LogowanieZarejestruj się
News

Egreat A10 w redakcji: gdy kino spotyka audio i co z tego wynika

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20170921_093012376_iOS

No właśnie, co? Ano zobaczymy co, ale ostrzyliśmy sobie zębiska na ten podobnież najbardziej zaawansowany, najbardziej rozbudowany funkcjonalnie multiodtwarzacz AV na rynku. Pamiętam stare dobre czasy, gdy testowałem różne takie Kukurydze (Popcorn Hour), Xtreamery i inne media playery na FrazPC (telewizory i projektory też się trafiały)… łezka w oku się kręci, jak się człowiek cieszył, jak mu pierwsze apki pod TV ruszały, jak alternatywny soft działał, jak serwisy z nie_do_końca legalnymi treściami śmigały. Dzisiaj w dobie SmartTV i set-top-boksów oferowanych przez gigantów IT (nowe ATV – zaprzepaszczona szansa na coś ogarniającego wszystko btw, Chromecasty, Amazony, Roku itp sprawy) wydawać by się mogło, że czas takich kombajnów multimedialnych dobiegł definitywnie końca. Fakt, opcji jest bez liku, bo jeszcze dochodzą rozbudowane o możliwości sieciowe amplitunery kina domowego, same zaś odbiorniki potrafią odbierać sygnał z agregatów treści odpalanych przez wszędobylskie handheldy, ale…

Czego tu nie ma…

Czego tu nie ma… tak, wiem powtarzam się

…ale nadal nikt nie zrobił tego jak należy, moi drodzy. NIKT. Nadal mamy fragmentację treści (za co oczywiście odpowiedzialne są pazerne koncerny ;-) ), nadal mamy straszliwy bałagan odnośnie formatów (tu akurat konkurencja nie przyczynia się do niczego dobrego, bo zamiast porządku mamy nieporządek właśnie), nadal żeby coś obejrzeć trzeba posiłkować się instrukcją obsługi (czy to, to wspiera, czy wręcz przeciwnie). Koszmar jednym słowem. Próbą pogodzenia wielu sprzeczności w AV (w audio też to obserwujemy vide treści na wyłączność w serwisach streamingowych, wsparcie MQA etc.) są właśnie ambitne projekty, takie jak A10, które mają pogodzić wszystko, syntetyzować pod jednym dachem. Trudne to, wymagające zadanie, ale w sukurs konstruktorom przychodzą dzisiaj co najmniej dwie rzeczy:

  • platformy systemowe, otwarte na ciągłe doskonalenie, dodawanie nowych technologii z rynku audio / wideo (Linux i jego mobilny wariant: Android)
  • bardzo zaawansowane, „nadmiarowe”, obsługujące najnowsze API zintegrowane układy SoC o takich parametrach mocowych, że żaden materiał nam nie straszny

Te dwa, wymienione powyżej, elementy dają teoretycznie gwarancję, że taki kombajn poradzi sobie nie tylko teraz, ale także w przyszłości. Pewnym wyzwaniem są umowy licencyjne na niektóre z płatnych technologii – tego niestety nie przeskoczymy, do źródeł (cóż, wiadomo, każdy chce zarobić) i to jedyny, obiektywnie, hamulcowy, utrudniający stworzenie kompletnego rozwiązania odtwarzającego wszelkie treści audio-wideo. Dodajmy do tego opracowywane, doskonalone przez lata, znakomite UI (XBMC się kłania, obecnie w formie świetnego, multiplatformowego Kodi), platformy dystrybucyjne z dostępem do wymaganych dzisiaj aplikacji (treści) i widzimy wyraźnie, że miejsce dla Złotego Graala nadal pozostaje nieobsadzone, ale do szczytu brakuje naprawdę niewiele…

 

 

Duże anteny, wydajny moduł sieciowy – to być musi i jest

A10 to potężna maszyna. Oczywiście na pierwszym miejscu jest tu obraz (test będzie jednakowoż mocno uwzględniał audio… robimy to jako jedyni w sieci, bo tam gdzie się skrzynka już pojawiła tj. głównie @ anglojęzycznych stronach, w 95% publikacje dotyczą wideo). Mamy obsługę 4K i to nie po brzegu, a konkretnie, z wszystkimi standardami, co stanowi prawdziwą rzadkość (wspomniane propozycje wielkich branży IT oraz wielkich koncernów), a konkretnie:

  • pełna obsługa Blu-ray z pliku
  • HEVC 10Bit,
  • 4K 60Hz,
  • HDR10,
  • Dolby Vision (!) – od strony technicznej brak przeciwwskazań, czekają na licencję (logo na froncie trafiło tam na wyrost),
  • Dolby Atmos,
  • DTS:X
  • oraz… HDMI 2.0a (najnowszy i konieczny dla uzyskania topowej jakości obrazu standard złącza)
Na Dolby Vision poczekamy…

…są więc HDRy, jest szansa na licencjonowany Dolby Vision (byłby to pierwszy i jedyny taki sprzęt na rynku z obsługą). Mamy pełną obsługę materiału z nośników Blu-ray (w tym tych 4K), pójdzie nawet takie coś jak zapisany w formacie 4K Ultra HD H.265/HEVC plik z bitrate 400Mbps (!). To wszytko zasługa potężnego układu HiSilicon Hi3798CV200. Biorąc pod uwagę kilkudziesięciogigabajtowy kontent, nie dziwi obsługa 8TB dysków z wbudowanej kieszeni dla nośników danych (w praktyce najlepiej zastosować serwerowe wersje dysków o b. dużej pojemności), przy czym jest to pierwsze tego typu urządzenie u mnie w testach, które potrafi taki nośnik czytać w sytuacji, gdy sformatowaliśmy go pod NTFS (64 bit / Windows). Do tej pory, zawsze, musiałem przygotować dysk korzystając z któregoś z linuksowych systemów plików. Tu nie muszę. To, co cieszy pod kątem zastosowań audio, to dodatkowo umiejętność grania via USB (audio), pozwalający @ wpięcie A10 pod tor z nowoczesnym DACzkiem. Oczywiście standard 2.0 w przypadku HDMI oznacza pełną kompatybilność z najnowszym procesorem dźwięku / końcówką wielokanałową (tych kanałów, moi drodzy, jest teraz 10, albo nawet 12!). Producenci głośników cieszą się bardzo z takiego obrotu sprawy. Prawda Pylon Audio? ;-)

Wspomniałem, że da się wyświetlić pełen obraz płyty z materiałem 4K (Blu-ray), da się też podobno (i to oczywiście sprawdzę) bez problemu grać ripy SACD (obsługa plików .dff/.dsf). W ogóle z audio będzie ciekawie, bo dzięki streamerowi z końcówką Auralic Polaris, przetestuję tytułową skrzyneczkę na wszelkie możliwe sposoby – będzie zatem Auralic robił za DACa (bo umie ;-) , a do tego A10 gra jw z wyjścia USB via USB Audio Player), będzie robił za analogową końcówkę w tym mariażu. W przypadku ROONa raczej szans nie widzę, ale sprawdzę… musielibyśmy mieć odpowiednik iPenga w sklepie z aplikacjami eGreat’a, żeby zrobić z niego roonowego end-pointa. Tak czy inaczej, może być naprawdę ciekawie, bo kino bez ograniczeń jakościowych spotka się tutaj z audio bez ograniczeń jakościowych (Auralic Polaris jest obłędny, tylko trzeba dać sobie czas na poznanie wszystkich jego możliwości, skrywanego potencjału… odrobiłem tę lekcję dogłębnie i niebawem przeczytacie recenzję uwzględniającą pełen opis badań jakie zaaplikowałem wspomnianemu Auralikowi – brakowało tylko kina, ale jw. będzie i kino!). A10 będzie źródłem, na różne sposoby integrowanym z torem (nie tylko Auralikiem, o czym dalej), podpinany analogowo i cyfrowo pod audio klamoty (USB i SPDIF). Będzie i na dużym ekranie (jak ktoś lubi to może mieć TV 24/7 odpalony, są tacy ;-) ) i na małym, zdalnie zawiadywany z handhelda.

 

Sterownik jest podświetlany

Dostęp do treści to warunek konieczny w dzisiejszych czasach, warunek konieczny by nawet najbardziej zaawansowany sprzęt przyciągnął uwagę potencjalnych użytkowników – bez dostępu, tylko z tym co z dysku/NASów (sam A10 może nim być btw) to obecnie daleko nie to, czego byśmy sobie życzyli. Po to zamontowano w skrzynce najszybsze interfejsy sieciowe: 802.11 b/g/n/ac 2.4G/5G Wi-Fi, Bluetooth 4.0 oraz gigabitowy LAN, by te strumienie nam bez przeszkód żadnych śmigały. Pierwsze testy wykazały, że faktycznie jakość modułów zainstalowanych na PCB tego klamota jest znakomita, będzie benchmark, bo to jedna z kluczowych dla takiego wideo streamera kwestii – tu nie może się ciąć, tu nie może być ograniczeń, ale z tego co widzę – jest dobrze, nawet bardzo dobrze. Oczywiście samo dostępne łącze musi mieć odpowiednie parametry, tylko stały dostęp, tylko szerokopasmowy, najlpiej powyżej 50Mbps. Odnośnie zaś dostępu, to ten jest stale rozbudowywany przez producenta, ale już widzę, że treści 4K będzie można oglądać z co najmniej paru źródeł. Rzecz jasna sprawdzę dokładnie, co, od kogo i czy bezproblemowo… mowa jest o Netfliksie (na razie tylko w SD), o HBO Go, o Showmaksie, a z audio, podobnie… będzie Spotify, będzie Tidal…

Ważne dla wideofilów jest to, że sprzęt obsłuży im zarówno HDR10 jak i rozszerzony gamut koloru BT.2020. Oba te standardy oraz zaawansowaną obróbkę obrazu, w tym skalowanie źródeł o niższej jakości zapewnia tutaj układ Imprex Engine 2.0. Pamiętacie recenzję Oppo 105D? Tam też był zaawansowany układ Darbee, który skokowo podnosił jakość słabszych źródeł (opad szczęki, gdy w czytniku wylądował Mirror Mask w 576p). Wspominam tego Oppo nie bez przyczyny btw. Po pierwsze mamy tutaj urządzenia pokrewne, choć pochodzące z zupełnie innej półki cenowej. Warto przy tym nadmienić, że A10 jest wykonany z dużą dbałością, jak wysokiej klasy urządzenie (jakim bez wątpienia jest wspomniany multiformatowiec Oppo). Mamy więc świetne spasowanie, metalową obudowę, aluminiowe, grube ścianki (szczotkowane), mamy bardzo precyzyjnie wykonane metalowe zawiasy, dobrej jakości złącza – sprzęt prezentuje się bardzo dobrze, zupełnie swobodnie można go ustawić (patrz zdjęcia) obok high-endowego źródła audio (Polaris) i nie ma tu żadnego faux-pas. Także już na wstępie, po rozpakowaniu, czujemy, że ktoś tu odrobił lekcje, że to żaden plastik fantastik, coś co kojarzymy zazwyczaj z odtwarzaczami strumieniowymi wideo… to zupełnie inna, wyższa liga. 

