewne ograniczenie, mniej więcej 20% źródeł 1 bitowych to materiał DSD128), sam wzmacniacz dysponuje bardzo konkretnymi parametrami …jeden z najmocniejszych słuchawkowych SE dostępnych obecnie na rynku, vide: 2800mW przy 33Ω / 420mW przy 300Ω / 210mW przy 600Ω. W praktyce nie będzie najmniejszych problemów z wysterowaniem dowolnych naszuników, także tych najtrudniejszych do napędzenia.

Tym, co dodatkowo przykuwa uwagę, jest możliwość wykorzystania w roli źródła mobilnej elektroniki, zarówno tej jabłuszkowej jak i androidowej. Sprawdzę, jak to będzie wyglądało w konfiguracji z Nexusem 7 via USB Audio Player Pro oraz iPadem z przejściówką camera kit oraz HF Onkyo Playerem. Ten ostatni software daje możliwość odtwarzania (przesłania do zew. przetwornika) sygnału DoP DSD64. Ciekawa opcja, szczególnie dla kogoś kto szuka czegoś niekoniecznie do pożenienia z komputerem (pojawia się w przypadku Matriksa alternatywa). Dobrze, że przewidziano zarówno wejście jak i wyjście liniowe (w wersji symetrycznej B nie ma przelotki, co oznacza, że musi to być końcowy element toru), pozwalające na podłączenie wzmacniacza do systemu stereo. Zobaczymy jak sobie HPA-3U będzie radził, grając z kolumnami Pylona (Sapphire 23) na dzielonym systemie NADa, jak wypadnie w porównaniu z KORGami DS-DAC-10R/DS-DAC-100. Jako że potrafi grać ze źródeł mobilnych, sprawdzę także jakie różnice brzmienia zachodzą w porównaniu z HA-2 Oppo. Dzięki wejściu analogowemu podłącze Matriksa do testowanych przetworników C/A w roli napędu słuchawkowego, sprawdzę jak sobie nowy M-Stage poradzi, grając z czarnego krążka (w roli przedwzmacniacza 10R Korga oraz 1020 NADa)

Na zakończenie, mamy obiecanego Quattro II, jak tylko trafi do .pl. To może być idealny i docelowy DAC do rozbudowanej instalacji stereo/AV… tam jest wszystko, cyfrowe interfejsy w dużej liczbie… idealna, cyfrowa centralka? Nie mogę się doczekać!

Tymczasem krótka galeria poniżej…

» Czytaj dalej

Zapowiedź testu 1 bitowego przetwornika/rekordera Korg DAC-10R

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Korg DS-DAC-10R_tyt

Korg zaprezentował niedawno nowe oprogramowanie AudioGate 4, które pozwala na bardzo zaawansowane rejestrowanie materiału analogowego do postaci cyfrowej w jakości 1 bitowej. Wprowadzono sporo usprawnień pozwalających przenieść czarną płytę do pliku DSD. Oczywiście te zmiany nie miałyby większego sensu bez uzupełnienia oferty o odpowiednie urządzenie. Nowy DAC/rekorder to sprzęt wywodzący się z profesjonalnej linii MR, tyle że dostosowany do użytku domowego. Piękna forma koresponduje tutaj z możliwościami odtwarzania muzyki tożsamymi z przetestowanym przez nas DS-DAC-100, przy czym zamiast wyjść symetrycznych na tylnej ściance znajdziemy wejścia analogowe do sekcji przedwzmacniacza analogowego & przetwornika analogowo/cyfrowego, pozwalające na przeniesienie płyty winylowej do pliku.

Sekcja gramofonowa jest bardzo solidna, mamy opampy TI OPA1662, kość A/C PCM4202 (także Texsas Instruments), kondki PMLCAP Rubycon. Wejścia analogowe wraz z portem uziemienia to wspomniane, nowe elementy, reszta pozostała bez zmian w stosunku do DAC-100 …jest USB na tym samym konwerterze, ta sama kość C/A CS4390, te same parametry odtwarzania  muzyki 24/192, DSD 64/128, konwersja w locie materiału PCM do DSD. To znamy i bardzo sobie chwalimy. Jest to samo wyjście słuchawkowe 6.3mm, a pewnym novum jest potencjometr – nie chodzi tu o zastosowany wzmacniacz, ten się nie zmienił, ale ten ciężki, przepiękny element odpowiedzialny za zmianę natężenia dźwięku od razu przykuwa uwagę. Tym razem nie mamy niewielkich diod, a wbudowaną w obudowę potencjometru, ledową diodę, która informuje nas o trybie pracy.

Coś, co jest tutaj gwoździem programu, to rejestracja z zaawansowaną equalizacją nagrań (nazwali to DSD Phono Equalizer). Możemy wykorzystać to zarówno w nagrywaniu, jak i odtwarzaniu materiału, co oczywiście skrzętnie sprawdzę, bo z opisu rzecz przedstawia się bardzo interesująco, oryginalnie – nie znajdziemy tego typu rozwiązania w żadnym innym, konsumenckim produkcie, a technologia jaką zaszyto w opisywanym software/sprzęcie jak wspomniałem, spotkamy w profesjonalnych produktach Korga. Nie dysponuje jakimś wybitnie zaawansowanym gramofonem, choć mój NAD 5120 to kawał fajnego grania, ale to właściwie nieistotne, bo producent obiecuje możliwość bardzo znaczącego progresu w zakresie obróbki sygnału z czarnego krążka i w efekcie uzyskania brzmienia na bardzo wysokim poziomie, poziomie trudnym do osiągnięcia w klasycznym systemie z igłą grającą. Hmmm, ok, to rzecz do obadania, na pewno to dokładnie zweryfikuję, sprawdzę. Z nowego software korzystam już od jakiegoś czasu.

Piękna rzecz (patrz galeria poniżej), przyznacie…

PS. Dzisiaj wieczorem kolejne zapowiedzi, jutro ogłoszenie zwycięzców w konkursie (tak, to nie pomyłka, poziom był taki, że postanowiłem rozszerzyć listę nagród :) ) oraz publikacja sporego testu (we wtorek).

» Czytaj dalej

Audio na CES 2016: trendy, nowości, ciekawostki (uwaga aktualizacje)

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
ces_2016

W Las Vegas to nie dźwięk jest najważniejszy. Od zawsze na największych na świecie targach elektroniki konsumenckiej pierwsze skrzypce odgrywał obraz oraz to, co w danym momencie „na fali”… od wielu lat są to różnego rodzaju urządzenia mobilne, od jakiegoś czasu także najnowsze technologie z zakresu inteligentnego domu oraz tzw. Internetu rzeczy. To, plus wciskająca się wszędzie automatyka, której wdrożenie prowadzi do pojawienia się autonomicznej elektroniki użytkowej (vide drony, motoryzacja) to kluczowe kierunki rozwoju technologii. Kto wie, czy na końcu tej ewolucji nie zobaczymy czegoś na kształt AI? Dodajmy do tego witrualną rzeczywistość (powtórka z przestrzelonego 3D?), druk 3D (to na pewno zrewolucjonizuje wiele branż) plus miliardy akcesoriów wszelkiej maści i mniej więcej mamy obraz tego, co wystawiane jest w Mieście Grzechu. Nas, co oczywiste, interesuje przede wszystkim audio i to na nim skupiliśmy uwagę. To, że dzisiaj w branży dzieje się wiele nikogo specjalnie nie trzeba przekonywać, jesteśmy w trakcie ogromnych zmian w zakresie dystrybucji, zmienia się także wiele w dziedzinie sprzętu, urządzeń audio z jakich na co dzień korzystamy.

