Brak kabla u niektórych, niewiernych Tomaszów wywołuje daleko idącą niewiarę, wątpliwości odnośnie uzyskania jakości dźwięku zbliżonej (wróć – identycznej, takiej samej) co z fizycznego połączenia przewodem poszczególnych komponentów w torze audio. Ja to rozumiem doskonale, szczególnie że nie raz, nie dwa bezdrutowe rozwiązania okazywały się zawodne i nawet pomijając kwestie czysto jakościowe nie dawały, nie gwarantowały stabilności działania. Ile to razy spotykałem się z buforowaniem (czytaj pauzowaniem), całkowitym brakiem sygnału bez wznowienia odtwarzania, całkowitą klęską związaną z niemożnością połączenia z źródłem, serwerem etc. Witaj komputerowy świecie – chciało by się rzec i zaraz potem dodać – i wy(cenzura)j. Przesadzam? Jeżeli tak, to niewiele, bo przy gęstej zabudowie, w centrach miast, liczba komunikujących się ze sobą urządzeń idzie w setki, jeżeli nie tysiące, dziesiątki aktywnych sieci, cała infrastruktura, pęczniejąca a będzie jeszcze gorzej. Będzie, bo Internet Rzeczy, te wszystkie sprzęty AGD, te „inteligentne” żarówki, te systemy automatyzacji wszystko, to musi być stale online. I już jest, albo zaraz będzie. Walczymy w audio ze zgubnym oddziaływaniem otoczenia na sygnał? Ano walczymy – prąd dobry musimy zapewnić prawda, najlepiej odseparowana linia, kable (no do czasu) trzeba odpowiednio umieścić, położyć, interferencji unikać, jakieś akcesoria zastosować żeby stabilnie… tak może wystarczy tej wyliczanki… Staramy się zapewnić optymalne, najlepsze możliwe warunki pracy sprzętu. Albo i nie, co może, choć nie musi prowadzić do zgubnych skutków (pamiętam pewną rozmowę z osobą, która miała to wszystko jw. w nosie, a jej system – bo to nie są rzeczy wykluczające się, z doświadczenia właśnie wiem – grał bardzo dobrze i moje „ale może będzie lepiej, jak?” zostało szybko zbite „a może jednak wcale nie?”).
Piszę o tym wszystkim dlatego, że bezprzewodowość w audio uważana jest często za coś gorszego, za kompromis i – co zresztą czasami jak najbardziej zasadnie – sprowadzana jest do roli pomocniczego medium. Te wszystkie stratne Bluetooth’y, te wcale nie bitperfektowe AirPlay’e, te liczne z ograniczeniami (vide obsługa hi-res, a raczej jej brak) inne protokoły transmisji, to wszystko budzi uzasadnioną nieufność i ekstremiści, puryści nigdy, przenigdy nie zgodzą się, żeby im te dźwięki w eterze fruwały, a nie – jak PB nakazał – w kablu żwawo sobie i bez przeszkód płynęły. Tak, było (i nawet jeszcze jest) radio, ale radio to radio, to właśnie nawet w epoce znakomitych, będących częścią poważnego systemu audio tunerów (tak było coś takiego), stanowiło – właśnie – pomocnicze źródło dźwięku, do poznawania a nawet interakcji w erze sprzed funkcjonowania globalnej sieci. To już jednak zamierzchła historia, no a dzisiaj? Dzisiaj coraz częściej a właściwie już niemal standardowo te bezprzewodowe moduły, te strumienie wchodzą nam bezpardonowo do audio systemów. I tego HiFi (co zrozumiałe, bo przecież to ma być sprzęt masowy, dla ludzi, a nie dla ekstremistów, purystów), jak i (o zgrozo) do high-endu też. Czy to źródła, czy samograje (zestawy głośnikowe), wszędzie się ten „bezdrut” wciska i wśród wspomnianych Tomaszów wywołuje coraz większą irytację. Bo jak to tak, bez kabelka, bez tego, co stanowi czasami wisienkę na torcie (za gruby szmal, ale mniejsza o szmal)… bez przewodu, tak mechanicznie wirtualnie właśnie, jajo o jajo …a to nieprzyzwoite, to nie do zaakceptowania, no to po prostu nie uchodzi.
