LogowanieZarejestruj się
News

Wreszcie to zrobili! Słuchawki QuietComfort 35 – najlepsze ANC bezdrutowo

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
01-bose-quietcomfort-35-silver-1

Bose od dawna było namawiane, aby wreszcie wprowadziło swój sztandarowy produkt z segmentu słuchawkowego – nauszniki QuietComfort – do świata bezdrutowego. To specjalność Amerykanów – najlepszy na rynku system aktywnego tłumienia odgłosów z zewnątrz – w końcu doczekał się wersji pozbawionej przewodu. Wcześniej firma oferowała bezprzewodowe słuchawki o konstrukcji identycznej z QC, tyle że właśnie pozbawione systemu ANC. Nowość, słuchawki QuietComfort 35, mają dysponować równie skutecznym ANC, co wersja przewodowa. Trzymam za słowo, bo choć same nauszniki (wygodne, przyjemne w odbiorze tzn. oferujące przyzwoite brzmienie) nie wyróżniają się jakoś szczególnie, to właśnie system aktywnego tłumienia faktycznie jest REWELACYJNY. Wielokrotnie mające je na uszach nie mogłem wyjść z podziwu jak skutecznie udało się inżynierom Bose odseparować użytkownika od świata zewnętrznego. To niewątpliwie najskuteczniejszy ANC na rynku, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Słuchałem większości oferowanych na naszym rynku słuchawek wyposażonych w ANC i cóż jest QC i długo, długo nic, co potrafiło by być równie skuteczne.

Teraz będzie można cieszyć się aktywnym tłumieniem wraz z brakiem dyndającego kabelka. Oczywiście sprawdzę, jak się rzeczy mają, jak tylko Bose wprowadzi te słuchawki na nasz, rodzimy rynek. Widzę, że konstrukcyjnie (kształt padów, rozwiązania materiałowe, wygląd) to niemalże to samo, co QC25 (obecnie sprzedawana wersja przewodowa z ANC), choć oczywiście jak przyjrzymy się bliżej widać różnice… są grille mikrofonów, jest niewielka antena NFC do szybkiego parowania z odpowiednio wyposażonym handheldem, jest także gniazdko ładowania (microUSB) co sugeruje, że tym razem „nie jedziemy na jednym AAA” (QC25), a w środku jednego z padów zamontowano solidny akumulator. Bardzo fajnie, że te dwie rzeczy tj. ANC i BT nie oznaczają w tym wypadku częstej konieczności szukania gniazdka. Co prawda nie udało się pobić Sennheisera (wersja Wireless OvE gra 22h bez druta) to jednak 20 godzin pracy w trybie bezprzewodowym z załączonym tłumieniem to bardzo dobry wynik. Ponadto słuchawki są w stanie działać 40 godzin na kablu z uaktywnionym ANC. To lepiej niż w poprzedniej wersji (w zależności od akumulatorka, jego jakości, zazwyczaj czas działania nie przekraczał kilkunastu godzin).

Premiera w Europie przewidziana jest na połowę czerwca. Cena? W Stanach to 350$, u nas można się zatem spodziewać c.a 1600~1800 złotych. 

» Czytaj dalej

Nowy streamer_dac Auralic-a: ALTAIR. Kompatybilny z RAAT (Roon)!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
AURALiC ALTAIR (6)

Takie dwa w jednym. A nawet więcej (o czym poniżej). Konkretnie? Chcemy z komputera grać? No to proszę bardzo. Z innego cyfrowego źródła? No nie ma sprawy. Mamy chęć na autonomiczne i w pełni samowystarczalne pudełko (źródło), na niemnożenie bytów? ALTAIR to streamer jak się patrzy, z całym OS, z apką na handheldy, wreszcie z pełną integracją z ekosystemem Roona! Zadebiutowało to, to w Monachium i stanowi w uproszczeniu połączenie firmowych strumieniowców Aries ze wspomnianą Vegą (to, dla przypomnienia DAC), z pewnymi różnicami o czym dalej. Brzmi smakowicie? Sprawdźmy, co mówi na temat nowego urządzenia prezes Autalic-a, Pan Xuanqian Wang? Ano mówi tak:

„Nowy ALTAIR jest zarówno wysokiej jakości streamerem jak i DAC, zaprojektowanym w oparciu o informacje zwrotne od dealerów, jako wyjątkowo wygodne cyfrowe źródło sprzętowe w przedziale cenowym 1800–2000$. Niektórzy mogą uznać to jako połączenie Vega ARIES lub ulepszonej wersji MINI z wejściem cyfrowym. Jednak ALTAIR jest zdecydowanie czymś innym – rozszerzeniem linii produktowej. Nie zastąpi MINI ani wielokrotnie nagradzanego DAC AURALiC Vega czy też Streamerow serii Aries. Wszystkie one stanowią najwyższy poziom jakości dźwięku”. 

Innymi słowy, nowy ALTAIR może działać jako łatwy w użyciu „Home Music Center” z obsługą 15+ źródeł sygnału, w tym m.in.: Network Shared Folder (NAS), pamięci USB, wewnętrznej pamięci (opcjonalne HDD lub SSD), obsługi  UPnP/DLNA media server, streamingu z serwisów TIDAL oraz Qobuz , internetowego radia, AirPlay’a, Bluetooth’a, Songcasta oraz RoonReady (właśnie! RAAT!) oraz, dodatkowo, wykorzystując fizyczne złącza, dowolnego źródła cyfrowego (DAC) via: AES/EBU, coaxial, toslink, USB do komputera, via dwa porty host USB. Za łączność z siecią odpowiadają gigabitowy LAN oraz trzy zakresowe WiFi 802.11 B/G/N/AC. Jak widać, mamy obsługę najszybszego standardu sieci bezprzewodowej. To bardzo istotne udogodnienie, bo możemy w tym przypadku liczyć na szybkie, stabilne połączenie streamera z naszą infrastrukturą sieciową (byle była to sieć AC rzecz jasna, u jabłkolubów to obecnie standard). Dwie antenki, wkręcane w obudowę to znak, że ten klamot świetnie się sprawdzi w instalacji bezprzewodowej. Także, szykuje się kolejna, ciekawa alternatywa dla systemu opartego na komputerze z dakiem, względnie coś, co może być fundamentem cyfrowego zestawu audio z wieloma, różnorakimi źródłami (odtwarzacze stacjonarne av, komputery, handheldy i co tam jeszcze). Oczywiście postaramy się przetestować tego klamota u nas :) BTW najbliższa publikacja na #HDOpinie to wstępnie przez nas opisany & zapowiadany Aries Mini.

