LogowanieZarejestruj się
News

O Meze Classics 99 opinia, o słuchawkach mobilnych z Rumunii

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Meze 99 full

Rynek słuchawkowy prężnie nam się rozwija, poza firmami od zawsze, specjalistami z branży (ale niekoniecznie słuchawkowej – dzisiaj w ofercie zwyczajnie muszą się one pojawić, muszą), mamy wysyp beniaminków, producentów zupełnie nieznanych, często nieznanych z bardzo prostego powodu. Bo młodych, bo dopiero startujących (tak, tak wszelkie croudfundingi, startupy itp sprawy), bez doświadczenia, bez zaplecza… wielu z nich pojawia się szybko i jeszcze szybciej znika, niektórzy to zwykli hochsztaplerzy, wiele w tym kitu i bujdy na resorach, ale są też tacy, którzy nie tylko zasługują na uwagę, ale wręcz od razu, z miejsca rzucają wyzwanie tym doświadczonym i utytułowanym.

HD-Opinie jest miejscem, gdzie chętnie opisujemy nowe, nieznane, albo po prostu nie popularne (nie przebijające się do mainstreamu) rzeczy. Już niebawem przeczytacie o sprzęcie Mass Fidelity, będzie też zupełnie nieznany pomysłodawca oryginalnie zaprojektowanych słuchawek, a w niniejszym artykule skupimy się na kimś, kto już jest rozpoznawalny, ma dobre opinie, ale nadal jest beniaminkiem, od niedawana funkcjonuje na rynku. Chodzi o rumuńskiego producenta Meze, firmę która zaskoczyła pozytywnie, wprowadzając (od razu atakując trudny, wymagający segment mobilnych nauszników klasy premium) tytułowe Meze Classics 99. Przenośne słuchawki do słuchania nie tylko na wynos, wykonane z wielką starannością, z odpowiednią dbałością o szczegóły, z wykorzystaniem naturalnych materiałów (żadne tam plastiki – stal, drewno, skóra… wróć, tu eko, czyli syntetyk jednak), do tego wycenionych poniżej poziomu, za jaki wołają zachodni konkurenci. Przy czym należy pamiętać, że to bardziej projekt plastyczny, przetworniki są chińskie, a Meze wcześniej zwyczajnie rebrandował produkty z Państwa Środka, względnie zamawiał coś i poddawał modyfikacjom, przyklejając następnie swoją naklejkę. Opisane 99 to coś znacznie ambitniejszego (no naklejenie nazwy firmy na coś nie swojego, trudno uznać za przejaw jakiejkolwiek ambicji) i można powiedzieć, że to pierwszy „ich” produkt. To tyle, gwoli ścisłości.

Na sieci możemy znaleźć sporo opinii na temat tych słuchawek. Czytałem większość z nich, postanowiłem skonfrontować to, co napisano o 99-kach z własnym osądem, opinią, jednocześnie sprawdzając, czy te nauszniki mogą sprostać wymogom grania w domowych pieleszach. Podpinanie pod lampowy wzmacniacz, granie z integry, podpięcie pod stacjonarną, tranzystorową amplifikację słuchawkową było ważną składową testu. Oczywiście nie zapomniałem o scenariuszu na wynos, który w przypadku takich, lekkich, zamkniętych konstrukcjach stanowi główne zastosowanie dla produktu, jakie przewidzieli twórcy, ale jw. chciałem sprawdzić czy można je potraktować jako w pełni uniwersalny model…Tak, zadam to pytanie: czy za cenę 1500 złotych można zamknąć temat poszukiwania słuchawek i skoncentrować się na czymś innym, niż wydawanie pieniędzy na kolejne nauszniki?

Przed właściwą lekturą testu zachęcam do przeczytania naszych pierwszych wrażeń, bo te… nie zdezaktualizowały się, a wręcz przeciwnie, opinia na temat nauszników jest tylko pogłębiona, ale w wymowie zbliżona do tej z końcówki sierpnia. Słuchałem grubo ponad miesiąc intensywnie (także te kilkaset godzin pewnie na liczniku stuknęło) i cóż… słuchawki potwierdziły swoje niemałe kompetencje w zakresie brzmieniowym, ponadto okazały się solidną konstrukcją, wytrzymującą intensywną eksploatację (sporo podróżowałem).

