LogowanieZarejestruj się
News

Test przetwornika C/A AMI Musik DS5, czyli winyl w domenie cyfrowej…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
AMI_Musik_DS5_

Ten produkt wywołał u mnie niemałą konsternację. Jest parę rzeczy, które warto w nim poprawić, ale… za 2000 złotych możecie zakupić coś, co zagra na poziomie high-endowym. I nie są to słowa rzucone na wiatr, czcze gadanie, bo miałem sposobność sprawdzić jak sobie ten niepozorny DAC/amp radzi w konfrontacji z wielokrotnie droższym (tak, około, piętnaście razy droższym) sprzętem i …cholera… grało to porównywalnie, na tym samym, wysokim poziomie. W teście wraz z AMI Musik DS5 wzięły udział znakomite słuchawki Audeze, zestawy głośnikowe ATC (7-ki oraz 40-ki), nasze redakcyjne Topazy 20 oraz Perły 25… znaczy było na czym grać, na czym sprawdzić realne możliwości tego urządzenia. Na wstępie powiem tak: do gruntownego przetestowania możliwości zachęciła mnie lektura recenzji Srajana Ebaena, opublikowana na 6moons, miałem po pierwszych odsłuchach podobne wrażenia, że ten sprzęt potrafi znacznie więcej niż się to na pierwszy rzut oka (czy raczej ucha) wydaje. W sumie zadziałał przypadek. Kiedy testuje cokolwiek, biorę do ręki notatnik (teraz coraz częściej jest to tablet, o tyle praktyczniejszy że tekst jest od razu dostępny w domenie cyfrowej) i zapisuję sobie wrażenia. Staram się nie czytać nic na temat danego sprzętu ponadto, co napisze o nim sam producent, względnie dystrybutor… chodzi o to, by subiektywne opinie innych recenzentów nie wpływały na mój osąd, ma być czysta kartka. Dopiero potem, w fazie tworzenia tekstu recenzji, zajrzę tu i ówdzie i porównam sobie moje spostrzeżenia z uwagami innych na temat danego produktu. Taka praktyka sprawdza się doskonale, bo nawet jeżeli moje wrażenia mocno się różnią od innych, to wiem że to moje uszy, a nie inne, obce, dokonały oceny, która może być właśnie inna, odmienna, ale moja własna. Tego się trzymam. Tym razem było nieco inaczej. W przypadku DS5 przeczytałem wcześniej coś na jego temat w jednej z publikacji.

Generalnie wypunktowano słabe punkty konstrukcji, przy czym ocena brzmienia wypadła mocno tak sobie. Innymi słowy było inaczej, coś tam przeczytałem, a tu słucham i ni cholery nie zgadzam się z tym co napisano na temat tego urządzenia. Zaciekawiony sprawdziłem inne recenzje i faktycznie, rozpiętość opinii była duża, aż w końcu trafiłem na tekst Srajana. No, pomyślałem, facet ma podobne spostrzeżenia co ja i dostrzega w tym mikrusie gigantyczny potencjał. To, że skopano parę rzeczy, czy parę rzeczy można było zrobić lepiej nie ujmuje temu produktowi w tym co kluczowe – w jakości oferowanego przez nie brzmienia. Być może gdyby nie słuchawki (które wszakże nie są tu wcale faworyzowane, bo w trybie bez gałki, z kolumnami, DS5 wywraca wszystko do góry nogami), słuchawki Audeze które podpiąłem pod ten przetwornik/wzmacniacz, być może gdybym nie sprawdził jak to gra najpierw na Topazach, a następnie na wspomnianych SMC 7 & 40 (fantastyczne zestawy!) nie wiedziałbym o co tutaj właściwie chodzi. Być może, ale że miałem akurat sposobność podpięcia recenzowanego sprzętu pod parę bardzo dobrych konstrukcji, dodatkowo sprawdziłem dokładnie jak sobie to maleństwo radzi z DSD mogę kategorycznie stwierdzić – mamy coś wyjątkowego, coś co potrafi zagrać, czy raczej co potrafi z PCM oraz DSD wycisnąć wszystko, co najlepsze. Tak, ten DAC, sam w sobie jest bardzo dobrym urządzeniem, ale we właściwym towarzystwie potrafi zwyczajnie zawstydzić kosztujące znacznie więcej konstrukcje (przetworniki za 10 tysięcy i więcej, nie potrafiły zagrać tak z DSD jak ten maluch!). Aha, na wstępie dodam jeszcze jedno, aby zaostrzyć apetyt – DSD ma sens, ale to coś dla osób, dla których nigdy nie skończyła się era fizycznego nośnika z naciskiem na czarną płytę, które grają z gramofonu, kolekcjonują krążki i są… wrogami grania z pliku. Dobra informacja dla Was – ten format ma szansę (w wersji plikowej, bo płyty SACD to historia, obecnie temat wg. mnie zamknięty od strony dystrybucji, fizycznego nośnika) stać się trampoliną do świata zero-jedynkowego.

