LogowanieZarejestruj się
News

Bezdrutowe planary HiFIMANa?! Mhm – Ananda BT

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
hifiman-ananda-bt-2-758x426

No proszę, proszę. Ktoś, kto stronił, ktoś kto uważał że jak ma być dobrze, to przewód być musi nagle zmienia zdanie. Patrząc na dyktat rynku to zrozumiała decyzja. Dzisiaj wszyscy, no wszyscy, idą w audio bezdrutowe. Takie czasy i raczej nikt tego trendu nie powstrzyma. Masowy konsument już wybrał (bez przewodu), a ten nie masowy, ten co mu zależy na jeszcze lepiej i jest w stanie zapłacić za to lepiej, też nierzadko wybiera transmisję bez pośrednictwa kabla, bo mu wygodniej, bo to drugie, bo na wynos, bo chce mieć także takie, właśnie, życiowe, nauszniki, albo douszniki. HiFiMAN zdaje sobie sprawę, że to niemały pieniądz do zarobienia i coś, co do tej pory przechodziło firmie koło nosa.

No dobrze, to jak zarobić, ale się nie narobić? Najprościej, któryś z modeli przewodowych „przerobić” na bezdrutowy, dodając smycz. Mhm, prymitywnie proste, nie bardzo współgrające z jakością (zero zmian w konstrukcji), ale szybkie uzupełnienie oferty. Co zrobił HiFiMAN? Ano wybrał drogę pośrednią, nie zmienił specjalnie samej konstrukcji słuchawek, ale też nie zdecydował się na – wyłącznie – dodanie modułu. Nie. Wybór padł na Anandy (trochę się im dziwię, bo to jednak 4k a nie 2k jak Sundara, a Sundara jak wiecie są świetne, są znacznie jw. przystępniejsze cenowo, także wcale nieoczywisty wybór i trochę kontrowersyjny). To właśnie te nauszniki dostępne będą w wariancie bezprzewodowym. Testowaliśmy Ananda nie tak dawno temu, podobały się, choć pamiętając o dwukrotnie tańszych, wcześniej testowanych Sundara, zastanawiałem się, czy warto zapłacić te 2x więcej za subtelny progres, czy po prostu za inne brzmienie zapłacić nie dwa a cztery.

Nie zewnętrznie, a wewnętrznie – bateria, moduł są w nowych nausznicach zintegrowane. Dobrze. Co więcej – i tu widzę podstawową wartość dla zainteresowanych – nowe słuchawki są nie tylko bezdrutowe, ale także są …nazwijmy je cyfrowe, to znaczy, podobnie jak testowane przez nas bezprzewodowce z ambicjami (choćby Senki Wireless*, czy świetne bezdrutowce Symphony One firmy Definitive Technology… bardzo niedocenione słuchawy) grają via USB po podłączeniu do komputera. Czy to Win, czy to macOS, omijamy to co na zewnątrz nam konwersje cyfry na analog robi, w zamian robi nam wbudowany przetwornik i robi zazwyczaj bardzo dobrze. Nic dziwnego, bo po pierwsze mamy synergetyczne połączenie, firmowe przetwornika C/A z głośnikiem, po drugie DAC jest zaraz obok, niemalże wbudowany jest w zamontowane w muszlach głośniki. Daje to naprawdę dobre, żeby nie napisać mocniej, rezultaty. Myślę, że w Ananda BT to właśnie to będzie stanowiło najmocniejszy punkt tej konstrukcji, pozwoli na uzyskanie świetnego rezultatu brzmieniowego. Co potrafi wbudowany DAC w tytułowe HiFiMANy? Ano potrafi 24/192, czyli potrafi to, co trzeba, gra hi-resy…

A jak bez przewodu? No bez przewodu też powinno być zacnie, bo HiFiMAN na szczęście zdecydował się na moduł najnowszej generacji, czyli taki, który obsługuje wszystkie najnowsze standardy transmisji. No prawie wszystkie – soniaczowego LDAC nie ma, ale jest coś specjalnego, coś oryginalnego: LHDC. To rozwiązanie promowane przez Huawei. Układ Qualcomm-a robi robotę, bardziej marketingowo, niż faktycznie, oferuje 24/96. Mhm, to tzw. Bluetooth aptX HD… czytaj transmisja stratna, ale hi-res. Tak, też widzę, że to bez sensu, ale jest. Czyli mamy bardzo dobrą (to akurat prawda) jakość via BT (bo wysoki bitrate, bo niskie opóźnienia, choć niestety nie jest to Low Latency codec, a szkoda, wielka szkoda), STRATNĄ, bo nadal BT to kompresja stratna, żaden tam hi-res, bitperfect stream. Ważne dla jabłkolubów, macie moi drodzy AAC, także dobrze jest, w sensie, dobrze, bo iPhone będzie grał znacznie lepiej przy wykorzystaniu streamu 256kpbs (AAC codec) niż via SBC (128kbps i bardzo wysokie opóźnienia).

Czas działania nie będzie rekordowy. Co powiecie na 13.5h? Mało? No mało. Niewykluczone, że będzie coś, za coś. Krótki czas, ale jaki… no właśnie, może będzie to grało bez-drutowo wybitnie. Usłyszymy i zdamy relację. Kiedy? Już pod koniec miesiąca. Za ile? Ano za 1199$, czyli za 199$ więcej niż po drucie. Warto? Według mnie, o ile, a pewnie – czuję – że jak najbardziej, zagra to via USB wręcz znakomicie, to nawet bardzo warto.

* odebraliśmy Niemcom znaczek jakości btw, za skandaliczną jakość modułu BT. Siak, czy tak po drucie cyfrowym gra to fantastycznie, podobnie jak i po zwykłym drucie. Bezprzewodowo tylko do momentu dropa, dłuższej przerwy, całkowitego zerwania transmisji. Wstyd, no wstyd Sennheiser, żeś taki produkt wypuścił na rynek. Wstyd!

 

Future-Fi to finalnie ….No-Fi?

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
DSCF4045

Wspomniałem ostatnio na naszym profilu o bliskiej premierze, opisanego wcześniej na łamach, bezprzewodowego wzmacniacza Sonosa. Model Amp, po prostu Amp, to wg. mnie symbol tego co nas czeka W CAŁEJ BRANŻY. To coś, o czym wcześniej pisałem na HDO: Future-Fi to komponowanie systemu audio zupełnie inaczej (niż dotychczas), to inny poziom integracji, możliwości i… estetyki. Właśnie – estetyki. Dlatego ten dziwaczny z pozoru tytuł wpisu. No-Fi. Popatrzcie co się dzisiaj dzieje – wzmacniacze nam karłowacieją w zastraszającym tempie, właściwie prawidłowo byłoby powiedzieć: multiklamoty, a nie jakieś tam wzmacniacze, bo te małe skrzynki (forma też się zmienia btw) to wszystko w jednym. Zresztą, po co multiklamoty, jak system zamykamy w kolumnach. Coraz częściej to się dzieje, rezultaty tego zamykania w paczkach są (już teraz) na takim poziomie jakościowym, że za parę lat może w ogóle klasyczne audio będziemy kojarzyć z jakimś absolutnie old-schoolowym vintage’em. Zmierzch fizycznego nośnika (globalnie i masowo, pomijam nisze, które zawsze będą), triumfalny pochód bezdrutowości (w każdym możliwym zakresie, bo nie tylko przecież o jakieś audio tu się rozchodzi) oraz to, co w branży dzisiaj staje się standardem: energooszczędne końcówki, zintegrowane moduły SoC, ujednolicane platformy softwareowe, strumień (interfejs sieciowy, względnie komputerowy) jako podstawowe, a nawet jedyne medium dla sygnału pozwala wysunąć następującą prognozę:

Przyszłość audio to brak (widocznego) audio.

System (audio) przestanie być utożsamiany z określonym urządzeniem, a będzie elementem zintegrowanego podsystemu chałupy, tj. domu, mieszkania, jednym z paru zintegrowanych w ramach inteligentnego domostwa. I nie mówię tutaj o rzeczach, określanych mianem Lo-Fi, jakiś prostych, nieskomplikowanych, nie aspirujących do miana lepszego jakościowo dźwięku, efektorów bezdrutowych w rodzaju małych kolumienek, monofonicznych systemów głośnikowych. Nie. Mam tu na myśli jak najbardziej rasowe, dobrze brzmiące, Hi-Fi (jeszcze teraz nazywane Future-Fi, ale kiedy stanie się standardem, a to co znamy trafi do muzeum, będzie właśnie Hi-Fi). To nieuniknione i – chyba – oczekiwane. Być może nawet popularyzujące dobry jakościowo dźwięk w domostwach, bo jako standardowy element wyposażenia, będące czymś naturalnym, chcianym, pożądanym. I nieważne, czy będzie to „entertainment”, czy „audio”, bo tu nie będzie zaraz żadnego podziału… będziemy po prostu wykorzystywać system w taki sposób, w jaki przyjdzie nam w danej chwili ochota. Stereo? Proszę. Multichannel? Proszę bardzo. Ma być dyskretnie? Coś na uszy z ANC (Sonos pracuje nad swoimi nausznikami, będzie systemowo, będzie mesh, do domu, już się ustawiam w kolejce). Ma być w dowolnej lokalizacji, także poza chałupą? Nie ma problemu. Sterowane głosowo (oczywista, oczywistość) – jak najbardziej.

Tu jeszcze widoczny, w tradycyjny sposób na stoliku, integruje Amp czarny krążek ze strefami, z korekcją, z różnymi efektorami

Tak, piszę o tym wszystkim w związku z zapowiedzianym pojawieniem się Sonos-a Amp-a. To produkt już nie z pogranicza. To Hi-Fi. Tyle że jutra. To coś, co (Amazon też taki produkt zaoferował, chciał to zrobić Google – nie wyszło z Q, ale nie zdziwię się, jak do tego jeszcze powróci) ładnie nam się zazębia (?) z poważnym graniem, z dobrą jakością, z systemem audio z aspiracjami (do nie plumkania w tle, a grania na odpowiednio wysokim poziomie jakościowym, gdzie słuchanie nie jest ordynarnym konsumowaniem, a czymś więcej…). Powyższy produkt przetestuję bardzo dokładnie. Przetestuję go właśnie dlatego dokładnie, bo widzę w nim i całym ekosystemie (wprowadzanym właśnie i planowanym) tego producenta to, co wpisuje się we wspomniane powyżej zmiany, metamorfozę jaką przechodzi cała dzisiejsza branża elektroniki konsumenckiej z całym segmentem audio, który jest w centrum naszych zainteresowań.

Różne typy wieszadełek, rack… po to by schować, względnie powiesić, względnie zaskoczyć estetycznie… to jest stereo? Multichannel? To na ścianie coś?