Full metal z mechanizmem obliczonym na 10 tyś instalacji.
Będziecie żonglować dyskami? ;-) Ceny niskie teraz, warto zainwestować w jakieś min. 4TB (wiadomo, materiał 4K to konkret)

Sprawdzimy jak sobie A10 poradzi grając z Polarisem, ale także z tradycyjnym wzmacniaczem stereo (NAD) oraz amplitunerem kina domowego (ponowie NAD). Odnośnie tego ostatniego, dzięki dostarczonemu przez dystrybutora ekstraktorowi HDMI, możliwe będzie pogodzenie najnowszych formatów obrazu, z nie_najnowszymi formatami kinowego audio (staruszek NAD takich rzeczy jak Dolby Atmos czy DTS:X nam oczywiście nie obsłuży). Siak czy tak, nowoczesny ampli też się znajdzie, będzie zatem sprawdzona kompatybilność z ww. standardami. Sprawdzimy także, jak dobrze sobie poradzi z naszymi bezprzewodowymi Momentum (via BT), nowoczesny moduł sinozębnego w A10 powinien zapewnić stabilną pracę i działanie w całym mieszkaniu. Działanie w rozbudowanej instalacji AV pozwoli sprawdzić, czy A10 może faktycznie stać się uniwersalnym, całościowym rozwiązaniem dla kogoś, kto chce sobie połączyć kino i audio w salonie. Wreszcie w sieci wiele informacji wymaga sprawdzenia – pojawiły się informacje o ew. wsparciu dla AirPlay’a, o podobnej do Chromecasta funkcjonalności – to wszystko do zweryfikowania. Będą zatem duże ekrany, nawet bardzo duże (jakaś projekcja) na HDO. Pojawi się ten temat i to nie na chwilę, a na dłuższą chwilę (poniżej wyjaśnienie dlaczego ;-) )

Zobaczymy, co z tego wyniknie…

XBMC / KODI w androidowym wariancie VidOn

Apki dostępowe i technologie strumieniowania z i do

Wyjście wideo

Wyjście audio

 

Wspomniany w tekście ekstrator HDMI, pozwalający na integrację A10 ze starszym amplitunerem kina domowego bez utraty jakości obrazu 4K

Analogowo i cyfrowo (USB/SPDIF) będzie @ Polarisie

BTW. Do Oppo wrócimy jeszcze w tym tygodniu. Powód? Ano 205-ka @ testy do nas jedzie

BTW2. Auralic wypuścił nowe klamoty i coś czuję, że będzie K.O dla całej konkurencji. Idą za ciosem! Jak tylko będzie sposobność, przetestujemy. Jutro osobny wpis o tym na HDO.

 

Mamy potwierdzenie! KEFy LS50 Wireless będą kompatybilne z ROONem (akt.)

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2017-09-15 o 13.37.40

System audio za rozsądne pieniądze, zawsze na czasie, w superkompaktowej formie zaklętej w dwóch głośnikach i najlepszym obecnie oprogramowaniu audio? Tak, moi drodzy, już niebawem. Przypomnę tylko, że mówimy o tych głośnikach: nasze wrażenia KEF LS50 Wireless i o tym oprogramowaniu: testy, opisy, poradniki nt. front-endu znajdziesz pod tym linkiempod tym oraz pod tym a także tutaj i tu. I jeszcze o tu. Wreszcie o ROCK (Roon Optimized Core Kit) tutaj, oraz ostatni wpis o iPENGu w ROONie (tutaj). Ludzie odpowiedzialni za rozwój software potwierdzili, że prace nad integracją są zaawansowane i do końca roku bezprzewodowe KEFy będą kolejnym ROONowym end-pointem. Wspominałem wcześniej o wprowadzeniu do software firmowego głośników Tidala – niewątpliwie była to bardzo istotna aktualizacja produktu, bardzo ważna dla użytkowników. Jednakże moim zdaniem dopiero kompatybilność z programem Roon Labs to prawdziwy game changer, bo dostaniemy całościowe rozwiązanie integrujące CAŁĄ naszą muzykę, z potężnym silnikiem DSP o ogromnych możliwościach, a dodatkowo wsparciem dla setek innych produktów, z obsługą nieograniczonej liczby stref, a dodatkowo to wszystko z doskonale opracowanym UI oraz z nowatorskimi sposobami korzystania z całej kolekcji. Coś czuję, nie – wróć – jestem pewien, że ktoś, kto spróbuje takiego duetu nie wróci już do firmowego oprogramowania, więcej nawet… może nie być skłonny do powrotu do klasycznego systemu audio. Zwyczajnie, nie będzie to sensowne od strony obsługi, od strony ergonomii, wygody oraz – tak, tak – jakości dźwięku.

Testuję bardzo mocno tryby DSP w ROONie, eksperymentuje, wspominałem o tym we wcześniejszym wpisie dotyczącym presetów dla słuchawek Audeze (testowane @ LCD-3), zmodyfikowałem bardzo znacząco (i jednoznacznie na plus, to wyraźny progres!) dźwięk z podpiętych kablem USB bezprzewodowych Momentum (niesamowitą robotę odwala tutaj DSP – to jest niebo a ziemia, serio). Słuchawki będące końcówką z własnymi, dopasowanymi trybami (Audeze), albo własnymi modyfikacjami to ten kierunek, a LS50 z ich ogromnymi możliwościami (praca całego układu) pozwolą na stworzenie systemu, który nie tylko (mocno w to wierzę) dopasuje się idealnie do danych warunków (akustyka pomieszczenia), ale jeszcze dodatkowo będzie mógł pozwolić (dzięki potędze kodu) na rzeczy, o których nam się nie śniło. To jest nie tylko możliwe, to jest już dostępne. Już. Pamiętam pokaz Beolabów 90 (Bang&Olufsen), niezwykle kosztownej konstrukcji, której przewaga nad klasycznym systemem (też wszystko zaklęte w głośnikach) ma się opierać _na oprogramowaniu_. Pamiętam zapowiedzi ciągłych modyfikacji, dodawania zupełnie nowych możliwości. Pamiętam. Tutaj jest o tyle inaczej i wg. mnie lepiej, że efektor kompatybilny z ROONem to już ma i co więcej będzie miał zapewnione szybkie i daleko idące modyfikowanie, usprawnianie i wprowadzanie nowego w ramach terminarza przypominającego (jako żywo!) rozwój najpopularniejszych systemów operacyjnych (mobile). To jest ciągły rozwój, przy czym (co bardzo istotne) dla użytkownika przyjazny i bezinwazyjny, czego dowodzą dwa lata użytkowania tego software przez wyżej podpisanego. Trzeba tylko i aż oswoić się z tym, że oprogramowanie to dzisiaj część toru, co najmniej tak samo ważna jak inne składowe (w przypadku LS Wireless nie będzie tego wiele ;-) ) i w związku z tym koszt związany z używaniem / zakupem jest wpisany w całą zabawę w audio. To nie jest dodatek. Raz jeszcze – to kościec, to fundament systemu / toru. Zapamiętajmy.

O tym, co można wyczarować za pośrednictwem DSP na ROONie, jeszcze nie raz na łamach HDO przeczytacie. Postaram się przygotować przewodnik ze wskazówkami, na pewno będzie sporo o nowych możliwościach jakie wprowadzają programiści do wspieranego już i opisanego @HDO sprzętu. Sam się ciągle łapię na tym, że jest coś do odkrycia, że warto posłuchać (przede wszystkim), warto dać szansę różnym klamotom/słuchawkom, a przy tym (co warte jest podkreślenia) modyfikacje, zmiany odbywają się nie w realu (zmiany sprzętowe, adaptacje akustyczne pomieszczenia) a wirtualnie, w oprogramowaniu. Dla tych, których to mierzi, którzy nie wierzą, są tradycjonalistami i nie chcą tego zaakceptować – ja to doskonale rozumiem, rozumiem przyzwyczajenia, rozumiem niechęć do „tych komputerów”, rozumiem nostalgię za prostotą (powiedzmy, bo względną) świata analogowego, świata fizycznego nośnika, prostego odtwarzacza, drewna, materiału, fizycznego medium. Ja to rozumiem, ale świat właśnie uciekł i to już nie wróci. Stream (KEF mówi gigabitowe WiFi 802.11ac, ale ja tam polecam podpiąć te KEFy kablem LAN, tak dla pewności, z routerem – zróbcie to ;-) ) to jest coś, co wszystko zmienia, komputer i soft taki jak ROON to jest coś co wszystko zmienia i to jest ten kierunek nieodwracalny, kierunek w którym zmierza cała branża audio, cała branża muzyczna.

Tytułowe informacje wypłynęły podczas targów CEDIA (wrzesień 2017 San Diego). Nie będzie potrzeby instalacji czegokolwiek (aktualizowania) w przypadku KEFów… ROON to ogarnie w ramach kolejnego update oprogramowania. Tak to się robi! Jak tylko się pojawi taka opcja, poinformuje Czytelników w aktualizacji niniejszego wpisu. KEFy będą widoczne jako nowy end-pont, oczywiście będzie możliwość grania wielostrefowego z innym sprzętem, przy czym Wireless-y w takim torze będą mogły być solo, nie będzie możliwości integracji paru takich zestawów (przynajmniej na razie). ROON z KEFami stworzą kompletne rozwiązanie, z obsługą każdego materiału, bez konieczności jakiegokolwiek uzupełniania takiego toru o inne składniki (streamery, wzmacniacze, pre…). Toru high-endowego, dodajmy, w mocno okazyjnej cenie (10k za głośniki i 2k za software z dożywotnią licencją). Proste? Proste.

PS. Informacja dla Czytelników pytających jak tam z Qobuzem w Polsce. Z trzech państw, które miały w wakacje pojawić się na mapie kraje z serwisem, na razie załapał się jeden – Hiszpania. W przypadku Polski oraz Włoch nadal toczą się negocjacje (to gorzej) oraz prace nad wprowadzeniem (podobno już wszystko jest przygotowane). Przypominam nasz wpis oraz wiadomości z ich oficjalnego bloga na którym opierałem swój wpis (konferencja z marca 2017, kiedy zapowiedziano start usługi w Hiszpanii, Polsce oraz Włoszech w wakacje). Także trzeba się uzbroić w cierpliwość i czekać.

AKTUALIZACJA: Od wczoraj KEF LS50 Wireless są w pełni kompatybilne z ROONem. Ile im to zajęło od chwili zapowiedzi? Miesiąc. Mistrzowie! Właśnie na takie wsparcie można liczyć w tym front-endzie. Wróć. W pierwszym ekosystemie audio. To bardziej odpowiada prawdzie. Jak wspominałem KEFy nie są w związku ze specyfiką konstrukcji „ROON Ready”, mamy pewne ograniczenia w zakresie obsługi protokołu RAAT (tylko jedna para może pracować w ramach systemu / Core, innymi słowy nie ma opcji wielostrefowej w przypadku KEFów… dwóch par nie podepniemy). Inne ograniczenia związane są z niektórymi funkcjami tj. szybkie przełączanie (strefy) czy konfig. zaawansowanej ścieżki sygnału. To ostatnie postaram się obadać (może szybciej będzie, jak zapytam kolegów z Premium Sound jakie możliwości przetwarzania sygnału oferuje nam oprogramowanie na KEFach).