Wiem co piszę, bo sam mam gramofon, mam punkt odniesienia, lubię i rozumiem na czym polega różnica (nie mam tu na myśli filozofii, całego misterium nakładania krążka, ustawiania sprzętu, a jedynie czy aż kwestie czysto soniczne). Ok, wcześniej sceptycznie odnosiłem się do całego tego szumu wokół DSD. Nieco modyfikuję swoje stanowisko – to nadal jest bezsensowny hype w przypadku wielu kategorii, wielu produktów, ot znaczek który być musi, bo wszyscy teraz to mają, ale… dla pewnej, wąskiej grupy melomanów, to istotny upgrade, to faktyczna możliwość „wejścia w cyfrę”. Poza tym pliki DSD mogą i pojawiają się niezależnie od tego, czy ktoś kiedyś coś wydał w formacie SACD, czy nie – to całkowicie inna sytuacja, odmienna od zaprzepaszczonej wiele lat temu przez branżę szansy na popularyzację muzyki o jakości wyższej od 16/44 (w erze sprzed rozpowszechnienia Internetu). Teraz po prostu nie ma żadnych hamulcowych, zachłannych wytwórni, idiotycznych pomysłów z zabezpieczeniami, kretyńskiej polityki wydawniczej. Teraz każdy może. No i dobrze, bo takie urządzenia jak kosztujący 2000zł przetwornik Japończyków (produkowany w Korei) daje nadzieję, że będzie można wreszcie bez żadnych „ale” powiedzieć: gram z pliku, gram na najwyższym poziomie, gram źródła w najlepszej dostępnej jakości i niczego więcej nie potrzebuję. To – można powiedzieć – już teraźniejszość i tylko wypadałoby sobie życzyć, aby cała branża wreszcie zrozumiała, że ludzie nie chcą byle jak, ale że jakość muzyki odgrywa istotne znaczenie. Wprowadzenie bezstratnej kompresji to pierwszy krok, następnym będzie oferowanie wyraźnie lepszej jakościowo muzyki z Internetu, z miejsca które będzie nowym domem dla całej fonografii… nie mam co do tego żadnych wątpliwości! Moda na retro, rzecz jasna, nigdy nie przeminie, ale nikt nie będzie mógł już twierdzić, że „z komputera” (to w sumie precyzyjne określenie dzisiejszego źródła, procesor – system – interfejs sieciowy, tak to wygląda, tak to będzie wyglądać, to jest właśnie dzisiejsze i jutrzejsze, główne ŹRÓDŁO) się nie da. Da się i to da się jak cholera dobrze zagrać, zagrać …analogowo. To się rozpisałem w tym wstępniaku, ale w sumie może dobrze, bo to co powyżej nieźle charakteryzuje bohatera najnowszej recenzji…

 