 

Rack, czy raczej coś pod tego typu zabudowę, coś na ścianę (z maskownicą) oraz coś do mebla, drzwi, zamknięcia z szybkozłączką (celem natychmiastowego wypięcia).
To jest właśnie „No-Fi” 

Głośniki instalacyjne, pasywne, możliwość malowania membran na dowolny kolor, zanikanie efektorów, źródeł, wtapianie się w tło… to nie jest jeden z trendów, to moi drodzy główny trend i jak za chwilę zobaczycie, coś co związane jest z całym obecnym kierunkiem, w którym podążają firmy technologiczne. Znikające ekrany (rolujące się, przypominające obraz naścienny), wyrugowanie nośników fizycznych, źródeł wizyjnych, gdy stream zastępuję wszystko, co do tej pory zajmowało miejsce plus możliwość (już za moment) przyjmowania przez wyświetlacze absolutnie dowolnej formy. Mhm. To się dzieje w AV, to się wpisuje w zanikanie audio klamotów, ich wygumkowanie, wtopienie. Sonos dokładnie idzie w tym kierunku, dokładnie w tym. Sonos + Sonance. Wcześniej zapowiadane Sonos + Ikea. A przecież to dopiero początek…

Sufit

Ściana

Trawka… znaczy patio, ogród

 

Sonos Amp to małe coś, ale też duże coś. Małe, bo małe gabarytowo, do umiejscowienia dosłownie gdziekolwiek, czy lepiej – ukrycia. To integra, tak, ale taka, której obsługa jest albo w pełni zautomatyzowana (AI), albo w pełni zdalnie zawiadywana, bez konieczności fizycznego kontaktu. Chowamy w ciemnej szafie, podwieszając, chowamy za ekranem (VESA), chowamy w rackowej skrzynce (na sztuk 4), no znikamy. To jest małe, lekkie, zimne, energooszczędne, nie wymagające przestrzeni, wentylacji, no takie zupełnie niewymagające. Popatrzcie na poniższe obrazki. Widzicie? To właśnie Future-Fi, ale może właśnie bardziej No-Fi. Jest, ale nie ma. Wszystko dzieje się na jakimś ekranie, dźwięk sobie swobodnie płynie, ale tak jakby grało całe pomieszczenie. Nie ma widocznych kolumn, bo głośniki (instalacyjne, pasywne) są wbudowane w ściany, sufity, podłogi (przesadziłem ;-) ), gra nam chałupa. System koryguje mody, weryfikuje w czasie rzeczywistym problemy akustyczne lokalizacji, tak aby dźwięk był najlepszy jaki może (tu i teraz) być.

Gdzie to Fi nam się podziało, aaa… za ekranem się podziało

Może być i VESA. Zintegrowane? Mhm. HDMI ARC i już…

Sonos Amp – jak go reklamują – ma być future-proof. I będzie. Przy takim wsparciu (ciągłym, wielo-wielo-wielo-letnim) będzie podążał za nowinkami, integrował lepiej od każdego „tradycyjnego”, nawet nowoczesnego audio systemu w klasycznej formie i formule. To samo będzie można powiedzieć o rozwiązaniach innych, dużo większych firm, gigantów technologicznych, względnie firm z branży audio, które zawiążą ścisłą współpracę z największymi przedsiębiorstwami IT – to, na marginesie, już się dzisiaj dzieje, już się odbywa. Mówimy tu o otwartej architekturze, gdzie spoiwem jest kod i ten kod będzie wyznaczał granice (precyzyjnie – umowną granicę, bo w słowniku informatyka nie ma słowa „niemożliwe”). Trzeba się z tym pogodzić i przyjąć do wiadomości, że w tym kierunku, właśnie tym to zmierza.

Tylko tyle i AŻ tyle – odczepy na kabel nieuzbrojony, względnie widły, albo (po zdemontowaniu) @ banany.
Mhm, żenimy z audiofilskim kablem, audiofilską kolumną i te audiofilskie jest już zSonosowane.

Amp ma aż 125W mocy. Takie małe coś. Amp może z każdego analogowego źródła zrobić sonosową końcówkę. Wszystko jedno co tam sobie wepniemy. Co więcej, dzięki integracji (bo AI, to dlatego jest tak ważna, bo będzie działać wszystko, ze wszystkim, docelowo tak będzie), o ile rzecz będzie zdolna do współdziałania na poziomie interfejsów inteligentnych, ta integracja będzie – właśnie – pełna. Także Amp to integra, która (w podobną stronę zmierza opisany niedawno NAD) jest „lepsza” od każdej klasycznej, bo zdolna do faktycznej (pełnej) integracji źródła. A przecież o to tutaj chodzi, nieprawdaż? Przy tej mocy można będzie zintegrować z sonosowym ekosystemem dowolne kolumny, także te wielkie paczki, także te – nie tylko hajfajowe – ale także hajendowe paczki. O jakość, o SQ jakoś jestem dziwnie spokojny, rzecz jasna zweryfikuję dokładnie, poddam krytycznej analizie. Bo ta jakość – wiem, zabrzmi strasznie – da się skorygować, poprawić. Popatrzcie co robi high-endowy Devialet, jak te integry dopasowują się z każdą kolejną wersją firmware z setkami kolumn, gramofonów, źródeł (strumienie). To schodzi niżej. Taka kolej rzeczy.

Wiele stref, stereo… wielogłośnikowo… integrując wszystko co gra, co obraz wyświetla… 

Sonosowa integra to nie liczba pojedyncza, a mnoga. To integry – cztery, osiem, naście…. to cała architektura domowego systemu rozrywki. To dokładnie to, o czym jest we wstępie niniejszego wpisu. To coś dużo większego, dużo bardziej złożonego (ale dla nabywcy, użytkownika banalnie prostego w obsłudze i w porównaniu z poprzednim, rozbudowanymi instalacjami, łatwiejsze do instalacji, montażu) od nawet mocno rozbudowanego, klasycznego audio toru. To inna jakość. Wiele skrzynek co się łączy, gra w zależności od naszego widzimisię. Chcę stereo… chcę multi… chcę strefy… chcę… Dlatego rackowe skrzynki, dlatego instalacja w szafkach, zabudowie, w meblach, dlatego instalacyjne głośniki.

Ktoś powie, ale no jak, jak to ma zagrać jak z doskonałej, wielgachnej, pięknej kolumny (sztuk dwie), co to zajmuje pół salonu (właściwie to cały, biorąc pod uwagę adaptację tradycyjną pomieszczenia). Niedowiarkom zalecam sprawdzenie jak radzą sobie instalacje ww. typu, co robi korekcja w czasie rzeczywistym, co potrafi dzisiejsze oprogramowania (Dirac). To jest wstęp do No-Fi i to wstęp, który każe zdefiniować system audio na nowo. Jako coś zupełnie odmiennego w formie od tego, co dzisiaj (jeszcze często) okupuje salony, gabinety.

Amp to nie skrzynka, a skrzynki, których „nie ma”. To zespół. Może być stereo, może być multichannel, wiele stref. Ma to, to interfejsy sieciowe* (głównie i właściwie tylko, choć via HDMI możecie sobie coś cyfrowo podpinać, jest taka opcja za pośrednictwem przejściówki na światłowód), ma wyjście na suba. Tak, niskotonowca sobie tutaj integrujemy z sonosowym ekosystemem i to integrujemy w pełni. Do muzyki, do kina, do rozrywki.. na co mamy ochotę w danej chwili. I o to chodzi moi drodzy, o to chodzi. Nie ma mikrofonów Amp (nie dziwne, w szafce ma być zamknięte, co nie?), ale reszta ekosystemu je ma (np. One, np. Beam) i AI steruje, włącza, wyłącza, komendami głosowymi zawiaduje. Wystarczy jeden taki głośnik w chałupie i wszystkie urządzenia Sonosa już pod tym AI podpięte są. Podobnie jak z alternatywnym dla firmowego systemu protokołem transmisji (AirPlay 2), który też staje się dostępny na wszystkim, nawet na starym i natywnie nie wyposażonym w te nowości. To się nazywa, właśnie, integracja. Telewizory na wyścigi otrzymują asystentów, Sonos jako jedyny będzie miał niebawem pod jednym dachem dwie AI (Google zaraz oraz Amazon już od dawna), pozwoli to czy pozwala to już teraz na czerpanie korzyści z najbardziej naturalnego sposobu interakcji człowiek – maszyna.

Możliwości? Nieograniczone. Dostęp do źródeł? Nieograniczony. Jakość? No właśnie – jakość. O jakości wypowiem się, jak ten Amp podpięty nam w salonie zagra. Podpięty do klasycznych, tradycyjnych, wielodrożnych zestawów głośnikowych: do dużych podłogówek, do sporych podstawek, do niewielkich monitorów bliskiego pola. Będzie grał w stereo, ale będzie też z subem dodatkowo (2.1) i w kinie (wielokanałowo, przy czym zarówno w oparciu o sonosowe samograje, jak i tradycyjne, pasywne, zestawy kolumnowe – w mieszanym systemie z dakiem / procesorem dźwiękowym HDMI). Czy będzie to HiFi? Czy będzie to poziom dobrego stereo? Czy za 3 tysiące ten wzmacniacz bezdrutowy (tak go reklamują i mają w sumie słuszność, bo co z tego, że efektory łączymy tu drutem, choć niekoniecznie (bo sonosowe ofc bez druta grają), jak to jest sieciocentryczne, sieciolubne, sieciowe jest od A do Z) to będzie naprawdę COŚ?

Dodajmy do tego, co powyżej, ichni system kalibracji, dodajmy do tego Roon-a (kompatybilność z siecią mesh… jestem ciekaw, czy Amp będzie oferował coś więcej, jako sieciowy, bezprzewodowy audio hub… intrygujące), dodajmy do tego inne oprogramowanie, które otrzymało wsparcie dla ekosystemu Sonosa (vide Vox Player). Jak sami widzicie, Amp może być czymś bardzo, bardzo dużym, mimo że taki mały, malutki, znikający wręcz (bo jw. da się) z pola widzenia. To wg. mnie najważniejszy produkt Sonosa (w tym roku) oraz jedna z ważniejszych premier w branży (…audio). Jak dodamy do tego, co powyżej, plany wprowadzenia rozwiązania pod dźwięk obiektowy (mhm) oraz własnych słuchawek bezdrutowych (mhm) to wiedzmy, że coś się dzieje. Duże coś.

