LogowanieZarejestruj się
News

Czas na Cast w Tidal-u: wsparcie dla Chromecasta Audio & Video

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20160708_074236000_iOS

No, wreszcie! Bardzo tego brakowało użytkownikom Chromecastów, bo przecież rozwiązania oferowane przez Google idealnie korespondują z dostarczanym przez Tidala materiałem. Treści video (klipy, wywiady, koncerty) @ Chromecast video to raz, ale jeszcze istotniejsze z punktu widzenia każdego, kto ma wersję Audio jest to, że od teraz może słuchać muzyki w jakości HiFi (bezstratna kompresja), a niebawem (kto wie?) w hi-resowym strumieniu. Jak wspominałem w recenzji tego ustrojstwa (patrz recenzja, patrz dodatkowy opis), nie ma najmniejszych problemów by za jego pomocą grać strumień 24/44 (MQA), bo ten produkt ma wsparcie dla hi-resów (maks. 24/96). Wystarczy podpiąć googleowy „dysk” pod naszego DACa via optyk i już.

To najtańsza i wg. mnie najlepsza metoda uzyskania dobrej jakości dźwięku na rynku, dodatkowo świetnie wpisująca się w dwa trendy: świat bez kabli oraz w multistrefowość. Sprawdziłem wczoraj, od razu po aktualizacji apki, jak to się sprawdza w praktyce i cóż… jako cyfrowy transport ten (dla niektórych niepoważny) kawałek plastiku robi swoje, sprawdza się znakomicie. Na panelu odtwarzania wystarczy wybrać znaną nam doskonale ikonkę Cast i rozpocząć muzyczną przygodę. Fajne jest to, że w przypadku rozwiązań Google dostajemy w praktyce pełną alternatywę dla do tej pory bezkonkurencyjnego (no ale to się już dawno zmieniło, właśnie za sprawą Chromecastów) AirPlay’a. Chcesz mieć coś równie prostego w obsłudze, do tego występującego (niemal) wszędzie? Masz Cast, który w porównaniu od AP nie narzuca jedynie słusznych rozwiązań, bo można go wykorzystać multiplatformowo ze wszystkimi urządzeniami / systemami jakie są dostępne na rynku.

Oczywiście do popularyzacji takiej, jaką obecnie może się pochwalić technologia Apple, Chromecastom jeszcze daleko, ale wiele wskazuje na to, że to się może dość szybko zmienić. Coraz więcej producentów sprzętu audio dostrzega tę alternatywę i wprowadza Cast do swoich klamotów. Dobrym przykładem są produkty B&O, gdzie do niedawna niepodzielnie królowała integracja z ekosystemem Apple, a teraz można z nich korzystać także w charakterze strumieniowców Cast. Myślę, że w perspektywie paru kilkunastu miesięcy większość producentów audio (mam tu na myśli wielkie koncerny, takie jak H&K, JBL, Denon, Yamaha…) wprowadzi w całej linii swoich produktów (a nie tylko w wybranych) tę technologię. Zwyczajnie to się opłaca i daje oczywiste przewagi nad transmisją BT (sprzęt stacjonarny, mobilny nadal będzie korzystał z BT bo jest najbardziej energooszczędny, szczególnie w wersji LE, a dzięki aptX LL można osiągnąć bardzo dobre parametry dla sygnału), poza tym jest multiplatformowe (każdy OS) i wspierane przez wielu developerów (a ich liczba stale rośnie).

 

Prywatnie czekam jeszcze na wprowadzenie Cast do Roona. Pojawienie się tej technologii w Tidalu (będącym składnikiem tego front-endu) zapewne przyspieszy prace nad implementacją. Wspominałem, że trwają prace i w oficjalnej mapie drogowej jest Cast uwzględniony. Pozostaje kwestia parametrów przesyłu. Właśnie Roon pozwoli to po aptekarsku ocenić, bo oprogramowanie w jasny i konkretny sposób opisuje każdy, podłączony klamot – czy jest, czy nie jest bitperfect, jakie ma możliwości przesyłu, co robi z sygnałem… tego wszystkiego dowiemy się (mam nadzieję) już niebawem. Na zakończenie: masz Tidala? Chcesz w domu mieć muzykę z serwisu gdzie tylko chcesz? Rozwiązanie to Chromecast Audio (w przypadku materiałów wideo i jakiegoś TV model z HDMI), a konkretnie to parę takich ustrojstw i multiroom z dźwiękiem skompresowanym bezstratnie gotowy! :-)

CapTune – patent na Tidala z EQ oraz podrasowanie możliwości Momentum

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20160706_150136000_iOS

To chyba pierwsze takie, kompleksowe podejście do tematu producenta słuchawek. Sennheiser wypuścił apkę (dostępna dla iOSa oraz Androida), która stanowi ciekawe rozwiązanie dla użytkowników firmowych produktów, a w szczególności właścicieli linii Momentum (poza tym są także nowe, opisane wczoraj PXC550). Nie jest pozbawiona wad (o czym kapkę niżej), ale ma dwie niezaprzeczalne wg. mnie zalety. Po pierwsze zawiera integrację Tidala i to taką, która daje użytkownikowi dostęp do czegoś, czego w programie dostępowym oferowanym przez serwis zwyczajnie nie ma – do rozbudowanego korektora parametrycznego (EQ). Dodatkowo, choć wymaga przyzwyczajenia i nie jest tak – powiedzmy – rozbudowana odnośnie nawigowania po zbiorach, to jednak sprawdza się całkiem nieźle, bo dzięki prostocie, nie przeładowaniu (czasem więcej znaczy gorzej), sensownemu panelowi sterowania (znowu prostota i szybki dostęp do tego, co trzeba) w czasie odtwarzania może całościowo stanowić ciekawą alternatywę dla Tidal.app. Oczywiście mamy możliwość dodania swoich Senków z indywidualizacją wyglądu (estetyka głównie, estetyka), przy czym w pamięci urządzenia zostają zapisane – właśnie – presety dla każdego z podpiętych do gniazda (albo połączonych bezprzewodowo) słuchawek. To już jest coś i taka możliwość ustawień (pod brzmienie słuchawek, pod nasze gusta, wreszcie pod określone gatunki) to rzadko spotykana sprawa. Nazwali to w oczywisty sposób – profile dźwiękowe – Sound Profiles i choć Sennheiser wskazuje głównie na to, co ludzie zwykli łączyć (bo modne) z różnymi aktywnościami (stąd podpięte pod to playlisty), to przecież nic nie stoi na przeszkodzie, by dopasować to do konkretnych gatunków oraz podpiętych słuchawek.