AURALiC ALTAIR powinien trafić do sprzedaży jeszcze w lipcu 2016 roku. AURALiC ALTAIR dostępne będą do testów w wybranych sklepach Audiokracja w Polsce. Cena detaliczna AURALiC ALTAIR to 8900 PLN z 23% VAT.

 

Poniżej pełen opis konstrukcji, taki ze szczególarskimi szczegółami (dla takich nerdów jak ja, to czysta poezja jest, a dla nie nerdów to trochę strata czasu ;-) )…

» Czytaj dalej

Słuchawki będą… droższe. To nieuniknione, sami to (z)aprobujemy

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
B&O tyt

Takie wnioski przynosi to, co za rogiem (nas czeka). A czeka nas sporo, bo jak informowaliśmy Apple* definitywnie chce rozstać się z audio jackiem (a to oznacza, że reszta pójdzie zapewne w ślady), Intel widzi przyszłość audio w handheldach oraz komputerach zero, jedynkowo, planując wprowadzenie standardu USB-C for audio, do tego coraz więcej producentów słuchawek planuje, albo już ma w ofercie słuchawki bezprzewodowe. Z jedne strony rozbrat z kablem (z wszystkimi tego konsekwencjami), z drugiej przeistoczenie każdego urządzenia z jakimś systemem operacyjnym w transport dla dźwięku, bez konwersji audio we wbudowanych układach C/A… których to po prostu nie uświadczymy w ww. urządzeniach. Dla producentów elektroniki mobilnej oznacza to cenne milimetry do wykorzystania na coś innego (brak DACa, brak wzmacniacza, brak gniazdka), dla branży audio zaś czas żniw i to (chyba) na skalę dotychczas niespotykaną.

Słuchawki będą droższe (bo wprowadzenie konwersji do muszli, czy do obudowy IEMów to wyzwanie technologiczne, to dodatkowe koszty, to często kwestia wprowadzenia dodatkowego zasilania), będą a właściwie – jak pokazują badania – już są, bo średnia wartość ceny stale rośnie i dzisiaj płacimy uśredniając 34$ za jakieś słuchawki (podczas gdy parę lat temu było to tylko 18$). To spory wzrost, wynikający z rosnącej sprzedaży produktów droższych, z ceną przekraczającą pułap budżetowy (za taki uznawano do tej pory właśnie około 20$) oraz popularyzacji słuchawek bezprzewodowych. Według mnie w pudełkach przyszłych iPhonów (a także z czasem innych marek) nie uświadczymy już żadnych „podstawowych” słuchawek. Raczej żaden producent nie zdecyduje się na takie, kosztowne akcesorium, jako część standardowego wyposażenia, poza tym nie przepuści okazji by zaoferować firmowe bezdrutowe IEMy z odpowiednią metką (i marżą). W komplecie słuchawek nie będzie, do samego zaś telefonu  w prosty sposób nie podepniemy żadnych słuchawek czy głośników. To dobra wiadomość dla producentów przenośnych ampDACów… wzrost sprzedaży tego typu akcesoriów wydaje się nieunikniony (choć to mnożenie bytów i większość i tak kupi jakieś słuchawki).

Oczywiście będzie można także grać dalej „po drucie”, ale inaczej niż do tej pory zwykło się to robić. Poza wzmiankowanymi mobilnymi DACami, same słuchawki będą pozwalały na bezpośredni transfer muzycznych bitów via USB-C / Lightning. Czuję, że to kwestia najbliższej przyszłości. Są już takie produkty, pisaliśmy o nich (i niebawem kolejny raz opiszemy – tym razem będą to H8 Bang&Olufsena), a będzie ich (znacznie) więcej na rynku (a jak tylko pojawią się, przetestujemy także Audeze EL8 Titanium). Samo granie z wbudowanego DACa w słuchawkach jest moim zdaniem bardzo poważnym progresem w zakresie jakościowym, dającym dodatkowo zupełnie nowe możliwości. To 100% zgranie elektroniki z głośnikami wbudowanymi w muszlę, obudowę, pełne dopasowanie, do tego różnego rodzaju systemy optymalizacji, korekcji, efektowe i nie chodzi tu tyko o coraz doskonalsze ANC. To nowe otwarcie. Jak pokazuje przykład ostatnio słuchanych N90Q (flagowy model AKG z kategorii ultranowoczesne, właśnie będące całym system, słuchawki do słuchania z komputera / handhelda), to kierunek który będzie wiodący, będzie wyznaczał trendy w segmencie słuchawkowym.

 

Wzrostowi sprzedaży (o 7% w stosunku do zeszłego roku) towarzyszy zatem szybki wzrost cen (aż 0 19%!) słuchawek, które trafiają na rynek. Obserwujemy to zarówno w zakresie produktów tańszych, jak i tych z najwyższej półki. Jeszcze półtora roku temu, granicą high-endu były (poza flagowymi Staksami, ale to wyjątek) nauszniki za około 10 tysięcy złotych. Teraz ta granica została przekroczona i często flagowce atakują poziom 20 tysięcy. Jednak ciekawsze i dla rynku istotniejsze dzieje się w zakresie ceny od ok. 500 do ok. 2000 złotych. Właśnie w tym przedziale pojawiają się nowinki, wdrażane są nowe rozwiązania, o których wspomniałem powyżej. To właśnie takie słuchawki (IEMy czy mobilne nauszniki, bo mobilność jest absolutnie niezbędnym elementem i wpływa na konstrukcję nowych modeli) stanowią najciekawszy segment. Najwięcej dzieje się właśnie w produktach oferowanych w wyżej wymienionych widełkach. Myślę, że granica zostanie przesunięta do około 1000 złotych za w pełni wyposażone modele, wcale nie rzadko przyjdzie nam zapłacić półtora albo prawie dwa tysiące złotych za słuchawki „na wypasie” i to niekoniecznie takich od niszowych producentów audiofilskich. Wzrost ceny jest nieunikniony.

Pytanie, co się stanie z tanimi, bardzo tanimi słuchawkami? Brak możliwości ich podpięcia do nowego telefonu, komputera, może przełożyć się na erozję zainteresowania najtańszymi propozycjami. To ważny sygnał dla największych producentów słuchawek, tj. Sony, JVC, Philips, JBL czy Apple. W stosunkowo najlepszej sytuacji wyjściowej jest ta ostatnia firma. Po pierwsze ma markę premium (a jednocześnie sprzedaje te produktu na masową skalę) tzn. Beats Audio. Po drugie sama odpowiada za popularyzację, narzucanie standardów rynkowych. Po trzecie w zakresie ceny powyżej 100$ to właśnie Beats (czytaj Apple… wraz z Apple tzn. EarPodsami głównie) ma 45% udziały na rynku.