Ok, po tym czerstwym wstępie, przejdźmy do konkretów… co zatem jest dzisiaj na topie, co będzie w 2016 roku wyznaczało trendy w dziedzinie audio? Patrząc na wystawców, na to co pokazują, widać wyraźnie, że mobilność wraz ze streamingiem stanowią kluczowe elementy układanki. To plus moda na winyl daje obraz. Winyl? W praktyce (serio!) to właśnie na czarnej płycie zarabia się dzisiaj konkretne pieniądze… a strumieniowanie? a downloady? a CDA? Wszystko to jest pod kreską, choć streaming jako taki pnie się w rankingach,  ale nadal na tym się nie zarabia (vide sprawozdania finansowe Spotify, Deezera, czy Pandory). CES 2016 bardzo ładnie, jak w soczewce, skupia to, co dzisiaj się w branży naprawdę liczy, co jest ważne i będzie ważne. Retro, żerowanie na nostalgii, to coś co jest i będzie stałym, choć niszowym (w kontekście całego rynku) tematem. Obecnie jest winyl (i raczej tak już zostanie), dla osób z przepastnym portfelem są szpulowce, taśma magnetofonowa, natomiast płyta kompaktowa chyba nie ma w tym rozpamiętywaniu, w tych powrotach do przeszłości szans i jej czas wyraźnie przemija (choć nie da się wykluczyć, że to jeszcze wróci, ale najpierw musi nastąpić całkowity rozbrat, jak z winylem, sprzedawanym na kilogramy w latach 90-tych i na początku XXI wieku).

Winyl z plikami za pan brat. Pomysł Sony na gramofon XXIw (tak, jest tu miejsce dla DSD!)

Spodziewałem się pojawienia się takiego produktu. Wiedziałem, że te wszystkie (tanie) gramofony z wbudowanym portem USB to dopiero początek. I tak też się stało. Bo pomysł Sony, choć absolutnie nie jest oryginalny, to jednak pokazuje że można zaproponować rozwiązanie łączące dwa światy i to w optymalny, bo jakościowo najlepszy z możliwych, sposób. Oczywiście można się zżymać (i poniekąd słusznie), że sam nośnik, tzn. płyta winylowa, to jeden wielki kompromis (porównując do innych form zapisu), ale kwestie techniczne to jedno, a to co słyszymy często ma się do teorii nijak. Ludzie lubią słuchać czarnej płyty, z różnych powodów (jakość to tylko jeden z aspektów, w tym wypadku niekoniecznie kluczowy) lubią i właśnie teraz, wraz z renesansem nośnika, pojawia się miejsce dla takich produktów jak gramofon PS-HX500.

Sony jak mało która firma w branży wyznaczała główne kierunki rozwoju rynku audio, biorąc udział, albo będąc głównym promotorem wszystkich ważniejszych technologii (aż do momentu pojawienia się Internetu – w tym przypadku Sony… cóż… zawaliło sprawę). Nowy gramofon to sprzęt wyposażony w port USB, ale w odróżnieniu od wielu innych tego typu urządzeń na rynku, w tym przypadku USB pożeniono z najlepszym kontrolerem tego interfejsu oraz przetwornikiem A/D, co pozwala na rejestrację dźwięku w 24 bitach, zarówno w PCM (WAV) jak i …DSD. To pierwszy raz, kiedy Sony daje możliwość rejestracji dźwięku w formacie, które samo opracowało i promowało, promowało tak nieskutecznie, że płyta SACD nie zastąpiła (jak miało być w domyśle) poczciwego kompaktu.

Możemy zatem zrobić idealną kopię czarnego krążka dysponując technologią zdolną do konwersji analogowego sygnału na cyfrowy w najlepszej jakości. O zaletach DSD pisałem na łamach wielokrotnie, przypomnę tylko, że pliki tego typu potrafią brzmieć świetnie, choć wcale nie oznacza to ich przewagi jakościowej nad materiałem zapisanym w PCM. Nie. Natomiast faktycznie tego typu materiał często brzmi obłędnie, lepiej od plików zapisanych w bezstratnej kompresji w PCM. Tutaj można po podłączeniu do komputera, korzystając z dostarczonego oprogramowania, przenieść winyle do plików DSD i następnie zgrać całość do jakiegoś przenośnego, high-endowego grajka (któryś z nowych Walkmanów, produkty Astell & Kern i wielu innych producentów celujących w ten segment) lub po prostu smartfona z odpowiednim oprogramowaniem (i jakimś wzmacniaczo/dakiem na uwięzi). To takie połączeniu dwóch światów w nowej formie, choć jak wspomniałem, ta nowość to tylko i aż dodanie lepszego, bardziej zaawansowanego przetwornika wraz z odpowiednim oprogramowaniem.

Rzecz jasna, aby poczuć różnicę nie wystarczą EarPodsy, nie wystarczy przenieść do odpowiedniego formatu zgranej płyty. Tu niestety nie ma drogi na skróty, choć nie trzeba wcale ponosić wielkich kosztów (jakiś odtwarzacz strumieniowy podpięty do stereo w domu, jakiś jw. DAC/AMP wpięty między lepsze słuchawki a grajka/smartfona). Tak czy inaczej jakość plików zmontowanych z płyt w DSD w porównaniu z mp3-kami powinna każdemu uwidocznić różnicę wynikającą z bezstratnego zapisu oraz dodatkowo (także) ze skorzystania przy tworzeniu audio pliku z dobrego jakościowo, pierwotnego źródła. I tutaj, warto głośno to powiedzieć, bardzo ważną kwestią jest sam krążek – czy jest to jakiś kiepsko wydany, z cyfrowego, stratnie skompresowanego materiału, winyl, taki winyl, który przekreśla całą ideę przenoszenia muzyki z fizycznego nośnika do pliku (w celu uzyskania dobrego jakościowo, cyfrowego odpowiednika), czy dobre jakościowo wydanie. Obecnie bywa z tym różnie.

Sam gramofon to pełna automatyka, jest praktycznie bezobsługowy, kładziemy płytę i gramy. Klasyczna forma, przypominająca wiele produktów Pro-ject’a czy Regi. Nie podano ceny, sam produkt ma trafić do sprzedaży dopiero w wakacje. Tak oto historia (słyszę ten rechot wyraźnie) zatacza koło. Ciepły, organiczny, namacalny, żywy, „analogowy” dźwięk z nośnika egzystującego od kilkuset lat (końcówka XIX wieku) „powraca” w najnowszym wydaniu, w tym sensie powraca, że sami możemy sobie ten dobrze znany dźwięk „przywrócić” z krążka, zapisując go w najlepszym możliwym do uzyskania w domowych warunkach wydaniu.