A to jeszcze nie wszystko. Bo są dwie rzeczy, na które chcę przede wszystkim zwrócić uwagę. To właśnie dlatego zamiast aktualizować opis we wczorajszej publikacji poświęconej nowym Senkom (PXC550) postanowiłem poświęcić tej apce osobny wpis. Pierwsza z nich to innowacyjny test A/B jaki możemy sobie zaaplikować w ramach aplikacji, pozwalający w bardzo użyteczny, łatwy sposób porównać różne presety i wybrać najodpowiedniejsze dla nas ustawienia. Działa to świetnie, muszę przyznać i daje spore możliwości także w zakresie testowania słuchawek, dając gotowe narzędzie do testów. Nazwali to SoundCheck i cóż – to jest naprawdę użyteczna, przydatna rzecz. Druga wyróżniająca cecha CapTune to specjalnie dopasowane (pod firmowe słuchawki) presety, których włączenie dość radykalnie wpływa na to co usłyszymy. Tutaj mówimy o czymś, co przygotowali inżynierowie firmy z myślą o takim zestrojeniu słuchawek, by te zagrały… inaczej. Cechą wspólną tych presetów jest odjęcie otwarcia, przestrzeni, pewne zamknięcie dźwięku. To oczywiście od razu wywołuje reakcję „wyłącz”, jednak gdy damy tym ustawieniom szansę okazuje się, że żywiołowe i hurra do przodu, obfite (to dobre słowo, dobrze określające charakter całej linii Momentum) brzmienie w niektórych gatunkach „cywilizuje się”, pozwala na wydobycie szczegółów, których wcześniej – zwyczajnie – nie słyszeliśmy. To bardzo ciekawe doświadczenie i warto spróbować, mając w pamięci to, co napisałem …w zależności od naszych preferencji, ale przede wszystkim od danego gatunku muzyki może to być właśnie TO, czego oczekujemy, albo wręcz przeciwnie. Fajnie, że takie modelowanie oferuje nam ktoś, kto zna te przetworniki, te zestrojenie jak własną kieszeń, czytaj producent. Każdy z presetów fx tj. Spatial Boost (szczególnie dedykowany Momentum), Bass Boost oraz Treble Boost wyraźnie wpływa na to, co dociera do naszych uszu. Co ciekawe, przestawienie suwaka niewiele tu zmienia, to znaczy włączenie podbicia od razu skutkuje zmianą brzmienia, bez względu na późniejsze korekty suwakiem.

Do czego zatem można się przyczepić? Ano do niewielkiej liczby gotowych ustawień EQ (gatunki – mogli dać tego więcej i mam nadzieję, że dodadzą), do nieco jednak utrudnionego nawigowania (tylko górny pasek z głównymi przyciskami nawigacyjnymi, z tym że nie ma tu spójności – muszą nad tym jeszcze popracować) oraz totalnie wg. mnie skopanej integracji z kolekcjami iTunes (integruje muzykę z applowego odtwarzacza Muzyka, tyle że integruje wadliwie). O co chodzi? Ano o to, że jak jesteśmy subskrybentami iTunes Match (czytaj chmura), albo korzystamy z Apple Music (też chmura) to… niczego sobie nie posłuchamy. Zwyczajnie mamy wszystko szare, niedostępne z komunikatem o prawdopodobnym DRM. Co ciekawe także coś lokalnie zapisanego w pamięci telefonu, a kupionego wcześniej w iTunes Store podobnie nie jest udostępnione do odtwarzania. Zatem pozostaje tylko to, co przenieśliśmy z zapisanych w komputerze z iTunes bibliotek do pamięci iPhone (bez DRM). Cóż… słabe to. Tu, znacznie lepszym pomysłem byłoby albo zintegrowanie własnego odtwarzacza (z dostępem via iTunes/iPhone/programy/kopiuj&wklej, albo jeszcze lepiej jakiejś chmury – patrz Vox Player z Loopem), albo …olanie tego w zamian za integrację innych serwisów streamingowych. Oczywiście sam Tidal może być dla wielu (i tak zapewne jest) wystarczający, ale znajdą się tacy, którzy powitaliby z radością Spotify, Deezera oraz takie rzeczy jak SoundCloud czy strumienie audio z YouTube oraz rozgłośnie internetowe. To zresztą, jak widzę, będzie rozwijane tzn. Sennheiser będzie chciał wprowadzić nowe elementy do zakładki źródła. I oby to zrobił, bo najważniejszy jest dostęp do muzyki. Aha, można oczywiście szybko (odpowiedni panel) przesłać strumień na dowolny, inny niż słuchawki, „efektor” w postaci głośników czy odtwarzaczy AirPlay/Bluetooth (zapewne także uPnP).

Podsumowując, generalnie z producentów, którzy podobnie oferują aplikacje z dopasowaniem pod własne produkty, mogę tu wymienić właściwie tylko jednego – Onkyo – z genialnym (ale też zupełnie innym, bo grającym z lokalnej kolekcji/pamięci) HF Onkyo Playerem. Tam położono akcent na duże możliwości konfiguracji odtwarzacza, na możliwość odtwarzania hi-resów, w tym także materiału DSD. Aha – żeby nie było – mam tu na myśli aplikacje pod kątem odtwarzania ze słuchawek, nie z głośników, jakiś własnych multiroomów, bo tego akurat jest w brud (bardzo rozbudowany software Yamahy choćby). Te dwa odtwarzacze integrują firmowe słuchawki w ramach firmowego oprogramowania. Daje to określone korzyści (nie tylko wspomniane presety, czy jakieś estetyczne zabawy w mod. wyglądu), ale także (wraz z PXC550) możliwość programowego, daleko idącego dopasowania działania elektroniki zaszytej w słuchawkach do własnych preferencji. Właśnie w przypadku tych ostatnich CapTune staje się ważnym elementem całości, bo dzięki apce po raz pierwszy użytkownik będzie miał wpływ na działanie aktywnego systemu redukcji odgłosów z zewnątrz. Taka apka pozwala także na dalsze usprawnienia, modyfikacje, dodawanie nowych funkcji bez konieczności ingerowania (programowego) bezpośrednio w firmware słuchawek. Takie zmiany mogą być osiągane na drodze aktualizowania CapTune. Rzecz jasna pozostaje kwestia zamknięcia (się) w ramach jednej aplikacji (podczas gdy, zwykle korzystamy z paru, co naturalne choć w sumie niezbyt wygodne) do odtwarzania. Dlatego tak ważne jest, by producent (developerzy) nie usiedli na laurach, tylko szybko dodawali nowe źródła muzyki do aplikacji. CapTune to apka, rzecz jasna, uniwersalna – każdy, nie tylko użytkownik Senków, może z niej skorzystać, dodając inne słuchawki do profilu/i. Poniżej duża, rozbudowana fotogaleria, prezentująca software.