Jak wiecie jestem otwarty na wszelkie nowości, także te najbardziej (wedle tego co powyżej napisane) niekoszerne. Były u nas bezprzewodowe głośniki, były bezprzewodowe interfejsy, były bezprzewodowe słuchawki, całe systemy były bez. Były*, są i będą i to coraz częściej, bo w tym kierunku to zmierza i oczywiście od samych producentów, inżynierów zależy, czy ta cała bezprzewodowość wyjdzie nam finalnie na zdrowie (no z tym to może być różnie, głównie mam na myśli pomysły z bezprzewodowym ładowaniem, chodzi o energię jaką będziemy wypromieniowywać, by te wszystkie gadżety nakarmić …brrrr). Moje doświadczenia nie są jednoznaczne, ale potencjał (wygoda, integracja, adaptacja) jest – co oczywiste – ogromny i tego nie da się powstrzymać, czy zastąpić czymś. Innymi słowy świat bez druta to świat niedalekiej przyszłości. Koniec, kropka, amen. Dlatego też, takie coś jak D2, o którym (wreszcie coś na temat) zaraz co nieco przeczytacie, ma nie tylko sens, ale przede wszystkim pokazuje że bez przewodu można i stabilnie w pełni i przewidywanie w pełni i bezproblemowo (typowe plug and play) i do tego – słyszycie mnie puryści – bez jakościowych kompromisów. To co wyjdzie, to wejdzie i następnie przetworzone zagra na dołączonym stereo, dokładnie tak, jakbyśmy źródło klasycznie kabelkiem jednym, drugim i trzecim nawet sobie podpięli i play wcisnęli.
AKTUALIZACJA: dobra wiadomość dla zainteresowanych – polski dystrybutor obniża cenę D2 z 2499 na 2099 złotych!
Dlatego ten Audioengine to jak w tytule, na serio, a teraz czas na konkrety:
* vide AirDAC firmy NuForce, zapowiadany AirTry, szeroko u nas opisywany Chromecast Audio
Konstrukcja
Z jednego pudełka mamy dwa. No i trudno się dziwić, bo DAC jest dwuczęściowy, a właściwie to precyzyjnie rzecz ujmując DAC jest jeden, ale bez nadajnika jest niczym. Także ten nadajnik z wejściem USB dla komputera to klucz, by nam te zera i jedynki przetransferować z (przykładowo) gabinetu (gdzie komputer stoi) do salonu (gdzie szczęśliwie go nie ma) i dalej już tradycyjnie, kabelkami do wzmacniacza, głośników aby cokolwiek usłyszeć. Odległość może wynosić i z 30 metrów swobodnie (pewnie więcej da radę, ale nie miałem jak sprawdzić), mogą być trzy ściany (producent wspomina też o stropach, że nie problem) i już muzyka nam gra wszędzie, gdzie tam sobie zechcemy. To niezależna sieć, sprzęt widzi tylko siebie (a nie że działa w naszej WiFi z dziesiątkami innych urządzeń) i wolną od przeszkód trasą (z możliwością automatycznego wyboru alternatywnych kanałów) dźwięk sobie leci swobodnie. Własny protokół transmisji to klucz do braku interferencji, w pełni stabilnej, pewnej pracy interfejsu. O tym, jak skrupulatnie ten bezprzewodowy link dla naszego dźwięku przygotowano świadczy opis modułu transmisji z wyszczególnieniem jak to działa. A działa to tak: „System bezprzewodowy D2 dzieli pasmo 2405-2477Mhz na 37 kanałów o szerokości 2Mhz. System skanuje pasmo i wybiera dwa kanały oddalone od siebie o 36Mhz (szerokość 18 kanałów) i używa ich do przesyłania równolegle (rozkładają obciążenie po 50%). Wybrane kanały pozostają w użyciu do czasu pogorszenia warunków transmisji i wzrostu wskaźnika błędów ponad okreslony poziom. Zmiana kanałów odbywa się bez przerw w transmisji, czy spadku jakości sygnału audio. Przyjete rozwiązania zapewniają pełną ciagłość i integralność dźwięku i dobre współdzielenie pasma radiowego z innymi urządzeniami bezprzewodowymi.”
I to jest kluczowa sprawa, bo to nie jest coś, co jest oparte na pracującym w danej sieci WiFi (a nawet odrębnej, ale dalej bez żadnego mechanizmu analizy pasma i dopasowania) urządzeniu odbiorczo-nadwaczym. Przykładowo takim czymś jest wykorzystywana u mnie (x2) stacja airplay’owa tj. AirPort Express, gdzie interferencje, brak możliwości przesyłu dźwięku bit-perfect (a to już wina protokołu AP, w którym to nie zawracano sobie głowy takimi „pierdołami”), połączenia czy próby nawiązania połączenia (niechciane) przez inne urządzenia sieciowe to rzeczywistość, z którą musimy się pogodzić. Rzecz jasna praca w naszej sieci WiFi nie musi oznaczać, że nie zagra, nie musi oznaczać problemów (vide Chromecasty, choć tutaj muszę przyznać, podobnie jak ze SBT i każdym innym sprzętem, zdarza się że czekam, zdarza się, że nawiązywanie połączenia z np. NASem nie kończy się sukcesem etc.)… nie musi, ale może. W przypadku D2 problemów NIE MA, one nie występują, bo zwyczajnie mamy do dyspozycji „wirtualny” drut, który łączy nam te dwie skrzyneczki i nie ma mowy o jakiś problemach. Parujemy (przy pierwszym uruchomieniu) przyciskami na obudowie i ZAPOMINAMY o sprawie (tzn. gra, gra zawsze gdy wciśniemy play w software’owym odtwarzaczu, od razu gdy naciśniemy).
