LogowanieZarejestruj się
News

CapTune – patent na Tidala z EQ oraz podrasowanie możliwości Momentum

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20160706_150136000_iOS

To chyba pierwsze takie, kompleksowe podejście do tematu producenta słuchawek. Sennheiser wypuścił apkę (dostępna dla iOSa oraz Androida), która stanowi ciekawe rozwiązanie dla użytkowników firmowych produktów, a w szczególności właścicieli linii Momentum (poza tym są także nowe, opisane wczoraj PXC550). Nie jest pozbawiona wad (o czym kapkę niżej), ale ma dwie niezaprzeczalne wg. mnie zalety. Po pierwsze zawiera integrację Tidala i to taką, która daje użytkownikowi dostęp do czegoś, czego w programie dostępowym oferowanym przez serwis zwyczajnie nie ma – do rozbudowanego korektora parametrycznego (EQ). Dodatkowo, choć wymaga przyzwyczajenia i nie jest tak – powiedzmy – rozbudowana odnośnie nawigowania po zbiorach, to jednak sprawdza się całkiem nieźle, bo dzięki prostocie, nie przeładowaniu (czasem więcej znaczy gorzej), sensownemu panelowi sterowania (znowu prostota i szybki dostęp do tego, co trzeba) w czasie odtwarzania może całościowo stanowić ciekawą alternatywę dla Tidal.app. Oczywiście mamy możliwość dodania swoich Senków z indywidualizacją wyglądu (estetyka głównie, estetyka), przy czym w pamięci urządzenia zostają zapisane – właśnie – presety dla każdego z podpiętych do gniazda (albo połączonych bezprzewodowo) słuchawek. To już jest coś i taka możliwość ustawień (pod brzmienie słuchawek, pod nasze gusta, wreszcie pod określone gatunki) to rzadko spotykana sprawa. Nazwali to w oczywisty sposób – profile dźwiękowe – Sound Profiles i choć Sennheiser wskazuje głównie na to, co ludzie zwykli łączyć (bo modne) z różnymi aktywnościami (stąd podpięte pod to playlisty), to przecież nic nie stoi na przeszkodzie, by dopasować to do konkretnych gatunków oraz podpiętych słuchawek.

A to jeszcze nie wszystko. Bo są dwie rzeczy, na które chcę przede wszystkim zwrócić uwagę. To właśnie dlatego zamiast aktualizować opis we wczorajszej publikacji poświęconej nowym Senkom (PXC550) postanowiłem poświęcić tej apce osobny wpis. Pierwsza z nich to innowacyjny test A/B jaki możemy sobie zaaplikować w ramach aplikacji, pozwalający w bardzo użyteczny, łatwy sposób porównać różne presety i wybrać najodpowiedniejsze dla nas ustawienia. Działa to świetnie, muszę przyznać i daje spore możliwości także w zakresie testowania słuchawek, dając gotowe narzędzie do testów. Nazwali to SoundCheck i cóż – to jest naprawdę użyteczna, przydatna rzecz. Druga wyróżniająca cecha CapTune to specjalnie dopasowane (pod firmowe słuchawki) presety, których włączenie dość radykalnie wpływa na to co usłyszymy. Tutaj mówimy o czymś, co przygotowali inżynierowie firmy z myślą o takim zestrojeniu słuchawek, by te zagrały… inaczej. Cechą wspólną tych presetów jest odjęcie otwarcia, przestrzeni, pewne zamknięcie dźwięku. To oczywiście od razu wywołuje reakcję „wyłącz”, jednak gdy damy tym ustawieniom szansę okazuje się, że żywiołowe i hurra do przodu, obfite (to dobre słowo, dobrze określające charakter całej linii Momentum) brzmienie w niektórych gatunkach „cywilizuje się”, pozwala na wydobycie szczegółów, których wcześniej – zwyczajnie – nie słyszeliśmy. To bardzo ciekawe doświadczenie i warto spróbować, mając w pamięci to, co napisałem …w zależności od naszych preferencji, ale przede wszystkim od danego gatunku muzyki może to być właśnie TO, czego oczekujemy, albo wręcz przeciwnie. Fajnie, że takie modelowanie oferuje nam ktoś, kto zna te przetworniki, te zestrojenie jak własną kieszeń, czytaj producent. Każdy z presetów fx tj. Spatial Boost (szczególnie dedykowany Momentum), Bass Boost oraz Treble Boost wyraźnie wpływa na to, co dociera do naszych uszu. Co ciekawe, przestawienie suwaka niewiele tu zmienia, to znaczy włączenie podbicia od razu skutkuje zmianą brzmienia, bez względu na późniejsze korekty suwakiem.

Do czego zatem można się przyczepić? Ano do niewielkiej liczby gotowych ustawień EQ (gatunki – mogli dać tego więcej i mam nadzieję, że dodadzą), do nieco jednak utrudnionego nawigowania (tylko górny pasek z głównymi przyciskami nawigacyjnymi, z tym że nie ma tu spójności – muszą nad tym jeszcze popracować) oraz totalnie wg. mnie skopanej integracji z kolekcjami iTunes (integruje muzykę z applowego odtwarzacza Muzyka, tyle że integruje wadliwie). O co chodzi? Ano o to, że jak jesteśmy subskrybentami iTunes Match (czytaj chmura), albo korzystamy z Apple Music (też chmura) to… niczego sobie nie posłuchamy. Zwyczajnie mamy wszystko szare, niedostępne z komunikatem o prawdopodobnym DRM. Co ciekawe także coś lokalnie zapisanego w pamięci telefonu, a kupionego wcześniej w iTunes Store podobnie nie jest udostępnione do odtwarzania. Zatem pozostaje tylko to, co przenieśliśmy z zapisanych w komputerze z iTunes bibliotek do pamięci iPhone (bez DRM). Cóż… słabe to. Tu, znacznie lepszym pomysłem byłoby albo zintegrowanie własnego odtwarzacza (z dostępem via iTunes/iPhone/programy/kopiuj&wklej, albo jeszcze lepiej jakiejś chmury – patrz Vox Player z Loopem), albo …olanie tego w zamian za integrację innych serwisów streamingowych. Oczywiście sam Tidal może być dla wielu (i tak zapewne jest) wystarczający, ale znajdą się tacy, którzy powitaliby z radością Spotify, Deezera oraz takie rzeczy jak SoundCloud czy strumienie audio z YouTube oraz rozgłośnie internetowe. To zresztą, jak widzę, będzie rozwijane tzn. Sennheiser będzie chciał wprowadzić nowe elementy do zakładki źródła. I oby to zrobił, bo najważniejszy jest dostęp do muzyki. Aha, można oczywiście szybko (odpowiedni panel) przesłać strumień na dowolny, inny niż słuchawki, „efektor” w postaci głośników czy odtwarzaczy AirPlay/Bluetooth (zapewne także uPnP).