Origami audio ;-) Encore mDSD czytaj USB DAC za grosze

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20170710_095405979_iOS

Przyjechał i od razu zjednał sobie moją sympatię. Przedwczoraj była mowa o ultra-endach, to dzisiaj dla odmiany mamy coś z zupełnie innej beczki, z przeciwległego brzegu oferty dla miłośników dobrego brzeminia… to produkt low-price audio. Nie low-end, bo patrząc na specyfikację, możliwości tego „pena”, wyraźnie widzimy, że niczego tutaj nie brakuje, a nawet jest coś ekstra (konwerter cyfrowy USB/(SPDIF)Toslink oraz prawdziwie wyczynowa obsługa hi-resów). Nie dziwię się, że Francuzi z Qobuza zachwycili się tym maluchem, tam (wiecie) bardzo lubią produkty wycenione bardzo rozsądnie (świetne oceny zbierały u niech Korgi), jednocześnie oferujące ponadprzeciętne możliwości. Co prawda nie mamy tutaj najnowszych kości C/A (jest ESS Sabre 9010K2M), ale upichcono z tego, co na płytce mocarnego zawodnika, bo interfejs USB działa na kości XMOS i jw. jest jeszcze konwersja C/C co rozszerza możliwości tego grzdyla. To USB DAC, co oznacza że pobiera energię z transportu. Na szczęście nie ma wyśrubowanych wymagań w tym względzie (ważne, bo jest iOSo lubny, a tam za duży drain power to komunikat i koniec kozaczenia, koniec zabawy). Plus, minus 20mA. W przypadku ultrabooka będzie to prawie niezauważalne, w przypadku handhelda zależy czy tablet, czy telefon. Tak czy inaczej można spokojnie pożenić z kieszonkowym komputerem.

Bardzo podoba mi się sposób, w jaki producent zaoferował swój produkt nabywcy. Bardzo. Pudełko niczym tytułowe origami odsłania najważniejsze informacje nt. sprzętu, widzimy z czym i jak podpinać, jak obsłużyć, skąd pobrać, jakie parametry to, to ma, a wszystko czytelnie rozrysowane na wew. i zew. stronie opakowania. Proste, skuteczne, sensowne rozwiązanie, w końcu z definicji nikt papierków dołączanych do produktu nie czyta, a tu mimochodem zapoznać się, zapozna i już wie. Mocno podkreślono obsługę DSD, co w tak budżetowym rozwiązaniu zasługuje na podkreślenie, szczególnie że nie jest to tylko obsługa dodana przy okazji, a konkret (DSD64/128), w pełni wspierany przez umieszczone na PCB układy. Na wyjściu analogowym w formie mini jacka nie tylko podepniemy jakieś słuchawki (sprawdzimy, czy także te trudniejsze), ale bez żadnych problemów aktywne monitorki (wspomnę jeszcze o nowych Fosteksach… tak, tak słuchawkowy Fostex wchodzi w kolumny moi drodzy, aktywne), jakiegoś DACa (optyk), ampa (dopasowali wyjście do różnych okoliczności… podobno). Dzięki DSD (DoP) będzie można via ROON z użyciem DSP wymusić granie wszystkiego jak leci w konwersji 1 bitowej. Fajnie. Fajne jest też to, że maluch da się bezproblemowo pożenić z Androidem/iOSem (via adapter CCK). To też sprawdzę, szczególnie że w zanadrzu czai się prawdziwa petarda ściśle powiązana z możliwością współpracy z jabłczanymi handheldami. Niebawem duży wpis o tym na HDO.

Konkretnie i na temat :) Niech inni biorą przykład jak można skutecznie zaaplikować niezbędne, użyteczne info nabywcy audioklamota. Bardzo!

Plastik fantastik? A gdzie tam, jest metalowe body, solidna konstrukcja, trochę to pękate (bo i konkret na płytce PCB siedzi), nawet jakąś regulację poziomu dali. Ta regulacja wygodą nie grzeszy, ale mniejsza, ważne jest to, że ten maluch może nam zapewnić obsługę plikowego audio, obsługę hi-resów na poziomie dużo lepszym* od wielu konkurencyjnych rozwiązań w zbliżonej cenie (gdzie zazwyczaj jest 24/96, nie ma DSD itp. rzeczy). Tak, mam tu na myśli m.in. bardzo fajne ważki, tj. Dragonfly’e Audioquesta. Testowaliśmy u nas pierwszą generację i wnioski były takie, że to świetne pod laptopa rozwiązanie, że stanowczo za drogo (Audioquest poszedł po rozum do głowy i obecna wersja czarna oraz czerwona wyceniona jest już znacznie bardziej rozsądnie). Mieliśmy także wiele innych USB DACów, teraz gra u nas nieco droższy iFI Nano LE i generalnie ten kierunek rozwoju PC Audio bardzo sobie chwalimy (ma to sens, także pod kątem popularyzacji lepszego brzemienia wśród osób, które nie mają najmniejszej ochoty wydawać średniej krajowej na klamoty). Encore mDSD wpisuje się w ten segment i to od razu na zasadzie „za mniej, ale więcej”. Doceniamy takie coś, bo w niewielkim budżecie zrobić coś dobrze to zawsze wyzwanie, to sztuka. Sprawdzimy na ile się Encore udało tym razem. Pamiętam ichnie słuchawki, które do nas trafiły, które przetestowaliśmy na HDO. To był już typowy low-end, ale też użyteczna, nie tandetna, całkiem sensowna propozycja dla kogoś, kto chce zapłacić „dyskontowo” za efektor.

 

mDSD (w detalu 499zł):

Słuchawki, głośniki, DACzki, amplitunery A/V i co tam jeszcze…

Regulacja poziomu realizowana fizycznie (w Audioquestach jest 64 stopniowa, przy czym w oprogramowaniu odtwarzającym sterujemy). Okazuje się, że żaden pic na wodę fotomontaż, a użyteczna wielce sprawa.
Szeroka regulacja, można zarówno z trudnymi (nausznikami), jak i IEMami pożenić i sterować z DACa. Opcja dla aktywnych kolumn? Takoż. Fajnie!

Micro dioda LED informująca o tym, czy leci PCM, czy może DSD jednak

A tak to wygląda w środku…

 

* USB: PCM 32/384 oraz DSD 64/128 DoP, via optyk 24/192 & DSD64 DoP

PS. Testuję właśnie coś, co zmienia reguły gry. Definitywnie. Chodzi o software. Niebawem dłuuuugi wpis z bardzo rozbudowaną fotogalerią. Rewelacja. Bez dwóch zadań. Rewelacja!

PPS. Wspomniany Qobuz pracuje mocno nad wprowadzeniem, jak zapowiadali, swojej oferty streamingowej w Polsce. Ma być w wakacje. Mają jeszcze plus, minus sześć tygodni na to. Czekamy!

Sonos Play:1 &Bridge &Roon tak to się robi! Testuję naj mutiroom audio @ rynku

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20170308_102931120_iOS

Dlaczego na dzień dobry tym „najlepszy” kłuję? Dlaczego takie zachwyty nad głośniczkiem co to nawet hi-resa nie zagra. Spokojnie. Już wyjaśniam. Chcecie coś, co gra po naciśnięciu guzika (jednego guzika)? Chcecie coś, co nie wymaga żadnej konfiguracji, gdy podepnie się taką małą, niekosztowną skrzyneczkę do domowego routera? Chcecie mieć zasięg wszędzie, strumień stabilny jak skała, granie nawet w obłożonym kaflami kiblu bez utraty jednego bita? Chcecie wreszcie zintegrować sobie ten multiroom z najlepszym front-endem na rynku, tzn. strumieniować bezstratnie, a dodatkowo (w zapasie) mieć WSZYSTKIE serwisy, rozgłośnie, podcasty, usługi, no WSZYSTKO sterowane z dowolnej platformy? No to już wiecie. A K.O to własny, autorski, skuteczny (tak, cholera, tak właśnie) system audiokalibracji, który w takiej łazience czyni prawdziwe cuda, to znaczy da się grać normalnie, nie jak w studni, grać przyjemnie, a przecież wanna, prysznic to miejsca bardzo wskazane patrząc przez pryzmat relaksacji, z tą relaksacją związanej chęci posłuchania czegoś… prawda? Ano prawda, najprawdziwsza prawda.

Także, powiem tak – jeżeli jest coś, co mnie przekonało w dwie doby bez żadnego „ale” to jest to właśnie Sonos. Sonos Play:1, bo o tym konkretnie maluchu wraz z sieciowym mostkiem Sonos Bridge, mówimy. Mostek jest wg. mnie nieodzowną częścią tego sytemu, bez niego sporo tracimy, bo po pierwsze gwarantuje doskonały zasięg (i korzyści płynące z wykorzystania niezależnej, własnej sieci typu mesh – z takiej właśnie Sonos korzysta, w tym jego siła), po drugie brak interferencji, po trzecie brak konieczności konfigurowania (naciskasz i grasz). Ot, wystarczy podpiąć LANem skrzynkę, ustawić Sonosy gdzie-bądź i już. Co więcej, korzystamy tutaj z WiFi, a nie ułomnego (zasięg & propagacja sygnału!) Bluetooth’a i mamy bezstratne strumienie i mamy (a tego AirPlay nie daje btw) bitperfect też. Bit po bicie muzyka sobie płynie. Tak, dokładnie tak, jak być powinno. Do tego jak naciśniecie pauzę i po paru dniach naciśniecie „play” to wiecie co usłyszycie? No właśnie, muzykę usłyszycie. W airplejowych strefach to ni cholery tak nie działa, w przypadku SKAA (AirDAC) to też niestety nie chce tak działać, w innych rozwiązaniach jakie testowałem ZAWSZE było jakieś „ale”. A tu nie ma „ale”. Zajebiście!

