Nie ma wiele tego typu rozwiązań na rynku. Albo inaczej wielu takich rozwiązań, które w kompaktowej, przystępnej cenowo formie oferują w pełni zbalansowany tor dla słuchawek. Za to, po prostu, trzeba dodatkowo zapłacić. Fakt, przetestowany Quattro AMP nie ma typowego wyjścia XLR dla nauszników, trzeba odpowiedniego kabla, czy raczej adaptera dla naszych stacjonarnych, wysokiej klasy słuchawek (na rynku są zbalansowane IEMy, ale w tym wypadku trudno byłoby rzecz ze sobą połączyć, zintegrować). Możemy doprowadzić sygnał kablami XLR do tytułowego ampa, następnie za pomocą dwóch dużych audio jacków (6,3 mm) wyjść na słuchawki. Trochę to komplikuje sprawę, ale w sumie tylko trochę, no dla chcącego nic trudnego. Dlaczego zacząłem od tej kwestii, niejako od razu przechodząc do opisu konstrukcji. Bo wg. mnie właśnie ten element wyróżnia testowane urządzenie na rynku, jest to jeden z najtańszych o ile nie najtańszy, w pełni zbalansowany wzmacniacz słuchawkowy, jaki możemy nabyć na rynku. Już samo to jest ciekawe, ale oczywiście kluczową kwestią są nie tylko, czy nawet nie przede wszystkim możliwości takiego, czy innego sposobu przesłania sygnału (choć tutaj, jak sprawdziłem, można oczekiwać bardzo dobrych rezultatów, decydując się na tor zbalansowany), ale uzyskane przez Quattro AMPa brzmienie. To sprzęt, który możemy uznać za uzupełnienie dla Quattro DACa (zalecałbym taki właśnie zestaw, jako najbardziej bezkompromisowe rozwiązanie… wróć… zaraz po zestawie Quattro AMP plus X-Sabre ). Przetestowaliśmy kiedyś ten przetwornik (Quattro DAC), to bardzo dobry DAC, w sumie optymalne rozwiązanie dla tańszych, łatwiejszych do napędzenia słuchawek, na pewno można go polecić do modeli z przedziału 500-1200 złotych, będzie to dobry wybór. Jednakowoż w sytuacji, gdy na półce zawitały planarne HE-560 (niech Was nie zwiedzie „przyjazna” impedancja, te słuchawki wymagają odpowiedniego napędu), jakieś Audeze chodzą nam po głowie, mamy w kolekcji Sennheisery HD800, A kolega chętnie udostępni AKG K-812, które właśnie zrujnowały mu co nieco domowy budżet… wtedy warto o coś, co dysponuje większymi możliwościami. Quattro AMP dysponuje większymi możliwościami, jest znacznie mocniejszy od wzmacniacza dodanego do przetwornika w Quattro DACu. Gdyby nie równoczesny test potwora EF-6 (HiFiMANa), powiedziałbym, że ten kompaktowy (przy EF-6 wszystko jest kompaktowe, ale tutaj faktycznie konstrukcja jest raczej z tych umiarkowanych gabarytowo) gra potężnie, doniośle, energetycznie. Tak jest w istocie, choć na tle wspomnianego HiFiMANa właściwie każdy dostępny na rynku wzmacniacz słuchawkowy jest mikrusem, ułomkiem, po prostu znika przy bezpośrednim porównaniu. Tak, jednakże to tylko i wyłącznie w skutek bezpośredniego porównania obu konstrukcji, z których EF-6 można śmiało określić mianem nietypowej, unikalnej, z innej bajki. Gigantyczna (pod każdym względem) konstrukcja to ewenement na słuchawkowym firmamencie, po prostu takich wzmacniaczy słuchawkowych się nie robi, to Quattro AMP jest typowy, mieści się w przewidzianym miejscu, zajmuje niewiele przestrzeni… EF-6 wymaga niemalże specjalnego pomieszczenia, na żadną tam półkę, niewielki stoliczek, czy regał absolutnie nie wlezie. To bardzo, ale to bardzo nietypowa konstrukcja.
No dobrze, to odniesienie & porównanie mam już za sobą, mogę się skupić na produkcie Matriksa. W rozwinięciu przeczytacie co potrafi ten wzmak, jakie są jego mocne oraz słabsze strony, czy może stanowić ostateczne, finalne ogniwo słuchawkowego toru. Postaram się krótko odnieść się do wg. mnie właściwych z punktu widzenia użytkownika zestawień z konkretnymi modelami słiuchawek, bo Quattro AMP jest urządzeniem, które ma swoje preferencje, w niektórych przypadkach może być idealnym wyborem, w innych lepiej poszukać gdzie indziej. Wraz ze wspomnianym X-Sabre, w cenie nie przekraczającej dziesięciu tysięcy złotych, można na bazie obu produktów Matriksa oraz słuchawek za około 3000-4000 złotych, stworzyć docelowy tor dla nauszników – nie mam wątpliwości, że przy odpowiednim dobraniu źródeł będzie to słuchawkowy high-end, kompletne, całościowe rozwiązanie, z którym można żyć. Dobrze, to teraz czas na konkrety, zapraszam do lektury poniżej, w rozwinięciu…