To chyba pierwsze takie, kompleksowe podejście do tematu producenta słuchawek. Sennheiser wypuścił apkę (dostępna dla iOSa oraz Androida), która stanowi ciekawe rozwiązanie dla użytkowników firmowych produktów, a w szczególności właścicieli linii Momentum (poza tym są także nowe, opisane wczoraj PXC550). Nie jest pozbawiona wad (o czym kapkę niżej), ale ma dwie niezaprzeczalne wg. mnie zalety. Po pierwsze zawiera integrację Tidala i to taką, która daje użytkownikowi dostęp do czegoś, czego w programie dostępowym oferowanym przez serwis zwyczajnie nie ma – do rozbudowanego korektora parametrycznego (EQ). Dodatkowo, choć wymaga przyzwyczajenia i nie jest tak – powiedzmy – rozbudowana odnośnie nawigowania po zbiorach, to jednak sprawdza się całkiem nieźle, bo dzięki prostocie, nie przeładowaniu (czasem więcej znaczy gorzej), sensownemu panelowi sterowania (znowu prostota i szybki dostęp do tego, co trzeba) w czasie odtwarzania może całościowo stanowić ciekawą alternatywę dla Tidal.app. Oczywiście mamy możliwość dodania swoich Senków z indywidualizacją wyglądu (estetyka głównie, estetyka), przy czym w pamięci urządzenia zostają zapisane – właśnie – presety dla każdego z podpiętych do gniazda (albo połączonych bezprzewodowo) słuchawek. To już jest coś i taka możliwość ustawień (pod brzmienie słuchawek, pod nasze gusta, wreszcie pod określone gatunki) to rzadko spotykana sprawa. Nazwali to w oczywisty sposób – profile dźwiękowe – Sound Profiles i choć Sennheiser wskazuje głównie na to, co ludzie zwykli łączyć (bo modne) z różnymi aktywnościami (stąd podpięte pod to playlisty), to przecież nic nie stoi na przeszkodzie, by dopasować to do konkretnych gatunków oraz podpiętych słuchawek.
A to jeszcze nie wszystko. Bo są dwie rzeczy, na które chcę przede wszystkim zwrócić uwagę. To właśnie dlatego zamiast aktualizować opis we wczorajszej publikacji poświęconej nowym Senkom (PXC550) postanowiłem poświęcić tej apce osobny wpis. Pierwsza z nich to innowacyjny test A/B jaki możemy sobie zaaplikować w ramach aplikacji, pozwalający w bardzo użyteczny, łatwy sposób porównać różne presety i wybrać najodpowiedniejsze dla nas ustawienia. Działa to świetnie, muszę przyznać i daje spore możliwości także w zakresie testowania słuchawek, dając gotowe narzędzie do testów. Nazwali to SoundCheck i cóż – to jest naprawdę użyteczna, przydatna rzecz. Druga wyróżniająca cecha CapTune to specjalnie dopasowane (pod firmowe słuchawki) presety, których włączenie dość radykalnie wpływa na to co usłyszymy. Tutaj mówimy o czymś, co przygotowali inżynierowie firmy z myślą o takim zestrojeniu słuchawek, by te zagrały… inaczej. Cechą wspólną tych presetów jest odjęcie otwarcia, przestrzeni, pewne zamknięcie dźwięku. To oczywiście od razu wywołuje reakcję „wyłącz”, jednak gdy damy tym ustawieniom szansę okazuje się, że żywiołowe i hurra do przodu, obfite (to dobre słowo, dobrze określające charakter całej linii Momentum) brzmienie w niektórych gatunkach „cywilizuje się”, pozwala na wydobycie szczegółów, których wcześniej – zwyczajnie – nie słyszeliśmy. To bardzo ciekawe doświadczenie i warto spróbować, mając w pamięci to, co napisałem …w zależności od naszych preferencji, ale przede wszystkim od danego gatunku muzyki może to być właśnie TO, czego oczekujemy, albo wręcz przeciwnie. Fajnie, że takie modelowanie oferuje nam ktoś, kto zna te przetworniki, te zestrojenie jak własną kieszeń, czytaj producent. Każdy z presetów fx tj. Spatial Boost (szczególnie dedykowany Momentum), Bass Boost oraz Treble Boost wyraźnie wpływa na to, co dociera do naszych uszu. Co ciekawe, przestawienie suwaka niewiele tu zmienia, to znaczy włączenie podbicia od razu skutkuje zmianą brzmienia, bez względu na późniejsze korekty suwakiem.