 

 

Na bogato…

Sporo napisano o bardzo dobrym wykonaniu tych słuchawek, o szlachetnych materiałach jakie wykorzystano (drewno, metal), o dobrej ergonomii. Trudno polemizować z takimi ocenami, bo faktycznie to bardzo dobry projekt i od strony użytkowej jak i estetycznej (z tym zastrzeżeniem, że to nie moja estetyka tj. żółte, dość nachalne złocenia tu i ówdzie). Dla malkontentów (niżej podpisany) jest wariant w jasnym wykończeniu muszli, ze srebrnymi wstawkami i ten wg. mnie prezentuje się naprawdę świetnie. Mniejsza jednak o gust autora recenzji, ważne jest i warte podkreślenia, że to produkt dopracowany w szczegółach, gdzie niczego nie zrobiono na odwal, gdzie widać całościowo dbałość o efekt finalny, a ten jest jak wyżej – bardzo dobry, w niczym nieustępujący konstrukcjom specjalistów z branży (tych utytułowanych, którzy nie mogą sobie …właśnie, nie mogą? pozwolić na fuszerkę). Muszle wykonano z dwóch, różnych, rodzajów drewna: jest orzech włoski (ciemne) lub klon (jasne), całość precyzyjnie wykonana na obrabiarkach CNC, poszczególne elementy precyzyjnie spasowane ze sobą, łatwo rozbieralne, coś czuję że będą te słuchawki z czasem przedmiotem ciekawych modyfikacji (słyszycie mnie słuchawkowi moderzy? ;-) ).

Słuchawki są wygodne, lekkie, leżą bardzo dobrze na głowie, ich konstrukcja co prawda raczej skłania do słuchania w domu (patrz pałąk), jednak na zewnątrz też będzie fajnie (konstrukcja zamknięta – dobrze tłumią), pod warunkiem że nie będziemy chcieli wykorzystywać 99-ek w scenariuszu na sportowo. Do tego się nie nadają. Także sterowanie odtwarzaniem i ogólnie obsługa pilota (jak wspomniałem w pre-recenzji) nie są mocną stroną Meze, ale nie robiłbym z tego powodu dramatu. Najważniejsze, że nic tutaj po paru tygodniach użytkowania nie skrzypi, nie odpada, nie luzuje, nic złego absolutnie się nie dzieje i wg. mojej opinii to słuchawki na lata, wytrzymała, solidna rzecz – a to w dzisiejszych czasach krótkiego cyklu życia danego produktu, coś co zasługuje na podkreślenie (niestety w takich czasach żyjemy, konsumpcjonizm rządzi się swoimi prawami i bez kupowania co sezon nowego,   jesteśmy poza schematem: kupuj, kupuj, do cholery jeszcze więcej kupuj!).

Ta zamknięta konstrukcja dynamiczna z drewnianymi obudowami, jak napisałem przetrwa lata, co więcej wydaje się że nie będzie żadnego problemu z wymianą padów, gdy te pod wpływem czasu się zużyją, lub kiedy zwyczajnie przyjdzie nam ochota na ich wymianę na coś innego (niektórzy lubią np. welurki, prawda). Tutaj znajdziemy w standardzie tzw. ekoskórę, nie jest to naturalny, szlachetny materiał, no nie jest, ale pady są wygodne jak wspomniałem, a do tego pianki obszyte wspomnianą e-skórą, dysponują efektem pamięci – zapamiętują kształt naszych małżowin, uwzględniają zatem naszą anatomię i zwiększają tym samym komfort noszenia. Pałąk wykonano z innego obszycia, przy czym to nadal syntetyczna skóra, nie naturalna. Powracając jeszcze do pilota, ten jest jak informuje producent uniwersalny, będzie zatem działał z urządzeniami napędzanymi zarówno iOSem, Androidem jak i Windows. Pałąk wykonano ze stali, złocone mocowania odlewane z cynku to ten wg. mnie nieco kontrowersyjny estetycznie element, ciemne muszle kryją 40mm przetworniki z  z mylarowymi membranami i neodymowymi układami magnetycznymi. W komplecie są dwa przewody – krótki 1.2 i długi 3m – oba wykonano z miedzi OFC, wykorzystano oplot wzmocniony włóknami kewlarowymi, wtyki bardzo dobrej jakości 3.5mm (od strony słuchawek też mini jacki, tyle że 2.5mm). Meze 99 Classics są bardzo łatwe do wysterowania, nie ma znaczenia w jaką dziurkę je wepniemy. Sprawdziłem z bardzo efemerycznymi wyjściami w iPadzie oraz Neksusie (tablet) i grało głośno i to przy zapasie do góry, jaki jeszcze został do dyspozycji użytkownika. Pasmo przenoszenia to 15 Hz – 25 kHz, impedancja 32Ω, skuteczność wynosi 103 dB. Do pudełka dodają kartonik z wykresem, który opisuje czego możemy się spodziewać (wyrównane pasmo). I faktycznie…