Sprzedaż bezprzewodowych modeli w stosunku do zeszłego roku podwoiła się (!) i jest to już 14% całej sprzedaży. To gigantyczny wzrost! Według przedstawicieli JBL-a to właśnie brak kabla skłania ludzi do wydawania dużo wyższej kwoty na słuchawki niż do tej pory zwykli to czynić. Nowe produkty, zaprojektowane tak by nie wypadać z ucha, bezprzewodowe, wyposażone w dodatkowe systemy, grające kilkanaście godzin mogą (zdaniem konsumentów) kosztować średnio nawet 180 dolarów i znajdą swoich nabywców. To świetna wiadomość dla branży, bo pokazuje bardzo duży, właściwie niezagospodarowany do tej pory rynek dla tego typu konstrukcji.

Dodajmy do tego jeszcze jeden ważny trend: przekształcanie się słuchawek w wielofunkcyjne gadżety, które nie tylko samodzielnie odtwarzają nam przesyłane ze źródła strumienie audio (za pomocą kabla, lub bez jego pomocy), ale dodatkowo pozwalają na monitoring aktywności, pomiar parametrów związanych z kondycją fizyczną (zdrowie vide pomiar temperatury), element niezbędny do wygodnego i pewnego korzystania z cyfrowej asysty (Siri, Cortana, Google Now etc.) itd. itp. Innymi słowy słuchawki stają się powoli niezbędnym elementem całości (elektroniki osobistej), co wcale nie oznacza, że nie trzeba będzie za to wszytko dodatkowo zapłacić. Na pewno trzeba będzie (więcej) zapłacić.

O słuchawkach wyznaczających nowe trendy przeczytacie na #HDOpinie m.in.: Sennheisery Momentum Wireless OvE, Devinitive Technology Symphony 1 oraz Nowości na CES 2016 

* wyczuliśmy gdzie i jak wieje już w czerwcu 2014 r :)

Audeze Sine trafiają na rynek

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2016-05-11 o 13.04.58

Czy to zwiastun nowego, nowego w sensie wyautowania gniazdka mini jack z elektroniki użytkowej na rzecz całkowicie cyfrowej transmisji ze źródła dźwięku? Wspominałem parę razy ostatnio o zawiązującej się koalicji gigantów IT, którzy dążą do usunięcia portu audio ze sprzętu komputerowego, a przede wszystkim z wszelkiej maści handheldów. To oznacza spore zmiany w ofercie rynkowej, całkowicie nowe otwarcie w segmencie słuchawkowym, maksymalizację zysków, nowe jachty prezesów… tak, to wszystko prawda, ale szczerze – mamy w to w głębokim poważaniu (te jachty) – nas interesuje co to tak naprawdę oznacza dla nas, dla miłośników muzyki. O nowych produktach Audeze także już wspominałem. Nowe, „tytanowe” EL-8ki z całkowicie cyfrową transmisją (kabel Cypher z wbudowanym dakiem oraz wzmacniaczem pracujący z jablkową elektroniką) to jedna z zapowiedzi, mamy potwierdzenie, że jak tylko się pojawią na naszym rynku to przetestujemy je u nas. No właśnie – kabel. Co prawda rozwiązanie Audeze jest dopasowane wyłącznie do słuchawek tego producenta (płaskie, niestandardowe konektory wchodzące do muszli), ale to jest jakiś kierunek rozwoju akcesoriów, bo osób, które zechcę podpiąć dodatkową skrzyneczkę pod smartfona nie będzie za wielu – gwarantuję Wam, że wielu nie będzie. Oczywiście gro producentów zdecyduje się na umieszczenie całości elektroniki w muszli. Od jakiegoś czasu to powszechna metoda przeniesienia konwersji sygnału oraz – dodatkowo – jego wzmocnienia w produktach bezprzewodowych. Pisałem o tym przy okazji naszego testu Sennheiserów Momentum Wireless OvE, które to właśnie podpięte kablowo do źródła (komputera czy handhelda – wszystko jedno) pokazują o co w tym wszystkim chodzi. Podobnie było w przypadku opisanych przez nas słuchawek Devinitive Technology test Symphony 1). Grało to świetnie, pokazywało jak wiele wnosi bliskość elektroniki odpowiedzialnej za przekształcenie sygnału z przetwornikami, które ten sygnał mają odtworzyć.

Sine to najnowsza propozycja, przypomnę, najtańsze, najprzystępniejsze cenowo, a do tego planarne i właśnie – wyposażone w kabel Cypher słuchawki, najmniejsze, najlżejsze …alternatywa dla takich Oppo PM-3 z amp/dakiem HA-2 (patrz test), tyle że alternatywa o tyle ciekawsza, że tutaj płacimy za jeden produkt, a otrzymujemy całościowe rozwiązanie z konwersją sygnału, jego wzmocnieniem i czymś, co go odtworzy. Można będzie kupić i bez rzeczonego kabla, ale pytanie czy warto przy różnicy 50$ w cenie (499 vs. 449). Oczywiście mamy na tym kablu 24 bitowego DACa oraz wzmacniacz, który zdaniem projektantów, nie będzie miał żadnych problemów z wysterowaniem nawet ambitnie trudnych (czytaj ortodynamicznych właśnie) słuchawek, co w przypadku iPhone może być soute dość problematyczne. Martwi tylko ukłon w jedną (jabłkową) stronę, ale może to się zmieni za sprawą wdrożenia USB-C for audio. Czekamy na ten jeden wspólny sposób transmisji danych audio za pośrednictwem jednego standardowego interfejsu i …nadal czekamy. Tyle, że może wreszcie się doczekamy, a to za sprawą wspomnianego podejścia branży zakładającego stopniową rezygnację z układów C/A, gniazd analogowych w elektronice mobilnej (komputerach?), przeniesieniu tych elementów do „efektorów”. Tak to będzie zapewne za parę lat wyglądało. A może nawet szybciej niż za parę. Wzmiankowane słuchawki dostępne są już w Apple Storach oraz na witrynie AOS (nie polskojęzycznej – tam znajdziecie wspomniane tytanowe EL-8 z Cypherem).

