Obecnie korzystamy z wielu możliwości pozwalających na słuchanie ulubionej muzyki: jest nasza prywatna kolekcja, gromadzona często latami, przeniesione do świata pliku kompakty, winyle, a w przypadkach ekstremalnych nawet taśmy (ekstremalnych dla domowników, bo pewnie oznacza to kogoś całkowicie sfiksowanego na audio, jakości dźwięku – tak, to stan chorobowy niewątpliwie ), te wszystkie downloady, mamy także dzisiaj rosnący na potęgę streaming (bezstratny – Tidal, stratny wszędobylski Spotify i wiele innych), mamy wreszcie radio internetowe (a tam też prawdziwe perły, warto czasami poszperać, oj warto), inteligentne rozgłośnie (Pandora oraz nowe serwisy tego typu, o czym za chwilę i przy okazji)… multum opcji, przyznacie. I jak się tutaj w tym wszystkim nie pogubić, no jak?
Marzyłem od dawna o czymś, co będzie odpowiednikiem LMS (Logitech Media Server – patrz nasza recenzja Squeezeboksa Touch) na komputerze, tylko że lepszym. LMS na komputerze, w formie front-endu zresztą już jest (bazujący na linuksie projekt Daphile) ale to nie jest rozwiązanie typu: mam komputer nie tylko do audio, tylko do wszystkiego i chcę z niego grać muzykę w najwygodniejszy sposób. Marzyłem o czymś co będzie integrować wszystkie moje źródła w ramach jednego software, który dodatkowo będzie maksymalnie prosty, przejrzysty, będzie pozwalał na ultraprostą integrację wszelkich urządzeń audio w domu (strefy, interfejsy), pozwalał na zdalne sterowanie (z każdego ekranu na jaki mi przyjdzie ochota, czy który zwyczajnie będzie akurat pod ręką), a do tego wszystkiego zapewni mi perfekcyjną jakość dźwięku. Perfekcyjną, czytaj bitperfect, ze wsparciem dla każdego formatu, dla każdego, nawet wyczynowego sposobu zapisu dźwięku (DXD, DSD), dodatkowo zwalniając mnie od mozolnego konfigurowania sprzętu. Marzenie ściętej głowy?
Niekoniecznie. Niekoniecznie, bo pojawił się ROON. To front-end. Nowatorski w sposobie integracji źródeł (wielu źródeł – tak właśnie wielu, bo tutaj mamy do czynienia z projektem integrującym całą naszą muzykę), w sposobie prezentacji (znakomity interfejs – prosty, przejrzysty, estetyczny, skupiający się na tym co najistotniejsze – na muzyce) oraz możliwości dystrybucji dźwięku w całym domu. To – powiem bez ogródek – REWELACJA. Właśnie na takie coś czekałem. Tu jest wszystko, o czym wspomniałem w poprzednim akapicie. Wszystko. A będzie jeszcze lepiej, bo niebawem pojawi się aplikacja mobilna, a to oznacza, że będziemy mieli do czynienia z kompletnym rozwiązaniem, integrującym wszystkie możliwe sposoby słuchania muzyki ze źródeł cyfrowych.
Czym jest ROON? Poniżej zobaczycie wideo prezentujące ten front-end w akcji, poza tym przygotowałem fotogalerię, właściwe fotoprzewodnik (sporo tego) po najważniejszych elementach tego unikalnego rozwiązania. W ten sposób, najbardziej obrazowy, pokażę Wam na czym to polega. Tutaj ograniczę się do tego co kluczowe oraz opiszę króciutko kto za tym stoi i dlaczego ten projekt ma szansę na sukces. Zacznijmy od tego, że ROON po raz pierwszy integruje różne źródła muzyczne w jeden, przejrzysty, przeźroczysty wręcz sposób, bo nieważne czy gracie z NASa, komputera, kolekcji iTunes czy Tidala (tak właśnie, Tidala, jest integracja z Tidalem, wiecie co to oznacza, prawda? ), po prostu odtwarzacie muzykę za pośrednictwem swojego komputera. To on jest właśnie ŹRÓDŁEM oraz INTERFEJSEM (front-endem). Integrujemy wszystko, korzystając z dowolnego systemu komputerowego. Czy to będzie laptop, czy all-in-one, czy jakiś dedykowany pod kątem audio CAPS – nieważne – ważne, że mamy coś, co stanowi spoiwo dla całej naszej cyfrowej muzyki. Odtwarzając muzykę nie zastanawiamy się „skąd to idzie”, tylko …i to jest piękne… odtwarzamy to co chcemy, a programiści stojący za ROONem ułatwiają, uprzyjemniają nam słuchanie muzyki oferując kilka fantastycznych funkcji. To taki Squeezebox tylko nie z końcówki poprzedniej