 

Co mi tam gra…

Niektórzy mówią (nie bez racji), że drewienku trzeba dać się „wygrzać”. W tym wypadku chodzi raczej o procesy jakie mogą w drewnianej obudowie zachodzić w określonym (dłuższym / krótszym) przedziale czasowym, skutkujące zmianą charakteru brzmienia. Idealnym potwierdzeniem tej tezy są słuchawki Grado, które po wyjęciu z pudełka (mam tu na myśli oczywiście warianty drewniane, nie aluminiowe) w ogóle nie grają, albo grają bardzo nie na miarę swoich nie małych możliwości. Coś jest na rzeczy. Sam katowałem Meze przez ponad miesiąc, bardzo intensywnie, mogłem zatem zidentyfikować ten proces nabywania kompetencji (jakościowy progres) i mogę potwierdzić, że im dalej w las tym lepiej. Przede wszystkim te słuchawki stopniowo łagodzą swój charakter, przechodząc z pierwszej fazy niebezpiecznie blisko „jestem dla bassheada” w kierunku zrównoważonego, harmonijnego brzmienia, aż po (to tak po kilkudziesięciu godzinach, bliżej 60-80, a nie 30-40) coś, co moim zdaniem sytuuje je w nie tak znowu licznym gronie słuchawek o NATURALNEJ, kompletnej sygnaturze dźwięku, koherentnego, z doskonale zszytymi zakresami całego pasma… to jest coś, co samo w sobie stanowi niemałą nobilitację. Te początkowe basso-harce nie były dla mnie czymś z gruntu przykrym, bo ja generalnie jestem na bas wyczulony i lubię kiedy on jest, a jak jest dobrze podany, właściwie przyrządzony to tylko w to mi graj. Tyle, że na dzień dobry ten bas była tak podkreślony, tak ekspansywny, że traciła na tym cała reszta i zwyczajnie brakowało tej, później nabytej, harmonii, wyrównania, nadania brzmieniu szlachetnego sznytu.

To słuchawki na długie słuchanie, gdzie nie ma mowy o nudzie, o znużeniu, gdzie słucha się z przyjemnością i chce się jeszcze. Według mnie to najważniejsza cecha każdego audio produktu, coś co warunkuje czy jesteśmy na „tak”, czy też (mimo wielu pozytywnych obiektywnie cech) niestety, no niestety, ale mówimy „nie”, bo zwyczajnie będzie to coś okupowało półkę, zbierając kurz, a przecież nie o to tu chodzi, prawda? Tutaj mamy to co powyżej, a to gwarancja zadowolenia użytkownika i nawet (gdyby były) problemy natury ergonomicznej, jakieś kwestie z jakością wykonania (gdyby były) nie przekreślają produktu, a tego nie mają jak, bo właśnie do niczego nie można się doczepić, trudno krytykować coś, co na krytykę nie zasługuje. Przestrzeń jest wyborna, to granie nie zamknięte w głowie, a wyraźnie z tej głowy wychodzące, to swoboda, umiejętność nie za często spotykana w nausznikach, nawet tych dużo droższych nausznikach. Robi to wrażenie niemałe, szczególnie że to konstrukcja zamknięta, a te zazwyczaj nie potrafią grać przestrzennie, grają blisko, namacalnie, ale nie ma tam głębi, a nawet jeżeli jest to jednak brakuje tej swobody, jaką dysponują najlepsze planary czy elektrostaty. Tutaj, cóż, udało się osiągnąć bardzo dobry efekt w konstrukcji z 40mm dynamicznymi przetwornikami szczelnie zamkniętymi w drewnianej muszli. No, nieźle!