Głośnik

Tym, co jednak mnie prywatnie przekonuje jest integracja z Roonem. Od ostatniej dużej aktualizacji 1.3 te Sonosy Play:1/ 3/ 5, soundbar z subem oraz odtwarzacze ZP (też z ampem) stanowią end-pointy dla tego najlepszego wg. mnie software odtwarzającego, porządkującego / katalogującego muzykę jaki jest dostępny obecnie na rynku. TO JEST TO. Gram sobie co chcę, wszędzie, sam głośnik przestawiam w dowolne miejsce (zapamiętuje w pamięci pomiary akustyki) i za pomocą dowolnego ekranu, jaki jest na podorędziu, steruję, odtwarzam, zarządzam. Dźwiękowo to bardzo fajna rzecz, oczywiście jak na niewielki, zamknięty w małej budzie układ dwudrożny. Gra to przyjemnie, a – co istotne – mając w zanadrzu własny system dopasowania pracy przetworników można naprawdę ustawić to, to wszędzie. I zagra. Fajnie zagra. Z Roonem jest o tyle ciekawie(j), że tam są zaawansowane tryby (DSP), że mamy jeszcze bardziej rozbudowane zarządzanie strefami (prawdziwie multistrefowe zarządzanie całym domowym audio systemem), że integracja z Tidalem robi różnicę (już jest osobna zakładka Masters ;-) ), że – wreszcie – można skorzystać z oryginalnych, nigdzie indziej nie widzianych, sposobów nawigowania po zbiorach jak i uskuteczniania muzycznych poszukiwań (przeczytajcie nasze opisy Roona, tam jest wyjaśnione z jakim potencjałem mamy do czynienia). Także, taki Sonos razy dwa/ trzy / pięć i więcej, w różnych miejscach w domu, skutecznie domyka nam temat „muzyka to u mnie gra wszędzie”. A że Play:1/3/5 mogą grać sparowane w trybie stereo to… gabinet, dalej sypialnia, i jeszcze pokój dziecięcy… tak tam właśnie te Sonosy spokojnie mogą robić co trzeba i każdy z domowników będzie zadowolony. Czego brakuje? Czegoś z wbudowaną baterią na wynos (w sensie, na wynos – ogródek, patio, nie na wynos, wynos, bo to by się kłóciło z całą koncepcją systemu). Gramofon (tak jest Sonos igła – nie pytajcie po co, no po prostu jest) może być ciekawym przykładem na to, jak moda kształtuje byt. Nawet jeżeli to bez-sensu. Bez-sensu? Ano bez, bo gramofon zakłada że tak powiem sam z siebie fizyczny kontakt, interakcję, coś co jakby kłóci się ze strumieniami, z bezprzewodowością się kłóci, ale co ja tam wiem? Stary i głupi jestem. W poprzednim wpisie już to przerabiałem. Także gramofon też jest, choć bez-sensu w kontekście systemu.

Mostek

Software Sonosa jest przejrzysty, ale nie jest to żaden Olimp, no brakuje mu nieco, przydałaby się polerka. Na szczęście można, a nawet warto jw. scedować sterowanie na alternatywy. To nie tylko Roon, to także doskonała (tak, wg. mnie nadal najlepsza) aplikacja jaką oferuje Spotify, gdzie Sonos może po integracji (przeprowadzanej w nieco kuriozalny sposób, o czym w recenzji będzie, dobrze że tylko raz trzeba i z głowy) być widoczny jako efektor w apce i z poziomu spotifaja można sobie już grać dowoli. Firmowy soft daje możliwość pogrupowania, zawiadywania strumieniami, tworzenia swoich playlist, swoich ulubionych z tego co zintegrowane… kto co lubi. Mocnym atutem jest wspomniany system kalibracji, wykorzystujący mikrofony w handheldzie (najlepsze wg. mnie efekty daje wykorzystanie w pomiarach smartfona, mikrofon czy mikrofony są czulsze w telefonie od tych zamontowanych w tablecie). Wiadomo, że trwają prace nad integracją inteligentnych (ekhmm) asystentów od Google oraz Amazona. Właściwie to drugie testowo już jest. Przy czym pewnym ograniczeniem będzie tutaj brak w wyposażeniu samych głośników mikrofonu, ale kierunek rozwoju (jak mówi nowy CEO Sonosa) jest jasno wytyczony. Ma być zawiadywanie domem, zawiadywanie naszym czasem, podpowiadanie, sugerowanie, wiaaaaadomo – terminal marketingowo-zakupowy w każdym domu ;-) Może bez tego „;-)” w sumie, bo to chyba jednak na serio. Dobrze, że w tym przypadku każdy będzie mógł zadecydować, czy w ogóle chce takie coś aktywować, czy apagesatanas. Mówi się także, głośno, o ewentualnym wprowadzeniu lepszych od jakości CDA strumieni. Czy i kiedy, to za bardzo na tę chwilę nie wiadomo. Tak czy inaczej, pomysły są, nowe znaczy się pomysły i dobrze, choć dla mnie to, co istotne, w sumie już jest. Do Sonosa jeszcze wrócę, zapewnie w formie „rzutu uchem”, może będzie w rozbudowanej formie (w sensie bez przenoszenia malucha, bo będzie ich parę), także jeszcze coś na pewno o tym Sonosie się na HDO pojawi.

Apka. Przepraszam za te bafrumy i kiczeny, to ma iść też w wersji ang. a wiadomo, że Anglosasi potrafią tylko po swojemu gadać, no te inne języki to ich trochę przerastają.
Zaraz nowa płyta DM się pojawi. Singiel taki mniej więcej: czekam, czekam aż coś, czekam, o… koniec :(

 

Tymczasem zapraszam do fotogalerii, którą będę jeszcze rozbudowywał:

 

» Czytaj dalej

Pylon Opal Monitor + standy w redakcji = budżetowe może wyglądać? Może

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20170313_145230400_iOS

Recenzje już w kolejce, czekają na publikację, tymczasem w redakcji praca wre na całego, bo mamy prawdziwą klęskę urodzaju. Dzisiaj będą zapowiedzi, to pierwsza z nich – wracamy do polskich kolumn, przed obiecanymi Diamondami trafiły do nas budżetowe Opale… model, który w ofercie uzupełnia najprzystępniejsze cenowo Perełki. Opale są spore, to duże monitory, z dużym przetwornikiem nisko-średnio tonowym, w innym od dotychczasowo praktykowanego układzie tj. odwróconym – duży na górze, tweeter na dole. Duże paczki, które z tego co słyszę mogą spokojnie robić za fronty w dużym salonie (u mnie z aneksem będzie jakieś 27 metrów). Większe od Pereł, dużo większe od podstawkowych Topazów oraz monitorowej wersji Diamondów (te też weźmiemy z miłą chęcią na warsztat). Innymi słowy Opale to wg. mnie kolumny dla kogoś, kto niekoniecznie chce stawiać duży mebel jakim zazwyczaj są podłogówki w salonie, jednocześnie chciałby mieć „duży” dźwięk, bez ograniczeń typowych dla niewielkich zestawów podstawkowych. Czymś, co tutaj dodatkowo robi są standy. Stojaki zazwyczaj traktowane są jako dodatek i to dosłownie, to znaczy na doczepkę… są kolumny, potem rozglądamy się na czym by je tutaj postawić, można rzecz jasna wykorzystać jakiś mebel, w przypadku Opali musi to być konkret szafka, ale… Mebel typu szafka RTV niesie ze sobą oczywiste ograniczenia. Po pierwsze odległość od ściany trudno tu „regulować”, mebel stoi przy ścianie, odległość kolumn jest wobec tego stała, zazwyczaj blisko są umiejscowione, mało optymalnie i niewiele można z tym zrobić. Dodatkowo taki mebel nie koniecznie, a wręcz zazwyczaj rezonuje, nie stanowi stabilnej podstawy pod monitory. To kompromis. U mnie są podłogówki w salonie, ale też monitory (zawsze – czy prywatne, aktywne nEar05, czy też coś co się akurat testuje… obecnie HD6 od Audioengine) i te monitory stoją właśnie kompromisowo, na szafce. Co prawda trochę ją, tzn. szafkę, zmodyfikowałem, trochę ją dociążyłem, nieco odsunąłem od ściany, same zaś kolumny gdy grają są ustawione bardziej do siebie i maksymalnie wysunięte do przodu, mebel zaś sam z siebie ciężki, stabilny z bardzo długim blatem… ale… to nadal kompromis.

Dzień dobry

Standy Opali są dedykowane Opalom. Budżetowym kolumnom, takim, które otwierają, nie zamykają ofertę Pylona. Czujecie? Zrobili coś, co okazuje się bardzo, bardzo wskazane, gdy nasz wybór padnie na podstawkowy zestaw i proszę – nie trzeba szukać, kupować zazwyczaj beznadziejnie niedopasowanych, brzydkich standów z półki, albo takich, które owszem, będą wyglądały znakomicie, zrobione na zamówienie, ale będą jednocześnie kosztowały krocie. W przypadku budżetowych kolumn takie coś nie ma uzasadnienia, tym bardziej pochwały dla producenta, że podszedł do tematu kompleksowo – są kolumny podstawkowe? Są i rzeczone podstawki pod nie. Dobrze, żeby inni brali przykład, bo to nie tylko względy estetyczne, ale także – pamiętajmy o tym! – brzmieniowe … całość stanowi system, dobre podstawki, stabilne, pozwalające odpowiednio ustawić kolumny to maksymalizacja efektu, to osiągnięcie optimum. W przypadku ustawienia kolumn jw. na jakimś meblu, decydujemy się na kompromisy także w zakresie dźwięku. Odnośnie zaś wyglądu, de gustibus rzecz jasna, w mojej opinii te podstawki nie tylko idealnie pasują do samych kolumn, ale wyglądają świetnie, są minimalistyczne w formie, inne niż typowe „stelaże”, to drewniany profil, znakomicie korespondujący z formą paczek. Można same standy wyposażyć dodatkowo w kolce, ja z tego zabiegu zrezygnowałem, bo nie widzę zwyczajnie takiej potrzeby, by dodatkowo stosować takie rozwiązanie. Waga całości, stabilność kolumn usadowionych na standach są dla mnie wystarczającym powodem by kolcom podziękować, kolców nie montować. Teraz mogę spokojnie wykonywać manewr bliżej, szerzej, osiągając różne rezultaty brzmieniowe, dopasowując zestaw do własnych wymogów oraz akustyki pomieszczenia* (polecam duże szafy z książkami, albumami na ścianie „za głową”). Dobrym pomysłem jest także położenie wykładziny, dywanu, chyba że macie drewnianą podłogę (pseudo drewniane panele się nie liczą, jak jest panel z co najmniej 2-3 cm warstwą drewna to ok, jak typowy panel drewnopodobny to nie). W ogóle dużo drewna nie zaszkodzi. U mnie ściana za kolumnami, ściana „RTV” jest specjalnie przygotowana pod kątem akustyki (fajne jest to, że tego nie widać :) ), jedyny element „twardy”, betonowy, to pas na środku w miejscu gdzie jest stelarz pod wieszak dla telewizora. Kasetony, panele wbudowane w te ścianę robią robotę, także trochę z tą szafką przesadzałem ;-) …trochę. W przypadku Opali mogę je ustawić dowolnie, najlepiej i to właśnie robię. Innymi słowy – kupujecie Opale? Kupcie od razu standy. Musowo.

