LogowanieZarejestruj się
News

2 Chromecast Audio & Pylon Pearl Monitor do wygrania! Konkurs@HD-Opinie.pl

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
chromecast-audio

PRZYPOMINAMY O ROCZNICOWYM KONKURSIE! ZOSTAŁO JESZCZE PARĘ DNI NA WYSŁANIE ODPOWIEDZI… :)

Tak nam się ten muzykę grający, nowy Chromecast Audio spodobał, tak bardzo, że nawet chwili nie zastanawialiśmy się nad wyborem nagrody w konkursie z okazji urodzin (no właśnie, to jedno z pytań, tych łatwiejszych ;-) ) portalu. Nadajemy od paru lat, trochę zmieniliśmy formułę, zaczynając od portalu informacyjno-opiniotwórczego o szerokim zakresie zainteresowań (elektronika mobilna, handheldy, wideo) po dzisiejsze blogowe oblicze z mocno sprecyzowaną specjalizacją audio. To audio mocno się zmienia, a my staramy się śledzić te zmiany i Was o tym, „co w trawie piszczy” informować. Informować, selekcjonując, uwypuklając to co istotne, co naszym zdaniem wartościowe, co warte zainteresowania, warte zwrócenia Waszej uwagi. Jednocześnie mamy ambicję, by patrzeć na interesujące nas zagadnienie szerzej, nie zasklepiając się w doktrynalnym (tak, wiele „audiofilskich prawd” zdaje się wykluczać zdroworozsądkowe podejście do tematu) podejściu do kwestii słuchania muzyki. Uważam, że postęp jaki dokonuje się na naszych oczach w dziedzinie audio (sprzęt, dystrybucja, a nade wszystko dostęp do całego bogactwa dźwięków jakie tworzy człowiek) stanowi ożywczy, pozytywny trend i nigdy w historii nie było takich możliwości poznawania, otwierania się na nowe. To dzięki rewolucji cyfrowej mamy to, co mamy i to jest piękne.

I nie chodzi tu tylko o nowe formy udostępniania twórczości, ale szerzej, o możliwości jakie oferuje globalna wiocha, o to jak łatwo zdobyć dzisiaj rzeczy unikalne – w końcu, nawet pozostając wiernymi tradycji (fizyczny nośnik, takież źródła) możemy obecnie wybierać, przebierać, wydziwiać do woli. Na marginesie, nie przejmujcie się wieszczami, wieszczącymi koniec nieefektywnych energetycznie klamotów – to bajki, bo po pierwsze to zawsze była i będzie nisza, po drugie – dla tej niszy zawsze znajdzie się ktoś, kto zaoferuje odpowiednie rozwiązanie, wreszcie po trzecie… jak pokazuje renesans czarnego krążka, zawsze będziemy mieli wybór, a dzięki możliwości zamówienia na końcu świata czegokolwiek, na co nam przyjdzie ochota, nic nam „nie przeminie”, „nie odejdzie na wieczny spoczynek” etc. Spokojnie. Globalny rynek i (szczególnie) to co obserwujemy w Azji, w Chinach, pozwala na optymizm i patrzenie z ufnością na to, co przyniesie przyszłość. Ta, wg. mnie, będzie różnorodna, pełna nowych, intrygujących rozwiązań, przy czym to, co najważniejsze, tj. samo słuchanie nie zmieni się, dalej będziemy konsumować, kontemplować, przeżywać, czy „słuchać do kotleta”. Na szczęście, bez względu na postęp technologiczny, potrzeby w sferze duchowej pozostają niezmienne – mamy je od zarania dziejów i to się nigdy nie zmieni.

No dobrze, czas powrócić do konkursu. Konkurs urodzinowy, w którym są do wygrania ufundowane przez nas nagrody: dwa streamery Chromecast Audio. Pamiętacie zapewne naszą recenzję, opis tego bardzo użytecznego malucha? Niepozorne coś, co pozwala nie tylko na przekształcenie dowolnego sprzętu audio, w sieciowy sprzęt audio z dostępem do skarbnicy dźwięków zgromadzonych lokalnie czy w Internecie, ale także na uzyskanie bardzo dobrej jakości streamingu w ramach WiFi, przy wykorzystaniu transmisji bezstratnej. Jakby tego było mało, Chromecast Audio pozwala na obsługę plików hi-res 24/96 i jest wyposażony, poza analogowym wyjściem, także w cyfrowe, optyczne (jeden, współdzielony audiojacek 3.5mm). Nie ma tak przystępnego cenowo, z takimi możliwościami w zakresie obsługi audio, drugiego takiego urządzenia na rynku. Google zrobiło coś, co znakomicie wpisuje się w dzisiejsze potrzeby, pozwala w banalnie prosty sposób zintegrować to, co nowoczesne, z tym co wczorajsze. Klasyczny system audio staje się, dzięki temu maluchowi, systemem na wskroś nowoczesnym, z dostępem do praktycznie każdego serwisu streamingowego, do własnych bibliotek zawierających pliki audio, do tego streamer otwiera możliwości budowy najtańszego (a przy tym o największych możliwościach) systemu wielostrefowego, integrującego obraz (Chromecast) i dźwięk (Chromecast Audio) w całym domu. Rewelacja.

…oraz zestaw głośnikowy Pylon Pearl Monitor w czarnym wybarwieniu :D . Kolejne kolumny Pylona do wygrania… tym razem to nie my fundujemy, a sam producent funduje. Dziękujemy! :) W sumie trzy nagrody na Was czekają! Pisać, odpowiadać, słać, bo warto :)

Co trzeba zrobić, by zdobyć nagrodę? Tym razem będą pytania, takie bardzo proste jak i te nieco trudniejsze, a niektóre także troszkę podchwytliwe. Do rzeczy: wystarczy odpowiedzieć prawidłowo na pięć, poniżej podanych pytań, a następnie mieć nieco szczęścia w losowaniu (będzie szklane naczynie, a w nim małe kuleczki i sierotka lat 5, która to sierotka będzie miała niezłą frajdę przy okazji, co rzecz jasna z dziką radością uwiecznimy :) ). Tyle. No może nie tyle, bo w związku z Pylonami, zrobimy dogrywkę. Najpierw losowanie Chromecastów wśród osób z prawidłowymi odpowiedziami (listę tych osób opublikujemy), a następnie ponownie wymieszamy kuleczki i wszyscy z prawidłowymi odpowiedziami ponownie będą wybierani na chybił trafił z puli. Także, życzę powodzenia w odpowiedziach i nieco szczęścia w losowaniu. Aha, no i jakiś krótki regulamin pojawi się poniżej, żeby legaliści byli w pełni usatysfakcjonowani.;-)

Pytania:

1) Która to rocznica HDO, które to urodziny obchodzimy w tym roku?

2) Kiedy dokładnie opublikowaliśmy pierwszy wpis (dzień, miesiąc oraz rok)

3) Jakie to urządzenie (producent, model) widnieje @ naszym profilu facebookowym oraz @ tweeterze?

4) Jak nazywał się pierwszy, bezprzewodowy streamer audio Google, projekt który swego czasu poniósł całkowitą klapę i finalnie nie trafił do szerokiej dystrybucji?

5) Wyjaśnij w jednym zdaniu, czym jest cast.