* sieć mesh to brak interferencji, to podłącz i używaj (a nie konfiguruj), to brak problemów z instalacją

PS. Ruszyła właśnie przedsprzedaż. Amp to jw. 2999 pln mniej w portfelu. Dużo? Mało? Niełatwo odpowiedzieć, szczególnie bez zrozumienia z czym mamy tu do czynienia.

audioEverest: Matrix X-Sabre Pro MQA, X-SPDIF 2 (I2S) & element H

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_0777

Od wczoraj cieszę się jak dziecko, które znalazło wymarzoną zabawkę pod drzewkiem. Topowy tor Matrix Audio: najnowszy flagowy przetwornik X-Sabre Pro* MQA z przetestowanym już konwerterem cyfrowym X-SPDIF 2 (oczywiście jedziemy via I2S, bo to daje wymierne korzyści soniczne) plus dwa elementy prosto z fabryki – karta z dedykowanym kontrolerem USB pod audio, dodatkowo wyposażona w zegary femto, element H (nowa wersja X-Hi, przetestowanej przez nas niedawno), plus najnowszy, firmowy kabel USB. Drugi firmowy znajdziecie w komplecie z konwerterem cyfrowym, ale to mimo podobnego wyglądu (@ pierwszy rzut oka) inne przewody… ten nowy to gruby sznurek ze znakomitymi, mocarnymi gniazdami. Pewnie wołają jakieś chore pieniądze za to, od razu nasuwa się taka myśl, i tu zdziwienie – nie, nie wołają, choć parę stów kosztuje (480zł za 1.2m). Wiecie, jakie mam zdanie o kablach USB – używam przewodów Supry, które uważam za wystarczające. No ale mamy ten kabelek to obadamy.

No i prawidłowo. W końcu bez kombinacji alpejskich mamy te DSD512 na liczniku (all PCM), w przypadku DSD też podnosi do tej wartości, inaczej dzieje się z MQA – tutaj origami hardwareowo dekodowane, nie ma konwersji PCM-DSD, tylko odtwarza się MQA (niczego nie musimy zmieniać w ustawieniach, z automatu tak się dzieje). Według mnie konwersja do postaci 1 bitowej o takich jw. parametrach pozwala uzyskać wyraźny progres w zakresie SQ, poniżej opisałem jak to słyszę (w recenzji będzie ofc więcej na temat)

Oczywiście to, co od razu przyszło mi do głowy, to microRendu podpięty tym nowym sznurkiem do X-SPDIF i następnie via HDMI (I2S) połączony z X-Sabre Pro MQA edition. Jak pomyślałem, tak i zrobiłem. I od wczoraj nie wychodzę z salonu. Słucham z rozdziawioną buzią, słucham w konwersji PCM @DSD512 i już wiem, jak należy słuchać plików. To kropka nad i. Ostateczny szlif. Kwestia preferencji? Być może, ale też analogowa patyna, całkowicie płynne, bez cienia cyfrowego nalotu, plastyczne, wypełniające całe pomieszczenie doskonałym jakościowo dźwiękiem granie to jest właśnie coś, czego możecie się tutaj spodziewać. I to nie w high-endowych okolicznościach, w sensie że tutaj na mocno typowym torze HiFi, który jednakowoż brzmi najlepiej jak tylko pamięcią sięgnę, bez względu na to, co wcześniej było do niego podpinane. Tak, mam tu na myśli także najdroższe klamoty Auralica, Schiita, M2Techa, Myteka i co tam jeszcze się przewinęło. microRendu jako end-point Roon-a (Roon Ready) gra na topowym secie Matrix Audio z aktywnymi, studyjnymi monitorami ESIO (Aaa! Jak to gra!) symetrycznie via XLR spiętymi z dakiem oraz na NADach (budżetowym 315BEE oraz dzielonym systemie, bardzo nielubianym przez sąsiadów, których – korzystając z okazji – serdecznie pozdrawiam, bez cienia złośliwości). Jest niesamowity flow, wszystko poukładane, po prostu siedzimy, słuchamy i zapominamy o bożym świecie. Aha, MQA przy dekodowaniu hardwareowym brzmi tak, jak MQA przy dekodowaniu softwareowym. W tak świetnie brzmiącym torze, brzmi bardzo dobrze, przy czym na razie trudno mi usłyszeć jakikolwiek progres wynikający z odpakowania „mastera” w trzewiach DACa.

Na X-SPDIF pali się biała dioda? No to DSD512 leci :) Widać, dokładnie że nowa wersja X-Sabre Pro ma wygodnie podniesiony tył (z przyłączami) względem frontu. Ułatwi to instalacje kabli, fajnie wygląda, można stawiać bez obaw jakiegoś miniaturowego end-pointa PC na górze. Przy czym ta góra ciepła się robi.
Spięte firmowym USB z microRendu oraz HQ HDMI (konwerter-DAC), dźwięk leci via I2S 

Nowa wersja X-Sabre Pro to nie tylko MQA. Producent wprowadził trochę zmian. Pierwszą, jaka się rzuca w oczy, to lekkie uniesienie tylnej części obudowy w stosunku do frontu. Ułatwia to manewry kablowe, tylna – doskonałej jakości – nóżka/podstawka (są trzy w sumie) jest wyższa. Wydaje się, że kąty działania czujki IR (operowanie pilotem) są szersze, lepiej, łatwiej steruje się za pośrednictwem dołączonego sterownika na podczerwień. W komplecie mamy także nieco lepszy, od wcześniej dodawanego, kabel USB. Do maszyny podpięte są aż trzy end-pointy:

  • wspomniane microRendu z PSU CIAudio via X-SPDIF 2 (I2S / DSD512)
  • GIADA F105D bezpośrednio optykiem z dakiem
  • nasz terminal HP z wolnym slotem PCI-e, gdzie wylądowała element H (z własnym PSU – Creative), podpięte bezpośrednio USB z dakiem

Mamy zatem porównanie trzech różnych, bardzo odmiennych PC, pracujących pod kontrolą różnych systemów operacyjnych (sonicOrbiter / Win & Daphile / Linux… a dojdzie jeszcze Roopiee z Malinką), grających via Roon z DSP, bez DSP, z HQPlayerem i bez tego pluginu, poza tym katować będziemy te front-endy w innych scenariuszach softwareowych: samodzielnie Daphile (LMS), JRiver wreszcie owtyczkowany foobar. Najbliższe 2-3 tygodnie będą bardzo pracowite. I już się cieszę, bo to co słyszę bardzo mi podchodzi, oj bardzo. Pewnie jakiś wpływ na to (zostanie to zweryfikowane) może mieć także, dodatkowa, lekka adaptacja akustyczna. Wcześniej głównie skupiłem się na ścianie za kolumnami (kasetony z odpowiednim wkładem, gdzie uwzględniono w projekcie nie tylko wpuszczane w ścianę drzwi, ale właśnie adaptacje akustyczną) i przeciwległej (półki z książkami) plus – standardowo – dywanik. Tym razem dołączyły do kompletu dwa mobilne panele akustyczne, duże, takie 120cm x 60cm x 20cm, które ekranują po bokach, przy czym najistotniejsze było zasłonięcie szklanych drzwi balkonowych. Nie da się tego zrobić na stałe, stąd panele są mobilne (na kółkach, jeszcze nie zamontowanych). Co pozostaje? Pułapki basowe i – może – jeszcze sufit.

MQA edition

Karta element H to, jak wspomniałem, X-Hi tylko – potencjalnie – jeszcze lepiej. Lepiej, bo zastosowano precyzyjne zegary femto i wraz z separacją od wnętrza PC, zewnętrznym zasilaniem, dedykowaną linią tylko na dane audio (PCI-e, brak współdzielenia), mamy interfejs dostosowany konkretnie pod nasze potrzeby. Zobaczymy, czy i na ile te dodatki robią robotę, dają realny progres. Karta zamontowana w naszym testowym terminalu (mamy dwa takie) została bezproblemowo wykryta pod Linuksem (Debian, jedna z zalecanych dystrybucji przez Roon Labs.). Linkujemy z X-Sabre Pro MQA bezpośrednio via USB, ale też sprawdzę tego end-pointa w opcji I2S (via X-SPDIF 2). Sprawdziłem, póki co, poprawność instalacji i współpracy via Roon Bridge z Core, o dźwięku jeszcze niewiele mogę napisać, bo jw. słuchane jest na okrągło z microRendu – jak na razie ;-)

Firmowy kabel USB / X-SPDIF 2 / element H

Wreszcie dwusystemowa GIADA, wcześniej ten audio PC grał sobie na HDMI DACu LIGAWO (patrz wpis), teraz będzie po optyku (nadal) strumienie odtwarzał tyle, że z topowym dakiem Matrixa. Porównam, sprawdzę jak się takie bezpośrednie wpięcie ma do pośrednika (X-SPDIF 2) tj. USB z konwersją TOSLINK do DACa. Listę opcji uzupełni jeszcze streamer Sqeezebox Touch via USB – coax (znowu via konwerter) oraz transporty płytowe NADa i TEACa (też coax, tyle że – co oczywiste – bezpośrednio wpięty pod X-Sabre Pro). Ufff! Jest co testować, jak sami widzicie. Chcę ponadto poeksperymentować z macOSem (Core tj. iMac podpięty via thunderbolt ze stacją bazową Elgato i następnie USB z topowym przetwornikiem Matrix-a bezpośrednio oraz pośrednio, dodatkowo z konwerterem), sprawdzić, czy da się wymusić native > DSD256 dla takiej konfiguracji. Ma w tym pomóc HQPlayer zintegrowany z Roonem. W zakresie hardware takie coś obecnie możliwe jest wyłącznie za pośrednictwem elektroniki exaSound, z własnym, dedykowanym sterownikiem (w 99% wypadków pod macOSem żadnego sterownika nie potrzebujecie). Najnowszy Korg Nu-1 (muszę tę maszynę wytrzasnąć skądś, problem jest taki, że na razie nie ma żadnej dystrybucji, nawet wersji na 230/240V nie ma, jest tylko 110V) też jest DSD256 maksymalnie, ale tam, podobnie jak w exa, mamy dedykowany sterownik pod uniksowy system operacyjny.

A tu całość, co przyleciała, za moment podpięta i bez przerwy słuchana…

Zła informacja odnośnie eGreata. Nadal czekamy na X20Pro. Teraz mają tam swoje święta (chiński, nowy rok) i ni cholery nie da się nic załatwić. Także przepraszam, ale nie z naszej winy, klamot strumieniujący na „turbopropsie” ;-) musi poczekać, bo nie dojechał. Fajnie, że będzie można niebawem sprawdzić możliwości wyżej opisanego na którejś z nowych konstrukcji Pylona. Mają przesłać do testowania albo nowe monitory, albo Ruby (podłogówki), a może nawet jakiegoś najnowszego high-endowca. Siak czy tak, nie będzie tylko starych znajomych (Topazy i Sapphire), ale coś jw. nowego. Na pasywnych gra świetnie btw, ale to co się dzieje na studyjnych, aktywnych monitorach to kosmos. Chyba muszę przemyśleć kwestię, czy naprawdę trzeba trzymać tyle elektroniki, zagracać przestrzeń, jak to aktywne potrafi TAK GRAĆ. Mmm!