O brzmieniu mogę na razie napisać tyle, że potrafią zagrać potężnie, bardzo głośno (to ośmioomówki są btw), nawet z niezbyt mocnym wzmacniaczem (mój NAD315, sprawdzę z MiniWattem i podejrzewam że będzie dobrze, mimo 4W tylko). Raczej nie brałbym ich do gabinetu, do niewielkiego pomieszczenia, na pewno nie są to desktopówki, na upartego ustawicie je „przy kompie” …tylko po co? Nie wykorzysta się możliwości przetworników, dodatkowo w takim miejscu  - zwyczajnie – lepiej zagrają mniejsze kolumienki, w rodzaju moich ulubionych bliskopolowych Pylon Topaz Monitor. To właściwe kolumny pod taki scenariusz, Opale są na salon. Konkretnie. Na razie grają sobie w tle, choć nie muszę ich wygrzewać, bo wcześniej już u producenta pograły. Wybarwienie to naturalna (kolor) okleina dąb, z czarnymi frontami. Obawiałem się w pierwszej chwili takiego zestawienia (czarna wersja tych kolumn, z czarnymi standami – te zdaje się zawsze czarne są – była właśnie tiptop), okazało się jednak, że wygląda to bardzo dobrze, że to drewno szczególnie zestawione z podobną kolorystyką mojej podłogi, czarnym frontem i czarnymi podstawkami… że to wszystko pasuje do siebie, prezentuje się bardzo fajnie od strony estetycznej. Miałbym natomiast wskazówkę dla producenta, by standy były dostępne we wszystkich wybarwieniach w jakich robi te monitory. W oczywisty sposób ułatwi to wybór klientom. Na koniec dodam, że standy wykorzystam także z HD6-kami. Coś czuję, że choć niedopasowane wymiarowo (ale to też duże paczki i wielkiego dysonansu nie będzie) mogą na takim połączeniu zyskać (brzmienie). Zobaczymy. Moje aktywne nEar-y niestety są za małe i tu trudno o dopasowanie, nie będzie to wyglądało dobrze. HD6 są czarny mat, standy są czarny mat – będzie dobrze.

WAF wysoki, można brać bez obaw o komentarze typu „ale chyba zwariowałeś stary, zaraz mi się tutaj z tym zawijaj”. Także ten, ten najważniejszy aspekt tutaj jest bardzo w porządku

Zapraszam do fotogalerii z opisem, a za moment kolejna zapowiedź, zapowiedź produktu, który przekonał mnie całkowicie do siebie, bezapelacyjnie wręcz. Zostaje. Taki dobry jest.

BTW. W kwietniu konkurs rocznicowy. Oj czuję, że będą w tym roku atrakcyjne nagrody, oj czuję (chyba że to w starych kościach łupie, jeżeli to, to …to się wygłupiłem – stary / głupi – pasuje! ;-) )

* problemem nierozwiązywalnym są duże powierzchnie szklane. U mnie balkon, duże okno, duże szyby. Tego obejść się nie da. Nastrój poprawia mi podczas słuchania widok na las. Tak, te duże okna robią atmosferę (choć psują to i owo). Wybieram atmosferę (od zachodu, tylko Trójmiejski Park Krajobrazowy… i to ma sens! ;-) ). No i zawsze można jakieś drewniane, bambusowe zasłony wstawić. Można? Można ;-)

» Czytaj dalej

Obrodziło #3: HiFiMANy HE-1000 w redakcji. 1K vs Ethery Flow vs LCD-3 …słuchawkowa nirwana

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20170302_075709979_iOS

Udało się zgromadzić w jednym miejscu, w jednym czasie i cóż… zarywam noce, porównuję, notatkuję, intensywnie dumam, ale przede wszystkim słucham. Słucham nie tylko krytycznie, ale także dla czystej przyjemności. Tu nie ma dźwięku z niedostatkami, tu są różne ścieżki prowadzące do dzikiej przyjemności, grubej satysfakcji, tytułowej – słuchawkowej – nirwany. Do porównania brakowało mi HiFiMANów, bo gdziekolwiek by się nie pojawiły (salony, imprezy, spotkania) zawsze przyciągały niczym magnes, także bardzo mi się widziało by te słuchawki do testów zdobyć i sprawdzić z Etherami oraz topowymi (do niedawna) Audeze. Znajomość z 1k od HiFiMANa zawsze była zbyt „ale to już?”, no zbyt niepełna, pozostawiała – w skrócie – ogromny niedosyt. Teraz jest już inaczej i gdybym mógł, to bym tych słuchawek z głowy nie zdejmował. Tylko że tak się nie da, bo na łbie można mieć ino jedne takie, hajendy, a opisane wstępnie wcześniej Ethery …oferują podobne właściwości uzależniające co tysiączki. Generalnie to wszystko co w topiku to twarde dragi są i gdyby nie to, że przecież szkodliwość społeczna ograniczona do najbliższego otoczenia (to może być problem …you now what i mean… partnerki życiowe), ogólnie takie hobby pod żaden paragraf konkretny nie podpada, to patrząc na to wszystko na chłodno – jakieś kliniki odwykowe, jakieś kozetki, jakieś środki zapobiegające uzależnieniu byłby co najmniej wskazane. No ale, na szczęście, można w ramach rzeczywistych możliwości (powiedzmy 3 godziny dziennie, co stanowi i tak mission impossible), no można zażywać. Szczerze powiedziawszy, w domowych pieleszach, gdzie trudno o chwilę skupienia w miejscu gdzie stoi aparatura z kolumnami, zwyczajnie życie podpowiada najkorzystniejszy, najsensowniejszy scenariusz… zgadza się? Słuchawki.

Mmm

Testuję oba warianty Etherów oraz HE-1000, dodatkowo porównując z red. LCD-3 na CMA600i. To wyjątkowo przyjemne, ułatwiające zadanie urządzenie, bo multum gniazd, bo praca w trybie DAC jak i pre, bo wyczynowe parametry i obsługa wszystkiego jak leci, tj. plików w najdzikszych, niewystępujących w przyrodzie formach. To główne źródło i gramy z podpiętej makówki via Roon. Tyle. Nie komplikuję toru, choć przez tydzień testowałem z wg. mnie lepszym przetwornikiem (zapowiedziany Matrix X-Sabre Pro vol.2) – wtedy wykorzystaliśmy możliwość podpięcia analogowego źródła do Questyle. Czy ten wzmacniacz (przede wszystkim) słuchawkowy stanowi jakieś ograniczenie dla wymienionych powyżej słuchawek? Nie wydaje mi się, była sposobność podpięcia pod Bakoona i jak napisałem – nie wydaje mi się. A nawet powiem więcej… ten Questyle za tyle, ile wołają, nie ma we wzmacniaczowo-słuchawkowym segmencie żadnej sensownej konkurencji. Tor pomocniczo-porównawczy z dakiem M2Techa, oraz dwoma wzmacniaczami M1HPA oraz lampowym MiniWattem (bańki to brimarowe NOSy) pomaga odnieść się do głównego, testowego zestawu w minimalistycznym stylu. Gramy przede wszystkim z pliku, bo zwyczajnie dzisiaj tak właśnie gramy. Inne źródła (kompakt, gramofon) sprawdzę oryginalnie – choć zważywszy na ortodynamiki – ma to jak najbardziej sens… za pomocą HE-Adaptera (elektronika NADa). Na koniec, początek i środek zostawiłem sobie jeszcze jedno urządzenie, które zważywszy na cenę, nie powinno w ogóle być brane pod uwagę, a byłby to gruby błąd – pisałem o nieprawdopodobnie dobrym dźwięku z jacka na TAC-2 (interfejs thunderboltowy). Z HE-400 to jeden z moich ulubionych setów, dlatego wszystkie testowane i porównywane słuchawki zagrają także na tym ustrojstwie. Także będzie i to.

Na razie jednak koncentruje się na samych nausznikach i jw. zadanie ułatwia wielce CMA600i. Parę konkretów już mam, ale też klika pytań się urodziło i zastanawiam się jak to ugryźć ;-) Na marginesie, to bardzo pouczające doświadczenie – tu nie ma jednej drogi prowadzącej do celu, więcej te słuchawki naprawdę wiele różni (brzmieniowo), grają w bardzo odmienny sposób. Oczywiście to co napisałem nie jest specjalnie odkrywcze, czy zaskakujące, natomiast czymś co skłania do zadumy jest to, co z tego praktycznie wynika – czym jest, jak zdefiniować „perfekcyjne” brzmienie, czy może bliskie perfekcji, wybitne, jak odnieść się do tych różnic, gdzie szukać punktu odniesienia? To różne drogi prowadzące do konkretnego celu. Tym celem w muzyce odtwarzanej na jakimkolwiek sprzęcie jest zaangażowanie, są emocje. Nie raz o tym pisałem na HDO i w sumie to jedyna – fakt – ulotna – fakt – niejednoznaczna, mocno indywidualna ale też (na poziomie czysto subiektywnym) jedyna weryfikowalna, stała wartość, która umożliwia odniesienie się do testowanych produktów, ich oceny. Bo zawsze, pamiętajcie o tym, zawsze na końcu liczy się to, czy to co usłyszycie do Was przemówi. Nie do mnie (mogę, jak każdy testujący, recenzujący ułatwić, zasugerować, wyjaśnić – to mogę) należy ostateczny werdykt, a do Waszych uszu. W przypadku takich nauszników, jak zapowiadane w zajawkach, można z dużą dozą prawdopodobieństwa autorytatywnie stwierdzić – to bliskie perfekcji granie - ale też sposób w jaki Mr Speakers, Audeze oraz HiFiMAN dochodzą do szczytu jest różny, odmienny i w tej różnorodności trzeba się (samemu) odnaleźć. Są kwestie zero – jedynkowe, związane z ergonomią, z „obsługą”, które nie podlegają dyskusji, są obiektywnie weryfikowalne, ale dźwięk… taki dźwięk jaki oferują opisywane nauszniki to już pewne, czysto indywidualne wybory, bo obiektywnie da się tylko powiedzieć tyle, że to najwyższa brzmieniowa półka. Pamiętajmy o tym i nie dawajmy bezkrytycznie wiary recenzjom operującym językiem kategorycznym, gdzie wszystko jest czarno-białe. Tu się tak zwyczajnie nie da, bo słuchając tych nauszników jesteście na ostrym haju ;) Także lojalnie przestrzegam i ostrzegam.

Trudny wybór… tylko para uszu, a tu trzeba coś na nie nałożyć.  Na coś się zdecydować. Na marginesie, nie słucham z podpiętymi równocześnie pod wszystkie gniazda słuchawkami. W instrukcji nie zalecają. Także te zdjęcie to taka post-prawda ;-)

HE-1000 przyciągały niczym magnes i to im zostało. Ten magnetyzm. Ich nowa wersja ma być jeszcze ciut lepsza, lepsza w zakresie ergonomii (o tym wspomina producent)… nie wiem co można radykalnie tu poprawić, ale mniejsza, niech nas HiFiMAN czymś jeszcze zaskoczy. HE-1000 sprawdzam także na testowanym mobilnym źródle @ DAPie SuperMini takoż od HiFiMANa. O tym też przeczytacie zarówno w recenzji samych nauszników, jak i wspomnianego odtwarzacza (zdradzę tylko, że idealnymi mobilnymi topowymi orodynamikami na wynos są i chyba długo pozostaną zamknięte Ethery …tu wszystko „gra” tj, ergonomia, niebywała wygoda, lekkość, oczywista separacja od tego co na zewnątrz i wybitnie dobra efektywność – zero niedostatków odnośnie mocy mobilnego źródła w przypadku tych słuchawek). Przyciągają zatem te tysięczniki nadal niczym magnes i ciągle mi mało. To też wiele mówi o nas samych, o naszych preferencjach, o „naszym dźwięku”. Ethery Flow przetestowałem gruntownie, mogę teraz odnieść ich brzmienie z propozycjami Audeze oraz HiFiMANa, przy czym jak wyżej, to moje odniesienie w sposób oczywisty jest skażone moimi preferencjami i czytając recenzje (startujemy z publikacjami w przyszłym tygodniu, mam czasową rezerwę na pisaninę) nie zapominajcie o tym! 