dekady (Logitech niestety porzucił SB i obecnie rzecz wspierana jest niezależnie, co samo w sobie nie jest złe, ale oznacza jedno – nie pojawi się nic nowatorskiego w tym zakresie, platforma będzie po prostu egzystować na rynku do czasu kiedy komuś będzie się chciało), a super nowoczesny, przystosowany do nowych form słuchania muzyki, otwarty na nowe możliwości. Inteligentne radio? Jak najbardziej. Generowanie playlist na podstawie naszego gustu? Oczywiście. Integracja z LastFM to oczywista, oczywistość, ale już tworzenie list odtwarzania na podstawie naszych preferencji, tego co słuchaliśmy przed laty, kreowania oraz podpowiadania w inteligentny sposób (to działa!!!) co chcielibyśmy posłuchać, na co mamy ochotę, co mogłoby nas zainteresować… to jest coś, czego w takim zakresie nie oferuje nikt inny. Te podróże w czasie, połączone z odkrywaniem nowego (to, co pojawia się w mainstreamie to jedynie 5% muzyki, pamiętajmy o tym) to nowa jakość. Tidal to obecnie nie tylko mainstream, to także nowi artyści, to platforma dla nowych talentów (patrz nasz opis nowych funkcji serwisu). To wszystko mamy w ROOMie. Muzyka jest tutaj w centrum, jest najważniejsza, a wszystko to jest łatwe, proste, przejrzyste – szybka wyszukiwarka, szybki dostęp do źródeł, atrakcyjny sposób prezentacji całej naszej kolekcji oraz bardzo skuteczny, wręcz rewelacyjny mechanizm porządkowania i administrowania zbiorami to właśnie dokładnie to, czego oczekujemy od idealnego software audio. Rzecz jasna nie ma tutaj problemu z tagami, z informacjami na temat artystów, z tym wszystkim co powodowało do tej pory spore problemy. Tutaj zawsze mamy pełną informację na temat utworu, artysty, mamy recenzje, notki biograficzne, opisy, co pozwala na pogłębienie wiedzy na temat muzyki, artystów, kompozytorów, twórców w najbardziej naturalny sposób, przy czym nie ma mowy o przedobrzeniu, o zalewie informacji – wszystko jest idealnie skomponowane. Kolejna rewelacja.
ROON jest takim rozwiązaniem. Co ważne, developerzy co chwila wprowadzają coś nowego (DSD, wspomniane aplikacje dla Androida oraz iOSa niebawem), potrzebnego, ale już w obecnej formie mogę powiedzieć, że nie ma niczego, co by się zbliżało w sposobie integrowania muzyki z ROONem. Nie ma. To, w jaki sposób rozwiązano konfigurowanie zasługuje także na krótką wzmiankę. Wreszcie nie trzeba się na tym znać. Poważnie. To twórcy oprogramowania odwalają za nas czarną robotę. My konfigurujemy panel za pomocą paru suwaków i już! Mamy bitperfect? Mamy. Mamy granie z wielu źródeł? Mamy. Mamy kilka stref? Mamy. Wprost genialnie działa to w rozbudowanej instalacji audio, gdzie grają głośniki bezprzewodowe, gdzie bezprzewodowe interejsy audio (u mnie jest AirDAC z SKAA, są airplay-owe stacje AE, jest Zeppelin Air itd itp) pozwalają na granie wszędzie gdzie przyjdzie nam ochota, co więcej, na granie z maksymalną dla danego sprzętu jakością. TO JEST TO. A przy tym można za pomocą ekranów (nieograniczona liczba pilotów) sterować całością, bez konieczności angażowania komputera z zainstalowanym front-endem. Dzisiaj każdy tablet to dzięki wirtualnemu pulpitowi pilot. Działa to świetnie, bo interfejs ROONa jest właśnie taki – przystosowany do takiej obsługi. Duży, przejrzysty, prosty, pozwalający na szybką nawigację, bo poszczególne ekrany, przyciski, pozwalają na komfortowe sterowanie. Do tego za moment będzie aplikacja mobilna. To wszystko (interfejs, integracja, sterowanie) robi kolosalną różnicę, to jest właśnie coś co daje przewagę nad innymi rozwiązaniami. Komputer dlatego staje się, czy już jest podstawowym źródeł cyfrowego dźwięku, bo jako źródło nie ogranicza go nic – od strony softwareowej to otwarta karta, od strony hardwareowej to także otwarta karta. Uniwersalność ROONa jest pełna, nieograniczona, to nie jest LMS zamknięty w danym ekosystemie. To coś ponad ekosystemami. PERFEKCYJNY FRONT-END.