 

Odpowiedzi przesyłajcie na adres redakcyjny, podany w kontakcie (antoni…). Czas trwania konkursu? Do końca marca. Ogłoszenie zwycięzców konkursu? W dniu urodzin. Czyli kiedy? He, he, no właśnie… wtedy :)

 

Recenzja nowego M-Stage: Matrix HPA-3U

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
01

Nowy model ma szansę powtórzyć sukces poprzednika. To wzmacniacz z wbudowanym przetwornikiem opartym na kości XMOS z obsługą sygnału PCM 24/192 oraz DSD 64 (wyłącznie DoP), zdolny do współpracy z mobilną elektroniką @ iOS/Androidzie. Przetestowałem go gruntownie, także na wspomnianych systemach mobilnych oraz komputerach z Windowsem oraz OSX-em. To urządzenie pierwszorzędnie wykonane, z dbałością o każdy detal, z bardzo dobrymi komponentami użytymi w konstrukcji. Matrix udowadnia po raz kolejny, że jego klamoty to pierwsza liga, to nie jest jakiś przypadkowy, tani sprzęt a porządne, konkretne HiFi. Tym, co w M-Stage było i jest najistotniejsze, to oczywiście świetnie zrealizowana sekcja wzmacniacza słuchawkowego, to stanowi clou tej konstrukcji. W przypadku omawianego urządzenia dostajemy ponadto przedwzmacniacz analogowy (jedno źródło analogowe można podpiąć, szkoda btw, że nie zaoferowano takiej opcji w przypadku nowego Quattro 2 Advanced) oraz wymienionego powyżej DACa.

Ten DAC jest na tyle dobry, że ta integracja praktycznie zamyka temat komputerowego interfejsu – wystarczy jakikolwiek transport plików (nie musi być PC/Mac, wystarczy tablet a nawet smartfon) i już można grać. Plusem takiego rozwiązania jest dostęp do dowolnych sieciowych źródeł muzyki, nie tylko lokalnych oraz wygoda obsługi. Matrix HPA-3U to typowo desktopowe rozwiązanie i wg. mnie nic nie stoi na przeszkodzie, by ten amp/DAC wylądował właśnie na sekretarzyku, na biurku z podpiętym via camera kit (albo bezpośrednio w przypadku obsługi OTG na urządzeniu z Androidem) tabletem czy telefonem. Do tego jakieś dobre słuchawki i już można mieć system.

Oczywiście można też inaczej. Dzięki wspomnianemu preampowi, integracji z komputerowym transportem oraz wyjściu na resztę toru HPA-3U może także pełnić funkcję głównego DACa w systemie. Co prawda forma na to raczej nie wskazuje (a na biurko właśnie), ale z powodzeniem można opisywane urządzenie użyć w salonowym HiFi. U mnie grało to z elektroniką NADa na kolumnach Pylon Audio Sapphire 23 i poza brakiem zdalnego sterowania (tylko manualna obsługa) miałem w torze konkretny przetwornik z opcją podpięcia analogowego źródła (podpiąłem SBT grającego z analogowych wyjść, w gabinecie zaś był to kompakt firmy Onkyo). Sprzęt dzięki grubej, metalowej obudowie z obfitymi radiatorami po bokach oraz odpowiednio naciętymi otworami wentylacyjnymi nagrzewał się nieznacznie, był ciepły, ale nie gorący, co kontrastowało wyraźnie z transportem / odtwarzaczem Auralica – jak wspominałem Aries Mini to niezły piecyk, a przecież tam niczego nie wzmacniamy, a nawet niekoniecznie konwertujemy, tylko przesyłamy…

Dobrze, dość dywagacji, dlaczego nowy M-Stage jest taki dobry (ostrzę sobie zęby na jego wersję zbalansowaną, bez DACa… a i właśnie ogłosili klasyka, patrz nasz wpis tutaj)? Ano dlatego jest…

» Czytaj dalej

Najnowszy M-Stage? Matrix HPA-2 Classic

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
3

To kolejny M-Stage, tym razem wyposażony w DACa z pełną obsługą DSD (w tym DSD native, w tym 128), który właśnie trafia na rynek. Model – co ciekawe – rozbudowany względem przetestowanego przez nas HPA-3U (DAC), w mniejszej, bardziej kompaktowej obudowie. Podobnie jak to miało miejsce w HPA-3U mamy współpracę z handheldami, podobnie wyposażono go w pre z wejściem analogowym dla dodatkowego źródła (poza komputerowym). Trochę inaczej wygląda kwestia zastosowanej kości C/A. Zamiast układu TI (DSD1793), który zastosowano w trójce, w HPA-2 mamy układ CIRRUS LOGIC CS4398. Sprzęt jest mniejszy, sama obudowa zaś wygląda na tańszą niż w przypadku HPA-3. Ciekawe jaka będzie cena tego modelu na naszym rynku? Na stronie producenta widnieje cena 289 USD, tzn. sporo mniej niż kosztuje HPA-3U (419$).

Najważniejsze to porównać brzmienie wbudowanych wzmacniaczy i dodatkowo sprawdzić, jak wygląda kwestia integracji DACa ze słuchawkową amplifikacją. Za moment przeczytacie publikację o trójce, postaram się upolować dwójkę i sprawdzić czym różnią się te dwie, na pierwszy rzut oka zbliżone, ale zupełnie inaczej wycenione konstrukcje. Zobaczymy o co w tym wszystkim chodzi :) Warto nadmienić, że XMOS (interfejs USB) występuje w obu modelach. Ciekawe, ciekawe… dodatkowo, jak wyżej, ten tańszy ma bardziej rozbudowaną obsługę dla formatu DSD. Intrygujące!

Poniżej galeria i specyfikacja nowości…

» Czytaj dalej

Thunderboltowa alternatywa. Test: ZOOM TAC-2 & Elgato dock

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
ZOOM TAC-2_4-tyt

Obiecaliśmy i dotrzymujemy słowa… kilka dni intensywnie na monitorach bliskiego pola nEar 05 firmy ESIO (osobny artykuł o nich będzie), wcześniej kilka tygodni z różnymi słuchawkami z bezpośrednio podpiętym interfejsem pod MacBooka. Te parę dni w konfiguracji stacjonarnej z iMakiem, thunderboltowym hubem oraz wpiętym TAC-2 potwierdziły wcześniejsze spostrzeżenia – ta alternatywa jest pod każdym względem lepsza, bo oferuje dźwięk o szokująco wysokiej jakości za pośrednictwem konwertera totalnie budżetowego, wręcz najtańszego takiego, jaki jest obecnie dostępny na rynku. To nie może być przypadek, to wyraźne i jednoznaczne potwierdzenie, że sposób transferu danych audio z komputerowego transportu warunkują takie czynniki jak interfejs, z którego korzystamy transferując bity, zera i jedynki do DACa. Nie jest zatem wszystko jedno, którą technologię zaprzęgniemy, bo determinuje to efekt, ma wpływ na to co słyszymy. I nie chodzi tutaj o bezwzględną przewagę, a raczej o uzyskanie (niewielkim) kosztem rezultatu wymagającego dużo większych nakładów w przypadku rozwiązania, nazwijmy je, standardowego. Od razu wytłumaczę, do grania wystarczy Mac niekoniecznie za 10 000 złotych, a najtańszy Mac Mini za 2200 też swobodnie się nada, może to być też jakaś używana maszyna, byleby miała port ϟ. Tyle. PC też się oczywiście nada, tyle że trzeba będzie się naszukać, bo komputerów wyposażonych w ten typ interfejsu jest niewiele, a karty na PCI-e wymagają sprzętu klasy desktop i są dość kosztowne. Także w tym konkretnie przypadku Apple wg. mnie musowo i możemy rozpoczynać zabawę.