Parę słów o konstrukcji…

Niewielka, kompaktowa obudowa DS5 jest wypełniona po brzegi schludnie zamontowanymi na pojedynczej płytce SMD układami. Główną kością jest przetwornik C/A Cirrusa – CS4398, ze wsparciem dla DSD. Za wejścia cyfrowe SPDIF odpowiedzialny jest układ Wolfsona WM8804G, natomiast interfejs USB obsługuje asynchroniczna kość Amtel ATSAM3U1C (ten kontroler ma pełne wsparcie w ramach systemu operacyjnego MS Windows 7/8, nie miałem żadnych problemów we współpracy z użytkowanym softwarem, foobarem w trybach WASAPI oraz AISO). Poza tym na płytce znajdziemy jeszcze procesor (sterownik I/O, tutaj odpowiedzialnym za kontrolę zegarów) Xilinksa XC2C64A oraz dwa, oddzielne oscylatory kwarcowe, osobno dla sygnałów o częstotliwości (oraz ich wielokrotności) 44,1 lub 48 kHz. Za filtrację odpowiadają rozsiane po płytce dobre jakościowo elektrolity oraz kondensatory WMA, poza tym mamy jeszcze opampy N5534 i pojedynczy , stereofoniczny MUSES 8920 (który możemy wymienić, bo jest zamontowany na podstawce – można więc w razie potrzeby, chęci poeksperymentowania, wymienić ten element na inny, tyle że ten zamontowany wg. mnie jest jednym z głównych odpowiedzialnych za uzyskane, świetne rezultaty). Wyjście słuchawkowe obsługuje dobrze znany układ scalony Texas Instruments TPA6130A2. Nie ma w środku miejsca na zasilanie, to realizowane jest przez typowy, wtyczkowy wzmacniaczyk impulsowy. Ten element prosi się o upgrade. Zapytam naszego starego znajomego, firmę Tomanek, jak przedstawiałaby się kwestia opracowania zasilacza dla tego amp/daka… na pewno warto pokusić się o wymianę. Mamy doświadczenie z tego typu upgrade’ami (przetestowane u nas rDAC, Squeezebox Touch, Peatchtree DAC… wszystkie z alternatywnymi zasilaczami ww. producenta) i wiemy z autopsji, jak wiele dobrego może przynieść taka wymiana. Podsumowując opis wnętrza, zastosowano bardzo dobre elementy, uwagę przykuwa bardzo staranny montaż, dobre rozplanowanie poszczególnych układów na płytce (jw. wspomniałem, zastosowano montaż powierzchniowy). Bardzo dobre jakościowo kondensatory, niezła sekcja analogowa… jedyne, do czego można się przyczepić (temat rozwinę poniżej) to niezbyt udana realizacja wzmocnienia – nie ma tutaj analogowego, precyzyjnego ALPSa, do tego pogmatwano sprawę kontroli głośności, która odbywa się w domenie cyfrowej. Cóż, taki wybór konstruktorów. Z tyłu bardzo ładne gniazda, w ogóle całość sprawia korzystne wrażenie.

Patrząc na samego DACa, malutkie rozmiary, aluminiowa konstrukcja obudowy, niewielkie, dyskretne diody – całość kojarzy się dość jednoznacznie z japońską sztuką budowy elektroniki użytkowej, czytaj, bardzo dobrze się kojarzy. Jest elegancko, prosto, na myśl przychodzą mi niewielkie komponenty TEACa (na marginesie ostatnio słuchałem kompaktowego… kompaktu serii 500 wspomnianego wyżej producenta – fantastyczna rzecz! Brzmienie, jakość wykonania, konstrukcja… muszę sobie kiedyś sprawić taki odtwarzacz!). Duże gniazdko słuchawkowe, pozłacane, zważywszy na niewielką wagę urządzenia wymaga od nas pewnej uwagi przy podpinaniu słuchawek i ich użytkowaniu. Cóż… mamy do czynienia z mikrusem. Nie za bardzo przypadło mi do gustu sterowanie głośnością. Gałka chodzi bardzo lekko, właściwie nie mamy żadnego punktu odniesienia, trudno mówić o precyzyjnej kontroli. Kręci się to w kółko, co gorsza skala (wspólne dla  identyfikacji parametrów dźwięku, tzn. częstotliwości próbkowania oraz natężenia, jednak bez żadnej skali, odwzorowanie za pomocą wspomnianych, dyskretnych diod na froncie) nic nam nie mówi o wybranym poziomie. Co więcej,  opcja pre-ampa według mnie w ogóle jest kontrowersyjna, bo wprowadza przy wysokich zakresach wyraźną kompresję, dochodzi do przesterowania i w efekcie w moim NADzie załącza się zabezpieczenie. Wielka szkoda, że nie zdecydowano się na wspomnianego ALPSa …nawet gdyby miało to oznaczać nieco większą cenę, byłby to właściwy ruch ze strony producenta. Lepiej więc korzystać z DS5 w opcji bez regulacji, w przypadku zaś słuchawek nie przekraczać 6 „oczek” na skali (3/4 skali?). To istotne ograniczenie, ale… jak pokazały testy da się z tym żyć, co więcej możliwości soniczne tego DAC/AMPa w dużej mierze niwelują wspomniane niedociągnięcia konstrukcyjne. Na froncie znajdziemy dwa przyciski – jeden odpowiada za przełączenie wyjścia (słuchawki <-> liniowe), drugi za wybór źródła. Gałka to też przycisk, naciskając włączamy / wyłączamy DS-a.