Zapraszam do bardzo rozbudowanej galerii z opisem…

* test flagowego modelu przetwornika Matrix Audio bez dekodera origami opublikowane wcześniej na HDO tutaj i tu

» Czytaj dalej

GIADA F105D: dwusystemowy end-point PC z Win/Daphile w redakcji

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20190125_102445992_iOS

Kontynuujemy cykl „w poszukiwaniu optymalnego end-pointa PC”, najlepszego komputerowego źródła muzycznych zer i jedynek. Tym razem do redakcji trafił bardzo ciekawy model kompaktowego peceta, wielkości dwóch leżących jedno, na drugim, opakowań płyt DVD. Mały, ale jakże bogato wyposażony, z bardzo dużym potencjałem (w praktyce nieograniczonym, wiadomo – jak PC, tyle że tutaj konfiguracja /specyfikacja jest „na bogato”). Firma C4I oferuje ten transport cyfrowy z dwoma zainstalowanymi na osobnych pamięciach półprzewodnikowych (osobno dysk SSD oraz SSD w miniaturowym wariancie M2) systemami operacyjnymi. Jednym z nich jest opisany przez nas jakiś czas temu (m.in. tutaj), znakomity Daphile (bazujący na Logitech Media Server), oparty na specjalnie dostosowanej kompilacji Linux-a (pod audio) oraz Windows 10 z najnowszym CU (Creators Update), co oznacza pełną kompatybilność z UAC 2.0 (pełne wsparcie dla USB 2.0 w przypadku dźwięku, co skutkuje m.in. brakiem konieczności stosowania dodatkowych sterowników po podłączeniu przetworników C/A do komputera).

Grzdyl?

Ano grzdyl

To daje nam ogromne możliwości konfiguracyjne w zakresie wyboru audio platformy – software. Możemy od razu grać via Daphile (sterowanie via webpanel na czymkolwiek, dodatkowo aplikacje mobilne jak choćby iPeng i wiele, wiele innych), możemy grać tradycyjnie via foobar po uruchomieniu systemu MS… możemy też zainstalować, któryś z front-endów: JRiver-a, Audirvanę (od paru miesięcy, o czym wspominałem na łamach, dostępną już nie tylko na macOS, ale także na Win) wreszcie naszego ulubionego Roona. Rzecz jasna w przypadku tego komputerka raczej nie chodzi tutaj o jądro/Core/miejsce egzystowania głównego programu, a pracę w roli końcówki z podpiętym DACzkiem. Czyli, w przypadku Roona będzie to Roon Bridge, w przypadku Daphile również może to być Roon (wybieramy w ustawieniach IP naszego Roon Core)… można też pożenić tego malucha z wieloma DSP oraz systemami korekcji pomieszczenia (software), przy czym polecam tutaj właśnie taki scenariusz – pracę F105D jako końcówki, end-pointa PC.

RS-232, jest też IR

USB w obu standardach oraz SPDIF na bocznej ściance

Rzecz jasna może to być też „standalone player”, samodzielny, autonomiczny (choćby via Daphile, czy przy graniu z foobara), fajnie że już na wstępie mamy fundament pod dobre granie z PC. Sprzęt jest już wstępnie przygotowany, konfigurujemy dodając tylko dane naszych kont (mysquezeebox – Daphile, wszystkie streamingi …nawet Qobuza da się obecnie ze wspomnianym Daphile pożenić, jest odpowiednia wtyczka, Tidale, Spotify’e czy Deezery, SoundCloudy itd) i gra. W przypadku front-endów jest jeszcze prościej, bo po prostu pojawia nam się nowe źródło, nowy transport, wystarczy chwila w ustawieniach pracy końcówki i już. Sam komputerek wyposażony jest w integrę, przy czym karta w GIADA jest nie tylko wielokanałowa, ale jeszcze wyposażona w bardzo rzadkie obecnie, a przydatne, złącze SPDIF (optyk). Możemy zatem wyjść nie tylko via USB z cyfrowym sygnałem na zew. przetwornik. Tak też na wstępie zrobiłem w redakcji, przy okazji sprawdzając jak wypada dźwiękowo opisany niedawno, wielokanałowy DAC HDMI LIGAWO. Ta ciekawa, mocno oryginalna konstrukcja, dysponuje potężną baterią przyłączy cyfrowych (poza HDMI, są aż 3 TOSLINKI oraz pojedynczy coax). Także wychodzimy z tego nano PC via optyk na wielokanałowego DACa. Nietypowo. Kiedyś ten typ wyjścia audio był dość częstym gościem w kartach dźwiękowych PC, obligatoryjnie wyposażone weń były makówki. Dzisiaj praktycznie nikt tego interfejsu nie stosuje, a szkoda. Owszem, sygnału DSD, poza maks DoP64 tutaj nie uświadczymy, ale można spokojnie grać 24/192, co jest w 99% przypadków w pełni wystarczające.

Dzisiaj rzadkość, wychodzimy optykiem z PC

Niektórzy mówią, że jak optycznie, to (taka gradacja, często spotykana w opisach, recenzjach sprzętu) gorzej od innych metod przesyłu sygnału cyfrowego audio. Nierzadko tak to właśnie wyglądało, ale nie zawsze, nie w każdej konfiguracji sprzętowej, obecnie zaś można czasami mocno się zdziwić jak światłowód dobrze nam gra (najnowsze „optyczne” Rendu najlepszym tego dowodem btw). Właśnie Rendu, kończę testowanie i nasz cykl niebawem zostanie uzupełniony o kolejne dwie recenzje. Rendu pokazał się z jak najlepszej strony, ale nic więcej nie napiszę, w artykule przeczytacie jak dobra to rzecz. W przypadku F105D nie mamy aż tak wyspecjalizowanego produktu, ale dzięki uniwersalności, otwartej architekturze, paru bardzo rzadko spotykanym elementom, ten kompaktowy PC może stanowić świetną bazę dla dobrego jakościowo, komputerowego transportu. Poza SPDIF komputerek dysponuje pokaźną baterią złącz, zupełnie nietypową w takiej, zminiaturyzowanej konstrukcji. Co my tu mamy? Ano mamy dwa gigabitowe porty LAN, mamy komplet wyjść wizyjnych (VGA, HDMI oraz DP), mamy niezbędne w wielu aplikacjach domowej automatyki gniazdo szeregowe RS-232. Nieźle. Do tego dochodzą porty USB, zarówno 2.0 jak i 3.0 w liczbie sześciu i gniazdo dla antenki wbudowanej wewnątrz, bezprzewodowej sieciówki (ac). W komplecie jest też BT 4.0 (słuchawki, sterowanie) oraz IR (kontrola z np. uniwersalnego pilota). Do tego wszystkiego wspomniane przyłącza zostały ergonomicznie rozmieszczone na trzech ściankach (tylna oraz boczne) obudowy komputera.

Szybka konfiguracja, to naprawdę zajmie 5 minut maksymalnie, nie więcej, potem można już to, co powyżej, na stałe odłączyć

No to go! Podłączone do LIGAWO, wybieramy 1 optyka i gra muzyka :-)

Dzięki pamięci półprzewodnikowej, pasywnemu chłodzeniu, F105D to bezgłośna końcówka, sprzęt dostosowany do bezobsługowej pracy 24/7. Połączenie czterordzeniowej, niskonapięciowej jednostki Intela z SSD oraz 6GB RAMu jest więcej niż wystarczające, patrząc zarówno przez pryzmat end-pointa, jak i samodzielnego, komputerowego odtwarzacza audio. Z tego, co zauważyłem na wstępie, PC podczas pracy jest dość ciepły, także trzeba zapewnić mu przestrzeń, warto też zamaskować jedyną diodę na froncie obudowy… świeci bardzo mocno (właściwie są to dwie diody: zielona oraz bursztynowa, informujące nas o działaniu systemu oraz pracy dysku/ów). W komplecie otrzymujemy solidny zasilacz zewnętrzny, myślę że wystarczający w tej aplikacji – jak komuś mało, może zamówić wyspecjalizowaną „elektrownię” od Tomanka, albo któregoś z zachodnich, czy azjatyckich producentów.

RAAT end-point, wychodzimy TOSLINKiem na resztę toru

Względnie możemy wcisnąć podczas uruchamiania F12 i odpalić Daphile

Poniżej prezentuję rozbudowaną (bardzo) fotogalerię z opisem, po pierwszych testach, zarówno pod Roonem, jak i Daphile, a to nie wyczerpuje tematu, bo komputerek popracuje także pod JRiverem oraz z Audirvaną (recenzja F105D będzie zawierała także porównanie software jw). Jakby tego było mało, w przygotowaniu jest jeszcze opis end-pointa opartego na Malinie oraz produkty Pink Faun (wykorzystamy tutaj, bo chodzi m.in. o karty rozszerzeń z I2S, nasze terminale HP, robiące u mnie na co dzień za end-pointy). Aha, no i będzie zapowiadany duet Element X (nowa wersja karty X-Hi z femto) oraz X-Sabre Pro MQA edition. Komputerowo w opór! ;-)

» Czytaj dalej

Dalej nie szukam? Wyczynowy zestaw X-SPDIF 2 & X-Sabre PRO. Wow!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20180824_095837063_iOS

Do redakcji trafił topowy zestaw Matriksa, składający się z konwertera cyfrowego X-SPDIF 2 (patrz test poprzednika) oraz przetestowanego u nas wcześniej, znakomitego, X-Sabre Pro. Oba urządzenia doskonale się uzupełniają, tworząc coś, co po kilkudziesięciu godzinach maglowania, mogę określić jako najlepszy system PC Audio wyciągający dźwięk z komputerowej magistrali USB. Najlepszy jaki dane mi było podpinać do redakcyjnego sprzętu. Słowo klucz: IIS. HDMI. Native pod macOSem (tego nie oferuje Wam Jabłko, tutaj jest to możliwe!). Konwersja w locie PCM do DSD256/512. Możliwość konfiguracji IIS w konwerterze, konfiguracji pozwalającej na zoptymalizowanie pracy tego mocno egzotycznego (i nie standaryzowanego!) sposobu transmisji sygnału. Tak. Konwerter X-SPDIF 2 jest (obok opisanej karty X-Hi) kolejnym, niezwykle wartościowym elementem toru, wyczynowego toru opartego na komputerze/streamerze. Te „akcesoria” świetnie ze sobą współgrają, oferując jakość jakiej nie doświadczyłem, grając via USB z komputera. Głównie słuchałem na makówce, zachwycając się dźwiękiem odtwarzanym via ROON na takim secie:

  • konwerter cyfra-cyfra Matrix X-SPDIF 2 (tryb: native, tryb niskie opóźnienia… opis poniżej) konwertujący sygnał USB na IIS
  • przetwornik C/A X-Sabre Pro @ IIS, natywnie konwersja PCM do 11.2MHz (DSD256), w przypadku alt. zestawu z PC i X-Hi nawet DSD512 (natywnie, bez omijania ograniczeń OS, jak w przypadku macOSa, na co pozwala konwerter)
  • wzmacniacz dzielony, słuchawkowy na bańkach Woo Audio WA7 fireflies (w roli wzmacniacza, analogowo spięty z X-Sabre)
  • słuchawy HiFiMAN Ananda & Audeze LCD-3
Taki obrazek pod macOSem.
Da się takie coś uzyskać, ale tylko ze specjalnym sterownikiem (Korg* takie coś oferuje i chyba tylko on), jabłkowy system umożliwia tylko i wyłącznie tryb DoP (konwersja z PCM i maks. DSD256, zazwyczaj tylko DSD128)
 

* nasz redakcyjny, opisany na łamach, end-point pecetowy Fooko PC (MINIX Z64) gra sobie na co dzień via KORG (Roon/Bridge), konwertując w locie @ DSD128 (więcej DS-DAC-100 nie oferuje). Znakomicie się to sprawdza, ale jw. to wstęp do tego, co można uzyskać „grając po bicie”, przy czym nie zapominajmy, że podstawą takiego systemu MUSI być bardzo wydajny rdzeń tj. szybki komputer, oparty na wielordzeniowych, układach Core lub np. Ryzen, z dużą ilością pamięci operacyjnej.