Takie buty…

 

AKTUALIZACJA 1: Planary jeszcze mniejsze, jeszcze lżejsze i jeszcze… tańsze. Nowości Audeze oraz HiFiMANa oraz „ucyfrowione” gramofony

AKTUALIZACJA 2: świat zmierza w kierunku całkowitej rezygnacji z kabla jako medium przesyłającego sygnał audio/wideo. Najnowsze produkty bezprzewodowe potwierdzają ten trend w całej rozciągłości. Ważne – ich wprowadzenie, to nie tylko prosty rozbrat z przewodem. To zupełnie nowe możliwości! Dowód? Bezprzewodowe IEMy Bragi DASH, Onkyo, czy coś, co może zdefiniować słuchanie (czegokolwiek) całkowicie na nowo… prototypowe Doppler Labs Here. Idzie nowe! To pewne!

» Czytaj dalej

DSD w odtwarzaczach HiFiMANa

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
HiFiMAN

Najnowsza aktualizacja odtwarzaczy HiFiMANa przynosi bardzo istotne rozszerzenie możliwości DAPów tego producenta – chodzi o wprowadzenie pełnej obsługi formatu DSD (pliki .dsf oraz .dff). Nowa aktualizacja firmowego oprogramowania TAICHI, która pozwala na pełną obsługę plików DSD pozwala rozszerzyć możliwości odtwarzaczy, które do tej pory mogły odtwarzać materiał hi-res PCM. Od teraz, po instalacji najnowszego software będzie można grać materiał DSD. Software ściągamy ze strony oficjalnego dystrybutora, firmy Rafko, w razie gdybyśmy taki upgrade wprowadzali do urządzenia po raz pierwszy, warto zaznajomić się w dziale FAQ z informacjami nt. sposobu instalacji oprogramowania. Na marginesie postaramy się przetestować nowe odtwarzacze, które pojawiły się w 2015, jednocześnie przypominamy, że wcześniej ukazały się na HDO testy paru modeli DAPów HiFiMANa: HM901, HM602 Slim

 

W testach #1: topowy DAP Cayin N6

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
CAYIN N6_15

Testujemy intensywnie na słuchawkach, których zapowiedzi pojawiły się już na portalu (MF-200, EL-8 cls etc.) oraz… niespodzianka, na czymś o czym zaraz przeczytacie, w kolejnej zapowiedzi. Cayin N6 to maszyna, która odczyta wszystko jak leci (.ISO), zagra wszystko jak leci (PCM/DSD), a do tego nie ma żadnych ograniczeń w zakresie podpinania nauszników stacjonarnych. Mam w kolekcji te trudne, niełatwe do wysterowania modele (HD650, K701, LCD-3, HiFiMANy) i ten player, podobnie jak odtwarzacze HiFiMANa, robi to bez wysiłku, pozwalając cieszyć się dźwiękiem najwyższej jakości w dowolnej lokalizacji w mieszkaniu, w domu. Wbrew pozorom taki na poły stacjonarny scenariusz sprawdza się w życiu, bo możliwość słuchania w sypialni, gdzie nie ma super hiper stereo, na patio, w ogrodzie to rzeczy, które łatwo przyjdzie nam docenić, mając właśnie takie, przenośne źródło dźwięku. Zabieranie wielkich słuchawek do użytku domowego w podróż, rzecz jasna, nie ma większego sensu, ale takie słuchanie jak powyżej daje pełną swobodę, brak ograniczeń, dodatkowo w czasach, gdy nie mamy (no właśnie) za wiele czasu na przyjemności, każda chwila którą można spożytkować na słuchanie muzyki to chwila której warto dać szansę. Ten DAP jest duży, spory, ze słuchawkami mobilnymi dysponujemy zestawem pozwalającym grać na wysokim poziomie na wynos, z jednym zastrzeżeniem – nie będzie to bardzo długa sesja, czy nawet długa, bo N6 zasysa energię z akumulatora jak smok. Tak czy inaczej, w sytuacji, gdy kroi nam się przelot dumą Polskich Kolei Państwowych, gdzie i tak nie uświadczymy strumieniowania z takiego Tidala, bo i po co nam te Internety, zbędny luksus prawda ;-) , to taki N6 z Momentum będzie jak znalazł.

Odtwarzacz od strony materiałowej prezentuje się bardzo dobrze. Cieżka, aluminiowa konstrukcja, wszystko spasowane jak należy, wręcz luksusowo to wygląda, z jednym ale… trzeba lubić dość oryginalne podejście do designu rodem z Azji. UI proste i czytelne, z dobrze kojarzącym się gifem (o ile to gif jest, no z krótką animacją po prostu) prezentującą lądującą igłę gramofonową na czarnym krążku, z dostępem do wszystkich niezbędnych nastaw. Nie ma tutaj może wysmakowanej grafiki, ale to nieistotne, istotne natomiast jest to że klawisze na froncie trudno uznać za wygodne w użyciu i dające pogodzić się z intuicyjną obsługą. Generalnie można się tutaj pogubić, bo obsługa wg. mnie jest na bakier z ergonomią, co więcej to co wydaje się być tym, czym być powinno, jest czymś zupełnie innym. Przykład? Pokrętło z lewej strony to wbrew pozorom pokrętło nawigacyjne (mało precyzyjne, choć szybsze od nieco topornie działających przycisków na froncie), a nie potencjometr odpowiedzialny za regulację głośności… no chyba, że zaczniemy zmieniać natężenie dźwięku umieszczonymi z prawej strony, niewielkimi, mało wygodnymi klawiszami +/-. W takiej sytuacji pokrętło działa jak potencjometr. To kompletnie bez sensu. Raz, że jest to na bakier z ergonomią, dwa jest to po prostu niewygodne, trzy… klawisze nie mają wyczuwalnego skoku, działają (wszystkie) dość nieprzewidywalnie. Dla mnie to ewidentne wady tego produktu.