 

Specyfikacja:

Wejścia cyfrowe oraz parametry przetwornika:

- 1 port USB HighSpeed 2.0 (USB Audio CLASS 2.0 / natywny strumień DSD)

- Obsługa PCM 24bit/192kHz

- Obsługa DSD 64 (2.8MHZ) / DSD 128 (5.6MHZ)

- 1x optyczne (50Mbps/192KHz max / WM8804)

- 1x koaksjalne (75Ω/192KHz max / WM8804)

- Konwerter C/A: Cirrus Logic CS4398 (120dB, 192KHz Multi-Bit, DSD DAC)

- Zakres dynamiczny: 120dB (parametr układu)

- Stosunek sygnału do szumu: 120dB A-ważone (parametr układu)

- THD+N: 0.0005% (parametr układu)

- Obsługiwane częstotliwości PCM: 44.1 / 48 / 88.2 / 96 / 176.4 / 192 KHz (parametr układu)

- Obsługiwane częstotliwości DSD: DSD64 (2.8MHZ) / DSD128 (5.6MHz) (parametr układu)

Wyjścia analogowe:

- Poziom wyjściowy sygnału: 2.2Vrms

- 2x złącza RCA (2.2Vrms)

Wyjście słuchawkowe:

- 1x jack 6,3 mm (2Vrms max)

- Obsługiwana impedancja słuchawek: 16-300Ω

- Poziom wyjściowy: 150mW (przy obciążeniu 16Ω)

- Odpowiedź częstotliwościowa: 10Hz-48kHz

- THD 0.02%@1KHz

Zasilacz:

- Typ: 2.1mm DC Jack (zewnętrzny)

- 5VDC 3A

- Ochrona przeciwprzepięciowa: limit 5.5VDC

Wymiary urządzenia: 150 x 40 x 140 mm, waga 880g.

 

Idealne źródło PC Audio? Moim zdaniem takim ideałem jest tablet PC. Pasywna praca, jeden, niewspółdzielony interfejs USB, do tego wygodna obsługa etc.

 

Winyl w domenie cyfrowej, czyli co można uzyskać za raptem 2 tysiące złotych…

Postanowiłem skupić się początkowo na słuchaniu muzyki z plików DSD. Dlaczego? Ano dlatego, że miałem na świeżo w pamięci test obu Matriksów (Mini-i) oraz fantastycznego X-Sabre. Notatki, a także niestety ulotna, ale jeszcze w miarę jw. świeża, pamięć z poprzednich osłuchów dała niezły materiał do porównań, dodatkowo pojawiły się nowe elementy toru, można było więc bardzo dokładnie sprawdzić „z czym to się je”. Jasny gwint, co to była za uczta dla uszu… ten DAC ma pecha, bo coś czuję że niewielu zwróci na niego uwagę, firma nie jest w ogóle znana, to beniaminek, ktoś, kto dopiero próbuje przebić się ze swoimi produktami na rynku. Ten DAC/AMP nie jest tak bezpośredni jak wymienione urządzenia Chińczyków, na wstępie wydaje się „grzeczniejszy”, uspokojony, mniej atrakcyjny, ale to nie jest prawda, to pierwsze, złudne wrażenie. Ten maluch ma niesamowitą, wręcz magnetyczną moc przyciągania, tworzy muzyczne pejzaże, buduje spektakl w niezwykle dojrzały sposób, tylko trzeba dać mu szansę. Ja mu ją dałem i powiem szczerze… to jest jedno z takich przyjemnych odkryć, kiedy nagle uświadamiamy sobie, że słuchanie w pełni nas angażuje, wciąga, gdzie chcemy tylko więcej. DS5 to potrafi. Z DSD jest tak, że tu nie ma fajerwerków na wstępie. Dynamika, poziom głośności utworów zapisanych w tym formacie jest generalnie niższa/y. Na wstępie odbieramy takie coś, jako mniej atrakcyjne i to zupełnie naturalne odczucie, ale po chwili orientujemy się, że za tym wszystkim kryje się pewien patent. Ten dźwięk ma analogową naturę, jest – to będzie chyba właściwe określenie – niebywale gładki, aksamitny, a przy tym bardzo rozdzielczy, pełen detali, elementów które zazwyczaj umykają, gdy słuchamy muzyki z mocno podkręconą głośnością. I nie mówię tutaj o zjawisku loudless war, o spapranych nagraniach, a o czymś co różni dobre źródła PCM od DSD. To taka ogólna, dobrze obrazująca różnice, uwaga na temat odmienności obu formatów. Czy to oznacza, że PCM brzmi w ogólnym rozrachunku… gorzej? Nie, absolutnie nie, bo ważny jest tu gatunek słuchanej muzyki, czy wręcz styl danego utworu, poza tym materiał DXD w ogóle potrafi przewartościować nasze doświadczenia dotyczące słuchania z pliku. Nie jest zatem to wszystko takie oczywiste, czy jednoznaczne i bardzo dobrze, bo jak to w życiu, nie ma jednej recepty, jednego przepisu na doskonałość.