In
& out
Interfejs USB w D2 oparto o starego znajomego, leciwy już układ TI 1020B. Jego niezaprzeczalną zaletą jest to, że nigdy nam się z niczym nie wyłożył (tak linuksiarze o Was mówię), z Windą oczywiście bezsterownikowo, bo to transmisja maks. 24/96 (btw. w zależności od wykorzystywanego oprogramowania i jego ustawień możecie grać wszystko, jak leci, i konwertować do postaci strawnej dla układów w D2), stary znajomy bo mam rDACa generacji pierwszej, który sprawuje się świetnie i z SBT czy tabletem PC podpiętymi via USB gra, grał i grać będzie aż się nie zepsuje. Kość DAC to układ BurrBrown PCM1792 (24/192). Dzięki trójstopniowym filtrom i konwerterom w torze zasilania całość odznacza się niewielkim szumem (wysoki współczynnik SNR), poziom zniekształceń jest bardzo niski, a dodatkowo producent przewidział niezależną (co jest prawdziwą rzadkością w tego typu aplikacji) regulację głośności w nadajniku, dane nt. poziomu przesyłane są niezależnie od transmisji sygnału audio. Informacje te zostają przetworzone w analogowej sekcji odbiornika, nie wpływając na cyfrowy strumień audio. Regulacja głośności działa zatem tylko dla analogowego wyjścia audio RCA. Wraz z zabudowanym interfejsem SPDIF (dodatkowy link bezprzewodowy oparty na interfejsie optycznym) mamy coś na kształt cyfrowego, bezprzewodowego przedwzmacniacza z własną, niezależną regulacją poziomu wzmocnienia sygnału. Innymi słowy separujemy komputer (dla purystów – tak, tak dla Was – źródło zła, szumów, zakłóceń, brudne źródło jednym słowem) od reszty toru, „cywilizując” to co z niego wyjdzie, przy zachowaniu zgodności bitowej, przesyłając sygnał bezstratnie do – jak przyjdzie nam ochota na wielostrefowe rozwiązanie – maksymalnie trzech odbiorników (rzecz jasna gramy ten sam dźwięk w każdej strefie, taki jak z nadajnika nam w eter idzie). To dla tych, którzy poza salonem chcą dźwiękiem z komputerowego źródła obdzielić inne pomieszczenia, a dodatkowo mają ochotę przesłać dane audio z innego urządzenia podpiętego via SPDIF np. z parteru na pierwsze piętro, gdzie drugi zestaw stereo sobie egzystuje. Tak, takie coś oferuje obecnie, zdaje się, tylko opisywany D2. Przy czym to nie wszystko, bo D2 to także bezprzewodowy konwerter USB-SPDIF (tak, możemy z odbiornika wyjść na naszego salonowego DACa – czemu nie?). Unikalna funkcjonalność jak widać.