Na szczęście cała reszta stoi tutaj na wysokim poziomie, a dźwiękowo ten DAP kojarzy mi się z przetestowanymi przez nas wcześniej, mobilnym dakiem oraz wzmacniaczem Cayina, tyle że tutaj jest jeszcze lepiej, a brzmienie jakie uzyskamy na słuchawkach (i nie tylko, o czym w recenzji przeczytacie) z tego playera wynagradza wszystko, także te, wymienione powyżej niedociągnięcia konstrukcyjne. Ten odtwarzacz potrafi czarować, potrafi zainfekować skutecznie, szczególnie że dźwięk nie może się tutaj kojarzyć z „dużym HiFi”. Rozwinę to w recenzji, powiem tylko, że ta animacja gramofonu to nie tania sztuczka, mająca na celu sugerowanie czegoś, czego nie ma. Tutaj to faktycznie występuje, dostajemy coś specjalnego, wyróżniającego na tle innych urządzeń tego typu. Bardzo, ale to bardzo zachęcam do skorzystania z opcji przetwornika C/A w tym sprzęcie (oraz, dodatkowo, konwertera USB-SPDIF), to jest coś, co warto rozważyć nawet wtedy, gdy mamy już jakiegoś, niezłego, stacjonarnego DACa. Dodajmy do tego wspomniane odtwarzanie wszystkiego jak leci, bardzo dobrą obsługę DSD, granie z obrazów płyt (co jest sporym wyzwaniem dla takiego, przenośnego urządzenia) i mamy w efekcie intrygujący produkt, który mi osobiście najbardziej kojarzy się z innym, wcześniej u nas przetestowanym odtwarzaczem mobilnym Calyx M. Poza kartą pamięci, mamy wbudowane parę gigabajtów, które pozwolą na zapisanie albumu w bezkompromisowej jakości (tak, ten gramofon znowu, takie tam skojarzenia… obraz SACD to, bywa, 5-8GB -> zabieramy płytę ze sobą, jedną płytę). To, pierwsza z testowanych przez nas obecnie nowości…

Poniżej rozbudowana fotogaleria z opisem

» Czytaj dalej

Test Matrix Mini-i PRO 2015: patent na bezproblemowe granie PCM/DSD

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Matrix Mini i Pro front

Testowaliśmy wcześniejsze wersje tego przetwornika, obie – czytaj z Analog Devices (dwa układy AD1955) oraz z kostką ESS Sabre, a jeszcze wcześniej pierwszą generację, która trafiła premierowo na nasz rynek parę lat temu, również opartej na świetnej kości AD1955. Oba wywarły korzystne wrażenie, stanowiąc jedne z najwartościowszych propozycji w swoim zakresie cenowym. Pierwszy kosztował ok. 1500 złotych, drugi ponad 2000. W przypadku opisywanego przetwornika, opartego ponownie na kości Sabre na pudełku widnieje cena 2199 złotych. To pułap, w przypadku DACów, jeszcze z zakresu „nie drogie”, ale też ponad 2000 złotych to kwota, za którą będzie można kupić wiele alternatywnych rozwiązań. Czy nowa, tegoroczna edycja Mini-i PRO warta jest tych pieniędzy? Czy Matrix przyciągnie głodnych dobrego brzmienia, skłaniając do zakupu tego właśnie przetwornika? Po kilku tygodniach spędzonych na testowaniu nowego PRO mogę odpowiedzieć na oba te pytania twierdząco. Zmiany, jakie wprowadzono, dotyczą właściwie jednego, jedynego aspektu, ale są to zmiany dla wielu znaczące, bo pozwalające cieszyć się alternatywą dla PCM, plikami DSD i to pod każdą postacią, natywnie, bez żadnych sztuczek, konwersji. Przy czym, co warte podkreślenia, ten DAC pracuje w 100% stabilnie i przewidywalnie – wystarczy raz skonfigurować go w systemie (mam tu na myśli zarówno OSX jak i Widnowsa) i już możemy cieszyć się wszystkimi możliwościami tego produktu, bez konieczności uciekania się (Korg) do wygibasów w systemie. W odróżnieniu od wspomnianego Korga, tutaj sterowniki pracują w systemie, tzn. DAC jest normalnie wykrywany przez OS, pracuje cały czas, zarówno w odtwarzaczu (specjalnie skonfigurowanym pod granie SACD/DSD), jak i w systemie (PCM), odtwarzając wszelkie dźwięki. To wygodne, choć to też pewien kompromis, szczególnie w przypadku Windowsa, bo pamiętajmy że obsługa dźwięku w tym oprogramowaniu obarczona jest sporymi ograniczeniami. W odróżnieniu od OSX, gdzie mamy core audio i executive mode (integer mode), co oznacza nie tylko bezpośredni dostęp do podłączonego do komputera urządzenia (DACa), ale także bezproblemową współpracę bez żadnych dodatkowych sterowników (z wyjątkami, patrz KORG) z obsługą dowolnego materiału audio (bez ograniczeń dotyczących parametrów – inaczej niż w systemie MS, gdzie mamy 24/96 maksymalnie). Dodajmy do tego brak rejestru i dużo lepsze zawiadywanie podłączonymi do komputera peryferiami i cóż… system Apple wyraźnie góruje nad okienkami. Na szczęście, dla użytkowników, nadal najpopularniejszego systemu operacyjnego na świecie, jest sporo software, który niweluje wspomniane braki.

Dzięki wtyczkom, darmowy foobar obecnie daje jako jedyny odtwarzacz software’owy (software KORGA – jest świetny, ale tylko dla przetworników KORGA, bo tylko z nimi wszystkie opcje, w przeciwnym razie jest wyłącznie 16/44, brak odtwarzania DSD etc.) pełne możliwości obsługi plików .dsf, .dff oraz obrazów SACD, współpracując z dowolnym przetwornikiem natywnie odtwarzającym taki materiał. Takich przetworników wbrew pozorom nie ma za wiele na rynku, bo większość z tego, co rynek obecnie oferuje, nie obsługuje DSD natywnie, a przez filtry, oprogramowanie, konwersję pozwala na odtwarzanie takich plików. To jest mniej więcej tak, jak z przetwornikiem 16/44, który co prawda zagra materiał hi-res, ale po downsamplingu przeprowadzonym w oprogramowaniu, albo – inny przykład – konwersji DSD do PCM. Nawet samo „natywne” odtwarzanie DSD w przetworniku, którego kość C/A tego nie potrafi (na co jasno wskazuje specyfikacja układu), de facto dokonywana jest przez filtr, sygnał ulega przekształceniom, sama konwersja nie jest obsługiwana przez główny układ. Warto przy tym pamiętać, że zabawa w DSD wymaga odpowiedniego źródła komputerowego i odpowiedniego interfejsu USB w przetworniku… tu nie ma drogi na skróty, tu musi być odpowiednie zaplecze po stronie zewnętrznej karty dźwiękowej (naszego DACa). W przeciwnym razie, będziemy mieć marketingowe odtwarzanie, a nie faktyczne takiego materiału. Wreszcie w Windowsie trzeba skorzystać z dodatkowego sterownika ASIO, aby pominąć systemową obsługę dźwięku.