Fantastycznie wypada środek pasma oraz wokale. Ja wiem, że to samo sobie powtarzam, za każdym razem gdy słucham dobrze zrealizowanego, czarnego krążka, że to jest jednak niedościgły wzór, że tego w cyfrze nie ma, że tak właśnie BRZMI MUZYKA. Tak, takie mamy zazwyczaj wrażenie, to takie tu i teraz obcuję z żywym artystą, tu i teraz słucham pięknej wokalizy, tu i teraz instrumenty brzmią jak żywe. Takie mamy, gdy płyta zaczyna się obracać, gdy igła zaczyna przekazywać sygnał, gdy zaczyna się spektakl. Każdy fan grania z gramofonu będzie podkreślał, że zaangażowanie, emocje, wzruszenia to „jego chleb powszedni”, że bezpłciowy plik czy srebrny krążek nigdy mu tego nie zaoferuje. No cóż, nie byłbym tego taki pewien. Moim zdaniem, dzisiaj nie ma żadnych ograniczeń w domenie cyfrowej, aby uzyskać zbliżony efekt. Wymaga to – podobnie jak z gramofonem – sporo zachodu, bo i trzeba to odpowiednio ustawić, dobrać i mimo że mówimy o ekranach, sterownikach, kontrolerach, komputerach to rzecz wcale nie jest prostsza niż konfiguracja gramofonu… to ten zbliżony poziom zmiennych, wielu czynników, które odpowiedzialne są za efekt końcowy. I nie chcę tutaj nikogo przestraszyć. To wcale nie oznacza, że nie da się uzyskać dobrego efektu w sposób prosty, łatwy i przyjemny. Tak jak nowoczesny gramofon, który potrafi być fabrycznie ustawiony, nie wymaga od użytkownika niczego innego jak położenia krążka na talerzu, tak tor z np. handheldem i przetwornikiem może zabrzmieć świetnie. Tyle tylko, że opad szczęki uzyskany na drodze dochodzenia do perfekcji (bez odpowiednio przygotowanego komputera nie ma to, wg. mnie, sensu) wymaga pewnej wiedzy, doświadczeń, można jednym niedopatrzeniem zepsuć wszystko.

DS5 potrafi oczarować brzmieniem, pokazać o co w tej całej zabawie chodzi. Słuchałem dla przyjemności, właściwie nie analizując tego co słyszę, bo słyszałem muzykę, taką jaką chciałem usłyszeć. Wielowymiarowość brzmienia, właściwe oddanie planów, odpowiednia głębia, szeroka scena oraz bogactwo barwy (srajanowa saturacja w technikolorze), nasycenie dźwięków to suma elementów, które składają się na niezwykle intensywne doznania, ogromną dawkę przyjemności jaka płynie z obcowania z muzyką. Każdą muzyką, bo wcale nie uważam, że produkt AMI faworyzuje jakiś określony gatunek. Fakt, kameralne kawałki, tam gdzie mamy sporo wokalizy, tam gdzie różnicę robi co słyszymy (czytaj dźwięk jest wielowymiarowy, bo tak go skomponowano a następnie zapisano), słychać jak dobrze to potrafi zagrać. I żeby nie było, DS5 jest interfejsem, jest ważnym elementem toru, ale tylko i aż jedną z czterech rzeczy, które składają się na całość. Trzeba nam więc dobrego pre-ampa albo integry, trzeba nam dobrze skonfigurowanego komputera (choć ze Squeezeboksem po moich ostatnich modyfikacjach, też było bosko, ale o tym przeczytacie w artykule poświęconym temu odtwarzaczowi… trzeci raz będę o nim pisał, na naszych łamach, idziemy w rekord, ale EDO + M2Tech z SBT to najlepsze źródło nie będące pecetem/makiem jakie dane mi było używać, nie przesadzam!) oraz – arcyważne – kolumn, które finalnie będą zdolne zaprezentować wszystkie możliwości grania z najlepszych źródeł plikowych. Nasze Pylony (szczególnie Topazy oraz Perły) oraz absolutnie genialne ATC (poprzednia wersja 7-emek oraz nowa 40-ek) przeniosły mnie do krainy szczęśliwości, wiem że z takimi zestawami głośnikowymi mogę uzyskać nie tylko optymalny, ale idealny dla moich uszu efekt.