SPDIF traktujemy pomocniczo, chyba że jakiś DAC wyciśnie więcej z tego interfejsu
Specyfikacja:
Typ | Bezprzewodowy przetwornik DAC z wejściem USB audio i SPDIF |
Układy i przetworniki | Przetwornik DAC: Burr Brown PCM1792A (w odbiorniku) Kontroler USB: TI 1020B (w nadajniku) Układ kontroli złączy SPDIF: AK4117 |
Wejścia | USB audio (v2.0, zgodnie z v1.1) Cyfrowe optyczne SPDIF |
Przetwarzanie sygnału wejściowego | 96khz – natwynie 44.1kHz, 48kHz, 188.2kHz, 192kHz – re-sampled do 96kHz transmisja i przetwarzanie: 24bit |
Wyjścia | Analog RCA L/R stereo (regulowane) Cyfrowe optyczne SPDIF (stałe, 24b/96kHz) |
Poziom sygnału wyjściowego | 2.0V RMS |
Impedancja wyjścia | 100 ohms |
Pasmo | 10Hz-30KHz (+/- 0.5dB) |
SNR | >115dB (DC do 20 kHz) |
THD+N | (1kHz FS 96kS/s) <0.0015% |
Crosstalk | -85db |
Zasięg bezprzewodowy | min. 30m |
Opóźnienie (latency) | <20ms |
Ilość obsługiwanych odbiorników | max. 3 |
Zasilanie nadajnika | USB 5V DC lub zasilacz zewnętrzny 6V 1000mA pobór 270mA |
Zasilanie odbiornika | Zasilacz zewnętrzny 6V 1000mA pobór 300mA |
Filtrowanie zasilania | Zasilacz: 3-stage redundant regulation USB: 2-stage redundant regulation |
Parametry środowiskowe | Zakres temperatur (praca): 0°C – 35°C Zakres temperatur (przechowywanie): -20°C do 45°C Wilgotność relatywna: 5% do 95% (bez kondensacji) |
Wymiary (odbiornik/nadajnik) | 119 x 165 x 26 mm (SxGxW) Długość anteny: 70mm |
Opakowanie | 385 x 229 x 127 mm Waga: 2kg |
Dźwięk z komputera bez komputera
Uzupełniając to, co napisałem powyżej, warto nadmienić, że DAC działa w trybie asynchronicznym, w przypadku nadajnika nie ma konieczności podłączania go do zasilacza (to opcja), natomiast odbiornik (DAC) podpinamy do gniazdka elektrycznego. Wspomniałem o braku interferencji. I tak jest w istocie, ale sam producent wspomina o pewnych zasadach, sposobach gwarantujących bezproblemową pracę bezprzewodowego interfejsu D2. Po pierwsze unikamy bliskiego sąsiedztwa routera (tutaj to akturat to nie trudne do osiągnięcia, bo D2 działa jak wspomniałem niezależnie i nie musi być w jakikolwiek sposób podłączony do naszej infrastruktury). Po drugie w przypadku wystąpienia problemów zaleca zmianę kanału (jednego z 11 dostępnych) w routerze działającym w standardach 802.11 b/g/n (wybieramy 20GHz, unikamy 40GHz, czyli nie ustawiamy na auto, tylko konkretnie 20GHz w panelu sterowania urządzenia sieciowego). Po trzecie – jeżeli nasz sprzęt korzysta z gigabitowego łącza ac, w ogóle nie musimy niczym się przejmować (tak, pasmo 2,4GHz to te najbardziej eksploatowane pasmo i stąd możliwe problemy, 5GHz to właśnie spokój). Zrozumiałe i chwalebne (bo bardzo ładnie i dokładnie opisane), że producent o tym wszystkim informuje na stronie (polski dystrybutor, co warto podkreślić i pochwalić te informacje podaje na polskiej witrynie), natomiast widzę w tym pewne zabezpieczenie na wypadek incydentalnych zapewne sytuacji. U mnie naprawdę nie było sielankowych warunków pracy interfejsu, bo ogólnie gęsto i jeszcze dodatkowo parę innych bezprzewodowych linków audio działa, a żadne, powtarzam żadne interferencje, zakłócenia się nie pojawiły. Takie „podłącz i zapomnij” i właśnie tak to powinno działać, dokładnie tak. Ciekawostka – producent wspomina o możliwie jak najkrótszym połączeniu komputer – nadajnik (zaleca kable USB 30-50cm), dodatkowo przestrzega przed podpinaniem nie bezpośrednim, tzn. przy pomocy hubów USB. U mnie tak to właśnie było podpięte, za pośrednictwem huba aktywnego USB i nie miałem w przypadku takiego połączenia żadnych problemów z poprawną pracą interfejsu. Wspomniano o możliwości integracji jabłkowych handheldów via camera kit (z tym że hub musi być aktywny, z własnym zasilaniem) za pośrednictwem koncentratora i faktycznie nie ma z tym problemu. iPad może zastąpić komputer, a że sam iPad pozwala na obsługę dźwięku 24/96 (taki obsługuje na wyjściu) to – dla chętnych – jest alternatywa dla komputera w systemie zbudowanym wokół D2. Na zakończenie, gdyby pojawiły się jakieś problemy,można nadajnik ustawić w odległości powyżej 30 centymetrów od transportu komputerowego. Znowu, sprawdziłem to u siebie, z desktopem w ogóle nie było o czym mówić (bo działa via LAN), a w przypadku laptopa nie zanotowałem żadnych interferencji D2 <-> sieciówka w komputerze. Interfejs pracował ustawiony tuż obok.