Poniżej ultrakrótkie fotostory…

» Czytaj dalej

W testach… ociekające luksusem dokanałówki RHA T10i

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Tyt T10i

Na dzień dobry atakują zmysł wzroku, nie uszy. Na to przyjdzie czas, jak się je rozpakuje z pudełka ze wspaniałościami… Czego tam nie ma? Właściwe pytanie brzmi – czy można coś więcej? Patrząc na to, co Szkoci (tak, Szkoci, to Ci, którzy słyną ze skąpstwa i uznawani są powszechnie za koszmarnych dusigroszów) dają za 800 złotych zaczynam poważnie zastanawiać się nad ofertą konkurencji, która w takim zakresie cenowym zwyczajnie nie ma czego szukać w konfrontacji z RHA. Wspominałem o firmie podczas relacji z IFA 2016. Bardzo pozytywne wrażenia ze stoiska, niezwykle kompetentna, urocza Dama i słuchawki, które zwyczajnie kasowały prawie wszystko co w Berlinie pokazano (poza iSine 10/20… to było jednak coś z innego wymiaru, mówię Wam, z innego). Słuchałem głównie topowych T20i (które u nas także zagoszczą), od strony formy jotka, w jotkę identycznych, ale od strony brzmieniowej zupełnie odmiennych. Zastosowano zupełnie inne przetworniki, choć patent na wymienne dyfuzory, które „robią dźwięk” zaimplementowano w obu modelach IEMów. Wracając jeszcze na chwilę do formy, powiem tak – wymagam od teraz, aby każdy produkt tego typu w cenie 800-1200 prezentował się i miał takie wyposażenie jak RHA. To pod względem formy REFERENCJA. Jak popatrzę na AirPodsy to widzę przepaść, Rów Mariański, jaki dzieli te produkty od siebie. Tak, tam jest wireless, jest W1, ale cholera same słuchawki to plastik fantastik, bez żadnego ekskluzywnego sznytu, a wręcz odwrotnie. T10i to przy tym Rolls w zestawieniu z Trabim (kocham te plastikowe wytwory honekerowego przemysłu moto, ale to adekwatne porównanie). Cena ta sama, a jednak mamy tutaj dwa zupełnie odmienne światy.

T10i to ciężka, metalowa obudowa, przy czym dzięki montażowi (zausznice) oraz anatomicznie dopasowanej formie, mamy wygodę, jest ergonomicznie, nie wypadają mimo jak wspomniałem dużych gabarytów. Słuchawki docierają do nas z nastoma wkładami, różnego typu. Wszystko to gumki, w różnej formie, z więcej niż (standardowo) trzema dopasowaniami. Nie ma opcji, żebyście sobie czegoś nie dopasowali, a wkłady są na tyle wygodne, że moje Comply pozostały na RE400, bo zwyczajnie nie dawałyby progresu… Słuchawki są w testowanym wariancie wyposażono w 3 pinowe, dopasowane do jabłkowej elektroniki, złącze audio jack. Jest także nieco tańszy wariant uniwersalny, pod robocika. Długi szary, gumowy kabel z metalowym pilotem oraz metalową sprzączką dopełnia obrazu całości. Kabel jest na tyle długi, że można go spokojnie zastosować w domu, podpinając IEMy do stacjonarnego systemu i będzie to jak najbardziej sensowne rozwiązanie (testuję w tej sposób RHA z CMA600i). To, co stanowi zaletę w przypadku takiego alternatywnego użytkowania, jest jednocześnie pewnym utrudnieniem w mobilnym graniu, ale na szczęście producent nie zapomniał o klipsie, można więc sensownie sobie rozplanować ułożenie kabelka na garderobie. Nie ma mowy o efekcie mikrofonowania, całość od strony użytkowej sprawdza się bardzo dobrze, jest wygodnie, bardzo nawet wygodnie. Pałąki są nieco za duże jak na mój gust (lepiej to rozwiązano w T20), przy czym na tyle giętkie, że dobrze wywiązują się z podstawowego zadania – stabilnego trzymania słuchawek w uszach. Ich srebrny oplot znakomicie koresponduje z alu obudowami T10i… pasuje jak ulał (design), w wersji droższej jest czarny oplot i już tak fajnie to nie wygląda (ale jw. lepsze, mniejsze są pałąki od tych w T10).

Można utyskiwać na brak wymiennego okablowania (to, które jest, wg. mnie nie daje żadnych powodów do narzekań, ale forma podpowiada takie rozwiązanie – do tych obudów aż się prosi, nieprawdaż? ;-) ). To jeden z zarzutów kierowany pod adresem, według mnie o tyle chybiony, że w przypadku T10/20 mamy możliwość modyfikowania brzmienia (podobnie jak to się dzieje w przypadku manewru z wymiennym kablem), inaczej – aplikując dyfuzory, małe nakrętki w miejsce, gdzie zazwyczaj nasuwa się wkład… Według mnie zmiany są dużo poważniejsze od zmiany okablowania i ja taki mod „kupuję”, bo to de facto sposób na zaoferowanie trzech różnych, odmiennych sposobów grania w jednym produkcie. Poza referencyjnym dyfuzorem, mamy jeszcze dwa: basowy oraz wysokotonowy. Każdy z nich inaczej kształtuje brzmienie, przy czym basowy jest bliższy referencyjnemu, a te dwa różnią się dość zasadniczo od trzeciego – wysokononowego. Fajnie, że producent daje nam takie możliwości, bo raz – to dobra zabawa, dwa – to sposób na dopasowanie pod gusta, trzy dopasowanie do DAPa, DAC/AMPa czy jakiejś smartfonowej dziurki. To ma głębokie uzasadnienie i byłoby całkiem wskazane, gdyby inni wzięli przykład i w swoich produktach zastosowali podobne rozwiązanie. W recenzji przeczytacie jak kształtuje się dźwięk, jakie są różnice między wkładkami, w pierwszych, zajawkowych wrażeniach powiem ogólnie o charakterze jaki dominuje w przypadku T10i. Tak, potwierdzam w całej rozciągłości, to co się mówi o tych słuchawkach. To EKSPLOZJA BASU, TO BASIOR, TO BASOWE BRZMIENIE, to ciemna charakterystyka z przyjemnym dla ucha, ciepełkiem. Jest więc kolorowo, nie jest w pełni klarownie, to pewna interpretacja, a nie neutralne granie. Precyzja pojawia się, ale trzeba właśnie skorzystać z dyfuzorów, dźwięk ma bardzo konkretnie zarysowany charakter, tu nie ma to, tamto, tylko „idzie dołem”. Dla bassheada to słuchawki marzenie, szczególnie dla ekstremisty (nie, nie ma tutaj mowy o przewaleniu jak w niektórych Beatsach, to dużo lepsze, pod kontrolą, basowe granie, a nie jakieś prymitywne walenie w bębenki). Ja tam do bassheasdów zaliczam się (choć nie ekstremistów, ale ciemna strona mocy to jest coś, co przemawia do mnie w pełni, w skrócie – przecz z rebelianckim ścierwem! ;) ), nie wstydzę się tego, a dumnie z boomboksem dzielnicę przemierzam ;-) Serio, to mnie ta charakterystyka leży, ale doskonale rozumiem tych, którzy opisywali te słuchawki jako trudne do zaakceptowania, bo basu „too much”. Wiadomo, zazwyczaj takie zabawy w nisko oznaczają że na górze jest kiepsko, że gdzieś nam coś umyka. Prawda. Tyle, że tutaj można inaczej (to raz), a dwa dla osób mających inne preferencje są T20-ki, znacznie bardziej równe, znacznie bardziej ułożone, znacznie bardziej neutralne w treści. Także wybór jest. Przy czym za pomocą suwaków w ROONie (DSP, rozbudowane tryby EQ) można wyczarować (Crossfade on z binaural by Meier & PCM->DSD 256) takie rzeczy, że… w recenzji przeczytacie jakie.

Wow

RHA to jedna z najciekawszych firm, które specjalizują się w produkcji dokanałówek, ktoś kto postanowił od razu wskoczyć na sam wierzchołek (drogie, topowe rozwiązania… choć tutaj obecnie właściwie, podobnie jak w nausznikach, właściwie nie ma już sufitu i te 1000-1200złotych to średnia półka co najwyżej), przy czym daje coś, co przemawia bardzo formą, kasuje pod tym bezwzględnie konkurencję. Znakomite brzmieniowo, często dużo droższe Westone to „biedne „plastiki przykładowo (oczywiście nie zapominajmy o ergonomii, o zastosowanej wielodrożności w topowych modelach etc). Można zresztą w praktyce wymienić dowolnego producenta, który w takiej cenie oferuje dużo, dużo mniej niż RHA. Szkotom udało się wprowadzić swoje produkty do sklepów Apple, co dobrze wróży firmie, bo to gotowy patent na odniesienie globalnego sukcesu. Testuje tytułowe IEMy przede wszystkim z równolegle badanym HiFiMANem SuperMini i to bardzo odpowiednie źródło dla tych doków. Oczywiście alternatywnym źródłem jest iPhone, sprawdzam czy telefon nie jest tutaj jakimś ograniczeniem i ile zyskujemy korzystając z T10i w przypadku tego, co zawsze nam towarzyszy w kieszeni. Sprawdziłem także przez chwilę iPhone 7 z adapterem i niech piekło pochłonie tego, kto wpadł na pomysł zastąpienia złącza analogowego audio adapterem z GÓWNIANYM przetwornikiem za centa zalanym glutem. Członka warte takie granie. Przestrzegam użytkowników tego i przyszłych modeli iPhonów – macie dobre, czy bardzo dobre słuchawki na jacku, omijajcie szerokim łukiem, albo… albo zastosujcie jakiś kabel w rodzaju Ciphera. Na pewno będzie w czym wybierać (okablowanie cyfrowo-analogowe, ze złączem Lightning, naroślą z elektroniką na przewodzie oraz żeńskim gniazdem jack na końcu), bo nie wierzę, że ludzie pogodzą się z takim fatalnym graniem za pośrednictwem gównianego adapterka. To, o ile ktoś zainwestował w dobre słuchawki, bo z EarPodsami różnicy nie będzie – uprzedzam, albo będzie musiał obejść się smakiem, albo zainwestuje w takie specjalistyczne okablowanie. Sumując, jak już w AOSie będziesz szukał lepszego dźwięku dla swojego nowego iPhone 7/+ to masz problem, chyba że wystarcza ci stream sinozębny i jakieś bezprzewodówki. Jak nie, to masz problem.

Muzyki @ RHA T10i słuchamy z HiFiMANa SuperMini binauralnie, 1 bitowo, tak to wszystko ten kompaktowy DAP potrafi…

Poniżej, tradycyjnie, fotogaleria prezentująca dziesiątki…

BTW. Jak wspomniałem, słuchawki grają także na stacjonarnym torze z wzmacniaczem/dakiem Questyle CMA600i i zdradzę, że takie połączenie jak najbardziej. Także, jak ktoś nie jest słuchawkowym freakiem (kolekcjonerem) i chce ograniczyć liczbę słuchawek do sztuk jeden, a nie eleven ;-) Właśnie słucham i polecam bardzo nową płytę In Winter (Katie Meula) i od razu pierwszy utwór. Ojej jakie to piękniutkie takie. Mniam, mniam.