Całość podpięta pod tomankową listwę z blokerem (TAP-8), spięta okablowaniem Supry, ponadto wykorzystałem najkrótszy przewód HDMI jaki udało mi zdobyć. I co? I nie mogę ruszyć się z fotela. A to jeszcze nie wszystko, bo jw. czeka mnie dłuższy odsłuch na PC z zamontowaną kartą X-Hi. Czytaj kompletne rozwiązanie, złożone z uzupełniających się, jak wspomniałem, elementów, tworzących wyczynowy tor z PC …poniżej 10 tysięcy złotych (oczywiście mam tu na myśli wyłącznie to, co nam te zera i jedynki przekształca na postać analogową z komputera). To – biorąc pod uwagę pierwsze odsłuchy – bardzo niewiele, w kontekście dużo droższych streamerów, DACów, wręcz okazyjnie mało. Mówimy tu, raz jeszcze podkreślam, o unikalnym, nie mającym specjalnie odpowiednika (na rynku trudno znaleźć takie urządzenia, jest ich mało i są dużo, znacznie droższe) systemie, który w zakresie SQ przewyższa wszystko, co do tej pory stało w redakcji. Więcej, nie przypominam sobie, by cokolwiek grającego via USB, kiedykolwiek, zrobiło na mnie TAKIE wrażenie. Rzecz jasna można zamiast wspomnianego WA7 podpiąć coś umownie lepszego, dokonać jakiś zmian w okablowaniu, ale to co usłyszycie za pośrednictwem tych dwóch skrzynek (plus, opcjonalnie, karty) będzie niebywale mocnym przeżyciem, czymś co wzruszy dotychczasową wiedzę na temat tego, co można z komputera, z pliku, a czego (zdawało się) nie można. Może dlatego tak, najlepiej, najdoskonalej, bo właśnie te nasze granie z magistrali komputerowej w takim setupie, w praktyce omija najpoważniejsze wady takiego rozwiązania (powszechnie znane niedoskonałości interfejsu USB w aplikacji audio) i w praktyce korzystamy z wielopasmowej autostrady (IIS), nasz DAC działa w innej domenie, konwersja sygnału wprowadza zatem nowe okoliczności. Zupełnie inne. Pokrywa się to z wcześniejszymi doświadczeniami (USB @ …, albo alternatywa tj. piorun).

No dobrze, to popatrzmy co tu się zadziało:

» Czytaj dalej

Testujemy nowe planary HiFiMAN ANANDA… kolejne objawienie po Sundara?

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_9201

Nawiązują do najdroższych. Konstrukcyjnie i designersko. ANANDA. Coraz bardziej podoba mi się kierunek, jaki obrał HiFiMAN ostatnio. Coraz bardziej. Poza jakimiś stratosferycznymi systemami słuchawkowymi (nie tylko ortodynamicznymi, ale także elektrostatami) firma w najnowszej generacji swoich produktów upraszcza ofertę, jednocześnie uskuteczniając progres. Wyraźny progres w zakresie SQ oraz ergonomii. Zachwycałem się Sundarami (i podtrzymuję te zachwyty, z czasem tylko się utwierdziłem we własnych spostrzeżeniach – to wybitne słuchawki, jedna z najlepszych propozycji w okolicach 2k, o ile nie najlepsza), teraz kolej na kolejną, świeżutką nowość: ANANDA. Cena razy dwa i od razu nasuwa się pytanie: co w zamian. Powiem Wam, po parunastu godzinach słuchania …temperatury takie, że najlepiej idzie w nocy, a w nocy, cóż godziny lecą i tak wciągnęło to słuchanie, że no właśnie… wstępnie mogę napisać tak: zejście z poziomu ponad 10k za HE-1000 do mniej niż połowy tej sumy, przy lepszej ergonomii i (przede wszystkim) dużo większej uniwersalności. Te słuchawki nie tylko da się spokojnie wysterować dowolnym, stacjonarnym ampem, mobilnym ampem dowolnym, ale bez żadnych „ale” można podłączać do handheldów, z zastrzeżeniem że ofc nie z każdym absolutnie nam te nauszniki zagrają. Podobnie jak w Sundara, ale na poziomie – ehhhhh – lepszym. Brzmieniowo lepszym. Do szybkości, precyzji dochodzi niebywała wręcz umiejętność kreowania sceny, jest przestrzeń, jest powietrze i to w dawce dużo większej niż w Sundarach. Tam było dobrze, tu jest lepiej niż dobrze. Ten aspekt wyraźnie w tych słuchawkach wyróżnia się i jak ktoś szuka (dziwne, żeby w planarach nie szukał) „scenicznej swobody” to trafił pod właściwy adres.

To wstępne wnioski. Możliwe, że nie tyle ulegną modyfikacji, a uzupełnieniu o kolejne spostrzeżenia, bo egzemplarz nowy, wprost od producenta i nawet jeżeli wstępnie wygrzewany (a taką procedurę przewiduje HiFiMAN) to może się, jak to często bywa, okazać po kolejnych x-dziesięcu godzinach, że się jeszcze sporo zadzieje. Słuchawki, jak napisałem na początku wpisu, to nawiązanie do niedawnych flagowców. Piszę niedawnych, bo seria 1k była flagowa, a teraz jest jeszcze coś wyżej, ale to wyżej traktowałbym w nieco innych kategoriach (tj. systemowych i już absolutnie wyczynowych, w sumie abstrakcyjnych… bo ciężko mówić o progresie, a o innym położeniu akcentów. Kiedyś rozwinę tę wypowiedź, kiedyś…), a obecnie producent wyraźnie chce powalczyć o masowego klienta, takiego, który może i by wydał więcej, ale granicą będzie dla niego pułap „za najnowszego, flagowego smartfona”. Wszystkie nowe słuchawki mają jak najlepiej radzić sobie w mobile. To raz. Dwa – mają być (i są) bardzo uniwersalne, łatwe, pozwalać się wpiąć w to, co w typowym domu stoi… jakiś wzmacniacz, czy amplituner kina z dużym jackiem? Proszę bardzo. Jakiś kompaktowy system w gabinecie? Nie ma problemu. Jakiś USB daczek działający w opcji „on the go” z laptopem? No oczywiście. Widzę tutaj przemyślaną strategię, gdzie nauszniki mają podążać za rynkowymi trendami w elektronice użytkowej, gdzie kwestie ergonomii, wyglądu są równie ważne co umiejętności brzmieniowe, niż to co dla nas jest najistotniejsze. Zresztą my też zmieniamy nastawienie. Patrzymy na produkty całościowo, oceniamy całościowo i wymagamy więcej.

Ból głowy u konkurencji. Nowy wypust planarów na jednym obrazku. Sundara & Ananda

Dopasowana kolorystyka tego co gra na ekranie z tym, co pod ekranem gra ;-)

ANANDA grają przede wszystkim na fantastycznym secie Woo Audio WA7. Lampy, lampami, ale aplikacja w tym wypadku jest bliska perfekcji. Dlaczego? Ano dlatego, że to jedna z niewielu konstrukcji, która łączy cyfre z bańką w tak harmonijnie udany sposób. Mamy tutaj precyzję, dynamikę, szybkość, ale mamy też płynność, homogeniczność i obłędną muzykalność (tak, tak – w recenzji wyjaśnię ocb) i to, co stanowi podstawę: w pełnym zakresie pracy potencjometru jest CZARNE TŁO. Nie, że coś, jak na moim maluchu (MiniWatt), że jednak brumi, że jednak blisko końca skali trzeszczy. Nic z tych rzeczy. Jak zaczyna grać, to drga. U nas drga, w środku drga. Pierwszoplanowo Woo, ale nie tylko Woo. Odkrycie i to takie, że nadal szukam szczęki, to wykorzystanie małej integry NuPrime (tam nie ma dziurki dla słuchawek, nie ma) w roli słuchawkowca. Podpinam do routera audio (amp i cztery pary odczepów na kolumny plus 6.3mm jacek) i …szukam szczęki. Trochę się obawiałem, nie tyle odnośnie bezpieczeństwa podpinanych słuchawek, ale znalezienia odpowiedniej skali… czy będzie trzeba jej szukać w wąskim zakresie pracy końcówek? Ano nie! Można jak najbardziej traktować podpięte nauszniki na równi z zestawem kolumnowym (z innymi ampami, bywa różnie, czasami nie ma to sensu). Pełna swoboda manewru gałką i to w tak płynny, tak przyjemnie dopasowany sposób, z pełną, precyzyjną kontrolą. No i ten dźwięk. Ale o tym innym razem. Jakby mało było, jest opcja na XLR, a to dzięki wpiętemu w jeden z odczepów routera, adaptera HiFiMANa (HE-Adapter). Oczywiście, symetrycznie nie będzie, bo i IDA-8 symetryczna nie jest. Poza tym trzeba by skombinować dodatkowy kabel. Właśnie kabel. W komplecie z ANANDA dostajemy dwa, w przezroczystym oplocie, przewody – krótki 3.5mm i długi z bardzo solidnym wtykiem 6.5mm. Od strony muszli idzie obecny standard u HiFiMANa (tu też ujednolicają) – 3.5mm jacki. Niektórzy niemiłosiernie krytykują producenta za dołączone okablowanie. Polemizowałem i polemizuję z taką opinią także w przypadku opisywanych słuchawek. To bardzo dobre, solidne kable, porównując do tego, co daje konkurencja (także to, co używane jest na co dzień w redakcji) czepianie się tego elementu traktowałbym w kategoriach zwykłego, właśnie, czepialstwa. Aha, w roli źródła końcówki PC, pasywne, grają. Obie na terminalach HP (tak, obiecałem osobne artykuły o Daphile i o ROCK i będą, będą), z kartami z dedykowanymi kontrolerami USB na PCI-e (patrz test X-Hi od Matrixa & end-point PC Audio), działające 24/7, we front-endzie Roon (oraz wspomnianym Daphile/LMS). Zewnętrzne zasilanie, brak wentylatorów, pełna bezobsługowość, śmiga to na linuksowych kompilacjach upichconych jw. pod kątem audio. Takie PC mogą swobodnie konkurować z dowolnymi, nawet bardzo drogimi streamerami. Szczególnie, gdy zera z jedynkami konwertuje nam jakiś konkretnie dobry DAC ;-)