Zachęcam do testowania…

Android: Google Play iOS: App Store

 

Aplikację testowałem na iPhone 5S oraz iPadzie Mini 2  z wykorzystaniem słuchawek z linii Momentum: in-Ear, wokółusznych pierwszej generacji oraz Wireless OvE

» Czytaj dalej

Premiera Astell&Kern AK70 & AK T8iE MKII

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Astell&Kern AK70 (4)

Pamiętacie recenzję AK T8iE pierwszej generacji (przy okazji także DAPa AK120II) @ #HDOpinie? Ja pamiętam (jak dobre to było granie). Właśnie debiutuje druga generacja tych słuchawek wyposażona w nowe okablowanie (srebrodruty) oraz usprawnienia w zakresie przetworników (nowa cewka). Nie uległa zmianie cena – nadal wysoka – bo wynosząca prawie pięć tysięcy złotych. Także dla majętnych amatorów IEMowego grania to propozycja. Słuchawki powstałe, podobnie jak w przypadku wcześniejszej wersji, we współpracy Astell&Kern oraz Beyerdynamika (Tesle) są już dostępne na naszym rynku. To nie jedyna nowość od Koreańczyków. Zaprezentowali niedawno w Monachium kolejnego uberKałacha (jak potocznie zwane są DAPy A&K) czytaj model AK300. Jest tam wszystko, no może za wyjątkiem streamingu na wynos (a to, jak wspominałem we wcześniejszym, dzisiejszym wpisie spory brak funkcjonalny) i to wszystko kosztuje odpowiednio. My jednak opiszemy mniejszego, znacznie przystępniejszego cenowo brata, model AK70. To drugi w kolejności w ofercie Koreańczyków player, drugi po A&K Jr., który ma zadatki na wysokiej klasy źródło dźwięku na wynos (i nie tylko). Czym jest nowy AK? Popatrzmy:

Jak widać mamy tutaj i DSD i ripowanie CD, a nawet lokalne połączenie sieciowe WiFi ze źródłami dźwięku (funkcja connect). Fajnie, że to wszystko w dość przystępnej, szczególnie zważywszy na tego producenta (produkty niewątpliwie wyróżniają się jakością wykonania – patrz nasz test AK240 choćby) cenie – DAP będzie dostępny, czy jest już dostępny za 2699. Tutaj, w odróżnieniu od Oppo (patrz poprzedni wpis) bez trudu kupicie dedykowaną stację dokującą i przekształcicie mobilnego grajka w stacjonarne źródło. To bardzo fajne uzupełnienie, szczególnie przydatne gdy popatrzymy przez pryzmat dostępu do sieci i zgrywania płyt… to całościowo zamyka temat, niemal całościowo, bo przydałoby się jeszcze strumieniowanie (via WiFi) z Tidala. Do tego można jeszcze wyjść cyfrowo (optyk) z dźwiękiem, co czyni z AK70 interesującą propozycję dla kogoś, kto chce mieć dwa w jednym: mobilne źródło oraz stacjonarny odtwarzacz z możliwością integracji komputerowych źródeł dźwięku (PC/Mac w scenariuszu zew. karty dźwiękowej USB) jak i wyprowadzenia audio na innego stacjonarnego DACa, wreszcie strumieniowania z komputerów/NASów swojej muzyki. Ponad to Astell&Kern AK70 wyposażony jest we wbudowane 64 GB pamięci wewnętrznej oraz gniazdo kart microSD (w sumie możemy mieć jakieś 200GB na muzykę – wystarczająco dużo nawet w przypadku hi-resów i DSD).

Jak wspomina dystrybutor, firma MiP, Astell&Kern AK70 może być atrakcyjną propozycją dla użytkowników np. Chord Mojo. Cyfrowe wyjścia audio na Toslink oraz USB są w stanie przetwarzać sygnał DSD 2.8/5.6MHZ (przez DoP) oraz PCM aż do 384kHz. Ta funkcja jest już teraz również możliwa po aktualizacji firmware dla pozostałych modeli serii 3XX oraz 2XX. Według danych producenta, Astell&Kern AK70 jest o 29% lżejszy, 17% mniejszy i 1.9mm cieńszy niż poprzedni model z tego segmentu – AK100 II. W odróżnieniu od najtańszego odtwarzacza z oferty AK Junior – AK70 posiada dodatkowo zbalansowane gniazdo słuchawkowe 2.5mm, umieszczone zaraz obok standardowego 3,5 mm. Dzięki temu otrzymujemy moc wyjściową do 2.3Vrms – czyli taką samą jak w najwyższym modelu z linii AK380. Wewnątrz wbudowano układ DAC Cirrus Logic CS4398 czyli ten sam co w AK100 II, ale już nie ten sam co w AK300.

Postaramy się przetestować tego grzdyla u nas…

 

30 godzin grania bez druta? Nowe Senki PXC 550 podobno to potrafią

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Untitled-26

Wynik rekordowy, nasze redakcyjne Momentum Wireless nominalnie mają 22h, a w praktyce jest to jakieś 20 godzin (co stanowi bardzo dobry wynik). Te 30 godzin cieszy nie tyle w kontekście nowych PXC, a raczej szerzej – w kontekście nowych produktów z segmentu słuchawkowego (w tym IEMów), które masowo przechodzą na transmisję bezdrutową. To stały, wyraźnie zauważalny trend, a umiejętności w zakresie działania na baterii jest tutaj kluczowym aspektem i jednocześnie funkcjonalnym ograniczeniem. W przypadku modeli na czy wokółusznych mamy do dyspozycji muszę, która poza przetwornikiem, względnie dodatkową elektroniką ma dość miejsca na zastosowanie w miarę pojemnego ogniwka. Tyle, że w dziedzinie baterii akurat żaden rewolucyjny postęp się nie dokonał/dokonuje i ograniczenia fizyczne (wielkość, ciężar) warunkują co można zaaplikować w bezprzewodowych modelach. W przypadku IEMów to w ogóle spore wyzwanie. Na szczęście zupełnie inaczej sprawy się mają z elektroniką, tj. układami elektronicznymi z których wyróżniłbym szczególnie dwa rodzaje bardzo podatne na skokowe wręcz zmiany w zakresie zużycia energii: moduły bluetooth oraz tranzystorowe wzmacniacze pracujące w klasie D. Pobór energii udało się zredukować na tyle, że można mówić o „śladowym” zużyciu energii.