Potencjał jest tu wielki i można, a nawet trzeba pomyśleć nad dwoma sprawami. Jak już wspomniałem, zasilanie prosi się o upgrade, druga sprawa to ominięcie nieszczęsnej regulacji w DAC/AMPie. Do tego warto pamiętać, że najlepszy efekt uzyskamy grając z USB. To właśnie ten interfejs świeci tutaj najjaśniejszym blaskiem, pozwala na uzyskanie opisanego powyżej, świetnego brzmienia. Bo tylko USB daje nam możliwość grania wszystkiego jak leci, tzn. PCM 44-192, 24 bit oraz DSD64/128 (2,8/5,6 MHz). Wyjście słuchawkowe traktowałbym jako fajny dodatek, ale nie wiem, czy jednak do DS5 nie podpiąłbym zewnętrznego, słuchawkowego AMPa. Szalenie ważna jest precyzja w regulowaniu dźwięku, szczególnie gdy ma się coś na uszach, czy wręcz w uszach. Można zatem podpiąć słuchawki i odpłynąć (tak było z Audeze, pewnie sprawiły to przede wszystkim same Audeze, ale DS5 grał te pliki koniec, końców, nie?), można też podłączyć do wyjść wzmaka z precyzyjną regulacją i będzie to – podobnie jak z integrą/pre/kolumnami – lepsze rozwiązanie. Sumując, niech regulacją zajmą się inne urządzenia, a DS5 przekształca sygnał zero-jedynkowy na język analogowy, niech zajmuje się tym co mu tak (dobrze) wychodzi. Funkcjonalność nie jest tu na pierwszy rzut oka tak dobra jak w Matriksach. Owszem, mniej przyłączeń, wspomniany problem z regulacją, brak wyświetlacza (diody i mikro nadruki na froncie są zwyczajnie nieczytelne już z odległości metra, albo i mniej niż metra) to rzeczy, które wyraźnie różnią te urządzenia, których brakuje japońskiej konstrukcji. Tyle, że jak wspomniałem, mimo niedociągnięć, AMI potrafi prawdziwie oczarować brzmieniem, innymi słowy w tym co stanowi esencję może mierzyć się z dużo, naprawdę dużo lepszymi urządzeniami.

Miałem sposobność słuchać topowych DACów M2Techa, Auralica oraz Arcama. W życiu nie wydałbym tyle pieniędzy na DACa, wiedząc że są odpowiedniki za dużo mniejsze pieniądze, które w niektórych aspektach potrafią więcej. To pokazuje jak niewielka, albo zgoła żadna różnica dzieli poszczególne przetworniki od siebie. Wyposażenie, możliwości… to wszystko może być na podobnym, czy takim samym poziomie. Wykonanie, materiały również. No i klops, bo przecież różnice w cenie potrafią być dramatyczne. Oczywiście snobizm, marka, miejsce produkcji robią różnicę, to one najczęściej mają decydujący wpływ na ilość zer po przecinku. Nie piszę tego po to, by kogoś zniechęcić do zakupu topowego przetwornika Włochów, czy Anglików. Nie, bo zdaję sobie sprawę, że to po pierwsze świetne często świetne produkty (obiektywnie), subiektywnie bardzo drogie, po drugie w torze za set tysięcy liczą się subtelności (z wyraźnym naciskiem na subtelności, na promile), po trzecie kto komu zabroni… Tak, ale warto pamiętać, że tutaj nie ma egzotycznej technologii, magicznych, ezoterycznych hokus-pokus tylko konkrety, że różnice wyrażamy w pewnej skali, że często dostajemy świetne brzmienie za dużo mniejsze pieniądze. DS5 jest tego przykładem, choć do miana idealnego DACa sporo mu brakuje. Ale w tym co najważniejsze, błyszczy, jak na tak tanie urządzenie (porównując z konkurencją z przedziału od 3 do -nastu czy nawet kilkudziesięciu tysięcy) potrafi zadziwić poziomem jakości, potrafi zabrzmieć w odpowiednio skonfigurowanym torze po prostu fantastycznie.