Czekamy na dostarczenie słuchawek do redakcji…

ADL Stratos w redakcji: cyfrowo-analogowy all-in-one

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
ADL Stratos_tyt

Nowość ADL-a to coś więcej niż DAC, niż wzmacniacz słuchawkowy… to urządzenie mające ambicję zajęcia centralnego miejsca w systemie, fundamentu na którym zbudujemy sobie cały tor. Na wyrost? Nie, definitywnie nie. Biorąc pod uwagę wyposażenie oraz możliwości wniosek jaki się nasuwa jest oczywisty i jednoznaczny: jest Stratos oraz cała reszta toru. A to oznacza bardzo wysoko postawioną poprzeczkę, bo żeby ten all-in-one stanowił kościec to musi pokazać, że w każdym aspekcie swojej rozbudowanej funkcjonalności „daje radę”. Ten cyfrowo-analogowy przedwzmacniacz, rekorder z gramofonowym pre oraz wzmacniacz słuchawkowy w jednym (tak trudno znaleźć właściwe określenie dla takiej centralki… a może właśnie centralka audio?) może pochwalić się symetrycznymi wyjściami dla sygnału z możliwością zasilenia w ten sposób końcówek / kolumn jak i słuchawek.

Ma pilota zdalnej obsługi, ma solidny potencjometr wykonany z jednego kawałka metalu, ma wyświetlacz prezentujący stopień wzmocnienia (diodowy, nie prezentuje innych danych), ma wreszcie prawie wszystko od strony obsługi sygnału (via USB: PCM 24/384 z DSD 64/128)… prawie, bo 32 bitów nie obsłuży (w specyfikacji jest, ROON/OSX milczą na ten temat), DSD 11.2Mhz aka 256 też nie? (w specyfikacji jest, ROON/OSX milczą na ten temat, choć na obudowie diodę z oznaczeniem mamy), nie ma też natywnie zapewnionego wsparcia dla MQA. Egzotyczne formaty to oczywiście nisza, niszy, choć MQA może stać się dość istotnym elementem w niedalekiej przyszłości. Rzecz jasna brak obsługi zaszytej w układach Stratosa nie oznacza, że sobie nie posłuchamy – jak wspominałem, będzie można spokojnie odtwarzać taki materiał, a dekodowaniem zajmie się software (w tym algorytm działający zdalnie, jak w przypadku Tidala). Powracając do konstrukcji – dwa wejścia analogowe, z czego jedno z obsługą wkładek MM/MC to coś, czego można było spodziewać się w przypadku tego producenta (patrz nasz test GT40 Alpha), tak czy inaczej, fajnie że dodano jedno wejście liniowe, bo w razie czego można podpiąć do omawianego urządzenia jakieś zewnętrzne źródło w domenie analogowej. Wbrew pozorom czasami przydaje się taka opcja, tu jesteśmy na wypadek chęci podpięcia tunera, odtwarzacza, szpuli czy na co nam przyjdzie ochota, przygotowani. Wbudowany układ ADC pozwala na rejestrację dźwięku z czarnej płyty o jakości maks. 24/192. Oczywiście nie zapominano o optyku oraz wejściu koaksalnym dla sygnału cyfrowego.

Studyjna forma (dosłownie, bo poza wyglądem, to niewielki interfejs… wróć… centralka audio jest)

Jest co i gdzie podpinać :)

Minusem dla niktórych będzie wtyczkowy zasilaczyk. Stratos, mimo rozbudowanej funkcjonalności, mieści się w niewielkiej, kompaktowej, prostej obudowie. W ogóle forma przypomina jako żywo sprzęt studyjny (te czerwone cyfry na wyświetlaczu diodowym ;-) ), ładnie to nam koresponduje ze studyjnymi kolumnami nEar05 które właśnie grają w tandemie, podpięte symetrycznie z ADL-em. Niewielka waga, brak rozbudowanej sekcji zasilania w samym urządzeniu, przeniesienie tego elementu poza obudowę – innymi słowy – budżetowy projekt, gdzie koszt całości trzeba było trzymać w ryzach, w efekcie przyniósł bardzo atrakcyjną cenę. Tak, tutaj na pierwszym miejscu była wszechstronność, bardzo rozbudowana funkcjonalność, przy utrzymaniu ceny na jak najniższym poziomie. Nie znam drugiego takiego sprzętu (np. Matriksy są bez gramofonowego wsadu), który przy tych wszystkich możliwościach kosztuje 4500 złotych. Oczywiście projekt, pomysł to Japonia, wykonanie, fabryka to Chiny. To zrozumiałe do zaakceptowania, bo i Chiny dzisiaj to często, gęsto wysoka jakość wykonania, a gdzie indziej (a szczególnie w takiej Japonii czy USA) koszty wyprodukowania windują cenę. Także, jak chcemy sobie przeprowadzić modyfikację zasilania, zamawiając coś np. u Tomanka (porządny zasilacz na zamówienie pod omawianego Stratosa – rzecz jak najbardziej możliwa, wykonalna) to nic nie stoi na przeszkodzie. Czy przyniesie i jaki przyniesie efekt taka modyfikacja… postaram się to sprawdzić empirycznie. Na razie ADL gra sobie na tomankowej listwie TAP i to musi chwilowo wystarczyć.

Tak to się identyfikuje pod OSX-em (32bit?)

Poniżej galeria prezentująca obiekt (latający… nie, nie latający – grający oczywiście ;-) ) ze zrzutami ekranu z ROONa/Maka. Gramy via thunderboltowy hub (patrz nasza recenzja stacji thunderboltowej Elgato) i działa to wszystko bezproblemowo, płynnie, bez żadnych niespodzianek. ROON po ostatniej aktualizacji poprawiającej drobne błędy zadziwia mnie bezustannie stabilnością oraz możliwością „dźwignięcia” kilkunastu stref / urządzeń RAAT (nie licząc endpointów AirPlay). Sumując: ze Stratosem odtwarzamy muzykę w bitperfect, jednocześnie nie zapominając o czekającym na nas gramofonie. Będzie grało oraz będzie nagrywało. Muszę tylko wybrać jakąś sensowna alternatywę dla znakomitego Audiogate. Zobaczymy. Sporo się nauczyłem podczas testowania Korga 10R w temacie rejestracji winyla do pliku, także będzie można porównać i sprawdzić możliwości jakie w tym względzie oferuje propozycja ADL-a. Zapraszam do galerii (przypominam także poniżej specyfikację Stratosa – to szczególnie pod kątem wszystkich cyferkolubów… proszę, macie swoje cyferki ;-) ):