Na zakończenie tej wyliczanki możliwości, funkcji i sposobu działania interfejsu …to coś, co zadziała Wam w każdym systemie (komputerowym), z dowolnym oprogramowaniem. Wbrew pozorom to bardzo ważne, bo często alternatywy wymagają JEDYNIE słusznego rozwiązania (tak do Apple m.in piję), gdzie musi być określony sprzęt, a jak nawet nie, to określone oprogramowanie (np. nielubiane iTunes) i nie ma swobody. Tu jest, w dowolnym software ustawiamy D2 jak każdego innego DACa (a że nie trzeba sterowników, to nie mamy sytuacji – ale tutaj to nie zadziała, przykro mi) i nie martwimy się, że nam „nie ruszy”, bo ruszy na 100%. Nie wierzycie? Nie testowałem pod Pingwinem, tylko w OSX/Win, ale proszę – tutaj potwierdzenie tego co powyżej. To taki audio most, który jest o tyle niezwykły że niefizyczny, ale tak rzeczywisty w działaniu jak konstrukcja ze stali, metalu (jak drut). Zresztą same skrzyneczki wykonano z odpowiednią starannością właśnie w metalu, dobrej jakości porty (niżej dokładniej opisane), całość precyzyjnie spasowana, LEDy świecą zauważalnie, ale przeszkadza to po zmroku, w dzień jest znośnie (nie ma porównania z niebieskimi, świdrującymi ledówkami, montowanymi obecnie w wielu przetwornikach), gniazda cyfrowe mogłyby być nieco lepszej jakości, natomiast RCA są bez zarzutu, solidne i jak przeczytacie poniżej warto z nich skorzystać
…zamiast druta
Brzmienie
Ten interfejs miażdży AE z AirPlay’em. Dźwięk jest pod każdym względem lepszy, nie mam żadnych wątpliwości kto tutaj jest górą. W przypadku SKAA (NuForce) jest już porównywalnie, przy czym AirDAC nie ma takich możliwości jak D2, no i nie obsługuje dźwięku hi-res. Ciekawie wypada porównanie z Chromecastem Audio. Według mnie wyprowadzony ze złącza SPDIF dźwięk, podobnie jak analogowy na wyjściu małego dysku pozwala na bezkompromisową zabawę w strumienie (tzn. bezprzewodowe granie) i znowu w konfrontacji z propozycją Apple wyraźnie góruje, natomiast porównując z D2, w sytuacji gdybym chciał to sobie integrować z całym posiadanym sprzętem grającym nie o jakość, a właśnie o integrację by się rozchodziło. W przypadku D2 mamy link komputerowy, to oznacza że możemy sobie zintegrować rzecz z ROONem, a to robi różnicę. Wielką różnicę. Trzymam kciuki za developera, za ludzi z Roon Labs., bo była oficjalnie mowa o skojarzeniu Chromecasta w tym oprogramowaniu. Na razie jednak mamy protokół, fakt – coraz popularniejszy, fakt – obsługujący wszystkie liczące się serwisy strumieniowe, ale już bez opcji swobodnego wyboru czegoś, co nam obsłuży lepszą jakość (hi-res), bo wtedy w praktyce pozostaje Plex (a to nie jest audio kombajn, to mydło i powidło, to przede wszystkim pod wideo jest). Także D2 jest zwyczajnie bardziej uniwersalny.
Na początku bez konkretów porównanie było, teraz czas na konkrety tzn. jak to gra. Zacznę od wyraźnej przewagi interfejsu USB nad SPDIF. Optyk brzmi sucho, z dużo mniejszą dynamiką, jest – cóż – jest cyfrowy nie tylko w formie, ale i w treści. Jako konwerter zatem D2 może zagrać z dopasowanym, dobrym DACzkiem. U mnie na rDACu, czy na NFB-2 nie udało się zniwelować do końca wspomnianych powyżej, brzmieniowych minusów, natomiast zupełnie inaczej miała się sprawa z komputerem podpiętym via USB i graniem z odbiornika na wyjściach analogowych. To najlepsza jakościowo i w ogóle robiąca duże wrażenie (pomijając porównanie różnych metod przesłania sygnału) opcja, która pozwala na uzyskanie dźwięku, który według mnie może konkurować z przetwornikami do trzech tysięcy złotych, nawet tymi najlepiej ocenianymi, o większych możliwościach w zakresie obsługi formatów, wyposażonych w dużo nowsze układy. Ten dźwięk się kleił, był swobodny, był naturalny, bardzo muzykalny. To było to! Tam gdzie (wcześniej) było osuszenie, brak dołu, nieprzyjemna ostrość, z niedostatkami czytelności i dynamiki pojawiło się brzmienie pełne wybrzmień, bogate w szczegóły, żywiołowe, bez żadnych wyraźnych niedostatków, nieprzyjemnych niespodzianek, wciągające, angażujące – sumując – niezwykle przyjemne w odbiorze. Bez znużenia, bez znudzenia można było słuchać godzinami, a dzięki integracji z ROONem (sterowanie z iPada) dosłownie nie trzeba było ruszać się z miejsca (kanapy). To właśnie wg. mnie patent na