AKTUALIZACJA 3 (podsumowanie oraz finalna ocena): Przed końcem roku doczekaliśmy się wielkiej aktualizacji tego software i powiem Wam coś… ROON jest wart każdego wydanego nań dolara. Powiem więcej – dożywotnia licencja za 499 USD to cena uczciwie skalkulowana (w odróżnieniu od pewnego programu na A. dla Makówek, który kosztuje podobnie, a jest tylko i wyłącznie playerem, dobrym playerem ale w ogóle nie ma porównania do opisywanego tutaj front-endu). Software świetnie radzi sobie na PC, korzystam zarówno w trybie klienta, jak i serwera na FooKo PC i działa to znakomicie (na w systemie pracującym pod kontrolą wielordzeniowego Atoma). Dobrze, ale miało być o aktualizacji w aktualizacji (testowałem od chwili publikacji, mogę po paru tygodniach napisać, że soft jest stabilny jak skała), zatem do rzeczy… ROON ZAWIERA WSPARCIE DLA SQUEEZEBOKSA. Zamiast LMS mamy więc alternatywę i to, biorąc pod uwagę rozwój opisywanego oprogramowania, alternatywę dającą „drugie życie” odtwarzaczom Slim Devices / Logitecha. Co więcej, ROON nie tylko pozwala na wykorzystanie SB w roli głównego, czy strefowego odtwarzacza, ale dodatkowo w pełni wykorzystuje modyfikacje EDO (Enhanced Digital Output). Gramy więc w 24 bitach, z maks. częstotliwością 192 KHz via USB. W moim systemie Squeezeboks Touch via EDO z podpiętym konwerterem cyfrowym USB-SPDIF M2Techa (hiFace Two) podłączony do rDACa stanowi jedno z dwóch najważniejszych źródeł plikowych w salonie i gra to zabójczo dobrze. ROON pozwala na integrację wszystkich moich źródeł, wszystkich przetworników, odtwarzaczy, systemów bezprzewodowej transmisji (AirPlay, SKAA) w ramach jednego software, jednego łączącego najważniejsze zbiory – lokalne (NAS) jak i streamingowe (Tidal). REWELACJA. Wraz z zapowiadanym Roon Speakers apps (implementacja front-endu w bezprzewodowych produktach audio, z możliwością ich natychmiastowego wpięcia w strefy, przy 100% gwarantowanym graniu bit po bicie), ROON staje się tym, czym miał się stać… systemem audio jutra, dostępnym już dzisiaj. Pierwszych produktów ze wsparciem można spodziewać się już w pierwszej połowie 2016 roku. Na pewno o nich wspomnimy i to niebawem: będziemy na bieżąco śledzić nowinki z branży audio na CESie 2016, pewnie nie zabraknie w Las Vegas zapowiadanych jw. urządzeń). Co jeszcze wprowadzono? W najnowszej aktualizacji programiści dodali także obsługę HQ Playera (oj wiele osób się z tego ucieszy, wiele, odpada kwestia rzekomego „no fajny jest, ale nie gra tak dobrze jak…”), samo oprogramowanie po upgrade jest 64 bitowe, zarówno dla Win jak i OSX (wielkie kolekcje, naprawdę wielkie, to teraz nie problem).
A to jeszcze nie wszystko… GENIALNE, naprawdę genialne są recenzje i bibliografie, które od teraz wyświetlane są bez zbędnego zagłębiania się (tak, mniej klikania) w informacje o wykonawcy, artyście, zespole czy kompozytorze. Teraz mamy to „na wyciągnięcie dłoni”. Dodano także nowości z Tidala, tj, „Odkrywanie” oraz „Rodzaje/Gatunki”. W ogóle, na marginesie, wolę korzystać z ROONa, chcąc posłuchać czegoś z Tidala, niż z mocno takiej sobie aplikacji serwisu. Tu mam nie tylko coś dodatkowo, integrację ze swoimi zbiorami, ale także po prostu lepszy, skuteczniejszy sposób nawigowania, wyszukiwania oraz zawiadywania muzyką. Zresztą, w najnowszej wersji ROONa można, o ile zechcemy oddzielić przeszukiwania zbiorów wyłącznie do Tidala albo do kolekcji lokalnej. Dla wielu to ważne udogodnienie. Można też porównać swoje zbiory z tymi tidalowymi. Bardzo fajna sprawa. Odnośnie przeszukiwania to całkowicie przemodelowano silnik, co w efekcie pozwoliło nie tylko na niezwykle precyzyjne wyszukiwanie w zbiorach, ale także znacznie szybsze uzyskanie wyniku, a to dzięki inteligentnym autosugestiom przy wpisywaniu rekordu. Dodatkowo poprawiono integrację z Tidalem w tym względzie (działa to wyszukiwanie dużo lepiej niż w natywnej aplikacji!), a lista trafień (top results) daje nam pełen wgląd w dostępne źródła, przy jednoczesnym określeniu ich parametrów jakościowych od najlepszych do najgorszych. Dla