Podsumowując…
No i jak tutaj ocenić ten produkt, który wymyka się jednoznacznej ocenie. Wiele bym tutaj zmienił, dodał lepszy zasilacz (może właśnie ten element ma wpływ na problemy z działaniem w trybie pre-ampa?), zmodyfikował kwestie regulacji głośności, dodał pilota… Ok, dodałbym ale biorąc pod uwagę że ten sprzęt kosztuje tyle ile kosztuje, dodatkowo że potrafi oczarować brzmieniem, uzyskuje ode mnie formalną rekomendację. Nie wybór redakcji, choć miałbym szczerą ochotę na to, by dać to, najwyższe w hierarchii, wyróżnienie, nie możliwości (bo to nie tylko obsługa formatów, ale także ergonomia, możliwości konfiguracji, przyłączenia etc), tylko właśnie rekomendację. Mimo wad, mimo tego, że za podobne pieniądze dostaniemy lepiej wyposażone urządzenia (Matriks, czy choćby produkty Asusteka), to maluch wart zainteresowania, sprzęt który potrafi zaskoczyć, jeden z najtańszych DAC/AMPów obsługujących natywnie DSD. A jak napisałem, DSD może niektórym robić sporą różnicę. Może wręcz stanowić przepustkę do świata muzyki z pliku, czegoś co poniektórym źle się kojarzy. Może warto posłuchać, zmodyfikować poglądy? Ja, jak widać, ciągle coś odkrywam i cieszę się, że te odkrycia nie muszą wcale oznaczać potencjalnej konieczności obrabowania banku. Odrzucenie kolejnych zer nie oznacza wcale kompromisu i warto to sobie uświadomić, to nie jest tak, że coś bardzo drogiego musi być lepsze. Nie musi i nie jest, mimo że dla zainteresowanych może to być obraza majestatu, herezja i „co on tam wie o dobrym dźwięku”. Wierzę swoim uszom, to one są tutaj jedynym sędzią. DS5 pokazuje, jak wiele można uzyskać, nie żądając w zamian góry pieniędzy. Po raz kolejny – da się. To krzepiąca wiadomość, krzepiąca dla nas – melomanów – oraz dla producentów, którzy nie mają potrzeby udowadniania swojej pozycji, marki wieloma zerami na rachunku, jakie przyjdzie zapłacić za oferowane przez nich urządzenia.

Przetwornik/wzmacniacz AMI Musik DS5 (1999zł)

Plusy:
- dojrzałe, analogowe brzmienie
- fantastyczna średnica, wokale, czysta przyjemność z obcowania z muzyką
- wielowymiarowość, detale, faktura dźwięku, bogactwo barwy, głębia, rozdzielczość, scena…
- bardzo dobra jakość wykonania, wysokiej klasy elementy
- możliwości, czytaj wsparcie dla DSD i co z tego wynika

Minusy:
- kontrola głośności, tryb pre
- utrudniona identyfikacja skali nagłośnienia
- przy wysokich poziomach pojawiają się kłopoty (kompresja, przesterowanie)

Innymi słowy, dajcie w wersji v 2.0 analogową regulację i pięknie będzie…

 

 

Dziękujemy firmie C4I za udostępnienie sprzętu do testów

Autor: Antoni Woźniak

Sprzęt redakcyjny:

  • Zestaw #1 NAD C-315BEE/C-515BEE (nasz test), NAD M-series (2 &3), końcówka Parasound 2250
  • Zestaw #2: NAD D3020 (główny sprzęt do testów bezprzewodowego dźwięku via DLNA/AirPlay oraz Bluetooth)
  • Zestaw #3, 4, 5: przedwzmacniacz NAD 1020 (gramofonowy pre), NAD T743 (jako końcówka mocy, odsłuch wielokanałowy)
  • Kolumny Pylon Pearl (nasz test), kolumny Pylon Topaz 20 (nasz test), kolumny Pylon Topaz Monitor (test), Kolumny Pylon Pearl 25 oraz (na gościnnych występach) ATC SMC7 i SMC 40
  • Głośniki bezprzewodowe AirPlay / BT / soundbary: Bowers&Wilkins Zeppelin Air (nasz test) oraz Scansonic S5BT (test
  • DAC: Arcam rDAC (nasz test), Beresford TC-7520 (nasz test), Peachtree Audio DAC IT (nasz test), Matrix Portable DAC (nasz test), AudioQuest DragonFly (nasz test)M2Tech hiFace DAC (nasz test) oraz opisane w tekście przetworniki Arcama, M2Techa i AURALiCa
  • Główne źródła cyfrowe: Squeezebox Touch (nasz test), (główne źródło @ MacOS 10.9) MacBook Air (Decibel, wszystko via USB oraz USB-SPDIF), tablet PC (główne źródło @ MS Windows 8.1) Asus Vivo Tab Smart (foobar + ASIO via USB) oraz Mac Pro 2013
  • Konwerter SPDIF-USB: M2Tech hiFace Two (nasz test)
  • Uzupełniające źródła cyfrowe: PlayStation 3 (dla SACD & BD Audio), handheldy Apple, Toshiba E-1 (HD-DVD koncerty), zestaw bezprzewodowy AirDAC firmy NuForce (test), Apple TV z AirPlay via SPDIF, AirPort Express 2012 z AirPlay via SPDIF, adapter BT z obsługą aptX Saturn
  • Gramofon NAD 5120
  • Modyfikacja (opcjonalna) toru analogowego: bufor lampowy DIY
  • Wzmacniacze słuchawkowe: Musical Fidelity M1 HPA (nasz test)
  • Słuchawki: AKG K701 (nasz test), Sennheiser HD650, HiFiMan HE-400 (nasz test), Sennheiser Momentum (nasz test) oraz Audeze LCD-2 i Final Audio Design Pandora VI na gościnnych występach
  • Sterowanie: iPod Touch (nasz test) oraz iPad 2 (nasz test) z oprogramowaniem odtwarzającym & sterującym
  • Okablowanie: Supra DAC, Dual, USB oraz Trico (analog, cyfra), Procab (analog – głośnikowe)Prolink (cyfra)Belkin (cyfra -> USB), Audioquest Evergreen (analog), Melodika (cyfra, interkonekt oraz głośnikowe – system)
  • Routery audio: Beresford TC-7220 (nasz test), przełącznik źródeł ProJect Switch Box (nasz test)
  • Zasilanie: Tomanek ULPS dla rDAC & SB Touch (nasz test) & Peachtree DAC IT (test), listwa APC (SA PF-8), listwa Tomanek TAP6 (test), kable Supra LoRad