granie zastępujące tradycyjne źródła, bo obsługowo podobnie proste, nie skomplikowane (wciskam play, niczego po instalacji nie konfiguruje, bo już nie muszę), a dodatkowo integrujące cała naszą muzykę oraz całą nie naszą (w sensie nieznaną), a którą to mamy dostępną wprost z dotykowego ekranu. Możliwość poznawania nowych dźwięków lepsza niż w najlepszym sklepie z płytami (tak, wiem, w sklepie z płytami jest klimat, no i można wejść w interakcje z czymś fizycznym, a nawet w międzyczasie pogadać itd itp), do tego gram z komputera „bez komputera”. Czyli prawie że ideał. Prawie, bo da się rzecz jasna lepiej i gdybym miał porównywać multibitowego DACa (choćby przetestowanego u nas Gungnira) to werdykt mógłby być tylko jeden, ale…
Gabinet – tu się komputeruje
No właśnie, ale D2 to może być patent na granie komputerowe bez wad takiego, opartego na komputerze, systemu. Stworzenie czegoś, co daje pełną swobodę w doborze oprogramowania, sterowania, całościowej obsługi, a przy tym może (dodatkowo) zasilić dźwiękiem inne pokoje, także z pomocniczego (nazwijmy go tak) interfejsu cyfrowego, co może okazać się zwyczajnie przydatne. Czymś, co dodatkowo powoduje, że to unikalna rzecz, jest potencjometr regulacji natężenia dźwięku. To – obrazowo – analogowa regulacja na odległość, analogowa zmiana głośności bez utraty jakości mimo braku fizycznego połączenia źródła z odbiornikiem. To wraz z opisanymi kompetencjami w scenariuszu z konwersją C/A w odbiorniku (DACu) stanowi sedno tego rozwiązania! Mamy precyzyjnie regulowany poziom wzmocnienia, coś co nazwałem bezprzewodowym przedwzmacniaczem i wg. mnie to, co Audioengine stworzył, w pełni zasługuje na takie miano. Kręcąc o 90º zawsze dokonujemy zmiany o około 20 dB. Tu nie ma żadnego laga! Zero, od razu jak pokręcimy to na głośnikach usłyszymy zmianę. Super! A przecież ta gałka jest… przypominam… bezprzewodowa! W praktyce można nie tylko bezpośrednio podpiąć D2 pod końcówkę mocy (to jedna z opcji), ale także wysterować głośniki aktywne podając sygnał w pełni dopasowany, optymalny dla danej konstrukcji. Sprawdziłem jak to gra w takim scenariuszu i cóż – mamy kompletny system, grający z niewymagających „zaplecza” kolumn, podpiętych pod bezprzewodowy link z komputerem (w praktyce przetwornik C/A z przedwzmacniaczem) precyzyjnie wysterowującym sygnał (kolumny), separującym źródło komputerowe od toru, przy pełnym zachowaniu możliwości zawiadywania całością (przykładowo wspomniany Roon). Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by ustawić maksymalny poziom na nadajniku i sterowanie głośnością powierzyć naszej integrze czy przedwzmacniaczowi (nie będzie mezaliansem pożenienie z dobrym torem w opcji USB-konwersja-analogowo wychodzę z D2, żadnym mezaliansem mówię). Nie wierzycie w to co napisałem powyżej? Proszę bardzo, ktoś tytułowy interfejs dokładnie pomierzył… patrz pomiary i cóż, moje spostrzeżenia nie są dziełem przypadku (czy za dużej ilości wypitej nalewki). Co więcej, w głównym, że tak powiem, zastosowaniu (bezprzewodowy USB DAC) wartym odnotowania jest fakt braku występowania jittera. Kiedyś już o tym wspomniałem, to ten parametr w przypadku grania z komputera ma dla brzmienia kluczowe znaczenie. Niewrażliwość na opóźnienia czasowe, to dlatego TAC-2 (thunderbolt) tak mnie (pozytywnie) zaskoczył, dlatego zagrał na poziomie zupełnie nie korespondującym z ceną! Tutaj też via USB i po konwersji C/A uzyskujemy świetny rezultat. Dlaczego, ano dlatego że …patrz link do pomiarów. To nie może być przypadek, to jest – właśnie – potwierdzenie. Współgra to z tym, co słyszymy, mamy dźwięk napowietrzony, przestrzenny, z szeroką i głęboką sceną, jak wspominałem swobodny, żywy, bez cienia cyfrowego nalotu, wyostrzenia, kłucia czy wyprania (z dźwięków, wybrzmień… finalnie z emocji). Tu emocje mamy gwarantowane i pod tym względem ten interfejs nie ma na razie na rynku konkurenta w swojej klasie – takiego, który dawałby tyle opcji w jednym produkcie. Są lepsze daki, wiadomo, ale nie ma lepszego bezprzewodowego daka od D2. Bezprzewodowego interfejsu USB Audio. Taki jest właśnie jeden – ten opisany powyżej od Audioengine. Co ciekawe, mówimy o czymś, co jest oferowane już od bez mała pięciu lat na rynku.