zwolenników listy odtwarzania wprowadzono wyszukiwarkę playlist, która pozwala na znalezienie zarówno własnych playlist, jak i takich, które zostały utworzone w ramach innych profili (ROON nie jest dla sobków, może z niego korzystać każdy z domowników, o odmiennych gustach). Ułatwiono także zaznaczanie poszczególnych elementów (artyści, gatunki, kompozycje, albumy, kompozytorzy etc.) wprowadzając możliwość równoczesnego wyboru ulubionych, co znacząco przyspiesza administrowanie kolekcją. Poza tym poprawiono oraz zmodyfikowano kilkadziesiąt rzeczy związanych z nawigowaniem, szybkością i stabilnością działania, mechaniką software oraz działaniem na różnych systemach oraz współpracy z niektórymi urządzeniami zewnętrznymi. Poprawiono także współpracę z iPadem, działa to dokładnie tak jak na komputerze, mamy świetny, dotykowy kontroler, działający bez najmniejszego opóźnienia (lag? Co to takiego?), pozwalający na pełną obsługę front-endu, bez żadnych, najmniejszych ograniczeń. Patrząc na konkurencyjne rozwiązania, nie ma czego porównywać. Tutaj to działa i jest w pełni integralną częścią, a nie dodatkiem (każdy, znany mi, inny soft do sterowania sprzętu audio z poziomu handhelda) z np. koniecznością wyboru ścieżki sieciowej (brrrr) źródła, lub / i brakiem możliwości pełnego konfigurowania software oraz podpiętych urządzeń, czy zawiadywania strefami. Mamy tablet z androidem albo z iOSem i możemy całościowo zarządzać oprogramowaniem. Tak to wygląda w przypadku tytułowego softu.
Podsumowując, ROON jest obecnie dojrzałym, jedynym takim rozwiązaniem na rynku (macie tutaj wspierane wszystkie obecne i przyszłe formaty audio, przyszłe tj. MQA). Może zastąpić wszystko i stanowić docelowe rozwiązanie softwareowe dla domowego systemu audio. Nie ma drugiego tak kompleksowego, tak dopracowanego, tak uniwersalnego oprogramowania, które pozwalałoby na szybki dostęp do rozbudowanych zbiorów muzycznych z integracją serwisu streamingowego z bezstratną jakością materiału audio, dodatkowo z przebogatą biblioteką informacji oraz rzetelnych recenzji dotyczących muzyki, oraz super nowatorskim sposobem nawigowania oraz prezentowania naszej kolekcji. Super nowatorskim, bo pozwalającym na w praktyce odmienne od dotychczasowych sposobów, korzystanie z naszych ulubionych albumów, składanek, kompilacji, playlist etc. To jest wprost nieprawdopodobne, że udało się stworzyć coś nowatorskiego w aspekcie słuchania muzyki, tak nowatorskiego jak ROON. Dla mnie to element toru o takim samym… nie… o większym znaczeniu, niż posiadane transporty, przetworniki, wzmacniacze. Właściwie tylko „efektory” w postaci kolumn, słuchawek stoją w hierarchii wyżej, bo te z kategorii „mogę z tym żyć”, to coś, czego się po prostu nie porzuca, nie zmienia, bo to część nieodłączna, do której się powraca, z której się korzysta. Kolumn, takich jak przed chwilą napisałem, jeszcze nie spotkałem. Słuchawki, owszem, jak najbardziej (i mam tu na myśli nie tylko trójki od Audeze, a może nawet nie przede wszystkim, bo te „na całe życie” słuchawki to HD-650 Sennheisera, te słuchawki właśnie). Tak, ten software jest nie tyle ważny, co kluczowy i to, że kosztuje tyle ile budżetowy wzmacniacz, niezły DAC czy dobre słuchawki jest jak najbardziej naturalne, oczywiste, w pełni akceptowalne. Bo to nie jest dodatek, a według mnie fundament systemu. Uważam, że to unikalne rozwiązanie, zakup licencji zaś to najlepiej wydane pieniądze w tej całej zabawie w zmienianie, dopieszczanie, poszukiwanie, gdzie ciągle coś się zmienia (klocki, „efektory”). No właśnie ciągle, z jednym wyjątkiem…
Dożywocie (licencja) z tym softwarem to nie wyrok, to najlepsza inwestycja w system audio jaką można sobie wyobrazić! Warto!
Produkt roku 2015
AKTUALIZACJA 01.2016: Właśnie wprowadzili RoonSpeakers, nazwane oficjalnie RoonReady. Szczegóły w najnowszym naszym wpisie RoonReady aka RoonSpeakers dostepny! Jest pierwszy player!
AKTUALIZACJA 05.2016: Ekosystem ROONa staje się faktem… RAAT alternatywa dla AirPlay’a
Poniżej podsumowanie oraz wcześniejsze aktualizacje wpisu