Oczywiście jest to skrzętnie wykorzystywane przez producentów, implementujących dodatkowe funkcjonalności (od ANC poczynając po monitoring pulsu mierzonego w uchu kończąc). To wszystko wraz z rozbudową możliwości (koreakcja / presety / efekty) daje nam w praktyce słuchawkowe systemy audio, zminiaturyzowane – fakt – do granic technologicznych możliwości, jednak kompletne w tym sensie, że zawierające wszelkie niezbędne elementy by zagrało. Mamy więc wzmacniacze, mamy DACzki, moduły łączności, dodatkowe układy odpowiedzialne za wymienione powyżej funkcjonalności i to wszystko w niewielkich muszlach, albo jeszcze dużo mniejszych obudowach IEMów.

Wspominałem ostatnio o Bose QC35. Amerykanie w końcu połączyli swój sztandarowy pomysł – system ANC – z bezprzewodowością. Niebawem będziecie mogli coś na temat tych słuchawek przeczytać na #HDOpinie. Senki też są wyposażone w „adaptatywny” system aktywnego tłumienia i to właśnie z włączonym ANC potrafią grać te 30 godzin. Znakomity wynik. Fajnym patentem jest automatyczne pauzowanie muzyki / rozmowy w momencie zdjęcia z głowy słuchawek, dodatkowo zastosowano bardzo użyteczny, świetnie się sprawdzający w praktyce pomysł z dotykowym panelem wbudowanym w muszlę, pozwalającym na sterowanie odtwarzaniem, odbieraniem rozmów. To się doskonale sprawdza, mam porównanie, w moich Momentum muszę szukać przycisków na obudowie, dodatkowo ich kultura pracy jest daleka od doskonałości, a w przypadku H8 Bang&Olufsena (o których wspominaliśmy tutaj) mamy właśnie dotykową powierzchnię na całej obudowie muszli i cóż… działa to fantastycznie. Wraz ze słuchawkami PXC 550 do dyspozycji użytkownika jest apka (znak czasów), która de facto jest niezbędnym dodatkiem, bo dzięki CapTune* możemy:

  • wybrać jedną z korekcji (rozbudowane EQ)
  • spersonalizować adaptatywny system aktywnej redukcji (bardzo fajny patent, bardzo mi tego brakuje w słuchawkach z ANC – brawa dla producenta, że przewidział możliwość konfigurowania działania systemu)
  • ustawić audio powiadomienia (znowu bardzo przydatne, bo wkurza niemiłosiernie gadająca pani, informująca że coś parujemy, czegoś nie parujemy, coś nam się rozłączyło, czy baterii mało… ja chcę móc to wyłączyć!)
  • przełączać wspomnianą autopauzę (SmartPause)

No, takie ficzery to ja rozumiem! Powiem tak – o dźwięk nie bałbym się specjalnie, bo Sennheiser robi zwyczajnie dobre, albo bardzo dobre słuchawki (brzmienie), natomiast ta apka wraz z możliwościami, funkcjami mocno do mnie przemawia. Ciekawy produkt! Pytanie, czy Niemcy zrobią coś takiego dla bezdrutowych Momentum (w końcu przewidziano tam modyfikacje oprogramowania)? To znacząco poprawiłoby w paru aspektach możliwości tych nauszników. Muszę chyba do nich napisać w tej sprawie, zobaczymy co odpiszą (jak coś sensownego, to opublikuję na HDO). Słuchawki będą dostępne pod k0niec lipca w cenie 399 dolarów. Jak się uda dopaść, to się przetestuje, rozumie się. Ta apka, muszę ją obadać btw ;-)

Oby tylko nie schrzanili łączności BT w tym modelu!

Spec.:

  • Bluetooth 4.2, NFC, kabel z pilotem
  • ładowanie 3h; czas działania do 30h
  • FR: 17 – 23,000 Hz
  • Imp.: 490 Ohm / 46 Ohm
  • SPL: 110 dB
  • THD: <0.5%
  • waga: 227 g

* w pewnym zakresie działa to, to z serią Momentum (zaktualizuje wpis – w jakim – wieczorem)

Stacja dokująca* dla Oppo HA-2 & iPhone 6/6S. DIY na wstępie, rynkowo teraz

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
opppo_ha-2_2

No proszę. Ja co prawda nadal czekam na STACJONARNEGO docka dla tego malucha (dziwi mnie niepomiernie, że do tej pory takie coś nie pojawiło się na rynku!), ale tytułowe rozwiązanie to może nawet bardziej przydatna rzecz, bo wychodzi na przeciw potrzebom związanym z jakimś sensownym (wygodnym) zintegrowaniem DAC/ampa z transportem (telefonem). HA-2 to jeden z najlepszych mobilnych daków/wzmacniaczy dla urządzeń przenośnych (czytaj smartfonów, względnie tabletów), dostępny obecnie na rynku. Z naszą recenzją tego malucha możecie zapoznać się pod tym adresem. Wiernie służy do dziś w redakcji (kupiliśmy używkę – często trafiają się w bardzo atrakcyjnej cenie ok. 1k, co w przypadku HA-2 oznacza świetnie wydane 1k) stanowiąc punkt odniesienia dla wszystkich testowanych przez nas przenośnych DACów oraz odtwarzaczy osobistych audio. Pomysł na stację dokującą łączącą w wygodny i bezpieczny sposób przetwornik z iPhonem narodził się w głowach (co nie specjalnie mnie dziwi) użytkowników. Nabywcy HA-2 od początku zgłaszali chęć uzupełnienia DACa w taki właśnie patent, dużo lepiej, wygodniej, sensowniej integrujący oba urządzenia niż jakieś gumki, czy domorosłe pomysły w rodzaju specjalnie dobranych wsuwek (widziałem takie, mieszczące oba urządzenia). Nasz redakcyjny Oppo jest ubrany we własnoręcznie wykonany pokrowiec, co dobrze go zabezpiecza, ale nijak nie rozwiązuje dylematu splątanych kabelków, wypchanych kieszeni (to akurat trudno obejść), możliwości wypięcia się urządzeń etc. Czytaj – nie integruje. Patrząc szerzej, wiele firm próbuje zaradzić temu najpoważniejszemu wyzwaniu (dla osób korzystających z zewnętrznego DAC/ampa) stosując różne metody, rozwiązania, mniej lub bardziej skuteczne. Bo to realny, ergonomiczny problem w przypadku korzystania z zew. DAC/ampa.