Podsumowując, generalnie z producentów, którzy podobnie oferują aplikacje z dopasowaniem pod własne produkty, mogę tu wymienić właściwie tylko jednego – Onkyo – z genialnym (ale też zupełnie innym, bo grającym z lokalnej kolekcji/pamięci) HF Onkyo Playerem. Tam położono akcent na duże możliwości konfiguracji odtwarzacza, na możliwość odtwarzania hi-resów, w tym także materiału DSD. Aha – żeby nie było – mam tu na myśli aplikacje pod kątem odtwarzania ze słuchawek, nie z głośników, jakiś własnych multiroomów, bo tego akurat jest w brud (bardzo rozbudowany software Yamahy choćby). Te dwa odtwarzacze integrują firmowe słuchawki w ramach firmowego oprogramowania. Daje to określone korzyści (nie tylko wspomniane presety, czy jakieś estetyczne zabawy w mod. wyglądu), ale także (wraz z PXC550) możliwość programowego, daleko idącego dopasowania działania elektroniki zaszytej w słuchawkach do własnych preferencji. Właśnie w przypadku tych ostatnich CapTune staje się ważnym elementem całości, bo dzięki apce po raz pierwszy użytkownik będzie miał wpływ na działanie aktywnego systemu redukcji odgłosów z zewnątrz. Taka apka pozwala także na dalsze usprawnienia, modyfikacje, dodawanie nowych funkcji bez konieczności ingerowania (programowego) bezpośrednio w firmware słuchawek. Takie zmiany mogą być osiągane na drodze aktualizowania CapTune. Rzecz jasna pozostaje kwestia zamknięcia (się) w ramach jednej aplikacji (podczas gdy, zwykle korzystamy z paru, co naturalne choć w sumie niezbyt wygodne) do odtwarzania. Dlatego tak ważne jest, by producent (developerzy) nie usiedli na laurach, tylko szybko dodawali nowe źródła muzyki do aplikacji. CapTune to apka, rzecz jasna, uniwersalna – każdy, nie tylko użytkownik Senków, może z niej skorzystać, dodając inne słuchawki do profilu/i. Poniżej duża, rozbudowana fotogaleria, prezentująca software.

Zachęcam do testowania…

Android: Google Play iOS: App Store

 

Aplikację testowałem na iPhone 5S oraz iPadzie Mini 2  z wykorzystaniem słuchawek z linii Momentum: in-Ear, wokółusznych pierwszej generacji oraz Wireless OvE

» Czytaj dalej

Premiera Astell&Kern AK70 & AK T8iE MKII

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Astell&Kern AK70 (4)

Pamiętacie recenzję AK T8iE pierwszej generacji (przy okazji także DAPa AK120II) @ #HDOpinie? Ja pamiętam (jak dobre to było granie). Właśnie debiutuje druga generacja tych słuchawek wyposażona w nowe okablowanie (srebrodruty) oraz usprawnienia w zakresie przetworników (nowa cewka). Nie uległa zmianie cena – nadal wysoka – bo wynosząca prawie pięć tysięcy złotych. Także dla majętnych amatorów IEMowego grania to propozycja. Słuchawki powstałe, podobnie jak w przypadku wcześniejszej wersji, we współpracy Astell&Kern oraz Beyerdynamika (Tesle) są już dostępne na naszym rynku. To nie jedyna nowość od Koreańczyków. Zaprezentowali niedawno w Monachium kolejnego uberKałacha (jak potocznie zwane są DAPy A&K) czytaj model AK300. Jest tam wszystko, no może za wyjątkiem streamingu na wynos (a to, jak wspominałem we wcześniejszym, dzisiejszym wpisie spory brak funkcjonalny) i to wszystko kosztuje odpowiednio. My jednak opiszemy mniejszego, znacznie przystępniejszego cenowo brata, model AK70. To drugi w kolejności w ofercie Koreańczyków player, drugi po A&K Jr., który ma zadatki na wysokiej klasy źródło dźwięku na wynos (i nie tylko). Czym jest nowy AK? Popatrzmy:

Jak widać mamy tutaj i DSD i ripowanie CD, a nawet lokalne połączenie sieciowe WiFi ze źródłami dźwięku (funkcja connect). Fajnie, że to wszystko w dość przystępnej, szczególnie zważywszy na tego producenta (produkty niewątpliwie wyróżniają się jakością wykonania – patrz nasz test AK240 choćby) cenie – DAP będzie dostępny, czy jest już dostępny za 2699. Tutaj, w odróżnieniu od Oppo (patrz poprzedni wpis) bez trudu kupicie dedykowaną stację dokującą i przekształcicie mobilnego grajka w stacjonarne źródło. To bardzo fajne uzupełnienie, szczególnie przydatne gdy popatrzymy przez pryzmat dostępu do sieci i zgrywania płyt… to całościowo zamyka temat, niemal całościowo, bo przydałoby się jeszcze strumieniowanie (via WiFi) z Tidala. Do tego można jeszcze wyjść cyfrowo (optyk) z dźwiękiem, co czyni z AK70 interesującą propozycję dla kogoś, kto chce mieć dwa w jednym: mobilne źródło oraz stacjonarny odtwarzacz z możliwością integracji komputerowych źródeł dźwięku (PC/Mac w scenariuszu zew. karty dźwiękowej USB) jak i wyprowadzenia audio na innego stacjonarnego DACa, wreszcie strumieniowania z komputerów/NASów swojej muzyki. Ponad to Astell&Kern AK70 wyposażony jest we wbudowane 64 GB pamięci wewnętrznej oraz gniazdo kart microSD (w sumie możemy mieć jakieś 200GB na muzykę – wystarczająco dużo nawet w przypadku hi-resów i DSD).

Jak wspomina dystrybutor, firma MiP, Astell&Kern AK70 może być atrakcyjną propozycją dla użytkowników np. Chord Mojo. Cyfrowe wyjścia audio na Toslink oraz USB są w stanie przetwarzać sygnał DSD 2.8/5.6MHZ (przez DoP) oraz PCM aż do 384kHz. Ta funkcja jest już teraz również możliwa po aktualizacji firmware dla pozostałych modeli serii 3XX oraz 2XX. Według danych producenta, Astell&Kern AK70 jest o 29% lżejszy, 17% mniejszy i 1.9mm cieńszy niż poprzedni model z tego segmentu – AK100 II. W odróżnieniu od najtańszego odtwarzacza z oferty AK Junior – AK70 posiada dodatkowo zbalansowane gniazdo słuchawkowe 2.5mm, umieszczone zaraz obok standardowego 3,5 mm. Dzięki temu otrzymujemy moc wyjściową do 2.3Vrms – czyli taką samą jak w najwyższym modelu z linii AK380. Wewnątrz wbudowano układ DAC Cirrus Logic CS4398 czyli ten sam co w AK100 II, ale już nie ten sam co w AK300.