Które lepiej, no które? Inaczej…

Słuchawki sprawdzę także w zupełnie innych, salonowych, okolicznościach przyrody. Czekam na powrót DS-DAC-100 Korga oraz TAC-2 ZOOMa. Będzie 1 bit na wyśrubowanie wysokim poziomie (Korg) oraz granie po piorunie (bardzo sobie dużo obiecuje po takim połączeniu, mając w pamięci choćby fantastyczne brzmienie HE-400 na TACu) oraz bezpośrednio z dużego jacka granie z NAD C368. Tam, jak pamiętacie z ostatniego wpisu, mamy integrację NAPRAWDĘ WSZYSTKIEGO JAK LECI, także ANANDA nie tylko lizną strumienie audio, ale także wideo, także z płyty, także koncerty. Będzie zatem bardzo przekrojowo, fajnie się złożyło że może na takim, oryginalnym, poziomie integrowania całego AV z dostępem do źródeł w ramach JEDNEJ skrzynki. To – wierzcie – robi różnicę. Jak ktoś korzysta z dobrej klasy amplitunera AV, to oczywiście doskonale o tym wie, ale jak tego amplitunera nie ma i nie ma być (u mnie tak to właśnie wygląda, specjalnie tak, choć wiele konstrukcji amplitunerów AV oferuje naprawdę dobry dźwięk, także w stereo) to sprawy się mocno komplikują. Nie muszą, tylko trzeba zainwestować w porządną, najlepiej profesjonalną matrycę z cyfrowymi wyjściami audio. I mamy co trzeba, nawet z obsługą wielokanałowego, jeżeli komuś bardzo zależy. Inaczej. Na wielu skrzynkach, jak te skrzynki i tak okupują szafki, wywołując irytację czynników decyzyjnych. No życie, ale warto imo, będzie także o tym na łamach, jak obiecałem, a póki co garść obrazków z tytułowymi nausznicami.

Dzika rozkosz

Terminale, jeden, ten mocniejszy, na 64bitowym AMD, powędruje jako end-point ROCK/Roon do salonu. Linux w służbie audio.
Optymalne źródło PC, do słuchania bez kompromisów w ciszy i spokoju @ takich ANANDA choćby… dobry AMP/DAC i już.

PS. Jak zobaczycie opakowanie, wyciągnięcie słuchawy, kable, skonfrontujecie to z ceną to wnioski nasuną się same.
PPS. Tak na absolutnym marginesie: dlaczego NAD nie oferuje swoich nowych, bezprzewodowych HP70 poza rodzimą lokalizacją (praktycznie nigdzie indziej się kupić nie da) pozostaje NADa słodką tajemnicą. Poluję i na razie bez rezultatu. A jak wspomniałem kiedyś, musowo…

» Czytaj dalej

Integracja @ nowym poziomie: NAD C368 z modułami MDC @HDO

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20180717_181824652_iOS

Ambitnie. Inaczej. Nikt tak tego nie testował. Pewnie nikt nie przetestuje. Poza nami. NAD C368 należy do najnowszej generacji integr Kanadyjczyków. Pisaliśmy o tych klamotach, uwypuklając unikalne możliwości tego sprzętu. No tak, ale gdzie byście nie zajrzeli, przeczytali, wszędzie opisy, testy dotyczą golca, wzmacniacza z tym, co fabryka dała na dzień dobry, bez uwzględnienia tego, co robi KOLOSALNĄ różnicę. W tym zakresie cenowym nikt nie zrobił do tej pory audio klamota, który „ogrania wszystko”. Zapytacie jakie wszystko? Ano wszystko, bo kino łączy się tu płynnie ze stereo, streaming nie jest na poziomie tylko sinozębnym, a nawet nie tylko WiFi/DLNA, czy LAN… nie, tu jest coś więcej. Dzięki modułom możecie stworzyć rozwiązanie KOMPLETNE, takie, które nie wymaga żadnych, powtarzam żadnych dodatków. Bo ma. Montujemy karty w slotach i mamy Roon Ready, mamy obsługę dźwięku w kinie na wysokiem poziomie, a przy tym nie tracimy nic z nowych możliwości w AV. Innymi słowy, możemy skorzystać z wszystkich najnowszych technologii, takich jak dźwięk obiektowy, najnowsze Dolby, wszystko… w samej integrze macie oczywiście samo stereo, ale jest HDMI 2.0, jest CEC, jest ARC – no jest wszystko. Wychodzicie dalej i już te Atmosy, te DTS-Xy i Aury śmigają. Wtedy ofc więcej niż jeden klamot (ale też da się to w pewnym sensie obejść, napiszę więcej w recenzji how to), ale może być po prostu stereo. Budowa systemu wokół jednej skrzynki, integracja wszystkiego jak leci, połączenie A i V …NAD oferuje to już dzisiaj i wiecie co? Oferuje to wszystko bez najmniejszych kompromisów. Nie wierzycie? To poczytajcie dalej…

Najważniejszy, kluczowy, jest jednak moduł sieciowy. Mamy coś, co NAD zrobił niemalże perfekcyjnie. BluOS. Jeden z najlepszych, autorskich systemów opracowanych przez producenta audio. Nie tylko integruje co trzeba, ale daje także elastyczność w wyborze. To bardzo ważne. BluOS jest jw Roon Ready, pozwala korzystać ze wszystkich możliwych streamów (nie tylko tego, co daje nam Roon), do tego jest to lekki (bardzo szybko działający, agregujący treści) front-end w formie aplikacji na mobilne (oferują poza iOS oraz Androidem wersję dla Amazona… bardzo rozsądnie, bo AI Alexa, bo cały ekosystem) oraz desktopowej de facto całościowo zamyka nam temat. NAD oferuje także aplikację do sterowania ustawieniami swoich wzmacniaczy (sporo można tam poustawiać, bo i sporo możliwości mamy), komunikującą się via BT (a to teraz standard u NADa). Jakby tego było mało moduł sinozębny w C368 może nie tylko przyjmować strumienie ze źrodła, ale także zdolny jest je wysyłać. To jest coś, jakby oczywistego, w dzisiejszych czasach, słuchawki bezprzewodowe to znaczące i rosnące udziały w słuchawkowym segmencie audio, ale NIKT poza NADem tego w ten sposób nie zaimplementował. Nadajnik – odbiornik. Sturmieniujemy bez pośrednictwa dodatkowych ustrojstw, wprost ze wzmacniacza, z wszystkich podpiętych do niego źródeł. Integracja bezprzewodowych słuchawek. Bez pośredników. No bajka.

  

Montujemy, montujemy! ;-)

To co powyżej

Tutaj

O tak…

…by cieszyć się takim widokiem. Jest sieć z front-endami, agregacją treści z netu, no i jest kino

Fizyczny montaż modułów to przysłowiowa bułka z masłem. Dla kogoś, kto składał blaszaki, oswojony jest ze slotami, montażem kart rozszerzeń takie coś nie stanowi żadnego wyzwania… na szczęście dla osób z komputerami na bakier instalacja nie powinna być żadnym problemem. Karty wchodzą gładko, są prowadnice, widać że cała koncepcja została przygotowana w taki sposób, by poradził sobie z tym także ktoś, dla kogo elektronika to trochę „czarna magia”. Od strony fizycznej zatem nie widzę problemu. Problem pojawia się dalej. Z modułem HDMI następuje auto-inicjacja i już, ale moduł sieciowy… tu trzeba się trochę napocić. W galerii macie opisane boje, napiszę tylko że producent powinien zmienić opis w instrukcji sugerujący konieczność wykorzystania WiFi (może być LAN), dodatkowo na wyświetlaczu cały proces powinien być w czytelny sposób przedstawiany użytkownikami. Powinien, bo… obecnie nie jest. Jeżeli myślicie, że wystarczy podpiąć kabel LAN i już (w przypadku WiFi, wiadomo, trzeba wybrać, zalogować) to jesteście w błędzie. Wzmak mimo instalacji i identyfikacji modułu nie chciał początkowo zaktywizować MDC. Potem jak już to zrobił, pobrał aktualizację, zainicjował się, rozpoczął pracę, ale… znikła na ekranie zakładka BluOS settings. Na szczęście nastaw można dokonać także w dedykowanej apce, ale funkcjonowanie całości podczas instalacji cechuje pewna przypadkowość & nieprzewidywalność. Do poprawy.

Blu

W C368 mamy dwa sloty dla modułów MDC (w serii Masters możecie jeszcze bardziej rozbudowywać klamoty) i jest to wg. mnie dokładnie tyle, ile trzeba. Dlaczego? Ano w jedną kieszeń kino, w dugą sieć i już. Sama integra ma ponadto aż cztery interfejsy SPDIF, ma gramofonowe pre (bardzo dobrej jakości btw), ma możliwość podpięcia dodatkowych, dwóch źródeł analogowych. Obecnie to aż nadto i fajnie – idealnie pod rozbudowę instalacji, rosnące potrzeby w zakresie integracji źródeł. Możecie zatem spokojnie podpinać dużo, ale też nie wiem za bardzo co… poza fizycznymi nośnikami, można. Bo i po co dublować? W końcu dali nam tu te wszystkie nowości (tak, tak MQA też jest, ehmmm), zresztą sami zobaczcie:

…oprogramowanie to poza wspomnianym Roon-em, o ile z niego korzystamy, (BluOS jest w pełni certyfikowany przez Roon labs. i każdy klamot NADa z BluOSem staje się z automatu Roon Ready), własny kawał kodu. Tak, byłoby bardzo nie-fair nie wspomnieć w zapowiedzi o czymś, co wykorzystałem do samej instalacji modułów, sprawdzenia poprawności działania, wykorzystania jako alternatywy dla pilota IR (duży, uniwersalno-systemowy… bardzo je lubię na marginesie, mam starego HRT i mi wszystko ogarnia, bo NADolub jestem, jak wiecie i sporo tego z logo u nas działa). Mamy dwie apki. Jedna to właśnie zamiennik dla pilota systemowego, komunikujemy via BT i otrzymujemy pełen dostęp do wszystkich nastaw oraz podstawowe sterowanie integrą. Druga to już front-end dla własnego audio OS, dla BluOSa. Poza sterowaniem i ustawianiem parametrów pracy (tu się obie apki poniekąd dublują) mamy agregację treści. I to jest właśnie coś, co stanowić powinno wg. mnie naturalne uzupełnienie dla Roona. Apka jest lepsza (lepszy UI/UX, łatwiejszy, szybszy dostęp do treści) niż to co oferuje przykładowo Auralic. Moim zdaniem może stanowić wzór dla innych producentów jak napisać przejrzysty, lekki, nieprzeładowany niepotrzebnymi bzdetami, oparty na zdrowych zasadach szybkiego dostępu, łatwego nawigowania program do obsługi sieciowego rozwiązania, własnego ekosystemu złożonego z grających w wielu strefach audio klamotów.