 

FiiO ma w tym spore doświadczenie, ostatnio Chord się w to bawi, mamy też przykładowo Arcama ze zintegrowanym DAC/ampem w obudowie / etui dla telefonu (czyli taka obudowa z power bankiem dla telefonu, tyle że zamiast dod. baterii zew. mamy elektronikę audio zaszytą w obudowie z interfejsem łączącym telefon z zew. DACzkiem). Niedawno swoje pomysły na podobne rozwiązania pokazało CEntrance (podobnie – obudowa integrująca wszystko co trzeba z telefonem). O dużym zainteresowaniu tego typu produktami (zew. DAC) przesądzają strumienie – większość odtwarzaczy osobistych audio (poza nowościami od Onkyo / Panasonica oraz Walkmanami Sony) nie potrafi grać na wynos z Tidala lub innych usług streamingowych, a to determinuje wybór… po co wychodzić z czymś, co ograniczone jest tylko do wbudowanej pamięci, siłą rzeczy ograniczonej i nie dającej swobody dostępu. Jeszcze innym aspektem jest niewystarczająca moc wbudowanych w DAPy wzmacniaczy. Nawet takie audiofilskie konstrukcje jak playery Astell&Kern, Pono czy wspomniane walkmany (na tle wyróżnia się HiFiMAN – tam mocno przyłożono się do tego, by wysterować wszystko co popadnie) nie mają odpowiednio mocnych wzmacniaczy by wysterować Senki HD-6/8xx, Beyery (T), czy niektóre ortodynamiki. Oczywiście to mniej istotne ograniczenie, bo zazwyczaj taki przenośny sprzęt gra z przenośnymi słuchawkami, ale… uniwersalność, możliwość wykorzystania stacjonarnych modeli nauszników to coś, co może czasami okazać się przydatne. Zewnętrze DAC/ampy, często gęsto oferują dużo wyższe parametry mocowe odnośnie wbudowanych wzmacniaczy.  

Powracając do bohatera wpisu. To coś, co pojawiło się w głowach użytkowników, następnie przekształciło w dostępny do kupienia produkt. Idea jest bardzo prosta – sanki dopasowane do obu urządzeń tj. telefonu oraz DAC/ampa z dwoma portami – USB/microUSB (pierwotnie w HA-2 USB-A służy do podłączenia źródeł @ iOSie, microUSB zaś komputera/androidowego handhelda). Rzecz niestety nie jest łatwo dostępna, bo to produkt jakiegoś chińskiego wytwórcy akcesoriów (typowe – Chińczycy są w stanie wyprodukować wszystko …muszę na Alliexpress sprawdzić, czy nie ma paru potrzebnych, a niedostępnych na umownym Zachodzie rzeczy), tak czy inaczej można to od końca zeszłego roku nabyć. To, co razi, to oczywiście forma – tani plastik, wyraźnie widoczne łączenie dwóch części obudowy. To, co jest niewątpliwie na plus, to brak konieczności używania gumek (które są totalnie niepraktyczne, generalnie do kitu wg. mnie). I to przemawia za tego typu akcesorium. Szkoda, że sam producent na razie nie zauważa potrzeby uzupełnienia HA-2 o tego typu dodatek (oraz stacjonarny dock – kupiłbym z miejsca, bardzo tego brakuje!). Szczerze to czasami mam ochotę sam zabrać się za wykonanie takiego czegoś (w plastiku, od tego właśnie mamy druk 3D nieprawdaż? Choć kusi drewno ale to już totalny handmade). Integracja i samo wykonanie to raczej banał, inaczej z rozszerzeniem możliwości (konwersja SPDIF-USB o ile byłoby to możliwe?), choćby poprzez dodatnie dużego jacka oraz gniazd RCA do takiego docka. Oj, to by było TO, tylko że taki projekt wymagałby już konkretnego zaprojektowania i wykonania ustrojstwa przez kogoś, kto się po inżyniersku zna na rzeczy (a nie domorosłego majsterkowicza ;-) )

Na zakończenie potraktowany nieco z buta (cóż poradzić, jak zmiany jakie wprowadza są na tyle nikłe, niewielkie, że poddają w wątpliwość sens wpinania w tor) Audioquest Jitterbug jeszcze o sobie przypomni. Chcę sprawdzić jak zagra w takim…

…połączeniu, używając w roli źródła iPhone oraz iPada (tu będzie 24/96 – przypominam – na wyjściu). Ano zobaczmy, jak to się sprawdzi. Także nasz PC tablet (który jako jedyny transport coś tam z Jitterbugiem zyskał) zostanie wykorzystany w roli transportu podpiętego via Jitter @ HA-2. Zobaczymy czy cokolwiek zmieni to w mojej ocenie tego ustrojstwa (szczerze wątpię, ale nie zaszkodzi sprawdzić).

* etui dokujące? Może to bardziej precyzyjne, choć to dock jest w sumie jak najbardziej…

MQA w streamerach NADa (Bluesound)… po aktualizacji

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2016-06-14 o 09.17.32

Kolejny duży producent, kolejny sprzęt który będzie to obsługiwał natywnie. Najistotniejsze jest tutaj nie to, że Bluesound, że kolejny, a sposób implementacji. Mówimy o pełniej obsłudze, którą wprowadzono na drodze aktualizacji oprogramowania. Tak właśnie. Wiecie co to oznacza? No jasne, każdy transport cyfrowy, czytaj Twój smartfon, tablet oraz komputer może być odtwarzaczem MQA bez konieczności modyfikowania toru. To arcyważna informacja, bo do tej pory nie było w pełni jasne, czy za tym nowym sposobem dystrybucji nie kryje się – właśnie – próba wprowadzenia na rynek nowego standardu hardware’owego co w oczywisty sposób przeczyłoby zdrowemu rozsądkowi. Na szczęście tak nie jest, bo jak wspomniałem powyżej wystarczy upgrade firmware i już można cieszyć się z dobrodziejstw MQA (w pełni). 

Bluesound to submarka dobrze znanego nam NADa. To kompletny system bezprzewodowego grania multistrefowego z wysokiej klasy strumieniowcami, obsługujący wszystko jak leci. Postaramy się na łamach HDO przetestować to rozwiązanie. Z obozu MQA nadchodzą także inne, dobre wieści – kolejnym dystrybutorem plików w tym formacie jest HIGHRESAUDIO, specjalistyczny kramik z downloadami hi-res. Oczywiście poza sklepami kluczem do sukcesu będzie wdrożenie standardu do usług streamingowych. To, że tak powiem, warunek konieczny do odniesienia sukcesu. Na razie pilotażowo mamy MQA w Tidalu, mam nadzieję że streaming w jakości 24 bitowej, pozwalający na uzyskanie jakości tożsamej z materiałem źródłowym (bez żadnych „ale”) pojawi się w kolejnych, tego typu usługach. Kto może być następny? Na pewno Qobuz, w końcu to usługa w której dostępne są hi-resy (downloady, testowo także strumień).