» Czytaj dalej

USB-C uniwersalnym portem audio? Intel chce wyrugowania audio jack 3.5

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2016-05-01 o 23.52.58

Kto wie, niewykluczone i być może. To bardzo nęcąca perspektywa – jeden port do wszystkiego, funkcjonujący jako standard nie tylko w komputerach, ale także handheldach. I faktycznie w przypadku Androida widać trend na stosowanie nowego USB w telefonach. Czekamy na tablety, a także na decyzję Apple co dalej… czy ograniczyć USB-C tylko i wyłącznie do komputerów, czy może zrezygnować z Lightninga i wprowadzić nowe, uniwersalne złącze, pasujące docelowo do wszystkiego. Ciekawe co zrobią, szczególnie że branża elektroniki użytkowej jest bardzo zainteresowana wprowadzeniem jednego, kompatybilnego ze wszystkim interfejsu we/wy. Nowe USB jest idealnym kandydatem, a w wersji obecnie wdrażanej, wiodącym rozwiązaniem integracji wcześniejszych złącz, interfejsów w ramach spójnego, jednego portu „od wszystkiego”. Cel jest ambitny, pytanie na ile realny. Nie zapominajmy, że tylko od decyzji wszystkich zainteresowanych (branża) zależy, czy USB-C będzie np. egzystował  w roli kluczowego interfejsu audio jako ciekawostka, czy też jako powszechnie uznane (jako standard) zostanie wybrane coś zupełnie innego (nie widzę niczego takiegoW przypadku nowego USB-C 1.2 mamy integrację Thunderbolta 3, co dla niektórych może stanowić ważny fakt ułatwiający podjęcie decyzji, czy „w to wchodzić”.

Jedno gniazdo do wszystkiego jest czymś, o czym od dawna się mówiło, choć urzeczywistnienie tej wizji jak widać zajęło sporo czasu. Teraz faktycznie nie ma żadnych przeciwwskazań, by w końcu uprościć interfejsy, ujednolicić sposób podpinania czegokolwiek do nowych komputerów i handheldów. Intel doskonale zdaje sobie sprawę, że obecnie audio to Internet, to streaming lub pobieranie kontentu z sieci. USB-C pozwoli na wywalenie wszystkich zbędnych złącz, w tym tych klasycznych (od zawsze) tj. gniazdka jack, jak porty AV (HDMI), osobne rozwiązania dla szybkich interfejsów (*wspominany Thunderbolt). Apple jako pierwsze wspominało o wyrzuceniu za burtę gniazda audio jack z iPhone. To oczywiście nie oznacza, że firma zdecyduje się na zastąpienie dość świeżego jeszcze, własnego interfejsu Lightning (stosowanego od iPhone 5 oraz iPada czwartej generacji). To dopiero nieco ponad 3 lata od chwili wprowadzenia tego nietypowego, ograniczonego do własnego ekosystemu, rozwiązania. Jabłko korzysta finansowo na licencjonowaniu produktów, akcesoriów działających na tym interfejsie. USB-C oznaczałoby poważną zmianę polityki w tym względzie.

Jedno jest pewne, coś wielkiego wisi w powietrzu i dni starych interfejsów audio wydają się być policzone. Intel intensywnie pracuje nad specyfikacją USB-C audio, która to ma dać branży IT oraz branży audio nowy standard, pozwalający z jednej strony na tworzenie pracujących dłużej na baterii, jeszcze lżejszych i jeszcze cieńszych handheldów, z drugiej zaś na przeniesienie konwersji C/A ze źródła (które odtąd stanie się transportem dla zer i jedynek) do efektora (słuchawek głównie). Może to spowodować wzrost jakości odtwarzanej muzyki, jednak podkreślam – może – nie musi tak się stać. To, czy tak się stanie zależy od splotu wielu czynników, z których najważniejszą wydaje się pełne porozumienie producentów, przemysłu z ustaleniem wspólnego mianownika dla elektroniki użytkowej oraz sprzętu audio. Mam nadzieję, że uda się to zrobić, bo w przeciwnym razie będzie chaos i nic z tego sensownego nie wyjdzie. Wielozadaniowość nowych generacji słuchawek (np. monitoring aktywności, pomiar pulsu w dokanałówkach) wraz z przeniesieniem całej elektroniki odpowiedzialnej za ostateczny rezultat jakościowy (muzyka) do muszli, obudów przetworników IEMowych wyzwoli nowy impuls, da potężny bodziec dla producentów, którzy zapewne skwapliwie skorzystają z sytuacji. Nowe produkty to kwestia paru najbliższych miesięcy. Sprowadzenie do roli transportu (wyłącznie) smartfona, tablet czy komputer to realizacja jednego z głównych postulatów dotyczących poprawy brzmienia z plików, ze sprzętu komputerowego. Na plany w tej materii zareagowały błyskawicznie firmy z Chin, wprowadzając na rynek pierwsze telefony pozbawione wszystkich innych gniazd poza USB-C.

Byłoby wspaniale, gdyby cała branża wybrała coś uniwersalnego, coś co w praktyce zostało właśnie na rynek wprowadzone. Problemem może okazać się niechęć Apple do zmiany dotychczasowego interfejsu we/wy z urządzeń na iOS na coś innego. To jeden z hamulcowych szybkiego spopularyzowania USB-C na rynku. W przypadku Androida nie będzie takich problemów, adaptacja już następuje. Poza tym jest jeszcze cała branża audio, która musi dopasować się do nowego sposobu komunikacji urządzeń mobilnych ze sprzętem grającym. Kabel USB-C może okazać się niezbędnym elementem rzeczywistości (w perspektywie 5 letniej, bo będzie to na pewno proces rozłożony w czasie), jednak zanim to nastąpi, nadal klasyczne interfejsy będą w użyciu i nie wyjdą z mody.

 

DP-X1 wreszcie na rynku. Topowy DAP od Onkyo w sklepach!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2016-05-01 o 22.52.29

Wspominałem o tym playerze. Wreszcie jest. Długo przyszło na niego czekać, ale też gwoli sprawiedliwości, producent wprowadził do projektu wiele usprawnień i stąd poślizg. Najważniejsza informacja brzmi – jest streaming, jest Tidal, można zatem uznać DP-X1 za alternatywę dla smartfona z jednym wszakże ale – nadal nie zdecydowano się na umieszczenie w DAPie (wzorem tabletów) własnego modułu komórkowego. Wielka szkoda. Możemy strumieniować w jakości płyty CDA, co więcej możemy (czy zaraz będziemy mogli) strumieniować hi-resy w formacie MQA. Player jest na to sprzętowo przygotowany. To maszyna, która może z powodzeniem konkurować z propozycjami Astell&Kern czy HiFiMANa. Propozycja rodzimego przemysłu (Sony) jest droższa (a nie ma takich możliwości, co opisywany DAP) lub tańsza vide Pioneer. Ten ostatni to uboższa wersja opisywanego produktu, player który pojawił się na rynku parę miesięcy temu. No dobrze, co poza streamingiem oferuje Onkyo, zapytacie. Oferuje całkiem sporo.