Piszę o tym wszystkim, nie bez powodu. W poprzedniej publikacji wyjaśniłem czym jest DSD. To nie jest coś lepszego, a po prostu inne, często bardzo dobre (bardzo) jakościowo źródło muzyki, co wiąże się ze starannością przygotowania tego typu materiału, choć i tu bywa z tym różnie (warto w tym celu sprawdzić recenzje na http://www.sa-cd.net …poza tym wydawane są obecnie pliki DSD, materiał którego na płycie SACD nie było). Daje pewne korzyści, a dla niektórych będzie to ważny, bo nawiązujący do tego, co fizyczne (kaseta, winyl) sposób zapisu cyfrowego – pliki w tym formacie nierzadko stanowią referencyjny materiał, ich jakość daje gwarancje, że to co trafi do przetwornika i dalej do przedwzmacniacza/wzmacniacz, w odpowiednio dopasowanym torze, usłyszymy dźwięk w najlepszym wydaniu, najlepszym na jaki stać nasz system. Warto jednak w tym miejscu nadmienić, że zbliżone efekty dają najlepsze pliki PCM, „wyczynowy” materiał DXD, najlepsze realizacje 24 bitowe. Pamiętajmy, to zawsze tylko cyfry, a na to, czy coś brzmi dobrze, czy tylko poprawnie, albo nie brzmi wcale składa się całe mnóstwo czynników, z których sposób zapisu finalnego materiału wcale nie jest najistotniejszy. To tylko jeden z elementów, a przy rejestracji, postprodukcji, tego jak zmiksowano utwór w studiu to wręcz ostatni czynnik, ostatni, a nie jedyny, czy pierwszy, mający wpływ na to, co usłyszymy na głośnikach czy w słuchawkach.

Znakomicie obrazuje to materiał „remastered for iTunes”, pliki skompresowane stratnie AAC (Master for iTunes, iTunes Plus – patrz biała księga http://images.apple.com/itunes/mastered-for-itunes/docs/mastered_for_itunes.pdf). Innymi słowy, to na ludziach w studnio nagraniowych, inżynierach dźwięku, ludziach przygotowujących materiał do dystrybucji spoczywa główny ciężar odpowiedzialności za to co dotrze do naszych uszu. I nie zmienią tego żadne cyferki w odsłuchiwanym przez nas materiale. Nie oznacza to, rzecz jasna, że wystarczy przetwornik obsługujący format CDA (16/44) – nie, benefity zawiązane z wykorzystaniem materiału hi-res zostały bardzo ładnie opisane w powyższym pdfie. Wspominają o tym ludzie, którzy stoją za dystrybucją muzyki w największym kramiku plikowym ze skompresowaną stratnie muzyką. Dobrze to sobie uświadomić i wyciągnąć wnioski. Innymi słowy, każdy, dobrze wydany materiał, to materiał warty posiadania w zbiorach, w kolekcji. Zaletą kompresji stratnej jest jej łatwa adaptacja do celów streamingu i uniwersalność (wszelkie platformy), dla materiału o jakości taśmy matki, nie będącego poddanego procesowi przykrojenia dla potrzeb danej dystrybucji, bezkompromisowego z założenia, to na czym odtwarzamy ma oczywiste znaczenie, bo w takim scenariuszu chcemy usłyszeć dokładnie to, co zarejestrowano, dokładnie, a więc bez konieczności ingerowania przez elektronikę, oprogramowanie w sygnał, bez jego przekształceń. To dwie, różne drogi prowadzące do tego samego celu, efektu – wysokiej jakości dźwięku. Są na rynku przetworniki, które każdy materiał poddają przekształceniom. Te wyższej, czy najwyższej klasy (np. NAD, zamieniający sygnał PCM na PWM z częstotliwością próbkowania 844 kHz, przy 35 bitowej rozdzielczości) robią to w sposób mistrzowski, znakomity, ale to właśnie inne, to nie purystyczne (mniejsza, jak to nazwiemy, tu nie chodzi o deprecjonowanie czegokolwiek, a jedynie wskazanie różnych dróg dojścia do tego samego celu) podejście do tematu. To jak z tym opracowywaniem plików na potrzeby Mastered for iTunes Plus. W końcu i tak decydujemy my sami, mając do dyspozycji dobry, czasami wręcz bardzo dobry sprzęt odtwarzający, a więc mając odpowiednie zaplecze, zaplecze gwarantujące optymalne odtwarzanie materiału źródłowego.

Mini-i PRO jest narzędziem zdolnym do odtworzenia dowolnego materiału w jakości zbliżonej do referencji, ma ku temu odpowiednie możliwości wynikające ze specyfikacji, jak i konstrukcję toru dźwiękowego zapewniającą świetny sygnał na wyjściu – czy to zbalansowanym, czy niezbalansowanym, do wyboru. Jest parę rzeczy, które warto byłoby poprawić w tym przetworniku, o czym poniżej przeczytacie. Nie jest bez wad, ale jako docelowe źródło komputerowe, z bardzo dobrym interfejsem SPDIF (sprawdzone na naszym redakcyjnym 515BEE) może stanowić fundament dowolnego systemu, także tego z bardzo wysokiej półki. Nasz nie jest z najwyższej, ani z wysokiej nawet, bo wychodzimy z założenia, że testowanie na szwajcarskich klockach za 100 000 sztuka jest …sztuką, dla sztuki i w żaden sposób nie jest miarodajne dla naszego Czytelnika (nie to, że nie możemy, czy nie mamy możliwości – taki sprzęt jest do słuchania, czy może być sprzętem do testowania produktów za sto tysięcy złotych). Takie coś kompletnie nas nie interesuje. Trochę inaczej wygląda to w przypadku słuchawek (za 8000 tysięcy kupujecie sprzęt, który w przypadku głośników wymagałby inwestycji na poziomie kilkudziesięciu, albo stukilkudziesięciu tysięcy), ale też widzę obecnie rozwój tego segmentu w kierunku (finansowej) stratosfery. Nie będę się rozwodził czy to dobrze, czy źle – znajdą się nabywcy na wzmacniacz słuchawkowy za 50 tysięcy, albo słuchawki za 30 i więcej… proszę bardzo. Mam tylko wątpliwości, czy kupujący, kupi w ten sposób dźwięk, czy kupi coś zupełnie innego. Ale nie krytykuję tego, rozumiem, że jak są potrzeby na które może odpowiedzieć rynek, to pojawiają się wychodzące naprzeciw tym potrzebom produkty. Tyle. W Mini-i PRO, podobnie jak we wszystkich wcześniejszych produktach tego producenta, mamy zdroworozsądkowe zachowanie proporcji między tym co dostajemy, a tym za co płacimy. Ten DAC jak wyżej, może być traktowany jako „end-of-the-road”, bo jest przygotowany na wszelkie materiały, jakie oferuje dzisiejsza jak i przyszła dystrybucja (raczej nie wyjdziemy poza to, co jest, bo te wyczynowe pliki to i tak margines materiałów audio dostępnych obecnie dla konsumentów), obsługuje wszystko jak leci, jest w pełni wyposażony. Poza tym, dzięki swoim kompetencjom, muzyka dobrze zrealizowana, zapisana w dowolny sposób, czy to na płycie CDA, czy w pliku z iTunes, zabrzmi świetnie, a przecież o to tutaj chodzi – chodzi o to, by taki materiał zabrzmiał świetnie na naszym torze, żeby sprzęt nie był tutaj żadnym ograniczeniem. Jest w Matriksie wyjście słuchawkowe, które bez względu na okoliczności lokalowe (adaptację akustyczną pomieszczenia), pozwoli nam docenić umiejętności opisywanego produktu. Nie jest to najlepsze wyjście słuchawkowe, jakie przyszło mi słyszeć, ale jest na tyle dobre, na tyle uniwersalne (sprawdziłem zarówno na dynamicznych AKG K701, HD650, jak i ortodynamikach HiFiMANa HE400 oraz Audeze LCD-3, LCD-X oraz EL-8 cls), że sprawdzi się z wysokiej klasy słuchawkami – nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Poniżej o wadach i uzasadnieniu tego, co powyżej napisane…