Naturalność przekazu to jedno, drugie to dość neutralny charakter z lekkim ociepleniem (podkreślam – lekkim). Jeżeli chcemy słuchać muzyki w możliwie najwierniejszy sposób (tzn. taki, który głównie akcentuje jak dany materiał został zarejestrowany, potrafi to pokazać, a nie ujednolica przekaz, nie sprowadza wszystko do jednego mianownika, nie dodaje swojego i to konkretnie, charakteru), to 99-ki są dobrym kandydatem, szczególnie przy uwzględnieniu ich ceny, bo takie kompetencje to często poziom kilku, a nawet nastu tysięcy złotych w nausznikowym światku. A tu proszę. Także, to robi wrażenie i wg. mnie strojenie chińskiej produkcji przetworników wraz z samą konstrukcją (materiały, tj. drewienko) oraz – prawdopodobnie – długim procesem dochodzenia do takiej, a nie innej sygnatury brzmienia, zaowocowały czymś co wyraźnie wyróżnia się na tle oferty rynkowej w segmencie słuchawek z przedziału 1-2k złotych. Pod pewnymi względami to brzmienie podobne do moich Momentum (mam obie generacje „wokółuszne”), choć nie stawiałbym tu jednoznacznie znaku równości. Momentum dodają, nieco koloryzują, brylują w basie, nie są zatem identyczne, czy bardzo podobne, a tylko podobne w charakterze do opisywanych słuchawek. Ja je bardzo lubię i nadal z przyjemnością z nich korzystam, ale w umownie mobilnych nausznikach można inaczej, można lepiej i można – właśnie – jak w przypadku Meze też niekoniecznie drogo. Nighthawki, które ostatnio słuchałem, mocno już wygrzane, grały w zbliżony do Meze, nawet bardziej od Senków sposób, ale też oficjalnie są o całe tysiąc złotych droższe (w promocji można je co prawda wyrwać za 1999, no ale to promocja).

Patrząc przez pryzmat pieniędzy, te słuchawki w cenie 1499 się bronią swobodnie, a jak przyjdzie je kupić za 1200 (a da się) to już w ogóle można powiedzieć: okazja. Jeżeli powtórzą niebywałą drogę przeceny wspomnianych Momentum (które mają tendencję do przeceny o 50%, vide pierwsza gen.) to naprawdę COŚ. Wśród słuchawek oglądamy dzisiaj wyścig stratosferyczny, szczerze powiedziawszy, dla mnie, stanowiący przykre zjawisko typowego „skoku na kasę”, nie mający żadnego uzasadnienia technologicznego, praktycznego, bo zwyczajnie te najdroższe modele, czy bardzo drogie nie różnią się zasadniczo od wcześniejszych flagowców, z których żaden nie przekraczał magicznego poziomu 10k złotych (poza naprawdę nielicznymi wyjątkami i raczej konstrukcjami będącymi czymś na kształt całego systemu słuchawkowego najwyższej klasy).

Wnioski?