Trudno powiedzieć, jak to będzie wyglądało odnośnie dwóch streamingowych potęg tj. Spotify oraz Apple Music. Na razie nie zanosi się na jakieś zmiany w zakresie jakości usług świadczonych przez te serwisy. Apple koncentruje się obecnie na przebudowie i uporządkowaniu software odtwarzającego (powszechnie krytykowanego), a zmiany w samym AM są raczej polerką, nie ma jakiś zasadniczych zmian odnośnie tej usługi. Spotify natomiast stara się rozszerzyć swój biznes (wideo, własne produkcje). Pamiętajmy, że czeka nas niebawem spora rewolucja, wraz z pojawieniem się 5 generacji sieci, co całkowicie zmieni nasze możliwości w zakresie korzystania z danych. Te wzrosną na tyle, że kwestia strumieniowania plików audio o wysokiej jakości nie będzie żadnym technologicznym wyzwaniem. To jednak dopiero przed nami…

Nowe Gear IconX od Samsunga – zapowiadaliśmy nadejście takich słuchawek

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Samsung-gear-iconx-wireless-earbuds_1

Samospełniająca się przepowiednia? Kilka razy na łamach HDO przepowiadaliśmy (w linku rozbudowana fotogaleria z co najmniej trzema różnymi projektami takich słuchawek) pojawienie się tego typu produktów. IEMy w pełni bezprzewodowe, tzn. takie, które nie mają żadnego kabla (do tej pory bezprzewodowe dokanałówki, były de facto tylko w 50% bezprzewodowe – jedna ze słuchawek była pasywna, kablem trzeba było doprowadzać do niej dźwięk, bateria często montowana na takim przewodzie co prawda dawała znośny czas funkcjonowania całości, z drugiej ta bezdrutowość, była taka naciągana właśnie) to coś, co niebawem zawojuje rynek. Będą to bardzo odmienne od dotychczasowych konstrukcji słuchawki, co możemy zaobserwować przyglądając się tytułowym Gear IconX od Samsunga. Koreański gigant zapoczątkuje popularyzację tego typu produktów na rynku, nie mam co do tego żadnej wątpliwości.

Czym jest IconX? To nie tylko, czy nawet nie przede wszystkim słuchawki. To monitor aktywności, czujniki, to patent na szybkie doładowywanie z futerału/dock-a, to także różne tryby współpracy oraz korekcji dźwięku, w tym takie, które niekoniecznie mają coś wspólnego z muzyką (na marginesie, amerykańskie siły zbrojne chcą bezprzewodowe IEMy, które selektywnie będą ograniczały określone pasma, np. skutecznie redukując odgłosy walki, wystrzału, przy czym nie wygłuszą komunikatów, mowy ludzkiej etc. a wręcz je wzmocnią). Słuchawki Samsunga wyglądają lepiej od opisanych Dash-ów, są lekkie, dopasowane do ucha, prezentują się więcej niż dobrze. Jedyna wątpliwość – spora wątpliwość – to deklarowany czas pracy, gdy na IEMach odtwarzamy muzykę. To tylko 3 godziny – za mało, by uznać, że mamy swobodę w tym zakresie. Według mnie absolutnym minimum jest 5-6 godzin. Wystarcza to w większości sytuacji i powinno stanowić standard w takich całkowicie bezprzewodowych słuchawkach. Mam nadzieję, że kolejne modele będą właśnie w ten standard się wpisywały. Zapewne niebawem pokaże coś w tym zakresie samo Apple (na bank będą jakieś nowe bezprzewodowe IEMy – pytanie tylko czy będą to nowe EarPodsy, czy może coś oferowane w ramach marki Beats?), w kolejce są kolejni producenci (wielcy) z branży IT.

Jak będziemy sterować tymi pchełkami wkładanymi do ucha? Ano będzie to sterowanie za pośrednictwem dotykowej powierzchni na ich obudowie. Tapnięcia oraz głaskanie zapewnią nam kontrolę nad odtwarzaniem, poza tym będzie można prawdopodobnie korzystać z fonicznego sposobu wyboru trybu działania, obsługi oraz wydawania konkretnych dyspozycji odnośnie repertuaru (nie wiadomo tylko, czy będzie to się odbywało via samsungowa apka, czy może w ramach google’owego asystenta Google Now). Mamy potwierdzenie foniczne tego, co w danej chwili robimy odnośnie sterowania. Konfigurację IEMów przeprowadzamy w firmowej aplikacji.

Tym, co ma być wyróżnikiem (mamy to też w przypadku innej, ubieralnej elektoniki, takiej jak choćby Apple Watch) to dążenie do częściowej autonomiczności tego typu produktów. W tym wypadku wyraża się to 4GB wbudowanej pamięci przeznaczonej dla muzyki, jaką dysponują opisywane słuchawki. Pozwala to na użytkowanie ich bez konieczności parowania ze źródłem (oczywiście wtedy mamy do czynienia z czymś przypominającym iPoda Shuffle – choć wybieranie foniczne, o ile będzie w takim trybie działało, pozwoliłoby na nawigowanie po zbiorach muzycznych bez konieczności użytkowania ekranu, jak nie teraz to w kolejnej generacji). Zresztą, na marginesie, pojawienie się inteligentnych soczewek, okularów, AR to już całkiem nieodległa przyszłość. Do tego czujniki pomiaru tętna, akcelerometr – monitor aktywności – to coś, co już teraz integruje się w tego typu produktach i Samusung oczywiście nie odmówił sobie wprowadzenia takich, jw. „ficzerów”, do swoich IconX. To jeden z tych elementów, który na pewno znajdziemy w przyszłych słuchawkach na wynos.

Ile to będzie kosztować? Słuchawki będą oferowane za 199.99$. Sporo. Znowu, wspominałem w jednym z ostatnich artykułów, o zauważalnym trendzie wzrostu cen słuchawek i to znajduje swoje potwierdzenie w omawianym przypadku. Ceny z zakresu 800-1000 złotych to już nie wybrane, nieliczne modele, a prawdopodobna średnia w tym segmencie. Popatrzmy – słuchawki wyposażone we własne DACzki, wzmacniacze (transmisja via USB-C, Lightning po wyrugowaniu audio jacka), IEMy w pełni bezprzewodowe, będące jednocześnie autonomicznymi playerami, monitorami aktywności oraz ważnym elementem ubieralnej elektroniki (interakcja, integracja z asystentami cyfrowymi, zmiana warunków środowiskowych – manipulacja za pomocą zaawansowanej korekcji itd. itp.). To musi kosztować i kosztuje.

Samsung ciekawie rozwiązał, przynajmniej częściowo, problem krótkiej pracy (gdzie zmieścić baterię o dużej pojemności w przypadku takiego projektu? No właśnie). Futerał to jednocześnie power bank, to taki w sumie niezbędny dodatek, element z którym nie powinniśmy się rozstawać. Po „zadokowaniu” słuchawek automatycznie zostają one doładowane (dwukrotna możliwość podładowania). Fajny patent, pytanie jak szybko działa tutaj fast charge? Tego nie podano. Kiedy premiera? W tym roku, niewykluczone że pierwsze egzemplarze produkcyjne ujrzymy na IFA 2016 (wrzesień, Berlin).