ZOOM TAC-2 to bardzo nieskomplikowane urządzenie, nieźle wykonane (choć bez szaleństw, ale jak na cenę bardzo przyzwoicie), z metalowym płatem, panelem grupującym to, co pozwala obsłużyć sprzęt. Nie ma możliwości – od razu uprzedzę – podpięcia czegoś w sposób niesymetryczny w przypadku stacjonarnego toru. To spore ograniczenie w domowym HiFi, gdzie raczej korzysta się z niezbalansowanych połączeń, bo raz że taniej, a dwa nie ma zazwyczaj żadnego uzasadnienia (jakościowego) wykorzystanie połączeń zbalansowanych. Bajki o tym, że to daje zauważalny progres osoby je głoszące niech włożą sobie w buty, bo zwyczajnie bujdy opowiadają. Może dana aplikacja dzięki takiemu połączeniu zyskiwać, ale głównie chodzi tu o odległości oraz o rodzaj sprzętu (ten do audio, domowy, nie wymaga takiej energii jak instrumenty, jak sprzęt studyjny etc.). Także to ograniczenie funkcjonalne, ale wynikające wprost z przeznaczenia tego klamotka. To jest pro-tool, taki raczej do domowego studio, pomocniczy, na pewno nie projektowany jako element toru HiFi. Rzecz jasna, nic nie stoi na przeszkodzie, by tego ZOOMa wykorzystać w domowym systemie audio, ale jw. nie do tego celu go projektowano!

Dock Elgato (patrz nasz rzut okiem) to konieczny składnik, nie z powodu jego niezbędności by zagrało, a w tej konkretnej aplikacji. U mnie komputer stoi w gabinecie, a główny system stereo jest w salonie. Można połączyć taki interfejs za pomocą długiego przewodu ϟ , tyle że taki przewód w wariancie powyżej 3 metrów generuje bardzo konkretne koszty – to raz, a dwa – stacja daje dodatkowe możliwości, o których wspomniałem w przytoczonym (patrz link) opisie. Także dwa kable i dock. Tu uwaga natury ogólnej – interfejs działa bardzo pewnie, bardzo stabilnie (dużo stabilniej od USB, nawet na OSX), jest jak „skała”, ale trzeba pamiętać o dwóch sprawach:

- po wyjściu z trybu uśpienia bywa, że interfejs nie chce się zainicjować, trzeba odłączyć i następnie podłączyć kabel
- tryb uśpienia może spowodować problem z rosnącymi opóźnieniami, co niweluje jedną z największych przewag tego typu transmisji: pomijalne opóźnienia (sprawdzam to jeszcze empirycznie)

Jeden z Czytelników, zainteresowany bohaterem niniejszego artykułu, zadał proste pytanie: ZOOM czy KORG? Stwierdziłem, że warto podzielić się z szerokim audytorium odpowiedzią, jaką udzieliłem Panu Witoldowi na zadane pytanie. Oto ona:

Korg jest bardziej uniwersalny, ma tam Pan wyjścia niesymetryczne oraz (model 100) XLR, podczas gdy ZOOM daje wyłącznie opcję symetryczną i to jeszcze na dużych jackach. Można, rzecz jasna, podpiąć adaptery jack-xlr i w ten sposób wyjść na resztę toru, ale ten _musi_ być zbalansowany. Z jednopinowym jackiem 6.3 (niesymetryczne połączenie) niczego z TAC-2 nie usłyszymy (sprawdziłem :) ). Można niesymetrycznie tylko via wyj. słuchawkowe, ale to też bez sensu (inaczej – parametry tego wyjścia skutecznie to utrudniają).

Jak nie mamy toru zbalansowanego, pozostają w takiej sytuacji wyłącznie słuchawki. ZOOM brzmi ze słuchawkami wybornie, jeżeli tylko w ten sposób planujemy słuchać, to ok – możemy kupić taki, thunderboltowy interfejs. (…) Od paru dni gra u mnie ten DAC z monitorami aktywnymi bliskiego pola ESIO by ESI nEar05 z wej. zbalansowanymi i coż… brzmi to nieprawdopodobnie dobrze, ale to znowu nietypowe rozwiązanie (studyjne kolumienki, minimalistyczy w efekcie zestaw złożony z komputera, z interfejsu TAC-2 i ww. głośników… praktycznie bez możliwości integracji z klasycznym HiFi).

Korg, jak wspomniałem, jest dużo bardziej uniwersalny, a dzięki znakomitemu oprogramowaniu (AudioGate 4) mamy w komplecie także świetny, programowy player do odtwarzania najlepszych jakościowo plików plus konwersję w locie PCM do DSD. (…)

Także, podsumowując, TAC-2 to jednak dość nietypowe rozwiązanie, brzmieniowo – jak wspominałem w pierwszych wrażeniach – totalny odlot, chyba największe moje odkrycie w zakresie komputerowego audio, ale to „pro tool”. To „największe odkrycie” to (ogólnie) chodzi bardziej o thunderbolta jako takiego, interfejs będący medium dla dźwięku… zapewne inne przetworniki tego typu grają podobnie, czy nawet lepiej, choć doprawdy nie wiem, na czym progres mógłby polegać… może na innych, bardziej dopasowanych pod domowe audio parametrach wyjść i co za tym idzie lepszego dopasowania pod HiFi? Nie wiem. To sprzęt dla muzyka siak czy tak, do studia (wyposażenie: wejścia pod instrumenty, mikrofony, fantomowe zasilanie dla sprzętu pro… rzeczy kompletnie nieprzydatne w domowym HiFi). Produkty Korga zaś, tj. 10R/100/100m to konsumenckie, domowe audio, lepiej pasujące do potrzeb miłośnika dobrego jakościowo dźwięku. 

Tak to widzę.

Innymi słowy, traktuję to odkrycie w kategoriach bardziej ciekawostki, choć dla mnie to bardzo pouczające doświadczenie, cenne. Jak wspominałem, ZOOM TAC-2 zostaje na stałe w redakcji, bo idealnie nadaje się na punkt odniesienia i to taki, który chyba najlepiej pokazuje o co chodzi w graniu z pliku, gdzie wiele rzeczy typu „wydaje mi się”, trzeba empirycznie zweryfikować, posłuchać, wyrobić sobie opinię. No dobrze, to czas na trochę konkretów, zatem przejdźmy do nich, pokrótce sprawdźmy czym ten ϟ tak nas „in plus” zaskoczył…

» Czytaj dalej

Pierwsze wrażenia KORG DS-DAC-10R

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
KORG 10R_2

Nie wiem jak oni to robią, ale robią to lepiej od konkurencji. Ten DAC jest nie tylko wyśmienitym plikograjem (patrz test KORGa DS-DAC-100, który zrobił takie wrażenie, że został w redakcji), ale ma jeszcze coś, czego nie ma żaden inny produkt audio HiFi na rynku. Rekorder z możliwością masteringu każdego analogowego źródła do DSD, tworzenia własnych kolekcji plików dsf, dff z dowolnego materiału na profesjonalnym oprogramowaniu AudioGate 4. Ten soft robi zasadniczą różnicę – jest zwyczajnie FANTASTYCZNY. Hardware jest genialny zarówno w trybie odtwarzania (przykładowo konwersja PCM do DSD w locie, dużo pewniejsza od innych rozwiązań na rynku, tj. stabilniejsza, a do tego wprowadzająca realny progres w jakości brzmienia z takiego, poddanego konwersji materiału), jak i nagrywania. Software to szerokie spektrum ustawień, modyfikacji (osiem ustawień konfigu wkładki gramofonowej z dodatkowym, bardzo precyzyjnym ustawieniem parametrów zgrywania do pliku) połączone z ergonomicznym panelem, łatwą obsługą tworzą idealne narzędzie do „home masteringu”. Cóż, trudno się dziwić, w końcu mamy do czynienia ze specjalistą, z KORGiem, który robi to audio do domu niby przy okazji, ale jak robi! No właśnie… Japończycy, jak już za coś się zabiorą, to nie na odwal, tylko cyzelują, dopracowują – słowem – perfekcjoniści i efekt zwala z nóg. Dodajmy do tego formę (piękne to). U nich liczy się na równi treść i forma. Zresztą… popatrzcie na zdjęcia :-)