 

GALERIA: (niebawem zaktualizujemy)

Komentarze Czytelników

  1. Fabian

    Witam!

    Proszę powiedzieć jakie są różnice w brzmieniu pomiędzy tym DACiem a nowym Denonem DA-300 USB. Szczególnie jeśli chodzi o odtwarzanie DSD z pliku.

  2. Antoni Woźniak

    Niestety DA-300 nie miałem okazji słuchać, ciężko zdobyć coś do testów (taka polityka rodzimego dystrybutora).

  3. Fabian

    Po pierwsze szkoda bo mam zestaw Nad 316 i Topaz 15 :)
    Po drugie szkoda bo słuchałem Denona CEOL Piccolo i bardzo mi się podobał. Miałem nadzieję, że i nowy przetwornik Denona pójdzie tą samą drogą. Ale skoro Pan tak bardzo poleca AMI Musik to chyba się niedługo skuszę.

    Słucham podobnej muzyki co Pan i mam podobny gust sprzętowy co Pan. Chciałem kupić przetwornik DSD ponieważ odtwarzacze SACD są drogie, a tu widzę, że pojawia się szansa.

    Nie wiem czy odsłuchiwał Pan już jakiegoś wydania SHM-CD Platinum, gdzie także posłużono się techniką DSD. Wydanie Steely Dan Gaucho brzmi super. Nie ma też strat w dynamice. Przymierzam się do zakupu płyt Dire Straits w tej samej technice bo recenzje są entuzjastyczne.

    Pozdrawiam!

  4. Antoni Woźniak

    Dużo tego niestety nie będzie (mam tu na myśli niszowe wydania DSD, wspomniane SHM-CD, muzykę zapisaną w DXD itd.), ale to co uda się zamówić, jak Pan napisał, potrafi oczarować. To, ogólnie, pokazuje jak cholernie ważna (ważniejsza od sprzętu) jest realizacja, materiał źródłowy.

    Produkt AMI potrafi to pokazać, nie jest ograniczeniem – to ważne. Patrząc przez pryzmat dostępnych rozwiązań, to jeden z najrozsądniejszych wyborów (szczególnie w relacji koszt efekt). Z tym Piccolo to mnie Pan zainteresował. Sprawdzę, czy da się to, to gdzieś wypożyczyć do testów. A propo Denona. Słuchałem jakiś czas temu Coocoonów (na baterii i stacjonarnego głośnika) i szczerze niczym mnie nie zachwyciły. Punktem odniesienia był Zeppelin Air (nasza red. ref. w tym segmencie) oraz NAD Viso One (super konstrukcja btw) i głośniki bezprzewodowe Japończyków wypadły cokolwiek blado.

  5. Fabian

    Denona Piccolo podłączyłem wpierw do Topazów ale nie odczułem niczego wzniosłego, natomiast polecono mi do niego małe kolumienki QAcoustics 2010i i okazało się, że był to strzał w dziesiątkę. Jeśli chodzi o miniwieże, to ten duet trudno będzie pobić – jest synergia!Jeśli ktoś potrzebuje miniwieżę z dobrymi kolumnami to mój duet brałbym w ciemno. Szczególnie, że Denon czyta pliki hi-res prosto z pendrive’a. Może jeszcze nie DSD ale i tak to już coś.

    Niedawno na płycie SHM-SACD wyszła płyta Steely Dan – Countdowan to Ecstasy. Wszyscy się rozpływają w zachwytach nad jej jakością. Ponoć referencja. A płyta to przecież początek lat 70-tych… :)

    Proszę też załatwić do testów ten przetwornik Denona. To będzie ciekawa okazja do porównania z Matrixami i Ami Musik. Ten sam przedział cenowy, też obsługa DSD.

Dodaj komentarz