» Czytaj dalej

Opinia nt. ultrakompaktowego PC Audio: MiniX / Fooko PC Box

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Fooko / MiniX PC

Czy można mieć przygotowany pod granie komputer w ultrakompaktowej formie za ok. 600-700 złotych (MiniX)? Taki, którego komponenty, cała konstrukcja idealnie wpasowuje się w pomysł na idealne źródło komputerowe? Okazuje się, że owszem, można, co więcej taki PC może być, w takiej cenie, wyposażony w pełną licencję Windowsa (8.1) z możliwością darmowego upgrade do wersji 10 (generalnie polecam, bo to synteza tego co udane w poprzednich dwóch systemach, tj. Win 7 oraz Win 8). W wersji z preinstalowanym oprogramowaniem multimedialnym (wersja Fooko), odpowiednio skonfigurowanym pod granie dowolnego materiału (podkreślam – dowolnego materiału, w tym egzotycznego, w rodzaju plików DSD, obrazów płyt SACD i tym podobnych, plików DXD, wszelkich formatów audio jakie znajdziemy w dystrybucji cyfrowej) , do tego z softwarem typu media center (Kodi) dającym w praktyce nieograniczone możliwości strumieniowania z sieci programów tv, filmów, muzyki oraz innych treści jakie przewidziano dla tego front-endu. Specyfikację tytułowego PC z opisem zamieściliśmy wcześniej w tym miejscu.

Ten komputerek, jest odpowiedzią na to co potrzebujemy z bardzo prostej przyczyny… popatrzmy na poniższą wyliczankę i sami wyciągnijmy wnioski:

  • w pełni pasywna, bezgłośna praca – TAK
  • dwa porty USB 2.0 z możliwością podpięcia dowolnych peryferiów, w tym przetworników C/A – TAK
  • brak współdzielenia magistrali, de facto oba porty USB pozwalają na bezpośrednią komunikację, ultrakrótką drogę sygnału, brak interferencji – TAK
  • ultra niski poziom jittera – TAK
  • pełna komunikacja sieciowa we/wy obejmująca LAN/WiFi/BT – TAK
  • przygotowanie na obsługę za pomocą pilota – TAK (czujnik IR z szerokim zakresem działania na froncie)
  • pamięć flash, brak mechanicznego dysku – TAK
  • slot dla kart pamięci (rozszerzenie pojemności wewnętrznej dla danych, możliwość wykorzystania sprzętu jako mini serwera) – TAK
  • niski pobór energii, możliwość pracy 24/7, przygotowanie pod kątem front-endów multimedialnych (XBMC, KODI, ROON) – TAK
  • wbudowany port HDMI, integracja z kinem domowym – TAK
  • zewnętrzne zasilanie, wyprowadzenie problematycznego elementu poza obudowę komputera – TAK
  • możliwość modyfikacji zasilania – TAK (zamówimy u Tomanka odpowiednią elektrownię w przyszłości i sprawdzimy co daje taki upgrade)
  • odtwarzanie wszelkich możliwych formatów audio/wideo, w tym tych najbardziej egzotycznych, trudnych (wymagających) – TAK

Tak to właśnie wygląda. Słucham muzyki na tym systemie, złożonym z tego mini komputerka oraz przetwornika KORGA DS-DAC-100 na dzielonym systemie NADa (vintage) na Pylonach Pearl 20 i powiem tak – to najlepszy dźwięk jaki dane mi było słyszeć na kolumnach w moim systemie. Przytaszczę jeszcze Topazy 20, moje ulubione kolumny i chyba w ogóle się w tym brzmieniu zatracę. To jest genialne, jak ten system potrafi grać, system z punktu widzenia kosztów totalnie budżetowy, którego wartość liczona jest w maksymalnie dwóch średnich krajowych, ale to maksymalnie. Gra to z materiałem DSD (pliki dff – Depeche Mode, Dead Can Dance, Vangelis…) na nieprawdopodobnie wysokim poziomie. Nie wiedziałem, serio, że Perły zdolne są do takiej komunikacji, potrafią przekazać tyle informacji z nagrania (świetnego materiału źródłowego, bo nie mam wątpliwości, że to jedne z najlepszych plików jakie posiadam). Porównanie z płytą (to samo, na krążkach SACD via PS3) wypada na niekorzyść płyty SACD (całe dyskografie ww. czekają na szufladę, czy raczej na slot, bo tak to w PS3 wygląda).

…tyle, że jeszcze płyta ma coś do udowodnienia. PS3 z ekstraktorem wielokanałowym audio (opiszę rzecz niebawem), omijając gówniany tor analogowy konsoli, z przestrzennym brzmieniem z płyt SACD, może jeszcze pokazać, o co w tym graniu chodzi. Wyprowadzenie dźwięku via HDMI z jego późniejszym wydzieleniem do postaci analogowej 5.1 na wyjściach RCA i dalej do wzmacniaczy ma wraz z odpowiednim zasilaniem całości stanowić kolejny upgrade systemu DSD jaki buduję, podstawą jest KORG (USB), a dodatkiem, wielokanałowym dodatkiem ekstraktor HDMI. To będzie coś! Opisywany tutaj komputer PC tak zagra, konsola tak zagra, front-end Roon z Makiem tak zagra (z ekstraktorem). Ten ostatni, to też będzie eksperyment, zagra w ten sposób za pośrednictwem huba Thunderbolt. Podobno (oczywiście jako niewierny Tomasz, muszę najpierw sprawdzić na ucho) takie połączenie, podobnie jak podpięcie aktywnego huba (USB) między komputer a DACa, daje wymierne korzyści soniczne. Teoretycznie tak może być, bo Firewire, Thunderbolt działają na zupełnie innej zasadzie niż magistrala USB (trudno tu mówić o jitterze – jego tu nie ma, interferencjach, nie ma współdzielenia, jest realizacja łączenia sprzętu point-to-point, jako medium mamy światłowód) i coś czuję, że będzie to idealny upgrade dla podłączonych do takiego ustrojstwa DACów. Jak widać, ostro eksperymentujemy, ale właśnie po to, by udowodnić, że zamiast kupować za tysiące, czy dziesiątki tysięcy elektronikę, można inaczej dojść do znakomitych rezultatów.