Za 899 dolarów dostajemy wykonanego w metalu, androidowego grajka z obsługą DSD 256 (11.2MHz) oraz plików PCM do 384kHz (DXD), wyposażonego w dwa oddzielne (po jednym na kanał) przetworniki C/A ESS Sabre (9018M). Do tego konstrukcja dual mono (wzmacniacze), odseparowanie całej ścieżki sygnału od modułu zasilającego (bateria) oraz części procesorowej (główny układ ARM kontrolujący działanie playera). A to jeszcze nie wszystko –  mamy do dyspozycji maksymalnie 432GB pamięci (dwie karty SD po 200GB plus pamięć 32GB wbudowana), 4.7″ ekran dotykowy 720p oraz bateria pozwalająca na 16 godzin działania. Niewykluczone, że uda się sprawdzić jak to gra i odnieść wrażenia z testu do doświadczeń wyniesionych z testów AK120/240 oraz HM8xx/9xx. To jedna z najciekawszych propozycji w tym segmencie rynku.

Rzut uchem: FiiO A1 & M3 czyli amp & DAP za parę pesos

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
A1_1

Tak, to tanie granie. Bardzo tanie. FiiO – jak wiemy – tak ma, że za swoje produkty chce bardzo niewiele, ale tutaj mówimy wprost: to entry level. Czy to oznacza, że mamy do czynienia z lowFi w wariancie coś tam leci, byleby grało, w takiej cenie to cudów nie ma? Otóż nie, za te niewielkie pieniądze, które przyjdzie nam zapłacić za miniaturowy wzmacniaczyk A1 oraz najtańszy w ofercie DAP M3 oferują więcej niż sprzęt duuuuuużo droższy, odtwarzający muzykę na innym – wyższym poziomie – tyle, że w konfrontacji z powyższymi zawodnikami relacja koszt – efekt wypada przypadku dużo droższych znacznie gorzej. I nie jest tak, że z takimi produktami nie warto łączyć produktów z innej półki cenowej. Testowałem tytułowe urządzenia ze słuchawkami Momentum (IEMy oraz pierwsza i druga generacja wokółusznych naszuników). Z nowym modelem taki M3 grał dobrze, to samo w tandemie z wpiętym w tor A1. Po aktywacji ANC w słuchawkach miałem wrażenie obcowania z dużo droższym niż w rzeczywistości źródłem (tandem A1&M3). Słuchawki? Owszem, bo Momentum potrafią wyciągnąć ze źródła wiele dobra, a przy tym są uniwersalne, łatwo się dopasowują, ale to nie tłumaczy wszystkiego. Mam tanią MP3, która notabene stanowi użyteczny element w testach mobilnych źródeł, pokazuje bowiem poziom mniej niż zero (nie da się tego słuchać, w sytuacji gdy skupimy się na przekazie), jest też tablet na Androidzie (wyjście słuchawkowe w Neksusie 7 kiepskie) i to wszystko (jako punkt odniesienia) prowadzi do prostego wniosku – także w niskim budżecie da się zrobić coś, co gra nie tylko poprawnie, ale w odpowiednim towarzystwie potrafi pozytywnie zaskoczyć. Potrafi tak, jak tandem A1 z M3.

Testowanie takich urządzeń, jak tytułowe maluchy, jest często większym wyzwaniem niż audiofilskiego odtwarzacza za parę tysięcy, bo tam pewne rzeczy są dość przewidywalne. Zawsze gra to dobrze, płynnie, przekonująco, przekaz jest koherentny, możemy być pewni, że to poziom zapewniający odpowiednio wysoką jakość tego, co usłyszymy. W przypadku tańszego, budżetowego sprzętu, podobny efekt można uzyskać tylko wtedy, gdy inżynierowie, producent podejmą właściwe decyzje i stworzą coś, co mimo ograniczeń budżetowych da finalnie coś z czego z przyjemnością skorzysta osoba, której nie jest wszystko jedno (odnośnie jakości odtwarzanej muzyki). Jak pokazują produkty FiiO to się czasami udaje bardziej (fantastyczny E10K Olympus 2), innym razem mniej (np. pierwszy Alpen), ale jest w przypadku tego producenta widoczne dążenie do tego, aby takie coś – tanie a dobrze grające – tworzyć. Widać to wyraźnie, wystarczy rzut oka na katalog. W przypadku A1 mówimy o użytecznym akcesorium, które daje nam dodatkową moc (szczególnie przydatne w przypadku często mocno rachitycznych wzmacniaczyków handheldów… no może poza nowym iPadem Pro 9,7″ – będzie o tym osobny wpis na HDO, testowałem pod kątem audio rzecz jasna) i robi to nad wyraz transparentnie dla sygnału, czytaj – nie ma tam śladu podkoloryzowania oraz destruktywnego wpływu na dźwięk tj. kompresji, przesterowania, a mamy z A1 te dodatkowe poziomy głośności, które są nam zwyczajnie potrzebne. Potrzebne w przypadku niektórych słuchawek (wręcz niezbędne, bo bez tego zagra nam to jałowo), potrzebne by mieć szerszy zakres i zapas (wystarczy odtworzyć niektóre albumy w hires, te dobrze przygotowane, gdzie nikt nie masakrował nagrania sztucznie podnosząc głośność). Natomiast M3 to coś, co mimo oczywistych ograniczeń (in minus: sterowanie, obsługa… o czym dalej, tanie materiały czy spasowanie poszczególnych elementów przypominające urządzenia odtwarzaczopodobne) potrafi na wymienionych powyżej słuchawkach zagrać. Zagrać tak, że nie mamy wrażenia, że do słuchawek za tysiąc, czy prawie dwa tysiące złotych został podpięty produkt za 10-15% wartości „efektorów”. Brakuje rzecz jasna do dużo lepszych DAPów i to nie mało brakuje, ale też – bądźmy uczciwi – do znaaacznie droższych DAPów (wyjątek… stare iPody). No dobrze, to skonkretyzujmy to „nie mamy wrażenia” oraz „dodatkowa moc bez utraty”…

Zapraszam :)