Postaramy się przetestować tego grzdyla u nas…

 

30 godzin grania bez druta? Nowe Senki PXC 550 podobno to potrafią

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Untitled-26

Wynik rekordowy, nasze redakcyjne Momentum Wireless nominalnie mają 22h, a w praktyce jest to jakieś 20 godzin (co stanowi bardzo dobry wynik). Te 30 godzin cieszy nie tyle w kontekście nowych PXC, a raczej szerzej – w kontekście nowych produktów z segmentu słuchawkowego (w tym IEMów), które masowo przechodzą na transmisję bezdrutową. To stały, wyraźnie zauważalny trend, a umiejętności w zakresie działania na baterii jest tutaj kluczowym aspektem i jednocześnie funkcjonalnym ograniczeniem. W przypadku modeli na czy wokółusznych mamy do dyspozycji muszę, która poza przetwornikiem, względnie dodatkową elektroniką ma dość miejsca na zastosowanie w miarę pojemnego ogniwka. Tyle, że w dziedzinie baterii akurat żaden rewolucyjny postęp się nie dokonał/dokonuje i ograniczenia fizyczne (wielkość, ciężar) warunkują co można zaaplikować w bezprzewodowych modelach. W przypadku IEMów to w ogóle spore wyzwanie. Na szczęście zupełnie inaczej sprawy się mają z elektroniką, tj. układami elektronicznymi z których wyróżniłbym szczególnie dwa rodzaje bardzo podatne na skokowe wręcz zmiany w zakresie zużycia energii: moduły bluetooth oraz tranzystorowe wzmacniacze pracujące w klasie D. Pobór energii udało się zredukować na tyle, że można mówić o „śladowym” zużyciu energii.

Oczywiście jest to skrzętnie wykorzystywane przez producentów, implementujących dodatkowe funkcjonalności (od ANC poczynając po monitoring pulsu mierzonego w uchu kończąc). To wszystko wraz z rozbudową możliwości (koreakcja / presety / efekty) daje nam w praktyce słuchawkowe systemy audio, zminiaturyzowane – fakt – do granic technologicznych możliwości, jednak kompletne w tym sensie, że zawierające wszelkie niezbędne elementy by zagrało. Mamy więc wzmacniacze, mamy DACzki, moduły łączności, dodatkowe układy odpowiedzialne za wymienione powyżej funkcjonalności i to wszystko w niewielkich muszlach, albo jeszcze dużo mniejszych obudowach IEMów.

Wspominałem ostatnio o Bose QC35. Amerykanie w końcu połączyli swój sztandarowy pomysł – system ANC – z bezprzewodowością. Niebawem będziecie mogli coś na temat tych słuchawek przeczytać na #HDOpinie. Senki też są wyposażone w „adaptatywny” system aktywnego tłumienia i to właśnie z włączonym ANC potrafią grać te 30 godzin. Znakomity wynik. Fajnym patentem jest automatyczne pauzowanie muzyki / rozmowy w momencie zdjęcia z głowy słuchawek, dodatkowo zastosowano bardzo użyteczny, świetnie się sprawdzający w praktyce pomysł z dotykowym panelem wbudowanym w muszlę, pozwalającym na sterowanie odtwarzaniem, odbieraniem rozmów. To się doskonale sprawdza, mam porównanie, w moich Momentum muszę szukać przycisków na obudowie, dodatkowo ich kultura pracy jest daleka od doskonałości, a w przypadku H8 Bang&Olufsena (o których wspominaliśmy tutaj) mamy właśnie dotykową powierzchnię na całej obudowie muszli i cóż… działa to fantastycznie. Wraz ze słuchawkami PXC 550 do dyspozycji użytkownika jest apka (znak czasów), która de facto jest niezbędnym dodatkiem, bo dzięki CapTune* możemy:

  • wybrać jedną z korekcji (rozbudowane EQ)
  • spersonalizować adaptatywny system aktywnej redukcji (bardzo fajny patent, bardzo mi tego brakuje w słuchawkach z ANC – brawa dla producenta, że przewidział możliwość konfigurowania działania systemu)
  • ustawić audio powiadomienia (znowu bardzo przydatne, bo wkurza niemiłosiernie gadająca pani, informująca że coś parujemy, czegoś nie parujemy, coś nam się rozłączyło, czy baterii mało… ja chcę móc to wyłączyć!)
  • przełączać wspomnianą autopauzę (SmartPause)

No, takie ficzery to ja rozumiem! Powiem tak – o dźwięk nie bałbym się specjalnie, bo Sennheiser robi zwyczajnie dobre, albo bardzo dobre słuchawki (brzmienie), natomiast ta apka wraz z możliwościami, funkcjami mocno do mnie przemawia. Ciekawy produkt! Pytanie, czy Niemcy zrobią coś takiego dla bezdrutowych Momentum (w końcu przewidziano tam modyfikacje oprogramowania)? To znacząco poprawiłoby w paru aspektach możliwości tych nauszników. Muszę chyba do nich napisać w tej sprawie, zobaczymy co odpiszą (jak coś sensownego, to opublikuję na HDO). Słuchawki będą dostępne pod k0niec lipca w cenie 399 dolarów. Jak się uda dopaść, to się przetestuje, rozumie się. Ta apka, muszę ją obadać btw ;-)

Oby tylko nie schrzanili łączności BT w tym modelu!

Spec.:

  • Bluetooth 4.2, NFC, kabel z pilotem
  • ładowanie 3h; czas działania do 30h
  • FR: 17 – 23,000 Hz
  • Imp.: 490 Ohm / 46 Ohm
  • SPL: 110 dB
  • THD: <0.5%
  • waga: 227 g

* w pewnym zakresie działa to, to z serią Momentum (zaktualizuje wpis – w jakim – wieczorem)