Trochę odbiegłem od tematu, ale właściwie to było na temat. Bo Fooko / MiniX to takie niezbędne narzędzie właśnie, idealna rzecz do wykorzystania w roli komputerowego transportu, do tego końcówki (front-endu), wygodnego w sterowaniu, w obsłudze systemu odtwarzającego muzykę z pliku. Można w tym wypadku oczywiście do woli strumieniować z Internetu, ale według mnie najlepsze co można zrobić, to zainstalować sobie na takim systemie front-end, taki jak opisywany przeze mnie (nadal się zachwycam tym oprogramowaniem) Roon, gdzie mamy Tidala, czyli najwartościowszy (jest jeszcze Qobuz, ale to jednak nisza, niszy) serwis strumieniowy obecnie z bezstratną jakością strumienia, zintegrowanego w idealny sposób. Także taki PC to brama do odtwarzania muzyki z pliku, brama nieograniczonych możliwości w tym zakresie, a przy tym coś, co jest już zbudowane, przetestowane, z gwarancją, a nie stworzone własnym sumptem, z wszelkimi wadami takiego (DIY) rozwiązania. Na marginesie Roon w najnowszej odsłonie to także wersja dedykowana takim komputerkom właśnie, wersja 24/7, serwerowa, pozwalająca na obsługę zdalną z dowolnego handhelda (niebawem już jest wersja dla iOS).

Ten maluch świetnie się u mnie wpasował w system audio, w sumie lepiej niż dotychczas użytkowane, główne źródło komputerowe na Windowsie (tabletPC). Tablet poza wymienionymi powyżej zaletami, ma też wady (zawiadywanie energią w systemie MS, w porównaniu z OSX, jest niestety znacznie mniej stabilne, gorsze). Brakuje portu(-ów) USB w pełnym formacie (jest micro), HDMI działa z ograniczeniami i nie do końca stabilnie (co strasznie irytuje, fakt – jest ekran dotykowy – ale to wcale nie zaleta, bo jak w salonie wygodnie z tego korzystać, z przypiętym do DACa urządzeniem?), software na tym systemie (tablet) ma tendencje do zacięć, czego w opisywanym komputerze nie doświadczyłem ani razu (katuję rzecz od dwóch tygodni).

Ideał? Myślę, że blisko, na pewno w moim systemie sprawdza się to znakomicie, nie wymaga przy tym korzystania z czegoś, co tylko marnuje energię i raczej nie pracuje, nie jest przewidziane do pracy 24/7 (iMac, laptopy, a także tablet – trzeba uzupełniać energię w baterii, a wtedy jedyny port USB zajęty). Sumując te pierwsze wrażenia, bardzo pozytywne wrażenia, widzę ogromny potencjał tego produktu.Wymienione powyżej argumenty na tak, do tego bardzo atrakcyjna cena i pozytywne doświadczenia z użytkowania jednoznacznie wskazują z czym mamy tutaj do czynienia. Przypomnę, co o tym komputerku napisałem przy okazji recenzji DACa KORGa: „nano PC MiniX, robiący w tym wypadku za transport, został przeze mnie odpowiednio skonfigurowany na potrzeby przetwornika KORGa. To miniaturowy system na Windowsie bez zasilacza / baterii w obudowie ala przeskalowane nieco w górę odnośnie gabarytów Apple TV (wygląda identycznie), z zewnętrznym zasilaniem, z flashową pamięcią. Medium do transferu muzyki do transportu – LAN, dalej via USB DS-DAC-100 na nie współdzielonej magistrali plus wspomniana optymalizacja systemu. Bardzo ciekawy pomysł na dobre, komputerowe źródło według mnie, coś jak CAPSy tyle że w innym, dużo niższym budżecie.”

Test tego komputerka będzie jednocześnie opisem najnowszych możliwości oprogramowania (poza konfiguracją foobara, opiszę zmiany jakie wprowadzono w Roonie – to trzeba opisać, bo to mistrzostwo świata jest) oraz wskazówką jakie mamy alternatywy (przystępne, porównywalne cenowo) dla takiego systemu. Będzie więc o SB Touch z wszelkimi modyfikacjami, jakie zastosowałem w Squeezboksie na przestrzeni ostatnich dwóch lat (sporo tego :) ) oraz o PlayStation 3 w roli w pełni uniwersalnego źródła audio (wspomniany esktraktor HDMI, izolator pętli – coś co znają dobrze osoby za pan brat z tematyką car audio, modyfikacje software, hardware konsoli) o możliwościach zbliżonych do opartego na komputerze PC/Mac. To wszystko w jednym artykule? Cóż, mam nadzieję że się uda, mam pomysł na taki przekrojowy materiał. Dla pełnego obrazu (choć widzę, że bez USB się nie obejdzie – głupie ograniczenia SPDIF) sprawdzę także, jak Fookoo/MiniX zagra na naszym redakcyjnym torze via konwerter cyfrowy M2Tech HiFace Two (właśnie USB @ SPDIF). Podepniemy komputerek pod tor z przetwornikiem Arcama na tomakowym zasilaniu, sprawdzimy go w konfiguracji w jakiej gra na co dzień SB Touch. I jeszcze wspomniany Mac z Roonem na Thunderboltowym hubie…

Będzie tego, oj będzie…

AKTUALIZACJA: galeria prezentująca produkt wraz z opisem konfiguracji foobara oraz prezentacją możliwości, dodatkowych akcesoriów na naszym profilu fb oraz na głównej (to dla mających w nosie fb). Poniżej, w rozwinięciu, ze wspomnianymi zdjęciami oraz opisem konfiguracji software… :) )

Dystrybutorem sprzętu jest firma C4I

» Czytaj dalej

Interfejs DSD i nie tylko… test KORG DS-DAC-100 & AudioGate

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Korg-DS-DAC-100_31

Tytułowe urządzenie jest czymś zupełnie odmiennym od wszystkiego co do tej pory testowaliśmy z zakresu przetworników na HDO. Powiem więcej, to produkt który trzeba zrozumieć. Serio. Gdybym nie był dociekliwy, gdybym nie miał ochoty czy czasu zagłębić się w jego możliwości, popatrzeć na rzecz kompleksowo to… oddałbym go po paru dniach testowania. Nie zrobiłem tego. I nie żałuję. Specyficzność tego rozwiązania polega na tym, że de facto użytkownik nie otrzymuje samego hardware, nie jest to sam przetwornik, a resztę pozostawiamy tobie, drogi nabywco… nie! Tutaj mamy coś, co składa się z dwóch równie ważnych części, bez czego ten DAC nie ma (no nie do końca, o czym dalej) sensu, albo jego wyjątkowość zostaje wyrzucona za burtę i zostaje ładny, nawet bardzo ładny (forma, powiem od razu, bardzo przypadła mi do gustu) DAC o dość nietypowej konstrukcji.