BTW2. Nie wiem jak Wy, ale ja nie mogę jeszcze dojść do siebie po wczorajszej konfie NASA. Co za układ!!! Siedem, siedem skalistych, siedem wielkości zbliżonej do naszej Ziemi i jeszcze te odległości „rzut kamieniem” między nimi, no i co najmniej trzy w „habitat zone”. Aaaa! Teraz to się posypią takie odkrycia jak z rękawa. Niezwykle ekscytujące!

» Czytaj dalej

Obrodziło #1: testujemy rewelacyjnego Matrix X-Sabre PRO vol. 2

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20170201_071257260_iOS

To prawdziwa übermachine. Chyba najlepsza rzecz z przetworników jaką podpinałem do swoich klamotów. Jestem wstrząśnięty i dodatkowo nie-po-bondowemu solidnie zamieszany. Tak, ten przetwornik stanowi zwieńczenie, zwieńczenie procesu jaki obserwujemy od paru ostatnich lat związanego z rewolucyjną zmianą sposobu dystrybucji muzyki. Internet zmienił wszystko i zmienia wszystko. Obecne możliwości topowych DACów, których przedstawicielem jest opisywany model to wg. mnie osiągnięcie pewnego szczytu możliwości odnośnie obsługi formatów, ogólnie umiejętności zamieniania zer i jedynek na postać analogową. Niewiele więcej da się osiągnąć bez radykalnej zmiany tego co w studio, tego co serwuje na rynek wytwórnia, wreszcie tego jak słuchamy muzyki (w ogóle). Oczywiście można  ”więcej” (jutro, pojutrze zapowiedź takiego urządzenia) w zakresie cyferek, ale to już tylko czysta szuka dla sztuki, przy czym liczy się nie tylko wyczyn (znacie materiały DSD 512, albo jakieś pliki PCM o parametrach 32/768? Nie? No właśnie, też takich nie widziałem), ale sposób wykorzystania technologii, które stały się ostatnio dostępne w domowym audio. Ten DAC jest znakomitym przykładem na to umiejętne wykorzystanie, bo to jedno z nielicznych urządzeń, pozwalających na tak drobiazgowe dopasowanie parametrów sygnału w systemie.

Już wcześniej (patrz recenzja poprzedniego modelu X-Sabre Pro) flagowy DAC w katalogu Matriksa, wyróżniał się na tle konkurencji. Omawiany, nowy model, oferuje jeszcze więcej, dużo więcej w tym zakresie. To prawdziwa rewelacja, szczególnie, że mamy tutaj do czynienia z hardwarem pozwalającym na wyciągnięcie wszystkiego co najlepsze z 1 bitowego formatu, to sprzęt z rozbudowanymi opcjami DSP (ogromne możliwości modyfikacji sygnału), wreszcie (najważniejsze) coś, co potrafi zagrać tak, że jw. trudno mi znaleźć konkurenta na dowolnym pułapie cenowym. Najnowszy Matrix jest najdroższym urządzeniem tej firmy w historii, zbliżą się powoli do granicy 10k, ale nadal stanowi niezwykle interesującą alternatywę dla dużo droższych high-endowych DACów, bo ze swoimi niecałymi 8 tysiącami to nadal wyższa półka HiFi. Cenowo. Patrząc na to jak się prezentuje, na to jakie ma możliwości, jak gra to HIGH-END pełną gębą!

all @ DSD256

To pierwsze z urządzeń wykorzystujących topową kość ESS 9038 Pro. Nowy krzem zastępuje dobrze znany układ ESS 9018, stosowany w setkach flagowych przetworników. Nowy krzem, poza nowymi możliwościami, w aplikacji Matriksa oferuje coś, co zawsze trzymało mnie nieco na dystans w przypadku DACów opartych na ESS Sabre – nie ma tutaj rozjaśnienia, nie uświadczymy żadnego analitycznego „szkiełka i oka” (neutralnego serwowania muzyki, w sensie wypranego z czegoś bardzo istotnego), co kojarzy się z cyfrowym graniem. Nie. Jest inaczej. I bardzo dobrze, bo ten nowy Matrix gra z jednej strony niebywale rozdzielczo, prezentuje nagranie szczegółowo… wiernie, ale jednocześnie mamy to, co tak lubię w niektórych przetwornikach multibitowych: czarownie, magię, gęsty, emocjonalny przekaz, coś, co nie pozwala na oderwanie się od klamota, tylko więcej, więcej, jeszcze więcej! „Cysta magia!” Jak mówi moja mała córeczka. „Cysta”.

Ciekawe czy inne, oparte o ten układ DACzki będą grały z taką manierą (to nie pejoratywne określenie, każdy sprzęt, nawet ten najbardziej zdawałoby się neutralny, taki nie jest i coś tam swojego dodaje), bardzo ciekawe. Matrix potrafi być zarówno przetwornikiem, jak i cyfrowym pre, w tej drugiej roli także wyróżnia się i to pomimo czysto cyfrowej regulacji natężenia dźwięku. Powiem więcej, niesamowita precyzja jaką się odznacza, pozwala przykładowo stworzyć minimalistyczne rozwiązanie oparte na monitorach aktywnych z X-Sabre w roli przedwzmacniacza oraz centralki cyfrowej, znacząco zwiększajac możliwości takiego systemu. Testuje X-Sabre m.in. z Audioengine HD6 i dźwięk jaki odtwarzają aktywne monitory jest bez dwóch zdań znakomity. Matrix jest elementem wydobywającym z tych paczek wszystko co najlepsze, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Przy czym ULTRAWAŻNYM elementem jest software. Roon 1.3 (patrz wpis opisujący dokładnie najnowszą wersję front-endu) zmienia reguły gry. Dlaczego? Ano dlatego, że wraz z zaawansowanymi możliwościami tytułowego DACa, stanowi topowy system odtwarzający muzykę z pliku, pozwalając na naprawdę niebywałe rzeczy odnośnie konfiguracji odtwarzania. Pozwala – krótko mówiąc – na ZNACZNY progres w zakresie tego, co dobiega do naszych uszu. Drugi system z przegenialnymi MrSpeakres Ether Flow (w wersji otwartej jak i zamkniętej) na Questyle CMA600i (jako DAC nie stanowi konkurencji dla Matriksa, ale tutaj mamy dodatkowo na dokładkę czy może przede wszystkim świetny wzmacniacz słuchawkowy) wraz z Roonem grającym via DSP (crossfade -> binaural, wszystko @ DSD256*) to – ponownie zacytuję – „cysta magia”. Gra to niebywale wręcz dobrze, ale co ważniejsze, nie trzeba wcale podpinać słuchawek za 9 tysięcy żeby to usłyszeć. Nie. Na HD650, na moich ulubionych HiFiMANach HE-400 gra to w podobny sposób tzn. zachwycająco, zniewalająco, po prostu znakomicie. To dźwięk, który nie ma niedostatków, nie ma żadnych „ale”, to mój dźwięk. Na słuchawkach tej klasy co Ether Flow zwyczajnie zanurzamy się i przepadamy. Zdarza się nie przespać nocy. Uzależnia. Działa to jak mocne dragi. Ktoś kto kocha muzykę będzie musiał dokonać bolesnych wyborów, zmienić priorytety, podjąć życiowe decyzje ;-)

Niewielki, a taki potężny. Monolityczna obudowa na CNC, OLEDowy displej, metalowy pilot. Szlachetny minimalizm połączony z elegancją i najwyższą jakością wykonania

Jutro, pojutrze przeczytacie w zajawce o wspomnianych powyżej słuchawkach, podkreślę tylko że to nie tak, że dzięki Etherom mi gra. Czego bym nie podpiął do systemu z nowym X-Sabre Pro gra bardzo, w przypadku moich referencyjnych LCD-ków 3 też bym ich nie ściągał (podobnie jak z Ether Flow), niestety wychodzą niedostatki tej konstrukcji (ergonomia) w konfrontacji z przegenialnymi MrS. Także Matrix z Roonem stawią tandem pozwalający grać wg. mnie w niedostępny sposób dla większości źródeł fizycznych, a konfrontując bezpośrednio ze sprzętem nie grającym z pliku (tj, takim bez komputera) trzeba by wydać gigantyczne pieniądze, by to zagrało właśnie tak, tak jak gra ten DAC / soft – SYSTEM. Z CMA600i w roli wzmacniacza oraz Makówką robiącą za Core mamy coś, co gra na poziomie prawdziwie „ośmiotysięcznikowym” (analogia do gór, nie do mamony). To – moim zdaniem – ten pułap, szokujące, że możliwy do osiągnięcia bez konieczności oddawania narządów do przeszczepu. Z moją lampą na wsadzie brimarowym (MiniWatt) podobnie, nieprzyzwoicie dobrze, słucha się i ciągle mało, nawet nagrania, które były gdzieś daleko na liście do posłuchania, takie, które są daleko za tym co lubiane, czy ulubione, nawet takie wywołują na opisanych powyżej konfiguracjach to „więcej i więcej”. No to jak to inaczej nie nazwać, jak właśnie TO. Matrix stanowi niezbędny element TEGO. Nie inaczej.

Pełną specyfikację, omówienie wszystkich możliwości (oj zejdzie paręnaście tysięcy znaków na to, oj zejdzie) znajdziecie we właściwej recenzji, którą popełnię w najbliższych tygodniach. Jak wiadomo nic tak dobrze nie opisuje czegoś materialnego, jak obrazki, zatem poniżej duża fotogaleria z Matriksem w głównej, choć nie jedynej, roli (tak, będzie Roon i opisane wcześniej klamoty, efektory).

* do niedawna, jeżeli chciało się takie coś uzyskać jak konwersję każdego sygnału PCM do DSD potrzebny był drogi jak cholera HQPlayer. Jako wtyczka chodziło to z Roonem, teraz już nie ma potrzeby stosować tego oprogramowania. Wystarczy nowy Roon z potężnym silnikiem DSP jaki mu zaaplikowano w najnowszej odsłonie 1.3. Dlaczego o tym piszę… sprawdźcie sami co daje prze-konwertowanie w locie tego, co słuchamy do postaci 1 bitowej. Warto samemu się przekonać, posłuchać. Oj, warto. Komputer z mocnym CPU bezwględnie wymagany. » Czytaj dalej

Testujemy raźno na rowerze i w biegu SuperMini. Mini DAPa HiFIMANa

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
hifiman_supermini_10

Nie dalej jak parę dni temu wspominałem na portalu o dwóch ultramobilnych playerach od HiFiMANa. Coś tam wystukałem, że może byśmy na tapetę to wrzucili i przetestowali Mega albo (jeszcze lepiej) Super. Na ruszt trafił Super. Na marginesie… Mega nie powinien być bardziej Super? No właśnie, bo tutaj jakoś odwrotnie. Konsekwentnie zmierzając w obranym kierunku (nazewnictwo) producent powinien najprostszą wersję grajka nazwać Giga. Do kompletu. Trochę się pouzłośliwiałem, zostawmy nazewnictwo, przejdźmy do konkretów. Ten model dystrybuowany jest z bardzo przyjemnymi, wartościowymi dokami RE-400. Taki dodatek podnosi ocenę całości, bo przyznacie, jak ktoś kupuje grajka a w domu ma co najwyżej pchełki podłej jakości dodawane do kompletu ze smartfonem to… bardzo się ucieszy na taki całościowy pakiet. Nie trzeba będzie biegać do sklepu, aby wydać kolejne parę stówek (takie znośne NuForce ok 200 kosztują przykładowo), tylko ma to już z głowy. A raczej na głowie, pardon w uszach ma. RE-400 są bardzo przyzwoite, a ich niewątpliwą zaletą jest eteryczna waga. W ogóle ich w uszach nie czuć. Wraz z prywatnymi piankami Comply, które sobie zaaplikowałem, słuchawki idealnie wpasowują się w główne zastosowanie opisywanego kompletu… zastosowanie oczywiście na wynos i do tego jeszcze jakieś aktywności fizyczne, znaczy sportów uprawianie, przemieszczanie się jednośladem – te sprawy.