I tak to moi drodzy wygląda w przypadku 10R. Genialne urządzenie, jeszcze ciekawsze od przetestowanej 100-ki, bo dające w praktyce do ręki narzędzie do tworzenia własnych zbiorów plikowych z dostępnego materiały analogowego (winyli, kaset magnetofonowych, taśm ), przeniesienia do domeny jednobitowej dowolnego materiału. DSD to temat wywołujący sporo emocji, warto samemu spróbować, przekonać się że poza teorią (z którą można polemizować, mieć odmienne zdanie) jest praktyka, a ta mówi mi jedno: dobry jakościowo materiał tego typu jest znakomity (bez żadnych „ale”), daje wg. mnie najlepsze rezultaty w zakresie połączenia zalet analogowego dźwięku oraz tego, który został zarejestrowany cyfrowo. Nie zapominajmy – analog ma swoje problemy, i to niemałe problemy – podatność na zakłócenia tzn. wszelkie brudy, trzaski, niedomagania w zakresie dynamiki, niska rozdzielczość itd itp to typowe przywary analogowego źródła, materiału. Nie ma czegoś takiego jak jedynie słuszna droga w audio i choć patenty typu „im niej tym lepiej, im prościej tym lepiej”, często się sprawdzają, to NIE SĄ DOGMATEM.

I tu wkracza do gry DSD, które – choć to nie gwarant, bo nie ma czegoś takiego w przyrodzie ;-) – daje nam możliwość połączenia tego co dobre w obu domenach. Niweluje cyfrowe wysuszenie, szklistość, braki w umiejętnym reprodukowaniu czegoś, co przyjęło się nazywać klimatem, powietrzem, wolumenem (tekstura, bryły, przestrzeń) a jednocześnie, oferuje, przynależne cyfrze wyrugowanie wspomnianych błędów, brudów, braków w odwzorowaniu całego bogactwa dźwięków oraz pozwala na szybką reakcję na to, co się w nagraniu dzieje. Oczywiście, dla mnie, fakt że coś ma takie, a nie inne literki po kropce (format) niczego nie przesądza. Są świetnie zrealizowane downloady Remastered for iTunes, są znakomicie brzmiące kompakty – nie, nie ma czegoś takiego, jak najlepsze medium dla dźwięku. To utopia, szczególnie, że nasza reakcja na to co słyszymy jest na tyle trudna do zdefiniowania, na tyle trudna do określenia, że możemy tylko (i aż) mówić o czymś, co może (ale nie musi) przynieść pożądane rezultaty, zapewniając to, co najważniejsze – przyjemność z obcowania z muzyką. Także nie cyferki, nie literki… nie zapominajmy o tym! DSD to coś, co zazwyczaj oznacza świetną jakość, znaczna część tego, co oferowane jest w zapisie .dsf/.dff brzmi bardzo dobrze, albo wręcz świetnie. Tylko tyle i aż tle.

KORG razy dwa. DS-DAC-100 & DS-DAC-10R

Korg DS-DAC-10R łączy świetnego DACa, z natywną obsługą materiału DSD z rekorderem. Faktyczna obsługa DSD to nadal rzadki przypadek, większość urządzeń chlubiących się takimi możliwościami tzn. odtwarzaniem plików DSD faktycznie nie ma takich możliwości i przekształca lepiej lub gorzej taki materiał na drodze software’owej, co wg. mnie nie ma żadnego sensu. Bardzo dobry wzmacniacz słuchawkowy to dodatkowa zaleta, ale tym co robi tutaj zasadniczą różnicę jest AudioGate 4 z wejściem przedwzmacniacza gramofonowego, pracującym także jako wejście liniowe dla dowolnego źródła audio (z możliwościami rejestracji). Plików DSD jest mało, płyt SACD jest mało, wiele gatunków muzycznych w tym zapisie to kompletna pustynia, same braki (w zakresie dostępności), stąd taki sprzęt to coś bardzo użytecznego, przydatnego, bo pozwalającego (jak wspomniałem wcześniej) na własny mastering muzyki, przeniesienie naszej ulubionej muzyki, często niedostępnej w formie downloadów dsf/dff, lub/i płyt SACD do jednobitowego zapisu.

Praca tego urządzenia ze wspomnianym oprogramowaniem to gotowy materiał pt. „jak należy robić interfejs cyfrowy audio pracujący pod kontrolą komputera”. To właśnie, łącznie, tworzy tutaj całość, perfekcyjną całość. Rzecz jasna testuję nie tylko z firmowym softwarem, bo KORG gra także z makówką na ROONie. Taki tandem, wg. mnie, zamyka temat – nie musicie niczego więcej szukać w zakresie oprogramowania audio, bo macie wszystkie możliwości, funkcje, opcje dostępne w wyżej wymienionym software. Przy czym, dzięki ekosystemowi ROONa, możliwe jest „bycie na czasie”. MQA? Bardzo proszę. ROONReady? (streamery, jakieś głośniki strefowe i co tam jeszcze) – nie ma sprawy. Integracja z innymi odtwarzaczami (w ramach ROONa vide HQPlayer), implementacja serwisów streamingowych (Tidal) ze znakomitej jakości przetwornikiem C/A, gotowym działać zarówno w ramach tego, co przygotował producent, jak i rozbudowanego jw. ekosystemu? Tak, to ten adres właśnie.

Czego chcieć więcej?

We właściwej recenzji przeczytacie jak banalnie proste (w przypadku AudioGate) jest tworzenie własnej kolekcji DSD z winyli, kompaktów oraz kaset magnetofonowych (tak, zorganizujemy dobrego decka, bo kasety jeszcze jakieś w kartonach się znajdą), jak świetnie ten DAC współpracuje z Windowsem (także 10 :-) ) oraz, jakie możliwości oferuje wbudowany wzmacniacz słuchawkowy. No i najważniejsze (o czym nie pisnąłem wcześniej ani słówka, bo trzeba zostawić coś na deser!) jak brzmią winyle. Uwaga, winylomaniacy… to jedyny taki przedwzmacniacz gramofonowy z korekcją parametrów w oprogramowaniu komputerowym, wprzęgnięty w komputerowy system z możliwością modyfikacji brzmienia na drodze programowej w locie, z wspomnianym masteringiem oraz mod. samego odtwarzania czarnego krążka. Brzmi strasznie? No to wyobraźcie sobie… stop, stop, stop… o tym będzie w recenzji :-) Powiem tylko tyle: adapter -> gramofonowy pre/DAC KORG 10R -> komputer z AudioGate (via thunderboltowy hub/USB) -> wzmacniacz/kolumny to patent na coś, czego nigdzie indziej nie znajdziecie (gramofony z USB w zestawieniu z tym to zabawki). Duże, pozytywne emocje. Jestem pod ogromnym wrażeniem! Poniżej rozbudowana galeria, prezentująca między innymi AudioGate w akcji.

PS. W środę oraz czwartek planujemy nowe publikacje, parę zaległości nadrobimy. Między innymi thunderboltowy system audio na horyzoncie widzę ;-) Przy okazji przypominam o konkursie urodzinowym #HDOpinie – dwa Chromecast Audio oraz Pylony Monitor Mk II czekają na Was!