Tutaj mamy system. Dwa elementy, bez których cała zabawa sporo traci, pomysł na stworzenie najlepszego interfejsu DSD, interfejsu totalnego w tym sensie, że można dzięki współpracującemu z przetwornikiem oprogramowaniu AudioGate, grać dowolną muzykę w formacie DSD, przekształcając w locie dowolne PCM na coś, co kojarzymy z płytą SACD. To coś, czego nigdzie indziej nie znajdziemy. Dodatkowo software, który stanowi wg. mnie część całości, złożonej właśnie z DACa wraz z ww. oprogramowaniem, to nie jakiś tam prosty odtwarzacz, a bardzo potężne narzędzie, pozwalające na mastering, na zgrywanie materiału, na tworzenie własnych edycji, składanek i to w profesjonalnej formie. To, plus wymienione powyżej, unikalne zdolności, czynią z AudioGate bardzo ciekawe rozwiązanie, alternatywę dla znanego i powszechnie użytkowanego software (do odtwarzania muzyki). Rzecz jasna, to też pewnego rodzaju ograniczenie, bo pełnię możliwości otrzymujemy dopiero po zainstalowaniu (darmowej licencji, rzecz jasna, przeznaczonej dla nabywcy któregoś z przetworników KORGa) programu na komputerze PC/MAC. Powiem więcej, tylko w ten sposób da się grać DSD, bo z innym softwarem przetwornik DS-DSD-100 nie obsłuży nam sygnału 1 bitowego (z jednym wyjątkiem, o czym dalej). Sprawdziłem na różnych konfiguracjach sprzętowych i programowych (systemy, komputery, software odtwarzający) i wynik był taki jak powyżej.

Co więcej, AudioGate w ograniczonym zakresie obsłuży każdy przetwornik, ale w pełni jego możliwości wykorzystamy tylko i wyłącznie za pośrednictwem opisywanego software. Można się zżymać na takie „postawienie sprawy”, ale w sumie ja to rozumiem – ktoś stworzył rozwiązanie jw. całościowe i w ten sposób postanowił wyróżnić się na rynku, stworzyć coś innego od morza propozycji jakie obecnie oferuje branża audio w zakresie przetwarzania sygnału cyfrowego na analogowy. Ostatnio pojawił się iAudioGate, software dla urządzeń iOS, który daje nam możliwość skorzystania z opisanych możliwości na handheldach Apple. Jest jeszcze nieco pracy przed programistami, ale fundament tego software jest bardzo solidny (najlepszy odtwarzacz hi-res HF Player od Onkyo był tutaj wyraźnie „dawcą”) – widać zatem, że producent chce stworzyć coś, co pozwoli cieszyć się odtwarzaniem muzyki (i to bez kitu, natywnie – podkreślam, natywnie, bo większość obecnie oferowanych urządzeń z DSD na pudełku, nie potrafi odtwarzać takiego materiału, konwertując go do PCM, stosując filtry cyfrowe, co finalnie oznacza całkowicie marketingowe, a nie faktyczne możliwości obsługi tego formatu), także na przenośnej elektronice. Sam bohater tego nie potrafi (innymi słowy o iPadzie czy innym tablecie w rolo źródła zapomnijcie, chyba że jest to nasze źródło, tj. tablet PC), dlatego też KORG stworzył interfejs dla mobilnych urządzeń (wersja 100m), pozwalający natywnie cieszyć się muzyką DSD.

Po pierwszej, a także paru kolejnych próbach, chciałem sobie odpuścić. DAC miał tendencję, a raczej software do braku chęci współpracy, przetwornik to się pojawiał, to znikał, także początki były mocno zniechęcające. Jak wspomniałem, miałem ochotę oddać sprzęt, widziałem krytyczne uwagi, opisy w sieci. Gdybym tak zrobił, popełniłbym błąd. Rzuciłem chwilowo wszystko inne (odstawiłem inne, testowane produkty na bocznicę) i zacząłem skrupulatnie testować software oraz DACa, skupiając się tylko i wyłącznie na nim. Nie żałuję. DAC nie tylko (wraz z AudioGate, i nie tylko…) pokazał na co go stać, ale został już w redakcji. I nie dlatego, że jest bezproblemowy (bo nie jest), nie dla tego że wystarczy podłączyć, by grał (nie wystarczy), nie – z punktu widzenia obsługi, to wyzwanie i powiem szczerze chyba największy minus tej koncepcji, tego pomysłu. Bo tu nie ma prosto, a często jest pod górę. O tym dlaczego tak jest, a jednocześnie dlaczego ten sprzęt okazał się bardzo wartościowym, wg. mnie jednym z najlepszych DACów, jakie można mieć w systemie (nie przesadzam!) przeczytacie poniżej…

AKTUALIZACJA: Znalazłem ustawienia dla foobara! Da się grać z tego przetwornika DSD w pełnej krasie, bez konieczności korzystania z firmowego oprogramowania. Efekt jest PIORUNUJĄCY. Ten DAC gra lepiej od przetestowanego przeze mnie Matriksa Mini-i Pro (prawdopodobnie jeszcze dzisiaj będziecie mogli przeczytać recenzję tego DACa). To jak DS-DAC-100 zagrał z ripów, z plików dff na naszym, mocno budżetowym secie, spowodowało u mnie opad szczęki. REWELACJA. Wieczorem obiecane screeny obrazujące optymalną konfigurację wspomnianego foobara na testowanym nano pececie MiniX (którego zapowiemy jeszcze dzisiaj, bo testy mamy już prawie na ukończeniu). Także jeden z punktów w minusach (patrz podsumowanie) przestał być aktualny. Dzieje się… :)

Wspomniany nano PC MiniX, robiący w tym wypadku za transport, został przeze mnie odpowiednio skonfigurowany na potrzeby przetwornika KORGa. To miniaturowy system na Windowsie bez zasilacza / baterii w obudowie ala przeskalowane nieco w górę odnośnie gabarytów Apple TV (wygląda identycznie), z zewnętrznym zasilaniem, z flashową pamięcią. Medium do transferu muzyki do transportu – LAN, dalej via USB DS-DAC-100 na nie współdzielonej magistrali plus wspomniana optymalizacja systemu. Bardzo ciekawy pomysł na dobre, komputerowe źródło według mnie, coś jak CAPSy tyle że w innym, dużo niższym budżecie.

Siedzę teraz przed systemem i nie wierzę w co słyszę. W konfiguracji z wtyczką sacd do foobara, natywnym sterownikiem Korga, opytmalnym ustawieniem całości w preferencjach playera testowany właśnie nano pecet przekształcił się w rasowe źródło audio. Mam salę koncertową w salonie. Rewelacja. Wieczorem w obiecanej Czytelnikom aktualizacji, w galerii pojawią się zdjęcia prezentujące właściwe ustawienia oprogramowania. Ważne: ten DAC gra z całkowitym pominięciem systemu operacyjnego, w ustawieniach Windowsa jest krzyżyk, całość przerzucona jest na software odtwarzający. AudioGate NIE JEST niezbędnie potrzebny, choć nadal przydatny (konwersja w locie PCM -> DSD), jednak wg. mnie to co udało mi się uzyskać na foobarze z wtyczką i odpowienim setupem jest absolutnie wyjątkowe.

» Czytaj dalej