Stacja dokująca* dla Oppo HA-2 & iPhone 6/6S. DIY na wstępie, rynkowo teraz

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
opppo_ha-2_2

No proszę. Ja co prawda nadal czekam na STACJONARNEGO docka dla tego malucha (dziwi mnie niepomiernie, że do tej pory takie coś nie pojawiło się na rynku!), ale tytułowe rozwiązanie to może nawet bardziej przydatna rzecz, bo wychodzi na przeciw potrzebom związanym z jakimś sensownym (wygodnym) zintegrowaniem DAC/ampa z transportem (telefonem). HA-2 to jeden z najlepszych mobilnych daków/wzmacniaczy dla urządzeń przenośnych (czytaj smartfonów, względnie tabletów), dostępny obecnie na rynku. Z naszą recenzją tego malucha możecie zapoznać się pod tym adresem. Wiernie służy do dziś w redakcji (kupiliśmy używkę – często trafiają się w bardzo atrakcyjnej cenie ok. 1k, co w przypadku HA-2 oznacza świetnie wydane 1k) stanowiąc punkt odniesienia dla wszystkich testowanych przez nas przenośnych DACów oraz odtwarzaczy osobistych audio. Pomysł na stację dokującą łączącą w wygodny i bezpieczny sposób przetwornik z iPhonem narodził się w głowach (co nie specjalnie mnie dziwi) użytkowników. Nabywcy HA-2 od początku zgłaszali chęć uzupełnienia DACa w taki właśnie patent, dużo lepiej, wygodniej, sensowniej integrujący oba urządzenia niż jakieś gumki, czy domorosłe pomysły w rodzaju specjalnie dobranych wsuwek (widziałem takie, mieszczące oba urządzenia). Nasz redakcyjny Oppo jest ubrany we własnoręcznie wykonany pokrowiec, co dobrze go zabezpiecza, ale nijak nie rozwiązuje dylematu splątanych kabelków, wypchanych kieszeni (to akurat trudno obejść), możliwości wypięcia się urządzeń etc. Czytaj – nie integruje. Patrząc szerzej, wiele firm próbuje zaradzić temu najpoważniejszemu wyzwaniu (dla osób korzystających z zewnętrznego DAC/ampa) stosując różne metody, rozwiązania, mniej lub bardziej skuteczne. Bo to realny, ergonomiczny problem w przypadku korzystania z zew. DAC/ampa.

 

FiiO ma w tym spore doświadczenie, ostatnio Chord się w to bawi, mamy też przykładowo Arcama ze zintegrowanym DAC/ampem w obudowie / etui dla telefonu (czyli taka obudowa z power bankiem dla telefonu, tyle że zamiast dod. baterii zew. mamy elektronikę audio zaszytą w obudowie z interfejsem łączącym telefon z zew. DACzkiem). Niedawno swoje pomysły na podobne rozwiązania pokazało CEntrance (podobnie – obudowa integrująca wszystko co trzeba z telefonem). O dużym zainteresowaniu tego typu produktami (zew. DAC) przesądzają strumienie – większość odtwarzaczy osobistych audio (poza nowościami od Onkyo / Panasonica oraz Walkmanami Sony) nie potrafi grać na wynos z Tidala lub innych usług streamingowych, a to determinuje wybór… po co wychodzić z czymś, co ograniczone jest tylko do wbudowanej pamięci, siłą rzeczy ograniczonej i nie dającej swobody dostępu. Jeszcze innym aspektem jest niewystarczająca moc wbudowanych w DAPy wzmacniaczy. Nawet takie audiofilskie konstrukcje jak playery Astell&Kern, Pono czy wspomniane walkmany (na tle wyróżnia się HiFiMAN – tam mocno przyłożono się do tego, by wysterować wszystko co popadnie) nie mają odpowiednio mocnych wzmacniaczy by wysterować Senki HD-6/8xx, Beyery (T), czy niektóre ortodynamiki. Oczywiście to mniej istotne ograniczenie, bo zazwyczaj taki przenośny sprzęt gra z przenośnymi słuchawkami, ale… uniwersalność, możliwość wykorzystania stacjonarnych modeli nauszników to coś, co może czasami okazać się przydatne. Zewnętrze DAC/ampy, często gęsto oferują dużo wyższe parametry mocowe odnośnie wbudowanych wzmacniaczy.  

Powracając do bohatera wpisu. To coś, co pojawiło się w głowach użytkowników, następnie przekształciło w dostępny do kupienia produkt. Idea jest bardzo prosta – sanki dopasowane do obu urządzeń tj. telefonu oraz DAC/ampa z dwoma portami – USB/microUSB (pierwotnie w HA-2 USB-A służy do podłączenia źródeł @ iOSie, microUSB zaś komputera/androidowego handhelda). Rzecz niestety nie jest łatwo dostępna, bo to produkt jakiegoś chińskiego wytwórcy akcesoriów (typowe – Chińczycy są w stanie wyprodukować wszystko …muszę na Alliexpress sprawdzić, czy nie ma paru potrzebnych, a niedostępnych na umownym Zachodzie rzeczy), tak czy inaczej można to od końca zeszłego roku nabyć. To, co razi, to oczywiście forma – tani plastik, wyraźnie widoczne łączenie dwóch części obudowy. To, co jest niewątpliwie na plus, to brak konieczności używania gumek (które są totalnie niepraktyczne, generalnie do kitu wg. mnie). I to przemawia za tego typu akcesorium. Szkoda, że sam producent na razie nie zauważa potrzeby uzupełnienia HA-2 o tego typu dodatek (oraz stacjonarny dock – kupiłbym z miejsca, bardzo tego brakuje!). Szczerze to czasami mam ochotę sam zabrać się za wykonanie takiego czegoś (w plastiku, od tego właśnie mamy druk 3D nieprawdaż? Choć kusi drewno ale to już totalny handmade). Integracja i samo wykonanie to raczej banał, inaczej z rozszerzeniem możliwości (konwersja SPDIF-USB o ile byłoby to możliwe?), choćby poprzez dodatnie dużego jacka oraz gniazd RCA do takiego docka. Oj, to by było TO, tylko że taki projekt wymagałby już konkretnego zaprojektowania i wykonania ustrojstwa przez kogoś, kto się po inżyniersku zna na rzeczy (a nie domorosłego majsterkowicza ;-) )

Na zakończenie potraktowany nieco z buta (cóż poradzić, jak zmiany jakie wprowadza są na tyle nikłe, niewielkie, że poddają w wątpliwość sens wpinania w tor) Audioquest Jitterbug jeszcze o sobie przypomni. Chcę sprawdzić jak zagra w takim…

…połączeniu, używając w roli źródła iPhone oraz iPada (tu będzie 24/96 – przypominam – na wyjściu). Ano zobaczmy, jak to się sprawdzi. Także nasz PC tablet (który jako jedyny transport coś tam z Jitterbugiem zyskał) zostanie wykorzystany w roli transportu podpiętego via Jitter @ HA-2. Zobaczymy czy cokolwiek zmieni to w mojej ocenie tego ustrojstwa (szczerze wątpię, ale nie zaszkodzi sprawdzić).