Poniżej krótka wideoprezentacja tego produktu:

» Czytaj dalej

USB-C uniwersalnym portem audio? Intel chce wyrugowania audio jack 3.5

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2016-05-01 o 23.52.58

Kto wie, niewykluczone i być może. To bardzo nęcąca perspektywa – jeden port do wszystkiego, funkcjonujący jako standard nie tylko w komputerach, ale także handheldach. I faktycznie w przypadku Androida widać trend na stosowanie nowego USB w telefonach. Czekamy na tablety, a także na decyzję Apple co dalej… czy ograniczyć USB-C tylko i wyłącznie do komputerów, czy może zrezygnować z Lightninga i wprowadzić nowe, uniwersalne złącze, pasujące docelowo do wszystkiego. Ciekawe co zrobią, szczególnie że branża elektroniki użytkowej jest bardzo zainteresowana wprowadzeniem jednego, kompatybilnego ze wszystkim interfejsu we/wy. Nowe USB jest idealnym kandydatem, a w wersji obecnie wdrażanej, wiodącym rozwiązaniem integracji wcześniejszych złącz, interfejsów w ramach spójnego, jednego portu „od wszystkiego”. Cel jest ambitny, pytanie na ile realny. Nie zapominajmy, że tylko od decyzji wszystkich zainteresowanych (branża) zależy, czy USB-C będzie np. egzystował  w roli kluczowego interfejsu audio jako ciekawostka, czy też jako powszechnie uznane (jako standard) zostanie wybrane coś zupełnie innego (nie widzę niczego takiegoW przypadku nowego USB-C 1.2 mamy integrację Thunderbolta 3, co dla niektórych może stanowić ważny fakt ułatwiający podjęcie decyzji, czy „w to wchodzić”.

Jedno gniazdo do wszystkiego jest czymś, o czym od dawna się mówiło, choć urzeczywistnienie tej wizji jak widać zajęło sporo czasu. Teraz faktycznie nie ma żadnych przeciwwskazań, by w końcu uprościć interfejsy, ujednolicić sposób podpinania czegokolwiek do nowych komputerów i handheldów. Intel doskonale zdaje sobie sprawę, że obecnie audio to Internet, to streaming lub pobieranie kontentu z sieci. USB-C pozwoli na wywalenie wszystkich zbędnych złącz, w tym tych klasycznych (od zawsze) tj. gniazdka jack, jak porty AV (HDMI), osobne rozwiązania dla szybkich interfejsów (*wspominany Thunderbolt). Apple jako pierwsze wspominało o wyrzuceniu za burtę gniazda audio jack z iPhone. To oczywiście nie oznacza, że firma zdecyduje się na zastąpienie dość świeżego jeszcze, własnego interfejsu Lightning (stosowanego od iPhone 5 oraz iPada czwartej generacji). To dopiero nieco ponad 3 lata od chwili wprowadzenia tego nietypowego, ograniczonego do własnego ekosystemu, rozwiązania. Jabłko korzysta finansowo na licencjonowaniu produktów, akcesoriów działających na tym interfejsie. USB-C oznaczałoby poważną zmianę polityki w tym względzie.

Jedno jest pewne, coś wielkiego wisi w powietrzu i dni starych interfejsów audio wydają się być policzone. Intel intensywnie pracuje nad specyfikacją USB-C audio, która to ma dać branży IT oraz branży audio nowy standard, pozwalający z jednej strony na tworzenie pracujących dłużej na baterii, jeszcze lżejszych i jeszcze cieńszych handheldów, z drugiej zaś na przeniesienie konwersji C/A ze źródła (które odtąd stanie się transportem dla zer i jedynek) do efektora (słuchawek głównie). Może to spowodować wzrost jakości odtwarzanej muzyki, jednak podkreślam – może – nie musi tak się stać. To, czy tak się stanie zależy od splotu wielu czynników, z których najważniejszą wydaje się pełne porozumienie producentów, przemysłu z ustaleniem wspólnego mianownika dla elektroniki użytkowej oraz sprzętu audio. Mam nadzieję, że uda się to zrobić, bo w przeciwnym razie będzie chaos i nic z tego sensownego nie wyjdzie. Wielozadaniowość nowych generacji słuchawek (np. monitoring aktywności, pomiar pulsu w dokanałówkach) wraz z przeniesieniem całej elektroniki odpowiedzialnej za ostateczny rezultat jakościowy (muzyka) do muszli, obudów przetworników IEMowych wyzwoli nowy impuls, da potężny bodziec dla producentów, którzy zapewne skwapliwie skorzystają z sytuacji. Nowe produkty to kwestia paru najbliższych miesięcy. Sprowadzenie do roli transportu (wyłącznie) smartfona, tablet czy komputer to realizacja jednego z głównych postulatów dotyczących poprawy brzmienia z plików, ze sprzętu komputerowego. Na plany w tej materii zareagowały błyskawicznie firmy z Chin, wprowadzając na rynek pierwsze telefony pozbawione wszystkich innych gniazd poza USB-C.

Byłoby wspaniale, gdyby cała branża wybrała coś uniwersalnego, coś co w praktyce zostało właśnie na rynek wprowadzone. Problemem może okazać się niechęć Apple do zmiany dotychczasowego interfejsu we/wy z urządzeń na iOS na coś innego. To jeden z hamulcowych szybkiego spopularyzowania USB-C na rynku. W przypadku Androida nie będzie takich problemów, adaptacja już następuje. Poza tym jest jeszcze cała branża audio, która musi dopasować się do nowego sposobu komunikacji urządzeń mobilnych ze sprzętem grającym. Kabel USB-C może okazać się niezbędnym elementem rzeczywistości (w perspektywie 5 letniej, bo będzie to na pewno proces rozłożony w czasie), jednak zanim to nastąpi, nadal klasyczne interfejsy będą w użyciu i nie wyjdą z mody.

 

DP-X1 wreszcie na rynku. Topowy DAP od Onkyo w sklepach!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2016-05-01 o 22.52.29

Wspominałem o tym playerze. Wreszcie jest. Długo przyszło na niego czekać, ale też gwoli sprawiedliwości, producent wprowadził do projektu wiele usprawnień i stąd poślizg. Najważniejsza informacja brzmi – jest streaming, jest Tidal, można zatem uznać DP-X1 za alternatywę dla smartfona z jednym wszakże ale – nadal nie zdecydowano się na umieszczenie w DAPie (wzorem tabletów) własnego modułu komórkowego. Wielka szkoda. Możemy strumieniować w jakości płyty CDA, co więcej możemy (czy zaraz będziemy mogli) strumieniować hi-resy w formacie MQA. Player jest na to sprzętowo przygotowany. To maszyna, która może z powodzeniem konkurować z propozycjami Astell&Kern czy HiFiMANa. Propozycja rodzimego przemysłu (Sony) jest droższa (a nie ma takich możliwości, co opisywany DAP) lub tańsza vide Pioneer. Ten ostatni to uboższa wersja opisywanego produktu, player który pojawił się na rynku parę miesięcy temu. No dobrze, co poza streamingiem oferuje Onkyo, zapytacie. Oferuje całkiem sporo.