Uwzględnij te słuchawki na liście, jeżeli chcesz lekkich, z mobilną opcją (ale z pewnymi, patrz tekst, ograniczeniami w tym względzie) słuchawek, które swoim brzmieniem potrafią bardzo pozytywnie zaskoczyć i – co ważne – dzięki wysokiej klasy wykonaniu i spodziewanej długowieczności, mogą także na długi, długi czas służyć nam za źródło jakże przyjemnych doznań. To słuchawki zrobione jak trzeba, wygodne, bez większych wpadek ergonomiczno-funkcjonalnych, potrafiące dostarczyć sporo radości właścicielowi. Grają znakomicie, różnicują nam nagrania (ale nie masakrują przy gorszych realizacjach, choć wiemy od razu z czym mamy do czynienia), są uniwersalne (gatunki bez różnicy), są niebywale przestrzenne (jak na tego typu konstrukcję, jak i w odniesieniu do wszelkiej maści nauszników w ogóle). Fajnie, że nie są wybredne, to znaczy że zagrają ze wszystkim, choć warto dodać, że progres po podpięciu DAPów dwóch (AK, FiiO) był zauważalny i że warto, bo można zwyczajnie wykorzystać w pełni potencjał, jaki tutaj drzemie, w tym drewienku drzemie. Inny, moim zdaniem dobry trop, to zewnętrzny DAC/amp i cóż, komputer z np. Oppo HA-2 i tymi słuchawkami stanowi kompletne rozwiązanie, nie tylko na wynos, ale (a może przede wszystkim) do domu. Właśnie w domu można korzystać z tych słuchawek jakby były nie mobilne, a stacjonarne, podpinając Meze do stacjonarnego wzmacniacza (M1HPA oraz MiniWatt z routerem u nas) i cieszyć się naprawdę rasowym dźwiękiem (ten trzy metrowy przewód nie jest tylko dla ozdoby!). Szczególnie z lampiszonem – bajka! Dla wielu będzie to pomysł na rozwiązanie dylematu z czego i na czym słuchać, gdy kolumny nie zawsze, albo w ogóle odpadają. Warto zatem, raz jeszcze, uwzględnić, warto posłuchać (byle wygrzanych, bo inaczej zaburzy nam ocenę), warto. W swojej kategorii jedne z najciekawszych. Rekomendacja.

Słuchawki mobilne Meze 99 Classics, cena 1499zł

Plusy
- materiały, jakość wykonania, to co dostajemy za wydany na nie pieniądz
- wygoda, ergonomia (z pewnymi zastrzeżeniami), możliwości mod.
- brzmienie spójne, naturalne, harmonijne, świetne zszycie pasma, bardzo dobry bas / średnica / wysokie, wszystko na swoim miejscu, muzykalne bardzo, angażująco-wciągająca rzecz
- przestrzeń!
- precyzja (wgląd), neutralność bez nudy, dobra dynamika, ładne pokazuje bryły instrumentów, fakturę nagrania
- różnicuje ładnie (jakość odtwarzanego materiału), przy czym uniwersalne gatunkowo, dla źródła (sprzęt) łagodne (tj. z każdego portu zagra)
- izolacja od otoczenia
- dobra cena 

Minusy
- pilot (precyzja, obsługa, wysoko zawieszony co ma plusy dodatnie i plusy ujemne)
- brak oznaczeń na muszlach (L/R)
- na szczęście niezbyt uciążliwy efekt mikrofonowy (przewody)
- konstrukcja pałąka wyklucza mobilno-aktywny tryb użytkowania
- trudno mówić o wokółusznych konstrukcjach (a takie niby są), gdy nawet niewielkie uszy ledwo, ledwo

Dziękuję firmie Audiomagic za udostępnienie słuchawek do testu

Autor: Antoni Woźniak

 

GALERIA

Sprzęt redakcyjny (recenzje w linkach):