BluOS
Roon Ready jest Blu 

Agregujemy wszystkie treści pod Blu

Naprawdę wszystkie

To, co najistotniejsze, to agregacja treści. Tidala pomijamy, bo najlepszą integrację (lepiej się tego stremu używa via Roon niż natywna apka dostępowa do serwisu) oferuje nam Roon, mamy Spotify, mamy Deezera, Qobuza (dla tych co mają taką możliwość, my w Polsce nie mamy… dostały Włochy, dostała Hiszpania, a nas Francuzi olali, mimo obietnic), Pandorę (tu znowu trzeba trochę pokombinować, by to działało, ale da się), iTunes oraz radia internetowe. Rozgłośnie robią o tyle różnicę, że Roon dopiero pracuje nad docelowym modułem „radyjnym”, na razie w tym aspekcie jest nieco siermiężnie (ręczne wpisywanie adresów url), choć streamy hi-res (nie uwierzycie ile tego się wykluło ostatnimi czasy) to naprawdę coś i naprawdę warto dać szansę poczciwemu radiu (no w formie netowej, wiadomo, niekoniecznie już, niestety, gadanej, ale jednak radiu). Można rzecz jasna dużo więcej, będzie o tym zarówno poniżej w galerii, jak i w rozbudowanej formie we właściwej recenzji tytułowego rozwiązania. Także jak najbardziej bardzo, bardzo polecam firmową aplikację, bo uważam że zrobili to #jaknależy. Duży plus za to, bo oprogramowanie to moi drodzy obecnie ważna składowa całości. Musi być dobrze, by ocena wypadła pozytywnie. Ktoś powie – są alternatywy… owszem, da się często, gęsto korzystać z alternatywnych aplikacji, ale brakuje wtedy funkcjonalności, mamy niepełną obsługę, nie ma wg. mnie b. istotnego połączenia h-ware z tym, co umożliwia skorzystanie (w pełni) z możliwości klamota. To musi być ujęte w koherentną całość, musi do siebie pasować. Więcej. Stanowi ważną część całościowego doświadczenia (user experience).

Niektórzy do szczęścia potrzebują jeszcze okładki. Mnie wystarczy informacja tekstowa, ale…
…tu macie moduł wizyjny, na TV albo projektorze mogą być prezentowane treści. Co to oznacza?

Swobodnie można sobie wyobrazić takie coś: dynamiczne tapety, okładki, jakieś fotogalerie z artystami, czy po prostu wideoklipy na wielkim ekranie. W przypadku front-endu Roon trwają pracę nad osobnym strumieniem obrazu na Chromecastach Video, wyświetlanym niezależenie na wielkich displejach. Oczywiście można trzymać okładkę w formie tabletu korzystając z Roon Remote już teraz, ale duży ekran…

Przegenialne… bezprzewodowe słuchawy zlinkowane z NADem w trybie transmitera.
Spore wrażenie robi zasięg transmisji – cała chałupa,
 dwie ściany… bez dropów, czysto, stabilnie.
Można od teraz na bezprzewodowych słuchać wszystkiego co zintegrowane z NADem: strumienie via moduł Blu, kino via HDMI, źródła cyfrowe & analogowe wpięte bezpośrednio… gramofon. Wow!

Sama skrzynka wpisuje się w nowy trend, nowoczesnego designu, jaki od paru lat NAD konsekwentnie wdraża w swoich klamotach. To już nie są czasy tytanowych obudów, klockowatego, prostego jak budowa dłuta, klasycznego projektowania z charakterystycznymi „znakami szczególnymi”, które od zawsze kojarzyły się z NADem (zielone guziki, y’now ;-) ). Nie. Tutaj mamy na wskroś nowoczesną konstrukcję, która mimo że pracuje w klasie D, korzystając pełnymi garściami z doświadczeń Kanadyjczyków na polu super efektywnej energetycznie amplifikacji (własna wersja modułów Hypex UcD), to lubi oddać ciepełko w dużej ilości. Stąd cała góra obudowy to rząd przyjemnie się kojarzących otworów wentylacyjnych ala duży piec (mniam, mniam). Cóż, środek jest nafaszerowany elektroniką, a ta się grzeje, z takimi, jakże miłymi dla melomana geeka (ohohoho ;-) ) akcentami, jak duże radiatory, liczne baterie kondków etc. Duży, kolorowy displej prawdę Wam powie o stanie, o ustawieniach urządzenia, których to ustawień jest niemało. Wszystko jednak ładnie zgrupowane, baaardzo proste w konfigurowaniu i obsłudze… nie ma porównania z wieloma amplitunerami AV, gdzie trzeba się nieźle napocić, żeby w gąszczu funkcji poustawiać co trzeba. Fajnie, że jak to u NADa często bywa, macie odczepy głośnikowe razy dwa, co oznacza, że dokładnie z takimi samymi parametrami jakie ma jedna para, można podpiąć dwa zestawy kolumnowe. Ba, można też skonfigurować integrę pod mono, dając jeszcze więcej mocy w kanał. To wszystko to jednak standard u tego producenta, zawsze można było liczyć, w klasycznej linii, na takie udogodnienia.

Klasyka. Dosłownie i w przenośni

Harmonijnie łączą się tutaj z nowoczesnością, z czymś w awangardzie postępu, jak widać na załączonym obrazku

…i jeszcze ta wizja w najnowszym wypuście, ultra wypuście

Zapraszam do rozbudowanej galerii tytułowej: cyfrowej hybrydy z je….ciem. To poniżej to tylko wycinek tego, co będzie w recenzji, w końcu kompleksowe to, wielowątkowe, gdzie wizja spotka muzykę, gdzie kino nabierze dodatkowego, brzmieniowego sznytu, a audio… cóż, audio będzie oczywiście na pierwszym miejscu, przy czym tutaj w ramach front-endu, w rozbudowanym systemie multistrefowym. Kompletnym rozwiązaniu, nie połowicznym, nie kompromisowym, nie że „tego się nie da”, albo trzeba mnożyć byty. Wszystko w jednym na unikalnym poziomie. I na koniec: gra jak NAD. Mimo że D-e, mimo że takie hipernowoczesne, to właśnie gra tak, jak przyzwyczaiła nas marka. Gra swobodnie, gra płynnie i niezwykle muzykalnie gra. Lubimy? No jasne, że lubimy.

Strumienie z sieci plus obraz. Kwintesencja projektu integracji wszystkiego by NAD

Mhm

Więcej:

» Czytaj dalej

Co za wzmak! Nausznikowy amp Cayin iHA-6 & DAC: iDAC-6. Recenzja

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20170511_102054990_iOS

Powracamy do słuchawek z konkretnym setem złożonym z dwóch skrzynek firmy Cayin (patrz nasze recenzje mobilnej audio elektroniki: DAPa N6 oraz przenośnego zestawu amp+DAC tego producenta). W przypadku tytułowego, stacjonarnego kompletu mamy ambitny pomysł na docelowe rozwiązanie pod każde nauszniki, nawet te najtrudniejsze, nawet te najbardziej topowe, najlepsze, jakie są obecnie na rynku. Całość dopasowana stylistycznie, kompaktowa, może stanowić alternatywę dla wielu znacznie droższych high-endowych ampDACów, tudzież dzielonych (jak testowany) systemów amp osobno, DAC osobno. Nie przekraczamy ceny 5k za skrzynkę, producent widzi te produkty raczej na biurku (gabinet) niż w salonie – nie ma zdalnego sterowania, nie ma obsługi na odległość, trzeba tradycyjnie zmieniać, regulować z poziomu klamota. Także raczej na wyciągnięcie ręki, co nie oznacza rzecz jasna, że w salonie się to, to nie sprawdzi. Tyle, że trzeba będzie ruszyć 4 litery z fotela, albo kanapy…

Tu w salonie. Naprawdę może stanowić ozdobę, bardzo się udał designersko projekt tych skrzynek 

Mocno nam się przeciągnęła ta publikacja, nad czym bardzo boleję, ale tak się to poukładało, że kilka razy wypadało nam z kolejki. Obiecywałem parę dni temu, że już już tuż tuż, to wordpress „wyciął” nam numer i trzeba było naprawiać (wykrzaczyły się niektóre artykuły, już jest ok, przepraszam zainteresowanych za to kanji, jakieś bzdety, musiałem przywrócić oryginalną treść publikacji). No nic, takie uroki obecnego funkcjonowania HDO, nie mam na niektóre rzeczy wpływu :(

Przejdźmy zatem do meritum. Tytuł sugeruje co najbardziej z tego setu przypadło mi do gustu, zresztą pamiętam, że pierwsze wrażenia też wskazywały jednoznacznie, że to amp jest tutaj elementem wyróżniającym się (choć to DAC skupia początkowo uwagę ze względu na oryginalną konstrukcję, możliwości, o czym przeczytacie poniżej, w rozwinięciu…). Tak czy inaczej, to jest system i tak należy właśnie potraktować te skrzynki – jako integralny, dzielony tor słuchawkowy, synergetyczny zestaw, kompletne rozwiązanie, szczególnie dla kogoś, kto „poszedł w słuchawki”, rezygnując z kolumn (bo dzieci, bo lokum, bo tak).

» Czytaj dalej

Nowy DAC M2Tech Young mkIII. Strumienie, oledy… recenzja

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20171215_095030915_iOS

Absolutna nowość z Italii, nowy Young DAC mkIII ze strumieniami (via Bluetooth), do tego w pełni zbalansowana konstrukcja (idealnie pasowały nasze redakcyjne monitory studyjne EISO), z analogowym wejściem… a więc także prosty cyfrowo-analogowy przedwzmacniacz. Sprawdziłem jak gra z gramofonem via klasyka 1020 & 5120, wygrzał się solidnie z źródłami cyfrowymi… komputerem (mac/ROON), Chromecastem oraz kompaktem (nad515). Bezpośrednie strumienie sinozębne, znak czasów, to coraz częstszy widok i to bez względu na klasyfikację urządzenia. Może być budżetowe HiFi, może być i high-end. Bez różnicy.

W przypadku Younga jest oryginalnie. Po pierwsze, jak wspomniałem, to konstrukcja w pełni zbalansowana (nie pseudo, jak wiele innych klamotów, które mają XLRy tylko po to, by ewentualnie skorzystać z „grubego” kabla… a po prawdzie są to konstrukcje SE), można też podpiąć via RCA (piękne przejściówki w komplecie dali), ale jak już ktoś tak to zaprojektował to dobrze sprawdzić na torze symetrycznym „z czym to się je”. Po drugie rozbudowane menu to nowość u Włochów, coś co kojarzy mi się z Matriksami (gdzie można ustawiać wiele parametrów pracy DACa). Są filtry dla PCM, są dla DSD (aż 4!). Po trzecie mamy wejście liniowe, co automatycznie pozwala wpiąć gramofon w tor za pośrednictwem nowego Younga, a to może przynieść określone korzyści w SQ (sterowana cyfrowo drabinka rezystorowa, bardzo precyzyjna regulacja poziomu). Zastosowano enkoder (nawet co 0,5dB, można to na marginesie zmienić w ustawieniach na 1dB… przydatne!), do tego systemowy pilot (rozrasta nam się ta M2Techowa elektronika, oj rozrasta), a jakby tego mało to jeszcze DEDYKOWANA aplikacja na Androida (patrz zrzuty ekranowe) do sterowania przetwornikiem (? …strumieniowcem, przedwzmacniaczem… jaka nazwa byłaby adekwatna? No właśnie jaka?) …innymi słowy full opcja jeżeli chodzi o obsługę, także zdalną.