Za 899 dolarów dostajemy wykonanego w metalu, androidowego grajka z obsługą DSD 256 (11.2MHz) oraz plików PCM do 384kHz (DXD), wyposażonego w dwa oddzielne (po jednym na kanał) przetworniki C/A ESS Sabre (9018M). Do tego konstrukcja dual mono (wzmacniacze), odseparowanie całej ścieżki sygnału od modułu zasilającego (bateria) oraz części procesorowej (główny układ ARM kontrolujący działanie playera). A to jeszcze nie wszystko –  mamy do dyspozycji maksymalnie 432GB pamięci (dwie karty SD po 200GB plus pamięć 32GB wbudowana), 4.7″ ekran dotykowy 720p oraz bateria pozwalająca na 16 godzin działania. Niewykluczone, że uda się sprawdzić jak to gra i odnieść wrażenia z testu do doświadczeń wyniesionych z testów AK120/240 oraz HM8xx/9xx. To jedna z najciekawszych propozycji w tym segmencie rynku.

Rzut uchem: FiiO A1 & M3 czyli amp & DAP za parę pesos

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
A1_1

Tak, to tanie granie. Bardzo tanie. FiiO – jak wiemy – tak ma, że za swoje produkty chce bardzo niewiele, ale tutaj mówimy wprost: to entry level. Czy to oznacza, że mamy do czynienia z lowFi w wariancie coś tam leci, byleby grało, w takiej cenie to cudów nie ma? Otóż nie, za te niewielkie pieniądze, które przyjdzie nam zapłacić za miniaturowy wzmacniaczyk A1 oraz najtańszy w ofercie DAP M3 oferują więcej niż sprzęt duuuuuużo droższy, odtwarzający muzykę na innym – wyższym poziomie – tyle, że w konfrontacji z powyższymi zawodnikami relacja koszt – efekt wypada przypadku dużo droższych znacznie gorzej. I nie jest tak, że z takimi produktami nie warto łączyć produktów z innej półki cenowej. Testowałem tytułowe urządzenia ze słuchawkami Momentum (IEMy oraz pierwsza i druga generacja wokółusznych naszuników). Z nowym modelem taki M3 grał dobrze, to samo w tandemie z wpiętym w tor A1. Po aktywacji ANC w słuchawkach miałem wrażenie obcowania z dużo droższym niż w rzeczywistości źródłem (tandem A1&M3). Słuchawki? Owszem, bo Momentum potrafią wyciągnąć ze źródła wiele dobra, a przy tym są uniwersalne, łatwo się dopasowują, ale to nie tłumaczy wszystkiego. Mam tanią MP3, która notabene stanowi użyteczny element w testach mobilnych źródeł, pokazuje bowiem poziom mniej niż zero (nie da się tego słuchać, w sytuacji gdy skupimy się na przekazie), jest też tablet na Androidzie (wyjście słuchawkowe w Neksusie 7 kiepskie) i to wszystko (jako punkt odniesienia) prowadzi do prostego wniosku – także w niskim budżecie da się zrobić coś, co gra nie tylko poprawnie, ale w odpowiednim towarzystwie potrafi pozytywnie zaskoczyć. Potrafi tak, jak tandem A1 z M3.

Testowanie takich urządzeń, jak tytułowe maluchy, jest często większym wyzwaniem niż audiofilskiego odtwarzacza za parę tysięcy, bo tam pewne rzeczy są dość przewidywalne. Zawsze gra to dobrze, płynnie, przekonująco, przekaz jest koherentny, możemy być pewni, że to poziom zapewniający odpowiednio wysoką jakość tego, co usłyszymy. W przypadku tańszego, budżetowego sprzętu, podobny efekt można uzyskać tylko wtedy, gdy inżynierowie, producent podejmą właściwe decyzje i stworzą coś, co mimo ograniczeń budżetowych da finalnie coś z czego z przyjemnością skorzysta osoba, której nie jest wszystko jedno (odnośnie jakości odtwarzanej muzyki). Jak pokazują produkty FiiO to się czasami udaje bardziej (fantastyczny E10K Olympus 2), innym razem mniej (np. pierwszy Alpen), ale jest w przypadku tego producenta widoczne dążenie do tego, aby takie coś – tanie a dobrze grające – tworzyć. Widać to wyraźnie, wystarczy rzut oka na katalog. W przypadku A1 mówimy o użytecznym akcesorium, które daje nam dodatkową moc (szczególnie przydatne w przypadku często mocno rachitycznych wzmacniaczyków handheldów… no może poza nowym iPadem Pro 9,7″ – będzie o tym osobny wpis na HDO, testowałem pod kątem audio rzecz jasna) i robi to nad wyraz transparentnie dla sygnału, czytaj – nie ma tam śladu podkoloryzowania oraz destruktywnego wpływu na dźwięk tj. kompresji, przesterowania, a mamy z A1 te dodatkowe poziomy głośności, które są nam zwyczajnie potrzebne. Potrzebne w przypadku niektórych słuchawek (wręcz niezbędne, bo bez tego zagra nam to jałowo), potrzebne by mieć szerszy zakres i zapas (wystarczy odtworzyć niektóre albumy w hires, te dobrze przygotowane, gdzie nikt nie masakrował nagrania sztucznie podnosząc głośność). Natomiast M3 to coś, co mimo oczywistych ograniczeń (in minus: sterowanie, obsługa… o czym dalej, tanie materiały czy spasowanie poszczególnych elementów przypominające urządzenia odtwarzaczopodobne) potrafi na wymienionych powyżej słuchawkach zagrać. Zagrać tak, że nie mamy wrażenia, że do słuchawek za tysiąc, czy prawie dwa tysiące złotych został podpięty produkt za 10-15% wartości „efektorów”. Brakuje rzecz jasna do dużo lepszych DAPów i to nie mało brakuje, ale też – bądźmy uczciwi – do znaaacznie droższych DAPów (wyjątek… stare iPody). No dobrze, to skonkretyzujmy to „nie mamy wrażenia” oraz „dodatkowa moc bez utraty”…

Zapraszam :)

» Czytaj dalej