» Czytaj dalej

Słuchawkowy amp Z-40 w testach. Myryad… marka której warto się przyjrzeć

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20160424_073147063_iOS

Zapowiadałem, że zajmiemy się tym klamotem i słowa dotrzymuję. Tak, to coś, co według mnie wcale nie jest takie oczywiste w – zdawałoby się – pełnym propozycji „granie na nausznikach” rynku. To coś, to możliwość zintegrowania w takim ampie więcej niż jednego, więcej niż dwóch, a nawet więcej niż trzech wejść liniowych dla źródeł, których wbrew pozorom wcale nie ubywa. Ktoś, mógłby tutaj głośno zaprotestować. Ale jak, ale jak że nie ubywa, że przybywa? Przecież wystarczy komp, wystarczy taki soft jak opisywany Roon i już nam „niczego więcej” nie potrzeba. Taki ktoś, według mnie będzie w ciężkim błędzie, bo muzyka ma to do siebie, że smakuje różnie, różnie na nośniku fizycznym, różnie z radia (tak, jest coś takiego jak rozgłośnie z ciekawymi prezenterami, muzycznymi audycjami – wcale nie wymarły gatunek, choć trzeba poszukać, ale warto!), a jeszcze inaczej gdy – no właśnie – odtworzymy ją wirtualnie z pliku. Ta różnorodność jest fajna, jest wartością, jestem o tym głęboko przekonany… i tak, zwyczajnie, lubię czasami dotknąć albumu, wziąć do ręki kompakt, posmakować dużego formatu (winyl), czy zwyczajnie sprawdzić co zaproponuje mi ktoś z krwi i kości (a nie bezduszny algorytm, choćby nie wiem jak dobrze zaprojektowany). Dlatego też nie skreślam z miejsca jabłczanego Apple Music (bo jest Beats Radio z czasami zadziwiająco ciekawymi, interesującymi audycjami, czasami, ale warto dla tego czasami je włączyć, z interesującym doborem muzyki, do tego connect, który – znowu o dziwo – ma sens), dlatego w domu trzymam dwa odtwarzacze CDA i odbudowany przeze mnie gramofon, staruszka którego darzę specjalną estymą, bo wiele żeśmy przeszli. Tak, to wszystko ma sens i to też jest część obcowania z muzyką, ważna część. Plikom zarzuca się bezpłciowość i – nie będę tu oryginalny – coś w tym sformułowaniu jest. Tyle, że rynek zdaje się sugerować coś zgoła przeciwnego. W sensie producenci klamotów audio zdają się… popatrzcie na redukcję analogowych przyłączy, na brak radia (bo sieć), na wyrugowanie (przy okazji) takich, użytecznych rzeczy jak przeplotki, jak bezpośrednie wyjścia na końcówkę mocy itp. Ma być all-in-one i end of the road. I często jest. To wcale nie błaha kwestia, szczególnie dla kogoś, kto nie ma zamiaru kombinować i chce prosto do celu – jeden klamot do grania przy wielu źródłach do wypuszczania sygnału (plus efektory: głośniki lub/i słuchawki).

Z-20 to seria mini. Tak to nazwali. No i jest mini, nie jest duży. Ma jednak dwie rzeczy, które go wyróżniają. „Go” czyli co? Ano wzmacniacz słuchawkowy, wzmacniacz który właśnie trafił do nas do testów. Po pierwsze ma cztery wejścia liniowe RCA dla różnych źródeł – i tych XXI wiecznych i tych klasycznych i bardzo dobrze że nie dwa, nie jedno tylko aż cztery. Możemy zatem podpiąć CDka, gramofon (pamiętając o pre) oraz taki wynalazek jak tuner, wreszcie tak… jakiegoś streamera lub/i DACa z komputerem w roli transportu. Oczywiście, te wszystkie źródła mogą następnie zostać ładnie zintegrowane z naszym systemem pod kolumny (via pre-out), a dodatkowo mogą być połączone (znowu coś, co kiedyś było oczywistością, a dzisiaj nią nie jest) za pomocą firmowego patentu na integrację systemowych rozwiązań producenta. Coś, co kiedyś było oczywistością (pamiętam komponenty TEACa jakie łączyłem w zgrabne, zawiadywane z jednego pilota, rozwiązania „ze wszystkim”) dzisiaj realizuje się zazwyczaj za pomocą interfejsów bezprzewodowych, bo dzisiaj mówi się o świecie bez kabli. I poniekąd słusznie się mówi, ale jak już mamy coś do połączenia z czymś i to ma grać to dobrze mieć opcję „po kablu”, a jeszcze lepiej „po kablu i bez strat dla sygnału”. No dobrze, to już było o tych możliwych do podpięcia źródłach, bez kombinowania, jak to właściwie zintegrować i czy przypadkiem nie trzeba będzie (brrr) przepinać kabelków, a co z tym drugim, coraz rzadziej występującym, udogodnieniem. Ano słuchawkowy wzmacniacz analogowy, bez cyfrowych naleciałości (dodatków), to obecnie zazwyczaj urządzenie obsługiwane bezpośrednio, tzn. wymagające sięgnięcia do manipulatorów na przedniej ściance. Tutaj jest… inaczej. Stare dobre IR, co prawda bez pilota w komplecie, ale z możliwością wykorzystania wygodnego sterowania z kanapy stanowi część wyposażenia tytułowego urządzenia. I fajnie, bo choć w desktopowym scenariuszu brak pilota nie doskwiera to jednak salon, poziom kanapy i chęć nie tylko zmiany źródeł, ale nade wszystko natężenia dźwięku to rzeczy wcale nie obojętne dla wygody obsługi. Okazuje się, że produkt Myryada da się spokojnie wysterować za pośrednictwem uniwersalnego pilota Logitecha. Nie ma z tym problemu. Harmony One radzi sobie bardzo dobrze. Niby takie oczywiste rzeczy, a dzisiaj wcale nie takie oczywiste i często ich brakuje.

Dwie, kiedyś oczywiste sprawy, dzisiaj już niekoniecznie takie oczywiste, mamy tutaj w standardzie. Poza tym mamy solidną, aluminiową konstrukcję, ładną, klasyczną formę z dwoma wyjściami 6.3mm dla słuchawek i takimi smaczkami jak hebelek zmiany gainu oraz union jack obok wejścia oznaczonego jako AUX ;-) Tak powinien według mnie wyglądać rasowy amp dla słuchawek. I wygląda. Z-40 Myryada wygląda. A jak gra? A o tym, moi drodzy, napiszę następnym razem…

» Czytaj dalej

STRATOSfera od ADLa? SuperDAC (i nie tylko) Furutecha już w Polsce!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
ADL Stratos - 3

Pamiętacie GT40-kę? Bardzo dobry DAC, bardzo dobry wzmacniacz słuchawkowy i coś jeszcze… to jeszcze coś, co zaaplikowano do niewielkiej skrzyneczki, to przetwornik analogowo-cyfrowy oraz przedwzmacniacz gramofonowy. W nowiutkim STRATOSie mamy oba elementy, ale samo urządzenie to zupełnie inna, wyższa liga. Testujemy z zapałem KORG-a 10R, który zawładnął nami bez reszty i szczerze – z ciężkim sercem będziemy się z tym urządzeniem rozstawać. Wspominam o Korgu nie bez przyczyny. ADL (Furutech) oraz właśnie KORG specjalizują się w sprzęcie łączącym świat cyfrowy i analogowy, pozwalając na przeniesienie kolekcji winyli do zero-jednykowej postaci, dysponują unikalnymi możliwościami w tym względzie. To jest coś, co dla wielu osób, wielu nie rezygnujących czy wręcz zaczynających przygodę z czarnym krążkiem optymalne rozwiązanie. Mamy integrację pliku i fizycznego nośnika, do tego z pełnym wsparciem dla wyczynowych materiałów cyfrowych (DSD, w nowym ADLu także DXD).