* etui dokujące? Może to bardziej precyzyjne, choć to dock jest w sumie jak najbardziej…

Na tapecie: system dźwiękowy 3.1 & multiroom od Devinitive Technology

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20160623_085708556_iOS

Trafił do redakcji zestaw… z ambicjami. Devinitive Technology W-Studio Micro to projektor dźwiękowy z wbudowanym streamerem oraz bezprzewodowy subwoofer (salon), do drugiej strefy trafił natomiast Adapt_W – odtwarzacz sieciowy, wszystko to działające w oparciu o standard Play-Fi (DTS), rozwiązanie dość popularne, przygotowane do strumieni bezstratnych, w tym hi-res (24/96). Innymi słowy ma to nam zagrać w kinie, ma także zagrać muzykę i to nie – w sensie – dodatku do dania głównego, a raczej (biorąc pod uwagę streamery) właśnie jako główna potrawa. Rzecz jasna projektor dźwiękowy aka soundbar nie może w pełni zastąpić stereofonicznego zestawu głośnikowego, może go co najwyżej udanie emulować, ale tutaj mamy coś ekstra… W-Studio Micro to jeden z nielicznych na rynku systemów 3.1, czytaj takich, w których główny akcent postawiono na poprawną reprodukcję centralnego kanału (kino), a niejako przy okazji, lepszą artykulację wokali (muzyka). Dodajmy do tego ultrawygodne rozwiązanie w postaci subwoofera wraz z integracją wspomnianego odtwarzacza sieciowego w belce i mamy coś, co de facto nie ma odpowiedników na rynku. Zresztą, to jeszcze nie wszystkie udogodnienia, na jakie możemy liczyć… dwa złącza optyczne pozwalające zintegrować bezpośrednio telewizor (wyjście optyczne w plazmie ST30, obsługujące dźwięk wielokanałowy DolbyDigital/DD HD) oraz jakieś dodatkowe źródło cyfrowe audio (np. konsolę). Ktoś zapyta po co, gdy teoretycznie wszystkie źródła wizyjne podpinamy pod TV (bezpośrednio, czy przez jakiś amplituner)? Fakt, ale ja postanowiłem wykorzystać ten zestaw do grania materiału DSD z konsoli PlayStation 3. Co prawda belka nie ma HDMI (które jako jedyne przepuszcza, poza złączami analogowymi konsoli, dźwięk z płyt SACD), ale to nie problem – dzięki ekstraktorowi*, który mamy na stanie, mogę połączyć całość, nie tracąc możliwości odtwarzania wielokanałowego z płyt, jednocześnie nie tracąc możliwości wykorzystania w roli frontów kolumn podłogowych. Sama belka skądinąd daje możliwość podpięcia źródła analogowego, dodatkowo można jeszcze podłączyć kolejnego suba (przewodowo) oraz za pomocą standardowych złącz (jack) sterować innymi odtwarzaczami / komponentami.

W komplecie dostajemy pilota, który pozwala na szybki wybór źródła (złącza), wybór presetów dla kina / muzyki oraz bardzo przydatną regulację basu oraz centralnego kanału. Sam sub jest sporych rozmiarów, łączy się bezprzewodowo, wystarczy podpiąć go do prądu i już. Niczego nie konfigurujemy, bo samo się, tzn. sub łączy się z belką automatycznie. Idea bezprzewodowego połączenia obu komponentów to bezapelacyjnie wielka zaleta i spore udogodnienie. Sub można umieścić swobodnie w dowolnym miejscu, co też uczyniłem, ustawiając go daleko od szafki RTV/belki/telewizora tzn. za kanapą. Idealne miejsce, bo sporo przestrzeni, przy ścianie, nikomu nie wadzi i robi swoje. Bardzo fajna sprawa! Projektor z elegancką, metalową obudową można spokojnie umiejscowić na większej szafce rtv (jak u mnie), albo – co zazwyczaj ma miejsce – podwiesić pod telewizorem. Wielkość belki sugeruje przekątną 42-50″, czyli najpopularniejsze rozmiary płaskich telewizorów na jakie natrafimy w domach. Aplikacja firmowa** zawiera odtwarzacz PlayFi (DTS), pozwala na szybkie skonfigurowanie zestawu (co jest arcy proste i arcy szybkie), a Devinitive Technology jak to ma w zwyczaju informuje, że całość ma się sprawdzić nie tylko w kinie, ale także w przypadku odtwarzania audio. Wystarczy rzut oka na dostępne serwisy – jest Deezer, jest Tidal (znakomicie, można od razu bezstratnie strumieniować z serwisu), jest także integracja ze Spotify – w tym wypadku via natywna aplikacja… fajnie, że Spotify, na marginesie, integruje wszystkie sposoby strumieniowania: AirPlay, Chromecast i właśnie PlayFi w swojej apce, na dostępne rozgłośnie, sieciowe źródła dźwięku, aby te zapewnienia producenta uznać za prawdziwe, mające odbicie w rzeczywistości. Lokalnie gramy z komputerów / NAS-ów… działa to szybko i mimo bardzo rozbudowanej kolekcji nie musiałem długo czekać na dodarcie do konkretnego albumu. Oczywiście odtwarzacz Adapt dysponuje tymi samymi możliwościami odnośnie źródeł, a poza złączami optycznymi (in & out) ma jeszcze wyjście koaksailne. Odtwarzacz gra w gabinecie, podpięty pod aktywne głośniki Scansonic S5 oraz wzmacniacz zintegrowany NAD D3020 z podstawkowymi Topazami (oba efektory cyfrowo via SPDIF). Micro_W zaś ustawiony w salonie, „robi” kino oraz jw. wspomaga odtwarzanie wielokanałowe płyt SACD via PS3 (oraz filmów DVD/BD odtwarzanych via konsola). Dodatkowo, wszelkie sieciowe steamingi video obsługuje zapowiadany już wcześniej nowy odtwarzacz DuneHD. Oczywiście via optyk prześlemy wielokanałowe ścieżki DolbuyDigital oraz DTS zawarte na płytach czy materiałach wideo udostępnianych w Internecie.