salon – a tu słucha
Na zakończenie
Żałuję, że nie udało się skonfrontować D2 z najnowszym bezprzewodowym USB od NADa. To – bodaj – jedyna na rynku kontrpropozycja, nieco inna (jeżeli chodzi o szczegóły), ale oferująca podobny efekt finalny (gram z komputera via USB bezdrutowo, separując go od toru). To jest rozwiązanie dla purystów (tak dla nich, bo oni komputera w ogóle nie widzą w roli źródła, a mając jakiegoś high-endowego DACa w torze mogą, no właśnie, uzupełnić system o bezprzewodowy interfejs komputerowy – to jest jakaś opcja), to także pomysł na integrację dla tych, którzy chcą mieć większe możliwości (strefy), nie mają ochoty bawić się w kucie ścian, w ogóle jakąś gruntowną adaptację mieszkania pod instalację AV (co nie zawsze jest wykonalne, pomijając koszty, komplikacje związane z remontem etc), a chcą korzystać z benefitów jakie oferuje świat zerojedynkowy, strumienie, Internety. To także dla tych, co jednocześnie, nie mają zwyczajnie ochoty podpinać na kablu USB swojego komputera w miejscu odsłuchowym, chcą mieć dostęp do dźwięku bez czegoś, co ten dostęp komplikuje i (niektórym) zakłóca. To także możliwość budowy innego, niż klasyczny (oparty na pre, na wzmacniaczu, na pasywnych kolumnach) systemu, gdzie zamiast mnożyć byty, ograniczamy wszystko do niezbędnego minimum. To też jest droga, droga która może okazać się lepszą (życiowo, użytkowo), przy jednoczesnym zachowaniu wysokiej jakości dźwięku, bez kompromisów w tym względzie.
Ten zestaw otrzymuje od nas pewną rekomendację i szczerze go polecamy. Chcecie komputera i go zarazem nie chcecie? No to idealnie trafiliście. Jest D2. Można zjeść ciasteczko i mieć ciasteczko równocześnie. Można.
Bezprzewodowy DAC Audioengine D2 cena zestawu: 2499 2099 złotych
Plusy
- gładki, co nie oznacza że bez wyrazu, a wręcz przeciwnie: muzykalny, angażujący, swobodny dźwięk, a to wszystko bez druta
- jako bezprzewodowy interfejs USB na wyjściach analogowych nie ma wg. mnie na razie konkurencji (opierając się na dotychczasowych doświadczeniach opartych na odsłuchu innych, bezprzewodowych produktów)
- potencjometr głośności w domenie analogowej, bezprzewodowa gałka bez lagowania… proszę, proszę… da się
- wiele funkcjonalności w jednym urządzeniu… konwersja cyfra-cyfra, dodatkowy interfejs cyfrowy, wspomniana regulacja
- działa w każdym komputerowym systemie, niezależnie od oprogramowania i na dowolnym oprogramowaniu
- działa też ze sprzętem na iOSie (rezygnujemy z komputera na rzecz iPada, nowe mają nawet 256GB pamięci , no i jeszcze za pośrednictwem apek można grać nie tylko z serwisów streamingowych, bibliotek iTunes’owych, ale także z własnego NASa)
- pozwala na separację komputerowego źródła od reszty toru bez strat, bez kompromisów, bez konieczności zaakceptowania jakiegoś „ale”
- stabilność, pewność działania, bezkonfigurowalność… typowe podłącz i zapomnij
Minusy
- jakościowo SPDIF wyraźnie odstaje od USB
- diody w nocy, nie da się tego wyregulować
- w desktopowej opcji (czyli gramy niekoniecznie w salonie) przydałoby się wyjście słuchawkowe, szczególnie obecnie
- multistrefowo wyjdzie nietanio, trzeba się liczyć z wydatkiem > 1600 złotych za odbiornik (jeden)
Dziękuję dystrybutorowi za udostępnienie sprzętu do testów
Autor: Antoni Woźniak
Podpinasz i jest, sam link nadajnik-odbiornik jest niezależny, autokonfigurowalny, no taki niewidzialny drut
Roon
robi
różnicę