Oczywiście wezmę to urządzenie na warsztat. Będzie to piękne dopełnienie cyklu z KORGiem (duży, naprawdę duży artykuł się szykuje, bo tam trzeba opisać mastering, software tj. AudioGate, konwersję do DSD w locie i wiele, wiele więcej :) ), publikacje o sprzęcie, o którym w sieci za wiele nie przeczytacie. To, na marginesie, spore niedopatrzenie kolegów po fachu, bo wg. mnie te produkty pod wieloma względami nie mają odpowiedników, są unikalne, a do tego bardzo zdroworozsądkowo wycenione (wręcz okazyjnie). Japonia. Oni wiedzą, co to dobre audio. Koniec, kropka, amen.

O Stratosie słów parę: ” Nowy, innowacyjny ADL STRATOS został zaprojektowany z zamiarem przejęcia tronu po swoim poprzedniku. Wyposażono go w nowe funkcje oraz poprawiono cenioną już w GT-40 jakość dźwięku.  ADL STRATOS to niezależny DAC, przedwzmacniacz, przedwzmacniacz gramofonowy oraz wzmacniacz słuchawkowy w torze zbalansowanym – wszystko to zamknięte w jednej, niepozornej i przenośnej obudowie. Urządzenie posiada ponadto wsparcie dla plików DSD (2.8M oraz 5.6M), PCM USB (32bit/192kHz) oraz konwerter analogowo-cyfrowy umożliwiający zapis ze źródeł analogowych do formy cyfrowej. Teraz ze spokojem możesz cieszyć się całą swoją kolekcją muzyczną, poznając ją na nowo z jakością dźwięku, jaką oferuje ADL STRATOS.

Jeśli szukasz wydajnego wzmacniacza z zapasem mocy, który potrafi wysterować dowolny model słuchawek – ADL STRATOS zapewni to wszystko. Dzięki najnowszym rozwiązaniom technologicznym ADL STRATOS mógł uzyskać niewielkie rozmiary przy zachowaniu funkcjonalności i dużej mocy wyjściowej. Urządzenie zostało wyposażone w wejścia analogowe L/R, wejścia line lub gramofonowe (przełącznik wkładek MM/MC), wyjście optyczne S/PDIF (tylko w przypadku wykorzystania USB, jako źródło), wejście optyczne S/PDIF oraz kontroler wspierający ASIO i tryb asynchroniczny. ADL STRATOS już teraz można kupić i przetestować w wybranych sklepach Audiokracja lub innych dobrych sklepach Audio w Polsce. Cena rynkowa wynosi 4500zł brutto. 

Główne cechy:

  • Przetwornik cyfrowo-analogowy klasy Hi-End ESS ES9018K2M SABRE32 Reference Stereo DAC wspierający formaty 32bits/192kHz i DSD (2.8M/5.6M). Układ Sabre-2M jest najwyższej klasy przetwornikiem 32bit, dwukanałowym zaprojektowanym dla przedwzmacniaczy audio, odbiorników A/V oraz profesjonalnych aplikacji takich jak systemy nagraniowe, miksery oraz cyfrowe systemy studyjne. Układ został wyposażony w wiele patentów ESS m.in. 32bit HyperstreamTM DAC oraz eliminator jitteru, co zapewnia niedoścignione parametry.
  • Kontroler USB VIA VT1736 wspierający częstotliwości próbkowania: 44.1/48/88.2/96/176.4/192 kHz
  • Obsługa ASIO (Windows); Plug’n Play (MAC)
  • Potężny wzmacniacz słuchawkowy oparty o układ TI TPA6120A2. Napędza słuchawki od 16 do 600Ω przy zachowaniu dynamiki >120dB
  • Wsparcie plików DSD (2.8M i 5.6M) poprzez USB 2.0
  • Wejście optyczne S/PDIF: jeśli odpowiednia częstotliwość próbkowania nie może być zmieniona po stronie źródła, użytkownik zostanie powiadomiony diodą LED (częstotliwość próbkowania do 24bit/192kHz)
  • Wyjście optyczne S/PDIF (tylko przy wykorzystaniu USB, jako źródło sygnału) 24bit 192kHz (max)
  • Wzmacniacze operacyjne w sekcjach Line , ADC i DAC: NJM5532 OP Amp
  • Konwerter analogowo-cyfrowy: STRATOS został wyposażony w wysokiej jakości układ CS5340 dla wysokiej rozdzielczości nagrań z użyciem analogowych wejść, włącznie z phono, radio AM/FM lub innymi sygnałami analogowymi
  • Wygodna obsługa sygnału- przełącznik tłumienia nagrywania daje możliwość dostosowania sygnału wejściowego do urządzenia (0 dB, 6 dB lub 12 dB – funkcja informowania za pomocą diody RecAtt/db, gdy poziom sygnału wejściowego uniemożliwia poprawne działanie
  • Przedwzmacniacz gramofonowy: STRATOS został wyposażony w equalizer dźwięku gramofonowego do zapisu cennych płyt winylowych. Przełącznik pomiędzy gramofonami elektromagnetycznymi(MM), magnetoelektrycznymi(MC) i wejściem liniowym
  • Podwójny zewnętrzne źródło zasilania:
  • Zasilanie 1: 5V DC z portu USB zasilające jedynie odbiornik USB i wyjście optyczne
  • Zasilanie 2: Zewnętrzny zasilacz impulsowy 15V / DC 800mA / 12W dostarcza mocy potrzebnej dootrzymania wysokiej jakości sygnału
  • Najwyższej jakości komponenty: STRATOS w swojej konstrukcji posiada wysokiej klasy wzmacniaczoparty o przemyślany obwód sekcji analogowej
  • Konfekcja klasy Hi-End: Do budowy urządzenia wykorzystywane są pozłacane złącza RCA izolowaneteflonem. Całość wieńczy obudowa z najwyższej jakości aluminium oraz wykończona maszynowo gałka potencjometru głośności.

» Czytaj dalej