* wymuksowanie dźwięku przesyłanego ze złacza HDMI na analogowe złącza RCA (5.1) oraz optyczne wyjście SPDIF (opisywany zestaw W-Studio lub/i zew. DAC), z jednoczesnym wysłaniem sygnału via HDMI do HDTV

**można oczywiście pobrać sam odtwarzacz Play-Fi, ale to dokładnie to samo, nie ma więc takiej potrzeby…

O produktach Devinitive Technology pisaliśmy wielokrotnie na łamach, patrz test zestawu komputerowego Incline, znakomitych głośników biurkowych, dalej test słuchawek bezprzewodowych Symphony 1 oraz głośnika Bluetooth Sound Cylinder

 

Poniżej, w rozbudowanej fotogalerii, zobaczycie „z czym to się je”, będzie także coś na temat pierwszych wrażeń z odsłuchu bohaterów niniejszego wpisu (wpis będzie aktualizowany o wspominany opis):

» Czytaj dalej

CanJam London 2016 (13-14 sierpnia) dla słuchawkowych freaków

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
CanJam

Gdybyście akurat byli przypadkowo na miejscu, planowali wypad, pracowali w Londekzdroju, albo wszystko po trochu to… koniecznie. To bodaj największa, specjalistyczna impreza tego typu na świecie. Wszyscy liczący się producenci nauszników, IEMów, akcesoriów związanych ze słuchawkami oraz wzmacniaczy, źródeł mobilnych, DACów i czego tam jeszcze. Wszystko pod kątem na lub w uszach. Sam bym się wybrał, gdyby nie natłok obowiązków. Chyba, że… Oby tylko nie prowadzili wiz po Bretiksie (już niebawem się przekonamy). CanJam to nie tylko wielka wystawa, ale także świetne miejsce by zwyczajnie posłuchać dobrej muzyki (właśnie dzięki efektorom można w spokoju, w komfortowych warunkach posłuchać – wystarczy tylko, że słuchawki będą odpowiednio tłumiły to, co na zewnątrz). Można także porozmawiać z wieloma ludźmi z branży. Warto. Ile kosztuje ta przyjemność? Ano 15 funtów kosztuje (lub 10 przy zakupie karnetu na jeden dzień). Dzieci do lat 12 mają bezpłatny wjazd. Impreza potrwa dwa dni , środkowy weekend sierpnia tzn. 13 oraz 14.

Ciekawe czy pojawią się jakieś konkretne, słuchawkowe niespodzianki w tym roku?

 

CanJam London 2016

Park Plaza Westminster Bridge

200 Westminster Bridge Road

London SE1 7UT

UK

Sobota, 13 sierpnia 2016

Od 10 do 18

Niedziela, 14 sierpnia 2016

Od 10 do 18

MQA w streamerach NADa (Bluesound)… po aktualizacji

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2016-06-14 o 09.17.32

Kolejny duży producent, kolejny sprzęt który będzie to obsługiwał natywnie. Najistotniejsze jest tutaj nie to, że Bluesound, że kolejny, a sposób implementacji. Mówimy o pełniej obsłudze, którą wprowadzono na drodze aktualizacji oprogramowania. Tak właśnie. Wiecie co to oznacza? No jasne, każdy transport cyfrowy, czytaj Twój smartfon, tablet oraz komputer może być odtwarzaczem MQA bez konieczności modyfikowania toru. To arcyważna informacja, bo do tej pory nie było w pełni jasne, czy za tym nowym sposobem dystrybucji nie kryje się – właśnie – próba wprowadzenia na rynek nowego standardu hardware’owego co w oczywisty sposób przeczyłoby zdrowemu rozsądkowi. Na szczęście tak nie jest, bo jak wspomniałem powyżej wystarczy upgrade firmware i już można cieszyć się z dobrodziejstw MQA (w pełni). 

Bluesound to submarka dobrze znanego nam NADa. To kompletny system bezprzewodowego grania multistrefowego z wysokiej klasy strumieniowcami, obsługujący wszystko jak leci. Postaramy się na łamach HDO przetestować to rozwiązanie. Z obozu MQA nadchodzą także inne, dobre wieści – kolejnym dystrybutorem plików w tym formacie jest HIGHRESAUDIO, specjalistyczny kramik z downloadami hi-res. Oczywiście poza sklepami kluczem do sukcesu będzie wdrożenie standardu do usług streamingowych. To, że tak powiem, warunek konieczny do odniesienia sukcesu. Na razie pilotażowo mamy MQA w Tidalu, mam nadzieję że streaming w jakości 24 bitowej, pozwalający na uzyskanie jakości tożsamej z materiałem źródłowym (bez żadnych „ale”) pojawi się w kolejnych, tego typu usługach. Kto może być następny? Na pewno Qobuz, w końcu to usługa w której dostępne są hi-resy (downloady, testowo także strumień).

Trudno powiedzieć, jak to będzie wyglądało odnośnie dwóch streamingowych potęg tj. Spotify oraz Apple Music. Na razie nie zanosi się na jakieś zmiany w zakresie jakości usług świadczonych przez te serwisy. Apple koncentruje się obecnie na przebudowie i uporządkowaniu software odtwarzającego (powszechnie krytykowanego), a zmiany w samym AM są raczej polerką, nie ma jakiś zasadniczych zmian odnośnie tej usługi. Spotify natomiast stara się rozszerzyć swój biznes (wideo, własne produkcje). Pamiętajmy, że czeka nas niebawem spora rewolucja, wraz z pojawieniem się 5 generacji sieci, co całkowicie zmieni nasze możliwości w zakresie korzystania z danych. Te wzrosną na tyle, że kwestia strumieniowania plików audio o wysokiej jakości nie będzie żadnym technologicznym wyzwaniem. To jednak dopiero przed nami…

HiFiMAN mobilnie i dynamicznie: Edition S aka kameleon

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
unspecified-6

Tym razem nie planarne, tylko klasyczna konstrukcja dynamiczna. Tym razem nie do domu, a na wynos. Inaczej niż praktycznie wszystkie słuchawki nauszne, które do tej pory oferował HiFiMAN, bo biorąc pod uwagę formę to zarówno HE-300 (test tutaj) będące – także – nietypowo dla tego producenta – konstrukcją dynamiczną, jak i moje ulubione HE-400 (nasza recenzja) to dotychczasowa produkcja nawiązywała projektem do _typowo stacjonarnych_ modeli oferowanych przez tego producenta. Tu mamy nowość i to właśnie konkretną nowość, bo model Edition S w niczym nie przypomina dotychczasowych „pancerników” ;-) To lekka, w pełni dopasowana do tego na wynos konstrukcja, która – tak, tak, składa się jak na przenośne nauszniki przystało. To po pierwsze.

Po drugie – i warto to podkreślić – to nie 40 milimetrów (albo i mniej) jak w typowych przenośnych nausznikach, a całe 50mm z wyczynowymi parametrami tj.: 113dB realnej skuteczności przy ledwie 18 ohmach. Czytaj – będzie to, to grało prawdopodobnie z każdym, nawet najbardziej rachitycznym, anemicznym wzmacniaczem wbudowanym w smartfona czy tablet, dodatkowo zaoferuje konkretne atrakcje dzięki wspomnianym, dużym przetwornikom jakie zastosowali w tym projekcie ludzie z HiFiMANa.