» Czytaj dalej

Pylon Audio w Monachium. High-endy…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
fb_pylon_audio_na_HIGH_END_Monachium_2016

W dniach 5-8.05 odbędzie się największa w branży impreza poświęcona high-endowemu audio (czyli jakiemu, spytają rozsądnie wydający roztropnie zgromadzone kapitały ;-) ) HIGH END MUNICH 2016. Jest tam wszystko to, co powoduje palpitację serca chorych na audiofilia nervosa, wystawia się kwiat produkcji zbytkownych towarów mocno luksusowych, pojawiają się wszyscy wielcy i Ci debiutujący, ale mający coś ciekawego do pokazania. Pylon ma. Co prawda polski producent w kategoriach „a po ile to” wg. mnie jest daleki od przekroczenia granicy rozsądku (kolumny wielkości stodoły z marmurową podstawą za pół bańki poproszę), ba… oferuje swoje najwyższe serie poniżej granicy 10 tysięcy złotych za zestaw (to taka moja, baaardzo umowna granica HiFi < High-end). Mniejsza. Jak się wybieracie to odwiedźcie koniecznie, a jak się nie wybieracie to możecie spodziewać się relacji na HDO. Będę starał się być obecny, a gdyby to się nie udało, będzie nasz niezawodny Andreas, który bankowo na targach się pojawi, bo ma… z kapcia, a poza tym choruje na wyżej wymienioną chorobę i cóż… nie przepuści.

Parę słów od producenta: „W czasie wystawy zaprezentujemy nasze najnowsze wyroby – (flagowe) Emerald, linię Diamond, linię Opal oraz Pearl 25 SE. Nasze stoisko będzie wyposażone w boks odsłuchowy o powierzchni 24m kw. wraz z systemem wystawienniczym. Odwiedzając wystawę serdecznie Państwa zapraszamy na nasze stoisko, będzie nam niezmiernie miło Państwa gościć – hala nr 3, J05.”

Polacy są już w Europie rozpoznawalni, można było o Pylonach przeczytać w paru internetowych site’ach o zasięgu, powiedzmy że, globalnym, poza tym w Skandynawii kolumny sprzedają się bardzo dobrze (to tam między innymi udało się znaleźć prężnych dystrybutorów). Także wiedza na temat głośników rodem z Polski kiełkuje, a takie targi to oczywista trampolina do pokazania się, zademonstrowania swoich produktów i możliwości wszystkim, zainteresowanym tematyką audio (bo kogo na tych high-endach nie ma… no właśnie). Także, jak macie wolne po majówce (to właśnie jest problem) to środek lokomocji, hotel, relanium i jazda do Republiki Federalnej (jeszcze bez paszportów, ale kto wie, kto wie…)

Nie zapomnijcie tylko zabrać własnych nagrań, jakiegoś plikowego źródła i… dobrych słuchawek ze sobą! :)

 

Musical Fidelity x2: high-endowy wzmacniacz Encore 225 z CPU x86 & gramofonowe pre LX-LPS

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
unspecified-14

Dwa światy. Cyfra i analog. Nowy wzmacniacz Musical Fidelity to konstrukcja na wskroś XXI wieczna, gramofonowe pre zaś to klasyka... żadne USB (hmmm, no jest, ale do podłączenia zasilacza służy, swoją drogą dość oryginalny pomysł), żadne DSP itd itp. Wzmacniacz to jednocześnie streamer (oparty na układzie Intela!), cyfrowa centralka, to właściwie cały, kompletny system. Końcówka z high-nedowego M6si, moduł sieciowy z obsługą strumieni z Tidala oraz Spotify. Do tego dodajmy kolorowy, dotykowy displej na froncie, apkę (iOS/Android), klasyczny pilot oraz wbudowany CD służący m.in do ripowania płyt (pamiętacie produkty Coctail Audio? To właśnie ten segment audio all-in-one). Na dokładkę wzmacniacz słuchawkowy z nowej serii MX. Komplet. Drugie z urządzeń jest dość oryginalne w formie. Znacie jakieś pre z możliwością podpięcia dwóch gramofonów? Ja nie za bardzo, a tu właśnie mamy do czynienia z taką konstrukcją. Moda na winyl jak widać nie tylko nie przemija, ale może się zdarzyć osobliwy przypadek kogoś, komu zachciało się mieć w systemie dwa gramofony… w sumie, czemu nie? Taki analogowy multiroom ;-)

Parę słów więcej, na temat tytułowych nowości, od dystrybutora:
Encore to urządzenie, które odpowiada na potrzeby audiofila XXI wieku. Multiformatowy odtwarzacz i wzmacniacz stereo oraz słuchawkowy wspiera wszystkie nowoczesne cyfrowe formaty dźwięku i oferuje podłączenie praktycznie dowolnego sprzętu. Co najistotniejsze nie są to tylko papierowe umiejętności – każdy podzespół urządzenia został starannie wybrany i przetestowany we wcześniejszych konstrukcjach producenta. Encore 225 to kompletne rozwiązanie w zakresie elektroniki audio do hi-endowego systemu stereo. Łączy w sobie:

- odtwarzacz strumieniowy Tidal i Spotify wraz z radiem internetowym 
- serwer NAS UPnP z odtwarzaczem plików: FLAC, WAV, MP3 i innych 
- interfejs z obsługą za pomocą ekranu 800x320px lub aplikacji iOS / Androida 
- wzmacniacz stereo z końcówkami mocy znanymi ze wzmacniacza M6si 
- odtwarzacz CD z możliwością ripowania do plików za pomocą interfejsu bit-perect wysokiej klasy 
- przedwzmacniacz z regulacją głośności 
- przetwornik DAC Burr-Brown PCM1795 z kompletem wejść i wyjść cyfrowych 
- wysokiej klasy wzmacniacz słuchawkowy oparty o podzespoły serii MX

Końcówki mocy i przedwzmacniacz – ze  wzmacniaczy  M6s.  Odtwarzacz  CD – z  serii M6s. Przetwornik DAC i wzmacniacz słuchawkowy – z serii MX. Aplikacje i interfejs czerpią z kolei doświadczenia z serii  M1,  w  której  to  pojawił się  jeden z najlepiej sprzedających się odtwarzaczy strumieniowych M1 Click. Całością zarządza zintegrowany komputer osobisty wyposażony w dwurdzeniowy 64 bitowy procesor Intel oraz 2GB pamięci RAM. System operacyjny  oparty o Linuxa pozwala na ciągłe aktualizowanie wzbogacanie funkcjonalności OS.

Cena? Konkretna, jak na high-end przystało… 25 595 złotych. To co najistotniejsze, to co pogrubione zaraz na górze… to pierwszy, znany mi klamot z możliwością instalacji komputerowego systemu operacyjnego, bodaj jedyne takie rozwiązanie w zakresie high-endowych zintegrowanych systemów. Co to oznacza? Wiadomo… otwartość na software odtwarzający, pełne wsparcie dla USB 2.0 (Linux) oraz całkowitą niewrażliwość na upływ czasu. To jest coś, za co warto więcej zapłacić, szczególnie konfrontując te możliwości z zamkniętymi na modyfikacje, pracującymi pod specyficznym softwarem urządzeniami konkurencji (urządzeniami opartymi na kościach ARM i często, gęsto modyfikacjach Androida, lub firmowych, bardzo ograniczonych OS, które w praktyce zamykają użytkownikowi drogę do „bycia na czasie”). To gigantyczna przewaga i ogromna różnica. Dla mnie oznacza to także (ze względu na zastosowanie procesora x86) otwarcie na takie rzeczy jak ROON, modyfikacje umożliwiające znaczne rozszerzenie możliwości tego systemu (bo tu należy mówić jak najbardziej o całym systemie w jednej skrzynce). 