Bardzo to wszystko minimalistyczne w formie i ok, minimalizm bez ograniczeń funkcjonalnych  jak najbardziej

Do tej pory testowałem u siebie cegły HiFiMANa (patrz o tu i tutaj ), DAPy wagi ultraciężkiej (dosłownie i w przenośni). Kontrast jest gigantyczny, właściwie tamte playery to albo jako źródło na poły stacjonarne do domu (tylko że przenośne, no powiedzmy „multistrefowe” takie), albo na spacer nobliwy. Absolutnie nie wyobrażam sobie jakiegoś truchtu, jazdy, ćwiczeń z takimi „ciężarkami”. Tutaj jest krańcowo odmiennie, co więcej w bardzo że tak powiem unikatowej formule. Po prostu mało kto robi audiofilskie playery w zbliżonych do iPoda Nano gabarytach. Nikt się w to nie bawi. No prawie nikt, bo HiFiMAN dla przykładu i owszem, przy czym nie ma tu miejsca na kompromisy odnośnie wyposażenia / możliwości, bo i zbalansowane wyjście znajdziecie i obsługę plików hi-res do 192Khz, a nawet DSD (najpopularniejsze – o ile to słowo na miejscu w kontekście formatu – pliki DSF/DFF 64). Także grać można praktycznie wszystko co mamy w bibliotece, bez żadnych sztuczek magicznych (Apple i ich upierdliwo-nieżyciowe, kurczowe trzymanie się swoich jedynie-słusznych formatów audio, nie mówiąc już o ignorowaniu materiałów hi-res). Nie ma najmniejszych problemów z odtwarzaniem, czytaniem biblioteki z karty microSD oraz samą kartą, jaka by ona (pojemna) nie była. Moja nie jest specjalnie pojemna, bo ma tylko 64GB, ale to wartość całkowicie wystarczająca na potrzeby testu i zgromadzonych na niej dźwięków, które mają tworzyć materiał do weryfikowania jaki to ten Super jest, albo nie jest …Super. Na razie, powiem tak: nie miałem równie dobrze grającego ultramobilnego DAPa, choć do paru rzeczy przyczepię się w recenzji, bo parę rzeczy wypadałoby poprawić. Tak czy inaczej okazja się trafia na ultramobilne źródło dla bezkompromisowego fan(atyka) muzyki w możliwie najlepszej jakości. Zwyczajnie cieżko będzie znaleźć alternatywę gabarytowo-funkcjonalną.

OLED czytelny (no na zdjęciu to jakoś nie za bardzo ;-) ) Binauralne nagrania w jakości 24 bitowej na biegowych nartach? Oj tak!

Sprawdzę Super z Momentum i to zarówno, porównawczo do RE-400 (balans), IEMami jak i pierwszą oraz drugą generacją nauszników (łącząc Wirelessy kabelkiem). Myślę, że całkiem dobrze będzie także z HP50 od NADa, no i rzecz jasna z moimi ulubionymi HE-400. Takiego kompletu jeszcze nie słuchałem, ale posłucham i relację zdam. Nie mam na podorędziu żadnych zbalansowanych doków, ani kabla którym mógłbym zmodować wspomniane nauszne HiFiMANy. Jak w trakcie testowania coś takiego namierzę to też słów parę zamieszczę na temat. Poniżej, dla przypomnienia, specyfikacja testowanego playera oraz parę fotek prezentujących opisany model.

 

Przyciski zgrupowane na lewej ściance, na dole jacki, no i slot & złącze USB. Trzy przyciski podekranowe plus trzy „na burcie” dają możliwość obsługi w rękawiczkach (żadne tam dotyki ekranowe)

RE-400 „uzbrojone” w Comply

HiFiMAN SuperMini DAP

  • przenośne wymiary: 45mm (szer.) x 8.5mm (gł.) x 104mm (wys.)
  • żywotność baterii – do 22 godzin (to progres bardzo zauważalny w stosunku do testowanych do tej pory DAPów na HDO… o jakieś 100%, zweryfikujemy… tak dobrze nie jest, ale lepiej jest)
  • pasmo przenoszenia: 20 – 20 000 Hz
  • waga: 70g
  • OS Taichi 2.0
  • cena 2399zł (w komplecie bardzo dobre doki RE-400)

A, i jeszcze jedno, jak obiecałem tak i zrobię tzn. zweryfikuję tabelkę, która wisi na stronie producenta / dystrybutora dotyczącą możliwości wysterowania trudnych słuchawek stacjonarnych. Ambitnie podeszli do tematu, fajnie, ale ja niewierny Tomasz muszę to empirycznie sprawdzić (LCD-3, K701…). No i sprawdzę, prawda, empirycznie. Będzie super niespodzianka, bo są w testach prawdodpobnie najlepsze planary jakie pojawiły się w tej części galaktyki. I to nie jedne, a parka. Niebawem zdradzę szczegóły. Coś czuję, że nie będzie najmniejszych problemów w połączeniu z takim mobilnym źródłem, a że same słuchawki też baaaardzo lekkie, wręcz przenośne, więc czemu by nie.

PS. Apel do dystrybutora o wprowadzenie do sprzedaży jakiegoś nosidła. Arm band od telefonu (najlepiej od iPhone, bo jeszcze takie małe w ofercie mają) daje radę, po zaaplikowaniu mamy co trzeba na wypady. Musowa sprawa.

Można symetrycznie słuchawki podłączyć, byle na końcu odpowiedni jacek był

» Czytaj dalej

Audioengine HD6 w redakcji

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20170119_115255410_iOS

Kolejny system w kolumnach. Były Scansoniki M5BTL przed momentem opisane. I znowu aktywne, znowu z interfejsem bezdrutowym, znowu alternatywa dla wszystkich klamotów. Takie produkty na serio każą się zastanowić, czy nie jest to lepsza, właściwsza droga budowy domowego systemu audio. Czegoś, co będzie – właśnie – zamiast. 

Flagowe monitory Audioengine od paru dni niczego innego nie robią tylko grają. W salonie. W redakcji. I będzie ciężko się z nimi rozstać. Oj będzie cieżko. To już wiem. Tym razem postanowiliśmy umieścić sporą fotorelację na naszym fanpage’u:

 

 

 

Spokojnie. Wiemy, że nie wszyscy są zwolennikami post-prawdy, social media są im obce i po to jest www żeby konkret był na stronie, a nie na jakimś… tfu… fanpejdźu. Także bez obaw, recenzji spodziewajcie się tradycyjnie tutaj, a luźne spostrzeżenia, pierwsze wrażenia i ogólnie potok niekontrolowany myśli powyżej ;-) Dopowiem tylko, że Chromecast (teraz też to podpiąłem pod HD6-ki) spokojnie i swobodnie zastępuje inne źródła audio. Gra na tyle przekonywująco (zresztą podobnie rzecz ma się ze wzmiankowanymi w fotogalerii PS3 oraz AirDACzka), że można zdecydować się na takie uzupełnienie wbudowanej opcji sieciowej (sinozębny) i już mamy pełne, kompletne all-in-one. Czekam tylko na integrację Google playera z Roonem (pełen opis). To będzie end-of-story, szczególnie że plany obejmują softwareowy decoding MQA (zintegrowany Tidal – wiadomo), czytaj integrację hi-resów z serwisu. Fakt, obejdziemy się smakiem odnośnie zapowiadanej konwersji w locie PCM @ DSD… no tutaj przyda się interfejs wspierający 1-bitowe granie. Jeżeli zatem komuś zachce się ekstremalna opcja to np. taki Korg (recenzja) podpięty pod opisywane HD6 i już mamy system nie tylko że kompletny, ale dodatkowo – właśnie – ekstremalny jakościowo (warunek – Roon Core na mocnym kompie). Z DSD na głośnikach (teraz trzeba pluginowo HQPlayera w Roonie mieć, ale spokojnie będzie 1.3, będzie konwersja z PCM).

Same kolumny wykonane są jak na flagowce przystało: FANTASTYCZNIE. Jakość materiałów, metalowy pilot, uzbrojone w banany kable… tak to powinno wyglądać, gdy ktoś mówi „flagowe” i tutaj tak wygląda właśnie. Tyle, że w odróżnieniu od utytułowanych wielkich z branży, firma życzy sobie za to nie tysiące, a poniżej 1000 dolarów. W naszym pięknym kraju 3689 złotych dokładnie. Same kolumny są wg. mnie tyle warte (prima sort: przetworniki, obudowy/okleina, zaciski, magnetyczne maskownice…), a tu jeszcze na dokładkę kolumny aktywne, z świetnie zestrojoną amplifikacją, z konkretnym DACzkiem oraz ze znakomicie zaimplementowanym interfejsem BT. Wisienka? Wspomniany pilot metalowy, taka sztabka, piękny taki, minimalizm, czysta, szlachetna forma. Ok, to jest topowy, flagowy model, ale kto w takiej cenie oferuje takie coś? No kto?

Audioengine HD6 to nie tylko alternatywa dla klasycznego systemu, to według mnie przyszłość HiFi, jeden z kierunków rozwoju całej branży. Całe systemy zamknięte w obudowach z głośnikami… od formy tradycyjnej (jak HD6) po formę zupełnie z klasyką się nie kojarzącą – tak to będzie wyglądało. Czekam na potwierdzenie odnośnie KEFów 50 Wireless. Tam zrobili to do końca, tzn. tam wszystko jest zintegrowane, nawet kolumny po skrętce się komunikują (obie aktywne są). Tyle, że tam trzeba dać coś koło 11 tysięcy. No ale – podobnie jak w przypadku tytułowych kolumn – odpowiedzmy sobie na proste pytanie: ile kosztuje wielosegmentowy zestaw HiFi/end z okablowaniem, akcesoriami, stolikami, platformami i czym tam jeszcze. Mhm. Audioengine HD6, jak wspomniałem w fotogalerii, mogłyby całkowicie zastąpić całe salonowe stereo. Wygumkować.

Idę czegoś posłuchać…