No dobrze, a skąd ten kameleon w tytule newsa? No właśnie, unikalną rzeczą jest także możliwość konwersji tych słuchawek – mamy specjalne nakładki, które powodują, że słuchawki są albo otwarte (zdejmujemy), albo zamknięte (nakładamy). To chyba jedyny taki produkt, dostępny obecnie na rynku, oferujący taką konwersję. Już wiecie co to oznacza… mamy naturalną separację od świata zewnętrznego, dokonywaną w klasyczny sposób (a nie za pomocą jakiś aktywnych systemów ANC), albo otwarte muszle, pozwalające cieszyć się z dźwięku np. w domowych warunkach, korzystając ze słuchawek stacjonarnie. Wpływ na brzmienie oczywisty. Tutaj serwowane jako 2-w-1. Fajny patent!

Edition S to pierwsze w historii firmy słuchawki i jedyne w tej cenie łączące w sobie dobrodziejstwa konstrukcji otwartej oraz zamkniętej. Dzięki montowanym na magnes klipsom zasłaniającym przetwornik szerokie możliwości regulacji brzmienia leżą od tej pory w rękach użytkowników. Po zdjęciu klipsów możemy otrzymać dźwięk bardziej przestrzenny i szerszą scenę muzyczną, a przy tym nasze uszy będą lepiej wentylowane. Z kolei założenie klipsów pozwoli na odsłuch w miejscach, gdzie hałas nie pozwala na korzystanie z otwartych konstrukcji.

Co jeszcze pojawiło się po raz pierwszy w nausznikach HiFiMANa? Ano pilot z mikrofonem się pojawił, poza tym te słuchawki są bardzo lekkie (tylko 250g.) co znowu wyróżnia je na tle dotychczasowej oferty producenta. Asymetryczne pady oraz ergonomiczny pałąk mają zapewnić wyjątkowy komfort. W przypadku mobilnego grania, gdzie nie można oprzeć głowy o poduszkę, wygodnie usiąść (bo akurat się przemieszczamy) to plus waga wyznacza sens lub bezsens użytkowania takich słuchawek. Cóż, trzeba będzie to sprawdzić, nie ma innego wyjścia ;-) Słuchawki są już dostępne w sprzedaży na terenie RP. Pierwsza taka, w pełni „mobile” konstrukcja HiFiMANa. Brakowało takiego produktu w ofercie. Do teraz…

Ile za taką przyjemność? Mówią 1345zł. Postaramy się w najbliższym czasie przetestować.

Podsumowując, nowe Edition S to m.in.:

  • 50mm przetwornik dynamiczny o skuteczności 113dB i impedancji 18 ohm
  • konstrukcja obudowy przetwornika przygotowana od odsłuchu otwartego lub zamkniętego –
  • regulowana za pomocą klipsów zamocowanych na magnesach
  • super lekki i wygodny pałąk równomiernie rozkładający nacisk na całą powierzchnię głowy
  • asymetryczne hybrydowe (połączenie perforowanej skóry i weluru) nausznice
  • zainspirowane nausznicami z modeli HE-400i oraz HE-560
  • kabel z mikrofonem i uniwersalnym sterowaniem dla iOS / Android / Windows
  • waga całości to mniej niż 250 gram

Poniżej parę dodatkowych zdjęć prezentujących słuchawki (wspomniane konwertery/słuchawki złożone/pałąk):

» Czytaj dalej

Nowe Gear IconX od Samsunga – zapowiadaliśmy nadejście takich słuchawek

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Samsung-gear-iconx-wireless-earbuds_1

Samospełniająca się przepowiednia? Kilka razy na łamach HDO przepowiadaliśmy (w linku rozbudowana fotogaleria z co najmniej trzema różnymi projektami takich słuchawek) pojawienie się tego typu produktów. IEMy w pełni bezprzewodowe, tzn. takie, które nie mają żadnego kabla (do tej pory bezprzewodowe dokanałówki, były de facto tylko w 50% bezprzewodowe – jedna ze słuchawek była pasywna, kablem trzeba było doprowadzać do niej dźwięk, bateria często montowana na takim przewodzie co prawda dawała znośny czas funkcjonowania całości, z drugiej ta bezdrutowość, była taka naciągana właśnie) to coś, co niebawem zawojuje rynek. Będą to bardzo odmienne od dotychczasowych konstrukcji słuchawki, co możemy zaobserwować przyglądając się tytułowym Gear IconX od Samsunga. Koreański gigant zapoczątkuje popularyzację tego typu produktów na rynku, nie mam co do tego żadnej wątpliwości.

Czym jest IconX? To nie tylko, czy nawet nie przede wszystkim słuchawki. To monitor aktywności, czujniki, to patent na szybkie doładowywanie z futerału/dock-a, to także różne tryby współpracy oraz korekcji dźwięku, w tym takie, które niekoniecznie mają coś wspólnego z muzyką (na marginesie, amerykańskie siły zbrojne chcą bezprzewodowe IEMy, które selektywnie będą ograniczały określone pasma, np. skutecznie redukując odgłosy walki, wystrzału, przy czym nie wygłuszą komunikatów, mowy ludzkiej etc. a wręcz je wzmocnią). Słuchawki Samsunga wyglądają lepiej od opisanych Dash-ów, są lekkie, dopasowane do ucha, prezentują się więcej niż dobrze. Jedyna wątpliwość – spora wątpliwość – to deklarowany czas pracy, gdy na IEMach odtwarzamy muzykę. To tylko 3 godziny – za mało, by uznać, że mamy swobodę w tym zakresie. Według mnie absolutnym minimum jest 5-6 godzin. Wystarcza to w większości sytuacji i powinno stanowić standard w takich całkowicie bezprzewodowych słuchawkach. Mam nadzieję, że kolejne modele będą właśnie w ten standard się wpisywały. Zapewne niebawem pokaże coś w tym zakresie samo Apple (na bank będą jakieś nowe bezprzewodowe IEMy – pytanie tylko czy będą to nowe EarPodsy, czy może coś oferowane w ramach marki Beats?), w kolejce są kolejni producenci (wielcy) z branży IT.

Jak będziemy sterować tymi pchełkami wkładanymi do ucha? Ano będzie to sterowanie za pośrednictwem dotykowej powierzchni na ich obudowie. Tapnięcia oraz głaskanie zapewnią nam kontrolę nad odtwarzaniem, poza tym będzie można prawdopodobnie korzystać z fonicznego sposobu wyboru trybu działania, obsługi oraz wydawania konkretnych dyspozycji odnośnie repertuaru (nie wiadomo tylko, czy będzie to się odbywało via samsungowa apka, czy może w ramach google’owego asystenta Google Now). Mamy potwierdzenie foniczne tego, co w danej chwili robimy odnośnie sterowania. Konfigurację IEMów przeprowadzamy w firmowej aplikacji.