LX-LPS to jedyny w swoim rodzaju przedwzmacniacz gramofonowy MM/MC, który umożliwia podłączenie dwóch gramofonów. O najwyższą jakość połączenia dbają dwa oddzielnie wejścia 2xRCA, każde z dedykowaną regulacją impedancji za pomocą wtyków z wymiennymi opornikami. Dzięki  zastosowaniu  obwodów  z  topowego,  dwukrotnie  droższego  modelu  MX-VYNL  jakość przetwarzania  sygnał u  przez  LX-LPS  bije  rekordy  w  swojej  kategorii  cenowej  -  stosunek  sygnał szum oraz zniekształ cenia THD są tak niskie, że praca obwodów elektrycznych przedwzmacniacza LPS jest właściwie niesłyszalna dla  ludzkiego ucha. Korekcja sygnał u RIAA reguluje sygnał  aż do 80.000Hz,  dlatego  nawet  przy  najwyższych  tonach  dźwięk  pozbawiony   jest  dzwonienia   lub trzeszczenia.  Efekt  to  znakomicie  czysty,  neutralny  i  precyzyjny  dźwięk  bez  zbędnego  koloryzowania  i  przekłamań. Idealny do dalszego kształtowania brzmienia systemu. Cena 2199 zł.

» Czytaj dalej

Matrix Quattro II w redakcji! Zaawansowana, cyfrowa centralka audio

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20160310_115304301_iOS

Nowy Matrix Quattro II Advanced gra u nas od dwóch dni, testujemy intensywnie, bo będzie to (niestety) niezbyt długie spotkanie z tym produktem (inne redakcje czekają). To DAC, który wg. mnie może swobodnie konkurować z dużo droższymi przetwornikami C/A (przy czym cena w tym wypadku wynosi prawie 4000 zł, poprzednik kosztował mniej). Patrząc na wyposażenie – podwójne porty SPDIF (optyczne i elektryczne), złącze AES, obsługujące wszystko jak leci USB w jednej z najlepszych aplikacji (o ile nie najlepszej) jakie mamy na rynku, symetryczne wyjście, dwa słuchawkowe 6.3mm, oledowy wyświetlacz oraz elegancki, częściowo aluminiowy pilot zdalnej obsługi – mamy tutaj wszystko, co potrzeba, a czego często brakuje droższym konkurentom. Bogate wyposażenie daje możliwość wykorzystania tytułowej, cyfrowej centralki w roli kluczowego elementu naszego systemu, integrującego wszystkie nasze źródła cyfrowe. Nowego Q2 wyposażono m.in.: w układ ESS Sabre ES9018S, asynchroniczny interfejs USB XMOS (wg. mnie jeden z nielicznych na rynku, gwarantujących stabilne działanie w domenie USB na PC w przypadku obsługi plików DSD/DXD, bezproblemowego, pełnego wsparcia dla audio USB 2.0) oraz wzmacniacz słuchawkowy LME4960 z wzmacniaczem op-amp LME49720. Konstrukcja oferuje wsparcie dla plików audio do 32bit / 384 kHz PCM oraz DSD 1bit 64/128/256. Matrix opanował kwestie przesyłu danych audio via USB jak mało kto w branży. Pisałem o tym, we wcześniejszych recenzjach daków Matriksa (Mini-i; Mini-i & Mini-i PRO 2014; Mini-i PRO 2015 oraz X-Sabre) i w pełni to podtrzymuję.

Testowaliśmy także poprzednika – model Quattro 1 gen., który wywarł na nas bardzo pozytywne wrażenie, nowy model jest jego naturalnym rozwinięciem – poza obsługą nowych formatów, dopracowano przetwornik także ….w formie - wygląda jak sprzęt pro, prezentuje się po prostu znakomicie, aluminiowe boczki z ożebrowaniem po bokach, kompaktowa, zwarta, metalowa konstrukcja (ciężki „diabeł”), wszystko idealnie spasowane, precyzyjnie zmontowane. Wyświetlacz OLED jest czytelny z odległości 3 metrów, co zważywszy na jego niewielkie rozmiary (prezentuje standardowo informację o wybranym wejściu oraz parametrach odtwarzanego materiału) jest bardzo dobrym wynikiem. Aluminiowy potencjometr, z przyjemnym, delikatnym kliknięciem (gdy kręcimy) daje możliwość precyzyjnego ustawienia skali od -125 do 0, co +0,5db. Tak, to może być także nasz główny przedwzmacniacz w systemie, mamy całkowicie czarne tło, do tego wspomniana precyzja i zakres regulacji… oczywiście pod warunkiem, że nasze źródła są wyłącznie cyfrowe (analogowych źródeł tutaj nie podłączymy). Rzecz jasna możemy ustawić urządzenie w zakres pracy jako DAC, ze stałym poziomem wzmocnienia, korzystając z innego przedwzmacniacza w systemie (odpowiednia funkcja w menu). Aha, warto nadmienić, że wejście do ustawień pracy wymaga przy włączeniu DACa wciśnięcia gałki potencjometru (działa wtedy jako przycisk wyboru), nie ma dedykowanego przycisku setupu.

Tym, co wyróżnia tego DACa jest podatność na modyfikacje software. Użytkownik ma możliwość aktualizacji oprogramowania XMOS, MCU, FPGA poprzez port USB. To rzadka, a w dobie postępu technologicznego, bardzo użyteczna, znacznie podnosząca wartość sprzętu funkcja, pozwalająca „być na czasie”, dodatkowo umożliwiająca (szeroki zakres modyfikacji!) znaczne rozszerzenie możliwości lub/i zmianę wielu parametrów pracy DACa, dodatnie nowych rzeczy w przyszłości. W sumie, w setupie mamy aż 10 konfigurowalnych ustawień pracy (to rekordowa liczba, nie przypominam sobie innego, testowanego przeze mnie przetwornika z taką mnogością zmian parametrów działania), w tym ustawienia przepływu dla cyfrowych PLL, mod. filtrów PCM oraz DSD, czy redukcji jittera. Proszę, proszę… Jest jeszcze jedna, intrygująca rzecz zaszyta w menu, ale o tym we właściwej recenzji będzie :-)

Programowalny układ FPGA umożliwia przetwarzanie dekodowania sygnału DSD przez wszystkie interfejsy DACa, tj.: optyczny, koaksjalny, AES / EBU oraz, oczywiście przez USB, co bardzo ułatwia podłączenie różnych cyfrowych odtwarzaczy muzycznych oraz serwerów muzycznych z funkcją wyjścia DSD. Właśnie gram z Ariesa materiał dsf/dff na opisywanym Matriksie Quattro II i współpraca streamera/serwera z dakiem przebiega całkowicie bezproblemowo. Ważne, sprzęt daje możliwość wyboru każdego sposobu przesyłu danych DSD, a więc pracę w trybie DoP, DCS, oraz ASIO Native, a rozszerzalna platforma, jak wyżej, umożliwia w przyszłości dodanie kolejnych, nowych formatów. Tak, zgadliście, od razu pomyślałem o natywnej obsłudze MQA. Pewnie takie coś wcześniej, czy później zagości w tym przetworniku. Super! Wreszcie można – typowo dla Matriksa – wybrać alt. pilot do zdalnej obsługi, chodzi o pilocik Apple (MC377) do ATV 2/3 gen. Przyjemnie.

Sprawdzę jak będzie ten DAC działał pod ROONem, podłączę go do Maca za pośrednictwem thunderboltowego huba. Z Fooko PC/ MiniX PC @ Win10, foobarem z wtyczką sacd chodzi to bez zastrzeżeń, inaczej niż z tabletem PC – niestety to kolejny raz, kiedy ten sprzęt, tzn. tablet zawodzi we współpracy z przetwornikami i definitywnie skreślam go z listy sprzętu do testowania. W przypadku Matriksa i tak udało mi się osiągnąć jako taką stabilność odtwarzania (z redbook oraz plikami 24/96 jest ok, ale wszystko powyżej niestety powoduje problemy), bo native asio dało się uruchomić, także odtwarzanie materiału DXD szło, z tym że zdarzały się dropy i – ogólnie – problemy z transmisją. To ewidentnie wina transportu, Asus ME400C niestety nie gwarantuje poprawnej współpracy z przetwornikami audio w trybie USB 2.0. Jestem pod wrażeniem, że to problematyczne źródło, w przypadku Q2 dało się zmusić do współpracy, choć, jak wspomniałem, bez pełnego sukcesu. W przypadku MBA oczywiście nie musiałem niczego instalować, wystarczyło wejść w panel audio/midi i wybrać DACa z listy. Sam softwareowy panel dla DACa jest mocno rozbudowany, daje możliwość modyfikowania pracy urządzenia z poziomu komputera – to także nieczęste zjawisko, zazwyczaj producent dostarcza sterowniki do systemu i nie zawraca sobie głowy takimi „szczegółami”. Tutaj możemy wygodnie modyfikować pracę DACa. Kolejna zaleta.