Do czego zatem można się przyczepić? Ano do niewielkiej liczby gotowych ustawień EQ (gatunki – mogli dać tego więcej i mam nadzieję, że dodadzą), do nieco jednak utrudnionego nawigowania (tylko górny pasek z głównymi przyciskami nawigacyjnymi, z tym że nie ma tu spójności – muszą nad tym jeszcze popracować) oraz totalnie wg. mnie skopanej integracji z kolekcjami iTunes (integruje muzykę z applowego odtwarzacza Muzyka, tyle że integruje wadliwie). O co chodzi? Ano o to, że jak jesteśmy subskrybentami iTunes Match (czytaj chmura), albo korzystamy z Apple Music (też chmura) to… niczego sobie nie posłuchamy. Zwyczajnie mamy wszystko szare, niedostępne z komunikatem o prawdopodobnym DRM. Co ciekawe także coś lokalnie zapisanego w pamięci telefonu, a kupionego wcześniej w iTunes Store podobnie nie jest udostępnione do odtwarzania. Zatem pozostaje tylko to, co przenieśliśmy z zapisanych w komputerze z iTunes bibliotek do pamięci iPhone (bez DRM). Cóż… słabe to. Tu, znacznie lepszym pomysłem byłoby albo zintegrowanie własnego odtwarzacza (z dostępem via iTunes/iPhone/programy/kopiuj&wklej, albo jeszcze lepiej jakiejś chmury – patrz Vox Player z Loopem), albo …olanie tego w zamian za integrację innych serwisów streamingowych. Oczywiście sam Tidal może być dla wielu (i tak zapewne jest) wystarczający, ale znajdą się tacy, którzy powitaliby z radością Spotify, Deezera oraz takie rzeczy jak SoundCloud czy strumienie audio z YouTube oraz rozgłośnie internetowe. To zresztą, jak widzę, będzie rozwijane tzn. Sennheiser będzie chciał wprowadzić nowe elementy do zakładki źródła. I oby to zrobił, bo najważniejszy jest dostęp do muzyki. Aha, można oczywiście szybko (odpowiedni panel) przesłać strumień na dowolny, inny niż słuchawki, „efektor” w postaci głośników czy odtwarzaczy AirPlay/Bluetooth (zapewne także uPnP).
Podsumowując, generalnie z producentów, którzy podobnie oferują aplikacje z dopasowaniem pod własne produkty, mogę tu wymienić właściwie tylko jednego – Onkyo – z genialnym (ale też zupełnie innym, bo grającym z lokalnej kolekcji/pamięci) HF Onkyo Playerem. Tam położono akcent na duże możliwości konfiguracji odtwarzacza, na możliwość odtwarzania hi-resów, w tym także materiału DSD. Aha – żeby nie było – mam tu na myśli aplikacje pod kątem odtwarzania ze słuchawek, nie z głośników, jakiś własnych multiroomów, bo tego akurat jest w brud (bardzo rozbudowany software Yamahy choćby). Te dwa odtwarzacze integrują firmowe słuchawki w ramach firmowego oprogramowania. Daje to określone korzyści (nie tylko wspomniane presety, czy jakieś estetyczne zabawy w mod. wyglądu), ale także (wraz z PXC550) możliwość programowego, daleko idącego dopasowania działania elektroniki zaszytej w słuchawkach do własnych preferencji. Właśnie w przypadku tych ostatnich CapTune staje się ważnym elementem całości, bo dzięki apce po raz pierwszy użytkownik będzie miał wpływ na działanie aktywnego systemu redukcji odgłosów z zewnątrz. Taka apka pozwala także na dalsze usprawnienia, modyfikacje, dodawanie nowych funkcji bez konieczności ingerowania (programowego) bezpośrednio w firmware słuchawek. Takie zmiany mogą być osiągane na drodze aktualizowania CapTune. Rzecz jasna pozostaje kwestia zamknięcia (się) w ramach jednej aplikacji (podczas gdy, zwykle korzystamy z paru, co naturalne choć w sumie niezbyt wygodne) do odtwarzania. Dlatego tak ważne jest, by producent (developerzy) nie usiedli na laurach, tylko szybko dodawali nowe źródła muzyki do aplikacji. CapTune to apka, rzecz jasna, uniwersalna – każdy, nie tylko użytkownik Senków, może z niej skorzystać, dodając inne słuchawki do profilu/i. Poniżej duża, rozbudowana fotogaleria, prezentująca software.
Zachęcam do testowania…
Android: Google Play iOS: App Store
Aplikację testowałem na iPhone 5S oraz iPadzie Mini 2 z wykorzystaniem słuchawek z linii Momentum: in-Ear, wokółusznych pierwszej generacji oraz Wireless OvE