To właśnie z takim oprogramowaniem D2 tworzy całościowy system. Tego zazwyczaj zamknięte rozwiązania (strumieniowce), mobilne OSy (tu bez wyjątku), czy nawet rozbudowane funkcjonalnie, bezdrutowe samograje nie oferują. Więcej możliwości, pełna dowolność (OS), możliwość adaptacji do naszych potrzeb i otwartość na to, co przyniesie nam przyszłość
Właśnie jak na obrazku, alternatywnie z audiochmurki (Loop) @ Vox Playerze
…albo z Soundcloud-a, polecam szczególnie te jw. audycje
Sprzęt redakcyjny (recenzje w linkach):
• Software: front-end ROON (tutaj, tutaj i tu) oraz AudioGate (opis w tym miejscu) @ OSX 10.9/Win10
• Zestaw #1 salon: NAD C315BEE oraz C515BEE (nasz test)
• Zestaw #2 gabinet: NAD D3020 (główny sprzęt do testów bezprzewodowego dźwięku via DLNA/AirPlay oraz Bluetooth – nasz test)
• Zestaw #3 salon: przedwzmacniacz NAD 1020 (gramofonowy pre), NAD T743 (jako końcówka mocy)
• Kolumny Pylon Pearl 20HG (nasz test), kolumny Pylon Topaz 20 (nasz test), kolumny Pylon Topaz Monitor (test) oraz Pylon Sapphire 23 (test), aktywne monitory ESIO nEar05 Classic II
• Głośniki bezprzewodowe AirPlay / BT / soundbary: Bowers&Wilkins Zeppelin Air (nasz test) oraz Scansonic S5BT (test)
• DAC: Korg DS-DAC-100 (nasz test), Arcam rDAC (nasz test), Beresford TC-7520 (nasz test), AudioQuest DragonFly (nasz test), M2Tech hiFace DAC (nasz test), Oppo HA-2 (nasz test), thunderboltowy interferjs audio TAC-2 ZOOM & Elgato hub/dock (nasz test) oraz Audio-gd NFB-2 (@Wolfsonach)
• Główne źródła cyfrowe: Squeezebox Touch (nasz test), MacBook Air 2011 (patrz wyżej, Decibel, wszystko via USB oraz USB-SPDIF), MiniX FookoPC (miniPC pod audio patrz test) oraz iMac 2013 (patrz wyżej, Decibel, wszystko via USB oraz USB-SPDIF, DAC M2Tech-a)
• Konwerter SPDIF-USB: M2Tech hiFace Two (nasz test)
• Uzupełniające źródła cyfrowe: PlayStation 3 (dla SACD & BD Audio), handheldy Apple, Toshiba E-1 (HD-DVD koncerty), zestaw bezprzewodowy AirDAC firmy NuForce (test), Apple TV z AirPlay via SPDIF, 2x AirPort Express 2012 z AirPlay via SPDIF, adapter BT z obsługą aptX Saturn, Chromecast Audio (nasz test), tablet PC (główne źródło @ MS Windows 8.1) Asus Vivo Tab Smart (foobar + ASIO via USB) oraz odtwarzacz CDA Onkyo C-705TX
• Gramofon NAD 5120 (odbudowany i zmodyfikowany)
• Bufor lampowy DIY (CDA Onkyo)
• Wzmacniacze słuchawkowe: Musical Fidelity M1 HPA (nasz test), MiniWatt N3 z lampami: 12u7x Brimar BVA CV4035 (NOS) & EL84 TELAM (NOS) (router głośnikowy BTech wyposażony w wyj. słuchawkowe 6.3 w torze), Beresford Capella (test)
• Słuchawki: AKG K701 (nasz test), Sennheiser HD650, HiFiMan HE-400 (nasz test), Sennheiser Momentum (nasz test) oraz Audeze LCD-3 (nasz test), Sennheiser Momentum Wireless Over-Ear (nasz test), Momentum In-Ear (nasz test)
• Sterowanie/źródła mobilne: iPod Touch, iPhone, iPad
• Okablowanie: Supra DAC, Dual, USB oraz Trico (analog, cyfra), Procab (analog – głośnikowe), Prolink (cyfra), Belkin (cyfra -> USB), Audioquest Evergreen (analog), Melodika (cyfra, interkonekt oraz głośnikowe – system), HiFiMAN HE-Adapter (XLR), okablowanie ProCaba (XLR, TRS)
• Routery audio: Beresford TC-7220 (nasz test), przełącznik źródeł ProJect Switch Box (nasz test), przełącznik źródeł BT-31
• Zasilanie: Tomanek ULPS dla rDAC & SB Touch (nasz test), listwa APC (SA PF-8), listwa Tomanek TAP6 (test), listwa TAP8 z DC blockerem (test) oraz TAP4 (test), kable Supra LoRad
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.