Tym, co ma być wyróżnikiem (mamy to też w przypadku innej, ubieralnej elektoniki, takiej jak choćby Apple Watch) to dążenie do częściowej autonomiczności tego typu produktów. W tym wypadku wyraża się to 4GB wbudowanej pamięci przeznaczonej dla muzyki, jaką dysponują opisywane słuchawki. Pozwala to na użytkowanie ich bez konieczności parowania ze źródłem (oczywiście wtedy mamy do czynienia z czymś przypominającym iPoda Shuffle – choć wybieranie foniczne, o ile będzie w takim trybie działało, pozwoliłoby na nawigowanie po zbiorach muzycznych bez konieczności użytkowania ekranu, jak nie teraz to w kolejnej generacji). Zresztą, na marginesie, pojawienie się inteligentnych soczewek, okularów, AR to już całkiem nieodległa przyszłość. Do tego czujniki pomiaru tętna, akcelerometr – monitor aktywności – to coś, co już teraz integruje się w tego typu produktach i Samusung oczywiście nie odmówił sobie wprowadzenia takich, jw. „ficzerów”, do swoich IconX. To jeden z tych elementów, który na pewno znajdziemy w przyszłych słuchawkach na wynos.

Ile to będzie kosztować? Słuchawki będą oferowane za 199.99$. Sporo. Znowu, wspominałem w jednym z ostatnich artykułów, o zauważalnym trendzie wzrostu cen słuchawek i to znajduje swoje potwierdzenie w omawianym przypadku. Ceny z zakresu 800-1000 złotych to już nie wybrane, nieliczne modele, a prawdopodobna średnia w tym segmencie. Popatrzmy – słuchawki wyposażone we własne DACzki, wzmacniacze (transmisja via USB-C, Lightning po wyrugowaniu audio jacka), IEMy w pełni bezprzewodowe, będące jednocześnie autonomicznymi playerami, monitorami aktywności oraz ważnym elementem ubieralnej elektroniki (interakcja, integracja z asystentami cyfrowymi, zmiana warunków środowiskowych – manipulacja za pomocą zaawansowanej korekcji itd. itp.). To musi kosztować i kosztuje.

Samsung ciekawie rozwiązał, przynajmniej częściowo, problem krótkiej pracy (gdzie zmieścić baterię o dużej pojemności w przypadku takiego projektu? No właśnie). Futerał to jednocześnie power bank, to taki w sumie niezbędny dodatek, element z którym nie powinniśmy się rozstawać. Po „zadokowaniu” słuchawek automatycznie zostają one doładowane (dwukrotna możliwość podładowania). Fajny patent, pytanie jak szybko działa tutaj fast charge? Tego nie podano. Kiedy premiera? W tym roku, niewykluczone że pierwsze egzemplarze produkcyjne ujrzymy na IFA 2016 (wrzesień, Berlin).

Poniżej krótka wideoprezentacja tego produktu:

» Czytaj dalej

Audiofilskie produkty w mainstreamie? Znak czas(ów)? To nie przypadek!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Mainstream

Tak sobie patrzę na to, co się ostatnio wyrabia i powiem Wam, parafrazując przy okazji pewnego nawiedzonego wariata: kolejny artykuł o audiofilskim produkcie na the Verge? Znowu piszą o tak egzotycznych (dla większości) rzeczach, jak USB DACzki? Słuchawki ortodynamiczne tamże… że jak?! Jeżeli to wszystko pojawia się @ bardzo popularnym mainstreamowym vortalu „to wiedz, że coś się dzieje!” Ktoś mógłby zaprotestować, mówiąc: zwykły przypadek. No cóż, jeden, dwa teksty może i byłyby czymś w rodzaju ciekawostki przyrodniczej (te, popatrz, ale śmieszne te dziadki, co nie wiedzą na co kasę wydawać i mimo postępującej głuchoty ładują $ w klamoty), ale nie regularnie pojawiające się artykuły, opisy (specyficzne recenzje – specyficzne, bo dostosowane właśnie do ogółu, a nie garstki – you know what I mean? ;-) ) obejmujące poza wymienionymi audioprecjozami także technologie, nowe sposoby dystrybucji muzyki. Niel Young (jego kramik i trójkąt grający) były jeszcze, powiedzmy, opisywane z przymrużeniem oka (gizmodo nawet biednego Niel’a wdeptało przy okazji w ziemię), ale już wiele wpisów o Tidalu, o hi-res audio oraz o MQA… no właśnie, chyba już niekoniecznie. Coś się dzieje, mówię Wam! Patrząc na to szerzej, takie popularyzatorskie teksty, pojawiające się właśnie w mainstreamie mają swój ciężar gatunkowy, bo tworzą przedpole pod fundamentalne zmiany. Wielkie szychy z firm IT to czytają, ludzie z wytwórni to czytają, osoby odpowiedzialne za strategie w branży audio również. I to – wierzcie mi – robi kolosalną różnicę!

Żeby nie być gołosłownym, garść linków, które pokazują jasno o co biega:

Sennki HD800S @ The Verge (złośliwi dodają iVerge :P )

Oppo PM3 vs Audeze Shine tamże

Audioquest Nighthawk jak wyżej

Tesle (Beyery T5s) znowuż

&

USB DACs = it’s revolution baybe!

itd. itp….

My tu sobie możemy gardłować o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiejnocy, ale to właśnie takie media mogą mieć (*mają) wpływ na trendy, na mody i finalnie na kierunki w jakich technologie są rozwijane, wdrażane, co jest prymitywizując: „cool”, a co nie jest „cool”. Także wszystko wskazuje na to, że jak nie raz, nie dwa gardłowałem ;-) jesteśmy u progu gigantycznych zmian w branży, muzyka będzie oferowana nie byle jak, muzyka będzie słuchana nie na byle czym, muzyka będzie dostępna inaczej i będzie konsumowana inaczej. To już się dzieje, a wszystko (tylko i aż) przyspiesza. Tidal, Spotify, Roon, Cast są emanacją zmian, słuchawki z wbudowaną elektroniką (właściwie należałoby powiedzieć: nagłowne systemy audio) są, komputerowe audio ze streamingami (szeroko rozumiane to komputerowe) jest, nowe sposoby interakcji będą (tuż, tuż). Dodajmy do tego multistrefy, grające elementy wyposażenia domu, wtapiające się we wnętrza bezprzewodowe klamoty i mamy obraz nieodległej przyszłości. Szczęśliwie nie tracimy w tym wszystkim jakości, ta staje się właśnie czymś ważnym, pożądanym, czymś wymaganym i – to chyba najważniejsze – MODNYM. No i w to mi graj! Oby więcej wysokiej klasy produktów opisywały wielkie wortale IT, mainstreamowe sajty, opiniotwórcze media (ha, ile to ostatnimi czasy artykułów o audio pojawiło się na Wired…), oby… tym lepiej dla nas.

Dla nas. Niszy. Właśnie może już nie niszy? Może?