Czysta forma. Żadnych literek, cyferek… lubimy takie. Nazwali te nowe klamoty: ”M2Tech Rockstar Series” :)

Jest niewielki, ładniutki, od razu ujęło mnie coś, co po czwarte, wyróżnia tego klamota na tle innych – nie ma żadnych oznaczeń, żadnych nazw, znaczków, czegokolwiek na froncie… tylko czarna tafla, która skrywa OLEDowy displej. Super! Dyskrecja jest tutaj wyraźnym wyborem, wskazują na to rozbudowane opcje ustawień (praca diody, reakcja wyświetlacza z możliwością jego szybkiego wygaszania, sposób wybudzania / gotowości klamota do pracy). Innymi słowy macie coś, co może, po odpowiednim skonfigurowaniu, nie świecić, nie krzyczeć „tu jestem, o tutaj!”, po prostu czarny front z aluminiowym, grubym płatem na górze i bokach. Bardzo mi to pasuje i myślę, że wielu osobom taki projekt również przypadnie do gustu. Zrobili to dokładnie jak należy i estetyka, design (cóż, wiadomo, Włosi) stoi tutaj na bardzo wysokim poziomie. Z tyłu mamy świetnej jakości złącza, sprzęt w ogóle się nie grzeje, a nie grzeje się w ogóle, bo zasilanie mamy na zewnątrz. W komplecie jest zasilacz ścianowy (robiony na zamówienie m2Techa), można zdecydować się na upgrade w postaci firmowej elektrowni (Van Der Graaf mkII), albo jakiegoś innego rozwiązania dostępnego na rynku. Pilot, jak wspomniałem, systemowy jest, nie żaden z kosza, tylko specjalnie pod zamówienie producenta robiony, również wyróżnia się estetycznie na plus (czcionka stylizowana @ Art déco ;-)) i stanowi spore udogodnienie, w sytuacji gdy zdecydujemy się na pełne wykorzystanie możliwości jakie oferuje tytułowe urządzenie, to znaczy podepniemy wiele źródeł oraz dodatkowo będziemy mieć ochotę na sinozębne strumienie z obsługą aptX.

Sinozębny moduł jest i to taki w wariancie z obsługą kodeka aptX
(…mobilne jabłka niestety nie skorzystają, AAC nie ma, pozostaje tylko SBC, z makówy ofc leci aptX, tylko sobie w BT Explorerze wymuście)

No właśnie, na Maku jest aptX, co za niekonsekwencja Apple (typowe, antykonsumenckie zagranie jabca).
Gramy na zbalansowanym torze, cały system to jak widać Young i kolumny aktywne ESIO

Jak wspomniałem, zintegrowałem klamota z monitorami bliskiego pola nEar 05, podpinając symetrycznie, konfigurując kolumny w taki sposób, by wykorzystać do maksimum możliwości regulacji po stronie Younga. Tak to grało przede wszystkim, choć nie tylko, bo te piękne przejściówki… no szkoda byłoby ich nie wykorzystać, także przygotowałem coś specjalnego – podpiąłem M2Tech-a do toru niesymetrycznie z wzmacniaczem MiniWatt w roli końcówki, znaczy lampy też były. I nieprzypadkowo, bo w menu zaszyta jest także opcja ustawienia wyjścia DACa z dwoma nastawami (5Vrms i 10Vrms), można będzie zatem podłączyć bańkową końcówkę, bo przewidziano także taką opcję. No, super, no! Jak widać, mamy tutaj naprawdę sporo możliwości. Także na pasywnych zestawach kolumnowych zagrał, stanowiąc podstawę toru (zarówno jako pre, jak i DAC, a jeszcze strumieniowiec via BT). Fundamentem są tutaj dwie kości… programowalna Xilinx FPGA (tak, będzie można dokonać aktualizacji przetwornika w zakresie wejścia USB), czytaj kontroler USB oraz układ C/A PCM1795 (z natywną obsługą DSD). Uzupełnieniem tego duetu jest scalak odpowiedzialny za pracę enkodera (regulację) CS3318. Nawet 32 bity, nawet 384KHz, nawet DSD256 (via ASIO), nawet… ekhmmm… MQA (natywnie). Komplet.

Pilot systemowy, biorąc pod uwagę rozbudowaną funkcjonalność, niezbędna rzecz.
Do tego jeszcze dedykowana apka (DAC z apką… tak, tak, w takich czasach żyjemy, choć tutaj mamy więcej, bo jest pre, bo sporo można konfigurować). Co ciekawe apkę macie tylko (do czasu?) na Androida. Wersji na iOSa brak. Wreszcie czegoś nie ma na jabłcu, jest na Andku ;-) . Prawdziwa rzadkość! Mam na szczęście na czym sprawdzić, jakiś Android jest, co pozwoliło obadać ten sposób zawiadywania klamotem…

Na końcu recenzji, w galerii, możecie zobaczyć jak wiele ma do zaoferowania testowana nowość od M2Tech-a, ile możliwości dostajemy w urządzeniu, które nominalnie uznajemy za DACa, a przecież… no właśnie, dostajemy coś znacznie bardziej funkcjonalnie rozbudowanego. Znak czasów moi drodzy. Dzisiaj te omnibusy pozwalają budować system bez konieczności mnożenia bytów, bo nam się wiele rzeczy integruje w ramach jednego. Fajnie!

» Czytaj dalej

Sundara… następca HiFiMAN HE-400 już niebawem @HDO

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Zrzut ekranu 2018-01-26 o 11.10.33

Mamy potwierdzenie od rodzimego dystrybutora, firmy RAFKO – niebawem do nas trafią. Będzie test porównujący nasze ulubione HE-400 z tytułową nowością, która ma 4-setki zastąpić. Ta nowość, Sundara (inaczej szczęście) to kompaktowe, lekkie planary, takie także na wynos, pewnie znacznie bardziej na wynos niż wspominane powyżej redakcyjne, które formą nawiązują (ale my baaardzo lubimy ten hifimenowy old-school ;-) ) do „gabarytów”, opisanych u nas dawnych flagowców HE-6. HiFiMANy HE-400 uwielbiam, uważam za jedne z najbardziej udanych słuchawek w ofercie producenta, bo też najłatwiejszych (swego czasu) do wysterowania, najuniwersalniejszych nauszników, dających prawdziwą radochę (nic nie męczy, łatwo wchodzi) ze słuchania.

Mam ulubiony, trudny do pobicia, set z thunderboltowym interfejsem ZOOM TAC-2, który z tymi słuchawkami tak czaruje, tak daje czadu, że stanowi nierzadko pkt odniesienia dla znacznie droższych konfiguracji z dużo kosztowniejszymi słuchawkami. I nie jest na straconej pozycji, oj nie jest. Gra to po prostu zabójczo dobrze. Tani DAC po piorunie z najtańszymi planarami HiFiMANa. A jak będzie z Sundara?

O tym przekonamy się niebawem i porównamy, sprawdzimy także z tym co obecnie w redakcji gra, zarówno z klasyką na dynamicznych przetwornikach jak i flagowcami Audeze. Nie będzie taryfy ulgowej, będzie mocno urozmaicony test, bo przewiduję sporo mobilnego grania skorelowanego z odkryciem, które może wielu wydać się kompletnie z czapy… niektóre jabłkowe tablety, niektóre telefony (tak, te starszej daty, nie najnowsze) grają nie tylko dobrze z dziurki (o tym w sumie wiemy od dawna), ale wręcz bardzo dobrze i są na to konkretne dowody (nie tylko własne uszy), bo w pomiarach wypada to lepiej od wielu zewnętrznych przetworników, „poprawiaczy”. To dla mnie i pewnie dla wielu z Was coś nowego, prawda. Nie traktujemy wbudowanych w telefony czy tablety układów audio poważnie (generalizuje), bo też z definicji to kompromis, to nie to i szukamy tych, wspomnianych, „poprawiaczy”, tworząc jakieś kanapki, nosząc ze sobą dodatkową elektronikę… a może nie zawsze jest to takie konieczne, takie potrzebne. Będzie o tym, zarówno w kontekście testu HiFiMAN Sundara, jak i osobnego artykułu „iPad Air 2 brzmi dobrze… z dziurki, dobrze brzmi”.

Wracając do tytułowych słuchawek, ich sercem jest zupełnie nowa membrana, jak wspomina dystrybutor, o 80 procent lżejsza od tej z modelu HE-400. A to oznacza kompletnie nową jakość brzmienia: szersze realne pasmo przenoszenia, szybszy i dokładniejszy dźwięk. Sprawdzę, zweryfikuję! :-) Dodatkowo poczynione zmiany w konstrukcji mają gwarantować bogactwo detali, wybrzmień, ciepła. Dystrybutor pyta: Czy super szybkie i super dynamiczne słuchawki mogą być jednocześnie krainą łagodności? Sundara pokazuje, że to możliwe. To też obadam.

Kolejną nowością jest hybrydowy pałąk, który charakteryzuje się precyzyjną regulacją, niską masą oraz niezwykłą wygodą użytkowania. Metalowe wykonanie z proszkowym malowaniem to pewność solidności i klasycznego wyglądu na długie lata.

Super lekka membrana pozwoliła na stworzenie słuchawek o skuteczności 94 decybeli, co pozwala na swobodne podłączenie ich do przenośnego odtwarzacza muzyki lub telefonu wyposażonego w mocne wyjście słuchawkowe. Sundara najlepiej sprawdzi się z lekkimi przenośnymi wzmacniaczami z przetwornikami DAC na pokładzie. OK, a z iPadem Air 2 dla przykładu to się nie sprawdzi? Jak wyżej, będzie grała także z dziurki soute. Dlatego Sundara standardowo została wyposażona we wtyk 3.5mm mini-jack (w komplecie przejściówka na 6.3mm duży jack). No i prawidłowo, bo te słuchawki mają grać jw. ze sprzętem mobilnym, a w domu, jak przyjdzie ochota, to sobie przez adapter podepniemy, a że podepniemy to pewne, bo TAC-2 czeka, DS-100 od Korga czeka i – wreszcie – nasza standardowa elektrownia Musical Fidelity HPA1 też czeka.

Cena? Ano HE-400 były wyceniane, szczególnie ostatnio, bardzo atrakcyjnie. Tutaj mamy nowość, tutaj jest drożej, ale umownie nadal w okolicach 2k (czyli umownie „entry level” w planarach ;-) ). No dobrze, to ile? Ano tyle – 2099zł.