Podsumowując ten krótki, ale treściwy opis, to ADVANCED w nazwie tytułowego sprzętu nie jest przypadkowe, oj nie jest…

» Czytaj dalej

Auralic Aries Mini – pierwsze wrażenia

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Auralic_Aries_Mini_12

Najważniejsze – czy taki streamer może zastąpić komputer w roli podstawowego, plikowego źródła dźwięku? Odpowiedź, po pierwszych paru dniach użytkowania brzmi: Tak, ale… Tak, bo może współpracować z dowolnym dakiem, co oznacza że może być transportem dla plików z czymś lepszym w roli konwertera C/A & interfejsu USB. Można zatem traktować to urządzenie jako alternatywę dla PC/Mac. Podobnie jak Squeezeboks, który w trybie EDO gra via USB, Auralic Aries Mini może zastąpić w salonie komputer, współpracując z – jak wspomniałem – z dowolnym konwerterem. Sprawdziłem, jak radzi sobie z dość specyficznym przetwornikiem, testowanym przez nas KORGIEM DS-DAC-10R (na marginesie, rewelacyjne urządzenie, jego możliwości są absolutnie unikalne, jak ktoś chce mieć połączenie świata analogowego z cyfrowym w ramach jednego klamota, to jest to jedno z nielicznych takich rozwiązań na rynku. FANTASTYCZNA RZECZ), gdzie DAC nie dysponuje własnym zasilaniem, bierze energię z transportu (USB DAC). I grało to lepiej niż soute. Nie oznacza to, rzecz jasna, że wbudowany przetwornik ESS Sabre jest do kitu, bo nie jest – Aries gra porównywalnie do SBT (z mod. EDO via USB). Trochę inaczej ma się sprawa, gdy wykorzystamy konwerter cyfrowy M2Techa (hiFace2) i wychodząc z USB zmienimy sygnał na elektryczny SPDIF. Wtedy SBT jest lepszym źródłem, z tym że Aries reaguje na taką modyfikację (M2Tech w torze, tj. Aries->M2Tech hiface->zew.DAC) w podobny sposób i znowu oba źródła są w pełni porównywalne jakościowo. Z przetwornikiem rDAC oraz Audio-gd Aries dogadał się także, bez żadnych „ale”…

Oczywiście Aries potrafi więcej – gra wszystko (z małymi wyjątkami – mam problem z graniem flaczków z zew. NASa… gra z wmontowanego dysku, z usług strumieniowych, ale nie z NASa. Co ciekawe pliki DSD (dff/dsf) idą bezproblemowo – jeszcze z tym powalczę), w tym downloady DSD, świetną rzeczą jest integracja z serwisami streamingowymi (TIDAL / WiMP, Qobuz), z darmowym Soundcloud. Mam nadzieję, że producent będzie sukcesywnie dodawał usługi, serwisy do oprogramowania streamera.

No właśnie oprogramowania… Lightning DS to fajna, prosta w użyciu apka, ale brakuje nieco stabilności działania, poza tym parę rzeczy można byłoby poprawić odnośnie ergonomii (UX). Zachęcam do zapoznania się z zamieszczoną poniżej galerią (przeniosłem obrazki z poprzedniego wątku i dodałem nowe zdjęcia, zrzuty ekranowe pokazujące możliwości, funkcjonalność oprogramowania). Na plus na pewno należy zapisać bardzo szybkie przeszukiwanie nawet mocno rozbudowanych bibliotek. Działa to naprawdę szybko, dużo szybciej niż w konkurencyjnych rozwiązaniach. Indeksowanie idzie bardzo sprawnie i tutaj nie można nic zarzucić twórcom software. Sprzęt może działać jako uPnP renderer, jak i w natywnym trybie urządzenia Lightning DS, pod kontrolą firmowego software. Działanie w ramach uPnP napotyka jeszcze pewne problemy (brak stabilnego działania), natomiast w firmowym trybie zazwyczaj nie natrafiamy na jakieś rafy… czasami trzeba chwilkę poczekać na zainicjowanie sprzętu, sporadycznie zdarza się, że muszę wyszukać je z listy. Sama konfiguracja jest procesem bezbolesnym. Można wybrać dowolne lokalizacje sieciowe (NASy, routery z funkcją udostępniania via USB) i strumieniować, można wybrać biblioteki na Ariesie Mini (wewnętrzny dysk lub pamięć masowa podłączona via USB). Wtedy to Aries staje się (poza funkcją odtwarzacza) serwerem audio i działa to bezproblemowo. Oczywiście możemy skorzystać z bezpośredniego strumieniowania za pośrednictwem omawianego sprzętu w ramach AirPlay’a oraz za pośrednictwem Bluetooth’a. Fajna, użyteczna rzecz, poszerzająca możliwości tego wielofunkcyjnego klamota – przekształcamy nasze tradycyjne stereo, w stereo otwarte na strumienie z sieci w ramach wspomnianych protokołów przesyłu danych audio.

We właściwej recenzji napiszę więcej na temat oprogramowania sterującego, z uwzględnieniem konfiguracji pracy zew. przetwornika (wybieramy w sofcie czy wyjściem dźwięku ma być Aries czy zew. DAC oraz ustawiamy parametry współpracy). Dodam tylko na koniec tego krótkiego przeglądu pierwszych wrażeń, że sprzęt ma tendencję do grzania się, jest bardzo ciepły, wręcz gorący i to zarówno w trybie pracy, jak i uśpienia. Jest to oczywiście pasywna konstrukcja, oparta na kości ARM, trochę to jednak martwi – zalecałbym zastosowanie pamięci półprzewodnikowej, w sytuacji gdy chcemy przekształcić Ariesa w serwer audio z wbudowanym dyskiem. Tradycyjna talerzówka może być problematyczna ze względu na wydzielane podczas pracy ciepło. My zainstalowaliśmy pamięć SSD Intela i mamy pewność, że dysk nie jest kolejnym elementem zwiększającym poziom ciepła w niewielkiej obudowie. Warto rozważyć zmianę zasilania na jakiś lepszy od ścianowej wtyczki zasilacz (tak, w tym momencie myślę o niezawodnym Tomanku :) ). Taka modyfikacja przyda się szczególnie, gdy zechcemy skorzystać z autonomiczności streamera, wtedy gdy Aries będzie grał samodzielnie, jako odtwarzacz w systemie. To tyle, jeżeli chodzi o pierwsze wrażenia. Czekajcie na pełen opis, pełną recenzję opisującą tytułowe urządzenie…

PS. Nie zapomniałem o ROONie – zintegruję Ariesa jako końcówkę tego front-endu i zdam relację w recenzji jak się układa współpraca tego streamera oraz wspomnianego software.

AKTUALIZACJA: Niestety Aries Mini nie otrzymał i raczej nie otrzyma wsparcia dla RoonReady (brak obsługi RAAT). Wielka szkoda!