• Software: front-end ROON (tutajtutaj i tu)  oraz AudioGate (opis w tym miejscu) @ OSX 10.9/Win10
• Zestaw #1 salon: NAD C315BEE oraz C515BEE (nasz test)
• Zestaw #2 gabinet: NAD D3020 (główny sprzęt do testów bezprzewodowego dźwięku via DLNA/AirPlay oraz Bluetooth – nasz test)
• Zestaw #3 salon: przedwzmacniacz NAD 1020 (gramofonowy pre), NAD T743 (jako końcówka mocy)
• Kolumny Pylon Pearl 20HG (nasz test), kolumny Pylon Topaz 20 (nasz test), kolumny Pylon Topaz Monitor (test) oraz Pylon Sapphire 23 (test), aktywne monitory ESIO nEar05 Classic II
• Głośniki bezprzewodowe AirPlay / BT / soundbary: Bowers&Wilkins Zeppelin Air (nasz test) oraz Scansonic S5BT (test)
• DAC: Korg DS-DAC-100 (nasz test), Arcam rDAC (nasz test), Beresford TC-7520 (nasz test), AudioQuest DragonFly (nasz test), M2Tech hiFace DAC (nasz test),  Oppo HA-2 (nasz test), thunderboltowy interferjs audio TAC-2 ZOOM & Elgato hub/dock (nasz test) oraz Audio-gd NFB-2 (@Wolfsonach)
• Główne źródła cyfrowe: Squeezebox Touch (nasz test), MacBook Air 2011 (patrz wyżej, Decibel, wszystko via USB oraz USB-SPDIF), MiniX FookoPC (miniPC pod audio patrz test) oraz iMac 2013 (patrz wyżej, Decibel, wszystko via USB oraz USB-SPDIF, DAC M2Tech-a)
• Konwerter SPDIF-USB: M2Tech hiFace Two (nasz test)
• Uzupełniające źródła cyfrowe: PlayStation 3 (dla SACD & BD Audio), handheldy Apple, Toshiba E-1 (HD-DVD koncerty), zestaw bezprzewodowy AirDAC firmy NuForce (test), Apple TV z AirPlay via SPDIF,  2x AirPort Express 2012 z AirPlay via SPDIF, adapter BT z obsługą aptX Saturn, Chromecast Audio (nasz test), tablet PC (główne źródło @ MS Windows 8.1) Asus Vivo Tab Smart (foobar + ASIO via USB) oraz odtwarzacz CDA Onkyo C-705TX
• Gramofon NAD 5120 (odbudowany i zmodyfikowany)
• Bufor lampowy DIY (CDA Onkyo)
• Wzmacniacze słuchawkowe: Musical Fidelity M1 HPA (nasz test), MiniWatt N3 z lampami: 12u7x Brimar BVA CV4035 (NOS) & EL84 TELAM (NOS) (router głośnikowy BTech wyposażony w wyj. słuchawkowe 6.3 w torze), Beresford Capella (test)
• Słuchawki: AKG K701 (nasz test), Sennheiser HD650, HiFiMan HE-400 (nasz test), Sennheiser Momentum (nasz test) oraz Audeze LCD-3 (nasz test), Sennheiser Momentum Wireless Over-Ear (nasz test), Momentum In-Ear (nasz test)
• Sterowanie/źródła mobilne: iPod Touch, iPhone, iPad
• Okablowanie: Supra DAC, Dual, USB oraz Trico (analog, cyfra), Procab (analog – głośnikowe), Prolink (cyfra), Belkin (cyfra -> USB), Audioquest Evergreen (analog), Melodika (cyfra, interkonekt oraz głośnikowe – system), HiFiMAN HE-Adapter (XLR), okablowanie ProCaba (XLR, TRS)
• Routery audio: Beresford TC-7220 (nasz test), przełącznik źródeł ProJect Switch Box (nasz test), przełącznik źródeł BT-31
• Zasilanie: Tomanek ULPS dla rDAC & SB Touch (nasz test), listwa APC (SA PF-8), listwa Tomanek TAP6 (test), listwa TAP8 z DC blockerem (test) oraz TAP4 (test),  kable Supra LoRad

Komentarze Czytelników

  1. Darth Artorius

    Znane są użytkownikom forum MP3store te słuchawki. Popularne stały się, kiedy producent nieopatrznie wprowadził sprzedaż z jakimś kodem – wychodziło 900 zł chyba. No i ludzie pokupowali.

    Design „cygański” nieco, dla mnie osobiście nie mój typ grania – za mocny bas, choć dobrej jakości. No i konstrukcja pałąka mnie odrzucała.

    A u nas na forum hype był na Focal Listen (Bractwo wytropiło świetną promocję” za 600 zł). No ale jak piszą userzy, nowe FL warte i 1000 zł.

  2. Antoni Woźniak

    Wcześniejszy Focal słuchawkowy (Spirit) niczym mnie nie zachwycił. Niczym. Te nowe, widać, warto obadać… We will see

Dodaj komentarz