Poniżej już LIVE :) czyli Aries Mini w testach na #HDOpinie:

» Czytaj dalej

ARIES MINI – wreszcie w Polsce… jest już u nas! :)

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Auralic Aries Mini-3

Auralic Aries Mini właśnie do nas trafił, bierzemy się do testowania :)  O tym streamerze głośno w sieci i trudno się dziwić, bo sprzęt ma potencjał, może być (dla niektórych upragnioną) alternatywą dla komputera, może – ze względu na dość przystępną cenę – stanowić kontrpropozycję dla tanich wynalazków na kościach ARM, wreszcie może zastąpić świetne, ale nieprodukowane Squeezeboksy. Czym jest Aries Mini?

Tak rzecz opisuje dystrybutor:

ARIES MINI to streamer bezprzewodowy przeznaczony do podłączenia do istniejącego systemu home audio. MINI nie tylko wykorzystuje większość możliwości oprogramowania i sprzętu pochodzących z topowego ARIESa, ale także wyposażono go w dodatkowe wyjście analogowe, wysokiej jakości gniazda audio/usb oraz w możliwość włożenia opcjonalnego dysku twardego, dla każdego, kto nie chce inwestować w dedykowany przetwornik DSD DAC i NAS. Przystępny cenowo ARIES MINI oferuje zaawansowaną bezprzewodowa transmisję poprzez Wifi w praktycznie każdej częstotliwości próbkowania, w tym Quad-Rate DSD / DXD. Wbudowane gniazdo pamięci masowej umożliwia podłączenie jakiegokolwiek 2,5-calowy dysku twardego lub SSD, który może być używany do budowania osobistej biblioteki muzycznej. Dodatkowo wbudowany DAC Chip ESS Sabre: ES9018K2M plus nowe funkcjonalności znacznie przybliża ARIES MINI do szerszego rynku konsumentów – nie tylko audiofilów, ale również tych entuzjastów muzyki, którzy swoje systemy muzyczne opierają na budżetowych urządzeniach audio.

ARIES MINI jest oparty na zastrzeżonej przez Auralic platformie sprzętowej Tesla, mającej moc obliczeniową 25 000 MIPs, czyli więcej niż wystarczająco, aby zdekodować szeroką gamę formatów audio, w tym AAC, AIFF, ALAC, APE, DIFF, DSF, FLAC, MP3, OGG, WAV, WMA i WV. Tym wszystkim steruje procesor Quad-Core ARM Cortex-A9 1GHz przy wsparciu  512MB DDR3 wbudowanej pamięci. Dodatkowo mamy 4GB pamięci do przechowywania danych wewnętrznych. ARIES MINI to niezwykle kompaktowe urządzenie z wbudowanym DAC i zestawem analogowych oraz cyfrowych wyjść, oferuje większość możliwości i funkcji zarówno programowych jak i sprzętowych  dostępnych u droższych braci serii ARIES (+ dodatkowo Bluetooth), za dosłownie ułamek ich ceny.

Mały rozmiar ARIES MINI (13.5cm x 13.5cm x 2.8cm) a jednocześnie prosta obsługa potwierdza fakt, że jest jednym z najbardziej wydajnych na świecie bezprzewodowych streamerów muzyki o wysokiej rozdzielczości. Pomimo bardzo małej wielkości, istnieje również wewnętrzna przestrzeń do zamontowania dysku HDD/SSD wewnątrz urządzenia na potrzeby przechowywania muzyki.  Muzyka może być również na komputerze, w Internecie lub w chmurze -  czy nawet dyskach SSD / HDD zainstalowanych wewnątrz domowych NASów. Wejście USB pozwala na odtwarzanie z dysków twardych i pendrive-ów. Nie ważne skąd, ARIES MINI będzie mógł łatwo zindeksować i przesłać muzykę do istniejącego systemu audio w najwyższej jakości.

Dostęp do muzyki zapisanej na PC / Mac lub NAS czy innych  miejscach zapewnia aplikacja Auralica – DS Lightning, która oferuje proste, krok po kroku wskazówki instalacyjne na iPadzie/IPhonie. Wkrótce będzie również dostępna aplikacja na systemy Windows, Android oraz Linux. Aplikacja obsługuje także Songcast, usługę dystrybucji muzyki, który pozwala użytkownikom na mapowanie dźwięku z komputera do dowolnego  innego systemu oraz strumieniowego dźwięku chociażby przez AirPlay. Dodatkowo otrzymujemy dostęp do serwisów streamingowych takich jak np. Tidal, który oferuje 35 mln nowych pozycji muzycznych rocznie, i to w jakości Hi-Fi. AURALiC dodał także obsługę Bluetooth w ARIES MINI, umożliwiając mu dostęp do innych usług strumieniowych, takich jak Spotify, Pandora i SoundCloud z urządzenia mobilnego lub komputera PC / Mac.

ARIES MINI można też zastosować jako element systemu multiroom w połączeniu z wysokiej jakości głośnikami. Aries MINI oferuje bowiem wysoką wydajność, a także lepszą łączność i funkcjonalność niż popularne (tzw „hi-fi”) bezprzewodowe systemy wielo-pokojowe. Konfiguracja ARIES MINI jest bardzo prosta i nieskomplikowana, a wraz z wbudowanym chipem ESS Sabre DAC, zestawem analogowych i cyfrowych wyjść oraz opcją dodatkowego napedu SSD/HDD 2.5” stanowi świetny zestaw dla każdego kto nie chce inwestować w dedykowanym DSD DAC i / lub NAS a jednoczesnie jest prostym sposobem na dodanie wysokiej rozdzielczości muzyki lub dostępu do własnej biblioteki muzycznej.

„ARIES MINI rozpoczyna nową erę i ewolucję dla przyszłości branży audio, powiedział Xuanqian Wang, prezes i CEO AURALIC LIMITED.  „Celowo ustalona cena detaliczna w bardzo przystępnym punkcie daje możliwość wejścia w świat prawdziwego streamingu coraz większej grupie klientów by cieszyć się wygodą  oraz wysoką jakością muzyki.”

Poza urządzeniem klient otrzymuje bezpłatny support poprzez automatyczne aktualizacje oprogramowania, które rozszerzają możliwości funkcjonalne, a nawet mogą wpływać na polepszenie jakości dźwięku czy chociażby prostszą obsługę. Kupując więc urządzenie, klient  nie inwestuje tylko w box, a w element, który jest kostką napędową wszystkiego co daje poczucie uczestniczenia w rozwoju branzy audio. ARIES MINI jest dostępny w dwóch wykończeniach białym i czarnym w cenie 2249zl z VAT. Dystrybutorem sprzętu na terenie Polski jest firma MIP www.mip.bz

Od siebie dodam, że streamery Auralica otrzymały oficjalne wsparcie we front-endzie ROON. I to jest wisienka na torcie, sprawdzimy jak sobie ten Mini będzie radził jako końcówka (RoonSpeakres/obsługa RAAT) w naszym systemie. AKTUALIZACJA: Niestety ten model streamera Auralica nie obsługuje RoonReady, można strumieniować wyłącznie za pomocą AirPlay’a (nie jest to granie bitperfect!). Oczywiście sprawdzimy także soute, jako autonomiczne źródło audio, z wykorzystaniem wszystkich, opisanych powyżej funkcjonalności (handheldy Apple, AirPlay m.in.). Czy będzie to idealne źródło cyfrowe, nie będące stricte komputerem w salonie (są tacy melomani, którzy reagują alergicznie na słowo komputer, a chcieliby „wejść” w temat plików audio – to jedna z propozycji dla nich)? Sprawdzimy bardzo dokładnie! Sprawdzimy, konfrontując z MiniX aka FookoPC oraz z Squeezeboksem Touch z modyfikacją EDO.

 

» Czytaj dalej